wtorek, 8 stycznia 2013

Dziennik treningowy: Zapas

15 komentarzy:

  1. Witam wszystkich no i Ciebie Stefanie, widzimy się już po raz kolejny.

    Postaram się opisać trochę historii, mam nadzieję, że będzie to czytelne.

    Tak więc z tego co pamiętacie, na starym blogu miałem dziennik i jakiś czas ćwiczyłem pod okiem Stefana. Dzięki niemu udałem się do fizjoterapeuty i to był strzał w 10. Hiperlordoza, przykurcze, czyli chleb powszedni ćwiczących. Kilka zabiegów i było lepiej. Treningi niestety musiałem przerwać, z powodu sytuacji życiowej. Coś tam później machałem, ale bardzo nieregularnie.

    Ważna sprawa, to również moje wieloletnie problemy z jelitami. Biegunki na przemian z zaparciami, wzdęcia, bóle brzucha, odbijanie, katastrofalne trawienie - to również mój chleb powszedni. Kilka lat temu wydałem sporą gotówkę na badania, lekarzy i nic z tego, każdy mówił, że jestem zdrowy, więc pogodziłem się z tym i odpuściłem. Od listopada znów podejmuję rękawicę i próbuję coś w tym kierunku robić. Póki co wydałem od listopada ponad tysiąc złotych na badania, lekarza - i póki co, dalej nic. Chyba będę musiał szukać dalej. Tutaj dużą rolę gra dieta, ale o tym może niżej.

    Najważniejsze to chyba przedstawić, jak wygląda moja sytuacja teraz.

    Ćwiczę od kilku tygodni w taki sposób, na ile pozwala mi zdrowie. Nie robię martwego, przysiadów (ewentualnie czasem, z podstawkami pod piętami), bo póki co, nadal nie mam pełnej mobilności, tam gdzie ma być (ale rozciągam się). Podzieliłem sobie ciało na 2 części i co drugi dzień robię te partie po 1-2 ćwiczenia na każdą, wygląda to tak:

    Klatka/barki/triceps - Dipsy - gilotyna skos (czasem ławka pozioma) - Wyciskanie żołnierskie lub hantlami - unoszenie na boki, dociskanie flarowe

    Nogi/plecy/biceps - Wykroki z hantlami - uginanie nóg w leżeniu - Drążek podchwytem - Wiosłowanie nachwytem - Uginanie na modlitewniku

    Zakresy powtórzeń, serii, dobierałem ostatnio na oko. Robię takie ćwiczenia, gdyż najbardziej je "czuję". Po wykrokach zawsze mam nieodparte uczucie luzu w kręgosłupie, jak by taki błogostan kręgosłupa.

    Ostatnio zrobiłem sobie w ramach sprawdzianu 3 serie martwego x 10 powt x 40 kg - czułem masakryczną pracę czworogłowego i najszerszych, niepokoju w lędźwiach nic. Czyli jest dobrze chyba. Schodziłem tak nisko na nogach, że były to bardziej hack-siady ze sztangą z przodu :)

    Póki co, największe ograniczenie to zapewne dwugłowy uda (RDL i dzień dobry próbowałem, ale wychodzi kalectwo...), biodra (siadów na płasko nie umiem ze sztangą) no i staw skokowy (w jednej nodze pełna mobliność, w drugiej coś nie tak - rozciągam to "pchaniem ściany" ale coś nie idzie). Tak czy siak, wybiorę się znów na konsultację do fizjo, tego nigdy za wiele.

    Kwestie techniczne chyba omówione.

    Teraz chyba najważniejsze - dieta...

    Póki co lecę na typowej węglowodanówce, z tym, że zamiast ogołoconego z minerałów ryżu, jem ziemniaki lub kaszę jaglaną (uważam ją, za najzdrowsze źródło węgli no i na jelita dobrze robi). Do tego trochę owoców - jabłka, jakiś daktyl czy Rodzyn (pozdro! :D)
    Tłuszcze - w sumie tylko z jaj, czy mięsa, oleje roślinne czy orzechy to dla mnie sajgon jelitowy.
    Mięsa - raczej tłustsze, karkówa, udka, łopatka, podroby.

    Próbowałem kilkakrotnie (nawet jak nie ćwiczyłem) ucinać węgle, dowalać tłuszczu zwierzęcego, ale zawsze to się źle kończyło - osłabienie, większe problemy jelitowe (jak by coś z trawieniem tłuszczy było). Więc wracałem do paliwa z węgli.

    Póki co nie wiem co robić, ale myślę, że to przedyskutujemy.

    Waga na dziś to 64-65 (w sierpniu było 58, kawał chłopa hehe, ale robiłem ciężko fizycznie w 50-60 stopniach - ogrodnictwo, plus do tego niespanie po nocach, bo jeździłem sprzedawać na giełdę).

    No i ważna rzecz, cele, bo po co robić coś, jak nie ma celów?

    Na pierwszym miejscu poprawa sylwetki, mobilności, wyzbycie się całkowite bólów pleców. Poprawa siły. Moje marzenie to wycisnąć 100kg na ławeczce (od czasu do czasu robienie ławki chyba nie będzie wielkim złem?).

    Na wielką masę chyba nie mam się co nastawiać. Nie z moim układem trawienny.

    Chyba tyle. Zapraszam do dyskusji.

    Przemo.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Pchanie ściany", jeśli dobrze się domyślam o co chodzi, nie jest rozciąganiem - nie traktuj go tak. Tam trzeba się bujać w przód i w tył, bo to ćwiczenie na mobilność, a nie statyczne rozciąganie. Rób serie po kilka bujnięć z kolanem wzdłuż stopy, kilka z kolanem w kierunku dużego palca, kilka w kierunku małego. To najlepsza wersja.
    No i powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. moze to po prostu problemy psychosomatyczne..

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak kiedyś myślałem. Ale ani leki "psychotropowe" (ziołowe, uspokajające) nie pomagały, ani te stricte na jelito drażliwe - czyli Debridat, Debretin, itp.

    Dziś wypadł mi trening klatki, barków i triców.

    19.01 wyjeżdżam na tydzień na narty i myślę, że do tego czasu będę trenować tak, jak dotychczas, z tym, że nie będę się tak forsować, wyluzuję, bo muszę przyznać, że ostatnio za dużo kombinowałem, za dużo było upadków.

    Po powrocie już jakieś konkrety, będzie tak okej Stefanie?

    Trening z dziś:

    1) Dipsy, 7s x ciężar ciała x 5 powtórzeń
    2) Gilotyna skos w górę, 40x 8/8/8/6
    3) Żołnierskie 30x 8/8
    4) 1/2 wyciskanie wąskie flarowe, rampa 6, 30/32,5/35/37,5/40

    Trening poszedł dobrze. Nie było nigdzie upadku. W gilotynie ostatnie powtórzenie w ostatniej serii nieco ciężkie, jedno bym jeszcze wyrobił, ale tak jak wyżej pisałem, nie szaleję już. Ostatnio więcej robiłem wyciskania na hantlach, więc chciałem spróbować żołnierskiego, ale wyraźnie brakowało mocy tutaj po poręczach, stąd tylko 2 serie na małym ciężarze. Wycisk flarowy zmiażdżył trice, ale czasem uciekała mi dobra technika.

    Porobiłem trochę fot, dla poglądu. Kolejne myślę, że zrobi się za jakieś pół roku systematycznych treningów, wcześniej raczej nie ma sensu. Szau ni ma przy 64 kg, no ale życie.

    Wrzucę, jak sobie zjem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecane fotki:

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/76274dd754501f76.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/a4c377dbd0fbfee0.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/4dcf1cf5b9f27463.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/5516c3f5eff4ef41.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/ce4e6cfccb05cf40.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/979b1b180e183a4e.html

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/0528ee2e13815a58.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Masy może dużej nie będzie chociaż bym tego nie przesądzał. I tak 19kg solidnego mięsa może dać niesamowity efekt. Szczególnie, że masz niski BF. Coś Ci podcina progres w ramionach. Trzeba będzie się temu przyjrzeć bliżej.
    Najbardziej nagląca sprawa na dziś to te jelita. To, że lekarze nic nie znaleźli nie znaczy, że nic nie ma.
    Spróbowałbym tak: duże ilości kapusty kiszonej dodawać przynajmniej do jednego posiłku dziennie.
    Nalewka z zielonych orzechów włoskich, jak nie masz to teraz będzie z tym problem, ale na początku lata warto się zainteresować.
    Jeśli są tam jakieś niewykryte pasożyty albo inne paskudztwo to może pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miało być 10 kg nie 19, ale może to przepowiednia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. 10kg dorzucić i będę niezmiernie zadowolony. Ale to kilka lat, o ile uda się systematycznie trenować i nic mi nie przeszkodzi.

    Dziś robota fizyczna, jedzenie niestety słabe, tak wyszło.

    Kapuchę kiszoną kiedyś jadłem i dość dobrze mi "wchodziła", muszę znów wprowadzić do menu. Orzechówka gdzieś stoi. Mam też balsam kapucyński. Co do pasożytów, tudzież czegoś innego - badałem, niby nic nie wyszło. Choć mało próbek oddałem, bodaj z 3. Za 10 razem może nie wyjść nawet z tego co czytałem...

    Ramiona - nigdy nie chciały rosnąć. Urosły może 1-2 cm i tyle, nic ich nie rusza. Wydaje mi się, że za bardzo się z nimi cackam, czy pedantycznie podchodzę. Nigdy nie miałem na nich domsów. Znając w miarę swój organizm wiem, że jak są domsy, to jest dobrze i będą jakieś przyrosty. Swego czasu, kilka lat wstecz, rozbudowałem giry w jakiś rok o 10 cm. Ale po każdym treningu, na drugi dzień nie mogłem chodzić po schodach. Tak samo z klatką, plecami. Często na drugi dzień są domsy i te partie powolutku, ale idą. Ramiona ni hu hu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niekiedy ciężko wykryć jakieś nietypowe pasożyty, albo coś w tym rodzaju. Może być też nieprawidłowa praca trzustki, albo za mało żółci itd.
    W Twoim wypadku należałoby się skupić obecnie na barkach, jako celu nr jeden. Rozbudujesz barki to i łapy się ruszą, a nawet jak się nie ruszą to i tak będą wyglądać na większe.
    Czyli musielibyśmy pomyśleć nad jakąś specjalizacją z mind-muscle w tym obszarze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Objawy wyglądają, jak by coś z woreczkiem, bo często mam dziwne ukłucia i gnioty pod żebrami, a to z lewej, a to z prawej strony. Miewałem też po orzechach ataki jak by kolki żółciowej, która sprowadzała mnie dosłownie do parteru i kilka razy biegunkę po jajecznicy z dużą ilością tłuszczu. A dziś i wczoraj dla sprawdzenia zjadłem właśnie jajecznicę z dużą ilością boczku, słoniny i masła, i czuję się fajnie syty i lekki na żołądku. Więc sam nie wiem co to może być. Lamblie też dają podobne objawy, jak kamica żółciowa.

    Wyniki gastroskopii, usg mam okej. Jedynie z krwi kilka parametrów niepoprawnych - Aspat, Alat podwyższone, dość wysoki cholesterol całkowity, no i bardzo niski poziom teścia, niestety. Jak dziadek w podeszłym wieku, a nie chłop 21 letni. Ponawiam badania teraz na dniach, bo poprzednio robiłem we wrześniu i mam umówioną wizytę u gastro, tak więc zobaczymy...

    To myślę, że robimy tak jak pisałem wyżej - do wyjazdu lecę obecnym planem, ale lekko, a potem już działamy razem.

    Dziś miał być dzień treningowy, ale w sumie lecę systemem TWTWTWTW..., itd, więc raz na jakiś czas dwa dni wolne z rzędu się przydadzą. Ostatnia taka przerwa była w święta, więc myślę, że drugi dzień odpoczynku się przyda.

    Ps. Dałoby rady jakoś usunąć moje nazwisko w pierwszym poście?

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do nazwiska to trzeba by cały komentarz usunąć. Tu ogólnie trzeba uważać z edycją, bo niestety, ale google ma błędy i jak zacznie się edytować wpisy, to cała strona się sypie.

    Próbowałeś może pić piołun? Poprawia produkcję żółci.
    Zarówno ten wysoki cholesterol, jak i niski testosteron wskazują na jedno wspólne źródło kłopotów - problem z przyswajaniem tłuszczu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Piołunu nie piłem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, bym sobie go kupił, zajrzę jutro do zielarskiego, a jak nie, to w necie zamówię.

    Z nazwiskiem w sumie okej, nie ma się co wstydzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pasożyty ukłądu pokarmowego bardzo dobra jest marchewka jako dominjący skłądnik diety. Wystarczy kilka dni takiej kuracji. Problem może być też z jakością tłuszczu. U mnie tłuszcz z mięsa wieprzowego jest doskonale przyswajany w dużych ilościach natomiast smalec ze sklepu jest bardzo niestrawny. Kiedyś czytałem też że regularne wypróżnianie codziennie rano pomaga na problemy z jelitami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Regularne wypróżnianie to jest skutek, a nie sposób na...

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie tego wypróżniania jest o jakieś 3-4x za dużo, także...

    Dopadła mnie jakaś infekcja, więc na kilka dni jestem odcięty, ale myślę, że jeszcze chociaż ze dwa treningi machnę przed wyjazdem.

    OdpowiedzUsuń