sobota, 29 września 2012

Ćwiczenia złote a izolacyjne cz. 1


Co wynika z badań?

Właściwie przepis na postępy w kulturystyce, jak i w każdym innym sporcie jest prosty. Trzeba odpowiednio ćwiczyć, jeść i wypoczywać. Kluczem jest tu słówko „odpowiednio”. Co to znaczy? Tu już pomysłów i propozycji jest sporo. Opartych tak na doświadczeniu, jak i na mitologii. Na nauce i pseudonauce. Przy czym niekiedy doświadczenie też wypływa z mitu, a naukowe badania są robione tak, by sponsor był zadowolony, albo by publikacja opisująca badania nie została odrzucona ze względu na niezgodność z obowiązującym paradygmatem.
W tym nurcie powstają wszelakie badania mające wykazać, które to ćwiczenie rozwija np. klatkę piersiową w sposób najlepszy i najskuteczniejszy. Co ciekawe tych naprawdę skutecznych nigdy się nie testuje, bo sami badacze o nich nie słyszeli. Przejrzeli sobie kilka gazet, w których podane są ćwiczenia na klatę, na biceps i... no to chyba wszystkie mięśnie, jakie trzeba ćwiczyć.
Koniec końców wychodzi im, że najskuteczniejsze ćwiczenie na klatkę to rozpiętki. Jakim cudem doszli do tego błyskotliwego wniosku? Ano poprzez badanie napięcia lokalnego, jakie wywołują poszczególne ćwiczenia. Faktycznie tu rozpiętki dają najlepsze efekty! Tylko co z tego? Nic. Największe napięcie lokalne danego mięśnia wcale nie oznacza jego najlepszego rozwoju. W ten sposób można praktycznie wszystkie ćwiczenia izolowane uznać za najlepsze. Dlatego zresztą są stosowane w kulturystyce. Dzięki uzyskaniu takiego napięcia można pobudzić oporny mięsień. Można budować detal itd.

Siła tkwi w nerwach

Kłopot w tym, że nie da to nigdy szybkich przyrostów masy, bo nie pobudza odpowiednio dużo jednostek motorycznych. Nie stymuluje też wystarczająco układu nerwowego. Czemu to takie ważne? Bo układ nerwowy to siła. Im większa siła tym większy ciężar, a im większy ciężar tym większy przyrost masy. Gdy trafiam na wypowiedzi skądinąd wielkich panów, którym już sterydy wyżarły mózg i jądra, w stylu; „Musisz ćwiczyć mięśnie, a nie nerwy”, pozostaje mi tylko wzruszyć ramionami.

Pobudzenie neurologiczne

Sporo nieporozumień wynika ze studiowania tzw. atlasów ćwiczeń i podziałów na ćwiczenia na takie czy inne mięśnie. O ile nie ma ważnych powodów, a takie czasem mogą wystąpić: względy rehabilitacyjne, choroby nerwowo-mięśniowe, należy zaczynać przygodę na siłowni od takich ćwiczeń, które najbardziej pobudzają neurologicznie, a więc tych przenoszących ciało w przestrzeni i stymulujących najwięcej jednostek motorycznych. Dipsy nie są na klatkę, lecz na całe ciało. Martwy ciąg nie jest na plecy tylko na całe ciało itd.
Dobrym przykładem jest tu podciąganie na drążku. Dla laika ruch jest taki sam, jak przy ściąganiu rączki wyciągu górnego. Tymczasem to dwa różne światy. To jakby porównywać samochód wyścigowy z hulajnogą. Nawet wiosłowanie sztangą jest o niebo lepsze od ciągnięcia linki wyciągu w stronę brzucha. Co tu dopiero mówić o rozpiętkach?

wtorek, 25 września 2012

Nowe refleksje na temat przysiadów cz. 3

No i siad!

Tak więc podchodzimy pod stojaki. Gryf powinien znaleźć się stosunkowo nisko na plecach. W żadnym wypadku na karku! Teraz jeszcze raz sprawdzamy postawę techniczną i schodzimy w dół. Ruch nie polega nigdy na ugięciu kolan. Trzeba się skupić na biodrach. To one zawsze inicjują przysiad. Kolana nas nie interesują. Powinny podążać za biodrami. Siadamy nie w dół, ale w tył. Dzięki temu główna część obciążenia pójdzie na biodra, a nie na kolana, które są zdecydowanie mniejszym i słabszym stawem.
Mitologia zbudowana wokół przysiadów, a podtrzymywana przez niby to światłych przedstawicieli medycyny, której zwolennicy twierdzą, że przysiady niszczą kolana opiera się właśnie na tym błędzie technicznym. Na niewłaściwej pracy stawów kolanowych, które robią to co należy do bioder.
Dlatego też kolejny wymóg. Kolana aż do momentu przejścia poziomu równoległości uda do podłoża nie mają prawa wyjść poza obrys stopy. Jeśli jesteś wysoki to rozstaw szerzej nogi, ale pilnuj tego. Zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii panuje wiele sprzecznych poglądów. Tu podaję taką wersję, która niekoniecznie pozwoli Wam dźwigać największe ciężary, ale na pewno zapewni maksimum zdrowia i bezpieczeństwa. Kolejna rzecz to uczulenie na fakt, że kierunek kolan powinien być taki sam jak i palców stóp.
Następne nieporozumienie to głębokość przysiadu. W zasadzie powinno się schodzić tak głęboko jak się da przy zachowaniu postawy technicznej. Minimum to zejście o jakieś 20 stopni poniżej równoległości uda do podłogi. Jednak warto niżej. Nigdy, ale to przenigdy nie należy robić tzw. przysiadów kulturystycznych. Nazwa jak i technika całkowicie błędna. Nie zmieniajcie kierunku ruchu w punkcie równoległości uda do podłoża lub w pobliżu tego momentu. Wtedy wiązadła kolanowe są najbardziej rozluźnione i łatwo jest uszkodzić staw. Tę prawdę podpierają swoim autorytetem tacy ludzie jak choćby Władmir Zaciorsky.
No to siad... Myślę, że resztę ewentualnych wątpliwości dopowiemy sobie w komentarzach.

poniedziałek, 24 września 2012

Dziennik treningowy: shihan44

Napisz coś więcej o tym planie. Co rozumiesz dokładnie przez ciężko, a co przez lekko. Przydałoby się też kilka informacji o diecie oraz o ewentualnych ograniczeniach zdrowotnych.

poniedziałek, 17 września 2012

Nowe refleksje na temat przysiadów cz. 2


Nim zaczniesz przysiadać

Podstawą jak zawsze pozostaje technika. Nie ciężar, nie ilość powtórzeń, ale technika. Bez niej cała reszta zamiast pomagać i rozwijać może tylko szkodzić. Wszystkie zastrzeżenia odnośnie przysiadów zwykle wynikają z powszechności błędów technicznych. To one prowadzą do urazów, do niszczenia kolan czy kręgosłupa.
Tu mała dygresja nie pozbawiona nutki złośliwości. Choć nie o złośliwość mi chodzi, a bardziej o to, że morał z tej historii może się komuś przydać. Na starym blogu jeden z kolegów oskarżał mnie, że zniszczyłem mu stawy biodrowe i kręgosłup nabiałem. Napisał nawet maila z podobnymi insynuacjami. Zostawmy na boku fakt, że nie do końca zrozumiał o co chodzi z dietą. Wszystko wskazuje na to, że problem pojawił się dlatego, że obie kończyny pracowały nierówno. Coś mu wcześniej chrupnęło, co już wskazywało na problem. Być może wszystko sprowadzało się do nierówności rozwoju jakichś mięśni w poszczególnych kończynach. Zwykle silniejszy mięsień pracuje mocniej kosztem słabszego, co powoduje nierówne obciążenia stawów i kręgosłupa. Tego trzeba diabelnie pilnować, bo z czasem różnica będzie narastać.
Druga możliwość to nierówna długość kończyn. Ta bezwzględna lub względna. Jeśli już wybieracie się ortopedy to poproście, by Wam to pomierzył. Unikniecie dzięki temu podobnych przykrości.

Na starcie

Bez dobrego startu nie ma też dobrego końca. Więc najpierw trzeba nauczyć się odpowiednio stanąć. Z czasem będzie to już uwarunkowany odruch. Najpierw odpowiednio rozstawiamy stopy. Tu zależy od celu, od wzrostu danej osoby itd. Najczęściej ludzie wysocy będą potrzebowali szerszego rozstawu. Później rzecz jasna trzeba będzie podejść pod sztangę, ale warto wstępnie przygotować sobie ten rozstaw nim to zrobimy.
Kolejna sprawa to ściągnięcie łopatek. Ramiona w tył. Wreszcie brzuch. Ten ostatni ma być lekko spięty. Nie wypięty, nie wciągnięty tylko lekko spięty. Teraz można ruszyć pod sztangę, o ile będzie koniczna, bo na początku radzę porobić trochę przysiadów bez niej.

środa, 12 września 2012

Linkownia

Ten post ma być bazą linków do ciekawych artykułów czy filmów w sieci.
Jeśli ktoś coś znajdzie to można tutaj wrzucać.

poniedziałek, 10 września 2012

Dzeinnik treningowy: Arek

Nowe refleksje na temat przysiadów cz. 1


Jeszcze raz od podstaw

Decydując się na prowadzenie nowej strony od zera muszę też niestety leczyć się z tą prostą niedogodnością, że wiele rzeczy trzeba opisać od nowa. Mogę wprawdzie odsyłać do starych artykułów, ale jak długo one tam będą tego nie wiem. Nie zależy to ode mnie. Drugi raz publikować ich tutaj nie mogę.
Pisząc od nowa o złotych ćwiczeniach postaram się dodać co nieco nowych przemyśleń. Tak, by się nie powtarzać. Dla mnie jako autora takie powtórki też są nudne. Nim jednak pójdę dalej muszę od nowa wznosić fundamenty. Zatem do rzeczy. Przysiady raz jeszcze.

Między koniecznością a fanatyzmem

Nic odkrywczego nie będzie w stwierdzeniu, że przysiady są ćwiczeniem najważniejszym i najbardziej podstawowym. Masz mało czasu na treningi? Rób tylko przysiady. czy od tego urosną Ci bicepsy w ramionach? I tak i nie. O tym za jakiś czas.
Musimy jednak odciąć się od postawy nazbyt fanatycznej. Czy każdy powinien je robić? Ujmę to tak – prawie każdy. W pewnych wypadkach ze względów zdrowotnych jak choćby przy uszkodzeniu kończyn czy kręgosłupa oraz niekiedy w chorobach o podłożu neurologicznym, przysiad może być niewskazany. Nie muszę też pewnie dodawać, że trudno ich wymagać od człowieka na wózku.
Tym niemniej. 99% wymówek przed robieniem tego ćwiczenia to właśnie tylko i wyłącznie wymówki. Jednak musimy też uszanować pozostały 1%. W tym wypadku trzeba do rzeczy podejść mądrze i już bardzo indywidualnie. Jednak jeśli ktoś może poruszać nogami to powinien tak czy inaczej je ćwiczyć. Pozwalam sobie domniemywać, że odpowiednio dobrana aktywacja kończyn dolnych jest jednym z istotnych czynników przedłużających życie i poprawiających zdrowie. Czasem będzie to tak krytykowany rower stacjonarny, a jeszcze lepiej bieganie. Niekiedy po prostu przysiady bez obciążenia lub jeszcze co innego. Byle tylko była to kwestia przemyślanej strategii, a nie wynik lenistwa, nieuctwa czy też widzimisiów.
W kolejnej części przypomnę technikę wykonywania tego ćwiczenia.

Dziennik treningowy: Span1ard

Dziennik treningowy: Grzegorz

Witam.

środa, 5 września 2012

Na dobry początek

W zamyśle strona ta ma być kontynuacją tego co działo się na hormonwzrostu.edu.pl, choć będzie trochę inna. Skupię się głównie na pomaganiu w treningach, a od czasu do czasu ukaże się też jakiś artykuł. Zapraszam.

Pisząc komentarze najlepiej wybrać opcję nazwa/url i tam wystarczy podać swojego nicka. Powinno być dobrze, choć jeszcze wszystko dopracowuję,