sobota, 28 listopada 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 11

Inne formy manipulacji białkiem

Czy ma sens manipulowanie białkiem w mniejszej skali czasowej? Czyli np. jeden dzień dużo, a inny mało? Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat powstało wiele protokołów takich manipulacji. Kilka z nich wymyślił Charles Poliquin. Na pewno mogą się dobrze sprawdzać u dość zaawansowanych zawodników, bo u początkujących takie zabiegi nie mają większego sensu. Można je pociągnąć przez miesiąc lub dwa uzyskując lepszy efekt anaboliczny. Jednak z taką manipulacją, jak i z opisaną w poprzedniej części wiąże się kolosalny problem. Trudno bowiem jeść więcej białka i jednocześnie nie zwiększyć też spożycia tłuszczu lub nawet to spożycie obniżyć. Można jeść chude mięso i same białka jajek, o ile znajdziemy jakieś zastosowanie dla żółtek (np. zje je ktoś z rodziny, bo wyrzucanie tak wartościowego pokarmu jest zwykłym idiotyzmem), ale to nie rozwiąże do końca problemu. Nie da się w ten sposób uzyskać dużo więcej białka w stosunku do tłuszczu. Pozostaje białko w proszku, do którego mam stosunek raczej negatywny. Po pierwsze jest już mocno przerobione chemicznie i trudno tak naprawdę stwierdzić jaką ma wartość odżywczą. Po drugie nawet jeśli nie napisano tego na etykiecie, zwykle zawiera domieszki białka sojowego. Jest po prostu tanie i producenci łatwo ulegają pokusie. Było już mnóstwo afer, gdy wykryto białko sojowe w "czystym serwatkowym".

sobota, 14 listopada 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 10

Manipulacje białkiem (i innymi makroskładnikami)

W zasadzie możliwa jest manipulacja każdym z makroskładników. Często zapewne spotykaliście się z tzw. Carb Cycling rozpropagowanym przez Christiana Thibaudeau. Wielu chwali sobie tę metodą twierdząc, że pozwala szybko budować masę mięśniową, a jednocześnie nie obrastać tłuszczem. Widzę tu dwa problemy, które raczej nastawiają mnie negatywnie do CC. Pierwsze to pokutujące od ponad półwiecza przekonanie, że do budowy mięśni potrzebne są duże ilości węglowodanów. Skąd to przekonanie? Ano z zakulisowej kulturystyki. Buduje się szybko mięśnie łącząc hormon wzrostu, hormony tarczycy, insulinę i testosteron. Przy takiej kombinacji zewnętrznej podaży hormonów - trzeba jeść bardzo dużo węglowodanów, by po prostu nie kopnąć w kalendarz (co i tak może się zdarzyć). Wtedy rzeczywiście trudno się otłuścić, bo HGH powoduje hiperglikemię, co zostaje zrównoważone poprzez podawanie insuliny. Do tego dieta zakładająca duże dawki węglowodanów jednocześnie ogranicza mocno tłuszcze. Wszak testosteron też pochodzi ze strzykawki, więc nie jest potrzebne więcej tłuszczu do jego syntezy. Przy wysokim spożyciu białka, jakiś inny makroelement musi je równoważyć. No i z czegoś trzeba brać energię do ciężkich treningów. Jednak dla naturala takie podejście nic nie da. Jedyne co może zyskać to dodatkowe centymetry w pasie... i nie będą to mięśnie brzucha.