Kulturystyka dnia dzisiejszego
Początki
wykorzystania sterydów w kulturystyce datują się na lata
sześćdziesiąte i od tego czasu problem ten zaległ cieniem na tej
dyscyplinie. Tak oto sterydy anaboliczne od pół wieku zdominowały
kulturystykę zawodową, a nierzadko też amatorską i taką
uprawianą ponoć „dla zdrowia”. Z czasem dawki stawały się
coraz większe, a doszły do nich diuretyki, specjalne systemy
odblokowań po cyklach no i oczywiście syntetyczny hormon wzrostu.
Teraz pojawiają się wzmianki o dopingu genetycznym... Dziś już w
mentalności przeciętnego człowieka kulturystyka równa się
sterydy, choć prawda jest taka, że w innych sportach sprawa wcale
nie wygląda lepiej. Niegdyś pewien bywalec zakładów karnych
wygłosił sentencję, że ludzie dzielą się na takich, których
już złapano i na takich, których jeszcze nie złapano. Obawiam
się, że sentencja ta pasuje jak ulał do wszystkich sportowców z
najwyższej półki. Oczywiście nie chcę nikogo oskarżać bez
dowodów, ale każdy kto trochę otarł się o problematykę musi
ostatecznie wyleczyć się z naiwności.
Jakby w opozycji do
tego nurtu rozwija się obecnie kulturystyka naturalna. Idzie ona
dwoma jakże odrębnymi kanałami. Wystarczy przytoczyć postać
Poldka Wilka. Z jego wypowiedzi wnioskuję występowanie owego kanału
ukierunkowanego na protest. „My nie bierzemy”. Widać też pewne
uzależnienie w myśleniu od metod zawodowców. Skoro nie bierzesz
sterydów musisz trenować mniej i lżej. Nie do końca zgadzam się
z tym twierdzeniem. Jednak w tym miejscu nie będę rozwijał tej
myśli.
Ważniejszy jest
dla mnie drugi kanał, który stopniowo toruje sobie drogę. Jednak
musi jeszcze upłynąć sporo czasu, by został zauważony przez
przeciętnych bywalców siłowni. Jest to nurt wypracowujący własną
metodologię i dietetykę opartą na poważnych badaniach naukowych i
własnych eksperymentach, a nie tylko na kompleksach wobec
zawodowców. Na razie większość ćwiczących, którzy nie dali się
skusić sterydom skłania się raczej ku pierwszej opcji. Widać to
choćby w wypowiedziach zwolenników HST.
Poszukujący nowej
drogi opierają swoje poszukiwania o takie autorytety, jak Gironda,
Zaciorski, Poliquin i Thibaudeau. Być może nie każdy z tych
wielkich trenerów opowiada się wprost przeciw sterydom w
kulturystyce, ale ich metodyka ma na tyle podłoże naukowe, że mogą
z niej do pewnego stopnia z powodzeniem korzystać kulturyści
naturalni. Na pewno Vince Gironda był zażartym wrogiem dopingu w
sporcie. Dawał temu wyraz w tak charakterystycznych dla siebie
wypowiedziach. Nie przebierając w słowach mówił i pisał co o tym
myśli. Co nie oznacza, że nie ustrzegł się pewnej naiwności
twierdząc, iż żaden z jego podopiecznych nie bierze. A może
jednak wiedział lub się domyślał?
Nęcąca pokusa
Nie chcę być
moralistą. Mimo powszechnego dostępu do internetu, wiedza na temat
metodyki treningowej wcale nie leży w zasięgu ręki, jak mogłoby
to się wydawać. Więcej raczej treningów mistrzów i napakowanych
chemią zawodowców niż uczciwych artykułów i wypowiedzi. Rzesze
początkujących próbują naśladować swoich idoli. Na początku
organizm pod wpływem nowych bodźców rośnie, ale kiedyś ten
proces musi się zatrzymać. Często efekty mogą być dość dalekie
od oczekiwań.
Wreszcie przyjść
musi zniechęcenie. Wtedy otwierają się trzy drogi. Jedna prowadzi
poza siłownię. Po dwóch lub trzech latach znaczny procent porzuca
treningi. Trudno im się dziwić. Niektórzy katują się dalej coraz
ciężej i ciężej, a efektów brak lub są mizerne. No i wreszcie
jest grono tych ulegających pokusie. Ich też musimy zrozumieć.
Chcą wyglądać lepiej, a to wydaje im się jedynym sposobem. Tak
wchodzi się na drogę, z której trudno zawrócić. Pytanie o
zdrowie przyjdzie później. Czasem za późno.
O czym się nie mówi?
O czym się nie
mówi początkującym? Przede wszystkim o korekcji wad postawy. To
nierzadko poważny czynnik utrudniający nabywanie masy mięśniowej.
Nie wskazuje im się też odpowiednich metod treningowych oraz
właściwej diety i dodatkowych a przy tym zdrowych sposobów
wspomagania. Z racji, że artykuł ten traktuje o legalnych
anabolikach, nie będę tutaj zajmował się sprawami rehabilitacji i
metodyki treningowej. Skupię się na diecie i ciekawych dodatkach, a
zwłaszcza jedynym, który ostatnio odkryłem, a którego skuteczność
mnie zdumiała. O tyle jestem pod wrażeniem tego środka, że
wydawałoby się, iż po tylu latach poszukiwań nie mogę już
znaleźć niczego co tak bardzo może mój rozwój popchnąć do
przodu. Myliłem się. Zawsze jeszcze można coś znaleźć.
Oczywiście nie możemy się oszukiwać, zioła same z siebie cudów
nie zdziałają, ale zawsze nieco mogą wspomóc nasze starania. O
tym wszystkim w drugiej i trzeciej części.
Kiedy planujesz nastepne czesci Stefanie? Moze zdradzisz nazwe tego dodatku nieco wczesniej:)
OdpowiedzUsuńDziekuje za kolejny ciakawty art i pozdrawiam
Obstawiam którys z tych. Pokrzywa, buzdyganek, Niepokalanek, koniczyna czerwona, Przywrotnik pospolity
OdpowiedzUsuńTo są też stare arty z HGH, które w miarę potrzeb ewentualnie trochę poprawiam i uaktualniam.
OdpowiedzUsuńJa obstawiam witamine C w wiekszych niz zalecane ilosciach albo yerba mate.
OdpowiedzUsuńJak to pisałem nie wiedziałem jeszcze o efektach z witaminą C, a yerbę póki co ciągle badam, bo okazuje się że yerba yerbie bardzo nierówna :)
OdpowiedzUsuńJa juz nie mam pomyslow, wiec nie pozostaje mi nic innego jak grzecznie czekac na kolejne czesci:).
OdpowiedzUsuńStawiam na piołun
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mamy jak obstawiać zakładów :)
OdpowiedzUsuńPrzypominam sobie, że na HW często było wspominane jakieś zioło do picia ale nie pamiętam już jakie. Kozieradka? Kiedyś też Stefan pisał, że zamierza przetestować czystek lekarski :)
Napięcie rośnie :)
OdpowiedzUsuńJa stawaim albo na kozieradkę albo na korzeń pokrzywy.
Witam, czy moglby mi ktos przyblizyc o co chodzi z jajkami?
OdpowiedzUsuńTzn, tyle sie mowi jak one szkodza gdy sie ich je za duzo. Czy to prawda? Jesli tak to mozna jakos to zniwelowac?
Jajka w żaden sposób nie szkodzą, chyba że ktoś ma na nie uczulenie. Teoretycznie można więc jeść je w dowolnej ilości ale w praktyce każdy pokarm jedzony zbyt często może doprowadzić do tzw. uczulenie pokarmowego, czyli w praktyce do wstrętu do danego pokarmu ale nie chodzi tylko o sam wstręt bo w grę wchodzą też wymioty, bóle brzucha itp.
OdpowiedzUsuńJajka, zwłaszcza surowe, mają to do siebie że u większości ludzi wywołują takie uczulenie pokarmowe stosunkowo łatwo. Natomiast to, ile konkretnie można w związku z tym zjeść jajek, to już sprawa indywidualna. Są ludzie, którzy potrafią codziennie zjadać po kilkadziesiąt surowych jaj i nic im się nie dzieje, a są tacy, którym zbrzydną po kilkunastu. Dla mnie na przykład granica wynosi około15-20 jajek jedzonych codziennie, chociaż na szczęście nigdy się takiego wstrętu nie dorobiłem :)
Krótko mówiąc można jeść dowolne ilości jajek, byleby przeplatać je z innymi źródłami białka takimi jak różne rodzaje mięsa czy nabiału.
Osobną sprawą jest jeszcze fakt, że jajka jako pierwsze padły ofiarą histerii związanej z rzekomym złym wpływem cholesterolu na zdrowie. Więcej na ten temat można przeczytać na Nowej Debacie.
Oczywiście pisząc w pierwszym zdaniu o uczuleniu miałem na myśli reakcję alergiczną. Uczulenie pokarmowe to zupełnie inna bajka :)
OdpowiedzUsuńJajka są jedną z najczęstszych nietolerancji pokarmowych, obok glutenu i nabiału.
OdpowiedzUsuńNiektórzy wiążą to ze spożywaniem niezapłodnionych jaj
Dziekuje bardzo :-)
OdpowiedzUsuńSurowych nie jadam, tylko jajecznice albo gotowane.
Ale to chyba nie wielka roznica...
Moge tez dodac ze kilka razy w tygodniu(nie codziennie) po 3-6 jajek.
Jeśli nie jesz surowych to z punktu widzenia straty mikroelementów lepiej gotować na miękko. W każdym razie częściej tak, niż robić jajecznicę. Ewentualnie tzw. sadzone, gdzie żółtko pozostaje niemal płynne.
OdpowiedzUsuńDobrze, dziekuje za wskazowki :-)
OdpowiedzUsuńA jeszcze jedno...
OdpowiedzUsuńCo z mitem o bezplodnosci?
Ponoc za duzo jajek tygodniowo to problemy z plodnoscia?
Jest gdzies jakis porzadny artykul o tym?
Wszedzie tylko o choresterolu pisza a o plodnosci nic.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJeszcze jako dziecko słyszałem takie bajki. Czasem dobre jest bajki poczytać, ale niekoniecznie należy w nie wierzyć :) Nie ma żadnego związku. Jakoś ludzie zjadający po 50-70 jajek dziennie na brak potencji się nie skarżą.
OdpowiedzUsuństawiam na żyworódkę :)
OdpowiedzUsuń