Problem lekarzy to procedury. O ile kiedyś faktycznie eksperymentowali i szukali lepszych rozwiązań - teraz nie mogą, bo tak skonstruowano cały system. Np. Jerzy Zięba wspomina o wielu lekarzach, którzy chcieliby leczyć inaczej, ale nie mogą. Nie mogą ordynować dużych dawek witamin zamiast farmaceutyków, bo istnieje spore ryzyko, że stracą prawa wykonywania zawodu. Jeśli natomiast doprowadzą do zgonu lub pogorszenia stanu zdrowia pacjenta, ale zgodnie z odgórną procedurą - wszystko jest ok.
Są oczywiście i tacy lekarze, którzy święcie wierzą w to co przekazuje się im w ramach różnych szkoleń sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne.
Na początek poleciłbym zamówienie zestawu próbek yerb na allegro po 50g opakowanie, żeby wyczuć które ci smakują ( czy wolisz łagodniejsze bądz bardziej konkretne I również warto się zaopatrzyć w bombille bo bez niej się cieżej pije.
Na początek to tyle, a potem zaczynają się eksperymenty z różnymi typami. Osobiście polecam Pajarito- mocna,smaczna yerba :)
zed914n - nim zaczniesz skupować sprzęt do yerby spróbuj jej trochę popić i sprawdzić, jak będziesz na nią reagował i jak Ci podejdzie. Mam też prośbę natury technicznej. Nie rób spacji przed znakami interpunkcyjnymi - tu pytajnikami. Dbajmy trochę o poziom wypowiedzi. Obecnie wielu analfabetów robi z netu nieczytelny śmietnik.
Artur - sprawa z probiotykami nie jest taka prosta. Bynajmniej nie jest to takie dobre jak się obecnie propaguje. Temat jest obszerny i pewnie kiedyś napiszę cały artykuł. Tutaj daję Ci pod rozwagę jedną myśl. Otóż flora bakteryjna każdego człowieka jest do pewnego stopnia unikalna. Jak odciski palców. Czy więc jest dobrym pomysłem połykanie tabletek z bakteriami pozyskiwanymi np. z odchodów zwierząt?
Moja flora była pewnie w dramatycznym stanie, bo od małego jadłem tony antybiotyków.Pomysł zakupu probiotyków zrodził się jakieś pół roku temu, po materiałach niejakiego Jakuba Mauricza(nie ufam mu bezkrytycznie, 1 dla tego, że sponsoruje go firma suplementacyjna, 2- wrzucił filmik na yt(prowadzi całą serię dla endo i mezo) coś w stylu "jak ektomorfik może zbudować masę mięśniową" gdzie na przykładzie jakichś hormonów dał odpowiedź "no właśnie nie może". Filmik błyskawicznie nałapał łapek w dół i został usunięty, właśnie dlatego nadszarpnął moje zaufanie) Ale po zastosowaniu Sanprobi Superformuła stało się coś czego się nie spodziewałem. Żołądek przestał boleć, wzrosło nabicie mięśni, nastąpiła delikatna rekompozycja sylwetki,poprawiła się konsystencja stolca, apetyt, przestałem mieć mdłości na siłowni gdzie kiedyś miałem je praktycznie zawsze i się zastanawiam, czy to mogło podziałać czy to siła placebo, bo gdzieś widziałem że ktoś kwestionował czy te bakterie probiotyczne wgl są żywe.
Idąc po kolei: 1. Nie jest tak, że jestem całkowicie przeciwnikiem, ale uważam, że nie należy stosować probiotyków na hura i bez przemyślenia. Czasem mogą pomóc, ale też mogą zaszkodzić. 2. Bakterie probiotyczne zamknięte w kapsułce przeżywają, w normalnych warunkach większość ginie w kwasie żołądkowym. Taka zresztą też jego rola. Nie tylko trawić pokarmy, ale też chronić przed obcymi bakteriami w układzie pokarmowym. Dużo zależy jaki szczep i jak podawany. 3. Te naturalne to raczej prebiotyki niż probiotyki. Inaczej pisząc - pokarm dla bakterii a nie same bakterie. Ale... lepiej sięgać po rodzime np. kiszonki niż szukać cudów z innych kontynentów. Zwłaszcza, że takie algi zdrowe wcale nie są. Inna sprawa, że ludzie z innych kontynentów mają zupełnie inny mikrobion. O ile nasze są jakoś tam podobne, to ich zwykle zupełnie inne. Czemu np. osoby jadące do Turcji czy do Egiptu prawie zawsze dostają biegunki?
Odnośnie pierwszego wpisu Stefana to niestety tak jest. Znajomy rehabilitant pracujący w szpitalu powiedział mi, że lekarze trzymają się procedur nawet jeśli inna metoda leczenia, której nie ma w procedurach jest lepsza. A robią tak dlatego, że jeśli trzymają sie procedur i coś poszło nie tak to nie można ich zaskarżyć. Dlatego są zamknięci na proponowanie alternatywnych metod leczenia. Ponadto sami lekarze leczą się inaczej niż pacjentów na te same dolegliwości. Akurat walcząc ostatnio z dolegliwościami ze strony układu pokarmowego doświadczyłem takiego podejscia sam na sobie. Opiszę to w swoim dzienniku.
Opisz koniecznie, ja tylko dodam, że wiele można się dowiedzieć od lekarza gdy pociągnie się go za język - znajoma stomatolog nie je cukru i pszenicy, inna doktor spozywa witaminę C z dzikiej róży, zaś mojej babci ostatnio lekarz zasugerował, że jak coś ja łapie to niech bierze witaminę C, ale nie po jednej (mowa o takiej w tabletkach) tylko dziesięć przynajmniej.
Ale są również lekarze, którzy umieją obejść ten problem. Przepisują "proceduralne" recepty i zalecenia, a potem mówią pacjentowi, co naprawdę o tym myślą. Coś takiego zrobił kiedyś lekarz mojego ojca, kiedy wykrył mu podwyższony cholesterol. Wystawił mu receptę na statyny, po czym opowiedział, dlaczego nie należy ich brać :)
Stefan, mam pytanie, jaka powinna być procedura, kiedy czujemy brak progresu w jakim ćwiczeniu? Np. jeśli jest to przysiad: odejmujemy ciężar szlifujemy technikę, zwalniamy tempo.. i jak dalej może wyglądać taka procedura autoanalizy i znalezienie prawdziwego powodu? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wymaga całej bazy danych o trenującym.
Zależy o jaki dokładnie brak progresu Ci chodzi. Normalnie należy zmieniać przynajmniej zakres w seriach co 4-10 tygodni. Bez tego na pewno postępy zwolnią lub w ogóle zanikną. Inne możliwości to zmiana tempa czy też całego układu planu. To są te działania, które trzeba normalnie podejmować, by nie stać w miejscu. Może jednak chodzić o inną sytuację, gdy mimo powyższych zmian nadal stoi się w miejscu. Oczywiście z uwzględnieniem faktu, że np. większy zakres czy wolne tempo to automatycznie mniejszy ciężar. Jeśli się to uwzględni i mimo to ma wrażenie, że nic nie rusza to już trzeba przeanalizować cały plan. Być może ma miejsce za duża lub za mała częstotliwość. Może leży dieta czy regeneracja. Czasem faktycznie warto się cofnąć i poprawić technikę.
Witam wszystkich. Od dłuższego czasu śledzę blog i jestem pod dużym wrażeniem wiedzy forumowiczów i kultury dyskusji. Dzis chciałbym się do niej wlączyć. Zacznę od tego, że nurtuję mnie zwłaszczajedno pytanie i pomimo tego, że zadałem sobie dużo trudu wertując intwrnetowy śmietnik, kwestia ta jest dalej dla mnie niejasna. Wiem, że w przypadku diety ketogenicznej mózg wykorzyztuje ciała ketonowe jako paliwo, ale w innych przypadkach jest to glukoza. Wiedza mainstreamowa sugeruje, że mózg pitrzebuje jej około 150g dziennie. Czy jest to prawda? Jeśli tak to jaką droga organizm pozyskuje glukozę dla mózgu jesli moje spożycie weglowodanów nie przekracza 70g. Ktoś może rzucic troche światła na to zagadnienie?
Wg Lutza zapotrzebowanie na spożycie glukozy dla mózgu wynosi właśnie około 70 gramów, jednak temat odżywiania mózgu wbrew pozorom nie jest tak dobrze przebadany jak by się mogło wydawać. Należy też pamiętać, że organizm potrafi sobie samodzielnie tę glukozę wytworzyć, więc odnoszenie się do stanu ketozy to już pewna skrajność. Niektórzy mogą tak dobrze funkcjonować, ale na pewno nie wszyscy. Zresztą do wywołania stanu ketozy trzeba zejść z węglami naprawdę nisko - przynajmniej do 30-40 gram na dobę. Istnieje bardzo niewiele dobrych badań dotyczących długoterminowego wpływu stanu ketozy na organizm, natomiast pojawiały się doniesienia o występowaniu pewnych komplikacji, szczególnie w dojrzałym wieku. Należy więc być bardzo ostrożnym, choć nie można też z góry zakładać jego szkodliwości. Natomiast jeśli chodzi o samodzielne produkowanie glukozy przez organizm, to podstawowym zastrzeżeniem, jest niepotrzebne obciążanie go tym procesem. Stąd właśnie biorą się argumenty, że należy jeść tyle a tyle węgli. Jednocześnie ci, którzy tak argumentują, zapominają, że nadmiar cukru w pożywieniu również jest obciążający dla organizmu, choć o wiele ważniejsze jest źródło tych węglowodanów niż ich ilość. Jednak najważniejszym pomijanym w tych dyskusjach czynnikiem jest fakt, że ludzie różnie reagują na cukier w pożywieniu. W zależności od genetyki można albo dobrze funkcjonować na bardzo niskiej ilości cukru (ok. 50g), albo na relatywnie wysokiej (ok. 150g) lub mieścić się gdzieś pomiędzy. Nie ma uniwersalnych wytycznych i każdy musi sam na sobie sprawdzić, jaka ilość węgli mu najbardziej odpowiada. Jedyne co można przyjąć to owe widełki od 50 do 150g węgli na dobę. Należy przy tym pamiętać, że organizm bardzo nie lubi gwałtownych zmian. Jeżeli jesz dzisiaj 150g węgli, to nie przerzucaj się z dnia na dzień na 50, bo odczujesz tylko i wyłącznie osłabienie. Schodź powoli po 10g na tydzień i obserwuj samopoczucie, poziom energii itd. Jeśli zauważysz pogorszenie tych czynników, możesz przyjąć, że przekroczyłeś swoją dolną granicę.
Jak Stefan pozwoli to wrzucę fajny art Ambroziaka (za którym Stefan nie przepada, dlatego pytam, czy mogę), jest tam sporo info o tym jak działa testo itp... I też do sterydów się odnosi.
Jak to jest z suplementacją witaminy D czy taki suplement musi zawierać też K2 przy diecie typu mięso, jajka (5szt./dzień), trochę żółtego sera i warzywa.
Trzeba raz na zawsze porzucić takie legendy miejskie mówiące o tym, że można na oko rozpoznać sterydziarza od naturala. Otóż nie można. No chyba, że przesadzi i urosną mu piersi, ale i to nie jest pewne, bo może wynikać z różnych zaburzeń hormonalnych o innej przyczynie. Gironda był naturalem. Nie ma postaw, by sądzić inaczej. Jego podejście do kulturystyki jako całość wystarczająco o tym świadczy. Był zwolennikiem zdrowia i estetyki a nie masy za wszelką cenę. Inna sprawa, że wykazywał sporo dozę naiwności w stosunku do swoich podopiecznych twierdząc, że żaden z nich nie bierze. Wiadomo jednak, że choćby Lary Scott czy Arnold brali. To kolejny argument za tym, że takich rzeczy bez dokładnych badań rozpoznać się nie da.
Bezpośrednio nie miałem styczności z tym rodzajem dystrofii, choć z drugiej strony nie wiadomo, bo często takie choroby są diagnozowane u nas na oko i co lekarz to powie co innego. Do tego dochodzi fakt, że te nazewnictwo i rozróżnianie też jest na oko. Choroby mięśniwo-nerwowe przebiegają bardzo różnie u różnych osób. Tak naprawdę w tej kwestii póki co medycyna błądzi we mgle.
Witamina d3 - nie musi zawierać witaminy K2 Dobrze jest jednak jeść jakieś naturalne kiszonki do tego. I przy okazji sprawdzić na jakim oleju jest zrobiony dany suplement.
No to wrzucam - dość ciekawa analiza działania testo, dht, estrogenów itd... Czyli czemu koksiarzom nieumiejętnie przyjmującym sterydy rosną piersi, ewentualnie są łysi i mają trądzik :)
Ciekawe to jest, jak organizm się sam reguluje i jak ciężko jest go przymusić do pracy nad wzrostem masy:) trzeba pamiętać, że mięśnie to "koszt" dla organizmu, a on zawsze dąży do minimum energetycznego.
Niestety ten art jest koszmarnym nadużyciem. Sugerowanie, że naturalny trening wywołuje prawie takie same skutki uboczne jak branie koksu to już nawet nie nadużycie. Potem sugerowanie, że pomóc może soja wywołująca właśnie przerost prostaty, nowotwory i ginekomastię... No cóż. Zostawiam to bez komentarza.
A propos internetowych mędrców, co sądzicie o zeberkiewicz.eu? Pisał o witaminie C, D, cholesterolu i testosteronie w taki popularno-naukowy sposób, wczoraj trochę przez snem poczytałem i w sumie ok, chociaż o nim samym wiem niewiele - rzucił mi się jego komentarz gdzieś na FB.
Witam, nic nie słychac w dyskusji więc coś od siebie. Dziś pierwsze doświadczenia z yerba mate, bardzo pozytywne. Na początku gorzka jednak każdy ten maleńki łyk coraz bardziej ciagnię do kolejnego. Przede mną kolejne rodzaje, miejmy nadzieję, że jeszcze lepsze. Polecam
zed przekonuje się do yerby, za to ja mam dla was coś, do czego przekonywać was wcale nie muszę, wystarczy rzucić okiem na oto te przepisy:
I. Pierś z kurczaka w panierowanym cieśnie
Brzmi pszenicznie? Bynajmniej. Gluten-free, testosterone-boost i to w dodatku oszałamiająco smaczne. Pierś z kurczaka (500 g), umytą i osuszoną, kroimy w kostkę, ok. 1x1 cm, dwa jaja dzielimy na żółtko - które wrzucamy do pokrojonej piersi i białko - które ubijamy na pianę w oddzielnej misce. Pierś przyprawiamy, standardowo - sól, pieprz, papryka, chilli, co kto lubi tak naprawdę. Dodajemy ubitą pianę i mąkę ziemniaczaną mieszając, aby uzyskać konsystencję ciasta naleśnikowego, taką ani zbyt rzadką ani zbyt stałą, która po wzięciu w palce będzie "wylewała" wam się na patelnię, tworząc małe kotleciki. Patelnię rozgrzewamy, dodajemy smalec czekając, aż będzie się lekko przelewał (oznaka dobrego nagrzania smalcu) i wtedy, jak już wyżej napisałem, wylewamy kotleciki na patelnię. U mnie wygląda to tak: http://i.imgur.com/Hfa5yDY.jpg
Drugi przepis to coś, za czym być może wielu z was tęskniło:
II. Pizza!
Nie wiem jak wam, ale mi zawsze jej brakowało. Byłem przekonany, że bez pszenicy nie zrobimy dobrego ciasta. Raz z dziewczyną zrobiliśmy z mąki gryczanej... Prażonej. Tragiczne doznanie, nie polecam. Ale to, co po wielu żmudnych próbach wymyśliłem jest nie tylko zjadliwe, ale wręcz smaczne, osoby postronne nie orientują się, że to ciasto nie z pszenicy, przynajmniej w smaku, bo konsystencja z racji braku glutenu się nieco różni ;-)
50 g mąki gryczanej (mielę w elektrycznym młynku do kawy kaszę gryczaną niepaloną, białą), 50 g skrobi ziemniaczanej, ok. 10 g drożdzy, ok. 10 g oliwy z oliwek, ciepła woda tyle, aż ciasto będzie miało lekko klejącą się, choć stałą konsystencję, sól (ok. 1/2 łyżeczki), niestety cukier (ok. 1/2 łyżeczki). Wszystko ugniatam na wyżej wspomnianą konsystencję, zostawiam do wyrośnięcia (nie liczę ile, nagrzewam piekarnik do 250 st. C i wtedy biorę ciasto). Ciasto należy rozgnieść na blaszce pokrytej papierem do pieczenia, który uprzednio polewam nieco oliwą pod ciasto. Ciasto należy przed nałożeniem składników wstawić na minutę - dwie do piekarnika, żeby potem nie przesiąkło sokami z mozzarelli czy sosu. Ciasto wyjmuję z piekarnika, nakładam sos z przecieru (wedle uznania, ja robię z przecieru, sól, czosnek, oregano, trochę cukru, oliwa), ale niewiele, następnei duuuużo mozzarelli, goudy i pepperoni! De facto potrafię upchać tam ponad 100 g mozzarelli, z 3-4 plasterki goudy i 100 g salami w plasterkach. Posiłek może nie na co dzień z racji węglowodanów, których jest tam pewnie z 60 - 70 g i cukru (chociaż za wiele go nie ma), ale zdecydowanie lepszy niż wariant pszeniczny :) Robi się też chwila moment. Ciasto będzie na pewno twardsze i bardziej kruche niż te z pszenicy, ale powiem wam, że w smaku tego nie czuć. Trzeba pokombinować z wykonaniem, bo znam ludzi, którzy nawet mając złoty przepis potrafią coś spier... Aczkolwiek gwarantuję wam, że robiąc wszystko wedle sztuki będziecie mieli świetną wyżerkę.
Celowo dodaję przepisy tutaj, bo do "Przepisów" mało kto zagląda, a do dyskusji zajrzy każdy zainteresowany :-)
Ja robię pizzę na spodzie z utartych ziemniaków wymieszanych z żółtkami z jajek i ubitą pianą z białek :) Do tego trochę soli i ewentualnie mąki ziemniaczanej, ale nie jest konieczna. Ciasto się nie klei, więc należy je nałożyć na formę i włożyć na 10 minut do piekarnika, żeby się lekko ścięło. Potem nakładamy sos, ser i dodatki :)
Taka opcja jest o tyle fajna, że ubite białka dodają objętości, więc nie trzeba używać dużo ziemniaków. Nie jest to może kanon tego, co powinno się jeść wg naszej diety, ale od czasu do czasu jest świetną odskocznią :)
Ja mam przepis na świetne klopsiki wołowe. Zazwyczaj kupuję 500 g mielonej wołowiny z Lidla lub idę do sklepu mięsnego i proszę o zmielenie jej (nie nadaje się do tego mięso delikatne jak do tatara). Kroję jedną dużą cebulę, 4 ząbki czosnku w drobną kosteczkę, chili, dodaję zioła (tymianek, oregano, bazylia lub estragon). Wszystko mieszam i formuję klopsiki. Grilluję około 20 min. do uzyskania odpowiedniego koloru.
Poniżej jak wyglądają one w moim wykonaniu: https://postimg.org/image/bel5bdm4f https://postimg.org/image/8yjbxj41r https://postimg.org/image/tjy3pflmn https://postimg.org/image/nx1qryj3z
Ach, grill, wszystko co z niego wygląda i smakuje kilkukrotnie lepiej :-) Też czasami kupuję paczkowane mielone wołowe z Lidla, ale niestety obawiam się o jakość - jest bardzo smaczne, pięknie pachnie i... kosztuje 20 zł/kg?
Mam takie pytanie, pewnie każdy się z tym spotyka w życiu. Załóżmy wiemy, że dziś będziemy spożywać alkohol, jakaś impreza, okazja czy coś. Czy są jakieś sposoby aby jak najbardziej zniwelować jego złe działanie dla naszej sylwetki? Nie wiem, jeść w ten dzień mniej węgli, więcej tłuszczu czy coś takiego? Ktoś może coś wie, pytam ponieważ jestem ciekaw a nie ukrywajmy czasami każdemu zdarza się taka sytuacja.
Pytanie o to rzeczywiście co jakiś czas powraca. Był nawet artykuł na ten temat :) http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/05/impreza-u-kumpla.html
Ale o parę drobiazgów warto zadbać :) Choćby o to, żeby się rzeczywiście dobrze najeść przed taką imprezą zdrowego jedzenia czy żeby zwiększyć w tym czasie ilość wit. C.
Czym może być spowodowane sporadyczne, ale ostre kłucie po lewej stronie klatki piersiowej przy nagłym, głębokim wdechu? Po takim zakłuciu nie mogę przez kilka minut głęboko oddychać, bo znowu kłuje, jedynie spokojne, płytkie wdechy.
Może być nerwoból. Czasem też DOMSy na zębatych czy międzyżebrowych. Trudno te mięśnie poruszyć, ale jak już bolą, to czasami można mieć wrażenie, że to zawał :) Jednak w Twoim przypadku raczej to pierwsze.
Cześć. Mam kolejne lekko nurtujące mnie pytania: 1. Czy znacie ludzi, którzy na diecie paleo żyją lub żyli bardzo dużo lat? Jak z ich zdrowiem w podeszłym wieku? 2. Co by się działo z naszym organizmem jeżeli teraz od młodych lat d starości jemy mało węgli, dużo tłuszczu a w kiedyś nagle zabierają nas do domu starców czy szpitala i dają nam jedzenie na które nie mamy wpływu czyli zalecane przez lekarzy z małą podażą tłuszczu?
Panowie i Panie, a zdarzyło się wam dostać w brodę przy PP? Jeśli nie to uważajcie, bo w głowie się może zakręcić jak po dobrym sierpowym... Wczoraj na rozgrzewkę standardowo podrzucałem sobie pustą sztangę, chwila dekoncentracji, nie odchyliłem głowy i dostałem... A jako, że mam na brodzie bliznę od dzieciństwa to i skóra pękła, krew poszła - kilka dni bez ćwiczeń będzie, bo nie mogę skóry naciągać, żeby się zrosło...
A i nos też sobie zahaczyłem już kiedyś... Też bolało, hihihi :)
Niestety takie coś się może zdarzyć każdemu. Chwila dekoncentracji i uraz gotowy. W sumie przez 28 lat miałem chyba ze 4 kontuzje, co uważam za dobry wynik :)
Mega dobry wynik ;) ja przez te 2-3 lata miałem już więcej niż Ty :) ale zdarza się, każda taka sytuacja przypomina mi, że to nie jest zabawa (choć sprawia radość i przyjemność:)) oraz, że mam się koncentrować w 100%, nawet przy małych ciężarach, a czasem o tym zapominam... Jak wczoraj. Kolejna nauka dla mnie.
I jeszcze jedno pytanie: 3. Mowimy o nie wliczaniu posiłków okołotreningowych do dobowej puli. Ile więc ma wynosić taki posiłek? Chodzi mi tutaj bardziej o tłuszcz, ile gram.
zed914; 1. Wolałbym nie używać pojęcia paleo, o czym już wspominałem wielokrotnie, bo jest ono coraz bardziej obciążone. Poczytaj choćby to - http://nowadebata.pl/2011/07/30/ile-paleo-w-paleo/ Na pewno Lutz jako przedstawiciel LC żył długo, bo grubo ponad 90 lat i jeszcze pod koniec życia wydał książkę. Co do innych to trudno coś powiedzieć, bo większość społeczeństwa jest zmanipulowana i żywi się strasznie. Póki co przeraża mnie jak większość znajomych zapada na takie czy inne choroby i nie chce nic zmienić w kwestii żywienia. 2. Tu już szukasz trochę na siłę. Jak ktoś się w miarę dobrze odżywia to istnieje większa szansa, że na starość będzie bardziej samodzielny i będzie decydował o sobie. Każda nagła zmiana na starość może gwałtownie pogorszyć stan zdrowia, a taka o jakiej piszesz prawdopodobnie zabije w szybkim tempie.
3. To jest naprawdę sprawa dość indywidualna. Jedni będą jeść tylko tłuszcz, inni nic, a jeszcze innym potrzebny będzie pełny posiłek białkowo-tłuszczowy. Zależy też od aktualnego celu.
OK,dziękuje za odpowiedzi. O tą starość pytałem ponieważ w życiu różnie bywa i czasami takie coś się pojawia w głowie. A do tego życie cały czas kusi nas różnymi okazjami do napychania się węglami, święta, imprezy rodzinne. Ciekawią mnie właśnie ewentualne konsekwencje.
Od czasu do czasu każdemu się zdarzy i nie ma co robić z tego tragedii. Natomiast nagminne ciągłe opychanie się węglowodanami pozwala nie martwić się o starość, bo pewnie się jej nie dożyje :)
Stefan, czy istnieją odżywki i suplementy które faktycznie mogą wspomóc osoby ćwiczące? Kreatyna? BCAA? Ostatnio głośno robi się o l-karnitynie, wiesz coś na jej temat?
Tak, teraz jeszcze dla przypomnienia zajrzałem. Kiedy kreatyna i dlaczego na cykle? Czy to nie tak, że ona zwiększa poziom kreatyny w organizmie a potem opada, więc można ją suplementować non stop? Z aminokwasami też nie do końca rozumiem kiedy i co to daje. No i jeszcze nie ma nic o l-karnitynie. Jestem ciekaw jak zapatrujesz się na takie suplementy, czy uważasz, że mogą być pomocne czy więcej zachodu niż to warte.
Pardon, znalazłem - w suplementacji dla niepełnosprawnych. Ale czy dla pełnosprawnych kreatyna i l-karnityna mają sens? Albo BCAA po/przed treningiem? Dużo osób chwali sobie białko po treningu, a ja zazwyczaj po treningu w ogóle nie jestem głodny, chociaż z tego co wiem, to kwestia katabolizmu jest mocno przejaskrawiona, no bo czy jeśli wezmę gryza-dwa kiełbasy po treningu to katabolizm zniknie? ;-)
Stefan, tym już się nie sugerować? http://hormonwzrostu.edu.pl/dieta-bez-mitow-i-ryzu/komu-potrzebne-sa-aminokwasy-cz-2/ tzn. zwiększeniem podaży białka? W sensie źródeł ewentualnej stagnacji szukać gdzie indziej? Co do samej stagnacji jednego nie łapie, waga pokazuje 70 kg rano na czczo (czyli +4 kg tak od mniej więcej pół roku), pas bez zmian, czyli rosnąć powinny mięśnie, ale albo jestem ślepy albo ich nie widzę, a 4 kg to jednak trochę jest.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasza psychika jest podatna na manipulacje. Praktycznie u każdego. Na tym bazuje marketing. Jeśli Cię przekonam, że mięsień się musi regenerować 10 dni to będziesz przez dziesięć dni obolały i słaby. Jeśli przekonam Cię, że 2 dni, to trzeciego dnia będziesz tryskał energią. Tak też funkcjonuje przemysł sumplementacyjny. Ludzie sobie chwalą białko czy aminokwasy po treningu, bo ich do tego przekonano. Tak też jest z katabolizmem i wieloma innymi rzeczami. Sama l-karnityna niewiele daje. O wiele skuteczniejsze jest ALC - poprawia działanie układu nerwowego, ale też potrzeba takich dawek, że często jelita tego nie wytrzymują. Teraz kwestia pojedynczych aminokwasów. Czasem w niektórych chorobach ich duże dawki mogą pomóc, ale też może się zdarzyć, że będą toksyczne. Czym innym jest taki aminokwas w pożywieniu, a czym innym jego wyizolowana postać. Można sobie nawet namieszać w mózgu, gdy zostanie zaburzona proporcja neuroprzekaźników. Nie zapominaj, że aminokwasy to wcale nie tylko "cegiełki budujące mięśnie". Biorą udział w wielu procesach w organizmie.
To samo dotyczy kreatyny. Ta akurat działa, choć też nie u wszystkich. Jednak przyjmowanie ciągle wyizolowanych dawek może mieć różne skutki uboczne, których póki co nie zbadano dokładnie. Jak choćby przeciążenie nerek. Latem utrudnia chłodzenie organizmu, gdyż więcej wody jest odprowadzane do mięśni.
Skoro przybrałeś 4 kg, to gdzieś to musiało pójść. Warzysz się na tej samej wadze cały czas? Masz zdjęcia z wcześniejszego okresu? Robiłeś pomiary obwodów? Ważne, by były tym samym metrem.
Fakt. Ma być "ważysz". Tylko, że edytować komentarzy się nie da. Można posty. Komentarz musiałbym pisać od nowa. Niech więc zostanie na świadectwo tego, że nie jestem nieomylny :)
Waga ta sama, obwody z ciekawości jutro zmierze bo na początku ćwiczeń zabrałem z kilku miejsc i zobaczymy. W pasie miałem chyba skok z 80 na 82 ale nie wygląda mi to na tłuszcz, mam wrażenie, że mięśnie brzucha się rozwinęły.
Teraz pojawia się pytanie, czy nie lepiej zamiast w kreatynę, byłoby zainwestować w porządną wołowinę, i przez parę tygodni jeść dziennie surowego tatara przed i po treningu. Co do manipulacji, to jej siła jest potworna, ale myślę, że w grę wchodzą jeszcze dwa czynniki oprócz tego, co napisałeś. Po pierwsze zażywanie "specjalnych" suplementów daje takie przyjemne poczucie, że jest się na jakimś wyższym poziomie zaawansowania. Trochę jak taka magiczna pigułka, podobnie jak wykonywanie ćwiczeń na specjalnych urządzeniach, czy noszenie drogich markowych ubrań. Po drugie więkzość suplementów jest po prostu słodka i smaczna. Tu jakiś aromat waniliowy, tu taki smak, tam inny. Jak już się tego nie je przez długi okres, to smakuje jak proszek do prania, ale komuś, kto nigdy nie trzymał długo porządnej diety, może być bardzo ciężko się odzwyczaić.
Tak, ale poniekąd to co podajesz to też formy manipulacji :)
Kamil - przyznaję uczciwie, że sugerowałem się Poliquinem, któremu do czasu wierzyłem, aż się przekonałem, że w celach marketingowych potrafi odpowiednio mieszać wartościowe informacje z takimi, które napędzają mu sprzedaż supli.
Jeśli np. napiszę w reklamie, że FullKretinBody to odżywka używana przez elitę sportowców na całym świcie i pomoże też Tobie itd. To zażywając ów FullKretinBody poczujesz, że dołączyłeś do elity :) Tak to działa, czasem rzecz jasna nieco bardziej subtelnie, choć ostatnio już chyba nawet nikt się na subtelność nie wysila.
Zaś fakt, że słodkie uzależnia też jest formą manipulacji. Potem dodatkowo na sponsorowanych forach tworzy się tematy na temat smaków poszczególnych supli i już darmowa rekalma gotowa i więcej chętnych do uzależnienia.
Jeszcze się do tego wciska ludziom bzdury, że tak jest szybciej i wygodniej. Tak, jakby zrobienie sobie jajecznicy albo zjedzenie kawałka kiełbasy trwało wieki i wymagało specjalnej operacji logistycznej :)
Czy moglibyście coś polecić na ogromny problem potliwości. Zwłaszcza mam na myśli pachy oraz stopy. Stopy dodatkowo dorzucają problem zapachu. Pamiętam, że kiedyś ktoś coś napisał na ten temat na forum, ale za skarby świata nie mogę tego znaleźć. Będę bardzo wdzięczny za pomoc i cenne wskazówki.
Ja nawet jakiś czas temu o tym pisałem, niestety, dezodorant Ziaji i oliwka magnezowa pomogły na kilka dni, potem problem nawrócił. Ja sam wróciłem do antyperspirantu Dove z aluminium, bo jako jedyny jakoś daje radę. Stefan zaleca więcej zielonych warzyw, chyba muszę zacząć jeść te pół kilo brokułów dziennie :-D
Co do stóp to możesz sobie kupić spray do butów taki ze srebrem, ale to wiadomo tylko na zapach zadziała. Ja na początki jak zacząłem tłusto jeść też się mocno pociłem dosyć. Obecnie nie ma problemu, a używam tylko sztyftu bez żadnego aluminium i myję się raz dziennie. Może się czymś stresujesz nieświadomie? Solisz posiłki?
Na zapach i ilość potu wpływa właśnie dieta - często brak pewnych mikroelementów. Najczęściej właśnie soli, jak wspomniał shihan44. Stres też ma duży wpływ, wystarczy przytoczyć skrajny przypadek schizofreników i charakterystyczny dla nich silny zapach potu. Jeszcze inna możliwa przyczyna to niewłaściwy ubiór. Czasem sztuczne tkaniny mogą pogarszać sytuację.
Bardzo pomocne w wyeliminowaniu nieprzyjemnego zapachu jest również codzienne mycie stóp zimną wodą i szarym mydłem przed założeniem butów i skarpetek. Przy okazji poprawia się krążenie :) Całkiem to problemu nie rozwiązuje, ale do pewnego stopnia na pewno pomoże, przynajmniej w kwestii nieprzyjemnego zapachu. Mnie osobiście taki "zabieg" bardzo relaksuje i lubię sobie opłukiwać nogi zimną wodą.
Marek, ja się golę, myję codziennie rano i wieczorem, antyperspirant nanoszę zaraz po umyciu na pachy (suszę suszarką), serio, robiłem wszystko co można i nadal problem pojawi się pojawić. Jadę godzinę samochodem do pracy w kurtce, wychodzę i już czuję, że to tyle świeżości na dziś. ;-)
może za często się myjecie? :) ja dokładnie się myję mydłem tylko w DT, na co dzień tylko kluczowe miejsca, reszta wodą. Używam oliwki magnezowej i dezodorantu w kulce bez alu (pisałem parę razy który, bo tylko on dla mnie działa) i problemu nie mam z nieprzyjemnym zapachem.
Znam Usik ten artykuł, sam myję się mydłem tylko w dyplomatycznie przez ciebie ujętych miejscach codziennie, tak to tylko letnia woda i co 2-3 dni myję się cały mydłem. Przez długi czas miałem problem z przesuszoną skórą twarzy i włosami, wyszło na to, że za często i mocno je szorowałem :-) Teraz wszystko wraca do normy. Akurat niemycie się codziennie pod pachami to byłby strzał w kolano i popadanie w wyraźny już dla mnie fanatyzm.
Pachy to akurat jedno z "kluczowych" miejsc :) może spróbujcie golić pachy, jak pisał Marek? Pamiętam, że moi kumple tak robili, Ci mocniej owłosieni, co pocili się jak mopsy. Jak bujnego zarostu tam nie mam, więc mi to dużo nie da, ale może wam pomoże. Inna sprawa, że chyba źle bym się czuł z tym, że golę coś oprócz twarzy:) daleko mi do bycia "metro"
Usik, nie jesz glutenu i to golenie się pod pachami ma z ciebie robić metro? :-D Poza tym, na poważniej, nie za bardzo rozumiem co ma golenie pach do bycia metro czy w jakikolwiek sposób rzutować na męskość. Tkwienie w takich stereotypach musi za to w przykry sposób rzutować na życie pełne zastanawiania się czy aby na pewno to, co robię i jaki jestem czyni mnie męskim w oczach społeczeństwa.
Jak słyszę takie gadanie o byciu "metro" czy podobne, to zawsze powtarzam, że należy współczuć kobietom, jeżeli cała męskość ich partnerów sprowadza się do śmierdzących włosów pod pachami :)
Kamil, to jest oczywiście takie gdybanie, ale wydaje mi się, że możesz mieć podobny problem, co ja kiedyś z dłońmi. Nieustannie o tym myślałem i za każdym razem kiedy trzeba było podać komuś rękę, od razu robiła się nieprzyjemnie wilgotna. Najgorsze było chyba właśnie to skupianie się na problemie, które go automatycznie pogarszało. Dlatego wydaje mi się, że pomógł mi nie tyle sam środek (wspomniane Uro) ile po prostu fakt, że używając go mogłem przez kilka miesięcy zapomnieć o problemie i odzwyczaić się od myślenia o nim. Przestałem się tak stresować i później jak odstawiłem ten krem, problem już nie wrócił. Dalej dość mocno pocą mi się dłonie, ale już tak "normalnie", jak każdemu człowiekowi, a nie że ciekną mi po nich strużki potu, jak tylko mam podać komuś rękę na przywitanie :) Dlatego myślę, że rozwiązaniem mogłoby być właśnie zastosowanie przez kilka miesięcy jakiegoś mocnego antyperspirantu. 10 lat temu poleciłbym Ci to Uro, ale nie mam pojęcia, czy np. nie zmienili składu i czy dalej jest takie dobre. Najlepiej idź do jakiegoś porządnego dermatologa i powiedz w czym problem. Jeśli jesteś z Krakowa, to polecam dr Obtułowicza.
Co Wy tak się unosicie na to "metro"? To był żart. Jeśli uważacie, że golenie pach i nóg u facetów jest ok, to wasza sprawa, możecie. Jeśli ktoś musi, bo idzie na zawody, czy jest sportowcem pływakiem, albo ma właśnie jakiś problem to ok. Jeżeli nie, to jest to wg mnie nadmierna przesada w źle pojętej higienie. Ja pach nie golę i mi nie śmierdzą, moja męskość do tego się nie sprowadza, całkiem inaczej ją odczuwam i rozumiem. Nie ma co tematu ciągnąć, wrócimy do meritum, czyli jak pomóc osobom które mają problem z poceniem. Myślę, że Marek wskazał jeden z powodów - stres i myślenie o tym. Może to jest jakaś droga - mocny antyperspirant na jakiś czas, może bloker? Po paru miesiącach zmniejszać dawki i powoli odstawiać.
Wiesz, sprawa wcale nie jest taka banalna. Teraz piszemy tutaj o byciu "metro", ale w praktyce, najczęściej jest tak, że jak jakiś facet zaczyna się golić gdzie indziej niż na twarzy, to padają dużo gorsze wyzwiska. I niby dlaczego? Dlaczego uważa się za normalne, że kobiety golą praktycznie całe ciało, a faceci nie mogą? Czemu nikt nie pisze, że golenie się pod pachami przez kobiety to "źle pojęta higiena"? Wiem, że Ty niczego takiego nie napisałeś, ale wielu facetów uważa się po prostu za lepszych właśnie z takich i podobnych powodów. Golenie to tylko mały element dużo szerszej układanki. Uważa się, że to i to jest "męskie" albo "niemęskie". Cóż to u licha znaczy? To jest jedna z głównych przyczyn mizoginizmu w naszym społeczeństwie. Potem rodzą się takie potworki jak, by nie szukać daleko, podział na "męskie" i "kobiece" ćwiczenia na siłowni. Zdaję sobie sprawę, że niczego takiego tutaj nie napisałeś, zresztą Twój poprzedni wpis też odebrałem bardziej jako obawę przed posądzeniem o coś takiego w związku z goleniem, ale jestem bardzo wyczulony na takie rzeczy i to dlatego się tak unoszę :)
Kobiety wiedzą co znaczy męskie i niemęskie. Z tym co męskie uprawiają seks, a tym, którzy nie wiedza co jest meski, pozostaje porno. Nie oceniam co jest lepsze. Każdy sam decyduje, czy to co męskie i niemęskie jest ważne.
Golenie pach to dla mnie kwestia estetyki, a do tego przykładam sporą wagę chociażby ze względów zawodowych i chociaż nikt mi pod pachy nie zagląda, to lubię kompleksowe podejście do sprawy. No i włosy przetrzymuja przykry zapach potu. Nooo i moja dziewczyna byłaby zniesmaczona, a i tak jestem wszędzie zarośnięty, łącznie ze stopami i dloniami, całe szczęście, żem blondyn bo bym wyglądał jak jaskiniowiec :D
Mam do was dwa pytania: 1. Praktykował ktoś z was rzekomą dietę starych siłaczy, tzn. kilkadziesiąt jaj dziennie? Ja obecnie średnio mam 10-15, jestem ciekawy efektów jakby tego legalnego anabolika podbić do 20+. Wiem, że Wodyn swego czasu to praktykował, ale z drugiej strony... Wodyn jakoś nigdy fenomenalnej sylwetki nie miał - siła, sprawność owszem, no ale estetycznie kawał chłopa i tyle. Skąd w takim razie, pomimo solidnej diety i treningu ma taką a nie inną sylwetkę? (wybaczcie, to były jednak dwa pytania w jednym) 2. Ostatnio rozmawiałem z facetem, który od dziesięciu lat nie je tłustych pokarmów (szczególnie zwierzęcych) po tym, jak swego czasu miał wysoki poziom lipoprotein, twierdzi, że to wszystko cudowna sprawa omegi 3. Dobrze zgaduję, że to kwestia tego, że jego organizm sam wytwarzał potrzebny sobie cholesterol? Szkoda, że nie napisał co je, chociaż można się domyślać, ewentualnie chude mięso, ryby i warzywa, co jeszcze w jakiś sposób by tłumaczyło to zjawisko, jednakowoż facet jest nieco... ulaną świnią, więc jedno wyklucza drugie, ech ;-)
Kto co goli to sprawa wytycznych kulturowych. Dawniej w wielu kulturach niesmakiem napawało golenie brody przez faceta. To była wizytówka męskości. Tak jak Rzeczpospolitej szlacheckiej wąsy. Z kolei starożytni Rzymianie dokładnie golili twarz, co miało ich odróżniać od barbarzyńców. Są kobiety, które wolą jak facet się goli pod pachami i na klatce, ale są i takie, które właśnie są zniesmaczone takim goleniem. Więc sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna. :)
1. Nie każdemu to służy. Pierwsza sprawa, to czy możesz jeść jajka na surowo? Bo 50-70 jaj gotowanych czy w innej postaci nikt normalny w siebie nie wciśnie. No i kwestia uczuleń. Swego czasu próbowałem i wiem, że to nie dla mnie. Tylko nieliczny mogą jeść dużo jajek dzień w dzień. Sylwetką Wodyna się nie sugeruj. On się skupia na sile, a nie na detalu. Zresztą, o czym niedawno pisałem wygląd to efekt wielu czynników. Grubość kości, długość brzuśców i ścięgien itd. 2. Tu nie do końca rozumiem, czy wcześniej jadł dużo tłuszczu czy nie. Pytanie też ile jadł ww. Co do omegi 3, to ostrożnie. Na pewno nie suplementacja olejem z ryb. Kiedyś miałem wątpliwości, teraz jestem już pewny, że nie tędy droga. Napiszę więcej, ale to znowu wymaga całego artykułu. Tu tylko 2 sprawy: - omegę 3 dostarcza się z orzechów, pestek z dyni itp. - nie trzeba jej wcale dużo, niewielkie ilości wystarczą. Uprzedzając od razu głosy, że ze źródeł roślinnych (ALA) organizm przekształca niewielkie tylko ilości w EPA i DHA, dodam, że tak właśnie ma być.
Testowałem l-karnityne na redukcji, odniosłem wrażenie, że fat nieco szybciej spadał od kiedy włączyłem ten suplement do diety, czyli jakiś wpływ na hormony musi mieć(ewentualnie efekt placebo), ale żadnego efektu pobudzającego nie zauważyłem.
Z tego co mi wiadomo, zwierzęta nie cierpią na choroby serca, nowotwory, nie umierają na zawał itd. Czym jest to spowodowane i czy w jakiś stopniu możemy to przełożyć na ludzi?
Zwierzęta hodowlane nie cierpią na takie choroby, bo nie mają czasu. Przeciętnie żyją od kilku miesięcy do kilku lat (W przypadku tych dużych, jak np. krowy), a potem idą do uboju. Nie wiem jak jest w przypadku krów mlecznych czy kur niosek, ale nie wydaje mi się, żeby rzeczywiście były aż takie zdrowe. Zresztą u nich też poważna choroba nie ma szans się rozwinąć, bo taka krowa przestanie dawać mleko, a kura znosić jajka, więc kto będzie inwestował w dalszą hodowlę? Może na wsi, gdzie na gospodarstwo są dwie krowy, właścicielowi może się opłacać ją wyleczyć, ale już kura nie ma na to żadnych szans. A co do zwierząt domowych, to jednak nowotwory wcale nie są aż tak bardzo rzadkie. Co do chorób serca, to podejrzewam, że po prostu się ich nie wykrywa. Mało kto robi takie badania zwierzętom, o ile nie mają bardzo wyraźnych objawów. Z niektórymi nowotworami zresztą może być podobnie. Zaś co do zwierząt dzikich, to w grę wchodzą moim zdaniem dwa czynniki. Po pierwsze brak wszelkiej maści zanieczyszczeń i naturalne pożywienie. Po drugie również stosunkowo krótki czas życia. Jeżeli dzikie zwierzę z jakiegoś powodu słabnie, to nie jest w stanie zdobywać pożywienia albo pada ofiarą drapieżników. Więc nawet gdyby rozwijał się u niego nowotwór, to raczej nie zdąży tego zwierzęcia zabić - bardziej prawdopodobne, że zrobi to jakiś drapieżnik.
Swoją drogą z diagnozą chorób u zwierząt naprawdę jest fatalnie. Po pierwsze na 100 weterynarzy może się trafi jeden dobry. Nie dość, że są niedouczeni, to jeszcze nie potrafią słuchać właścicieli, którzy najlepiej widzą, że ze zwierzakiem jest coś nie tak. Parę lat temu mój pies miał zapalenie płuc. Weterynarzom do głowy nie przyszło, że to może być coś z płucami, bo nie było nic słychać przy osłuchiwaniu. Tylko i wyłącznie na podstawie intuicji uparłem się, żeby zrobić rentgena i wtedy się okazało co mu dolega.
Sefan chciałem sięzapytać jak zapatrujesz się na trening girondy z tym, że niestety nie dam rady w tym sposobem ćwiczyć dipsów i podciągnięć, tak żeby wypadało po 7 powtórzeń w serii zakładając, że zrobię ich 7. Czy mogę w takim wypadku zrobić ten trening przy 4 powtórzeniach na serię? Czy taki system będzie miał sens. W tym momencie ćwiczę w formie drabiny na zmianę ze smarowaniem gwintów, tak żebym miał kontakt z drążkiem 5 razy w tygodniu. Myślałem, że gironda może być dobrą odskocznią?
Dodatkowo, czy jest ktoś kto posiada zapis z hormonu wzrostu i chciałby się tym podzielić. Niestety przy formacie dałem ciała i usnąłem te pliki. Gdyby ktoś chciał wesprzeć i wrzucić to na jakąś chmurę lub podesłać na maila (succerandy@gmail.com), będę wdzięczny. Przepraszam za post pod postem.
Mateusz24 - akurat Girondy nie ma sensu robić w takim układzie. To jest system mający sens w przedziale 6-10. Jeśli chcesz robić serie po 4 to lepiej np. taki układ, w którym przerwy są takie same, ale za to serii znacznie więcej, czyli klasyczny trening na siłę. Chyba, że chodzi o to, by resztę ćwiczeń robić 7x7 a te dwa 7x4. W takim układzie może być, sporo osób tak to robi.
I. Jak dozujecie oliwkę magnezową? O ile w przypadku witaminy C jest to oczywiste, tak z oliwką mam pewien problem - no bo różne stężenie chociażby roztworu, teraz jak to przełożyć względem zapotrzebowania żeby ani za mało nie stosować ani nie przedobrzyć? Szczególnie, że codziennie używam kilka aplikacji atomizerem pod pachy.
II. Miało być bezpośrednio do Stefana, ale zapytam tu: jaka jest różnica dla mięśni i CUN pomiędzy wolnym tempem z mniejszym ciężarem a normalnym z większym? Jedno i drugie jest w praktyce wymagające dla nas, ale jakaś różnica być musi w "odbiorze", zgadza się?
1. W takim formie trudno przedawkować. Najwyżej podrażnisz skórę. Dajesz sobie z 2 duże łyżki na szklankę wody albo półtora i rozsmarowujesz na większej powierzchni ciała. Jeśli będzie za mocne to zrób mniejsze stężenie. Smarować wystarczy 2-3 razy na tydzień. 2. Wolne tempo mniej drenuje CUN, ale z drugiej strony często lepiej rozwija mięśnie. Szczególnie te oporne obszary. To, że mniej obciąża CUN wcale nie oznacza, że nie buduje siły.
Oto stan polskiej nauki i dietetyki: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,412850,ekspert-dieta-bezglutenowa-jako-sposob-na-schudniecie---niekorzystna-dla-organizmu.html
" Panująca od kilku lat powszechna moda na odchudzanie i stosowanie diet, takich jak dieta białkowa, paleo - przypominająca dietę człowieka pierwotnego polegająca na spożywaniu produktów naturalnych i nieprzetworzonych, czy dieta bezglutenowa, to najbardziej niekorzystne rozwiązanie dla naszego organizmu" - no tak, naturalne jedzenie jest niekorzystne dla organizmu! Ważniejsze jest to: "Walorem glutenu jest to, że wpływa on na teksturę i jakość chleba. Dzięki glutenowi bochenki chleba są ładne, miękkie i chrupiące."
Bardzo się cieszę z powodu takich ludzi. To oznacza, że w tym kraju nawet największy idiota ma szanse kimś zostać i coś osiągnąć, szczególnie w polityce.
Mam pytanie, dlaczego nie należy łączyć ogórków kiszonych z witaminą C? Szukałem w Google, ale nigdzie nie mogę doszukać się powodu, dla którego nie należy tak robić.
Askorbinaza blokuje wchłanianie wit. C. Surowe ogórki zawierają tego najwięcej. Zastanawiałem się kiedyś, czy podobnie jest np. z kiszonymi i jedni twierdzą, że tak, a inni że nie, ale nie dotarłem do źródeł. Na wszelki wypadek lepiej ich też zbyt często nie łączyć :)
Gdzieś kiedyś czytałem (nie pamiętam gdzie, chyba jakieś 3-literowe forum), że w okresie budowania masy mięśniowej trzeba jeść dużo węglowodanów, żeby mięśnie podeszły wodą, bo wtedy mają idealne środowisko ( czy tam warunki) do wzrostu. Stefan i reszta- co wy na to? Możecie się jakoś do tego odnieść?
Po pierwsze samo stwierdzenie "trzeba jeść dużo węgli" jest bardzo mylące. To może oznaczać zarówno zalecenie, żeby jeść dużo węgli ze zdrowych źródeł jak i zapychanie się ryżem i makaronem. Po drugie poczytaj sobie w FAQ o zapotrzebowaniu na węglowodany w diecie i w ogóle o podziale na budowanie masy i redukcję (czy też braku takiego podziału w normalnej kulturystyce). Po trzecie niektórzy rzeczywiście lepiej rosną, kiedy w posiłku okołotreningowym zjedzą trochę węgli, ale to raczej wyjątek niż reguła, no i te węgle muszą być z dobrego źródła i nie może ich być za dużo. Wreszcie po czwarte, duże ilości węgli prawie zawsze kończą się przyrostem masy... tłuszczowej. Większość z mięśni, których wtedy przybywa znika później podczas tzw. redukcji.
Węgle w ogóle są dość problematycznym zagadnieniem w dietetyce. Pamiętam, jak "trułem dupę" wszystkim ekspertom na SFD po co nam są węglowodany w diecie, szczególnie w takiej ilości. No to , że energia. Ale sam po sobie widziałem, że nażarcie się ryżem przed treningiem wcale nie dodaje mi skrzydeł, czasami wręcz je podcina. Więc coś nie halo. Potem były pytania - a co, jeśli kalorii będę jadł trochę za mało? Albo idealnie zerowy bilans? Albo jeśli będzie więcej tłuszczów a mniej WW, ale bilans taki sam? Na te pytania nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Zasadniczo fora te szukały wszelkich możliwych odpowiedzi dla pytania "dlaczego natural musi jeść dużo węglowodanów, zalewać się a potem redukować?". Badania z korelacją, przekładanie koksiarzy na grunt naturali, no niestety.
Sam mam pewne istotne wątpliwości odnośnie węglowodanów - czy jeśli zjem rano ogromną jajecznicę i, załóżmy, ziemniaka, to insulina w znaczący sposób będzie większa, niż gdybym tego ziemniaka nie zjadł? Innymi słowy, gdzie leżą te granice których nie wolno przekraczać. Ktoś wspominał, że Wodyn w niektórych przypadkach dopuszczał bataty, no ok, ale w jakich przypadkach? Jakie w ogóle Wodyn ma podejście do diety?
Nie ma prostej odpowiedzi na to na ile podskoczy insulina, bo to zależy tak od tolerancji na ww, jak i od insulinoodporności. Jeśli zjesz jednego ziemniaka, to pewnie aż takiej różnicy nie będzie. Co do Wodyna to nie wiem jak teraz, ale wcześniej był zwolennikiem paleo. Te bataty to taka moda. W polskich warunkach naprawdę lepiej jeść zwykłe ziemniaki, które są uprawiane u nas, a nie sprowadzane z innego końca świata.
Ma podskoczyć, bo taka jest jej rola. Jest jednak różnica, czy podskoczy trochę, czy też na okrągło będziesz miał duże wyrzuty obżerając się węglowodanami, co ostatecznie skończy się odpornością insulinową albo i cukrzycą.
Insa chyba skacze nawet, jak myślimy o jedzeniu? Stefan, czy insulina może powodować, że rano nie jestem głodny, ew. mam specyficzne uczucie, że niby brzuch mnie ściska, ale jeść nie chcę? Wtedy ratuję się jakimś gryzem kiełbasy i po 30-60 minutach zaczynam zyskiwać apetyt.
Akurat dostałem 60 kg ziemniaków od znajomego, więc teraz będą cztery miesiące żywienia się ziemniakami :-)
Tak, skacze. Dlatego nawet na słodzikach można sobie zaserwować cukrzycę, nie mówiąc już o innych skutkach ubocznych takich substancji. Jak rano nie chce Ci się jeść, to się nie zmuszaj. Są tacy, którzy muszą zjeść śniadanie, a niektórzy dobrze funkcjonują bez. To nie tylko kwestia insuliny, ale wielu różnych hormonów.
Smartphones are ruining sports skills and awareness, says England rugby coach. https://www.theguardian.com/sport/2017/jan/23/smartphones-england-rugby-sherylle-calder-six-nations
Czym mogę zastąpić oliwę z oliwek w moje gluten-free pizzy? ;-) Oliwa niby jednonienasycone, ale fitoestrogeny i kwestia utleniania się. Zawsze dolewam do ciasta dwie łyżki oliwy, więc najlepiej, żeby zamiennik miał formę płynną i neutralny smak.
Nie wiem czy jest sens tak szaleć. Jeżeli raz na czas posmakujesz pizzy z oliwą z oliwek to na pewno nie umrzesz. Przynajmniej ja do tego tak podchodzę. Zwłaszcza, że specyficzny smak oliwy raczej ciężko zastąpić. Więcej luzu, ale znowu bez przesady w drugą stronę :)
Dawno temu, jeszcze jako dziecko, słyszałem jak pewna pani z wielkim zapałem przekonywała wszystkich, że jest w stanie wyleczyć każdą, absolutnie każdą chorobę za pomocą diety. Było to w towarzystwie i ktoś złośliwie zapytał, czy to dotyczy też ran postrzałowych, na co ona bez sekundy zastanowienia powiedziała, że tak i ciągnęła dalej :) Podejrzewam, że po prostu nie dotarło do niej co zostało powiedziane, ale faktem jest, że żyjemy w tak złożonym środowisku, że po prostu nie sposób kontrolować wszystkiego. Na stan powietrza jeszcze można wpływać, ja na przykład mieszkając w Krakowie noszę maseczkę antysmogową, bo inaczej nie da się tu czasami oddychać. Ale co zrobić np. z linią wysokiego napięcia pod którą trzeba od czasu do czasu przechodzić? Albo ze wszystkimi sygnałami i sieciami wifi, które nas otaczają? Co ze stanem wody? Jasne, można ją uogotować, przemrozić, a nawet wydestylować i uzupełnić jakimiś solami albo wit. C. Z jedzeniem jest jeszcze gorzej. Jak uniknąć wszelkiej maści pestycydów, antybiotyków i całej reszty syfu, który mniej lub bardziej świadomie ładuje się nam do jedzenia? Można oczywiście sprowadzać sobie jedzenie ekologiczne z jakiegoś sprawdzonego źródła, ale kto, może poza nieliczną grupą bogaczy, może pozwolić sobie na to, żeby naprawdę zadbać o wszystko? Żywienie się w ten sposób pochłaniałoby dwie średnie krajowe, a żeby jeszcze przyrządzić to w ludzkim czasie, trzeba by zatrudnić pomocnika. Istnieją więc tak naprawdę trzy opcje: zwariować, pogodzić się z tym, że wszystkiego kontrolować się nie da albo wyprowadzić się głęboko do lasu i odciąć od cywilizacji. To ostatnie też wiąże się z tym, że człowiek musi trochę zwariować :) A osobom, które wybiorą środkową opcję można jedynie doradzić, by starały się minimalizować szkodliwe wpływy środowiska. Przykładem jest choćby unikanie kuchenek mikrofalowych czy stosowanie wit. C, której chyba najistotniejszą funkcją z dzisiejszego punktu widzenia, jest właśnie odprowadzanie toksyn z organizmu.
Co sądzicie o tej stronce? http://www.scec.pl/category/trening/ Wygląda na bogatą merytorycznie, do tego autor powołuje się na te same osobistości co Stefan (Gironda, Zaciorsky itd.), więc chyba można zaufać i poczytać bez uszczerbku na zdrowiu... a jest parę ciekawych artykułów :) np: http://www.scec.pl/dlaczego-sila-jest-najwazniejsza/
Marek, co jest nie tak z tymi kuchenkami mikrofalowymi? Bodajże na PaleoSmak ktoś o tym pisał i wyszło, że jednoznacznie nie można określić czy są ok czy nie. Więc tak naprawdę na chwilę obecną cały zamęt spowodowany jest dziwnym połączeniem faktów, że mikrofale, promieniowanie, śmierć i agonia, Hiroszima i Czarnobyl.
1. Co bardziej byłoby w stanie wpłynąć na ewentualny przyrost masy mięśniowej - zwiększenie podaży białka czy tłuszczów? O ile tłuszcze to prosta sprawa, zjedzenie kostki masła ot tak nie stanowi wszak problemu, to z białkiem jest zdecydowanie inaczej - przy obecnych 140 g białka chodzę najedzony, a czasami nawet przejedzony.
2. Stefan, byłbyś kiedyś skłonny napisać coś więcej o hormonach i... sterydach? Zamierzam wejść na cykl. Heh, nie no żarcik, ale temat o tyle istotny, że coraz częściej ktoś w moim otoczeniu rzuca się w pewnym momencie na sterydy, a świadomość o nich jest nikła. Ostatnio spotkałem się wręcz ze stwierdzeniem, że na nic negatywnie sterydy nie wpłyną.
Mikrofale mają dwa potencjalne minusy. Pierwsza to odmienny wpływ na jedzenie niż zwykłe podgrzanie. Nie wiem czy istnieją potwierdzające to badania, ale bardzo prawdopodobne, że zmieniają strukturę białek. Druga to fakt, że pojawia się kolejne źródło fal w naszym najbliższym otoczeniu. Tu już prawie na pewno brak sprawdzonych danych, ale to są rzeczy, których dawniej nie było, więc należy zakładać, że mogą być szkodliwe. Krótko mówiąc: o ile wiem, nie są to sprawdzone dane. Możliwe nawet, że mikrofalówki są mniej lub bardziej obojętne dla zdrowia. Ale bardziej prawdopodobne, że jednak nie. Także lepiej jest wychodzić z założenia, że dopóki ktoś jednoznacznie braku szkodliwości nie wykaże, to bezpieczniej jest ich unikać. Do promieniowania radioaktywnego bym tego wprawdzie nie porównywał, ale jednak uważam, że lepiej takie czynniki minimalizować :)
1. Kamil, tu widać ciągle wpływ kolorowych pisemek na Twoje myślenie :) To nie jest tak, że jeden określony składnik wpływa na masę mięśniową. By uzyskać najlepsze wyniki, jakie zapewniają geny, trzeba w miarę doprowadzić do optymalnych proporcji i ilości wszystkich składników - makro i mikro. Do tego odpowiednio dobrany na dany moment trening. To trening jest bodźcem wzrostu, a nie dieta. Ktoś rzucił kiedyś hasło, że dieta to 905 sukcesu i wszyscy bezmyślnie powtarzają. Nie szukaj też metody, czy diety, która nagle da Ci 10kg przyrostu na miesiąc, bo takich nie ma. 2. Tylko po co? Mam do napisania sporo innych bardziej wartościowych rzeczy i nie warto tracić czasu na pisanie o oczywistościach. W skrócie: - insulina - prosta droga do cukrzycy, czasem po jednym zastrzyku można się przekręcić - testosteron - zmniejszenie jąder, rak prostaty, ginekomastia - hgh - przerost narządów wewnętrznych, problem z kośćmi, nowotwory - diuretyki - osłabienie, niebezpieczeństwo dla serca, rozwałka nerek, w zasadzie najbardziej niebezpieczne z wymienionych
Drogi Stefanie, dwa szybkie pytania: 1. Jaki najdłuższy TUT ma sens w przysiadzie. Wiem, że odpowiedź składa się z wielu parametrów, ale to mnie zainteresowało. 2. Czy jeżeli mam naprawdę ściągnięte łopatki (wiem, że to bardzo nieprecyzyjne) to już nie muszę myśleć o dodatkowym spięciu pośladków, brzucha, bo naprawdę ściąnięte łopatki (upraszczam) załatwiają sprawę na całym odcinku kręgosłupa i brzucha.
1. Zależy nad jakim parametrem pracujesz i od indywidualnych cech. Osobiście stawiałbym u większości na 90-120 sekund. 2. Jeśli czujesz, że rdzeń przez to też jest ściśnięty to tak. Jednak nie u każdego to będzie tak działać.
Cholera, nie mogę sobie poradzić z tym kortyzolem.. To samo na brzuchu. A staram się spac po 8h, odpoczywać minimum 45 minut w ciągu dnia i unikać stresu..
Jeśli już nawet tłuszcz odkłada się na policzkach to sprawa jest poważna, bo to już nie jest jakaś tam nadwyżka. Takie rzeczy dzieją się np. po kortykosteroidach tzw. zespół Cushiga, gdy kortyzol jest dostarczany w dużych dawkach z zewnątrz. Jeśli u Ciebie dzieje się tak bez tych leków, to coś jest naprawdę nie tak i nadnercza już ledwo zipią. Należałoby się solidnie przepadać.
Jest taki test "domowy" z rozszerzaniem źrenic, świecisz sobie w oczy latarką w ciemnym pomieszczeniu. Powinny się szybko zmniejszyć i utrzymać takie. Jak zaczną pulsować to masz zmęczone nadnercza i trzeba poważnie się brać za siebie. Poszukaj w necie dokładnego opisu. Na pewno warto zrobić badania krwi - pod względem hormonalnym. A kortyzol to nie tylko stres psychiczny, ale i dieta, treningi, toksyny itd.
Stefan, popraw mnie jeśli się mylę, ale czy bardziej niż jedzenie i trening na wzrost masy mięśniowej wpływają hormony, tj przede wszystkim testosteron? Czy hipotetyczny koleś, który macha byle jak ciężarkami i je byle co, ale przyjmuje Omnadren będzie i tak nabierał masy? Czyli zasadniczo, natural ma określone zapotrzebowanie na białko które "buduje" mięśnie, a jak z tłuszczami? Im więcej cholesterolu tym więcej testosteronu, czy także istnieje pewna granica?
Kamil nawet najmniejszy strzał omy- 250mg to więcej niż jest w stanie kilku facetów przez tydzień wyprodukować, więc tylko i wyłącznie takie ilości testosteronu, znacznie przekraczające naturalne normy mogą działać naprawdę widocznie. Podnoszenie testosteronu, w fiziologicznych granicach poprzez jakieś zioła i trening praktycznie nie wpływa na wzrost mięśni samo w sobie.
Rafinha, nie do końca o to mi chodzi, ale ujmę to tak: skoro byłem w stanie zaburzyć gospodarkę hormonalną poprzez podniesienie estrogenu (gino, tłuszcz na udach, boczkach i pośladkach) to najwyraźniej w drugą stronę jak najbardziej to działa - i o ile nie w takim stopniu, jak podawanie ogromnych dawek teścia, to jednak w sposób zauważalny. Co się tyczy mojego pytania, dał mi do myślenia przykład jakiegoś dzieciaka z mojej siłowni, który wszedł na metkę i pomimo jedzenia czipsów i coli, treningu typu tour de maszyny to właściwie wyglądał nieźle, tzn. był mocno "docięty", typowy zestaw plażowy. Do tej pory czasami się zastanawiam co stanie się w przypadku, gdy: I. Ktoś ciężko ćwiczy, zdobywa siłę, ale relatywnie mało je i jest naturalem II. Ktoś ćwiczy lżej i mniej technicznie niż wariant I, ale trzyma dietę (naszą) III. Ktoś kiepsko ćwiczy, kiepsko je, kuje dupę
Wiem, że to generalizowanie, bo mamy jeszcze kwestię regeneracji, snu, stresu, mikroelementów, ale nie uważam, że to jest aż tak istotne z prostej przyczyny - niewiele osób na siłowni przykłada się do odpowiedniej podaży warzyw, wszelkich nasion i orzechów a jednak i tak potrafią coś tam ugrać. Więc dla dobra rozważań to pomijam.
Wrzucałem tekst Ambroziaka, tam masz napisane (choć momentami naciągane), dlaczego natural nie podbije bardzo wysoko teścia - mechanizmy samoregulacyjne działają. Każdy nadmiar i niedomiar są szkodliwe.
Poza tym chciałem przypomnieć (choć to nie mój blog), że to blog o kulturystyce naturalnej i zdrowiu. Jak jesteś ciekawy jak działa koks to 3 literowe fora aż kipią od takiej wiedzy.
Kamil - to co już napisał Usik. Nas interesuje równowaga. Nawet koksiarze dawno odkryli, że sam testo tyle nie daje, co mix wielu hormonów. Jasne, że testosteron buduje mięśnie, ale jeśli chce się mieć wyniki na dłuższą metę, przy okazji libido na przyzwoitym poziomie - to trzeba dbać o tę równowagę. Odniosę się do tych Twoich trzech punktów tak. Z punktu widzenia budowy mięśni lepiej ćwiczyć ciężko i technicznie jedząc za mało niż za dużo i ćwicząc byle jak. Kierujesz się tym, że ktoś macha lekko i rośnie, je byle co i rośnie. Jednak nie wiesz, ani jakie ma geny - niektórzy rosną z samego dźwigania kufla z piwem :) I nie wiesz też kto się kłuje a kto nie. Gdybyśmy mieli wierzyć w same deklaracje to żaden zawodowiec nie przecież nie bierze :) Znałem gościa, który miał niesamowite warunki. Ćwiczył od niechcenia, zwykle mu się nie chciało. Przychodził czasem i brał większe ciężary niż ćwiczący regularnie. Takie miał predyspozycje, gdyby się zabrał za siebie pewnie osiągnąłby więcej niż my możemy pomarzyć. Zamiast tego się obijał i żarł byle co. Jak go spotkałem po 15 latach wyglądał fatalnie. Człowiek-kula. Teraz pewnie już cukrzyca i zawał. Takich przypadków widziałem sporo. Więc w tym wszystkim nie chodzi tylko o to, by jak najszybciej rosnąć, ale by w wieku 80 lat nadal być silnym i w miarę zdrowym facetem, gdy Twoi kumple już dawno będą w krainie wiecznych łowów.
OK, a czy to możliwe, żeby naturalnie nabawić się ginekomastii? Kiedyś o tym pisaliśmy, tzn. o tkance tłuszczowej u dołu klatki piersiowej. Teraz zastanawiam się czasem czy to nie gino, bo klatka zamiast być ładnie "podcięta" to u mnie po jej napięciu, gdzie włókna wyczuwalnie układają się tak jak powinny, ten gruczoł (?) sutkowy jest dość spory, zwisa z klatki i nieestetycznie to wygląda - u niektórych przecież sutek jest niewielki i ściśle przylega do wyrzeźbionej klaty. Najgorzej jest w t-shirtach, mimo, że na wysokości klaty opinają ją, to bardziej to wygląda jak damskie cycki przez to ukształtowanie klaty. Można to jakoś usunąć, zakładając, że to nie tkanka tłuszczowa? Mam wrażenie, że jakikolwiek fat z klatki już zleciał, ale zostało to o czym piszę. Tak to wygląda w formie ryciny ;-) https://s3.amazonaws.com/aww-imagedata/a9afe322-ca2d-400d-b093-95957274d533.png
Czerwone to mięśnie po napięciu, zaś pod nimi wyczuwalny jest ten cały gruczoł z przylegającą tkanką tłuszczową. O ile widzę pojedyncze włókna na klacie po napince i klata cały czas mi rośnie, tak z tym za cholerę NIC się nie dzieje, nie znika, nie zmniejsza się, nic.
W pewnym sensie można "naturalnie" nabawić się gino, gdy: - zjada się dużo ww i tyje, wydzielana aromataza podbija estrogeny - je się dużo fito lub ksenoestrogenów - niektóre leki - niektóre choroby
Jak rozumiem to zdjęcie to Twoje? Nie jest tak źle. Podejrzewam, że jak spadła tkanka tłuszczowa i woda to została rozciągnięta skóra. Skóra ma to do siebie, że po rozciągnięciu znacznie dłużej wraca do "normy". Z czasem powinno zniknąć. Czasem też niektórzy mają taką budowę. To nie jest gino, ale trochę tak może wyglądać. Jak się nabije mięśni, to to znika.
Witam wszystkich, ale ciebie Stefan przede wszystkim. Jakiś czas temu ( w listopadzie bodajże), zwróciłem się do ciebie Stefan, prośbą o pomoc, ponieważ miałem (i mam nadal) problem z nabraniem masy mięśniowej. Rozpisałeś mi plan treningowy, za który jestem ci ogromnie wdzięczny. Ćwiczyłem wg tego planu od grudnia, czyli jakieś 2 miesiące, lecz niestety bez efektów, w postaci nowej masy mięśniowej. Obwody stoją w miejscu, waga nawet trochę spadła ( z 65 do 63 kg). Jechałem tym planem 4-5 razy w tygodniu, dietę starałem się trzymać ( nie zawsze mi się udawało) w proporcjach 2B 2,5T 120-150WW dziennie. Jadłem mięcho, warzywa codziennie, trenowałem i za przeproszeniem jeden wielki ch..j. Siła mi tylko poszła jak zwykle, a jak byłem suchy tak jestem suchy. Wiem, że tak przez internet, to ciężko coś stwierdzić, ale co jest ze mną nie tak? Choćbym nie wiem jaką diete nie zastosował i nie wiem jaki trening zrobił, to za ch..ja nie moge masy nabrać. Jestem sfrustrowany jak nie wiem co, bo próbuję, próbuję i jeden wielki ch..j. Wklejam linka do tego posta, w którym do ciebie pisałem: http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/10/o-nauce-medycynie-i-sporcie-cz-1.html Może ten rower hamuje mi przyrosty? ZapomniałemStefan wcześniej napisać, że kiedyś ( aż wstyd się przyznać) wziąłem jedną kurację deca-durabolinu , a za rok czy dwa , drugą kurację- deca+ omnadren. Możliweto jest, że zablokowałem sobie coś ( przysadka, hgh, testosteron), bo nie brałem żadnych odbloków itd?. Możecie coś Stefan i reszta chłopaków poradzić, doradzić, bo naprawde kur...wica mnie już strzela? ps. Przepraszam za przeklenstwa, ale już naprawde ie wiem co mam robic. Paweł.
Według mnie za duże robisz sobie ciśnienie. No i rzeczywiście stres to duża blokada, musisz znaleźć jakiś sposób, aby sobie z nim radzić. Nie wiem czy ludzi można tak dzielić, ale ja jak ćwiczyłem (głównie zestaw dyskotekowy) w wieku 16-25 lat to siła rosła mocno przy wzroście 190cm wadze wtedy ok. 85kg wyciskałem 125kg np. na płaskiej ławeczce, co myślę że biorąc pod uwagę ówczesny tryb życia, odżywianie, trening nie było złym wynikiem. Także, generalnie wtedy trening miałem słaby, ale siła i tak szła w górę, z masą gorzej. Jak nie będziesz żył w ciągłym napięciu to masa też się pojawi. Stefan wielokrotnie pisał o tym, że nie rośnie ona liniowo a głównie powinniśmy zwracać uwagę na siłę, jak idzie do góry to ok. Te kilka miesięcy to może być zbyt krótki okres czasu aby wysnuć jakieś jednoznaczne wnioski http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/02/wzrosty-i-spadki-siy-analiza.html
Miałeś trochę wad postawy i dość poważne problemy ze stresem. Robiłeś coś w kierunku ograniczenia tego stresu? Zbyt duża aktywność w ciągu tygodnia plus stres może utrudniać nabieranie masy. Może też tym płynem lugola utrąciłeś tarczycę, bo wbrew pozorom nie każdemu jod służy. Zmieniałeś zakresy tak jak było podane w tym planie?
Fakt-stres mam cały czas, ale czy to by miało aż taki wpływ, że masa stoi w miejscu? Zakresy zmieniałem, robiłem tak, jak w rozpisce. Siła cały czas idzie, a masa- tak jak pisałem. Może z tego roweru zrezygnować, a może darować sobie siłownie po prostu, bo widzę, że walczę z wiatrakami? Paweł.
Spójrz na to od pozytywnej strony. Skoro siła idzie do góry, to znaczy, że jakiś efekt jest. Choćby dlatego warto kontynuować. Patrząc na moje ograniczenia zdrowotne i to, że czasem zamiast lepiej jest gorzej, powinienem tym strzelić już ponad 20 lat temu. Natomiast ten stres faktycznie może mocno utrącać masę. W końcu coś tam z czasem i tak urośnie, ale jak widać u Ciebie to ma duży związek. Być może warto skupić się na relaksie i wypoczynku. Usunąć wszystkie czynniki zakłócające sen. Dołożyć większe dawki witaminy C (takiej w proszku), więcej magnezu. Ujmę to tak - skoro nawet wolne tempo nie dało Ci masy, to na cuda nie licz, ale każdy z tych czynników w jakimś stopniu może pomóc. Jakby nie było, budowanie siły jest ważniejsze niż budowanie masy.
Ok. Dzięki Stefan jeszcze raz za wszystko. I jeszcze raz to pytanie o sterydy: myślisz, że mogłem coś sobie zablokować np. przysadkę, że nie wydzielam hormonu wzrostu itp. itd?
Nie sądzę. Jeśli nie brałeś dużo ani długo, to raczej aż tak bardzo nie mogło zaszkodzić. Podejrzewam, że do brania skłoniło Cię właśnie to, że nic już wcześniej nie rosło? Pewnym wyznacznikiem może tu być libido, jeśli po tych epizodach się nie pogorszyło, to nie zaszkodziłeś sobie aż tak bardzo.
Tak. Zacząłem brać przez brak efektów.Libido mam ok. Czytałem coś o niedoczynności przysadki i zaburzonym wydzielaniu hormonu wzrostu. Wiesz coś może na ten temat? A co sądzisz Stefan o maltodekstrynie, bo kupiłem kiedyś worek 25kg i tak lezy i leży. Wiem, że polecasz weglowodanów, ale może w moim przypadku, trzeba dowalić z 8g na kg, jak to piszą przy poradach dla ektomorfików? :) Eh... Sam nie wiem już co mam robić. Może sobie poziom hormonów zbadać?
Czy naprawdę ciągle muszę wałkować to samo? Wiara w boskie węglowodany, które dadzą Ci 10kg masy na tydzień! Rozumiem, że jesteś zdesperowany, ale co wolisz? 1. Być szczupłym, silnym i zdrowym facetm? 2. Być chudym facetem z wielkim brzuchem i pakietem chorób cywilizacyjnych w bonusie? Jeśli to drugie to jak najbardziej. 8 gram na kg masy ciała to droga dla Ciebie.
Nie no- z tymi węglowodanami, to był oczywiście żart. Nie wiem Stefan, czy pisałem, ale jestem chory na łuszczycę. Może tu tkwi problem? W końcu to m.in. stan zapalny całego organizmu, a więc również i mięśni. Wiesz cuś na ten temat?
Zacznij od lektury tego http://www.tlustezycie.pl/2014/01/uszczyca-alternatywnie.html Przy czym z jedną rzeczą się nie zgadzam. Żadnych ryb, a omega 3 tylko ze źródeł roślinnych.
Czy kawa przed treningiem może mieć negatywny wpływ na nadnercza i blokować spalanie tłuszczu? Zrobiłem wstępne domowe testy i nadnercza wydają się być Ok. Ale nie mogę uwierzyć, ze mimo treningu Girondy i trzymania się zaleceń dietetycznych, nie mogę spalić brzucha wokół pępka poniżej 10-11 mm fałdy.
A jak się czujesz po kawie? Jesteś bardziej pobudzony lub ospały? Jeśli nie, to znaczy, że raczej nie ma wpływu. Te fałdy z przodu brzucha, czy na bokach?
Pomoże mi ktoś opisać pewien kazus? :-) Znajoma, na oko waży tyle, co mały słoń, weszła na dietę 1500 kcal (katering, zazwyczaj jakaś pierś z kurczaka + ryż, kasza kuskus itp). Po mojej sugestii, że to nieco mało szczególnie w jej przypadku stwierdziła, że musi "zacieśnić" sobie żołądek - tu pojawia się pierwsze pytanie, czy to w ogóle nie jest mit? Czasami zjadam na raz po 12 jaj i parówki, 500 g mięsa, ogółem potrafię dostarczyć pożywienie na cały dzień w dwóch posiłkach a brzuch mam płaski, nie widzę potrzeby niczego "kurczyć". To nie wzięło się, być może, od kulturystów na HGH z rozwalonymi bebechami? Taki Michael Phelps też je od cholery, a ma atletyczną sylwetkę. No ale dobra. Jeszcze jedno pytanie - oczywiście moja znajoma myśląc, że jeśli jej zapotrzebowanie to powiedzmy 2000 kcal, a je 1500 kcal to nie widzi niczego złego w wypiciu słodzonej latte z mlekiem czy puszki Coli - co dzieje się w momencie, gdy wypije taką Colę? Czy czasem ona nie ma tak spowolnionego metabolizmu, ew. tak wysokiej insulinooporności, że ta puszka idzie prosto w tkankę tłuszczową? Jak w skrócie wygląda taki proces, Cola -> glukoza we krwi -> insulina w ogromnej ilości żeby zbić glukozę -> co dalej?
PS. Stefan, jeśli osoba na LCHF która żywi się tak jak ja ale za bardzo nie chudnie co powinna zrobić? Nadal zbijać ilość BTW? Czy może za mało węglowodanów ma w diecie (to kobieta)? Nie ćwiczy, może to jest problemem? U mnie w początkowym okresie diety tkanka tłuszczowa leciała na łeb na szyję, a tutaj jakieś drobne spadki typu -1 cm po dwóch miesiącach na udach itp.
Ludzie, którym nie chce się pomyśleć i samodzielnie poczytać trochę o dietetyce wymyślają tysiące takich pierdół. Albo może robią to za nich dziennikarzyny w pisemkach z dietami? Sam nie wiem :) Co do coli w takim przypadku, to przede wszystkim organizm takiej osoby jest tak naprawdę mocno niedożywiony. Brakuje mu przede wszystkim tłuszczu, jakichś bardziej różnorodnych białek itd. Coś tam jednak je, więc organizm wie że jeszcze nie jest aż tak źle, ale widać, że idą ciężkie czasy. Korzysta więc z tego, że jeszcze ma co jeść i gromadzi zapasy na wypadek, gdyby właścicielka postanowiła pójść krok dalej i przejść na dietę tasiemcową :) To taki paradoks, że często osoby niedożywione tyją bardziej od tych, które normalnie jedzą.
Wiem jaki jest mechanizm, bardziej mnie zastanawia jak to wygląda bardziej "naukowo", jakie procesy są za to odpowiedzialne, bo bez tego jesteśmy jak ludzie twierdzący, że kalorie w magiczny sposób zamieniają się w tłuszcz, a jak pytam jak biochemiczny proces w organizmie jest za to odpowiedzialny to cisza.
Wiem jaki jest mechanizm, bardziej mnie zastanawia jak to wygląda bardziej "naukowo", jakie procesy są za to odpowiedzialne, bo bez tego jesteśmy jak ludzie twierdzący, że kalorie w magiczny sposób zamieniają się w tłuszcz, a jak pytam jak biochemiczny proces w organizmie jest za to odpowiedzialny to cisza.
To nie jest żaden magiczny proces. Organizm nie jest w stanie wykorzystać nadmiaru węglowodanów, jak tylko upychając je w komórki tłuszczowe. Postępuje insulinoodporność, a najwolniej uodparniają się właśnie tkanki tłuszczowe. To sprawia, że reszta jest niedożywiona, a człowiek "odżywia" tylko swój fat. Do tego trawienie ww wykorzystuje witaminy, co nasila proces niedożywienia. To sprawia, że organizm gromadzi jeszcze więcej tłuszczu i tak koło się zamyka. Nie ma żadnej "ciszy" pisałem o tym już przynajmniej setki razy.
Widzę, że poruszana jest tego kwestia wyżej. Czy po podstawowych badaniach krwi możemy się coś dowiedzieć o testosteronie, libido ogólnie o hormonach? Jeśli nie czy takie badania są płatne, jakie polecacie zrobic? Pytam ponieważ odkąd jestem na żywieniu tu propagowanym mam z tym chyba problem a dl faceta to jednak nic dobrego i rujnującego życie jak i psychike od samego myślenia.
Jak niby miałoby to działać? Jak robienie brzuszków, żeby spalić tłuszcz na brzuchu? Nie ma miejscowego spalania tłuszczu, to gdzie tłuszcz ci się osadza a następnie skąd jest pobierany zależy od wielu czynników, jak geny, zaburzenia równowagi hormonalnej czy, jak kiedyś czytałem, środka ciężkości twojego ciała. I w drugą stronę jest to samo - musisz doprowadzić w organizmie do sytuacji, w której konieczne będzie ruszenie tego tłuszczowego magazynu, stąd np. picie kawy z masłem -> wydziela się glukagon i wraz z innymi hormonami, w procesie lipolizy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lipoliza) utleniane są trójglicerydy zmagazynowane w tkance tłuszczowej. Żadna maść czy żel ci tego nie da, zapewne mają działanie rozgrzewające i poprawiające ukrwienie w danym miejscu, przez co będziesz miał wrażenie, że "coś tam się dzieje" ;-) Kiedyś Stefan pisał o pasach neoprenowych bodajże, jakiś trener zachwalał jako sposób na pozbycie się tłuszczu z brzucha, mitomania jak widać nadal działa i ma się świetnie.
"Postarajmy się doprecyzować zależność pomiędzy ćwiczeniami danej grupy mięśniowej i efektami tych ćwiczeń na tkankę tłuszczową w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Otóż nie ma bezpośredniego połączenia anatomicznego pomiędzy mięśniami, a znajdującym się ponad nimi tłuszczem. Mięśnie pracują całkowicie niezależnie, a jedynym połączeniem jest organizm jako całość. Zachodzi więc wymiana tłuszcz-organizm-mięśnie. A jednak większość osób podkreśla miejscowe efekty. Wytłumaczenie stanowi tu temperatura, ruch i predylekcja. Pracujące mięśnie, rozgrzane podczas ćwiczeń odchudzających, powodują lokalne podwyższenie temperatury w tkance tłuszczowej znajdującej się w ich anatomicznym sąsiedztwie. Na skutek podwyższonej temperatury i ruchów skrętnych i zginających, w tkance tłuszczowej dochodzi do czasowego przekrwienia i zależnego od temperatury wzrostu tempa metabolizmu. To powoduje przyspieszenie obrotu lipidami i przy wzroście zapotrzebowania, preferencyjnym ubywaniu zasobów energetycznych tego obszaru. Nie bez znaczenia jest predylekcja danego obszaru do szybkiego obrotu tkanką tłuszczową. Są więc obszary reagujące na zmiany odżywienia i zapotrzebowania jako pierwsze."
Jeśli coś cytujesz, to obowiązkowo podaj źródło. Niestety nie jest to takie proste. Gdyby tak było, wystarczyłoby latem poćwiczyć trochę w upale i tłuszcz znika. To co często bierze się za miejscowe zmiany pod wpływem kremów czy pasów, to jedynie czasowa utrata wody.
Nie uważacie, że jak na sterydziarza to Frank Zane (75) bardzo dobrze się trzyma? :-) http://www.agelesstimeless.com/featured/frank_zane/images/250-frank-3.jpg
Nie wiem jak tam jego historia zdrowotna, ale lat już trochę ma no i wygląda lepiej niż większość koksiarzy o 50 lat młodszych.
Trzeba rozróżnić koksowanie z przed pół wieku z tym co jest teraz. Oni brali niewielkie dawki. Kilka procent tego się bierze obecnie. Do tego nieco lepiej się odżywiali.
A jak to jest z tą aktywnością poza siłownią, w kontekście budowania masy mięśniowej? Czy na przykład możliwe jest nabranie masy mięśniowej u maratończyka( odpowiedni trening, dieta itd.)? Czy to jest tak, że poprzez bieganie na tak długie dystanse, w organizmie takiego właśnie maratończyka, występują takie , a nie inne procesy, które uniemożliwiają mu nabranie masy? Mam nadzieję, ze wiecie o co mi chodzi?
Pewna aktywność jest nawet wskazana. Odpowiednia dawka ruchu poza siłownią ogólnie poprawia pracę organizmu, przyspiesza regenerację itd. Jeśli jest jest za dużo, to faktycznie może ograniczyć przyrost masy. To ile dla kogo będzie za dużo, to już zależy od wielu czynników. Najwięcej od ogólnego poziomu wytrenowania i przyzwyczajenia do danego wysiłku. Jeśli ktoś wcześniej mało się ruszał to najlepiej zafundować sobie jakieś krótkie spacery na początku. Jak ktoś biega od lat, to kilka kilometrów biegu będzie dla niego ok. Natomiast maraton to już inna bajka. Tu już faktycznie organizm będzie nastawiony na minimum i będzie ograniczał masę mięśniową, a paradoksalnie zbierał nieco więcej tłuszczowej, jako rezerwę. Dlatego np. maratończycy mają wyższy BF niż kulturyści, czy nawet dwuboiści olimpijscy, ci współcześni, bo kiedyś to wyglądało inaczej. Do tego dodać należy, że jeśli osoba niewytrenowana pobiegnie w maratonie to może się to bardzo źle skończyć. Stąd tyle zawałów i zasłabnięć w czasie wielkich pędów narodowych.
Ile Stefan czasu trzeba ćwiczyć na danym zakresie powtórzeń, żeby wiedzieć, że jest dla nas odpowiedni, jeżeli chodzi o wzrost mięśnia? Wiem, że zalecasz zmieniać zakresy , jakoś co 4-6 tygodni, ale chodzi mi o to, że skąd będę wiedział, dzięki któremu zakresowi urósł mi mięsień? Mam nadzieje, że nie zagmatwałem zbytnio pytania? :) Druga sprawa. Wiem, że było już o tym mówione(pisane), ale jak to w końcu jest z tym nabieraniem masy w kontekście tygodnia, miesiąca itd? Wszędzie w internecie piszą, że nabiera się masy od 0,25kg do 1kg miesięcznie, a niektórzy piszą, że nawet tygodniowo. Wiem Stefan, że pisałeś iż masa nie rośnie liniowo i chodzi mi o to, że po jakim czasie powinna ta masa zacząć rosnąć. Wiadomo, że u każdego będzie inaczej, bo każdy jest inny, ale mniej więcej jak to będzie wyglądało. Wiesz, o co chodzi? Trzecia sprawa, to węglowodany po treningu. Temat wałkowany, ale aktualnej wiedzy nigdy za wiele. Czy jeść, a jeżeli tak, to ile ich jeść po treningu i czy bezpośrednio po treningu, czy trzeba odczekać np. pół godziny itd..? Czwarta, to węglowodany ogólnie. Czy coś się zmieniło, w kwestii jedzenia ich ogólnie, jeżeli chodzi o trenowanie sportów, czy to siłowych, czy to wytrzymałościowych. Czytałem książkę Lutza, ale on tam pisze chyba o ludziach, że tak powiem zwykłych, a nie o sportowcach. Ogólnie, to ile tych węgli jeść? Jaki jest maksymalna ilość, jeżeli chodzi o trenowanie sportów i nabieranie masy? Mam nadzieję, że napisałem w miarę z sensem i mnie zrozumiesz Stefan, jak i reszta chłopaków.:)
http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/02/wzrosty-i-spadki-siy-analiza.html "Może się zdarzyć, że będziesz trenował kilka miesięcy bez przyrostów, a potem nagle nastąpi skok masy i zobaczysz w lustrze całkiem innego faceta. Dlatego zawsze powtarzam, że najważniejszym wyznacznikiem postępów są przyrosty siły. Jeśli siła stopniowo idzie w górę, to z czasem masa też pójdzie."
Stefan, Arek z tej strony (dawno temu kilka dzienników przerobiliśmy :)) Przypomnę, że mam problemy ze stawami barkowymi. Od wielu wielu miesięcy a może i lat podciągam się bardzo wąskim podchwytem (odległość między małymi palcami około 10-12 cm). Podciągam się kilkanaście razy w serii a serii mam kilka. Maks jaki jest nie wiem ale na pewno ponad 20. Generalnie podciąganie to moja mocna a nie słaba strona. Szerokość pleców uzyskałem, mój najszerszy zaczyna się zaraz przy biodrze. Już tak nisko go czuję jak naprężam mięśnie. Prawie jak kobra :P Chciałbym zmienić chwyt ale nie mogę zastosować szerokiego ze względu na barki. Czy jest duża różnica w pracy mięśni jeśli zamiast tak wąskiego podchwytu zastosuję chwyt neutralny na szerokość 30 cm? (tak mam przyspawane rączki) Czyli ciut szerzej i neutral zamiast podchwytu? Z pozdrowieniami :) PS. Nie piszę ale czytam :)
Możesz spróbować. Generalnie neutral jest dla wielu osób bezpieczniejszy, gdy chodzi o barki czy łokcie. 30 cm powinno być ok. W tym układzie powinieneś robić wiosła w chwycie ok. szerokości barków, by rozwinąć też w miarę równomiernie resztę pleców.
Zarówno ten wąski podchwyt jak wąski neutral dla moich barków jest ok. Pytanie czy dla pracy moich mięśni jest to zmiana istotna czy nie? Wiosła - ok :) Dziękukę
Pewne różnice są: - nieco szerszy chwyt, więc mocniej pracują też inne mięśnie grzbietu, nie tylko najszerszy. - nieco inaczej pracują zginacze ramienia, bardziej angażujesz brachialis - mocniej pracuje triceps - trochę inaczej przedramiona.
Drążę od paru dni odnośnie tej wit. C i wielokrotnie natknąłem się na takie coś cytat: " Do przyswojenia kwasu askorbinowego potrzebne są bioflawonoidy i inne substancje występujące w naturze. Czysty kwas L-askorbinowy to wyekstrahowany produkt, który jest tylko jedną z części naturalnej witaminy C." Te bioflawonoidy występują w cytrusach, więc zalecane jest mieszanie kwasu askorbinowego np. z sokiem cytryny, pomarańczy itp.
Stefan rozjaśnisz mi to? Może za bardzo się zagłębiłem w tym temacie, ale wole mieć pewność co do proszku, który w siebie ładuje :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_askorbinowy kwas askorbinowy = witamina C
Co do łączenia owoców też jestem ciekawy, bo ja często spożywałem wraz z bananami/pomarańczami, a jednocześnie we FAQ jest, żeby nie łączyć bo podobno owoce utrudniają wchłanialność - ale czy to się nie wyklucza, że to, co naturalnie wit. C zawiera jednocześnie utrudnia wchłanialność?
I wiem, że ktoś mnie zaraz zabije, ale zapomniałem: dlaczego nie należy spożywać witaminy C rano i w okolicach treningu? Czy te drugie związane jest z tym, że PODOBNO witamina C utrudnia rozrywanie się włókien mięśniowych?
Nie wiem jak Stefan się na to zapatruje, ale pewnie po części chodzi ci o to o co autorowi tego artykułu? http://www.pepsieliot.com/yyy-nawet-kwas-l-askorbinowy-nie-jest-witamina-c/
W sumie jestem ciekaw co na to Stefan, tzn. czy autor artykułu ma rację i co to dla nas oznacza.
Tak, na wielu różnych stronach widziałem podobne rewelacje poparte badaniami itd. Stefan zgłębiał tajniki wit C. już parę lat temu, więc pewnie natknął się na to wcześniej, chyba, że to jakieś nowe odkrycia :)
Nie było na blogu żadnych przeciwskazań do spożywania witaminy C rano czy przed treningiem. Jedynie po treningu lepiej z nią uważać, bo wit. C obniża poziom kortyzolu, czyli wpływa na naturalną jego pulsację po treningu. Ale jeżeli ktoś ma np. dużo stresu albo z jakiejś innej przyczyny problemy z kortyzolem to może ją pić i po treningu. Z tego samego powodu nie należy jej pić wieczorem, przed snem, bo może utrudniać zaśnięcie.
Co do owoców, wdało się małe przekłamanie. Nikt nigdy tu nie pisał, że zaburzają wchłanianie wit. C. Robi to cukier. Jeśli przyjrzysz się bliżej chemicznej budowie kwasu l-askorbinowego, to zobaczysz, że jest podobny do cząsteczki glukozy - stąd podobne ścieżki wchłaniania i duże stężenie we krwi jednego może blokować wchłanianie drugiego. Stąd nie należy łączyć dużych ilości współczesnych owoców z wit. C. Owoce dzikie mają zdecydowanie mniej cukru i zdecydowanie więcej witamin niż te uprawiane.
Znowu muszę się odwołać do Gombrowicza - czysty kwas L-askorbinowy nie działa, tylko skoro nie działa to czemu działa? Praktycznie każdy komu poleciłem i bierze regularnie zauważył poprawę stanu swojego zdrowia. Są tylko nieliczne wyjątki. U siebie samego prawie wyleczyłem ponoć nieuleczalne rostrzenia oskrzeli tylko taką witaminą. No więc co? Od 3 lat nie byłem chory. Jeśli więc taka witamina C nie działa, to mnie takie niedziałanie odpowiada :)
Pytanie tylko, czy w połączeniu z innymi substancjami nie działałaby mocniej. Ja też obserwuję u siebie mnóstwo pozytywnych efektów picia wit. C, więc absolutnie jej działania nie podważam, ale może rzeczywiście dałoby się jeszcze ten efekt poprawić?
Dokładnie tak jak Marek pisze, na mnie też działa, zauważyłem np. że zdarzające się czasem krwawienie z dziąseł przy szczotkowaniu zębów ustało całkowicie. Być może w połączeniu z bioflawonoidami wystarczyła by połowa dawki albo efekty przy obecnych dawkach były by lepsze? Pytanie tylko jak to przetestować... Potęga wit C jest niezaprzeczalna i dlatego uważam, że warto drążyć w tym temacie.
Dodam jeszcze, że wczoraj przeprowadziłem na sobie test tolerancji na wit C., organizm zareagował biegunką już po 20g (5x4g co 40min) oznacza to, że jestem dosyć zdrowy i organizm nie miał z czym walczyć :) Podobno chory organizm przyjmuje wielkie dawki witaminy bez żadnych efektów ubocznych - dopóki walczy z jakimiś stanami zapalnymi to przyjmie ogromne ilości, dopiero gdy witaminka przestanie być potrzebna to nadmiar zostanie szybko usunięty w postaci biegunki(dlatego wit C. nie da się przedawkować)
Akurat średnio mi się uśmiecha ofiara w formie biegunki, ale jak raz sypnąłem ok 3 g to mocz ma później jadowicie żółty kolor, kiedyś tak miałem jak przyjmowałam kompleks witamin od Olimpu, a to najprawdopodobniej oznacza, że organizm pozbywa się nadmiaru.
Ja to samo, witamina C działa i pomaga, jestem zdrów. Ale mam jednak problem z suchą skórą, ostatnio moja skóra jest bardziej sucha a do tego tam gdzie sucha zaczyna lekko swedzieć. Czy to moe być wina jakiegoś jedzenia ?
Nie zaprzeczam temu, że być może mogłaby działać bardziej. Tyle tylko, że takowe preparaty apteczne mają również wiele innych dodatków, które odpowiednio "poprawiają" działanie. Dlatego wolę zostać przy czystym proszku.
Sucha skóra może mieć wiele przyczyn. Za mało tłuszczu, złe nawodnienie organizmu, nadmierna ekspozycja na niskie temperatury. Może też chodzić o coś poważniejsze np. problemy z tarczycą czy początki łuszczycy.
Jak jest sucha to zawsze swędzi :) dodam jeszcze, że mogą to być tak prozaiczne przyczyny jak zbyt długie kąpiele wodne, zbyt gorąca woda albo nawet zbyt mechaniczne wycieranie ciała ręcznikiem do tego popularne o tej porze roku braki witaminek rozpuszczalnych w tłuszczach (A,D,E,K), może braki minerałów (magnez, cynk)
Ja zawsze po dłuższym prysznicu muszę nawilżać ciało jakimś kremem, obecnie poszukuje jakiejś bardziej naturalnej metody, bo w tych kupnych kremach nigdy nie wiadomo co siedzi :)
Odkąd zmieniłem pracę mam strasznie płytki sen - kilka, czasem kilkanaście razy w nocy się budzę. Jest to spowodowane faktem, że wstaje o półtorej godziny wcześniej niż poprzednio czy stresem wywołanym nową pracą? Macie jakieś rady jak to poprawić?
Problem lekarzy to procedury. O ile kiedyś faktycznie eksperymentowali i szukali lepszych rozwiązań - teraz nie mogą, bo tak skonstruowano cały system. Np. Jerzy Zięba wspomina o wielu lekarzach, którzy chcieliby leczyć inaczej, ale nie mogą. Nie mogą ordynować dużych dawek witamin zamiast farmaceutyków, bo istnieje spore ryzyko, że stracą prawa wykonywania zawodu. Jeśli natomiast doprowadzą do zgonu lub pogorszenia stanu zdrowia pacjenta, ale zgodnie z odgórną procedurą - wszystko jest ok.
OdpowiedzUsuńSą oczywiście i tacy lekarze, którzy święcie wierzą w to co przekazuje się im w ramach różnych szkoleń sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne.
Lokatorzy bloga, czy możecie polecić sprawdzone i dobre źródło do zakupu yerby albo jaką wybierać ponieważ chciałbym zacząć z nią przygode.
OdpowiedzUsuńNa początek poleciłbym zamówienie zestawu próbek yerb na allegro po 50g opakowanie, żeby wyczuć które ci smakują ( czy wolisz łagodniejsze bądz bardziej konkretne
UsuńI również warto się zaopatrzyć w bombille bo bez niej się cieżej pije.
Na początek to tyle, a potem zaczynają się eksperymenty z różnymi typami.
Osobiście polecam Pajarito- mocna,smaczna yerba :)
Właśnie czytam na temat Yerby. Polecacie jakieś sprawdzone artykuły czy blogi ?
UsuńCo sądzicie o takim czymś ja Yerbomos ?
Ile yerby dziennie pijecie ?
Mam na myśli takie coś:
Usuńhttp://allegro.pl/yerba-mate-10x50g-yerbomos-bidon-bombilla-matero-i6596785752.html
https://www.youtube.com/playlist?list=PLc8L_MwRBvKA-7BKe-0vhVWmdfGf_C9wh Cała seria o Yerbie
UsuńMacie jakieś zdanie o probiotykach Sanprobi? Brałem Super Formułę i nie wiem czy placebo, czy rzeczywiście czyni cuda :)
Usuńzed914n - nim zaczniesz skupować sprzęt do yerby spróbuj jej trochę popić i sprawdzić, jak będziesz na nią reagował i jak Ci podejdzie. Mam też prośbę natury technicznej. Nie rób spacji przed znakami interpunkcyjnymi - tu pytajnikami. Dbajmy trochę o poziom wypowiedzi. Obecnie wielu analfabetów robi z netu nieczytelny śmietnik.
OdpowiedzUsuńArtur - sprawa z probiotykami nie jest taka prosta. Bynajmniej nie jest to takie dobre jak się obecnie propaguje. Temat jest obszerny i pewnie kiedyś napiszę cały artykuł. Tutaj daję Ci pod rozwagę jedną myśl. Otóż flora bakteryjna każdego człowieka jest do pewnego stopnia unikalna. Jak odciski palców. Czy więc jest dobrym pomysłem połykanie tabletek z bakteriami pozyskiwanymi np. z odchodów zwierząt?
OdpowiedzUsuńMoja flora była pewnie w dramatycznym stanie, bo od małego jadłem tony antybiotyków.Pomysł zakupu probiotyków zrodził się jakieś pół roku temu, po materiałach niejakiego Jakuba Mauricza(nie ufam mu bezkrytycznie, 1 dla tego, że sponsoruje go firma suplementacyjna, 2- wrzucił filmik na yt(prowadzi całą serię dla endo i mezo) coś w stylu "jak ektomorfik może zbudować masę mięśniową" gdzie na przykładzie jakichś hormonów dał odpowiedź "no właśnie nie może". Filmik błyskawicznie nałapał łapek w dół i został usunięty, właśnie dlatego nadszarpnął moje zaufanie) Ale po zastosowaniu Sanprobi Superformuła stało się coś czego się nie spodziewałem. Żołądek przestał boleć, wzrosło nabicie mięśni, nastąpiła delikatna rekompozycja sylwetki,poprawiła się konsystencja stolca, apetyt, przestałem mieć mdłości na siłowni gdzie kiedyś miałem je praktycznie zawsze i się zastanawiam, czy to mogło podziałać czy to siła placebo, bo gdzieś widziałem że ktoś kwestionował czy te bakterie probiotyczne wgl są żywe.
UsuńA jak się sprawa ma do probiotyków naturalnych tzn. kefir z grzybka tybetańskiego albo z kryształów japońskich?
UsuńIdąc po kolei:
Usuń1. Nie jest tak, że jestem całkowicie przeciwnikiem, ale uważam, że nie należy stosować probiotyków na hura i bez przemyślenia. Czasem mogą pomóc, ale też mogą zaszkodzić.
2. Bakterie probiotyczne zamknięte w kapsułce przeżywają, w normalnych warunkach większość ginie w kwasie żołądkowym. Taka zresztą też jego rola. Nie tylko trawić pokarmy, ale też chronić przed obcymi bakteriami w układzie pokarmowym. Dużo zależy jaki szczep i jak podawany.
3. Te naturalne to raczej prebiotyki niż probiotyki. Inaczej pisząc - pokarm dla bakterii a nie same bakterie. Ale... lepiej sięgać po rodzime np. kiszonki niż szukać cudów z innych kontynentów. Zwłaszcza, że takie algi zdrowe wcale nie są. Inna sprawa, że ludzie z innych kontynentów mają zupełnie inny mikrobion. O ile nasze są jakoś tam podobne, to ich zwykle zupełnie inne. Czemu np. osoby jadące do Turcji czy do Egiptu prawie zawsze dostają biegunki?
Cześć Stefan, czy mogę Cię prosić o założenie dziennika treningowego.
OdpowiedzUsuńP.S Jestem od Kamila Dylewskiego
Założone.
UsuńCzy ktoś z osób, które tu zaglądają trenuje może w Gdańsku?
OdpowiedzUsuńPolecam obejrzeć, ciekawa sprawa z tej klawiterapii. Nawet jeśli 50% z tego co jej twórca opowiada jest prawdą;)
OdpowiedzUsuńhttp://porozmawiajmy.tv/klawiterapia-przeciwko-hipotonii-miazdzycy-grypie-nadcisnieniu-i-innym-dolegliwosciom-ferdynand-barbasiewicz/
Odnośnie pierwszego wpisu Stefana to niestety tak jest.
OdpowiedzUsuńZnajomy rehabilitant pracujący w szpitalu powiedział mi, że lekarze trzymają się procedur nawet jeśli inna metoda leczenia, której nie ma w procedurach jest lepsza. A robią tak dlatego, że jeśli trzymają sie procedur i coś poszło nie tak to nie można ich zaskarżyć. Dlatego są zamknięci na proponowanie alternatywnych metod leczenia.
Ponadto sami lekarze leczą się inaczej niż pacjentów na te same dolegliwości.
Akurat walcząc ostatnio z dolegliwościami ze strony układu pokarmowego doświadczyłem takiego podejscia sam na sobie. Opiszę to w swoim dzienniku.
Opisz koniecznie, ja tylko dodam, że wiele można się dowiedzieć od lekarza gdy pociągnie się go za język - znajoma stomatolog nie je cukru i pszenicy, inna doktor spozywa witaminę C z dzikiej róży, zaś mojej babci ostatnio lekarz zasugerował, że jak coś ja łapie to niech bierze witaminę C, ale nie po jednej (mowa o takiej w tabletkach) tylko dziesięć przynajmniej.
OdpowiedzUsuńAle są również lekarze, którzy umieją obejść ten problem. Przepisują "proceduralne" recepty i zalecenia, a potem mówią pacjentowi, co naprawdę o tym myślą. Coś takiego zrobił kiedyś lekarz mojego ojca, kiedy wykrył mu podwyższony cholesterol. Wystawił mu receptę na statyny, po czym opowiedział, dlaczego nie należy ich brać :)
OdpowiedzUsuńStefan, mam pytanie, jaka powinna być procedura, kiedy czujemy brak progresu w jakim ćwiczeniu? Np. jeśli jest to przysiad: odejmujemy ciężar szlifujemy technikę, zwalniamy tempo.. i jak dalej może wyglądać taka procedura autoanalizy i znalezienie prawdziwego powodu? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wymaga całej bazy danych o trenującym.
OdpowiedzUsuńZależy o jaki dokładnie brak progresu Ci chodzi. Normalnie należy zmieniać przynajmniej zakres w seriach co 4-10 tygodni. Bez tego na pewno postępy zwolnią lub w ogóle zanikną. Inne możliwości to zmiana tempa czy też całego układu planu. To są te działania, które trzeba normalnie podejmować, by nie stać w miejscu.
OdpowiedzUsuńMoże jednak chodzić o inną sytuację, gdy mimo powyższych zmian nadal stoi się w miejscu. Oczywiście z uwzględnieniem faktu, że np. większy zakres czy wolne tempo to automatycznie mniejszy ciężar. Jeśli się to uwzględni i mimo to ma wrażenie, że nic nie rusza to już trzeba przeanalizować cały plan. Być może ma miejsce za duża lub za mała częstotliwość. Może leży dieta czy regeneracja. Czasem faktycznie warto się cofnąć i poprawić technikę.
Witam wszystkich. Od dłuższego czasu śledzę blog i jestem pod dużym wrażeniem wiedzy forumowiczów i kultury dyskusji. Dzis chciałbym się do niej wlączyć. Zacznę od tego, że nurtuję mnie zwłaszczajedno pytanie i pomimo tego, że zadałem sobie dużo trudu wertując intwrnetowy śmietnik, kwestia ta jest dalej dla mnie niejasna. Wiem, że w przypadku diety ketogenicznej mózg wykorzyztuje ciała ketonowe jako paliwo, ale w innych przypadkach jest to glukoza. Wiedza mainstreamowa sugeruje, że mózg pitrzebuje jej około 150g dziennie. Czy jest to prawda? Jeśli tak to jaką droga organizm pozyskuje glukozę dla mózgu jesli moje spożycie weglowodanów nie przekracza 70g. Ktoś może rzucic troche światła na to zagadnienie?
OdpowiedzUsuńWg Lutza zapotrzebowanie na spożycie glukozy dla mózgu wynosi właśnie około 70 gramów, jednak temat odżywiania mózgu wbrew pozorom nie jest tak dobrze przebadany jak by się mogło wydawać. Należy też pamiętać, że organizm potrafi sobie samodzielnie tę glukozę wytworzyć, więc odnoszenie się do stanu ketozy to już pewna skrajność. Niektórzy mogą tak dobrze funkcjonować, ale na pewno nie wszyscy. Zresztą do wywołania stanu ketozy trzeba zejść z węglami naprawdę nisko - przynajmniej do 30-40 gram na dobę. Istnieje bardzo niewiele dobrych badań dotyczących długoterminowego wpływu stanu ketozy na organizm, natomiast pojawiały się doniesienia o występowaniu pewnych komplikacji, szczególnie w dojrzałym wieku. Należy więc być bardzo ostrożnym, choć nie można też z góry zakładać jego szkodliwości.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o samodzielne produkowanie glukozy przez organizm, to podstawowym zastrzeżeniem, jest niepotrzebne obciążanie go tym procesem. Stąd właśnie biorą się argumenty, że należy jeść tyle a tyle węgli. Jednocześnie ci, którzy tak argumentują, zapominają, że nadmiar cukru w pożywieniu również jest obciążający dla organizmu, choć o wiele ważniejsze jest źródło tych węglowodanów niż ich ilość.
Jednak najważniejszym pomijanym w tych dyskusjach czynnikiem jest fakt, że ludzie różnie reagują na cukier w pożywieniu. W zależności od genetyki można albo dobrze funkcjonować na bardzo niskiej ilości cukru (ok. 50g), albo na relatywnie wysokiej (ok. 150g) lub mieścić się gdzieś pomiędzy. Nie ma uniwersalnych wytycznych i każdy musi sam na sobie sprawdzić, jaka ilość węgli mu najbardziej odpowiada. Jedyne co można przyjąć to owe widełki od 50 do 150g węgli na dobę.
Należy przy tym pamiętać, że organizm bardzo nie lubi gwałtownych zmian. Jeżeli jesz dzisiaj 150g węgli, to nie przerzucaj się z dnia na dzień na 50, bo odczujesz tylko i wyłącznie osłabienie. Schodź powoli po 10g na tydzień i obserwuj samopoczucie, poziom energii itd. Jeśli zauważysz pogorszenie tych czynników, możesz przyjąć, że przekroczyłeś swoją dolną granicę.
Po czym poznać sterydziarza? Pytanie przede wszystkim do Stefana ze względu na lata doświadczeń, oczywiście nie ze sterydami a samym tematem.
OdpowiedzUsuńI swoją drogą, skąd wiemy, że Gironda bym naturalem? W jego czasach już chyba były sterydy?
Jak Stefan pozwoli to wrzucę fajny art Ambroziaka (za którym Stefan nie przepada, dlatego pytam, czy mogę), jest tam sporo info o tym jak działa testo itp... I też do sterydów się odnosi.
UsuńSpotkałeś się kiedykolwiek z dystrofią mięśniową Beckera? Byłbym wdzięczny za wszelkie informacje.
OdpowiedzUsuńJak to jest z suplementacją witaminy D czy taki suplement musi zawierać też K2 przy diecie typu mięso, jajka (5szt./dzień), trochę żółtego sera i warzywa.
OdpowiedzUsuńTrzeba raz na zawsze porzucić takie legendy miejskie mówiące o tym, że można na oko rozpoznać sterydziarza od naturala. Otóż nie można. No chyba, że przesadzi i urosną mu piersi, ale i to nie jest pewne, bo może wynikać z różnych zaburzeń hormonalnych o innej przyczynie.
OdpowiedzUsuńGironda był naturalem. Nie ma postaw, by sądzić inaczej. Jego podejście do kulturystyki jako całość wystarczająco o tym świadczy. Był zwolennikiem zdrowia i estetyki a nie masy za wszelką cenę. Inna sprawa, że wykazywał sporo dozę naiwności w stosunku do swoich podopiecznych twierdząc, że żaden z nich nie bierze. Wiadomo jednak, że choćby Lary Scott czy Arnold brali. To kolejny argument za tym, że takich rzeczy bez dokładnych badań rozpoznać się nie da.
Bezpośrednio nie miałem styczności z tym rodzajem dystrofii, choć z drugiej strony nie wiadomo, bo często takie choroby są diagnozowane u nas na oko i co lekarz to powie co innego. Do tego dochodzi fakt, że te nazewnictwo i rozróżnianie też jest na oko. Choroby mięśniwo-nerwowe przebiegają bardzo różnie u różnych osób. Tak naprawdę w tej kwestii póki co medycyna błądzi we mgle.
OdpowiedzUsuńWitamina d3 - nie musi zawierać witaminy K2 Dobrze jest jednak jeść jakieś naturalne kiszonki do tego. I przy okazji sprawdzić na jakim oleju jest zrobiony dany suplement.
OdpowiedzUsuńUsik - nie ma problemu. Nie lubię Ambroziaka, bo nagina fakty do potrzeb marketingu, ale czasem zdarza mu się napisać coś sensownie :)
OdpowiedzUsuńNo to wrzucam - dość ciekawa analiza działania testo, dht, estrogenów itd... Czyli czemu koksiarzom nieumiejętnie przyjmującym sterydy rosną piersi, ewentualnie są łysi i mają trądzik :)
Usuńhttp://slawomirambroziak.pl/legalne-anaboliki/sekrety_dht/
Ciekawe to jest, jak organizm się sam reguluje i jak ciężko jest go przymusić do pracy nad wzrostem masy:) trzeba pamiętać, że mięśnie to "koszt" dla organizmu, a on zawsze dąży do minimum energetycznego.
Niestety ten art jest koszmarnym nadużyciem. Sugerowanie, że naturalny trening wywołuje prawie takie same skutki uboczne jak branie koksu to już nawet nie nadużycie. Potem sugerowanie, że pomóc może soja wywołująca właśnie przerost prostaty, nowotwory i ginekomastię... No cóż. Zostawiam to bez komentarza.
OdpowiedzUsuńTu masz rację oczywiście, lecz sam opis reakcji biochemicznych jest ciekawy. Nie polecam nikomu opierać się na Ambroziaku :) ale poczytać można
OdpowiedzUsuńA propos internetowych mędrców, co sądzicie o zeberkiewicz.eu? Pisał o witaminie C, D, cholesterolu i testosteronie w taki popularno-naukowy sposób, wczoraj trochę przez snem poczytałem i w sumie ok, chociaż o nim samym wiem niewiele - rzucił mi się jego komentarz gdzieś na FB.
OdpowiedzUsuńWitam, nic nie słychac w dyskusji więc coś od siebie.
OdpowiedzUsuńDziś pierwsze doświadczenia z yerba mate, bardzo pozytywne. Na początku gorzka jednak każdy ten maleńki łyk coraz bardziej ciagnię do kolejnego. Przede mną kolejne rodzaje, miejmy nadzieję, że jeszcze lepsze. Polecam
zed przekonuje się do yerby, za to ja mam dla was coś, do czego przekonywać was wcale nie muszę, wystarczy rzucić okiem na oto te przepisy:
OdpowiedzUsuńI. Pierś z kurczaka w panierowanym cieśnie
Brzmi pszenicznie? Bynajmniej. Gluten-free, testosterone-boost i to w dodatku oszałamiająco smaczne.
Pierś z kurczaka (500 g), umytą i osuszoną, kroimy w kostkę, ok. 1x1 cm, dwa jaja dzielimy na żółtko - które wrzucamy do pokrojonej piersi i białko - które ubijamy na pianę w oddzielnej misce. Pierś przyprawiamy, standardowo - sól, pieprz, papryka, chilli, co kto lubi tak naprawdę. Dodajemy ubitą pianę i mąkę ziemniaczaną mieszając, aby uzyskać konsystencję ciasta naleśnikowego, taką ani zbyt rzadką ani zbyt stałą, która po wzięciu w palce będzie "wylewała" wam się na patelnię, tworząc małe kotleciki. Patelnię rozgrzewamy, dodajemy smalec czekając, aż będzie się lekko przelewał (oznaka dobrego nagrzania smalcu) i wtedy, jak już wyżej napisałem, wylewamy kotleciki na patelnię. U mnie wygląda to tak:
http://i.imgur.com/Hfa5yDY.jpg
Drugi przepis to coś, za czym być może wielu z was tęskniło:
II. Pizza!
Nie wiem jak wam, ale mi zawsze jej brakowało. Byłem przekonany, że bez pszenicy nie zrobimy dobrego ciasta. Raz z dziewczyną zrobiliśmy z mąki gryczanej... Prażonej. Tragiczne doznanie, nie polecam. Ale to, co po wielu żmudnych próbach wymyśliłem jest nie tylko zjadliwe, ale wręcz smaczne, osoby postronne nie orientują się, że to ciasto nie z pszenicy, przynajmniej w smaku, bo konsystencja z racji braku glutenu się nieco różni ;-)
50 g mąki gryczanej (mielę w elektrycznym młynku do kawy kaszę gryczaną niepaloną, białą), 50 g skrobi ziemniaczanej, ok. 10 g drożdzy, ok. 10 g oliwy z oliwek, ciepła woda tyle, aż ciasto będzie miało lekko klejącą się, choć stałą konsystencję, sól (ok. 1/2 łyżeczki), niestety cukier (ok. 1/2 łyżeczki). Wszystko ugniatam na wyżej wspomnianą konsystencję, zostawiam do wyrośnięcia (nie liczę ile, nagrzewam piekarnik do 250 st. C i wtedy biorę ciasto). Ciasto należy rozgnieść na blaszce pokrytej papierem do pieczenia, który uprzednio polewam nieco oliwą pod ciasto. Ciasto należy przed nałożeniem składników wstawić na minutę - dwie do piekarnika, żeby potem nie przesiąkło sokami z mozzarelli czy sosu. Ciasto wyjmuję z piekarnika, nakładam sos z przecieru (wedle uznania, ja robię z przecieru, sól, czosnek, oregano, trochę cukru, oliwa), ale niewiele, następnei duuuużo mozzarelli, goudy i pepperoni! De facto potrafię upchać tam ponad 100 g mozzarelli, z 3-4 plasterki goudy i 100 g salami w plasterkach. Posiłek może nie na co dzień z racji węglowodanów, których jest tam pewnie z 60 - 70 g i cukru (chociaż za wiele go nie ma), ale zdecydowanie lepszy niż wariant pszeniczny :) Robi się też chwila moment. Ciasto będzie na pewno twardsze i bardziej kruche niż te z pszenicy, ale powiem wam, że w smaku tego nie czuć. Trzeba pokombinować z wykonaniem, bo znam ludzi, którzy nawet mając złoty przepis potrafią coś spier... Aczkolwiek gwarantuję wam, że robiąc wszystko wedle sztuki będziecie mieli świetną wyżerkę.
Celowo dodaję przepisy tutaj, bo do "Przepisów" mało kto zagląda, a do dyskusji zajrzy każdy zainteresowany :-)
Ja robię pizzę na spodzie z utartych ziemniaków wymieszanych z żółtkami z jajek i ubitą pianą z białek :)
OdpowiedzUsuńDo tego trochę soli i ewentualnie mąki ziemniaczanej, ale nie jest konieczna.
Ciasto się nie klei, więc należy je nałożyć na formę i włożyć na 10 minut do piekarnika, żeby się lekko ścięło. Potem nakładamy sos, ser i dodatki :)
Taka opcja jest o tyle fajna, że ubite białka dodają objętości, więc nie trzeba używać dużo ziemniaków.
Nie jest to może kanon tego, co powinno się jeść wg naszej diety, ale od czasu do czasu jest świetną odskocznią :)
Ja mam przepis na świetne klopsiki wołowe.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj kupuję 500 g mielonej wołowiny z Lidla lub idę do sklepu mięsnego i proszę o zmielenie jej (nie nadaje się do tego mięso delikatne jak do tatara).
Kroję jedną dużą cebulę, 4 ząbki czosnku w drobną kosteczkę, chili, dodaję zioła (tymianek, oregano, bazylia lub estragon). Wszystko mieszam i formuję klopsiki. Grilluję około 20 min. do uzyskania odpowiedniego koloru.
Poniżej jak wyglądają one w moim wykonaniu:
https://postimg.org/image/bel5bdm4f
https://postimg.org/image/8yjbxj41r
https://postimg.org/image/tjy3pflmn
https://postimg.org/image/nx1qryj3z
Świetnie pasuje do nich sałatka po grecku :)
Ach, grill, wszystko co z niego wygląda i smakuje kilkukrotnie lepiej :-) Też czasami kupuję paczkowane mielone wołowe z Lidla, ale niestety obawiam się o jakość - jest bardzo smaczne, pięknie pachnie i... kosztuje 20 zł/kg?
UsuńObecnie w Lidlu jest promka na mięcho w paczkach XXL.
UsuńW sezonie zimowym używam tego:
Usuńhttp://allegro.pl/frytownica-beztluszczowa-multicooker-garnek-wielof-i5295104024.html
Posiada grill i świetnie się na tym piecze wszelkie rodzaje mięs, ryb. Frytek w nim nie robię :) to tylko nazwa.
Mam takie pytanie, pewnie każdy się z tym spotyka w życiu.
OdpowiedzUsuńZałóżmy wiemy, że dziś będziemy spożywać alkohol, jakaś impreza, okazja czy coś.
Czy są jakieś sposoby aby jak najbardziej zniwelować jego złe działanie dla naszej sylwetki? Nie wiem, jeść w ten dzień mniej węgli, więcej tłuszczu czy coś takiego?
Ktoś może coś wie, pytam ponieważ jestem ciekaw a nie ukrywajmy czasami każdemu zdarza się taka sytuacja.
Pytanie o to rzeczywiście co jakiś czas powraca. Był nawet artykuł na ten temat :)
OdpowiedzUsuńhttp://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/05/impreza-u-kumpla.html
Martwienie się takimi szczegółami może bardziej wywalić ci kortyzol niż całe to "niwelowanie" :)
OdpowiedzUsuńAle o parę drobiazgów warto zadbać :)
OdpowiedzUsuńChoćby o to, żeby się rzeczywiście dobrze najeść przed taką imprezą zdrowego jedzenia czy żeby zwiększyć w tym czasie ilość wit. C.
Czym może być spowodowane sporadyczne, ale ostre kłucie po lewej stronie klatki piersiowej przy nagłym, głębokim wdechu? Po takim zakłuciu nie mogę przez kilka minut głęboko oddychać, bo znowu kłuje, jedynie spokojne, płytkie wdechy.
OdpowiedzUsuńMoże być nerwoból. Czasem też DOMSy na zębatych czy międzyżebrowych. Trudno te mięśnie poruszyć, ale jak już bolą, to czasami można mieć wrażenie, że to zawał :)
OdpowiedzUsuńJednak w Twoim przypadku raczej to pierwsze.
Cześć. Mam kolejne lekko nurtujące mnie pytania:
OdpowiedzUsuń1. Czy znacie ludzi, którzy na diecie paleo żyją lub żyli bardzo dużo lat? Jak z ich zdrowiem w podeszłym wieku?
2. Co by się działo z naszym organizmem jeżeli teraz od młodych lat d starości jemy mało węgli, dużo tłuszczu a w kiedyś nagle zabierają nas do domu starców czy szpitala i dają nam jedzenie na które nie mamy wpływu czyli zalecane przez lekarzy z małą podażą tłuszczu?
Panowie i Panie, a zdarzyło się wam dostać w brodę przy PP? Jeśli nie to uważajcie, bo w głowie się może zakręcić jak po dobrym sierpowym... Wczoraj na rozgrzewkę standardowo podrzucałem sobie pustą sztangę, chwila dekoncentracji, nie odchyliłem głowy i dostałem... A jako, że mam na brodzie bliznę od dzieciństwa to i skóra pękła, krew poszła - kilka dni bez ćwiczeń będzie, bo nie mogę skóry naciągać, żeby się zrosło...
OdpowiedzUsuńA i nos też sobie zahaczyłem już kiedyś... Też bolało, hihihi :)
Niestety takie coś się może zdarzyć każdemu. Chwila dekoncentracji i uraz gotowy. W sumie przez 28 lat miałem chyba ze 4 kontuzje, co uważam za dobry wynik :)
OdpowiedzUsuńMega dobry wynik ;) ja przez te 2-3 lata miałem już więcej niż Ty :) ale zdarza się, każda taka sytuacja przypomina mi, że to nie jest zabawa (choć sprawia radość i przyjemność:)) oraz, że mam się koncentrować w 100%, nawet przy małych ciężarach, a czasem o tym zapominam... Jak wczoraj. Kolejna nauka dla mnie.
UsuńI jeszcze jedno pytanie:
OdpowiedzUsuń3. Mowimy o nie wliczaniu posiłków okołotreningowych do dobowej puli. Ile więc ma wynosić taki posiłek? Chodzi mi tutaj bardziej o tłuszcz, ile gram.
zed914;
OdpowiedzUsuń1. Wolałbym nie używać pojęcia paleo, o czym już wspominałem wielokrotnie, bo jest ono coraz bardziej obciążone. Poczytaj choćby to - http://nowadebata.pl/2011/07/30/ile-paleo-w-paleo/
Na pewno Lutz jako przedstawiciel LC żył długo, bo grubo ponad 90 lat i jeszcze pod koniec życia wydał książkę. Co do innych to trudno coś powiedzieć, bo większość społeczeństwa jest zmanipulowana i żywi się strasznie. Póki co przeraża mnie jak większość znajomych zapada na takie czy inne choroby i nie chce nic zmienić w kwestii żywienia.
2. Tu już szukasz trochę na siłę. Jak ktoś się w miarę dobrze odżywia to istnieje większa szansa, że na starość będzie bardziej samodzielny i będzie decydował o sobie. Każda nagła zmiana na starość może gwałtownie pogorszyć stan zdrowia, a taka o jakiej piszesz prawdopodobnie zabije w szybkim tempie.
3. To jest naprawdę sprawa dość indywidualna. Jedni będą jeść tylko tłuszcz, inni nic, a jeszcze innym potrzebny będzie pełny posiłek białkowo-tłuszczowy. Zależy też od aktualnego celu.
OdpowiedzUsuńOK,dziękuje za odpowiedzi. O tą starość pytałem ponieważ w życiu różnie bywa i czasami takie coś się pojawia w głowie. A do tego życie cały czas kusi nas różnymi okazjami do napychania się węglami, święta, imprezy rodzinne. Ciekawią mnie właśnie ewentualne konsekwencje.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu każdemu się zdarzy i nie ma co robić z tego tragedii. Natomiast nagminne ciągłe opychanie się węglowodanami pozwala nie martwić się o starość, bo pewnie się jej nie dożyje :)
OdpowiedzUsuńStefan, czy istnieją odżywki i suplementy które faktycznie mogą wspomóc osoby ćwiczące? Kreatyna? BCAA? Ostatnio głośno robi się o l-karnitynie, wiesz coś na jej temat?
OdpowiedzUsuńA czytałeś w FAQ żywieniowym na temat suplementów?
OdpowiedzUsuńTak, teraz jeszcze dla przypomnienia zajrzałem. Kiedy kreatyna i dlaczego na cykle? Czy to nie tak, że ona zwiększa poziom kreatyny w organizmie a potem opada, więc można ją suplementować non stop?
OdpowiedzUsuńZ aminokwasami też nie do końca rozumiem kiedy i co to daje. No i jeszcze nie ma nic o l-karnitynie. Jestem ciekaw jak zapatrujesz się na takie suplementy, czy uważasz, że mogą być pomocne czy więcej zachodu niż to warte.
Pardon, znalazłem - w suplementacji dla niepełnosprawnych. Ale czy dla pełnosprawnych kreatyna i l-karnityna mają sens? Albo BCAA po/przed treningiem? Dużo osób chwali sobie białko po treningu, a ja zazwyczaj po treningu w ogóle nie jestem głodny, chociaż z tego co wiem, to kwestia katabolizmu jest mocno przejaskrawiona, no bo czy jeśli wezmę gryza-dwa kiełbasy po treningu to katabolizm zniknie? ;-)
UsuńStefan, tym już się nie sugerować? http://hormonwzrostu.edu.pl/dieta-bez-mitow-i-ryzu/komu-potrzebne-sa-aminokwasy-cz-2/ tzn. zwiększeniem podaży białka? W sensie źródeł ewentualnej stagnacji szukać gdzie indziej? Co do samej stagnacji jednego nie łapie, waga pokazuje 70 kg rano na czczo (czyli +4 kg tak od mniej więcej pół roku), pas bez zmian, czyli rosnąć powinny mięśnie, ale albo jestem ślepy albo ich nie widzę, a 4 kg to jednak trochę jest.
UsuńCzęsto nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasza psychika jest podatna na manipulacje. Praktycznie u każdego. Na tym bazuje marketing. Jeśli Cię przekonam, że mięsień się musi regenerować 10 dni to będziesz przez dziesięć dni obolały i słaby. Jeśli przekonam Cię, że 2 dni, to trzeciego dnia będziesz tryskał energią.
OdpowiedzUsuńTak też funkcjonuje przemysł sumplementacyjny. Ludzie sobie chwalą białko czy aminokwasy po treningu, bo ich do tego przekonano. Tak też jest z katabolizmem i wieloma innymi rzeczami. Sama l-karnityna niewiele daje. O wiele skuteczniejsze jest ALC - poprawia działanie układu nerwowego, ale też potrzeba takich dawek, że często jelita tego nie wytrzymują.
Teraz kwestia pojedynczych aminokwasów. Czasem w niektórych chorobach ich duże dawki mogą pomóc, ale też może się zdarzyć, że będą toksyczne. Czym innym jest taki aminokwas w pożywieniu, a czym innym jego wyizolowana postać. Można sobie nawet namieszać w mózgu, gdy zostanie zaburzona proporcja neuroprzekaźników. Nie zapominaj, że aminokwasy to wcale nie tylko "cegiełki budujące mięśnie". Biorą udział w wielu procesach w organizmie.
To samo dotyczy kreatyny. Ta akurat działa, choć też nie u wszystkich. Jednak przyjmowanie ciągle wyizolowanych dawek może mieć różne skutki uboczne, których póki co nie zbadano dokładnie. Jak choćby przeciążenie nerek. Latem utrudnia chłodzenie organizmu, gdyż więcej wody jest odprowadzane do mięśni.
OdpowiedzUsuńSkoro przybrałeś 4 kg, to gdzieś to musiało pójść. Warzysz się na tej samej wadze cały czas? Masz zdjęcia z wcześniejszego okresu? Robiłeś pomiary obwodów? Ważne, by były tym samym metrem.
Stefan. Masz błąd. "Warzysz".
UsuńFakt. Ma być "ważysz". Tylko, że edytować komentarzy się nie da. Można posty. Komentarz musiałbym pisać od nowa. Niech więc zostanie na świadectwo tego, że nie jestem nieomylny :)
UsuńNajwspanialszą literówką na blogu było, jak kiedyś Stefan zamiast "kokos" napisał "Koks jest dobry, można jeść" :)
Usuń"Koks jest dobry, można jeść" :) - dobre :D
UsuńWaga ta sama, obwody z ciekawości jutro zmierze bo na początku ćwiczeń zabrałem z kilku miejsc i zobaczymy. W pasie miałem chyba skok z 80 na 82 ale nie wygląda mi to na tłuszcz, mam wrażenie, że mięśnie brzucha się rozwinęły.
OdpowiedzUsuńTak z ciekawości, skąd wzięło się twoje ówczesne przekonanie, że należy spożywać bodajże 1g białka na kg mc przed i po treningu?
OdpowiedzUsuńTeraz pojawia się pytanie, czy nie lepiej zamiast w kreatynę, byłoby zainwestować w porządną wołowinę, i przez parę tygodni jeść dziennie surowego tatara przed i po treningu.
OdpowiedzUsuńCo do manipulacji, to jej siła jest potworna, ale myślę, że w grę wchodzą jeszcze dwa czynniki oprócz tego, co napisałeś. Po pierwsze zażywanie "specjalnych" suplementów daje takie przyjemne poczucie, że jest się na jakimś wyższym poziomie zaawansowania. Trochę jak taka magiczna pigułka, podobnie jak wykonywanie ćwiczeń na specjalnych urządzeniach, czy noszenie drogich markowych ubrań.
Po drugie więkzość suplementów jest po prostu słodka i smaczna. Tu jakiś aromat waniliowy, tu taki smak, tam inny. Jak już się tego nie je przez długi okres, to smakuje jak proszek do prania, ale komuś, kto nigdy nie trzymał długo porządnej diety, może być bardzo ciężko się odzwyczaić.
Tak, ale poniekąd to co podajesz to też formy manipulacji :)
OdpowiedzUsuńKamil - przyznaję uczciwie, że sugerowałem się Poliquinem, któremu do czasu wierzyłem, aż się przekonałem, że w celach marketingowych potrafi odpowiednio mieszać wartościowe informacje z takimi, które napędzają mu sprzedaż supli.
Jeśli np. napiszę w reklamie, że FullKretinBody to odżywka używana przez elitę sportowców na całym świcie i pomoże też Tobie itd. To zażywając ów FullKretinBody poczujesz, że dołączyłeś do elity :) Tak to działa, czasem rzecz jasna nieco bardziej subtelnie, choć ostatnio już chyba nawet nikt się na subtelność nie wysila.
OdpowiedzUsuńZaś fakt, że słodkie uzależnia też jest formą manipulacji. Potem dodatkowo na sponsorowanych forach tworzy się tematy na temat smaków poszczególnych supli i już darmowa rekalma gotowa i więcej chętnych do uzależnienia.
Jeszcze się do tego wciska ludziom bzdury, że tak jest szybciej i wygodniej. Tak, jakby zrobienie sobie jajecznicy albo zjedzenie kawałka kiełbasy trwało wieki i wymagało specjalnej operacji logistycznej :)
OdpowiedzUsuńCzy moglibyście coś polecić na ogromny problem potliwości. Zwłaszcza mam na myśli pachy oraz stopy. Stopy dodatkowo dorzucają problem zapachu. Pamiętam, że kiedyś ktoś coś napisał na ten temat na forum, ale za skarby świata nie mogę tego znaleźć. Będę bardzo wdzięczny za pomoc i cenne wskazówki.
OdpowiedzUsuńJa nawet jakiś czas temu o tym pisałem, niestety, dezodorant Ziaji i oliwka magnezowa pomogły na kilka dni, potem problem nawrócił. Ja sam wróciłem do antyperspirantu Dove z aluminium, bo jako jedyny jakoś daje radę. Stefan zaleca więcej zielonych warzyw, chyba muszę zacząć jeść te pół kilo brokułów dziennie :-D
OdpowiedzUsuńCo do stóp to możesz sobie kupić spray do butów taki ze srebrem, ale to wiadomo tylko na zapach zadziała. Ja na początki jak zacząłem tłusto jeść też się mocno pociłem dosyć. Obecnie nie ma problemu, a używam tylko sztyftu bez żadnego aluminium i myję się raz dziennie. Może się czymś stresujesz nieświadomie? Solisz posiłki?
OdpowiedzUsuńNa zapach i ilość potu wpływa właśnie dieta - często brak pewnych mikroelementów. Najczęściej właśnie soli, jak wspomniał shihan44. Stres też ma duży wpływ, wystarczy przytoczyć skrajny przypadek schizofreników i charakterystyczny dla nich silny zapach potu.
OdpowiedzUsuńJeszcze inna możliwa przyczyna to niewłaściwy ubiór. Czasem sztuczne tkaniny mogą pogarszać sytuację.
Bardzo pomocne w wyeliminowaniu nieprzyjemnego zapachu jest również codzienne mycie stóp zimną wodą i szarym mydłem przed założeniem butów i skarpetek. Przy okazji poprawia się krążenie :)
OdpowiedzUsuńCałkiem to problemu nie rozwiązuje, ale do pewnego stopnia na pewno pomoże, przynajmniej w kwestii nieprzyjemnego zapachu. Mnie osobiście taki "zabieg" bardzo relaksuje i lubię sobie opłukiwać nogi zimną wodą.
Natomiast co do pach, to najlepiej się pod nimi po prostu ogolić. Wtedy po pierwsze mniej się pocisz, a po drugie zapach jest dużo słabszy.
OdpowiedzUsuńA czy kiedyś ktoś nie polecał oliwki magnezowej pod pachy?
OdpowiedzUsuńMarek, ja się golę, myję codziennie rano i wieczorem, antyperspirant nanoszę zaraz po umyciu na pachy (suszę suszarką), serio, robiłem wszystko co można i nadal problem pojawi się pojawić. Jadę godzinę samochodem do pracy w kurtce, wychodzę i już czuję, że to tyle świeżości na dziś. ;-)
OdpowiedzUsuńhttps://paleosmak.pl/jak-czesto-sie-myc/
OdpowiedzUsuńmoże za często się myjecie? :) ja dokładnie się myję mydłem tylko w DT, na co dzień tylko kluczowe miejsca, reszta wodą.
Używam oliwki magnezowej i dezodorantu w kulce bez alu (pisałem parę razy który, bo tylko on dla mnie działa) i problemu nie mam z nieprzyjemnym zapachem.
Znam Usik ten artykuł, sam myję się mydłem tylko w dyplomatycznie przez ciebie ujętych miejscach codziennie, tak to tylko letnia woda i co 2-3 dni myję się cały mydłem. Przez długi czas miałem problem z przesuszoną skórą twarzy i włosami, wyszło na to, że za często i mocno je szorowałem :-) Teraz wszystko wraca do normy. Akurat niemycie się codziennie pod pachami to byłby strzał w kolano i popadanie w wyraźny już dla mnie fanatyzm.
OdpowiedzUsuńPachy to akurat jedno z "kluczowych" miejsc :) może spróbujcie golić pachy, jak pisał Marek? Pamiętam, że moi kumple tak robili, Ci mocniej owłosieni, co pocili się jak mopsy. Jak bujnego zarostu tam nie mam, więc mi to dużo nie da, ale może wam pomoże. Inna sprawa, że chyba źle bym się czuł z tym, że golę coś oprócz twarzy:) daleko mi do bycia "metro"
UsuńUsik, nie jesz glutenu i to golenie się pod pachami ma z ciebie robić metro? :-D
UsuńPoza tym, na poważniej, nie za bardzo rozumiem co ma golenie pach do bycia metro czy w jakikolwiek sposób rzutować na męskość. Tkwienie w takich stereotypach musi za to w przykry sposób rzutować na życie pełne zastanawiania się czy aby na pewno to, co robię i jaki jestem czyni mnie męskim w oczach społeczeństwa.
Tak, ale jednak istnieją pewne nie-metroseksualne zasady męskości..
UsuńJak słyszę takie gadanie o byciu "metro" czy podobne, to zawsze powtarzam, że należy współczuć kobietom, jeżeli cała męskość ich partnerów sprowadza się do śmierdzących włosów pod pachami :)
OdpowiedzUsuńKamil, to jest oczywiście takie gdybanie, ale wydaje mi się, że możesz mieć podobny problem, co ja kiedyś z dłońmi. Nieustannie o tym myślałem i za każdym razem kiedy trzeba było podać komuś rękę, od razu robiła się nieprzyjemnie wilgotna. Najgorsze było chyba właśnie to skupianie się na problemie, które go automatycznie pogarszało.
Dlatego wydaje mi się, że pomógł mi nie tyle sam środek (wspomniane Uro) ile po prostu fakt, że używając go mogłem przez kilka miesięcy zapomnieć o problemie i odzwyczaić się od myślenia o nim. Przestałem się tak stresować i później jak odstawiłem ten krem, problem już nie wrócił. Dalej dość mocno pocą mi się dłonie, ale już tak "normalnie", jak każdemu człowiekowi, a nie że ciekną mi po nich strużki potu, jak tylko mam podać komuś rękę na przywitanie :)
Dlatego myślę, że rozwiązaniem mogłoby być właśnie zastosowanie przez kilka miesięcy jakiegoś mocnego antyperspirantu. 10 lat temu poleciłbym Ci to Uro, ale nie mam pojęcia, czy np. nie zmienili składu i czy dalej jest takie dobre. Najlepiej idź do jakiegoś porządnego dermatologa i powiedz w czym problem.
Jeśli jesteś z Krakowa, to polecam dr Obtułowicza.
Co Wy tak się unosicie na to "metro"? To był żart. Jeśli uważacie, że golenie pach i nóg u facetów jest ok, to wasza sprawa, możecie. Jeśli ktoś musi, bo idzie na zawody, czy jest sportowcem pływakiem, albo ma właśnie jakiś problem to ok. Jeżeli nie, to jest to wg mnie nadmierna przesada w źle pojętej higienie. Ja pach nie golę i mi nie śmierdzą, moja męskość do tego się nie sprowadza, całkiem inaczej ją odczuwam i rozumiem.
OdpowiedzUsuńNie ma co tematu ciągnąć, wrócimy do meritum, czyli jak pomóc osobom które mają problem z poceniem. Myślę, że Marek wskazał jeden z powodów - stres i myślenie o tym. Może to jest jakaś droga - mocny antyperspirant na jakiś czas, może bloker? Po paru miesiącach zmniejszać dawki i powoli odstawiać.
Wiesz, sprawa wcale nie jest taka banalna. Teraz piszemy tutaj o byciu "metro", ale w praktyce, najczęściej jest tak, że jak jakiś facet zaczyna się golić gdzie indziej niż na twarzy, to padają dużo gorsze wyzwiska. I niby dlaczego? Dlaczego uważa się za normalne, że kobiety golą praktycznie całe ciało, a faceci nie mogą? Czemu nikt nie pisze, że golenie się pod pachami przez kobiety to "źle pojęta higiena"?
OdpowiedzUsuńWiem, że Ty niczego takiego nie napisałeś, ale wielu facetów uważa się po prostu za lepszych właśnie z takich i podobnych powodów. Golenie to tylko mały element dużo szerszej układanki. Uważa się, że to i to jest "męskie" albo "niemęskie". Cóż to u licha znaczy? To jest jedna z głównych przyczyn mizoginizmu w naszym społeczeństwie. Potem rodzą się takie potworki jak, by nie szukać daleko, podział na "męskie" i "kobiece" ćwiczenia na siłowni.
Zdaję sobie sprawę, że niczego takiego tutaj nie napisałeś, zresztą Twój poprzedni wpis też odebrałem bardziej jako obawę przed posądzeniem o coś takiego w związku z goleniem, ale jestem bardzo wyczulony na takie rzeczy i to dlatego się tak unoszę :)
Kobiety wiedzą co znaczy męskie i niemęskie. Z tym co męskie uprawiają seks, a tym, którzy nie wiedza co jest meski, pozostaje porno. Nie oceniam co jest lepsze. Każdy sam decyduje, czy to co męskie i niemęskie jest ważne.
UsuńGolenie pach to dla mnie kwestia estetyki, a do tego przykładam sporą wagę chociażby ze względów zawodowych i chociaż nikt mi pod pachy nie zagląda, to lubię kompleksowe podejście do sprawy. No i włosy przetrzymuja przykry zapach potu. Nooo i moja dziewczyna byłaby zniesmaczona, a i tak jestem wszędzie zarośnięty, łącznie ze stopami i dloniami, całe szczęście, żem blondyn bo bym wyglądał jak jaskiniowiec :D
OdpowiedzUsuńMam do was dwa pytania:
OdpowiedzUsuń1. Praktykował ktoś z was rzekomą dietę starych siłaczy, tzn. kilkadziesiąt jaj dziennie? Ja obecnie średnio mam 10-15, jestem ciekawy efektów jakby tego legalnego anabolika podbić do 20+. Wiem, że Wodyn swego czasu to praktykował, ale z drugiej strony... Wodyn jakoś nigdy fenomenalnej sylwetki nie miał - siła, sprawność owszem, no ale estetycznie kawał chłopa i tyle. Skąd w takim razie, pomimo solidnej diety i treningu ma taką a nie inną sylwetkę? (wybaczcie, to były jednak dwa pytania w jednym)
2. Ostatnio rozmawiałem z facetem, który od dziesięciu lat nie je tłustych pokarmów (szczególnie zwierzęcych) po tym, jak swego czasu miał wysoki poziom lipoprotein, twierdzi, że to wszystko cudowna sprawa omegi 3. Dobrze zgaduję, że to kwestia tego, że jego organizm sam wytwarzał potrzebny sobie cholesterol? Szkoda, że nie napisał co je, chociaż można się domyślać, ewentualnie chude mięso, ryby i warzywa, co jeszcze w jakiś sposób by tłumaczyło to zjawisko, jednakowoż facet jest nieco... ulaną świnią, więc jedno wyklucza drugie, ech ;-)
Kto co goli to sprawa wytycznych kulturowych. Dawniej w wielu kulturach niesmakiem napawało golenie brody przez faceta. To była wizytówka męskości. Tak jak Rzeczpospolitej szlacheckiej wąsy. Z kolei starożytni Rzymianie dokładnie golili twarz, co miało ich odróżniać od barbarzyńców.
OdpowiedzUsuńSą kobiety, które wolą jak facet się goli pod pachami i na klatce, ale są i takie, które właśnie są zniesmaczone takim goleniem. Więc sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna. :)
1. Nie każdemu to służy. Pierwsza sprawa, to czy możesz jeść jajka na surowo? Bo 50-70 jaj gotowanych czy w innej postaci nikt normalny w siebie nie wciśnie. No i kwestia uczuleń. Swego czasu próbowałem i wiem, że to nie dla mnie. Tylko nieliczny mogą jeść dużo jajek dzień w dzień. Sylwetką Wodyna się nie sugeruj. On się skupia na sile, a nie na detalu. Zresztą, o czym niedawno pisałem wygląd to efekt wielu czynników. Grubość kości, długość brzuśców i ścięgien itd.
OdpowiedzUsuń2. Tu nie do końca rozumiem, czy wcześniej jadł dużo tłuszczu czy nie. Pytanie też ile jadł ww. Co do omegi 3, to ostrożnie. Na pewno nie suplementacja olejem z ryb. Kiedyś miałem wątpliwości, teraz jestem już pewny, że nie tędy droga. Napiszę więcej, ale to znowu wymaga całego artykułu. Tu tylko 2 sprawy:
- omegę 3 dostarcza się z orzechów, pestek z dyni itp.
- nie trzeba jej wcale dużo, niewielkie ilości wystarczą.
Uprzedzając od razu głosy, że ze źródeł roślinnych (ALA) organizm przekształca niewielkie tylko ilości w EPA i DHA, dodam, że tak właśnie ma być.
Co powiecie o l-karnitynie? Jest sens ja brać? Faktycznie pobudza?
OdpowiedzUsuńKilka dni temu był w tym wątku temat odżywek m.in. l-karnityny.
UsuńTestowałem l-karnityne na redukcji, odniosłem wrażenie, że fat nieco szybciej spadał od kiedy włączyłem ten suplement do diety, czyli jakiś wpływ na hormony musi mieć(ewentualnie efekt placebo), ale żadnego efektu pobudzającego nie zauważyłem.
UsuńZ tego co mi wiadomo, zwierzęta nie cierpią na choroby serca, nowotwory, nie umierają na zawał itd. Czym jest to spowodowane i czy w jakiś stopniu możemy to przełożyć na ludzi?
OdpowiedzUsuńZwierzęta hodowlane nie cierpią na takie choroby, bo nie mają czasu. Przeciętnie żyją od kilku miesięcy do kilku lat (W przypadku tych dużych, jak np. krowy), a potem idą do uboju. Nie wiem jak jest w przypadku krów mlecznych czy kur niosek, ale nie wydaje mi się, żeby rzeczywiście były aż takie zdrowe. Zresztą u nich też poważna choroba nie ma szans się rozwinąć, bo taka krowa przestanie dawać mleko, a kura znosić jajka, więc kto będzie inwestował w dalszą hodowlę? Może na wsi, gdzie na gospodarstwo są dwie krowy, właścicielowi może się opłacać ją wyleczyć, ale już kura nie ma na to żadnych szans.
OdpowiedzUsuńA co do zwierząt domowych, to jednak nowotwory wcale nie są aż tak bardzo rzadkie. Co do chorób serca, to podejrzewam, że po prostu się ich nie wykrywa. Mało kto robi takie badania zwierzętom, o ile nie mają bardzo wyraźnych objawów. Z niektórymi nowotworami zresztą może być podobnie.
Zaś co do zwierząt dzikich, to w grę wchodzą moim zdaniem dwa czynniki. Po pierwsze brak wszelkiej maści zanieczyszczeń i naturalne pożywienie. Po drugie również stosunkowo krótki czas życia. Jeżeli dzikie zwierzę z jakiegoś powodu słabnie, to nie jest w stanie zdobywać pożywienia albo pada ofiarą drapieżników. Więc nawet gdyby rozwijał się u niego nowotwór, to raczej nie zdąży tego zwierzęcia zabić - bardziej prawdopodobne, że zrobi to jakiś drapieżnik.
Swoją drogą z diagnozą chorób u zwierząt naprawdę jest fatalnie. Po pierwsze na 100 weterynarzy może się trafi jeden dobry. Nie dość, że są niedouczeni, to jeszcze nie potrafią słuchać właścicieli, którzy najlepiej widzą, że ze zwierzakiem jest coś nie tak. Parę lat temu mój pies miał zapalenie płuc. Weterynarzom do głowy nie przyszło, że to może być coś z płucami, bo nie było nic słychać przy osłuchiwaniu. Tylko i wyłącznie na podstawie intuicji uparłem się, żeby zrobić rentgena i wtedy się okazało co mu dolega.
Sefan chciałem sięzapytać jak zapatrujesz się na trening girondy z tym, że niestety nie dam rady w tym sposobem ćwiczyć dipsów i podciągnięć, tak żeby wypadało po 7 powtórzeń w serii zakładając, że zrobię ich 7. Czy mogę w takim wypadku zrobić ten trening przy 4 powtórzeniach na serię? Czy taki system będzie miał sens. W tym momencie ćwiczę w formie drabiny na zmianę ze smarowaniem gwintów, tak żebym miał kontakt z drążkiem 5 razy w tygodniu. Myślałem, że gironda może być dobrą odskocznią?
OdpowiedzUsuńDodatkowo, czy jest ktoś kto posiada zapis z hormonu wzrostu i chciałby się tym podzielić. Niestety przy formacie dałem ciała i usnąłem te pliki. Gdyby ktoś chciał wesprzeć i wrzucić to na jakąś chmurę lub podesłać na maila (succerandy@gmail.com), będę wdzięczny. Przepraszam za post pod postem.
OdpowiedzUsuńPoszło na maila. :)
Usuńshihan44, byłbym wdzięczny, jakbyś mi również podesłał na spider_395@o2.pl
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero dziś, ale już wysłałem.
UsuńMateusz24 - akurat Girondy nie ma sensu robić w takim układzie. To jest system mający sens w przedziale 6-10. Jeśli chcesz robić serie po 4 to lepiej np. taki układ, w którym przerwy są takie same, ale za to serii znacznie więcej, czyli klasyczny trening na siłę.
OdpowiedzUsuńChyba, że chodzi o to, by resztę ćwiczeń robić 7x7 a te dwa 7x4. W takim układzie może być, sporo osób tak to robi.
Mam dwa pytania:
OdpowiedzUsuńI. Jak dozujecie oliwkę magnezową? O ile w przypadku witaminy C jest to oczywiste, tak z oliwką mam pewien problem - no bo różne stężenie chociażby roztworu, teraz jak to przełożyć względem zapotrzebowania żeby ani za mało nie stosować ani nie przedobrzyć? Szczególnie, że codziennie używam kilka aplikacji atomizerem pod pachy.
II. Miało być bezpośrednio do Stefana, ale zapytam tu: jaka jest różnica dla mięśni i CUN pomiędzy wolnym tempem z mniejszym ciężarem a normalnym z większym? Jedno i drugie jest w praktyce wymagające dla nas, ale jakaś różnica być musi w "odbiorze", zgadza się?
1. W takim formie trudno przedawkować. Najwyżej podrażnisz skórę. Dajesz sobie z 2 duże łyżki na szklankę wody albo półtora i rozsmarowujesz na większej powierzchni ciała. Jeśli będzie za mocne to zrób mniejsze stężenie. Smarować wystarczy 2-3 razy na tydzień.
OdpowiedzUsuń2. Wolne tempo mniej drenuje CUN, ale z drugiej strony często lepiej rozwija mięśnie. Szczególnie te oporne obszary. To, że mniej obciąża CUN wcale nie oznacza, że nie buduje siły.
Oto stan polskiej nauki i dietetyki:
OdpowiedzUsuńhttp://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,412850,ekspert-dieta-bezglutenowa-jako-sposob-na-schudniecie---niekorzystna-dla-organizmu.html
" Panująca od kilku lat powszechna moda na odchudzanie i stosowanie diet, takich jak dieta białkowa, paleo - przypominająca dietę człowieka pierwotnego polegająca na spożywaniu produktów naturalnych i nieprzetworzonych, czy dieta bezglutenowa, to najbardziej niekorzystne rozwiązanie dla naszego organizmu" - no tak, naturalne jedzenie jest niekorzystne dla organizmu!
Ważniejsze jest to: "Walorem glutenu jest to, że wpływa on na teksturę i jakość chleba. Dzięki glutenowi bochenki chleba są ładne, miękkie i chrupiące."
Bardzo się cieszę z powodu takich ludzi. To oznacza, że w tym kraju nawet największy idiota ma szanse kimś zostać i coś osiągnąć, szczególnie w polityce.
OdpowiedzUsuńMam pytanie, dlaczego nie należy łączyć ogórków kiszonych z witaminą C? Szukałem w Google, ale nigdzie nie mogę doszukać się powodu, dla którego nie należy tak robić.
OdpowiedzUsuńByło parę razy na blogu. Ogórki mają jakąś substancję w sobie, która blokuje wchłanianie wit C. Nie pamiętam tylko jaką :)
UsuńAskorbinaza blokuje wchłanianie wit. C. Surowe ogórki zawierają tego najwięcej. Zastanawiałem się kiedyś, czy podobnie jest np. z kiszonymi i jedni twierdzą, że tak, a inni że nie, ale nie dotarłem do źródeł. Na wszelki wypadek lepiej ich też zbyt często nie łączyć :)
UsuńGdzieś kiedyś czytałem (nie pamiętam gdzie, chyba jakieś 3-literowe forum), że w okresie budowania masy mięśniowej trzeba jeść dużo węglowodanów, żeby mięśnie podeszły wodą, bo wtedy mają idealne środowisko ( czy tam warunki) do wzrostu. Stefan i reszta- co wy na to? Możecie się jakoś do tego odnieść?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze samo stwierdzenie "trzeba jeść dużo węgli" jest bardzo mylące. To może oznaczać zarówno zalecenie, żeby jeść dużo węgli ze zdrowych źródeł jak i zapychanie się ryżem i makaronem.
OdpowiedzUsuńPo drugie poczytaj sobie w FAQ o zapotrzebowaniu na węglowodany w diecie i w ogóle o podziale na budowanie masy i redukcję (czy też braku takiego podziału w normalnej kulturystyce).
Po trzecie niektórzy rzeczywiście lepiej rosną, kiedy w posiłku okołotreningowym zjedzą trochę węgli, ale to raczej wyjątek niż reguła, no i te węgle muszą być z dobrego źródła i nie może ich być za dużo.
Wreszcie po czwarte, duże ilości węgli prawie zawsze kończą się przyrostem masy... tłuszczowej. Większość z mięśni, których wtedy przybywa znika później podczas tzw. redukcji.
Węgle w ogóle są dość problematycznym zagadnieniem w dietetyce. Pamiętam, jak "trułem dupę" wszystkim ekspertom na SFD po co nam są węglowodany w diecie, szczególnie w takiej ilości. No to , że energia. Ale sam po sobie widziałem, że nażarcie się ryżem przed treningiem wcale nie dodaje mi skrzydeł, czasami wręcz je podcina. Więc coś nie halo. Potem były pytania - a co, jeśli kalorii będę jadł trochę za mało? Albo idealnie zerowy bilans? Albo jeśli będzie więcej tłuszczów a mniej WW, ale bilans taki sam? Na te pytania nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Zasadniczo fora te szukały wszelkich możliwych odpowiedzi dla pytania "dlaczego natural musi jeść dużo węglowodanów, zalewać się a potem redukować?". Badania z korelacją, przekładanie koksiarzy na grunt naturali, no niestety.
UsuńSam mam pewne istotne wątpliwości odnośnie węglowodanów - czy jeśli zjem rano ogromną jajecznicę i, załóżmy, ziemniaka, to insulina w znaczący sposób będzie większa, niż gdybym tego ziemniaka nie zjadł?
Innymi słowy, gdzie leżą te granice których nie wolno przekraczać.
Ktoś wspominał, że Wodyn w niektórych przypadkach dopuszczał bataty, no ok, ale w jakich przypadkach? Jakie w ogóle Wodyn ma podejście do diety?
Nie ma prostej odpowiedzi na to na ile podskoczy insulina, bo to zależy tak od tolerancji na ww, jak i od insulinoodporności. Jeśli zjesz jednego ziemniaka, to pewnie aż takiej różnicy nie będzie.
UsuńCo do Wodyna to nie wiem jak teraz, ale wcześniej był zwolennikiem paleo. Te bataty to taka moda. W polskich warunkach naprawdę lepiej jeść zwykłe ziemniaki, które są uprawiane u nas, a nie sprowadzane z innego końca świata.
A to nie jest tak że insulina tak czy siak nam podskoczy, niezależnie czy zjemy węglowodany czy też nie?
UsuńMa podskoczyć, bo taka jest jej rola. Jest jednak różnica, czy podskoczy trochę, czy też na okrągło będziesz miał duże wyrzuty obżerając się węglowodanami, co ostatecznie skończy się odpornością insulinową albo i cukrzycą.
UsuńInsa chyba skacze nawet, jak myślimy o jedzeniu? Stefan, czy insulina może powodować, że rano nie jestem głodny, ew. mam specyficzne uczucie, że niby brzuch mnie ściska, ale jeść nie chcę? Wtedy ratuję się jakimś gryzem kiełbasy i po 30-60 minutach zaczynam zyskiwać apetyt.
UsuńAkurat dostałem 60 kg ziemniaków od znajomego, więc teraz będą cztery miesiące żywienia się ziemniakami :-)
Tak, skacze. Dlatego nawet na słodzikach można sobie zaserwować cukrzycę, nie mówiąc już o innych skutkach ubocznych takich substancji.
UsuńJak rano nie chce Ci się jeść, to się nie zmuszaj. Są tacy, którzy muszą zjeść śniadanie, a niektórzy dobrze funkcjonują bez. To nie tylko kwestia insuliny, ale wielu różnych hormonów.
Smartphones are ruining sports skills and awareness, says England rugby coach.
OdpowiedzUsuńhttps://www.theguardian.com/sport/2017/jan/23/smartphones-england-rugby-sherylle-calder-six-nations
Czym mogę zastąpić oliwę z oliwek w moje gluten-free pizzy? ;-) Oliwa niby jednonienasycone, ale fitoestrogeny i kwestia utleniania się.
OdpowiedzUsuńZawsze dolewam do ciasta dwie łyżki oliwy, więc najlepiej, żeby zamiennik miał formę płynną i neutralny smak.
Nie wiem czy jest sens tak szaleć. Jeżeli raz na czas posmakujesz pizzy z oliwą z oliwek to na pewno nie umrzesz. Przynajmniej ja do tego tak podchodzę. Zwłaszcza, że specyficzny smak oliwy raczej ciężko zastąpić. Więcej luzu, ale znowu bez przesady w drugą stronę :)
UsuńWarto przeczytać i wziąć pod rozwagę: http://www.tlustezycie.pl/2017/01/dieta-cie-niewyleczy.html#more
OdpowiedzUsuńLepiej bym tego pewnie nie ujął.
Dawno temu, jeszcze jako dziecko, słyszałem jak pewna pani z wielkim zapałem przekonywała wszystkich, że jest w stanie wyleczyć każdą, absolutnie każdą chorobę za pomocą diety. Było to w towarzystwie i ktoś złośliwie zapytał, czy to dotyczy też ran postrzałowych, na co ona bez sekundy zastanowienia powiedziała, że tak i ciągnęła dalej :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że po prostu nie dotarło do niej co zostało powiedziane, ale faktem jest, że żyjemy w tak złożonym środowisku, że po prostu nie sposób kontrolować wszystkiego. Na stan powietrza jeszcze można wpływać, ja na przykład mieszkając w Krakowie noszę maseczkę antysmogową, bo inaczej nie da się tu czasami oddychać. Ale co zrobić np. z linią wysokiego napięcia pod którą trzeba od czasu do czasu przechodzić? Albo ze wszystkimi sygnałami i sieciami wifi, które nas otaczają? Co ze stanem wody? Jasne, można ją uogotować, przemrozić, a nawet wydestylować i uzupełnić jakimiś solami albo wit. C. Z jedzeniem jest jeszcze gorzej. Jak uniknąć wszelkiej maści pestycydów, antybiotyków i całej reszty syfu, który mniej lub bardziej świadomie ładuje się nam do jedzenia? Można oczywiście sprowadzać sobie jedzenie ekologiczne z jakiegoś sprawdzonego źródła, ale kto, może poza nieliczną grupą bogaczy, może pozwolić sobie na to, żeby naprawdę zadbać o wszystko? Żywienie się w ten sposób pochłaniałoby dwie średnie krajowe, a żeby jeszcze przyrządzić to w ludzkim czasie, trzeba by zatrudnić pomocnika.
Istnieją więc tak naprawdę trzy opcje: zwariować, pogodzić się z tym, że wszystkiego kontrolować się nie da albo wyprowadzić się głęboko do lasu i odciąć od cywilizacji. To ostatnie też wiąże się z tym, że człowiek musi trochę zwariować :)
A osobom, które wybiorą środkową opcję można jedynie doradzić, by starały się minimalizować szkodliwe wpływy środowiska. Przykładem jest choćby unikanie kuchenek mikrofalowych czy stosowanie wit. C, której chyba najistotniejszą funkcją z dzisiejszego punktu widzenia, jest właśnie odprowadzanie toksyn z organizmu.
Co sądzicie o tej stronce? http://www.scec.pl/category/trening/
OdpowiedzUsuńWygląda na bogatą merytorycznie, do tego autor powołuje się na te same osobistości co Stefan (Gironda, Zaciorsky itd.), więc chyba można zaufać i poczytać bez uszczerbku na zdrowiu... a jest parę ciekawych artykułów :) np: http://www.scec.pl/dlaczego-sila-jest-najwazniejsza/
Nie wiem, musiałbym więcej poczytać, by się wypowiedzieć. Zresztą nie o to chodzi, by się włóczyć po sieci i oceniać wszystkie strony.
UsuńMarek, co jest nie tak z tymi kuchenkami mikrofalowymi? Bodajże na PaleoSmak ktoś o tym pisał i wyszło, że jednoznacznie nie można określić czy są ok czy nie. Więc tak naprawdę na chwilę obecną cały zamęt spowodowany jest dziwnym połączeniem faktów, że mikrofale, promieniowanie, śmierć i agonia, Hiroszima i Czarnobyl.
OdpowiedzUsuńMam kilka pytań, w szczególności do Stefana.
OdpowiedzUsuń1. Co bardziej byłoby w stanie wpłynąć na ewentualny przyrost masy mięśniowej - zwiększenie podaży białka czy tłuszczów? O ile tłuszcze to prosta sprawa, zjedzenie kostki masła ot tak nie stanowi wszak problemu, to z białkiem jest zdecydowanie inaczej - przy obecnych 140 g białka chodzę najedzony, a czasami nawet przejedzony.
2. Stefan, byłbyś kiedyś skłonny napisać coś więcej o hormonach i... sterydach? Zamierzam wejść na cykl. Heh, nie no żarcik, ale temat o tyle istotny, że coraz częściej ktoś w moim otoczeniu rzuca się w pewnym momencie na sterydy, a świadomość o nich jest nikła. Ostatnio spotkałem się wręcz ze stwierdzeniem, że na nic negatywnie sterydy nie wpłyną.
Mikrofale mają dwa potencjalne minusy.
OdpowiedzUsuńPierwsza to odmienny wpływ na jedzenie niż zwykłe podgrzanie. Nie wiem czy istnieją potwierdzające to badania, ale bardzo prawdopodobne, że zmieniają strukturę białek.
Druga to fakt, że pojawia się kolejne źródło fal w naszym najbliższym otoczeniu. Tu już prawie na pewno brak sprawdzonych danych, ale to są rzeczy, których dawniej nie było, więc należy zakładać, że mogą być szkodliwe.
Krótko mówiąc: o ile wiem, nie są to sprawdzone dane. Możliwe nawet, że mikrofalówki są mniej lub bardziej obojętne dla zdrowia. Ale bardziej prawdopodobne, że jednak nie. Także lepiej jest wychodzić z założenia, że dopóki ktoś jednoznacznie braku szkodliwości nie wykaże, to bezpieczniej jest ich unikać.
Do promieniowania radioaktywnego bym tego wprawdzie nie porównywał, ale jednak uważam, że lepiej takie czynniki minimalizować :)
1. Kamil, tu widać ciągle wpływ kolorowych pisemek na Twoje myślenie :) To nie jest tak, że jeden określony składnik wpływa na masę mięśniową. By uzyskać najlepsze wyniki, jakie zapewniają geny, trzeba w miarę doprowadzić do optymalnych proporcji i ilości wszystkich składników - makro i mikro. Do tego odpowiednio dobrany na dany moment trening. To trening jest bodźcem wzrostu, a nie dieta. Ktoś rzucił kiedyś hasło, że dieta to 905 sukcesu i wszyscy bezmyślnie powtarzają. Nie szukaj też metody, czy diety, która nagle da Ci 10kg przyrostu na miesiąc, bo takich nie ma.
OdpowiedzUsuń2. Tylko po co? Mam do napisania sporo innych bardziej wartościowych rzeczy i nie warto tracić czasu na pisanie o oczywistościach. W skrócie:
- insulina - prosta droga do cukrzycy, czasem po jednym zastrzyku można się przekręcić
- testosteron - zmniejszenie jąder, rak prostaty, ginekomastia
- hgh - przerost narządów wewnętrznych, problem z kośćmi, nowotwory
- diuretyki - osłabienie, niebezpieczeństwo dla serca, rozwałka nerek, w zasadzie najbardziej niebezpieczne z wymienionych
Nim powstały kuchenki mikrofalowe, Amerykanie testowali te fale jako broń.
OdpowiedzUsuńDrogi Stefanie, dwa szybkie pytania:
OdpowiedzUsuń1. Jaki najdłuższy TUT ma sens w przysiadzie. Wiem, że odpowiedź składa się z wielu parametrów, ale to mnie zainteresowało.
2. Czy jeżeli mam naprawdę ściągnięte łopatki (wiem, że to bardzo nieprecyzyjne) to już nie muszę myśleć o dodatkowym spięciu pośladków, brzucha, bo naprawdę ściąnięte łopatki (upraszczam) załatwiają sprawę na całym odcinku kręgosłupa i brzucha.
1. Zależy nad jakim parametrem pracujesz i od indywidualnych cech. Osobiście stawiałbym u większości na 90-120 sekund.
OdpowiedzUsuń2. Jeśli czujesz, że rdzeń przez to też jest ściśnięty to tak. Jednak nie u każdego to będzie tak działać.
Czego powodem może być spora tkanka tłuszczowa na policzkach?
OdpowiedzUsuńSporej nadwyżki kortyzolu.
OdpowiedzUsuńCholera, nie mogę sobie poradzić z tym kortyzolem.. To samo na brzuchu. A staram się spac po 8h, odpoczywać minimum 45 minut w ciągu dnia i unikać stresu..
UsuńJeśli już nawet tłuszcz odkłada się na policzkach to sprawa jest poważna, bo to już nie jest jakaś tam nadwyżka. Takie rzeczy dzieją się np. po kortykosteroidach tzw. zespół Cushiga, gdy kortyzol jest dostarczany w dużych dawkach z zewnątrz. Jeśli u Ciebie dzieje się tak bez tych leków, to coś jest naprawdę nie tak i nadnercza już ledwo zipią. Należałoby się solidnie przepadać.
UsuńJakie badania? Nadmiar skóry pod brodą też jest niepokojący? Mam wrażenie, że po schudnięciu co prawda fatu tam nie ma, ale zwisa mi skóra pod brodą.
UsuńWłaśnie, mógłbyś Steanie napisać jak przebadać się pod kierunkiem problemów z nadnercza?
UsuńJest taki test "domowy" z rozszerzaniem źrenic, świecisz sobie w oczy latarką w ciemnym pomieszczeniu. Powinny się szybko zmniejszyć i utrzymać takie. Jak zaczną pulsować to masz zmęczone nadnercza i trzeba poważnie się brać za siebie. Poszukaj w necie dokładnego opisu. Na pewno warto zrobić badania krwi - pod względem hormonalnym.
UsuńA kortyzol to nie tylko stres psychiczny, ale i dieta, treningi, toksyny itd.
Kamil zobacz co napisałem niżej na temat skóry.
UsuńTutaj jest więcej o domowych testach:
Usuńhttp://www.tlustezycie.pl/2013/03/samodzielna-diagnostyka-wypalenia.html
Stefan, popraw mnie jeśli się mylę, ale czy bardziej niż jedzenie i trening na wzrost masy mięśniowej wpływają hormony, tj przede wszystkim testosteron? Czy hipotetyczny koleś, który macha byle jak ciężarkami i je byle co, ale przyjmuje Omnadren będzie i tak nabierał masy? Czyli zasadniczo, natural ma określone zapotrzebowanie na białko które "buduje" mięśnie, a jak z tłuszczami? Im więcej cholesterolu tym więcej testosteronu, czy także istnieje pewna granica?
OdpowiedzUsuńKamil nawet najmniejszy strzał omy- 250mg to więcej niż jest w stanie kilku facetów przez tydzień wyprodukować, więc tylko i wyłącznie takie ilości testosteronu, znacznie przekraczające naturalne normy mogą działać naprawdę widocznie. Podnoszenie testosteronu, w fiziologicznych granicach poprzez jakieś zioła i trening praktycznie nie wpływa na wzrost mięśni samo w sobie.
OdpowiedzUsuńRafinha, nie do końca o to mi chodzi, ale ujmę to tak: skoro byłem w stanie zaburzyć gospodarkę hormonalną poprzez podniesienie estrogenu (gino, tłuszcz na udach, boczkach i pośladkach) to najwyraźniej w drugą stronę jak najbardziej to działa - i o ile nie w takim stopniu, jak podawanie ogromnych dawek teścia, to jednak w sposób zauważalny.
OdpowiedzUsuńCo się tyczy mojego pytania, dał mi do myślenia przykład jakiegoś dzieciaka z mojej siłowni, który wszedł na metkę i pomimo jedzenia czipsów i coli, treningu typu tour de maszyny to właściwie wyglądał nieźle, tzn. był mocno "docięty", typowy zestaw plażowy.
Do tej pory czasami się zastanawiam co stanie się w przypadku, gdy:
I. Ktoś ciężko ćwiczy, zdobywa siłę, ale relatywnie mało je i jest naturalem
II. Ktoś ćwiczy lżej i mniej technicznie niż wariant I, ale trzyma dietę (naszą)
III. Ktoś kiepsko ćwiczy, kiepsko je, kuje dupę
Wiem, że to generalizowanie, bo mamy jeszcze kwestię regeneracji, snu, stresu, mikroelementów, ale nie uważam, że to jest aż tak istotne z prostej przyczyny - niewiele osób na siłowni przykłada się do odpowiedniej podaży warzyw, wszelkich nasion i orzechów a jednak i tak potrafią coś tam ugrać. Więc dla dobra rozważań to pomijam.
Wrzucałem tekst Ambroziaka, tam masz napisane (choć momentami naciągane), dlaczego natural nie podbije bardzo wysoko teścia - mechanizmy samoregulacyjne działają. Każdy nadmiar i niedomiar są szkodliwe.
UsuńPoza tym chciałem przypomnieć (choć to nie mój blog), że to blog o kulturystyce naturalnej i zdrowiu. Jak jesteś ciekawy jak działa koks to 3 literowe fora aż kipią od takiej wiedzy.
Kamil - to co już napisał Usik. Nas interesuje równowaga. Nawet koksiarze dawno odkryli, że sam testo tyle nie daje, co mix wielu hormonów. Jasne, że testosteron buduje mięśnie, ale jeśli chce się mieć wyniki na dłuższą metę, przy okazji libido na przyzwoitym poziomie - to trzeba dbać o tę równowagę.
OdpowiedzUsuńOdniosę się do tych Twoich trzech punktów tak. Z punktu widzenia budowy mięśni lepiej ćwiczyć ciężko i technicznie jedząc za mało niż za dużo i ćwicząc byle jak.
Kierujesz się tym, że ktoś macha lekko i rośnie, je byle co i rośnie. Jednak nie wiesz, ani jakie ma geny - niektórzy rosną z samego dźwigania kufla z piwem :) I nie wiesz też kto się kłuje a kto nie. Gdybyśmy mieli wierzyć w same deklaracje to żaden zawodowiec nie przecież nie bierze :)
Znałem gościa, który miał niesamowite warunki. Ćwiczył od niechcenia, zwykle mu się nie chciało. Przychodził czasem i brał większe ciężary niż ćwiczący regularnie. Takie miał predyspozycje, gdyby się zabrał za siebie pewnie osiągnąłby więcej niż my możemy pomarzyć. Zamiast tego się obijał i żarł byle co. Jak go spotkałem po 15 latach wyglądał fatalnie. Człowiek-kula. Teraz pewnie już cukrzyca i zawał. Takich przypadków widziałem sporo.
Więc w tym wszystkim nie chodzi tylko o to, by jak najszybciej rosnąć, ale by w wieku 80 lat nadal być silnym i w miarę zdrowym facetem, gdy Twoi kumple już dawno będą w krainie wiecznych łowów.
OK, a czy to możliwe, żeby naturalnie nabawić się ginekomastii? Kiedyś o tym pisaliśmy, tzn. o tkance tłuszczowej u dołu klatki piersiowej. Teraz zastanawiam się czasem czy to nie gino, bo klatka zamiast być ładnie "podcięta" to u mnie po jej napięciu, gdzie włókna wyczuwalnie układają się tak jak powinny, ten gruczoł (?) sutkowy jest dość spory, zwisa z klatki i nieestetycznie to wygląda - u niektórych przecież sutek jest niewielki i ściśle przylega do wyrzeźbionej klaty. Najgorzej jest w t-shirtach, mimo, że na wysokości klaty opinają ją, to bardziej to wygląda jak damskie cycki przez to ukształtowanie klaty. Można to jakoś usunąć, zakładając, że to nie tkanka tłuszczowa? Mam wrażenie, że jakikolwiek fat z klatki już zleciał, ale zostało to o czym piszę.
OdpowiedzUsuńTak to wygląda w formie ryciny ;-)
https://s3.amazonaws.com/aww-imagedata/a9afe322-ca2d-400d-b093-95957274d533.png
Czerwone to mięśnie po napięciu, zaś pod nimi wyczuwalny jest ten cały gruczoł z przylegającą tkanką tłuszczową. O ile widzę pojedyncze włókna na klacie po napince i klata cały czas mi rośnie, tak z tym za cholerę NIC się nie dzieje, nie znika, nie zmniejsza się, nic.
Tak to wygląda https://imgur.com/a/B2oSP
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie można "naturalnie" nabawić się gino, gdy:
OdpowiedzUsuń- zjada się dużo ww i tyje, wydzielana aromataza podbija estrogeny
- je się dużo fito lub ksenoestrogenów
- niektóre leki
- niektóre choroby
Jak rozumiem to zdjęcie to Twoje? Nie jest tak źle. Podejrzewam, że jak spadła tkanka tłuszczowa i woda to została rozciągnięta skóra. Skóra ma to do siebie, że po rozciągnięciu znacznie dłużej wraca do "normy". Z czasem powinno zniknąć. Czasem też niektórzy mają taką budowę. To nie jest gino, ale trochę tak może wyglądać. Jak się nabije mięśni, to to znika.
Witam wszystkich, ale ciebie Stefan przede wszystkim. Jakiś czas temu ( w listopadzie bodajże), zwróciłem się do ciebie Stefan, prośbą o pomoc, ponieważ miałem (i mam nadal) problem z nabraniem masy mięśniowej. Rozpisałeś mi plan treningowy, za który jestem ci ogromnie wdzięczny. Ćwiczyłem wg tego planu od grudnia, czyli jakieś 2 miesiące, lecz niestety bez efektów, w postaci nowej masy mięśniowej. Obwody stoją w miejscu, waga nawet trochę spadła ( z 65 do 63 kg). Jechałem tym planem 4-5 razy w tygodniu, dietę starałem się trzymać ( nie zawsze mi się udawało) w proporcjach 2B 2,5T 120-150WW dziennie. Jadłem mięcho, warzywa codziennie, trenowałem i za przeproszeniem jeden wielki ch..j. Siła mi tylko poszła jak zwykle, a jak byłem suchy tak jestem suchy. Wiem, że tak przez internet, to ciężko coś stwierdzić, ale co jest ze mną nie tak? Choćbym nie wiem jaką diete nie zastosował i nie wiem jaki trening zrobił, to za ch..ja nie moge masy nabrać. Jestem sfrustrowany jak nie wiem co, bo próbuję, próbuję i jeden wielki ch..j.
OdpowiedzUsuńWklejam linka do tego posta, w którym do ciebie pisałem:
http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/10/o-nauce-medycynie-i-sporcie-cz-1.html
Może ten rower hamuje mi przyrosty? ZapomniałemStefan wcześniej napisać, że kiedyś ( aż wstyd się przyznać) wziąłem jedną kurację deca-durabolinu , a za rok czy dwa , drugą kurację- deca+ omnadren. Możliweto jest, że zablokowałem sobie coś ( przysadka, hgh, testosteron), bo nie brałem żadnych odbloków itd?. Możecie coś Stefan i reszta chłopaków poradzić, doradzić, bo naprawde kur...wica mnie już strzela?
ps. Przepraszam za przeklenstwa, ale już naprawde ie wiem co mam robic.
Paweł.
Według mnie za duże robisz sobie ciśnienie. No i rzeczywiście stres to duża blokada, musisz znaleźć jakiś sposób, aby sobie z nim radzić. Nie wiem czy ludzi można tak dzielić, ale ja jak ćwiczyłem (głównie zestaw dyskotekowy) w wieku 16-25 lat to siła rosła mocno przy wzroście 190cm wadze
Usuńwtedy ok. 85kg wyciskałem 125kg np. na płaskiej ławeczce, co myślę że biorąc pod uwagę ówczesny tryb życia, odżywianie, trening nie było złym wynikiem. Także, generalnie wtedy trening miałem słaby, ale siła i tak szła w górę, z masą gorzej. Jak nie będziesz żył w ciągłym napięciu to masa też się pojawi. Stefan wielokrotnie pisał o tym, że nie rośnie ona liniowo a głównie powinniśmy zwracać uwagę na siłę, jak idzie do góry to ok.
Te kilka miesięcy to może być zbyt krótki okres czasu aby wysnuć jakieś jednoznaczne wnioski http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/02/wzrosty-i-spadki-siy-analiza.html
Miałeś trochę wad postawy i dość poważne problemy ze stresem. Robiłeś coś w kierunku ograniczenia tego stresu? Zbyt duża aktywność w ciągu tygodnia plus stres może utrudniać nabieranie masy. Może też tym płynem lugola utrąciłeś tarczycę, bo wbrew pozorom nie każdemu jod służy.
OdpowiedzUsuńZmieniałeś zakresy tak jak było podane w tym planie?
Fakt-stres mam cały czas, ale czy to by miało aż taki wpływ, że masa stoi w miejscu? Zakresy zmieniałem, robiłem tak, jak w rozpisce. Siła cały czas idzie, a masa- tak jak pisałem. Może z tego roweru zrezygnować, a może darować sobie siłownie po prostu, bo widzę, że walczę z wiatrakami?
OdpowiedzUsuńPaweł.
Spójrz na to od pozytywnej strony. Skoro siła idzie do góry, to znaczy, że jakiś efekt jest. Choćby dlatego warto kontynuować. Patrząc na moje ograniczenia zdrowotne i to, że czasem zamiast lepiej jest gorzej, powinienem tym strzelić już ponad 20 lat temu.
OdpowiedzUsuńNatomiast ten stres faktycznie może mocno utrącać masę. W końcu coś tam z czasem i tak urośnie, ale jak widać u Ciebie to ma duży związek. Być może warto skupić się na relaksie i wypoczynku. Usunąć wszystkie czynniki zakłócające sen. Dołożyć większe dawki witaminy C (takiej w proszku), więcej magnezu. Ujmę to tak - skoro nawet wolne tempo nie dało Ci masy, to na cuda nie licz, ale każdy z tych czynników w jakimś stopniu może pomóc.
Jakby nie było, budowanie siły jest ważniejsze niż budowanie masy.
Ok. Dzięki Stefan jeszcze raz za wszystko. I jeszcze raz to pytanie o sterydy: myślisz, że mogłem coś sobie zablokować np. przysadkę, że nie wydzielam hormonu wzrostu itp. itd?
OdpowiedzUsuńNie sądzę. Jeśli nie brałeś dużo ani długo, to raczej aż tak bardzo nie mogło zaszkodzić. Podejrzewam, że do brania skłoniło Cię właśnie to, że nic już wcześniej nie rosło? Pewnym wyznacznikiem może tu być libido, jeśli po tych epizodach się nie pogorszyło, to nie zaszkodziłeś sobie aż tak bardzo.
UsuńTak. Zacząłem brać przez brak efektów.Libido mam ok. Czytałem coś o niedoczynności przysadki i zaburzonym wydzielaniu hormonu wzrostu. Wiesz coś może na ten temat? A co sądzisz Stefan o maltodekstrynie, bo kupiłem kiedyś worek 25kg i tak lezy i leży. Wiem, że polecasz weglowodanów, ale może w moim przypadku, trzeba dowalić z 8g na kg, jak to piszą przy poradach dla ektomorfików? :)
UsuńEh... Sam nie wiem już co mam robić. Może sobie poziom hormonów zbadać?
Czy naprawdę ciągle muszę wałkować to samo? Wiara w boskie węglowodany, które dadzą Ci 10kg masy na tydzień! Rozumiem, że jesteś zdesperowany, ale co wolisz?
Usuń1. Być szczupłym, silnym i zdrowym facetm?
2. Być chudym facetem z wielkim brzuchem i pakietem chorób cywilizacyjnych w bonusie?
Jeśli to drugie to jak najbardziej. 8 gram na kg masy ciała to droga dla Ciebie.
Nie no- z tymi węglowodanami, to był oczywiście żart. Nie wiem Stefan, czy pisałem, ale jestem chory na łuszczycę. Może tu tkwi problem? W końcu to m.in. stan zapalny całego organizmu, a więc również i mięśni. Wiesz cuś na ten temat?
UsuńZacznij od lektury tego http://www.tlustezycie.pl/2014/01/uszczyca-alternatywnie.html
UsuńPrzy czym z jedną rzeczą się nie zgadzam. Żadnych ryb, a omega 3 tylko ze źródeł roślinnych.
Czy kawa przed treningiem może mieć negatywny wpływ na nadnercza i blokować spalanie tłuszczu? Zrobiłem wstępne domowe testy i nadnercza wydają się być Ok. Ale nie mogę uwierzyć, ze mimo treningu Girondy i trzymania się zaleceń dietetycznych, nie mogę spalić brzucha wokół pępka poniżej 10-11 mm fałdy.
OdpowiedzUsuńA jak się czujesz po kawie? Jesteś bardziej pobudzony lub ospały? Jeśli nie, to znaczy, że raczej nie ma wpływu. Te fałdy z przodu brzucha, czy na bokach?
OdpowiedzUsuńPomoże mi ktoś opisać pewien kazus? :-)
OdpowiedzUsuńZnajoma, na oko waży tyle, co mały słoń, weszła na dietę 1500 kcal (katering, zazwyczaj jakaś pierś z kurczaka + ryż, kasza kuskus itp). Po mojej sugestii, że to nieco mało szczególnie w jej przypadku stwierdziła, że musi "zacieśnić" sobie żołądek - tu pojawia się pierwsze pytanie, czy to w ogóle nie jest mit? Czasami zjadam na raz po 12 jaj i parówki, 500 g mięsa, ogółem potrafię dostarczyć pożywienie na cały dzień w dwóch posiłkach a brzuch mam płaski, nie widzę potrzeby niczego "kurczyć". To nie wzięło się, być może, od kulturystów na HGH z rozwalonymi bebechami? Taki Michael Phelps też je od cholery, a ma atletyczną sylwetkę.
No ale dobra. Jeszcze jedno pytanie - oczywiście moja znajoma myśląc, że jeśli jej zapotrzebowanie to powiedzmy 2000 kcal, a je 1500 kcal to nie widzi niczego złego w wypiciu słodzonej latte z mlekiem czy puszki Coli - co dzieje się w momencie, gdy wypije taką Colę? Czy czasem ona nie ma tak spowolnionego metabolizmu, ew. tak wysokiej insulinooporności, że ta puszka idzie prosto w tkankę tłuszczową? Jak w skrócie wygląda taki proces, Cola -> glukoza we krwi -> insulina w ogromnej ilości żeby zbić glukozę -> co dalej?
PS. Stefan, jeśli osoba na LCHF która żywi się tak jak ja ale za bardzo nie chudnie co powinna zrobić? Nadal zbijać ilość BTW? Czy może za mało węglowodanów ma w diecie (to kobieta)? Nie ćwiczy, może to jest problemem? U mnie w początkowym okresie diety tkanka tłuszczowa leciała na łeb na szyję, a tutaj jakieś drobne spadki typu -1 cm po dwóch miesiącach na udach itp.
Ludzie, którym nie chce się pomyśleć i samodzielnie poczytać trochę o dietetyce wymyślają tysiące takich pierdół. Albo może robią to za nich dziennikarzyny w pisemkach z dietami? Sam nie wiem :)
OdpowiedzUsuńCo do coli w takim przypadku, to przede wszystkim organizm takiej osoby jest tak naprawdę mocno niedożywiony. Brakuje mu przede wszystkim tłuszczu, jakichś bardziej różnorodnych białek itd. Coś tam jednak je, więc organizm wie że jeszcze nie jest aż tak źle, ale widać, że idą ciężkie czasy. Korzysta więc z tego, że jeszcze ma co jeść i gromadzi zapasy na wypadek, gdyby właścicielka postanowiła pójść krok dalej i przejść na dietę tasiemcową :)
To taki paradoks, że często osoby niedożywione tyją bardziej od tych, które normalnie jedzą.
Wiem jaki jest mechanizm, bardziej mnie zastanawia jak to wygląda bardziej "naukowo", jakie procesy są za to odpowiedzialne, bo bez tego jesteśmy jak ludzie twierdzący, że kalorie w magiczny sposób zamieniają się w tłuszcz, a jak pytam jak biochemiczny proces w organizmie jest za to odpowiedzialny to cisza.
UsuńWiem jaki jest mechanizm, bardziej mnie zastanawia jak to wygląda bardziej "naukowo", jakie procesy są za to odpowiedzialne, bo bez tego jesteśmy jak ludzie twierdzący, że kalorie w magiczny sposób zamieniają się w tłuszcz, a jak pytam jak biochemiczny proces w organizmie jest za to odpowiedzialny to cisza.
UsuńTo nie jest żaden magiczny proces. Organizm nie jest w stanie wykorzystać nadmiaru węglowodanów, jak tylko upychając je w komórki tłuszczowe. Postępuje insulinoodporność, a najwolniej uodparniają się właśnie tkanki tłuszczowe. To sprawia, że reszta jest niedożywiona, a człowiek "odżywia" tylko swój fat. Do tego trawienie ww wykorzystuje witaminy, co nasila proces niedożywienia. To sprawia, że organizm gromadzi jeszcze więcej tłuszczu i tak koło się zamyka.
UsuńNie ma żadnej "ciszy" pisałem o tym już przynajmniej setki razy.
Widzę, że poruszana jest tego kwestia wyżej. Czy po podstawowych badaniach krwi możemy się coś dowiedzieć o testosteronie, libido ogólnie o hormonach?
OdpowiedzUsuńJeśli nie czy takie badania są płatne, jakie polecacie zrobic?
Pytam ponieważ odkąd jestem na żywieniu tu propagowanym mam z tym chyba problem a dl faceta to jednak nic dobrego i rujnującego życie jak i psychike od samego myślenia.
Najpierw zacznij od tego:
OdpowiedzUsuń1. Jak długo jesteś po zmianie diety.
2. Co dokładnie jesz?
3. Jaki masz poziom BF obecnie?
Czy ktoś z Was stosował kiedyś maści/żele wspomagające spalanie tłuszczu w danych miejscach?
OdpowiedzUsuńJak niby miałoby to działać? Jak robienie brzuszków, żeby spalić tłuszcz na brzuchu? Nie ma miejscowego spalania tłuszczu, to gdzie tłuszcz ci się osadza a następnie skąd jest pobierany zależy od wielu czynników, jak geny, zaburzenia równowagi hormonalnej czy, jak kiedyś czytałem, środka ciężkości twojego ciała. I w drugą stronę jest to samo - musisz doprowadzić w organizmie do sytuacji, w której konieczne będzie ruszenie tego tłuszczowego magazynu, stąd np. picie kawy z masłem -> wydziela się glukagon i wraz z innymi hormonami, w procesie lipolizy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lipoliza) utleniane są trójglicerydy zmagazynowane w tkance tłuszczowej. Żadna maść czy żel ci tego nie da, zapewne mają działanie rozgrzewające i poprawiające ukrwienie w danym miejscu, przez co będziesz miał wrażenie, że "coś tam się dzieje" ;-) Kiedyś Stefan pisał o pasach neoprenowych bodajże, jakiś trener zachwalał jako sposób na pozbycie się tłuszczu z brzucha, mitomania jak widać nadal działa i ma się świetnie.
Usuń"Postarajmy się doprecyzować zależność pomiędzy ćwiczeniami danej grupy mięśniowej i efektami tych ćwiczeń na tkankę tłuszczową w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Otóż nie ma bezpośredniego połączenia anatomicznego pomiędzy mięśniami, a znajdującym się ponad nimi tłuszczem. Mięśnie pracują całkowicie niezależnie, a jedynym połączeniem jest organizm jako całość. Zachodzi więc wymiana tłuszcz-organizm-mięśnie. A jednak większość osób podkreśla miejscowe efekty. Wytłumaczenie stanowi tu temperatura, ruch i predylekcja. Pracujące mięśnie, rozgrzane podczas ćwiczeń odchudzających, powodują lokalne podwyższenie temperatury w tkance tłuszczowej znajdującej się w ich anatomicznym sąsiedztwie. Na skutek podwyższonej temperatury i ruchów skrętnych i zginających, w tkance tłuszczowej dochodzi do czasowego przekrwienia i zależnego od temperatury wzrostu tempa metabolizmu. To powoduje przyspieszenie obrotu lipidami i przy wzroście zapotrzebowania, preferencyjnym ubywaniu zasobów energetycznych tego obszaru. Nie bez znaczenia jest predylekcja danego obszaru do szybkiego obrotu tkanką tłuszczową. Są więc obszary reagujące na zmiany odżywienia i zapotrzebowania jako pierwsze."
UsuńJeśli coś cytujesz, to obowiązkowo podaj źródło.
OdpowiedzUsuńNiestety nie jest to takie proste. Gdyby tak było, wystarczyłoby latem poćwiczyć trochę w upale i tłuszcz znika. To co często bierze się za miejscowe zmiany pod wpływem kremów czy pasów, to jedynie czasowa utrata wody.
Nie uważacie, że jak na sterydziarza to Frank Zane (75) bardzo dobrze się trzyma? :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.agelesstimeless.com/featured/frank_zane/images/250-frank-3.jpg
Nie wiem jak tam jego historia zdrowotna, ale lat już trochę ma no i wygląda lepiej niż większość koksiarzy o 50 lat młodszych.
Trzeba rozróżnić koksowanie z przed pół wieku z tym co jest teraz. Oni brali niewielkie dawki. Kilka procent tego się bierze obecnie. Do tego nieco lepiej się odżywiali.
OdpowiedzUsuńA jak to jest z tą aktywnością poza siłownią, w kontekście budowania masy mięśniowej? Czy na przykład możliwe jest nabranie masy mięśniowej u maratończyka( odpowiedni trening, dieta itd.)? Czy to jest tak, że poprzez bieganie na tak długie dystanse, w organizmie takiego właśnie maratończyka, występują takie , a nie inne procesy, które uniemożliwiają mu nabranie masy? Mam nadzieję, ze wiecie o co mi chodzi?
OdpowiedzUsuńPewna aktywność jest nawet wskazana. Odpowiednia dawka ruchu poza siłownią ogólnie poprawia pracę organizmu, przyspiesza regenerację itd. Jeśli jest jest za dużo, to faktycznie może ograniczyć przyrost masy. To ile dla kogo będzie za dużo, to już zależy od wielu czynników. Najwięcej od ogólnego poziomu wytrenowania i przyzwyczajenia do danego wysiłku. Jeśli ktoś wcześniej mało się ruszał to najlepiej zafundować sobie jakieś krótkie spacery na początku. Jak ktoś biega od lat, to kilka kilometrów biegu będzie dla niego ok.
OdpowiedzUsuńNatomiast maraton to już inna bajka. Tu już faktycznie organizm będzie nastawiony na minimum i będzie ograniczał masę mięśniową, a paradoksalnie zbierał nieco więcej tłuszczowej, jako rezerwę. Dlatego np. maratończycy mają wyższy BF niż kulturyści, czy nawet dwuboiści olimpijscy, ci współcześni, bo kiedyś to wyglądało inaczej.
Do tego dodać należy, że jeśli osoba niewytrenowana pobiegnie w maratonie to może się to bardzo źle skończyć. Stąd tyle zawałów i zasłabnięć w czasie wielkich pędów narodowych.
Ile Stefan czasu trzeba ćwiczyć na danym zakresie powtórzeń, żeby wiedzieć, że jest dla nas odpowiedni, jeżeli chodzi o wzrost mięśnia? Wiem, że zalecasz zmieniać zakresy , jakoś co 4-6 tygodni, ale chodzi mi o to, że skąd będę wiedział, dzięki któremu zakresowi urósł mi mięsień? Mam nadzieje, że nie zagmatwałem zbytnio pytania? :)
OdpowiedzUsuńDruga sprawa. Wiem, że było już o tym mówione(pisane), ale jak to w końcu jest z tym nabieraniem masy w kontekście tygodnia, miesiąca itd? Wszędzie w internecie piszą, że nabiera się masy od 0,25kg do 1kg miesięcznie, a niektórzy piszą, że nawet tygodniowo. Wiem Stefan, że pisałeś iż masa nie rośnie liniowo i chodzi mi o to, że po jakim czasie powinna ta masa zacząć rosnąć. Wiadomo, że u każdego będzie inaczej, bo każdy jest inny, ale mniej więcej jak to będzie wyglądało. Wiesz, o co chodzi?
Trzecia sprawa, to węglowodany po treningu. Temat wałkowany, ale aktualnej wiedzy nigdy za wiele. Czy jeść, a jeżeli tak, to ile ich jeść po treningu i czy bezpośrednio po treningu, czy trzeba odczekać np. pół godziny itd..?
Czwarta, to węglowodany ogólnie. Czy coś się zmieniło, w kwestii jedzenia ich ogólnie, jeżeli chodzi o trenowanie sportów, czy to siłowych, czy to wytrzymałościowych. Czytałem książkę Lutza, ale on tam pisze chyba o ludziach, że tak powiem zwykłych, a nie o sportowcach. Ogólnie, to ile tych węgli jeść? Jaki jest maksymalna ilość, jeżeli chodzi o trenowanie sportów i nabieranie masy?
Mam nadzieję, że napisałem w miarę z sensem i mnie zrozumiesz Stefan, jak i reszta chłopaków.:)
http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2015/02/faq-dieta.html
Usuńhttp://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2016/02/wzrosty-i-spadki-siy-analiza.html
"Może się zdarzyć, że będziesz trenował kilka miesięcy bez przyrostów, a potem nagle nastąpi skok masy i zobaczysz w lustrze całkiem innego faceta. Dlatego zawsze powtarzam, że najważniejszym wyznacznikiem postępów są przyrosty siły. Jeśli siła stopniowo idzie w górę, to z czasem masa też pójdzie."
Stefan, Arek z tej strony (dawno temu kilka dzienników przerobiliśmy :)) Przypomnę, że mam problemy ze stawami barkowymi. Od wielu wielu miesięcy a może i lat podciągam się bardzo wąskim podchwytem (odległość między małymi palcami około 10-12 cm). Podciągam się kilkanaście razy w serii a serii mam kilka. Maks jaki jest nie wiem ale na pewno ponad 20. Generalnie podciąganie to moja mocna a nie słaba strona. Szerokość pleców uzyskałem, mój najszerszy zaczyna się zaraz przy biodrze. Już tak nisko go czuję jak naprężam mięśnie. Prawie jak kobra :P Chciałbym zmienić chwyt ale nie mogę zastosować szerokiego ze względu na barki. Czy jest duża różnica w pracy mięśni jeśli zamiast tak wąskiego podchwytu zastosuję chwyt neutralny na szerokość 30 cm? (tak mam przyspawane rączki) Czyli ciut szerzej i neutral zamiast podchwytu? Z pozdrowieniami :) PS. Nie piszę ale czytam :)
OdpowiedzUsuńMożesz spróbować. Generalnie neutral jest dla wielu osób bezpieczniejszy, gdy chodzi o barki czy łokcie. 30 cm powinno być ok.
OdpowiedzUsuńW tym układzie powinieneś robić wiosła w chwycie ok. szerokości barków, by rozwinąć też w miarę równomiernie resztę pleców.
Zarówno ten wąski podchwyt jak wąski neutral dla moich barków jest ok. Pytanie czy dla pracy moich mięśni jest to zmiana istotna czy nie? Wiosła - ok :) Dziękukę
UsuńPewne różnice są:
OdpowiedzUsuń- nieco szerszy chwyt, więc mocniej pracują też inne mięśnie grzbietu, nie tylko najszerszy.
- nieco inaczej pracują zginacze ramienia, bardziej angażujesz brachialis
- mocniej pracuje triceps
- trochę inaczej przedramiona.
Drążę od paru dni odnośnie tej wit. C i wielokrotnie natknąłem się na takie coś cytat: " Do przyswojenia kwasu askorbinowego potrzebne są bioflawonoidy i inne substancje występujące w naturze. Czysty kwas L-askorbinowy to wyekstrahowany produkt, który jest tylko jedną z części naturalnej witaminy C."
OdpowiedzUsuńTe bioflawonoidy występują w cytrusach, więc zalecane jest mieszanie kwasu askorbinowego np. z sokiem cytryny, pomarańczy itp.
Stefan rozjaśnisz mi to? Może za bardzo się zagłębiłem w tym temacie, ale wole mieć pewność co do proszku, który w siebie ładuje :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_askorbinowy kwas askorbinowy = witamina C
OdpowiedzUsuńCo do łączenia owoców też jestem ciekawy, bo ja często spożywałem wraz z bananami/pomarańczami, a jednocześnie we FAQ jest, żeby nie łączyć bo podobno owoce utrudniają wchłanialność - ale czy to się nie wyklucza, że to, co naturalnie wit. C zawiera jednocześnie utrudnia wchłanialność?
I wiem, że ktoś mnie zaraz zabije, ale zapomniałem: dlaczego nie należy spożywać witaminy C rano i w okolicach treningu? Czy te drugie związane jest z tym, że PODOBNO witamina C utrudnia rozrywanie się włókien mięśniowych?
Nie wiem jak Stefan się na to zapatruje, ale pewnie po części chodzi ci o to o co autorowi tego artykułu? http://www.pepsieliot.com/yyy-nawet-kwas-l-askorbinowy-nie-jest-witamina-c/
UsuńW sumie jestem ciekaw co na to Stefan, tzn. czy autor artykułu ma rację i co to dla nas oznacza.
Tak, na wielu różnych stronach widziałem podobne rewelacje poparte badaniami itd.
UsuńStefan zgłębiał tajniki wit C. już parę lat temu, więc pewnie natknął się na to wcześniej, chyba, że to jakieś nowe odkrycia :)
Nie było na blogu żadnych przeciwskazań do spożywania witaminy C rano czy przed treningiem. Jedynie po treningu lepiej z nią uważać, bo wit. C obniża poziom kortyzolu, czyli wpływa na naturalną jego pulsację po treningu. Ale jeżeli ktoś ma np. dużo stresu albo z jakiejś innej przyczyny problemy z kortyzolem to może ją pić i po treningu. Z tego samego powodu nie należy jej pić wieczorem, przed snem, bo może utrudniać zaśnięcie.
OdpowiedzUsuńCo do owoców, wdało się małe przekłamanie. Nikt nigdy tu nie pisał, że zaburzają wchłanianie wit. C. Robi to cukier. Jeśli przyjrzysz się bliżej chemicznej budowie kwasu l-askorbinowego, to zobaczysz, że jest podobny do cząsteczki glukozy - stąd podobne ścieżki wchłaniania i duże stężenie we krwi jednego może blokować wchłanianie drugiego. Stąd nie należy łączyć dużych ilości współczesnych owoców z wit. C. Owoce dzikie mają zdecydowanie mniej cukru i zdecydowanie więcej witamin niż te uprawiane.
Znowu muszę się odwołać do Gombrowicza - czysty kwas L-askorbinowy nie działa, tylko skoro nie działa to czemu działa?
OdpowiedzUsuńPraktycznie każdy komu poleciłem i bierze regularnie zauważył poprawę stanu swojego zdrowia. Są tylko nieliczne wyjątki. U siebie samego prawie wyleczyłem ponoć nieuleczalne rostrzenia oskrzeli tylko taką witaminą. No więc co? Od 3 lat nie byłem chory. Jeśli więc taka witamina C nie działa, to mnie takie niedziałanie odpowiada :)
Co do reszty to już Marek odpowiedział.
Pytanie tylko, czy w połączeniu z innymi substancjami nie działałaby mocniej. Ja też obserwuję u siebie mnóstwo pozytywnych efektów picia wit. C, więc absolutnie jej działania nie podważam, ale może rzeczywiście dałoby się jeszcze ten efekt poprawić?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak Marek pisze, na mnie też działa, zauważyłem np. że zdarzające się czasem krwawienie z dziąseł przy szczotkowaniu zębów ustało całkowicie.
OdpowiedzUsuńByć może w połączeniu z bioflawonoidami wystarczyła by połowa dawki albo efekty przy obecnych dawkach były by lepsze? Pytanie tylko jak to przetestować... Potęga wit C jest niezaprzeczalna i dlatego uważam, że warto drążyć w tym temacie.
Dodam jeszcze, że wczoraj przeprowadziłem na sobie test tolerancji na wit C., organizm zareagował biegunką już po 20g (5x4g co 40min)
oznacza to, że jestem dosyć zdrowy i organizm nie miał z czym walczyć :) Podobno chory organizm przyjmuje wielkie dawki witaminy bez żadnych efektów ubocznych - dopóki walczy z jakimiś stanami zapalnymi to przyjmie ogromne ilości, dopiero gdy witaminka przestanie być potrzebna to nadmiar zostanie szybko usunięty w postaci biegunki(dlatego wit C. nie da się przedawkować)
Akurat średnio mi się uśmiecha ofiara w formie biegunki, ale jak raz sypnąłem ok 3 g to mocz ma później jadowicie żółty kolor, kiedyś tak miałem jak przyjmowałam kompleks witamin od Olimpu, a to najprawdopodobniej oznacza, że organizm pozbywa się nadmiaru.
UsuńJa to samo, witamina C działa i pomaga, jestem zdrów.
OdpowiedzUsuńAle mam jednak problem z suchą skórą, ostatnio moja skóra jest bardziej sucha a do tego tam gdzie sucha zaczyna lekko swedzieć. Czy to moe być wina jakiegoś jedzenia ?
Nie zaprzeczam temu, że być może mogłaby działać bardziej. Tyle tylko, że takowe preparaty apteczne mają również wiele innych dodatków, które odpowiednio "poprawiają" działanie. Dlatego wolę zostać przy czystym proszku.
OdpowiedzUsuńSucha skóra może mieć wiele przyczyn. Za mało tłuszczu, złe nawodnienie organizmu, nadmierna ekspozycja na niskie temperatury. Może też chodzić o coś poważniejsze np. problemy z tarczycą czy początki łuszczycy.
OdpowiedzUsuńJak jest sucha to zawsze swędzi :) dodam jeszcze, że mogą to być tak prozaiczne przyczyny jak zbyt długie kąpiele wodne, zbyt gorąca woda albo nawet zbyt mechaniczne wycieranie ciała ręcznikiem do tego popularne o tej porze roku braki witaminek rozpuszczalnych w tłuszczach (A,D,E,K), może braki minerałów (magnez, cynk)
OdpowiedzUsuńJa zawsze po dłuższym prysznicu muszę nawilżać ciało jakimś kremem, obecnie poszukuje jakiejś bardziej naturalnej metody, bo w tych kupnych kremach nigdy nie wiadomo co siedzi :)
Odkąd zmieniłem pracę mam strasznie płytki sen - kilka, czasem kilkanaście razy w nocy się budzę. Jest to spowodowane faktem, że wstaje o półtorej godziny wcześniej niż poprzednio czy stresem wywołanym nową pracą? Macie jakieś rady jak to poprawić?
OdpowiedzUsuń