poniedziałek, 25 lutego 2019

Dogmaty, a agresja i stan umysłu cz. 3


Dodatkowe wyjaśnienia
Na wstępie kolejnej części pragnę jeszcze raz przypomnieć i przestrzec. Z agresją treningową można zacząć eksperymentować wtedy, gdy ma się w miarę przepracowaną technikę ćwiczeń, w których chcemy ją zastosować. Często też dobrze zacząć takie próby na ruchach skróconych np. z asystą racka. Tak by zapewnić sobie względnie jak największe bezpieczeństwo. Może się zdarzyć - a niedawno takie coś mi się zdarzyło - że agresywnie wypchnięta w górę sztanga wcale nie pójdzie w górę, tylko nagle skręci w bok.

Zwykle też inaczej będzie się podchodziło do ciężkich ćwiczeń złotych, a inaczej do izolacji. Te pierwsze często robi się bardziej agresywnie. Natomiast ćwiczenia izolowane wymagają raczej spokojnego skupienia. Przykładowo nazbyt agresywne podejście do modlitewnika może skończyć się zerwaniem bicepsa. To paskudna kontuzja i nie warto jej sobie fundować.
Inny problem to dbałość o balans siłowy. Nazbyt agresywne wyciskania, szczególnie leżąc, bez dbałości i precyzyjnego przećwiczenia rotatorów, mogą po czasie doprowadzić do poważnych komplikacji. To samo można napisać przykładowo o agresywnych przysiadach, rack pullach, czy martwych ciągach. Brak wytrenowania zginaczy kolana czy też mięśnia vastus medialis - sprawia, że wręcz prosimy się o kontuzję. Myślę też, że nie muszę przypominać o odpowiednim napięciu rdzenia.



Ważna jest także świadomość, że nie zawsze się udaje. To nie jest tak, że raz opanuje się umiejętność wchodzenia w odpowiedni dla siebie stan skupienia czy agresji treningowej i potem zawsze już będzie się to udawało. Jak to w życiu. Będą dni lepsze i gorsze. Czasem się uda, a czasem czego byśmy nie robili - nic z tego nie wyjdzie. Wtedy trzeba po prostu odrobić to co założone w planie i następnym razem znowu się starać. Trening sam się nie zrobi. Trzeba od siebie wymagać. Niekiedy przyjdzie to łatwiej, a czasami będzie bardzo trudno. Nie chciałbym, by z tego co tu piszę ktoś wysnuł wniosek, że każdy trening będzie przebiegał w stanie euforii. Wręcz przeciwnie. Będzie trudno i boleśnie. Jednak to co warto zapamiętać to fakt, że nasza dyspozycja psychiczna ma o wiele większe znaczenie w aktywowaniu możliwości fizycznych, niż się to powszechnie wydaje. Nie jest też tak, że jesteśmy w pełni uzależnieni od stanu naszej psychiki. Do pewnego stopnia mamy na nią wpływ i możemy ją kształtować. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że pozytywne pobudzenie emocjonalne zwiększa również poziom testosteronu a obniża poziom kortyzolu. Tzw. zdołowanie działa dokładnie odwrotnie.
Jeszcze jedna prosta prawda. Im większa agresja treningowa, tym zwykle po czasie większe DOMSy!

Układanie planów
Bezpośrednio z agresją treningową, z całym tym procesem psychicznego rozkręcania, związany jest proces układania planu. Jak pewnie zauważyliście, plany które piszę zwykle składają się z 4-5 ćwiczeń na daną sesję. Rzadko jest ich więcej. Wiąże się to z faktem, że jeśli naprawdę mocno zaangażujemy się w wykonanie tych kilku ćwiczeń, nie wystarczy nam energii na więcej. Jeśli nie fizycznej, to na pewno psychicznej. Tak naprawdę układ nerwowy lub jak kto woli psychika - słabnie szybciej niż ciało. Istnieje jeszcze opcja dla zaawansowanych typu: robisz 2-3 ciężkie ćwiczenia, a potem jak masz już dość kilka izolacji. Tyle tylko, że izolacje też wymagają sporo skupienia, choć nieco innego. Dlatego jest to opcja zarezerwowana dla tych, którzy naprawdę poprzez lata (często przynajmniej kilkanaście lat) nauczyli się odpowiednio dużo od siebie wymagać i potrafią wygenerować wysoki poziom natężenia uwagi przez dłuższy czas.


Wielu początkujących myśli, że to nic trudnego. Robią po 10-15 ćwiczeń na sesję w wielu seriach itd. Też tak myślałem wiele lat temu. Kiedyś na treningu robiłem po 20 ćwiczeń, siedziałem na siłowni po 2 godziny... Trzeba czasu, by zrozumieć, że czym innym jest machanie sztangą, a czym innym naprawdę ciężki i wydajny trening. Jeśli masz w czasie sesji przekraczać swoje ograniczenia, to nie możesz tego robić aż w 20 ćwiczeniach. Nieco inaczej wygląda sprawa w tzw. treningu gęstościowym, ale to już naprawdę wysoka szkoła jazdy. Do tego tematu wrócę kiedy indziej. Tu tylko wspomnę, że również wymaga odpowiedniego "nakręcenia się" psychicznego.
Nie przeczę, że są ludzie potrafiący naprawdę ciężko ćwiczyć przez kilka godzin i nawet odnosić z tego sukcesy. Pozostaje pytaniem otwartym, ilu naprawdę to potrafi bez wspomagania farmakologicznego. Na pewno tak ćwiczyli niektórzy siłacze pierwszej połowy dwudziestego wieku, których trudno podejrzewać o przyjmowanie sterydów. Tym niemniej trzeba uczciwie przyznać, że większości z nas daleko do tamtych mistrzów. Gorsze jedzenie, siedzący tryb życia, zanieczyszczenia środowiska - wszystko to sprawia, że nasze możliwości, czy nasz testosteron ma się nijak do ich poziomu. Zresztą - lepiej zrobić 4-5 ćwiczeń z największym poziomem zaangażowania niż udawać przed sobą i innymi, że można więcej i tylko odwalać przysłowiową pańszczyznę.

4 komentarze:

  1. Nie sposób się dziwić ludziom, że mają tyle ćwiczeń. Zapewne zdajesz sobie z tego sprawę, ale to jest nieodpowiednia perspektywa kogoś, kto, jak w twoim przypadku, siedzi w tym już długo i ma odpowiednią wiedzę. Pamiętam mój pierwszy dzień na siłowni - trening objętościowy 3x15, po kilka ćwiczeń na plecy, klatę i ramiona - i to wszystko za poleceniem osób, które same już kilka lat na siłowni spędziły.
    Poza tym ludzie nie potrafią ćwiczyć ciężko, ja do tej pory mam DOMSy po przysiadach, dipsach czy podciąganiu i to często w takich miejscach, że sam się tego nie spodziewam, np. palący biceps po podciąganiu czy tył barków po wyciskaniu leżąc. Ale nie jest się w stanie tego osiągnąć bez wyczerpującej serii treningowej. Nie mówię tu nawet o upadku mięśniowym, ale o faktycznym dojściu do momentu, w którym ani leg drive, ani mostek, ani przerzucenie ciężaru z klatki na triceps i plecy nie pomaga - i takim sposobem WL angażuje praktycznie całe ciało, zamiast bawienia się w "izolowanie" samego piersiowego.
    Nie wiem gdzie szukać winnych, ale chyba wśród tych wszystkich ekspertów - jak popytałem weteranów siłowni jakim planem ćwiczyli, co jedli itd., to często odpowiedzi były przerażająco banalne, robili podstawowe ćwiczenia, chcąc jak najszybciej stać się jak najsilniejszymi, więc ćwiczyli ciężko, do upadłego - i mieli progres. Dzisiaj dorabia się często niepotrzebną filozofię do prostego równania - chcesz być większy, silniejszy, to zapier...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem można mieć mocne DOMSy po kilkunastu pojedynczych ciężkich ruchach z przerwami pomiędzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co sądzisz o technikach umysłu Wodyna?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zależy, co dokładnie masz na myśli. Do mnie nie przemawia trzecie oko i podobne rzeczy, ale jeśli jemu to pomaga to ok. Mam swoje techniki tak aktywacji na treningu, jak i medytacji poza. Nie znaczy to, że są jedyne i dobre dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń