Co wynika z badań?
Właściwie
przepis na postępy w kulturystyce, jak i w każdym innym sporcie
jest prosty. Trzeba odpowiednio ćwiczyć, jeść i wypoczywać.
Kluczem jest tu słówko „odpowiednio”. Co to znaczy? Tu
już pomysłów i propozycji jest sporo. Opartych tak na
doświadczeniu, jak i na mitologii. Na nauce i pseudonauce. Przy czym
niekiedy doświadczenie też wypływa z mitu, a naukowe badania są
robione tak, by sponsor był zadowolony, albo by publikacja opisująca
badania nie została odrzucona ze względu na niezgodność z
obowiązującym paradygmatem.
W
tym nurcie powstają wszelakie badania mające wykazać, które
to ćwiczenie rozwija np. klatkę piersiową w sposób
najlepszy i najskuteczniejszy. Co ciekawe tych naprawdę skutecznych
nigdy się nie testuje, bo sami badacze o nich nie słyszeli.
Przejrzeli sobie kilka gazet, w których podane są ćwiczenia
na klatę, na biceps i... no to chyba wszystkie mięśnie, jakie
trzeba ćwiczyć.
Koniec
końców wychodzi im, że najskuteczniejsze ćwiczenie na
klatkę to rozpiętki. Jakim cudem doszli do tego błyskotliwego
wniosku? Ano poprzez badanie napięcia lokalnego, jakie wywołują
poszczególne ćwiczenia. Faktycznie tu rozpiętki dają
najlepsze efekty! Tylko co z tego? Nic. Największe napięcie lokalne
danego mięśnia wcale nie oznacza jego najlepszego rozwoju. W ten
sposób można praktycznie wszystkie ćwiczenia izolowane uznać
za najlepsze. Dlatego zresztą są stosowane w kulturystyce. Dzięki
uzyskaniu takiego napięcia można pobudzić oporny mięsień. Można
budować detal itd.
Siła tkwi w nerwach
Kłopot
w tym, że nie da to nigdy szybkich przyrostów masy, bo nie
pobudza odpowiednio dużo jednostek motorycznych. Nie stymuluje też
wystarczająco układu nerwowego. Czemu to takie ważne? Bo układ
nerwowy to siła. Im większa siła tym większy ciężar, a im
większy ciężar tym większy przyrost masy. Gdy trafiam na
wypowiedzi skądinąd wielkich panów, którym już
sterydy wyżarły mózg i jądra, w stylu; „Musisz ćwiczyć
mięśnie, a nie nerwy”, pozostaje mi tylko wzruszyć ramionami.
Pobudzenie neurologiczne
Sporo
nieporozumień wynika ze studiowania tzw. atlasów ćwiczeń i
podziałów na ćwiczenia na takie czy inne mięśnie. O ile
nie ma ważnych powodów, a takie czasem mogą wystąpić:
względy rehabilitacyjne, choroby nerwowo-mięśniowe, należy
zaczynać przygodę na siłowni od takich ćwiczeń, które
najbardziej pobudzają neurologicznie, a więc tych przenoszących
ciało w przestrzeni i stymulujących najwięcej jednostek
motorycznych. Dipsy nie są na klatkę, lecz na całe ciało. Martwy
ciąg nie jest na plecy tylko na całe ciało itd.
Dobrym
przykładem jest tu podciąganie na drążku. Dla laika ruch jest
taki sam, jak przy ściąganiu rączki wyciągu górnego.
Tymczasem to dwa różne światy. To jakby porównywać
samochód wyścigowy z hulajnogą. Nawet wiosłowanie sztangą
jest o niebo lepsze od ciągnięcia linki wyciągu w stronę brzucha.
Co tu dopiero mówić o rozpiętkach?