Jakie jest naprawdę zapotrzebowanie na wit. A? I ile powinien zjadać kulturysta? Z całym szacunkiem dla autora, ale dwie porcje wątróbki po 100g, to trochę mało :) Przez ten przepis nasunęło mi się też pytanie odnośni mąki ziemniaczanej. Czy jest różnica pomiędzy nią i ziemniakami? Rozumiem, że przede wszystkim ilościowa, ale czy można je jeść zamiennie?
100 gramowa porcja jest żeczywiście porcją symboliczną :). Ja już od dawna wpasowałem wątróbkę kurzą lub indyczą w menu. Przynjamniej dwa razy w tygodniu ją jem- porcja to około 300 gram. Kolejny,często powielany, mit powalony :).
No u mnie dziś symboliczne 500g, na dwa posiłki po 250g duszona z cebulką i jabłkiem Jako, że staram się by codziennie (np 4 dni z rzędu) jeść coś innego, to kiedy mam dzień wątróbki zjadam jej 1kg
Od dawna wiedziałam,że wątróbka jest bardzo wartościowa,kiedyś gdy miałam bardzo silną anemię wyciąg z wątroby w zastrzykach szybko postawił mnie na nogi.Często gości na moim stole chociaż osobiście lubię tylko drobiową.Jest też bardzo tania w porównaniu do mięsa:)
Wiadomo, że z tym zapotrzebowaniem jest spory zamęt obecnie. Ogólnie - im większa praca fizyczna tym większe zapotrzebowanie. Artykuł raczej nie był dla ludzi ćwiczących na siłowni :) Mam też wrażenie, że przy obecnie panującej pogodzie - od rana do wieczora niemal ciemno, zapotrzebowanie na witaminy też nieco wzrasta.
Mąka ziemniaczana niejedno ma imię :), ale najczęściej to tylko sama skrobia bez całej reszty, czyli np. potasu.
Zatem ile można orientacyjnie w tygodniu przyjmować wątróbki zakładając, że ćwiczę co drugi dzień + uczęszczam na basen 1-2x ? Dzisiaj pierwszy raz od czasów dzieciństwa sobie zaserwowałem tak jak w przepisie z linku. W sumie pół kilo zrobiłem, część zjadłem na obiad resztę w ciągu dnia. Takie pół kilo raz w tygodniu pewnie będzie mile widziane a dwa razy ?
Problem trzeba widzieć nieco inaczej. Jeść można każdą ilość, ale chodzi o to, by nie nabawić się alergii pokarmowej. Im ogólnie więcej się je, tym bardziej trzeba różnicować pokarmy. Nie można niczego za długo jeść co dziennie. Jeśli spokojnie zjadasz pół kilo 2 razy w tygodniu i nie czujesz spadku ochoty na wątróbkę to ok. Jak zaczyna to być problematyczne to trzeba na dłużej odstawić.
Witamina A jest w nadmiarze chyba najbardziej toksyczną z witamin. Dlatego też suplementacja nią tylko i wyłącznie w skrajnych przypadkach. Przy normalnej diecie nie ma potrzeby, a wręcz jest to niewskazane. Ze zwykłej wątróbki raczej przedawkować się nie da, co innego wątroba misia polarnego :)
Mam taką własną teorię, która nie do końca pasuje do skrajnej wizji paleo i póki co jest jeszcze do zweryfikowania, ale... Warto zwrócić uwagę, że w czasach głodu ludzie żyli w Europie na samym chlebie lub samych ziemniakach i nie powodowało to aż tak wielkich skutków zdrowotnych jak tam, gdzie w biedzie spożywano tylko ryż (szczególnie biały) i kukurydze. Spożywanie samego ryżu powodowało epidemie beri-beri a samej kukurydzy pelagrę. Z tego wynika, że ryż i kukurydza są o wiele bardziej szkodliwe niż mąka czy ziemniaki. Wiadomo, też, że lepiej jeść chleb ciemny niż jasny, czy też ziemniaki a nie mąkę ziemniaczaną. Im bardziej przerobione tym większe straty dla organizmu. Idąc dalej, raczej lepiej zjeść trochę ziemniaków niż chleba. Natomiast sama mąka ziemniaczana - zależy ile się jej je. Jeśli doda się niewielkie ilości np. do sosu czy nawet robiąc kluski to nie ma się czym aż tak bardzo przejmować. w końcu nie popadajmy w skrajności.
Mi chodzi o bardzo niewielkie ilości. Od czasu do czasu dodac trochę do omletu, czy do ciasta, żeby się to lepiej trzymało. Czy kukurydzę można jeśc na surowo? Bo na moje wyczucie podstawowa różnica między ziemniakami, a zbożami czy ryżem polega na tym, że ziemniaki można jeśc nieprzetworzone. O czymś to świadczy. Mam nadzieję, że kukurydza jest niejadalna na surowo, bo moja teoria upadnie :)
Nie bardzo widzę jedzenie ziemniaków na surowo. Kiedyś był taki sposób na symulowanie choroby, bo podwyższały temperaturę ciała :) Natomiast kukurydzę na surowo jeść można. Sam jadłem, prosto z pola, jak byłem mały.
Apropo różnych rodzajów mięch: ostatnio były wojskowy mi mówił, że w wojsku co trzy dni w diecie mieli golonkę, że niby dobra na stawy. Prawda to? bo tak z wierzchu się niczym nie różni niż inne mięso.
Jest to obecnie chyba jedyny temat na obecnym portalu dotyczący diety zatem tutaj zapytam.
Stefanie, ogólnie wiemy, że diety niskowęglowodanowe są wskazane. Natomiast pamiętam, że w sporcie kiedyś polecałeś (w sumie to dużo osób poleca) żeby po treningu zjeść więcej węglowodanów, aby uzupełnić glikogen w mięśniach oraz w wątrobie. Później zauważyłem, że i w okresie potreningowym polecasz już tłuszcze. Czy masz jakieś swoje uzasadnienie lub może naukowe badania które by to potwierdzały? Być może przegapiłem, ale nigdzie nie widziałem żebyś pisał gdzieś w artykule skąd taka zmiana.
Zmiana wynika z coraz większego przekonywania się do tłuszczu, jako podstawowego składnika diety. Kolejna sprawa to fakt, że tak naprawdę uzupełnianie glikogenu w mięśniach trwa niekiedy i kilkadziesiąt godzin. To nie jest tak, jak myśli większość, że się napcha węglami i od razu następuje uzupełnienie. Jak dobrze funkcjonujesz na niskich ww to nie ma sensu tego przerywać. Oczywiście nie chodzi o to, by popadać w skrajności czy jakiś dietetyczny fanatyzm. Niektórym osobom potrzeba więcej węglowodanów. Nie jest też powiedziane, że niektórzy przy ciężkich treningach nie mogą po zjeść ww. Kwestia indywidualnej tolerancji, źródła tych węgli i kilku innych czynników.
Zgadzam się, jednak jeśli twierdzimy, że zalecana dieta to nieskowęglowodanowa, a nie zerowęglowodanowa to kiedyś w ciągu dnia trzeba zjeść powiedzmy 1g na kg masy ciała węglowodanów. I czy nie najlepiej to zrobić po treningu? Oczywiście nie mówię tutaj o napychaniu się, a o zjedzeniu na przykład banana czy dwóch. Wiadomo, w ciągu dnia w innych posiłkach też się uzbierają węgle i trzeba o tym pamiętać. Niemniej im bardziej się skłaniam do obcinania węgli, a zwiększania tłuszczów to coraz bardziej mnie zastanawia jak organizm sobie poradzi z wysiłkiem beztlenowym (który na siłowni przypuszczam, że zdarzało mi się osiągać, a obecnie w sportach walki ewidentnie osiągam). Nie chciałbym doprowadzić do sytuacji, że zjem za mało węgli i efektem będzie a) szybkie opadanie sił przy braku tlenu lub b) zwiększenie przez organizm produkcji glukozy z białka... Ani jedno ani drugie by mnie nie cieszyło:) Stefanie, czy gdy się tym interesowałeś to dotarłeś do jakichś szerszych informacji w tej kwestii? Może natrafiłeś na jakiś artykuł czy książkę, które by o tym traktowały? Albo sam masz jakieś konkretniejsze informacje? Dużo by mi to pomogło, bo o ile widzę coraz więcej zdrowotnych zalet jedzenia tłuszczów to właśnie aspekt sportowej wydolności beztlenowej budzi moje obawy... Albo może pokusiłbyś się o konkretne zalecenie liczby węgli?
Widzisz kłopot w tym, że na siłę szukasz dogmatu i czegoś co będzie idealne dla wszystkich. Tymczasem to sprawa indywidualna. Jeśli masz niski BF i nie ma skłonności do otluszczania, co świadczy o dobrej gospodarce hormonalnej możesz jeść więcej ww. Jak nie to musisz ograniczać. Zależy Ci na masie, a na niskich węglach nie idzie w górę to możesz ostrożnie dodać po treningu. Myślę, że górna rozsądna granica to ok. 100 gram. Jeśli zrzucasz BF to wtedy absolutnie nie dajesz węgli po treningu tylko sam tłuszcz. W ciągu dnia schodzisz do 40-50 gram. To co tu piszę w dużej mierze jest wynikiem moich eksperymentów i obserwacji. Sam tłuszcz w okolicach treningu na redukcji zalecał też Gironda. Natomiast trudno znaleźć jakieś opracowanie, które by to wszystko kompleksowo omawiało. Większość autorów piszących o dietach tłuszczowych nie zajmuje się tym w kontekście sportów siłowych. Jest ponoć jakieś opracowanie Kraemera, ale nie znalazłem. Jest Ellis, który trenował i jadł samo mięso przez wiele lat, ale to nie każdemu posłuży.
Dokładnie, dotarłem do wielu opracowań o dietach tłuszczowych ale żadne nie nawiązuje do sportu (no może poza stwierdzaniem, że sport bez diety nie odchudzi). Tylko, że nie każdy uprawia sport żeby się odchudzić:) Czyli dopóki się nie będę otłuszczał to się nie muszę martwić o nadmiar węgli? Zresztą jak je ew. będę stopniowo zwiększał to obserwując organizm nie powinienem raczej sobie zaszkodzić.
I nie uważam żebym szukał dogmatu, zauważ, że nie spytałem Cię o uniwersalną radę dla wszystkich mieszkańców Ziemi, poprosiłem Cię o radę dla jednej jednostki o której co nieco wiesz:) Zresztą mam przypuszczenia, że indywidualizacja jest trochę wyolbrzymiona (w końcu mamy te same organy, ten sam układ pokarmowy, te same hormony, te same potrzeby, te same procesy w nas zachodzą, jedyne różnice tkwią w proporcjach) i stanowi wymówkę dla faktu, iż ludzkość wciąż bardzo mało wie. Gdyby dietetyka nie była tak zapuszczona i zmitologizowana (czyli coś co może będzie gdy za paredziesiąt lat zostaną rzetelnie zbadane różne diety), to ludzie jako gatunek są wbrew pozorom na tyle do siebie podobni, że za jakiś czas lekarz powinien na podstawie ogólnej znajomości biochemii i ludzkiej fizjologii umieć dopasować dietę do indywidualnych potrzeb/możliwości danej jednostki. Teraz faktycznie trochę to wygląda jak błądzenie we mgle i odbijanie się od jednostki do jednostki, gdyż złożoność procesów chemicznych jest olbrzymia, a empirycznych badań naukowych które by wspierały w praktyce analizę tej złożoności jest niewiele. W końcu relatywnie niedawno jeszcze nie wiedzieliśmy co to jest atom, a obecnie jak poczytałem np. o tym jak ludzki organizm broni się przed chorobami to szczegółowość znajomości zachodzących procesów przez naukowców jest po prostu kosmiczna (np. tu widać tego namiastkę: http://en.wikipedia.org/wiki/Interferon).
Spróbuję jeszcze coś poszukać, może znajdę:) Jest coraz więcej entuzjastów diet tłuszczowych to musiał ktoś to choć trochę badać...
Jasne, że jesteśmy podobni więc ogólnie reagujemy tak samo. Tyle tylko, że suma drobnych odchyleń daje niekiedy odmienny wynik. Poczytaj to co pisałem w kontekście ektomorfików itp. Węgli tak jak pisałem - dla mnie rozsądna granica to 100 gram. Do tego ważne jest źródło tych węgli, może nawet ważniejsze niż dokładnie wyliczona ilość.
Jakie jest naprawdę zapotrzebowanie na wit. A? I ile powinien zjadać kulturysta? Z całym szacunkiem dla autora, ale dwie porcje wątróbki po 100g, to trochę mało :)
OdpowiedzUsuńPrzez ten przepis nasunęło mi się też pytanie odnośni mąki ziemniaczanej. Czy jest różnica pomiędzy nią i ziemniakami? Rozumiem, że przede wszystkim ilościowa, ale czy można je jeść zamiennie?
100 gramowa porcja jest żeczywiście porcją symboliczną :). Ja już od dawna wpasowałem wątróbkę kurzą lub indyczą w menu. Przynjamniej dwa razy w tygodniu ją jem- porcja to około 300 gram.
OdpowiedzUsuńKolejny,często powielany, mit powalony :).
No u mnie dziś symboliczne 500g, na dwa posiłki po 250g
OdpowiedzUsuńduszona z cebulką i jabłkiem
Jako, że staram się by codziennie (np 4 dni z rzędu) jeść coś innego, to kiedy mam dzień wątróbki zjadam jej 1kg
:)
Od dawna wiedziałam,że wątróbka jest bardzo wartościowa,kiedyś gdy miałam bardzo silną anemię wyciąg z wątroby w zastrzykach szybko postawił mnie na nogi.Często gości na moim stole chociaż osobiście lubię tylko drobiową.Jest też bardzo tania w porównaniu do mięsa:)
OdpowiedzUsuńNo to już wiadomo co jutro wyląduje na talerzu. Do ideału brakuje jej jedynie trochę więcej tłuszczu...
OdpowiedzUsuńE tam wiecej tłuszczu ;)
OdpowiedzUsuńRozłóż na gorącą wątróbkę masełko
pyyyyycha :)
Wiadomo, że z tym zapotrzebowaniem jest spory zamęt obecnie. Ogólnie - im większa praca fizyczna tym większe zapotrzebowanie. Artykuł raczej nie był dla ludzi ćwiczących na siłowni :)
OdpowiedzUsuńMam też wrażenie, że przy obecnie panującej pogodzie - od rana do wieczora niemal ciemno, zapotrzebowanie na witaminy też nieco wzrasta.
Mąka ziemniaczana niejedno ma imię :), ale najczęściej to tylko sama skrobia bez całej reszty, czyli np. potasu.
http://www.ziolaiprzyprawy.info/2012/01/30/blog/jak-obnizyc-cholesterol-szkodliwe-sterole-roslinne-stanole-benecol-flora-proactiv/#comment-1435
OdpowiedzUsuńTen artykuł jest również bardzo ciekawy...
Zatem ile można orientacyjnie w tygodniu przyjmować wątróbki zakładając, że ćwiczę co drugi dzień + uczęszczam na basen 1-2x ? Dzisiaj pierwszy raz od czasów dzieciństwa sobie zaserwowałem tak jak w przepisie z linku. W sumie pół kilo zrobiłem, część zjadłem na obiad resztę w ciągu dnia. Takie pół kilo raz w tygodniu pewnie będzie mile widziane a dwa razy ?
OdpowiedzUsuńProblem trzeba widzieć nieco inaczej. Jeść można każdą ilość, ale chodzi o to, by nie nabawić się alergii pokarmowej. Im ogólnie więcej się je, tym bardziej trzeba różnicować pokarmy. Nie można niczego za długo jeść co dziennie. Jeśli spokojnie zjadasz pół kilo 2 razy w tygodniu i nie czujesz spadku ochoty na wątróbkę to ok. Jak zaczyna to być problematyczne to trzeba na dłużej odstawić.
OdpowiedzUsuńWitamina A jest w nadmiarze chyba najbardziej toksyczną z witamin. Dlatego też suplementacja nią tylko i wyłącznie w skrajnych przypadkach. Przy normalnej diecie nie ma potrzeby, a wręcz jest to niewskazane.
Ze zwykłej wątróbki raczej przedawkować się nie da, co innego wątroba misia polarnego :)
Cześć Stefan, obserwuje twój blog długo i zdecydowałem się prosić cię o swój dziennik, będę od razu tam opisywał moją sytuacje i zadawał pytania ;)
UsuńOk, zaraz założę. Choć trzeba sobie zdawać sprawę, że im więcej ludzi tym czasem trzeba dłużej czekać na odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńStefan, a tak w praktyce to co z tą mąką? Czy ogałaca organizm z mikroskładników na podobnej zasadzie, co zboża?
OdpowiedzUsuńMam taką własną teorię, która nie do końca pasuje do skrajnej wizji paleo i póki co jest jeszcze do zweryfikowania, ale...
OdpowiedzUsuńWarto zwrócić uwagę, że w czasach głodu ludzie żyli w Europie na samym chlebie lub samych ziemniakach i nie powodowało to aż tak wielkich skutków zdrowotnych jak tam, gdzie w biedzie spożywano tylko ryż (szczególnie biały) i kukurydze. Spożywanie samego ryżu powodowało epidemie beri-beri a samej kukurydzy pelagrę.
Z tego wynika, że ryż i kukurydza są o wiele bardziej szkodliwe niż mąka czy ziemniaki. Wiadomo, też, że lepiej jeść chleb ciemny niż jasny, czy też ziemniaki a nie mąkę ziemniaczaną. Im bardziej przerobione tym większe straty dla organizmu.
Idąc dalej, raczej lepiej zjeść trochę ziemniaków niż chleba. Natomiast sama mąka ziemniaczana - zależy ile się jej je. Jeśli doda się niewielkie ilości np. do sosu czy nawet robiąc kluski to nie ma się czym aż tak bardzo przejmować. w końcu nie popadajmy w skrajności.
Mi chodzi o bardzo niewielkie ilości. Od czasu do czasu dodac trochę do omletu, czy do ciasta, żeby się to lepiej trzymało.
OdpowiedzUsuńCzy kukurydzę można jeśc na surowo? Bo na moje wyczucie podstawowa różnica między ziemniakami, a zbożami czy ryżem polega na tym, że ziemniaki można jeśc nieprzetworzone. O czymś to świadczy. Mam nadzieję, że kukurydza jest niejadalna na surowo, bo moja teoria upadnie :)
Nie bardzo widzę jedzenie ziemniaków na surowo. Kiedyś był taki sposób na symulowanie choroby, bo podwyższały temperaturę ciała :)
OdpowiedzUsuńNatomiast kukurydzę na surowo jeść można. Sam jadłem, prosto z pola, jak byłem mały.
Apropo różnych rodzajów mięch: ostatnio były wojskowy mi mówił, że w wojsku co trzy dni w diecie mieli golonkę, że niby dobra na stawy. Prawda to? bo tak z wierzchu się niczym nie różni niż inne mięso.
OdpowiedzUsuńTrochę prawda. Więcej tłuszczu. Jak jeszcze dodać wywar z tych kości z golonka to już całkiem solidne wspomaganie stawów.
OdpowiedzUsuńJest to obecnie chyba jedyny temat na obecnym portalu dotyczący diety zatem tutaj zapytam.
OdpowiedzUsuńStefanie, ogólnie wiemy, że diety niskowęglowodanowe są wskazane. Natomiast pamiętam, że w sporcie kiedyś polecałeś (w sumie to dużo osób poleca) żeby po treningu zjeść więcej węglowodanów, aby uzupełnić glikogen w mięśniach oraz w wątrobie. Później zauważyłem, że i w okresie potreningowym polecasz już tłuszcze. Czy masz jakieś swoje uzasadnienie lub może naukowe badania które by to potwierdzały? Być może przegapiłem, ale nigdzie nie widziałem żebyś pisał gdzieś w artykule skąd taka zmiana.
Zmiana wynika z coraz większego przekonywania się do tłuszczu, jako podstawowego składnika diety. Kolejna sprawa to fakt, że tak naprawdę uzupełnianie glikogenu w mięśniach trwa niekiedy i kilkadziesiąt godzin. To nie jest tak, jak myśli większość, że się napcha węglami i od razu następuje uzupełnienie.
OdpowiedzUsuńJak dobrze funkcjonujesz na niskich ww to nie ma sensu tego przerywać.
Oczywiście nie chodzi o to, by popadać w skrajności czy jakiś dietetyczny fanatyzm. Niektórym osobom potrzeba więcej węglowodanów. Nie jest też powiedziane, że niektórzy przy ciężkich treningach nie mogą po zjeść ww. Kwestia indywidualnej tolerancji, źródła tych węgli i kilku innych czynników.
Zgadzam się, jednak jeśli twierdzimy, że zalecana dieta to nieskowęglowodanowa, a nie zerowęglowodanowa to kiedyś w ciągu dnia trzeba zjeść powiedzmy 1g na kg masy ciała węglowodanów. I czy nie najlepiej to zrobić po treningu? Oczywiście nie mówię tutaj o napychaniu się, a o zjedzeniu na przykład banana czy dwóch. Wiadomo, w ciągu dnia w innych posiłkach też się uzbierają węgle i trzeba o tym pamiętać. Niemniej im bardziej się skłaniam do obcinania węgli, a zwiększania tłuszczów to coraz bardziej mnie zastanawia jak organizm sobie poradzi z wysiłkiem beztlenowym (który na siłowni przypuszczam, że zdarzało mi się osiągać, a obecnie w sportach walki ewidentnie osiągam). Nie chciałbym doprowadzić do sytuacji, że zjem za mało węgli i efektem będzie
OdpowiedzUsuńa) szybkie opadanie sił przy braku tlenu lub
b) zwiększenie przez organizm produkcji glukozy z białka...
Ani jedno ani drugie by mnie nie cieszyło:)
Stefanie, czy gdy się tym interesowałeś to dotarłeś do jakichś szerszych informacji w tej kwestii? Może natrafiłeś na jakiś artykuł czy książkę, które by o tym traktowały? Albo sam masz jakieś konkretniejsze informacje? Dużo by mi to pomogło, bo o ile widzę coraz więcej zdrowotnych zalet jedzenia tłuszczów to właśnie aspekt sportowej wydolności beztlenowej budzi moje obawy...
Albo może pokusiłbyś się o konkretne zalecenie liczby węgli?
Pozdrawiam!
Widzisz kłopot w tym, że na siłę szukasz dogmatu i czegoś co będzie idealne dla wszystkich. Tymczasem to sprawa indywidualna.
OdpowiedzUsuńJeśli masz niski BF i nie ma skłonności do otluszczania, co świadczy o dobrej gospodarce hormonalnej możesz jeść więcej ww. Jak nie to musisz ograniczać.
Zależy Ci na masie, a na niskich węglach nie idzie w górę to możesz ostrożnie dodać po treningu. Myślę, że górna rozsądna granica to ok. 100 gram.
Jeśli zrzucasz BF to wtedy absolutnie nie dajesz węgli po treningu tylko sam tłuszcz.
W ciągu dnia schodzisz do 40-50 gram.
To co tu piszę w dużej mierze jest wynikiem moich eksperymentów i obserwacji.
Sam tłuszcz w okolicach treningu na redukcji zalecał też Gironda.
Natomiast trudno znaleźć jakieś opracowanie, które by to wszystko kompleksowo omawiało. Większość autorów piszących o dietach tłuszczowych nie zajmuje się tym w kontekście sportów siłowych. Jest ponoć jakieś opracowanie Kraemera, ale nie znalazłem. Jest Ellis, który trenował i jadł samo mięso przez wiele lat, ale to nie każdemu posłuży.
Dokładnie, dotarłem do wielu opracowań o dietach tłuszczowych ale żadne nie nawiązuje do sportu (no może poza stwierdzaniem, że sport bez diety nie odchudzi). Tylko, że nie każdy uprawia sport żeby się odchudzić:)
OdpowiedzUsuńCzyli dopóki się nie będę otłuszczał to się nie muszę martwić o nadmiar węgli? Zresztą jak je ew. będę stopniowo zwiększał to obserwując organizm nie powinienem raczej sobie zaszkodzić.
I nie uważam żebym szukał dogmatu, zauważ, że nie spytałem Cię o uniwersalną radę dla wszystkich mieszkańców Ziemi, poprosiłem Cię o radę dla jednej jednostki o której co nieco wiesz:)
Zresztą mam przypuszczenia, że indywidualizacja jest trochę wyolbrzymiona (w końcu mamy te same organy, ten sam układ pokarmowy, te same hormony, te same potrzeby, te same procesy w nas zachodzą, jedyne różnice tkwią w proporcjach) i stanowi wymówkę dla faktu, iż ludzkość wciąż bardzo mało wie. Gdyby dietetyka nie była tak zapuszczona i zmitologizowana (czyli coś co może będzie gdy za paredziesiąt lat zostaną rzetelnie zbadane różne diety), to ludzie jako gatunek są wbrew pozorom na tyle do siebie podobni, że za jakiś czas lekarz powinien na podstawie ogólnej znajomości biochemii i ludzkiej fizjologii umieć dopasować dietę do indywidualnych potrzeb/możliwości danej jednostki.
Teraz faktycznie trochę to wygląda jak błądzenie we mgle i odbijanie się od jednostki do jednostki, gdyż złożoność procesów chemicznych jest olbrzymia, a empirycznych badań naukowych które by wspierały w praktyce analizę tej złożoności jest niewiele. W końcu relatywnie niedawno jeszcze nie wiedzieliśmy co to jest atom, a obecnie jak poczytałem np. o tym jak ludzki organizm broni się przed chorobami to szczegółowość znajomości zachodzących procesów przez naukowców jest po prostu kosmiczna (np. tu widać tego namiastkę: http://en.wikipedia.org/wiki/Interferon).
Spróbuję jeszcze coś poszukać, może znajdę:) Jest coraz więcej entuzjastów diet tłuszczowych to musiał ktoś to choć trochę badać...
Jasne, że jesteśmy podobni więc ogólnie reagujemy tak samo. Tyle tylko, że suma drobnych odchyleń daje niekiedy odmienny wynik. Poczytaj to co pisałem w kontekście ektomorfików itp.
OdpowiedzUsuńWęgli tak jak pisałem - dla mnie rozsądna granica to 100 gram. Do tego ważne jest źródło tych węgli, może nawet ważniejsze niż dokładnie wyliczona ilość.