sobota, 28 grudnia 2019

Medytacja i trening mentalny cz. 15


Zasypianie w czasie medytacji
Zasypianie w pewnych okolicznościach może być formą ucieczki od pogłębionego wglądu w siebie i w rzeczywistość. Człowiek wydaje się wypoczęty i rześki, a tu nagle zaraz po rozpoczęciu medytacji głowa opada i zapada się w nerwowy przerywany sen. Często, by temu zaradzić, zaleca się pozycję stojącą lub przynajmniej siedzenie bez oparcia z wyprostowanymi plecami. Nie zawsze to pomaga. Bywa tak, że trzeba przeczekać ten okres i mimo zasypiania nie przerywać praktyki regularnej medytacji. Rzecz jasna niekiedy przyczyna może być bardziej banalna i jest nią przemęczenie, brak odpowiedniej ilości snu itp. Wówczas warto przeznaczyć więcej czasu na wypoczynek i na sen.


Doświadczenia ekstazy
Wyróżnia się trzy rodzaje ekstazy, choć w niektórych zapiskach mistyków można znaleźć rozróżnienie na więcej odmian. Pierwszy z nich zwykle przychodzi po kilku tygodniach, czasem miesiącach, pod warunkiem, że dana osoba nie jest obciążona jakimiś ciężkimi przeżyciami psychicznymi. Jest to spokojne stopienie się i odprężenie. Łatwo zauważyć, że większość współczesnych poradników i opracowań na temat medytacji skupia się właśnie na tym stanie. Uważa się go za docelowy w medytacji. Tymczasem jest to stan bardzo początkujących, a jak widać pretendujący do roli ekspertów autorzy takich poradników nigdy sami nie doszli dalej.
Drugi to coś jak nagły wulkaniczny wybuch, który można przyrównać do orgazmu. Zwykle trzeba sporo czasu i wytrwałości, by go doświadczyć. Daje wprawdzie chwilowe zmęczenie, ale też pozwala później lepiej i bardziej korzystać ze swoich zasobów energii psychicznej. Daje więcej pewności siebie i w jakimś stopniu zmniejsza skłonności depresyjne, jeśli u danej osoby takie występowały.
Trzeci to doświadczenie pełni i zrozumienia. Czasem jest jak nagłe oświecenie. Błysk. W zasadzie można postawić znak równości pomiędzy tym stanem, a tym co często nazywa się oświeceniem, nirwaną, satori itp.


Ogląd rzeczywistości - hilotropowy i holotropowy
Współczesna nauka ciągle jeszcze bazuje na spojrzeniu materialistycznych tzw. hilotropowym, które postrzega organizmy żywe jako maszyny biologiczne spalające kalorie. Wprawdzie odkrycia fizyki i mechaniki kwantowej przeczą temu nazbyt uproszczonemu ujęciu, to jednak takie nauki jak biologia czy medycyna, ugrzęzły w starych koleinach, które już do niczego nie prowadzą. Pomija się nie tylko psychikę człowieka, ale również inne stany świadomości i możliwości rozszerzenia tej świadomości. Współczesna psychologia i psychiatria tłumi albo poprzez tzw. terapie albo farmakologicznie, wszelkie wykroczenia poza to co zostało uznane za "normalność". Tak ujęta normalność sprowadza się do: jedzenia, spania, płodzenia potomstwa i uczestnictwa w powszechnym wyścigu szczurów, zwanym ścieżką kariery. Takie życie zamiast rozwijać, tak naprawdę wyjaławia człowieka. Żałośnie w tym kontekście brzmią hasła o rozwijającej pracy, która najczęściej polega na odmóżdżających działaniach, na zadowalaniu psychopatycznego szefa i zamartwianiu się o kolejną ratę kredytu. Pracując niekiedy po kilkanaście godzin na dobę niszczy się nie tylko zdrowie psychiczne, ale i fizyczne. Jeśli ktoś zaczyna mieć zaburzenia będące najczęściej tęsknotą za czymś więcej, karmi się go antydepresantami i przywołuje do szeregu ludzi napychanego medialną papką i przekonanego, że o czymkolwiek sam decyduje.
Zwolennicy takiego redukcjonistycznego światopoglądu uważają się za racjonalistów i posługują się w swoim mniemaniu zdrowym rozsądkiem. Przy okazji negują wszystko co nie pasuje do ich oglądu rzeczywistości i wyśmiewają rzeczy, których nigdy nawet nie próbowali zrozumieć czy poznać.
Druga strona medalu to tzw. ogląd holotropowy, który skupia się na tym co na razie wydaje się subiektywne i co współczesna psychologia klasyfikuje jako patologię, a religie jako wymiar duchowy czy mistyczny. To doświadczenie tego wszystkiego co niematerialne i często bardzo trudne do zwerbalizowania. Nie mam zamiaru twierdzić, że każdy chory psychicznie tak naprawdę nie jest chory, a tylko doświadcza stanów mistycznych. Uważam tylko, że zbyt często pewne stany tłumi się tabletkami. Osoby podatne na ogląd holotropowy są wprost zagrożone popadnięciem w iluzję lub schorzenia psychiczne. Niebezpieczeństwo popadnięcia w skrajny mistycyzm polega na tym, że człowiek zaniedbuje obowiązki dnia codziennego, a w skrajnych przypadkach nawet potrzebę odżywiania się. Lekceważy "normalność" na rzecz przeżyć "duchowych".


Zdrowy psychicznie człowiek, wg prof. Grofa (z czym sam częściowo się zgadzam), to osoba potrafiąca w sposób zrównoważony łączyć te dwa aspekty życia. Nie miesza ich nadmiernie doszukując się we wszystkim cudowności. Grof proponuje patrzeć na człowieka podobnie jak na zjawiska mechaniki kwantowej, które mają jednocześnie naturę falową jak i korpuskularną. Jest to wprawdzie tylko niedopracowana jeszcze teoria, ale być może pokazuje dalszą drogę dla ludzkości, które zabrnęła jak na razie w ślepy zaułek technicyzacji i gadżetomanii - jakby patetycznie to stwierdzenie nie brzmiało.

12 komentarzy:

  1. Stefanie, czy pod względem techniki medytacja sprowadza się do pogłębiania tego, co opisałeś w pierwszych częściach cyklu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dokładnie, do którego opisu się odnosisz. W skrócie podsumowując wszelkie techniki - chodzi o zatrzymanie się, o skupienie na tu i teraz i otwartości na to co wewnętrznie przychodzi bez przywoływania na siłę jakichś obrazów, myśli, czy odczuć. Obserwowanie z dystansem, jeśli takie się pojawiają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodzi mi dokładnie o to, co tutaj podsumowałeś :)
    Dla osoby, która głęboko siedzi w temacie, jak Ty, może się to wydawać oczywiste, ale z punktu widzenia laika jest to zaskakujące, że nie wprowadza się z czasem nowych technik. Dawniej wyobrażałem sobie, że po przekroczeniu jakiegoś poziomu doświadczenia w medytacji wprowadza się nowe rodzaje ćwiczeń i tak dalej. A teraz dowiaduję się, że cały czas chodzi o pogłębianie tego, co uważałem za podstawową metodę. Ma to oczywiście sens, po prostu nie wgłębiałem się nigdy wcześniej w tą tematykę i miałem pewne, jak widać błędne, wyobrażenia. Poza własną praktyką przeczytałem tylko trochę artykułów na ten temat i jedną, nie najlepszą niestety, książkę, więc naprawdę fajnie, że to tutaj rozwijasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z techniką też jest ten kłopot, że często się ją za bardzo akcentuje. Taka czy inna jest potrzebna na początku, ale w zasadzie z czasem technika zanika. Wiem, że to brzmi dziwne, ale inaczej tego nie umiem określić. Czasem właśnie ludzie nie mogą posunąć się dalej, bo zbyt się skupiają na technice.

    OdpowiedzUsuń
  5. A próbował ktoś z was medytować bez typowej medytacji? Mam na myśli, skupić się na tu i teraz w życiu codziennym, starać się chłonąć każdy szczegół wszystkimi zmysłami. Być w teraźniejszości jak najdłużej, bez uciekania w myśli.
    Ciekawe doznania, mimo gwaru wokół, można poczuć prawdziwą ciszę, bo tak na prawdę, to ten wewnętrzny hałas jest najgorszy na co dzień.
    Próbowałem, chyba po przeczytaniu "Potęgi teraźniejszości" E. Tolla.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To o czym piszesz to medytacja aktywna, reklamowana w świecie zachodu jako mindfulness.

      Usuń
  6. Rzecz w tym, że próba uciszenia wszystkich myśli jest na dłuższą metę bardzo męcząca. Dlatego tak mnie zainteresowało to, co tutaj napisał Stefan o luźnym ich obserwowaniu, a nie wyciszaniu.
    Skupienie na tu i teraz to trochę co innego niż medytacja. Jeżeli jest całkowite, zalicza się je niekiedy do innych stanów świadomości i określa stanem przepływu (ang. flow). Tylko że to wynika nie z wyciszania myśli czy autoobserwacji, ale raczej z całkowitego skupienia na jakiejś czynności. Równie dobrze można osiągnąć uczucie przepływu grając w szachy, pisząc, majsterkując czy wykonując w zasadzie jakąkolwiek umiarkowanie skomplikowaną czynność manualną. Jest nawet opis faceta, który odczuwał stan przepływu pracując w rzeźni przy krojeniu tusz wołowych :)
    Bardzo polecam książkę Mihály Csíkszentmihályi'ego na ten temat: Przepływ. Psychologia optymalnego doświadczenia

    Najciekawsze, że nie jest to coś, co wymagałoby jakichś szczególnych zdolności czy predyspozycji. Najważniejsza jest zdolność całkowitego skupienia na danej czynności. Jes to o tyle ciekawe, że podnosi zarówno poziom wykonywania tej czynności, jak i poczucie szczęścia podczas jej trwania. Bardzo przydatne w pracy zawodowej, byleby zachować przy tym trzeźwą ocenę tego, co się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W którejś części tego cyklu ktoś napisał o treningu siłowym i skupieniu na nim, jako swoistej formie medytacji. Ja bym właśnie powiedział, że może to być forma osiągania stanu przepływu. Oczywiście na upartego można to podciągać pod medytację, ale wydaje mi się, że są to dwa różne jakościowo zjawiska.

    OdpowiedzUsuń
  8. To co Tazi napisał za bardzo przypomina reklamy o tym jak można ćwiczyć bez treningu :) Tak na poważnie - wiem o co Ci chodzi, ale rzecz na dłuższą metę jest niewykonalna. Albo masz czas przeznaczony na medytację i wtedy łatwo o jakąś regularność, albo skupiasz się niby w życiu i z czasem po prostu o tym zapominasz, bo jest mnóstwo innych spraw.
    Trzeba też sobie zdać sprawę z tego co pisałem już w kilku ostatnich częściach. Jeśli na poważnie się medytuje, to dochodzi się niekiedy do stanów, których lepiej by nie oglądały osoby postronne. Erzac to zawsze erzac, i takie różne kombinowanie, że niby w życiu, że na treningu itd. to tak naprawdę wymówki. Czym innym jest przepływ, o którym wspomina Marek, ale to osobny temat. Można powiedzieć, że regularna medytacja pomaga w osiągnięcie przepływu, ale to i tak nie jest równoważne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za odpowiedzi. Wrzuciłem to jako ciekawostkę i coś co "chwilę" testowałem. Zdaję sobie sprawę, że medytacji jaką opisujesz, to nie zastąpi, ale jako całkiem inna formuła, może być ciekawym doznaniem.
    Tak jak Marek napisał, rozchodzi się głownie o umiejętność koncentracji, ale nie tylko, bo myśli płyną swobodnie, jednak jest ich znacznie mniej i nie skupiamy się na nich - tutaj podobieństwo do typowego medytowania. Tak czy inaczej sama książka warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego co napisałem powyżej dodam, że to świetne narzędzie podczas treningów.

      Usuń