Dieta i kaskada hormonalna
Większość
ćwiczących oraz niećwiczących, a nawet dietetyków spogląda na
problematykę żywienia pod kątem, który trzeba nazwać delikatnie
- przestarzałym Dobiera się składniki i odmierza ilość białka,
tłuszczów i węglowodanów. Nie zamierzam zaprzeczać, że jest to
sprawa istotna, ale też muszę stwierdzić, że to nie wszystko.
Naprawdę dobra dieta wywołuje kaskadę hormonalną, niesamowite
przyspieszenie anaboliczne. Nie tylko rozpędza metabolizm, ale
doprowadza do tego, że testosteron, hormon wzrostu, IGF-1 i IGF2
wydzielane są w niesamowitych ilościach lub raczej należałoby
powiedzieć - optymalnych ilościach. Poprawiają zdrowie, wydolność,
siłę i budują masę mięśniową.
Nie chodzi dla
przykładu tylko o to, by jeść dużo białka. Rzecz w tym, że
różne rodzaje białka będą powodowały odmienne reakcje
biochemiczne. Sztandarowym przykładem jest tu białko sojowe.
Nierzadko sprzedawane w tanich odżywkach dla sportowców i nawet
zachwalane na forach sportowych. One rzeczywiście spowoduje wyrzut
hormonów, tylko będą to... estrogeny. Przy okazji utrudni
przyswajanie mnóstwo mikroelementów oraz wywoła wiele innych
chorób z nowotworami na czele.
Użyłem pojęcia
kaskada hormonalna. Takie określenie chyba dobrze obrazuje o co mi
chodzi. Nie możemy podchodzić do każdego posiłku oddzielnie, lecz
tak je dobrać do naszej naturalnej aktywności hormonalnej, by dieta
jako całość zoptymalizowała ją i doprowadziła do tego, że u
czterdziestolatka hormony będą szaleć jak u piętnastolatka. Jeśli
uważasz, że to niemożliwe, to pierwszy znak, że Twoja dieta
pozostawia dużo do życzenia.
Cała sztuka polega
na doborze odpowiednich źródeł pełnowartościowych białek.
Zapomnij o ryżu i piersi z kurczaka. Można od czasu do czasu jeść
kurczaki, ale ważniejsze jest to, by te źródła protein
odpowiadały Tobie, a nie ogólnie przyjętym teoriom. Musisz nauczyć
się wsłuchiwać w swój organizm. Po czym czujesz się lepiej, a po
czym gorzej. Na pierwszym miejscu postawiłbym jajka. Optymalny
stymulator hormonów. Jednak nie działają na wszystkich dobrze,
choć dla większości powinny być jednym z podstawowych pokarmów.
Mięso lub przetwory mleczne (Współczesny nabiał sklepowy już
mało komu dobrze służy. Ostatnie co się ostało w dobrym stanie
to żółte sery, ale tylko te podpuszczkowe, a nie żadne
"analogii"). Sam musisz odpowiedzieć sobie na pytanie co
jest dla Ciebie lepsze. Ryby też nie każdemu będą odpowiadały w
dużych ilościach. Jeśli już to jedz małe ryby, a unikaj tych
dużych.
Próbowano dopierać
pokarmy pod kątem grupy krwi. Dieta dość znana i popierana przez
niektórych kulturystów. Według moich badań założenia ma błędne,
bowiem na metabolizm składa się o wiele więcej czynników niż
grupa krwi. Choćby tylko stężenie poszczególnych enzymów. Według
tej teorii powinienem żywić się głównie przetworami mlecznymi.
Tymczasem mleko i twaróg wywołują u mnie zaburzenia trawienia i
ogólne osłabienie!
Białko musi być
równoważone warzywami. Zwłaszcza zielonymi. Co wolisz? Kapusta,
sałata, brokuły? Wybierz to co Ci najbardziej odpowiada i jedz ich
dużo. Nie bój się tłuszczów zwierzęcych. Bez nich nie ma
testosteronu. Trzeba nimi umiejętnie manipulować. Przyda się
boczek oraz słonina i podgardle. Herezje? To nie jest dietetyka?
Przestań czytać kolorowe pisemka. Jesteś dorosły, to szukaj
lektury dla dorosłych. Większość twierdzi inaczej? Nie dowiesz
się jak jest naprawdę dopóki nie wypróbujesz tego na swoim
organizmie. Zobaczyłem zarysy mięśni brzucha u siebie, ów słynny
a tak pożądany kaloryfer, dopiero wówczas, gdy zacząłem robić
więcej ciężkich ciągów (martwy ciąg, rack pull) i jeść czasem
boczek. „Eksperci” powiedzą Ci, że to niemożliwe. Zapamiętaj!
To testosteron spala u mężczyzny tłuszcz a nie wielogodzinny
aerobik.
Rewelacyjnym
pokarmem są też pestki z dyni. Ich jedyną wadą jest cena. Od
ubiegłego roku podrożały niemal o 50%! Jednak warto wydać na nie
pieniądze!
Natomiast ryż,
kasza i wszelkie płatki, to już zaprzeczenie, a nie podstawa diety.
Czytam wypowiedzi pożerających po 200 gram ryżu w każdym posiłku
i zastanawiam się jak wyglądają. Nieważne ile ważysz. Takie
ilości muszą zablokować wydzielanie testosteronu. Takie np.
ziemniaki mają być dodatkiem, a nie podstawą żywienia. Jedzono
ich dużo w minionych czasach, bo są tanie. Jest to więc dieta
okresu biedy i głodu, ale masy mięśniowej na niej nie zbudujesz.
Pani Matela,
dietetyk krajowej kadry kulturystycznej, proponuje spożywanie na noc
samych węglowodanów, by jak twierdzi podwyższyć poziom serotoniny
i poprawić jakość snu. Posuwa się do tego, że twierdzi, iż
pokarmy białkowe są ubogie w tryptofan, który stymuluje
wydzielanie serotoniny. Ciekawa to teoria, cóż więc jest źródłem
tego aminokwasu jeśli nie białko? Na to pytanie nie znajdziemy u
niej odpowiedzi. Faktem jest, że węglowodany ułatwiają transport
tryptofanu, ale jest to aminokwas, więc składnik białka! Osoby
mające trudności z zasypianiem mogą do ostatniej porcji białka
dodać trochę węglowodanów, ale posiłek składających się z
samych węglowodanów to całkowita pomyłka. Podobnie, jak
twierdzenia niektórych, iż węglowodany na noc spalają tłuszcz.
Jakim cudem?
Wprawdzie w
niektórych rzadkich przypadkach może na noc zlecić np porcję
węglowodanów z owoców, ale jest to ogólnie wyjątek, który
trzeba rozpatrywać indywidualnie i w oparciu o cały plan
dietetyczny. Dla większości będzie to błędna droga.
Kochanie nie dzisiaj...
Nie jestem też
zwolennikiem typowej diety na masę i później drastycznych
redukcji. Najpierw doprowadza się do nadmiernego odtłuszczenia, a
potem z kolei do deficytów żywieniowych i obniżenia aktywności
tarczycy. Co z tego, że na takiej redukcji wyglądasz coraz lepiej,
jeśli czujesz się coraz gorzej. Tak, jak pisał Thibaudeau, powinno
się wyglądać dobrze przez cały rok. „Kochanie, dziś gasimy w
sypialni światło, bo robię masę i wyglądam na grubasa”. Potem
czas redukcji i... „W tym miesiącu nie będziemy się kochać, bo
nie mam siły i trochę jakby... potencja spadła”. Tak ma wyglądać
Twoje życie? Masz być zdrowy i w coraz lepszej formie, a nie żyć
na hormonalnej huśtawce! Widziałem kiedyś wyniki badań
hormonalnych z ostatniego miesiąca zawodowca przygotowującego się
do startu w zawodach. Huśtawki hormonalne były wprost szalone.
Wniosek z tego
prosty. Jeśli budujesz masę mięśniową podwyższaj stopniowo
ilość makroskładników i obserwuj reakcje organizmu. Jeśli zaczynasz za
bardzo obrastać tłuszczem lub spada Ci libido, to coś jest nie tak
z dietą. Musisz coś zmienić. Zwykle obciąć trochę węglowodanów.
Czasem dodać jakieś witaminy itp.
Nie ma czegoś
takiego, jak układanie diety dla kogoś odgórnie lub ogólne plany
dietetyczne. Musisz to zrobić sam. Musisz popełnić sporo błędów
i dużo eksperymentować nim zrozumiesz w czym rzecz. W kolejnej
części zajmę się dodatkami i wspomagaczami. Tymi legalnymi
anabolikami. Dozwolonymi i poprawiającymi zdrowie zamiast je
niszczyć.
Ostatnio czytałem entuzjastyczną wypowiedź pewnej wege, jakoby to był mit, że roślinne białka są niepełnowartościowe. Ciekawe czy dziewczyna wie, co to takiego aminokwasy egzogenne :)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo na siłowniach zacznie się sezon na redukowanie :)
OdpowiedzUsuńPytanie odnośnie pestek dyni. Czy kupować te zwykłe, czy prażone? Jeżeli się okaże, że prażone z racji obróbki tracą część wartości, to jestem gotowy przerzucić się na zwykłe.
OdpowiedzUsuńNajlepiej te w łupinkach. Przemysłowe metody łuskania dynii nie są mi znane, ale jestem pewien, że nikt nie skubie tego pojedynczo palcami.
UsuńNie koniecznie trzeba skubać bo są już dynie z nasionami bez łupin,sama taką w zeszłym roku wyhodowałam w swoim ogrodzie:)
UsuńNie koniecznie trzeba skubać bo są już dynie z nasionami bez łupin,sama taką w zeszłym roku wyhodowałam w swoim ogrodzie:)
UsuńWarto wiedzieć. :)
UsuńWege też zapominają o tym, że wiele witamin do dobrego wchłonięcia potrzebuje określonych frakcji białkowych. Także wysokiego ph w żołądku, by te białka trawić. Dieta wege podwyższa ph. Przykład słynnych glonów, które miały tak wspaniale uzupełniać B12, a okazało się, że zawierają pseudowitaminę B12, która w dodatku utrudnia wchłanianie tej dobrej. Żeby nie było to wiedzą o tym fakcie już nawet niektórzy wege - https://www.youtube.com/watch?v=RVKkE9LlPYM
OdpowiedzUsuńNiskiego pH w żołądku, wkradł się błąd ;) Nawet bardzo, gdzieś widziałem, że optymalne pH do trawienia mięsa (i surowych jaj, wtedy nie trzeba się obawiać awidyny) to ok 1,5-2,5
UsuńFakt, myślałem o niskim a napisało mi się wysokiego :)
OdpowiedzUsuń2,5 to już i tak za wysokie wg mnie. U zdrowego człowieka może nawet być 1,2-1,3, ale w obecnych czasach trudno takie uzyskać.
Taki piękny wstęp o hormonach, a na koniec babol o liczeniu kalorii...
OdpowiedzUsuńWiadomym jest przecież, że manipulując kaloriami manipulujemy automatycznie makroskładnikami...
UsuńUwaga dotyczyła tego, że kaloria jest pojęciem zupełnie w żywieniu nieprzydatnym. Wprowadza w błąd. Więc to nie jest tak automatycznie.
UsuńMasz rację. To są artykuły pisane wiele lat temu. Staram się pewne rzeczy w nich poprawiać i uaktualniać, ale czasem mi coś umknie. Spróbuję to przerobić, mam nadzieję, że się blog przez to nie posypie.
OdpowiedzUsuńDzięki za zwrócenie uwagi, już udało się poprawić to niedopatrzenie.
OdpowiedzUsuńStefanie, kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńZobaczę jak się wyrobię, może nawet dzisiaj. Każdą część muszę na nowo przejrzeć i poprawić jeśli to konieczne.
OdpowiedzUsuńNaprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń