środa, 29 stycznia 2014

Dziennik treningowy: Siouks

niedziela, 26 stycznia 2014

Dyskusji ciąg dalczy

Pora na kolejną odsłonę naszej dyskusji. Przy okazji i niejako zainspirowany ostatnim pytaniem o zieloną kawę, podzielę się w tym miejscu krótką refleksją. Niby rzecz oczywista, ale czasami warto przypomnieć...
Współczesny marketing przekroczył już wszelkie granice przyzwoitości. Nie chodzi bynajmniej tylko o to, że w tysiącach reklam przekonuje się nas o cudownych właściwościach tego czy tamtego. Człowiek nie może kupić puszki sardynek, by nie przeczytać na opakowaniu o omega 3 i witaminach. Margaryna też jest ponoć pełna witamin - raz, że sztucznie dodanych, a dwa, że to nie zmienia faktu szkodliwości tłuszczów trans. To wcale nie koniec. Rzecz w tym, że w dobrej lub zlej wierze coraz większa liczba osób z tytułami naukowymi wspiera takie czy inne marketingowe kłamstwa. Nie da się ukryć, że jednak zwykle w złej, czyli świadomie przekłamując wyniki badań lub po prostu interpretując je zgodnie z życzeniami sponsora. Natomiast instytucje powołane do tego, by badać wiarygodność takich badań i jakby nie było utrzymywane z naszych podatków, chodzą grzecznie na pasku Wielkiej Farmacji oraz innych producentów. Przykład najlepszy to promocja soi. Wegetarianie twierdzą, że należy mięsożerców wysłać to rzeźni to odechce im się mięsa. Ja proponuję wycieczki dla wege do fabryk przetwarzających soję. Poczują ten smród raz i już zawsze będą mieli odruch wymiotny na widok kotlecika sojowego na sklepowej półce.
Nic to - przekonano nas, że ten trujący odpad jest smaczny i zdrowy!
Wracając do meritum. Nie ma cudownych środków. Pewne suplementy - nieliczne - niektóre przyprawy itp. mogą nam trochę pomóc, ale czas przestać wierzyć w cuda. Podstawą zawsze będzie dieta i trening. Wprawdzie istnieją pewne środki, ale skutki uboczne są katastrofalne na dłuższą metę. Warto wprost stwierdzić, że największym problemem współczesnej kulturystyki nie są sterydy anaboliczne. Są szkodliwe, ale najgorsze obecnie są diuretyki i to one zbierają plon - często śmiertelny.
Tak, więc wracamy do dyskusji...

piątek, 17 stycznia 2014

Metody treningu cz. 16

System rest-pauzy lub inaczej clustery to obecnie bardzo często i chętnie stosowana metoda. Została też dobrze opisana przez różnych autorów, choćby np. Poliquina, choć oczywiście ujęcia zwykle nieco się różnią i każdy, kto zna się na rzeczy może modyfikować poszczególne elementy pod siebie.
Podlinkowany artykuł opisuje najprostszą odmianę treningu cluster.
Idea jest bardzo prosta. Zakłada dłuższą pracę z ciężarem, z którym nie dałoby się inaczej wykonać tak długiej serii. Uzyskuje się to wprowadzając pomiędzy powtórzeniami przerwy rzędu 10-15 sekund. Pozwala to znacznie zwiększyć intensywność każdej serii.
Rzecz jasna nie jest to metoda dla każdego i nawet zaawansowani zawodnicy nie powinni jej nadużywać. Wydaje się, że bez solidnych podstaw budowanych przynajmniej dwa lata, nie ma co myśleć o clusterach. W przypadku wielu schorzeń np. układu krążenia, układu nerwowego itd. również lepiej nie próbować swoich sił w tej metodzie.
W podlinkowanym wyżej tekście umieszczona jest informacja na temat korzyści, jakich można oczekiwać po takim treningu. Oczywiście rozwój siły prędzej czy później przełoży się także na rozwój masy, szczególnie u mężczyzn.
Najważniejsza rzecz, na jaką chciałbym zwrócić uwagę, a o której nie wspomniano w tym ogryzku artykułu, jest fakt, iż cluster ma sens w ciężkich wielostawowych ćwiczeniach. Umieszczenie w tym kontekście zdjęcia z panem ćwiczącym na modlitewniku jest świadectwem upadku Poliquim Group po odejściu samego wuja Charlesa. Stanowczo nie! Nie robimy izolacji clusterami, chyba, że mamy ochotę zniszczyć sobie dla przykładu staw łokciowy. Cluster będzie dobry w przysiadzie, MC, rack pulach, czy np. wiosłach, push pressie, ćwiczeniach olimpijskich, a wreszcie aż się prosi o zastosowanie w dociskach tricepsowych.
Przy czym zgodnie z poziomem zaawansowania nie należy robić więcej jak jednego do dwóch ćwiczeń w clusterze w czasie jednego mikrocyklu. Dodatkowo trzeba pamiętać, by nie powtarzać tego więcej jak trzy mikrocykle (tygodnie) pod rząd.
Nie przypadkiem pisze się w kontekście takich metod o odpowiednim poziomie zaawansowania, chodzi tu bowiem o taką aktywację neuromuskularną, o której żaden początkujący nie ma najmniejszego pojęcia. Swego rodzaju kumulację energii wymagającą wysokiego poziomu koncentracji. Jest to zdolność, którą wypracowuje się latami. Przy czym nie same lata tu decydują, gdyż mamy aż nazbyt dużo osób przerzucających bezmyślnie ciężary na siłowniach, które i po 10 latach nie uzyskają tej zdolności.