poniedziałek, 21 stycznia 2013

Metody treningu cz. 1


Jak to ugryźć?

Jakiś czas temu padła w komentarzach propozycja, by napisać jakiś dłuższy cykl na temat metod treningu. Temat zapewne ciekawy, choć przyznam, że trudny. Nie do końca wiem jeszcze, jak go ująć. Dróg rozwoju tak w sporcie ogółem, jak i w kulturystyce szczegółem, jest mnóstwo. Przy czym niestety większość drugiej połowy minionego stulecia była czasem regresu. Głównie za sprawą mieszania przez Mentzera i Jonesa, jak i samych braci Weider. Dość często podkreśla się wielki wkład w propagowanie kulturystyki przez imperium Weidera, co poniekąd jest prawdą. Rzadziej dodaje, że przy okazji mieli wielki wkład w narobieniu bałaganu (by nie użyć to mniej cenzuralnych zwrotów) tak w metodologii, jak w głowach ćwiczących na siłowniach.
Nie jest też łatwo ustalić takie czy inne podziały poszczególnych metod. Dość często nawarstwiają się na siebie i jedna przenika z inną. Nierzadko ogłasza się coś za nowość co tak naprawdę znane było już sto lat temu. Idąc dalej, jak to wszystko ująć w kontekście periodyzacji? Bowiem choć nie ma nic złego we włączeniu od czasu do czasu czegoś w rodzaju HIT czy HST do swoich planów, uporczywe twierdzenie, że to jedyne skuteczne metody, którymi należy ćwiczyć cały rok jest po prostu idiotyczne. To wynik ślepego fanatyzmu, którego nawet w sporcie jak widać nie brakuje.
Wprawdzie można robić cały rok te same ćwiczenia, ale... No właśnie to „ale” to już podejście metodologiczne wynikające z szerszego spojrzenia. Musi w tym wszystkim być przynajmniej jeden zmienny parametr. Jak go ustalić? Tu wkraczamy w obszar, który nas interesuje. Metoda Sandowa zakładała robienie dzień w dzień tych samych ćwiczeń, jednak z tygodnia na tydzień dodawało się powtórzeń, by po czasie zwiększyć ciężar i zacząć cały proces od nowa. Prosta i do dziś skuteczna koncepcja. Szczególnie dla młodych. Nie jest niczym innym, jak formą odwróconej periodyzacji liniowej.

Prawa autorskie

Żyjemy w czasach paranoi na tle praw autorskich. Proszę mi wybaczyć szczerość, ale chyba czas to napisać. Jestem za respektowaniem praw autorskich i dorobku intelektualnego. Jestem za czerpaniem z tego korzyści. Każdemu należy się zapłata za pracę. Mnie też. Jednak wszystko w rozsądnych granicach. Dlaczego ktoś kto kilka razy beknął na scenie i kilka razy się wypiął zarabia więcej niż np. inżynier wykonujący projekt budynku czy mostu? Gdzie odpowiedzialność jest większa? Czemu więc w ramach obrony praw autorskich winduje się ceny płyt, czy biletów kinowych tylko po to, aby utrzymać całe rzesze tych co na tym żerują. Także wielkich organizacji ponoć broniących interesów twórców. Czemu z jednej mniej lub bardziej udanej piosenki mają żyć całe pokolenia potomków twórcy? Im gorszy poziom artystyczny tym większa zachłanność. Jak to wygląda wobec postawy wielkich uczonych z przed ponad stu lat, którzy wręcz wzdrygali się przed patentowaniem swoich odkryć i uważali, że ludzkość powinna z nich korzystać bez ograniczeń?
Powtarzam, nie mam nic przeciw prawom autorskim, ale wg mnie każdy utwór, film, czy książka powinny po 10 latach przechodzić do domeny publicznej i być rozpowszechniane bez ograniczeń. Potem oczywiście każde ich otworzenie czy przytoczenie powinno zawierać informację o autorze, ale tylko tyle.
Co to ma do metodologii treningu? Ano ma i to sporo. Obecnie często obserwuję, jak ktoś ogłasza coś znanego od dziesiątków lat twierdząc, że to jego pomysł i domagając się do tego prawa wyłączności. W praktyce często nie wiadomo kto i co wymyślił, kto dodał, czy zmodyfikował. Sam fakt, że w nazwie jakiegoś ćwiczenia jest czyjeś nazwisko o niczym nie świadczy. Np. ławeczki Scotta, czyli modlitewnika nie wymyślił Scott, tak jak Scott Pressa. to wszystko dorobek Girondy. Arnoldki to też ćwiczenie Girondy, a nie Arnolda. Skąd więc te nazwy? Ano stąd, że były opracowywane dla potrzeb tych konkretnych zawodników. Niekiedy też ze względów marketingowych.
Pisząc o tym można więc popaść w konflikt z tym czy owym, który będzie twierdził, że to jego. Tymczasem w moim rozumieniu jest to dobro publiczne. Tam, gdzie wiem, że czerpię z czyjegoś dorobku zawsze staram się to zaznaczyć. Czasem jednak trudno mi określić kto to wymyślił.
Sam znalazłem w necie plagiat mojego artykułu o MC, który nie został nawet opatrzony linkiem do pierwowzoru. To jest wyraz chamstwa. Jednak pisanie o tych samych metodach, czy ćwiczeniach z własnego punktu widzenia i własnymi słowami nie może zostać za plagiat uznane. Chciałbym by było to jasne. Przecież nikt nie może rościć sobie praw wyłączności do przysiadów.
Na koniec najważniejsze co z tego wynika. Sam przez lata opracowałem kilka metod. Czy rzeczywiście są moje? Nie wiem. Są modyfikacjami innych, łączeniem i miksowaniem. Być może ktoś gdzieś wpadł na podobne pomysły. Byłoby niepoważne w tym układzie kłócić się o prawa autorskie.

Tak więc po zaprezentowaniu wszelkich trudności spróbuję mimo wszystko podjąć temat, choć pewnie dygresji będzie w trakcie mnóstwo. Jeszcze jedno. Musicie pamiętać, że tak jak napisał Krzysztof Sas-Nowosielski, układanie planów to tyle wiedza co i sztuka. Nieraz w szczególnych wypadkach trzeba komuś zalecać coś czego większości się zabrania. Zaawansowani robią rzeczy, których początkującym nie wolno itd.

16 komentarzy:

  1. Czekam na plany treningowe metodą à la Stefan :) Może być bardzo ciekawie. Będziesz się bardziej skupiał na swojej pracy czy znajdzie się również miejsce na omówienie tych mniej i bardziej popularnych metod, do których ktoś rości sobie "prawa autorskie" ? Bardzo by mnie interesował dorobek Girondy mimo tego, że nie jestem gotowy na żaden z jego planów to z samej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomijając to, że zawsze podobało mi się jak piszesz. Ewidentnie masz do tego jakiś dryk: ) To także jak zwykle, jestem zaskoczony mnogością poruszonych spraw, wbrew pozorom nie związanych ze sprawą. Ewidentnie jesteś osobą doświadczoną życiowo, o ściśle wyrobionym i wybitnie indywidualnym światopoglądzie. Do tej pory raptem parę takich osób spotkałem, jedna ręka by starczyła. Pomijając, że Ciebie nie spotkałem: P

    Pozdrawiam: )

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę w pełni obiektywnie się z Tobą pakul zgadzam. Dzisiaj coraz rzadziej można spotkać nie tylko w Internecie kogoś tak wartościowego i zarazem *prawdziwego*. Ten blog, jak i poprzedni, jego szata graficzna są mega antykomercyjne, a na postawie życiowej autora zapewne można by się wzorować. Ciesze się gdy mogę w taki sposób korzystać z XXI wieku, czytając kolejne artykuły Stefana :)
    Sorry, że trochę nie w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuba będę się starał opisać różne metody, na ile się da wszystkie mi znane :) Stąd też ta dygresja o prawach autorskich.

    Na poprzednim blogu bylem ograniczony właśnie komercją. Starałem się jak mogłem, by te ograniczenia omijać :) Tu może z czasem pojawi się jakaś reklama czy inna forma partnerstwa, ale nie Waszym kosztem i tylko jakaś naprawdę sensowna. Na moich zasadach, a nie mi narzuconych.
    Gdyby strona przynosiła jakiś niewielki dochód, to mógłbym też poświęcać jej więcej czasu, bo innych rzeczy mógłby robić mniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcąc się jakoś strasznie wychylać, czy wypowiadać za innych. To ja, osobiście mógłbym te np. 10zł miesięcznie przekazać, oczywiście na rzecz strony: P Jest tu Nas kilkunastu albo i więcej, wiec i kwota jakaś już by tam była. Bo tego, że naprawdę dużo dla Nas i innych robisz, tracisz czas itp, nie da się ukryć.


    Moje skromnie zdanie, pozdro: )

    OdpowiedzUsuń
  6. Pakul, moje skromne zdanie jest podobne. Poza tym jakaś reklama z boku stronki i takie podobne historie również by mi nie przeszkadzały. Jeśli to pomogłoby Stefanowi i pozwoliło nieco bardziej oddać się np. pisaniu artykułów/cokolwiek to jestem za. Obecnie jest już 40 dzienników i ich liczba z tygodnia na tydzień rośnie. Nawet jeśli nie wszystkie DT są 'używane' to Stefan i tak musi poświęcić ogrom czasu żeby odpowiedzieć każdemu raz dziennie na pytanie a ja nigdy dłużej na odpowiedź nie czekałem także podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Załóż Stefan konto na paypalu, jeśli jeszcze nie masz, i daj link typu "donate" - pewnie nikt tutaj nie będzie miał Ci tego za złe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Za te wartościowe wskazówki należy się coś więcej niż "dziękuję". Przecież Stefan jest jak dobry duch;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Panowie za propozycje :) Być może z niej jakoś skorzystam. Na pewno byłoby to lepsze niż pisanie artykułów sponsorowanych z tekstami w stylu "bez aminokwasów firmy XY ten trening nic nie da"- czego niestety nie ustrzegł się nawet Thib.
    Tylko muszę pomyśleć co i jak, by nie podpaść żadnemu urzędowi. Zwłaszcza US :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Popieram opłatę abonamentową. Reklamy również w ogóle mi nie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń
  11. A myslałeś Stefanie żeby założyć swoje forum? Byłoby to ogromne wsparcie dla tworzenia nowych wpisów, tematów z dyskusjami, porządkowania informacji. Tutaj odnoszę wrażenie, że dużo czasu kosztuje Cię odpowiadanie w dziennikach, a ludzie zapewne często pytają o to samo. Na forum łatwiej jest przeszukiwać informacje, też kazdy by od razu widział co i komu odpowiedziałeś od ostatniej wizyty. Z kolei dla Ciebie plusem byłoby, iż dla danych tematów byłyby wątki i każdy by wiedział, gdzie znaleźć informacje bez pytania Ciebie po raz setny: ) A gdyby zapytał to tylko ktoś by takiej osoby podesłał odpowiedni link.

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślałem nad tym, ale na razie wybrałem taką formę, bo jest prostsza do ogarnięcia. No i w miarę stabilne są usługi googla. Darmowe fora dziś są jutro ich nie ma, natomiast budowanie na płatnych póki co się nie opłaca.
    Wszystko jeszcze utrudnia mętne prawo podatkowe.

    OdpowiedzUsuń
  13. Co do formy dotacji na Twoją stronę Stefanie, to również jestem za ;) Zapewne dużych kwot przez to nie osiągniesz, ale jestem pewny, że Twoi stali czytelnicy, napewno zechcą podziękować ci za włożoną pomoc w ich treningi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rzecz w tym, że na przeszkodzie stoi nasz system podatkowy. Musiałbym mieć działalność gospodarczą, a to akurat nie wchodzi w grę. Ponad 900 zł odprowadzać, czy coś zarobię czy nie. Phi.
    Dlatego szukam innych rozwiązań.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet jeśli by to była forma dotacji, a nie abonament?

    OdpowiedzUsuń
  16. Jako darowizna? To też nie takie proste, ale być może coś w tym kierunku.

    OdpowiedzUsuń