środa, 6 marca 2019

Dogmaty, a agresja i stan umysłu cz. 4


Nowe drogi
Wiele rzeczy się zmienia w podejściu do treningów, choć zwykle mija dużo czasu nim te zmiany zostaną zauważone przez główne sponsorowane nurty. Zwykle, gdy pisze się o czymś na forach czy w kolorowych pismach, dla wielu głębiej wprowadzonych w temat już jest dawno nieaktualne. Tak jest choćby z periodyzacją. O badaniach naukowych w ogólnie nie ma co wspominać. Zwykle badania rozpoczyna się po kilkudziesięciu latach treningowej praktyki i nie zawsze są to badania sensownie przygotowane od strony metodologicznej.

Tak więc jakiś czas temu w trójboju siłowym pojawiła się metodologia pod nazwą Emerging Strategies, która w sumie nie jest niczym aż tak nowym. Polega na płynnym dopasowywaniu parametrów treningowych do aktualnych potrzeb zawodnika. Wprowadza się tylko tyle zmian, ile w danym momencie jest konieczne. Jest to trochę podobne do metody treningu chaotycznego, o której być może za czas jakiś napiszę więcej.

Spokój a agresja - muzyka
Muszę siłą rzeczy powrócić jeszcze do problemu muzyki w czasie treningu. Pomijam już fakt, że to co obecnie zwykle puszcza się na siłowniach - dla mnie muzyką nie jest. Pisałem już dawno temu, że muzyka w czasie ćwiczeń może rozpraszać i tym samym stawać się jednym z czynników prowadzących do kontuzji. W jakimś stopniu jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy nakręcają się na treningu słuchając ciężkiego rocka. Podobno nawet robiono jakieś badania udowadniające, że ciężki rock czy metal może podnieść aktualne możliwości siłowe zawodnika. Pozostaje pytaniem otwartym, jak dokładnie to mierzono i czy metodologia takich badań była rzeczywiście właściwa.
Zostawiam na chwilę moje własne zdanie i spróbuję przedstawić sprawę obiektywnie. Już od lat 60-tych ubiegłego wieku wyłoniły się dwie odrębne postawy wobec tego problemu. Jedni byli zwolennikami treningu przy ciężkiej muzyce - oczywiście nie chodzi tu o ballady rockowe, ale ciężkie dynamiczne metalowe utwory, a drudzy byli zagorzałymi przeciwnikami i preferowali trening w ciszy. Pewno nikogo nie zdziwi, że do tych drugich należał Vince Gironda.


Jak napomknąłem kilka linijek wyżej - jestem poniekąd w stanie zrozumieć chęć treningu przy wtórze rocka czy metalu. To faktycznie może pobudzać agresję treningową i poprawiać wyniki. Jednak z racji, że jest to bodziec zewnętrzny i nie zawsze możemy do końca go kontrolować, może przyczynić się do kontuzji. Takie rzeczy niestety nieraz obserwowałem. Nieco czym innym jest pobudzenie wewnętrzne niż to zewnętrzne spowodowane muzyką. Pewnym kompromisem może być kilkuminutowe słuchanie ciężkiej muzyki tuż przed treningiem, a potem "przejście na pobudzenie wewnętrzne".
Osobny problem to tzw. muzyka jaką obecnie często puszcza się w siłowniach. Nie chcę się za daleko posuwać w krytyce, choć przyznam, że jest to kuszące. Jak już wiele razy wspominałem, nie każdego stać na własny sprzęt w domu. Dlatego niekiedy trzeba zacisnąć zęby i ćwiczyć w takich warunkach, jakie panują na danej siłowni, choć nie zawsze będą optymalne. Wtedy skupienie czy też wywołanie agresji treningowej o właściwym ukierunkowaniu może być znacznie trudniejsze. Jednak nikt przecież nie obiecywał, że będzie łatwo...

4 komentarze:

  1. Mało mam doświadczenia w treningu z siłowniach publicznych, ale wg moich doświadczeń o pobudzenie jest łatwiej podczas treningu wśród ludzi niź samemu ze sztangą. Właczają się dodatkowe boďźce publicznej siłowni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się nie zgodzę, obecność innych rozprasza, nie lubię, jak ktoś kręci mi się za plecami, rozmawia, coś kombinuje. U mnie ZAWSZE najlepiej działała kombinacja pusta sala + heavy metal. To z resztą ciekawe, bo paradoksalnie bardziej wycisza mnie właśnie taka muzyka aniżeli Debussy, po prostu Master of Puppets czy Fear of the Dark powodują, że jestem nimi całkowicie zagłuszony i wyłączam myślenie w 100% skupieniu. Przy klasycznej i filmowej za to człowiek łatwo odpływa i się rozluźnia ;-)
      Co do ludzi to też zależy, bo o ile to znajome twarze to ok, niestety, na publicznych, komercyjnych siłowniach są non stop nowi, to swego rodzaju podświadome "poczucie zagrożenia", a przynajmniej konieczność patrzenia kątem oka co to za typy.

      Usuń
    2. Już nie mówiąc o tym, jak robisz przysiady, a jakaś dziewczyna zacznie wykonywać martwy ciąg przed tobą, zwrócona tyłem do ciebie. Ostatnio byłem świadkiem takiej sytuacji. Facet przez dłuższą chwilę po prostu stał ze sztangą na barkach i się gapił, a pół siłowni się z niego śmiało :)

      Otoczenie ludzi może być wartościowe, o ile trenuje się razem z nimi i wszyscy nawzajem się motywują. Np. w klubie. Na publicznej siłowni, gdzie każdy jest nieznajomy, znają się co najwyżej pojedyncze osoby, jest to czynnik zdecydowanie rozpraszający.

      Usuń
    3. Mi się wtedy włącza czynnik ambicjonalno-motywujący, ale to prawda, że rozproszenie i brak pełnego dostępu do sprzętu to, z perspektywy mojej domowej siłowni, koszmar.

      Usuń