Kontrowersje wokół wysokich zakresów.
Wydaje
się, że kwestia wysokich zakresów jest dość
kontrowersyjna. Przede wszystkim dlatego, że obawy przed takimi
zakresami są konsekwencją zniechęcenia wobec treningów spod
znaku różowej sztangielki, czyli machania bez celu po
kilkanaście czy kilkadziesiąt razy. Jeśli jeszcze zobaczy się
wiosłowanie, albo to co ma za nie uchodzić, w takim wydaniu to
każdy kto trochę zna się na rzeczy musi uznać to za dość
idiotyczne.
Nic
tedy dziwnego, że ludzie typu Poliquin czy Thibadeau odsuwają rzecz
na indeks krytykując przy okazji wszelkie długie aeroby, cardio
itd. Choć w nieco starszych opracowaniach Thib jeszcze proponował
lekki wysiłek o stałej prędkości, jako dodatek na spalanie
tłuszczu. Zostawmy na razie ten problem, by zbytnio nie zaciemnił
nam całości. Tu skupiamy się na metodach treningu siłowego.
Cóż
więc mamy. Oto z jednej strony uznane sławy trenerskie promują
niskie zakresy, jako jedną słuszną drogę do uzyskania
odpowiedniej formy atletycznej – masy, siły, mocy itd. Z drugiej
mamy przekazy o metodzie Sandowa, czyli to co pokrótce
opisałem powyżej. No i mamy też krawędź medalu, czyli ludzi w
różowych slipkach, którzy pozornie ćwiczą tak, jak
Sandow i nic nie osiągają. Gdzie tkwi haczyk?
Korelacja z częstotliwością i z intensywnością.
Wszystko
bowiem zależy od odpowiedniej korelacji z częstotliwością i
intensywnością. Metoda Sandowa zakłada niską intensywność, ale
bardzo wysoką częstotliwość. To jedna z przyczyn, dla której
nie cieszy się obecnie uznaniem. Większość woli popisywać się
podnoszeniem dużych ciężarów niż skazywać na kpiny, gdy
będą robić serie z kilowymi hantlami. Winę więc ponosi tak nasze
ego, jak i presja społeczna.
Wysoka
częstotliwość zapewnia z czasem efekt kumulacji efektów
treningowych, zaś niska intensywność nie pozwala na nadmierne
przeciążenia CUN. Czym to się różni od tzw. treningu
kobiecego promowanego przez trenerów w różowych
slipkach obawiających się, że panie będą podnosić więcej niż
on? Niemal wszystkim. Podobieństwo jest tu złudne. Trening ma
miejsce dziennie, a nie 2 czy 3 razy w tygodniu. Skala powtórzeń
zmienia się stopniowo od niskiej do coraz wyższej, a nie wałkuje
się non stop zakresów 15 repsów.
Zaś
kluczem jest jeszcze jedno. Perfekcyjna technika i skupienie z
elementami mind muscle, w tych ćwiczeniach, gdzie to możliwe.
No
dobrze, ale co z tą siłą? Przecież, by dźwigać wielkie ciężary
trzeba dźwigać wielkie ciężary... na treningach.