To może ja rozpocznę jesienną dyskusję:) Jestem 3 tygodnie po rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego. Zabieg miałem 28.09 dlatego przestałem uzupełniać swój dziennik treningowy bo od czasu kontuzji, około pół roku temu nie ćwiczyłem na siłowni. I mam pytanie odnośnie tego jakie ćwiczenia mogę wykonywać samemu w domu aby poprawiać systematycznie wyprost i zgięcie w kolanie? 24.10 zaczynam rehabilitacje w szpitalu. Ale chciałbym coś co mógłbym robić w domu. I jeszcze czy ktoś miał podobny zabieg i po jakim czasie można wrócić na siłownię? Nie będę mógł dłuższy czas nóg trenować co zrozumiałe, ale gorę ciała mógłbym tylko pytanie po jakim czasie byłoby to względnie bezpieczne? Tak myślałem po 12 tygodniach od zabiegu już kolano chyba będzie w miarę stabilne i już mógłbym wracać do lekkich treningów, ale może ma ktoś dla mnie jakieś porady bo przechodził ten zabieg?
Póki co nie ma sensu byś chodził na siłownię. Jeśli masz w domu drążek to spokojnie możesz robić podciągania. Dipsy na dwóch krzesłach też. Z normalnymi pompkami bym jeszcze zaczekał. Póki co możesz próbować ostrożnie robić przysiady bez obciążenia. To kiedy można wrócić na siłownię to sprawa indywidualna i nie ma co ustalać dla wszystkich jednakowego terminu. Na jednych się wszystko goi szybko, a na innych wolniej.
Ja wrócę jeszcze do tematu chleba i podrobów. Sam tęsknię trochę za czasami, kiedy zjedzenie czegoś było tak proste, że wystarczyło posmarować sobie kromkę chleba jakimś świństwem i zjeść. Słodkie lenistwo, tylko o czym ono świadczy? Doszło do tego, że tego chleba już się nawet ludziom nie chce kroić, tylko kupują od razu pokrojony. Najlepiej w ogóle zamawiać sobie codziennie pizzę albo inne gotowe żarcie. Takie podejście sprawia, że potem jak ludzie słyszą, że raz na parę dni mieliby coś ugotować, od razu czują się bezradni i onieśmieleni jak małe dzieci. Tymczasem ile to naprawdę zajmuje? W dużym 5 litrowym garnku można spokojnie przyrządzić 2-3 kg mięsa z jakimś dobrym sosem, co wystarcza na kilka dni dla jednej osoby, przy założeniu że czasem zje coś jeszcze, jakieś jajka, trochę sera itd. Takie gotowanie zabiera od jednej do dwóch godzin, przy czym większość tego czasu można sobie siedzieć i czytać książkę albo robić cokolwiek innego i tylko od czasu do czasu podejść i zamieszać. Niektóre przepisy są tak proste, że roboty jest jeszcze mniej, czasem nawet w granicach 5-10 minut. To jest ta koszmarna praca, której tak bardzo się ludziom nie chce wykonywać?
Co do ceny, to kilogram wieprzowiny można kupić od 10-11 zł. Podroby są jeszcze dwa razy tańsze. Wielu ludzi argumentuje, że nie są w stanie zjeść podrobów częściej niż raz na tydzień, ale to nic innego tylko kwestia przyzwyczajenia. Z każdym pożywieniem tak jest, że kiedy jest nowe budzi pewną ostrożność i nieufność. Tak nas zaprogramowała natura. Na co dzień nie jemy podrobów i prawda jest taka, że po prostu trzeba się do nich stopniowo przyzwyczaić.
Za to szczyt popularności święcą wszelkie strony kulinarne. Niestety większość przepisów na nich świadczy o tym, że piszący nigdy nie gotowali. I nie chodzi mi tylko o to, że np. smaży się na oleju, ale podaje porady typu: naczynie żaroodporne wyciągnąć z lodówki i włożyć do rozgrzanego piekarnika :) Jak rozumiem autor do każdego pieczenia kupuje nowe. Inny przykład - kluski z samych surowych ziemniaków i jajek! to się nazywa produkcja domowego kauczuku! Co ciekawe taki przepis był na stronie pewnej sławy kulinarnej.
To o czym piszesz Marku to tylko część czegoś większego, czego doświadczamy w obecnych czasach i długo by o tym pisać. Nie ukrywam, że odkąd zacząłem pracować nad sobą i osiągać wyniki to wzbiera się we mnie pogarda dla obecnego społeczeństwa - lenistwa, pasożytnictwa, kompletnej bezradności i kalectwa intelektualnego. Żyjemy w czasach, gdzie mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, ale nie chce się nam nawet tej ręki podnieść. Ba, nie chce się nam pomyśleć, że ta ręka może zostać wyciągniętą.
Od razu mi się przypomniał cytat z Księgi Przysłów z Biblii: Wyciągnął leniwy swą rękę do misy, trudno mu ją do ust doprowadzić. Leniwy ma się za mądrzejszego niż siedmiu, co odpowiada rozumnie.
Kamil, ja byłbym daleki od pogardy - bo to pcha w pychę, że jesteś lepszy od innych. Nie można tak o sobie myśleć. Skromność to cnota. Pycha pcha w samouwielbienie, co jest złe dla Ciebie samego. Ja też miałem takie odczucia. Bo ja ćwiczę, radzę sobie w życiu, jem zdrowo... A oni? Oby się nażreć śmieci i poleżeć przed TV, a urlopu nie pamiętać - być pijanym 2 tygodnie, zamiast aktywnie odpocząć. Od dłużego czasu staram się nad sobą pracować, żeby tak nie myśleć. Czuję w tej chwili raczej współczucie, że większość truje się i powoli zabija na własne życzenie i jeszcze z uśmiechem na ustach, a nie wzgardę.
Niestety to mnie znajomi mają za dziwaka (bo mam czas i gotuję rosół 6 godzin z kury od "baby" z rynku, a nie oglądam telewizji i nie jem czipsów), choć to ja postępuję normalnie, nie oni. Takie mamy teraz społeczeństwo i tego nie zmienimy. Możemy tylko współczuć i własnym przykładem pokazywać, że się mylą.
Usik, popadasz w nadinterpretowanie tego, co napisałem. Pogarda dla pewnych zachowań jest czymś naturalnym, większość z nas gardzi złodziejami, ja z pogardą zaczynam patrzeć na nieróbstwo - nie tylko w tej najjaskrawszej formie. Na resztę nie będę odpowiadał, bo się z nią zgadzam, tylko nie wiem co ona wnosi, bo bynajmniej za lepszego się nie uważam - trzeba wiedzieć w czym jest się lepszym, być świadomym swoich zalet, ale to nie czyni nas nadludzmi :)
Witajcie :) Mam pytanie...elementarne podstawy ale nie mogę nigdzie znaleźć konkretnej odpowiedzi, a patrząc na filmiki instruktażowe ciężko mi to stwierdzić. Mianowicie, czy robiąc martwy ciąg, gdy podnoszę ciężar z ziemi to mam mieć ściągnięte łopatki? Pytam, bo widziałem różne rzeczy w necie i w życiu. Widziałem rady, żeby ściągać dopiero łopatki w końcowej fazie ruchu, co oznacza łopatki w protrakcji przy podnoszeniu cięzaru z ziemi i jakieś dodatkowe 15 kg w ciągu, ale mam wątpliwości czy tak jest poprawnie, pozdrawiam :)
Zdecydowanie od początku łopatki powinny być ściągnięte. Takie szrugsowanie pod koniec ruchu to już bardzo niebezpieczna praktyka. Tu chodzi o maksymalną asekurację kręgosłupa. Większość myśli, że uszkodzić można tylko odcinek lędźwiowy. Tymczasem odcinek piersiowy też może oberwać.
Dziękuję za odpowiedź :) Instynktownie ściągałem łopatki, bo lepiej czułem najszerszy i tylny akton, aczkolwiek jednocześnie straciłem jakieś 15 kg na ciężarze i zacząłem się zastanawiać, czy idę w dobrą stronę i mnie Pan utwierdził. Pozdrawiam :)
Hmm, kolejna rewizja mojej techniki MC... A myślalem, że już dobrze robię. Niestety przy ściągniętych łopatkach muszę schodzić z 10 cm niżej, co, nie ukrywam, jest problematyczne. Całkiem inny ruch w dolnej części.
Z tym pochyleniem trzeba uważać. Kiedyś było modne ciągnięcie z poziomu poniżej wysokości stóp. Goście stali na ławce i ciągnęli z ziemi ciężary 200kg ważąc samemu 60kg :) Jednak to było 80 i więcej lat temu. Teraz bałbym się komuś coś takiego polecać. Ludzie są mniej mobilni i łatwo o kontuzję kręgosłupa. Dlatego optimum to jest wysokość gryfu od podłogi 22-25 cm. Jak wychodzi niżej to dobrze jest coś podstawić pod talerze albo jakoś inaczej pokombinować.
Co dokładnie rozumiesz przez tą pogardę? Usik ma o tyle rację, że pogarda sama w sobie to bardzo niebezpieczne zjawisko, bo sprawia, że przestaje się myśleć obiektywnie i krytycznie. Weź taki przykład ze złodziejami, który podajesz. Z jednej strony masz rację, bo kradzież jest czymś z gruntu złym i niemoralnym. Ale z drugiej strony czy można pominąć czynniki, które daną osobę do niej doprowadziły? Czy głodujący człowiek kradnący jedzenie jest godny pogardy? To, co robi jest złe i niemoralne, ale czy ma inne wyjście w takiej sytuacji? Czy za stan społeczeństwa odpowiadają rzeczywiście jego członkowie? Czy należy gardzić dziećmi, które rodzice wychowują przed telewizorem, a one potem tak wychowują swoje itd.? Takie przykłady oczywiście można mnożyć, przy czym im więcej czynników weźmiemy pod uwagę, żeby je zrozumieć, tym trudniej będzie udzielić jasnej odpowiedzi. Najważniejsze, żeby zrozumieć, że szukanie wyjaśnień pewnych zachowań nie oznacza ich usprawiedliwiania, za to pomaga w ich zmienianiu i zapobieganiu. Ale żeby to osiągnąć niezbędna jest pewna doza spokojnego, zimnego obiektywizmu i dystansu. Pogarda jest niestety tego zaprzeczeniem, nawet jeśli sami się do tego nie przyznajemy, ponieważ wiąże się z poczuciem wrogości. Krótko mówiąc gardząc kimś nie przekonasz go raczej do zmiany zachowania. Prędzej go do tego zniechęcisz i utwierdzisz go w przekonaniu, że jesteś świrem :)
Prosiłbym Was o polecenie paleo literatury po angielsku. Wiem, że w necie jest wiele, ale wolałbym sprawdzone pozycje. Odżywianie, style życia itp. Dla kogoś kto nie jest zdecydowany i chciałby się przekonać.
Jak maksymalnie zaangażować klatkę piersiową przy wyciskaniach i innych ćwiczeń? Czy łokcie mają zawsze rozchodzić się maksymalnie na boki? Gdy tak ćwiczę, podczas wyciskań czuję bardzo mocno przedni akton barku, a nie klatkę piersiową. Trener na siłowni doradził mi, żebym prowadził łokcie bliżej tułowia i wypychał hantelki trochę ,,w przód" i rzeczywiście miałem wrażenie, że przedni akton barku był mniej zaanagażowany. Mówił coś, że mam inny układ dźwigni czy coś takiego, szczerze mówiąc nie zrozumiałem go do końca. Nie przekonał mnie, mam wątpliwości czy zna się na swoim fachu, dlatego pytam jeszcze tutaj. Dodam jeszcze, że na pewno mam wady postawy nad którymi ciągle pracuję. Mam opadnięte barki i pochylone do przodu barki oraz problemy z łopatkami, czy to może by przyczyną, że nie potrafię zaangażować w pełni mięśni klatki piersiowej? Robię przenoszenia hantli za głowę w celu rozciągnięcia klatki i jest to jedyne ćwiczenie, w którym nie czuję przednich aktonów barku i tutaj łokcie prowadzę jak najwęziej. Jest szansa, że właśnie te prowadzenie łokcie blisko ciała w moim przypadku będzie optymalnym torem ruchu przy treningu klatki?
Wady postawy mają wpływ i ograniczają rozwój mięśni. Robisz dipsy? Jeśli chodzi o wyciskanie to dużo zależy od indywidualnych proporcji. - musisz mieć ściągnięte łopatki, by dotrzeć do piersiowych - prowadzisz sztangielki równolegle do siebie, tak by nie schodziły się u góry - trudno, by barki w wyciskaniu nie pracowały Jeśli nagrasz film to będzie można stwierdzić coś więcej.
Dipsy oczywiście robię i tutaj analogiczna sytuacja, najmocniej pracują mi przednie aktony barków, ale traktuje je akurat jak ćwiczenie złote, o których wielokrotnie pisałeś i nie przywiązuje większej wagi do czucia mięśniowego a skupiam się raczej żeby progresować ciężaremm. Tak myślałem, że te wady postawy będą stanowić problem. Ostatnio i tak zrobiłem duże postępy dzięki sumiennemu wykonywaniu ćwiczeń rehabilitacyjnych. W końcu zacząłem czuć pracę najszerszych grzbietu przy treningu pleców co wcześniej było dla mnie abstrakcją. Natomiast z tą klatką piersiową ciągle jest problem. Łopatki oczywiście ściagam, robię też wolną fazę negatywną.
Czy myślisz, że samo przenoszenie hantla za głowę ( plus dipsy oczywiście) wystarczy, żeby dobrze rozwinąć klatkę piersiową?
I jeszcze jedno pytanko. Czy przy wykonywaniu rotacji zewnętrznej pracują boczne aktony naramiennych?
Na pewno dipsy i przenoszenie rozwiną dół klatki. U niektórych nawet całą. To są podstawowe narzędzia na jej rozwój. Tak naprawdę klatka to najprostsza do rozwinięcia partia ciała i gdzieś musi tkwić poważny błąd jeśli nie rośnie. Czasem faktycznie problemy z układem barków mogą blokować sprawę. Weź 2 ciężkie hantle i na koniec treningu, w którym robisz ćw. na klatkę rozłóż ramiona na boki tak jak do rozpiętek, łokcie lekko ugięte i maksymalne rozciągnięcie klatki. Na początek ostrożnie z ciężarem. Wytrzymaj w tej pozycji 30 s. Jak się uda to następnym razem trochę zwiększ ciężar.
Orzechy włoskie, jak jeszcze są niedojrzałe późną wiosną zerwać i rozdrobnić. Wrzucić do słoika i zalać spirytusem. Mocno zakręcić i odstawić do zacienionego chłodnego miejsca. Po kilkunastu dniach jest gotowe. Można przechowywać kilkanaście miesięcy. Dobre na wszelkie zatrucia i pasożyty. Sprawdzone, naturalne i tanie.
Cześć wszystkim, mam dość delikatne pytanie. Znacie jakieś sposoby na wydłużenie stosunku, tzn. wyeliminowanie szybkiego dochodzenia do wytrysku? Trochę zaczyna mnie to już irytować, praktycznie uniemożliwia przyjemny stosunek, jak człowiek denerwuje się, bo już czuje, że za chwile koniec. Zastanawiam się czy nie jest to powiązane z poziomem testosteronu, odkąd jestem na diecie tłuszczowej (ćwiczę od dawna) i schudłem wydaje mi się, że problem się nasila. Rano znowu zacząłem miewać erekcję, na węglowodanach tego nie było. Może jakieś węglowodany proste przed stosunkiem? Nie mam pojęcia. Będę wdzięczny za pomoc.
To nie ma nic wspólnego z testosteronem a właśnie ze stresem. Im bardziej się nakręcasz, tym jest gorzej. Takie zamknięte koło. Pierwsza rzecz to sobie uświadomić ten fakt. Podejść do rzeczy spokojnie. W dłuższej perspektywie trzeba popracować na swoimi emocjami. Doraźnie można pomyśleć o specjalnych prezerwatywach opóźniających.
Po komentarzu Anonimowego naszło mnie pytanie. Wszędzie mówi się o wzroście poziomu testosteronu na lchf. Zauwazyłem, że kiedy schodzę poniżej 100 g ww libido spada, a po naładowaniu cukrami prostymi idzie w górę na łeb na szyję. Ma ktoś pomysł jaka może być przyczyna? Kolejna sprawa... Czy śmietana 30 może ingerować znacząco w układ hormonalny? Mam wrażenie, że łapię od niej wodę i spada libido. Z góry dzięki za odpowiedz :)
Pytanie ile tej śmietany jesz. Ta sklepowa ma dodawany olej palmowy (od kolegi z mleczarni wiem), więc może działanie prozapalne tego tłuszczu - wyższy kortyzol, niższy testo.
Jeśli chodzi o libido to jest nadmiernym uproszczeniem odnosić wszystko do testosteronu. Przy zbyt niskich węglach niektórym brakuje odpowiednich neuroprzekaźników. Np. poziom serotoniny ma związek z wspomnianym wyżej wytryskiem przedwczesnym. Zbyt niski BF to mało estrogenów i też może być problem z libido.
No dobrze, ale nie zawsze jestem tym zestresowany, w każdym razie nieprzerwany stosunek trwa u mnie do 2-3 minut, potem już mnie bierze. Używałem Durex Perform i nie zauważyłem żadnych różnic. Pierścień erekcyjny także, chociaż nieco pomaga wyjęcie członka i mocne chwycenie u trzonu na chwilę. Raz udało mi się wytrzymać 20 minut, ale to było już chyba spowodowane tym, że jednego dnia był to któryś raz. Macie jeszcze jakieś pomysły bądź sugestie?
Na Twoim miejscu skupiłbym się na naturalnych sposobach na podniesienie poziomu serotoniny. Oczywiście jest to tylko gdybanie, ale odpowiednia dieta jak i ciężkie treningi raczej nie zaszkodzą, a mogą pomóc. Za mało o Tobie wiem - styl życia, żywienie itp. - by stwierdzić coś więcej.
Śledząc bloga myślę, że moja dieta pokrywa się w 80% z tym co piszesz. Na pewno nie jem pszenicy, mam bardzo ograniczoną podaż węglowodanów. Ćwiczę siłowo od kilku lat, chociaż początkowo ograniczało się to do prześcigania w wynikach wyciskania na klatę. Pracuję fizycznie, ale umiarkowanie ciężko. Jak podnieść poziom serotoniny?
Czytam teraz o serotoninie i trochę średnio mi się to zgadza - nie mam problemów z "obniżony nastrój, spadek zadowolenia, wcześniejsze poranne budzenie się, osłabiony popęd seksualny, wyraźny spadek apetytu. ". Właściwie to jestem o 180 stopni odwrócony od tych zachowań. Popęd seksualny mam wręcz za ogromny i to jest powodem tej irytacji, bo krótki stosunek uniemożliwia właściwe jego rozładowanie.
Nie zawsze niski poziom serotoniny objawia się od razu depresją. Dorzuć sobie do diety banany i ananasy i zobaczymy co będzie, ale podejdź do tego na spokojnie i poczekaj przynajmniej z tydzień na ewentualne efekty.
Suplementacja kreatyną ma w ogóle sens? Może pomóc w rozwoju masy i siły? Powiem szczerze, że odkąd jestem na diecie tłuszczowej to odstawiłem wszystkie suplementy diety z kreatyną włącznie.
Stefan, Pisałeś kiedyś o ćwiczeniach na poprawę wzroku. Mi chodzi o minus w lewym -1,50, prawe -0,5. W jednym mam też astygmatyzm. Nigdy nie nosiłem okularów. Mógłbyś napisać coś o tym, spróbowałbym poćwiczyć. Na ile takie wady można poprzez ćwiczenia poprawić i ew. kiedy można byłoby się spodziewać pierwszych i efektów? Jeśli by się udało w ten sposób coś z tym zrobić, ćwiczenia trzeba by było w jakimś zakresie kontynuować?
Najlepiej jakbyś poszukał książki dr Batesa lub "Sztuki widzenia" Huxleya. Tu raczej trudno opisać dokładnie poszczególne ćwiczenia. Potrzebny były cykl artykułów. Najprostsze - szybkie mruganie oczami w celu rozluźnienia napięcia mięśni. Im częściej w ciągu dnia tym lepiej. Tak kilka razy pod rząd przez kilkadziesiąt sekund. Tu powinno być więcej - http://www.jogaoczu.pl/metoda_batesa.php Jeśli nie nosisz okularów to masz duże szanse na szybką poprawę. Potem wystarczy czasem robić sobie to mruganie dla odprężenia oczu i powinno być ok. Jak nie uda się zdobyć książki to poszukaj jeszcze innych stron o tej metodzie w necie.
Dzięki Stefan, za bardzo nie wiedziałem jak czytać te moje wyniki bo okulista to się prawie na mnie obraził jak powiedziałem, że nie będę nosił okularów... Dzięki tej stronie co podałeś chyba wiem jaką mam wadę tj. - nie mam wady głównej tj. S-sfera: prawe +0,00, lewe +0,25 - C-cylinder i te w-ści które podałem są dla astygmatyzmu, prawe -0,75, lewe -1,5 - A-oś astygmatyzmu w stopniach, prawe: 163st, lewe: 5st
Strona generuje różne rodzaje treningu dla określonej wady. Jest napisane, że astygmatyzm jest stosunkowo łatwy do korekty w ten właśnie sposób. Będę próbował.
Logos (Reda), czemu nie jesz? Ziemniaki są spoko (w tym art też o tym piszą), 2-3 razy w tygodniu po 200 gram można zjeść. Moja żona je i czuje się ok - musi czymś węgle uzupełniać, a zmiemniaki są na pewno lepsze od ryżu. Solanina zostaje w wodzie, na surowo ziemniaków nie jesz przecież. Chyba, że jesteś na jakieś diecie eliminacyjnej i wszystkich psiankowatych unikasz, to rozumiem.
Ja węgli prawie w ogóle nie jem. Ewentualnie dynia, orzechy. Jadę tygodniami na samym mięsie i jajach, smalcu, czasami nawet przez kilka dni bez warzyw. No i rano na kawie z masłem trening.
Redo, pozwól, że podpytam - i nie masz podczas tych dni tylko-mięsno-jajecznych żadnych (hmm..., jak to nazwać) gastrycznych odmienności? Tzn. w porównaniu do dni gdy warzyw dodajesz. Np. pasaż jelitowy nie przyspiesza znacznie lub na odwrót - silnie nie zwalnia? Tak przy okazji - można zauważyć, że mocno zmieniłeś swoją dietę z biegiem lat. Na samym początku (w czasach Hormonu) lubiłeś ,,pełna miskę" mocno warzywami uzupełnioną. Przejście zapewne nie było rewolucyjne. Ale miałbym właśnie pytanie, czy generalnie zauważasz teraz inne zachowanie przewodu pokarmowego, czy raczej nic się nie zmieniło?
Wg mnie to zła opcja, ale kto co woli. Ja wolę mieć 10% tłuszczyku niż 8%, a być w ketozie. To stresujące dla organizmu i ciężkie dla tarczycy i mózgu. Polecam przeczytać książkę pana Ponomarenki: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/255637/dieta-niskoweglowodanowa
Za low carb i paleo jestem całym sercem, ale wszystko z głową
Czuje się znakomicie. Najważniejsze, aby zasiedlić układ pokarmowy właściwymi bakteriami jelitowymi:) Nie robię diety tylko jem jak mi wygodnie i skutecznie dzięki temu co jem się żyje.
To w takim razie chcialem zapytac, jezeli nie ziemniaki, to jakie zrodla weglowodanow proponujecie? Wyeliminowalem juz kasze, makarony i ryz, takze ziemniaki to moje ostatnie zrodlo weglowodanow, oprocz bananow i owocow.
Ziemniaki są ok. To podstawowe źródło ww i potasu dla mnie. Kasza gryczana też jest ok. Jeśli się ziemniaków nie gotuje w mundurkach nie ma problemów z solaniną.
Pstrąg, podobno najmniej go popsuli w hodowli. A co do łososia, jest naprawdę ogromna różnica między hodowanym a dzikim (na korzyść dzikiego) - twardsze, zbite mięso i inny smak. W biedronce czasami jest z alaski łosoś. Dorsz strasznie chudy i suchy (choć może to i lepiej, bo toksyny przecież w tłuszczu się odkładają).
W sprawie hodowlanego łososia: http://kobieta.wp.pl/7-powodow-dla-ktorych-od-hodowlanego-lososia-lepiej-trzymac-sie-z-daleka-6052123495343233g dobrze, że wyłączyłem go z diety, na to wychodzi. A wydawałoby się, że hodowlane ryby lepsze, bo może tyle rtęci nie mają.
Witam Stefanie, mam pytanie odnośnie kontuzji barku - mianowicie sytuacja tego typu:
operuję raczej dużymi ciężarami (na trzy powtórzenia dipsy+60kg, podciągnie+ 50kg przy wadze 110) i pewnego dnia bark się posypał. Nie było żadnego trzaśnięcia spektakularnego ani nic, ale po treningu klatki na następny dzień bolał. "Niestety" nie bolał od razu za mocno więc "mądrze" do tego podszedłem i to olałem ;) ćwiczyłem dalej, ale wyciski (tylko skos i stojąc, płaskiej nie robię) robiłem odwrotnym chwytem, a dipsy wstrzymałem. Nie przechodziło, tylko trochę się pogorszyło więc odpuściłem klatę i barki na jakiś czas zostając na podciąganiu i wiośle (z takich ćwiczeń atakujących górę), ale znowuż się pogorszyło :D Teraz bark boli nawet jak macham bez niczego w ręku (szczególnie jak odwodzę rękę w tył i do góry przy luźnej łopatce, ból "w stawie" nie w mięśniu). Oczywiście na odległość nic nie poradzisz, ale moje pytanie czy to mogło się coś pozrywać poodlepiać czy ki pierun? Do lekarza nie poszedłem bo nie mam możliwości, a przy takiej kontuzji uznałem że i tak nie ma mowy o operacji tylko mi każe odpuścić siłownię i czekać. Wiem że najlepsza byłaby przerwa całkowita kilka tygodni, ale kurcze szkoda mi się cofać tak w rozwoju więc chociaż na te mc czy siady sobie chodzę... ale po nich tez bark mocniej boli :D
Jak żyć? Tzn. powtórze pytanie, bo mogłeś sie zgubić - czy myślisz że mogło się coś pozrywać (w sensie operacja) czy raczej mówimy o leczeniu zachowawczym?
Ah! Zapomniałem dodać okoliczności - dipsowałem sobie zawsze na równoległych poręczach, to był pierwszy raz na V-kształtnych, bo zmieniłem siłkę i taki efekt. Nie wiem czy to na bank to (bo w czasie ćwiczenia, jak pisałem, nic nie walnęło), ale nie zdziwiłbym się, bo jednak inne ustawienie barku, a na równoległych to był stalowy niemal (schodziłem z 60 do oporu, poniżej łokci i zero problemu, tego dnia na V skończyłem na 50).
Ćwiczyłeś rotatory? Bo jeśli nie to przy takich ciężarach kontuzja jest niemal pewna. Jeśli jest tak jak myślę, to może się nie obyć bez wizyty u ortopedy. Inaczej się to będzie ciągnąc latami lub nawet pogarszać.
Ćwiczyłem face pulle regularnie (nie wiem czy to podpada pod pomoc rotatorom) i okresowo takie ćwiczenie co łokieć się opiera o kolano, a dłoń z ciężarkiem opuszcza i podnosi (tak że kość ramienia obrkęca się wokół własnej osi w stawie). Fakt, że nie za dużo, ale myślałem że jak niema dolegliwości "ostrzegawczych" a nie robię wyciskania leżąc to będzie ok ;)
A ten ortopeda to w celu ustalenia jakichś ćwiczeń rehabilitacyjnych czy myślisz o jakimś unieruchomieniu/operacji?
Musiałem sprawdzić który jest który ;) ale wychodzi, że zdecydowanie ramienno-łopatkowy. Od góry nic nie boli, określiłbym lokalizację jako "tylny, dolny punkt w okolicy łączy się kość ramienia z łopatką"
W tym miejscu to nie wiem co może być uszkodzone, może obrąbek stawowy? ale to już dobrze jakby cie ktoś zbadał i lepiej z tym nie czekać. Ja jak uszkodziłem staw barkowo- obojczykowy to myślałem że samo przejdzie, i nie podjąłem leczenia, tylko na miesiąc z siłowni zrezygnowałem, ale to nic nie dało. Przestałem ćwiczyć jak nie byłem w stanie podnieść szklanki z wodą, a to już było trochę za późno na refleksje.Dzięki lekceważeniu tej kontuzji musiałem na 9 miesięcy wziąć rozbrat z siłownią, a i wtedy jak wróciłem do treningów to jeszcze nie było za super.Lepiej to sprawdź bo potem może wyjść że jak wrócisz do treningów po tak krótkiej przerwie jak tylko kilka tygodni, to ta kontuzja może być dalej aktualna, a ty tylko pogorszysz stan i zostanie Ci tylko bieganie, a na trening siłowy będziesz miał bana na rok przynajmniej tak jak to było w moim przypadku:(
Ja musiałem przejść 9 zabiegów z wykorzystaniem fali uderzeniowej i w domu chodziłem przez jakiś czas z ręką w temblaku. Po prostu musiałem odczekać swoje ale ja robiłem ten błąd że byłem niecierpliwy i codziennie sprawdzałem czy już mi przeszło robiąc jakieś pompki a to było niepotrzebne. Tak bym może nie musiał tak długo czekać na wyleczenie:( Także ty uzbrój się w cierpliwość i sprawdź dokładnie co to jest. Coś czuję że wystarczy dobra rehabilitacja i będziesz mógł znowu ćwiczyć:)
Mam dwa pytania, zawsze mi uciekają i do tej pory nie rozumiem:
1. Czemu nie wolno łączyć owoców z mięsem? 2. Co dzieję się z kaloriami w organizmie? Czy na diecie tłuszczowej możliwe jest zalanie się jeśli jedlibyśmy bardzo dużo? Co się dzieje z nadwyżką dostarczanych pokarmów i tym, co zawierają, są po prostu wypróżniane?
Anonimowy: Zwykle obywa się bez operacji. Czasem seria zastrzyków, czasem zabiegi, jak choćby wspomniana fala uderzeniowa, czasem i to i to. Im szybciej pójdziesz, tym szybciej to wyleczysz.
Kamil: 1. Dla zdrowia układu pokarmowego. Owoce inaczej się trawią, więc łącząc pogarszasz też przyswajanie. Takie połączenia z czasem powodują, że jelita gorzej pracują itd. 2. Nic się nie dzieje. Człowiek przyswaja poszczególne składniki a nie kalorie. Przeczytaj obowiązkowo http://edoergosumblog.blogspot.com/2011/09/czy-liczenie-kalorii-ma-sens.html Czy można się zalać? Pewnie tak. Przy bardzo dużej nadwyżce można, ale to jest trudne, bo nie masz takich skoków insuliny i pojawia się nasycenie. Jedząc dalej na siłę pewnie w końcu się zalejesz.
Dość długo już z Wami trenuję. Rotuję plany treningowe, jestem na paleo, same tłuszcze przed i po treningu i spożywam około 2g białka na kg masy ciała i trochę więcej niż 2g tłuszczu. Węglowodany do 100g na dobę itp itd. Niestety przybieranie masy mięśniowej idzie mi bardzo opornie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale rosnę słabo. Mógłby ktoś przypomnieć dlaczego cały świat kulturystyczny jedzie na węglowodanach przed i po treningu żeby organizm nie posilał się białkiem z mięśni, a my omijamy węgle szerokim łukiem? Czy Wy tutaj obecni kuroczowo trzymacie się omijania węglowodanów w posiłakch około treningowych?
Nie wiem co masz dokładnie na myśli pisząc, że przybieranie masy mięśniowej idzie opornie. Posłużę się więc hipotetycznym przykładem. Ty zyskujesz dajmy na to 1kg mięśni w 2-3 miesiące. Jeśli tak jest to jest wbrew pozorom sporo. Twój kumpel na dużej ilości węglowodanów zyskuje w tym czasie 12kg. Rzecz w tym, że z tych 12kg większość to tłuszcz i woda. Jak dobrze pójdzie to zyskał też ten 1kg mięśni jak Ty.Potem robi ciężką redukcję, na której traci tłuszcz i wodę a przy okazji połowę z tego 1kg mięśni, które zyskał. Ty w tym czasie budujesz kolejny skromy 1kg mięśni. Kto jest naprawdę na większym plusie? Nie wspominając już o zdrowiu! I trzeba dodać rzecz, którą powtarzam tu do znudzenia. Masa mięśniowa nie rośnie liniowo. Często po kliku miesiącach, w których rośnie tylko siła następuję nagły skok masy.
A czemu nie jemy węgli około treningowo? Bo podbijają one insulinę, która zbija testosteron - główny hormon anaboliczny. Prosta sprawa. Dodatkowo ktoś chyba coś przespał - na redukcji BF około treningowo tylko tłuszcz, później tłuszcz z białkiem i warzywami. Świat "kulturystyczny" jedzie na sterydach, więc unikają tłuszczu, aby nie wydzielać naturalnego testo. Osoby, które to małpują, a nie biorą, można pooglądać na siłowni czy filmikach - z bandażami na łokciach i kolanach, ćwiczący do upadku i robiący te same ćw i te same ciężary przez lata.
Spróbuj wolnego tempa, ja jestem przedstawicielem forumowych "hardgarnierów", a na niskim BF (ok 10% dzięki paleo) i wolnym tempie zacząłem rosnąć. Powoli to powoli, ale rosnę i widzę to w lustrze. Wcześniej na cyklach masa-redukcja i wysokich węglach nic nie zyskiwałem, ani masy, ani siły. Kręciłem się w kółko. Dzięki Stefanowi mam postępy. Bardzo powolne w stosunku do wielu osób, ale mam i to jest dla mnie ważne. Nie wspominając już o zdrowiu i samopoczuciu.
Chciałbym doprecyzować swoją wiedze nt octu jabłkowego, więc zadam kilka pytań: - jeśli chcemy żeby pokarm był lepiej przyswajany to przed posiłkiem pijemy łyżeczkę octu wymieszaną w szklance wody czy sam ocet nierozpuszczony? Czy odpowiednia ilość, to łyżeczka? Od razu przed posiłkiem, czy ileś minut?
- Jak rozpoznać, że mamy prawidłową kwasowość i ocet staje się zbędny, a może nawet szkodzić?
15-30 minut przed posiłkiem, 1-2 łyżki stołowe wymieszane w 1/4 lub 1/2 szklanki wody. Pić najlepiej przez słomkę, ponieważ ocet jabłkowy niszczy szkliwo. Po wypiciu można przepłukać buzie wodą z solą himalajską. Jak rozpoznać kwasowość- test sodowy na kwas solny w żołądku.
filmik nt "testu sodowego" który tłumaczy, iż ów test jest stosunkowo mało wiarygodny...od 3:20, co myślicie? https://www.youtube.com/watch?v=9w7HM_jO2nI
Dodam jeszcze, że zdecydowanie lepiej nie rosnąć nawet wcale albo powoli, niż przez x lat na przemian się otłuszczać i ten tłuszcz zrzucać. Jeżeli po czymś takim ktoś nie dorobi się cukrzycy, to może mówić o medycznym cudzie. Kulturystyka naturalna to przede wszystkim dbałość o zdrowie i sprawność. Masa mięśniowa też jest oczywiście ważna, ale zawsze na drugim miejscu po zdrowiu.
Pytanie natury technicznej... Wiosłowanie sztangą w opadzie tułowia. Mogę lekko( zaznaczam lekko , zeby nie było że chcę bujać sie jak małpa)pomagać sobie ruchem tułowia podczas wiosłowania, czy tułów ma być nieruchomo? Dodam, że zależy mi na sile w tym ćwiczeniu, pozdrawiam.
Dziękuję za odpowiedź. Teraz pytanie z innej beczki... Trenują FBW 3xtyg, zawsze te same ćwiczenia, progresja liniowa 2,5 kg na tydzień. Czy to normalne, że wstaję jakby pociąg po mnie przejechał? Codziennie rano budzę się w gorszym stanie niż się kładłęm. Zauważyłem, że jak nie ćwiczę jest trochę lepiej. Czy to normalne jak się ćwiczy, czy mam zbyt ciężki plan? Plan jest taki : każde cwiczenie 2s8powt: push pres, wiosło, ciąg, siad, dipsy, podciąganie +serie rozgrzewkowe. Pozdrawiam
Może być, że za ciężki. Wszystkie złote robione 3 razy w tygodniu, to może być za dużo. Jeśli do tego dochodzą braki snu czy żywienia, brak odpowiedniego relaksu - to w końcu w najlepszym wypadku będzie stagnacja, w gorszych kontuzja lub nagle wszystko poleci na łeb na szyję i z dnia na dzień stwierdzisz, że siła spadła o połowę. I co ważniejsze. Nie męczy tyle ilość serii co układ planu. Nie wiem jakim masz staż itd., ale pomyśl o lepszym rozłożeniu tego i spróbuj na jakiś czas ramp.
Wracam po półrocznej przerwie. Staż mam taki, że w ciągu ostatnich 3 lat mogłem sobie pozwolić na ćwiczenia około pół roku w ciągu roku, w dodatku kombinowałem z planami, żywieniem, słuchałem kolegów i innych "autorytetów" więc efekty siłowe dość mizerne, standardowa protrakcja barków i gorsza wrażliwość na insulinę, dlatego stwierdziłem, że wrócę do podstaw i zacznę porządnie. Właśnie takie FBW 3xtyg dawało mi najlepszy progress siłowy. Zmieniałem je zawsze po paru miesiącach na jakiś push/pull, albo góra dół, bo się spieszyłem, żeby zrobić "formę" bo wiedziałem że w lato nie bedę miał dostępu do siłowni(miałem tylko w okresie roku akademickiego, teraz nareszcie mam na stałe), ale zawsze końćzyło się to stagnacją i w porównaniu do FBW jeszcze spadała mi siła... Cwiczenia mnie nie nużą, bo wierzę, że te które wykonuje są dobre i nie ciągnie mnie do izolacji. Zastanawiałem się nad robieniem tego planu 2xtyg, tylko dorzuciłbym jedną serię. Czy to dobra opcja? Kiedyś miesiąc ją stosowałem i praktycznie na każdym treningu mogłem dokładać coś do pociągania na drążku...Wiem że to sprzeczne z zaleceniami bo ogólnie lepsze jest rozdrobnienie, ale wydaje mi się, że jestem z tych słabo regenerujących się, dziękuje za odp i pozdrawiam :)
Tak, z całkiem pozytywnym efektem, aczkolwiek robię teraz tak jak opisałem, bo wydaje mi się, że wersja którą robię jest bardziej dla początkujących(a za takiego się uważam), a rampę uważałem za wyższy stopień wtajemniczenia i trzymałem ją na stagnację. Słusznie?
Nie. To właśnie rampa jest najlepsza dla początkujących. Pozwala rozkręcić układ nerwowy i poznać realne możliwości organizmu. Nie trzeba zgadywać jaki dobrać ciężar, ile serii itd., bo działa tu autoregulacja.
Ok, rozumiem. Ale w przypadku jak zastosuje rampę, będę zmuszony rozbić swój plan na dwa dni, prawda? Ciężko mi wyobrazić sobie około 30 serii wielostawów na jednej serii, chyba że się mylę.
To zależy. Nie wiem też czemu upierasz się, by wszystko robić na jednej sesji. Np. przysiad i MC w jednym dniu to tylko strata, bo jedno z tych ćwiczeń zawsze będziesz robił gorzej. Można też ustawić tak rampy, by były w miarę krótkie 4-5 serii. Dzieląc wszystko na 2 dni wyjdzie Ci góra 20 serii na całą sesję, a pewnie i mniej.
Upieram się przy robieniu wszystkiego na jednej sesji, bo zależy mi mocno na częstotliwości, dane ćwiczenie co 2-3 dni. Wtedy widze najlepsze efekty siłowe. Gdybym rozbił na A/B, ćwicząc tak by przerwy między tymi samymi ćwiczeniami były dokładnie 3 dni, czasami wyszło by mi być 5 dni w tygodniu na siłowni i tylko to mnie przeraża. Poza tym robię ciąg z siadem, bo wydaje mi się, ze paradoksalnie po ciągu łatwiej idzie mi przysiad... Martwy pomaga mi rozciągnąć dwugłowe, aczkolwiek zapewne osłabia tylny łańcuch, tylko że przy 2 seriach roboczych na ćwiczenie nie czuję takiego zmęczenia martwym, a nawet lepsze dogrzanie do przysiadu, chodź obawiam się, ze jak wejdą poważniejsze ciężary i bedę musiał z czasem dołożyć jedną serię moze to byc niebezpieczne, dobrze myślę? Poza tym mój upór w stosunku do FBW wynika chyba z psychicznej awersji co do jakiegokolwiek dzielenia po tym straconym czasie i kręcenia się w kółko, ze śmiesznymi wynikami w głownych bojach. Pozdrawiam
http://wolnemedia.net/zdrowie/naukowcy-o-szkodliwosci-mikrofalowek/ Odnośnie mięsa, ja piekę sobie ok. 4kg i starcza mi na cały tydzień i nie zamrażam tego w ogóle. Kotlety na obiad rozmrażam, ale to po prostu dzień wcześniej wystarczy wyjąć z zamrażarki do lodówki.
Robisz źle z dwóch powodów. Po pierwsze mikrofala najprawdopodobniej jest niezdrowa. O ile się orientuje nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale brak też dowodów świadczących, że jest bezpieczna, a zdrowy rozsądek podpowiada by w miarę możliwości unikać dodatkowych fal, promieniowania itp. I bez mikrofali tego jest mnóstwo w świecie, w jakim żyjemy. Po drugie mięso rozmrożone w ten sposób jest gorsze. Zasada jest taka, że mięso powinno rozmrażać się jak najwolniej. Najlepiej po prostu dzień wcześniej przełożyć je z zamrażalnika do lodówki. Rozmrażanie np. w ciepłym pomieszczeniu albo w ciepłej wodzie powoduje, że namnażają się bakterie. Oczywiście giną w czasie gotowania, ale wydzielane przez nie toksyny psują smak mięsa. Ten aspekt jest wprawdzie ograniczony w przypadku mikrofali, gdyż rozmrażanie jest w niej bardzo szybkie i raczej takie procesy nie zachodzą, ale jest jeszcze jeden haczyk - konsystencja rozmrażanego mięsa. Tak gwałtowna zmiana temperatury znacznie ją pogarsza.
Ja mikrofalę odstawiłem już gdzieś od roku i jestem zadowolony. Czytałem sporo, że jest niezdrowa... Tak, nie ma badań, ale ile trujących rzeczy jest przedstawianych jako "bezpieczne" - konserwanty, barwniki, randoup itd. Nie chodzi nawet o kolejne źródło fal, bo głupotą jest stać obok pracującej mikrofali, ale o to, jak wpływa na wartości odżywcze podgrzewanego posiłku. Poza tym jedzenie odgrzewane konwencjonalnie jest smaczniejsze;) a w pracy jem na zimno.
W tej chwili UE postępuje tak, że przyjmuje się domniemanie szkodliwości dla nowych produktów, co do których są wątpliwości (jak GMO). Trzeba udowodnić, że dany środek jest bezpieczny. W Kanadzie jest tak, że to szkodliwość trzeba udowodnić (spora różnica!), póki się nie udowodni to można sprzedawać i wsio jest ok. A jak się robi badania i jak można przeciągać niektóre sprawy to wiadomo. Dlatego CETA jest tak niebezpieczna, bo w standardach równa się do dołu.
W środowisku naukowym GMO jest w większości powszechnie aprobowane, wręcz wyśmiewa się każdego, kto ma wątpliwości co do GMO - mam znajomą z tego środowiska. Niestety, na pytanie "czy to nie będzie szkodliwe?" można liczyć tylko na wzruszenie ramionami, a co do badań to sami przyznają, że musiałyby być prowadzone dość "sterylnie" i długo, aby oszacować, czy GMO ma jakiś wpływ na człowieka. Ja pozostaję neutralny, GMO zapewne będzie mogło zarówno służyć jak i szkodzić.
Yerba przed jak najbardziej, po niekoniecznie ze względu na zawartość kofeiny. Ale moim zdaniem nie ma co przesadzać. Jeżeli nie jest to pierwsze parzenie, tylko już drugi albo trzeci nastaw, to nie ma się z czym przejmować.
Kamil, zgadzam się, ale jest jedna różnica między wiarą a polityką. Wiara, czy może raczej szeroko rozumiane życie duchowe, ze względu na wpływ na psychikę ma pewien związek z kulturystyką. Polityka na szczęście nie ma żadnego. Także myślę, że o duchowości można pogadać, byleby nie przerodziło się to w dyskusje teologiczne. W takim ujęciu to nawet ciekawe zagadnienie. Tylko pojawia się problem, jak właściwie o tym rozmawiać, żeby nie wdawać się w porównywanie różnych religii, stwierdzenia, że jedna jest taka, a druga siaka itd., bo to już nieuchronnie prowadzi do awantur. Pytanie tylko, czy na takiej dyskusji zależy Mathew, bo przynajmniej ja się tu innej nie podejmuję :)
Yerba - podobnie rzecz się ma jak z kawą, jeśli nie ma uczulenia na kofeinę, można pić.
Religia to niestety temat zapalny. Z samej natury opiera się racjonalnej argumentacji, przynajmniej w ramach dyskusji. Albo ktoś wierzy, albo nie wierzy. Albo wierzy w Boga chrześcijaństwa, albo w Odyna czy Światowida itp. Albo nie wierzy w żadne bóstwo. Im bardziej próbuje się kogoś przekonać do innej wizji świata niż sam uznaje, tym większą agresję się wywołuje. Wiem, bo przerabiałem to wiele razy. Dlatego darujmy sobie temat religii i Boga. Są miejsca w necie, gdzie jak ktoś bardzo chce i musi, może sobie na ten temat podyskutować. Najlepiej znaleźć forum odpowiadające własnej wierze, wtedy nie grożą skoki kortyzolu :)
Wszystko zamyka się w braku weryfikowalności istnienia Boga. Od momentu, gdy ktoś rzuci tym hasłem wierzący skupiają się na wyszukiwaniu luk w argumentach logicznych, ściśle powiązanymi z nauką, a ateiści na braku podstaw do podjęcia samej dyskusji o bycie, którego nie sposób fizycznie określić. Dyskusja kończy się skakaniem sobie do gardeł i stratą czasu, który można poświęcić np. na upieczenie ziemniaków.
Pytanie związane z LC u kobiet - co może powodować, że kobieta, która od kilku miesięcy jest na LC nie możne schudnąć? A przynajmniej idzie to bardzo opornie, bardziej niż u mnie? Od razu dodam - nie ćwiczy. Tak w ogóle co powoduje spadek ilości tkanki tłuszczowej u kobiet, także testosteron, tylko w mniejszych ilościach?
Kwestia równowagi hormonalnej. U kobiet to bardziej sprawa progesteronu. Jeśli jest za dużo estrogenów to tyje. Trudno mi coś stwierdzić w tym konkretnym wypadku, bo za mało mam danych. LC może bardzo różnie wyglądać. Może być tak, że za mocno obcięła węgle. Może za mało mikroelementów. Zależy też jaki ma BF, bo często kobieta dobrze wygląda, ale pod wpływem medialnej nagonki się katuje i chce nadmiernie zejść w dół z tkanką tłuszczową.
Właśnie zaleciłem podbicie węgli, szczególnie jedzenie bananów i pestek z dyni, chociaż jadła orzechy włoskie. Białka i tłuszczów wychodziło ok. 1,5g na kg mc, tłuszczów ponad 2 g, teraz zaczęła liczyć, inaczej ciężko wyłapać błędy. Ogólnie dieta bardzo podobna do mojej, z tym, że ja chudłem i chudnę, a u niej jest zastój. Tkanka tłuszczowa raczej niska, ale jest tendencja do gromadzenia się jej w konkretnych miejscach jak boczki czy nogi. Od przyszłego miesiąca prawdopodobnie będę z nią chodził na siłownię, więc wtedy może uda mi się przekonać do założenia dziennika treningowego, plan też by się jakiś przydał, bo np. nie może wykonać dipsów (nawet negatywy idą bardzo ciężko) a rampa w przysiadzie jest bez sensu, bo za małym ciężarem robi przysiad.
Za dużo tego tłuszczu i białka, jak dla kobiety i to póki co niećwiczącej. Na razie wystarczy 1-1,2 B i T. Tylko nie wolno tego obciąć z dnia na dzień. Lepiej stopniowo.
A ja ze swej strony polecam min 120g węgli, najlepiej to koło 150, bo tarczyca wysiądzie. Lepiej, żeby troszkę tłuszczyku miała, niż problemy hormonalne, wierz mi. Poczytaj sobie o tym na tłustym życiu. Faceci mogą nisko schodzić z W, kobiety raczej nie.
Powiem wam, że ja ostatnio też węgle podbiłem (100g kaszy i dwa - trzy banany i wychodzi ok. 120 - 130g) i nawet lepiej się czuję niż wcześniej, praktycznie bez węglowodanów. Problemów trawiennych nie mam, pojawiają się dopiero jak nawet w niewielkiej ilości zjem pszenicę, ale ta oczywiście jest w odstawce pomijając jakieś wyjścia na miasto czy spotkania. Nie wiem na ile jest to spowodowane przyłożeniem się do treningu i to w dodatku nowego a ile podbiciem węgli, ale widzę po sobie że zaczęły mi iść nieźle plecy i barki teraz.
Co do mojej dziewczyny to przekażę zalecenia, węgle już dawno podbiła bo swego czasu o tym rozmawialiśmy na łamach DS. A z tym białkiem i tłuszczami to chyba moja wina, ciężko przy mnie jeść mało :D
Mam pytanie. Mam pewien problem na siłowni. Mamy tam poręcz do dipsów taką podwieszaną do ściany...Problem jest, że ona wisi tak wysoko, że robiąc dipsa przy wyproscie muszę pochylić głowę do przodu, zeby nie uderzyć w sufit, co rujnuje pozycję techniczną. Nie ma możliwości zmiany jej pozycji. Czy w związku z tym ćwiczenie traci swoją efektywność? Pozdrawiam :)
Częściowo traci. Nie możesz dobrze ściągnąć łopatek i schylasz głowę, więc wzrasta ryzyko uszkodzenia kręgosłupa. No i pomniejsze mięśnie na plecach też nie rosną jak mają. Są wprawdzie specjalne techniki z pochyleniem głowy - szkoła Girondy -ale to już jest raczej dla bardzo zaawansowanych.
Witam, od niedawna jestem na LC, oczywiscie z wyjatkami, dodam ze jestem studentem, wiec zdazy sie impreza czy podjadanie wegli. Wczesniej sporo schudłem na diecie naszych czasów kulturystów, ryz kasza i chude mieso. Jednak w tym wszystkim chodzi mi o to i chce zapytac poniewaz moje libido spadło,nie jest to co było wczesniej,ochota sami wiecie na co jest mniejsza. Czy to powód starej diety i powoli to wszystko wróci do normy czy cos innego, prosze o odpowiedz :) pozdrawaim serdecznie.
Co dokładnie rozumiesz przez LC? Jeśli chcesz odpowiedzi, to musisz podać więcej danych, bo na podstawie tego, że jesteś studentem wiele nie wywróżymy :) Generalnie duża ilość mięsa i tłuszczu powinna podnosić libido. Jeśli dzieje się inaczej, może to oznaczać jakieś problemy hormonalne. Z czego one mogą wynikać to temat rzeka. Stres, dieta, tryb życia, różne choroby.
Stefan, ja tak tylko offtopicowo, chciałem napisać,że nawet kiedy nie piszę Ci codziennie na blogu DZIĘKUJĘ to i tak cały czas o Tobie opowiadam. Pozdrawiam wszystkich dzuedzictwosandonowców
Czy dla osoby z polineuropatia,metoda Sandowa to dobry pomysł?Dodam że chodzi o mężczyznę 38l.Mam słaby cun,związek ma to z niedoczynność tarczycy.Wydaję mi że odwrócona progresja liniowa była by ok.W takim przypadku lepiej ćwiczenia powtarzać codziennie a może split?
Mirek to jest sprawa bardzo delikatna. Badam ją od wielu lat, bo sam prawdopodobnie mam polineuropatię. Przynajmniej jest to jedna z wielu różnych diagnoz jakie w życiu usłyszałem. Kłopot już choćby w tym, że każdy "przypadek" jest inny. Są osoby, które uprawiają sport wyczynowo z dobrym rezultatem, a są tacy, których męczy nawet siedzenie a wysiłek tylko pogarsza sprawę. Możesz spróbować metody Sandowa zaczynając naprawdę od małych obciążeń i obserwuj reakcję. Dodawaj powoli powtórzenia. Po 1 co kila dni. Zacznij od 5 dojedź do 30, potem zwiększ nieco obciążenie i od nowa od 5 w górę. Lepiej ćwiczyć częściej a lżej. 6 dni w tygodniu. To jak to podzielić zależy już od tego jakie ćwiczenia jesteś w stanie zrobić i jakim sprzętem dysponujesz. Musiałbyś napisać coś więcej.
Chciałbym zacząć od 4 ćwiczeń:przysiad,drążek,pompki, mc w takiej kolejnosci.Mam sztange troche nakładu,w piwnicy rura jako drążek.Na początek zacznę trening w domu.Będzie to niezłe wyzwanie dla psychiki.Powtórzeń dodawać będę raz na tydzień,wydaje mi się że mój cun potrzebuje dłuższej adaptacji.Oprócz mc dodawać 2 pow na tydzień będzie ok? dziękuję i pozdrawiam
Przydałoby się sprawdzić technikę tych ćwiczeń. Trochę zmień kolejność. MC zaraz po przysiadach lub nawet podziel sobie to na 2 i rób d1. przysiad i drążek d2. MC, pompki - tak na zamianę. Możesz dodawać po 2 pow. na tydzień.
Podsumowując wyglądać będzie tak:d1d2d1d2d1d2off po 1 seri ćwiczenia.Zaczynam od 5pow po tygodniu dodaje 2pow w mc 1pow.Filmy nagram i wrzucę niebawem.Drążek zaczynam od 1pow(6mój max) co 2 tygodnie dodaje 1pow.Czy tak powinien wyglądać ten plan?Zależy mi na nogach,są słabe. Stefan wspomniałeś że robisz ćwiczenia na pobudzenie nerwów.Czy chodzi o to że np:w wolnej chwili robie kilka przysiadow kiedy zależy mi na nogach?
Wydaje mi się, że chodzi raczej o ćwiczenia w rodzaju różnych rzutów, podskoków itp. Coś takiego było opisane w tych artykułach, ale nie wiem czy to się sprawdzi w przypadku polineuropatii. Podaję linki, bo myślę, że te arty będą dla Ciebie ciekawe, ale poczekaj na to, co Stefan napisze, zanim spróbujesz dodać coś takiego do treningu. http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2014/06/woko-ukadu-nerwowego.html http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2014/06/woko-ukadu-nerwowego-cz-2.html
Plan ok. Niestety właśnie przy polineuropatii należy raczej unikać brutalnych metod typu ćwiczenia o dużej dynamice, plyometria itp. Spokojnie krok po kroku, na coś więcej można sobie pozwolić po latach jak już poznasz trochę swój organizm i co mu służy a co nie.
Ja właśnie głównie jem na zimno bo mi się nie chce grzać i paprać patelni i mi to akurat nie przeszkadza. Nie wiem czy to prawda ale słyszałem, że pod kątem w-ści odżywczych jest podobnie a człowiek dlatego woli ciepłe bo to taki pierwotny nawyk tj. ciepłe znaczy świeże/świeżo upolowane.
Jeżeli masz dość miejsca w lodówce, to najprościej jest trzymać patelnie z raz roztopionym smalcem. Z nim nie ma tego problemu, co z tłuszczami roślinnymi i spokojnie można go podgrzać kilka razy w ciągu dnia.
Marku ciekawe co piszesz, bo wczoraj czytałem tutaj dość obszerną dyskusję sprzed roku. O tym, aby raczej smalcu nie podgrzewać więcej niż raz, aby nie smażyć nawet na samodzielnie wytapianym smalcu (ponowne podgrzanie sprawia, że smalec traci większość wartości, a i wytwarzają się niekorzystne związki chem. - w zamian lepszy powinien okazać się smalec tłoczony na zimno) do tego była wzmianka o nie zlewanie tłuszczu z patelni do posiłków.
Już powstał u mnie pomysł, aby smażyć na świeżej słoninie, aby nie brać smalcu w kostce. Ustosunkujesz się? Być może pojawiły się jakieś nowe poglądy i w dodatku sam przesadzam...
Na smalcu wytapianym ze słoniny można smażyć tylko raz, wtedy kiedy go wytapiasz. Smalec wytłaczany na zimno nadaje się, żeby go potem jeszcze raz podgrzać, choć może rzeczywiście lepiej unikać smażenia na nim nowego mięsa. Ale jeżeli mówimy tylko o podgrzaniu do takiej temperatury, żeby zjeść ciepły posiłek, to moim zdaniem nie ma problemu. Podkreślam, że mowa o smalcu wytłaczanym na zimno. Ja często tak robię, ale prawdę mówiąc zwykle po prostu gotuję sobie pokrojone w grubą kostkę mięso w garze na parę dni. Ugotowane mięso dużo łatwiej podgrzać, bo wystarczy przełożyć do mniejszego garnka tyle, ile się mniej więcej chce zjeść danego dnia. Dodam, że takie wielokrotnie odgrzewane i schładzane gotowane mięso z każdym podgrzaniem jest coraz lepsze. Rzecz w tym, żeby na początku zbyt długo nie gotować. Ja to robię tak, że dzień wcześniej zalewam mięso wodą, doprowadzam do wrzenia, pozwalam mu się pogotować minutę albo dwie i zostawiam na noc. Następnego dnia rano zagotowuję tylko wodę i wyłączam gaz. Mięso jest gotowe do jedzenia, a przed każdym kolejnym posiłkiem wystarczy tylko trochę podgrzać.
Inną ciekawą opcją jest upieczenie dużego kawałka mięsa w piekarniku. Do tego zwykle robię sos i później podgrzewam w ten sposób, że przekładam trochę sosu na patelnię i wkładam do tego mięso. Kilka minut i posiłek gotowy.
We wszystkich takich konceptach najważniejsze, żeby podczas tej pierwszej, najbardziej pracochłonnej części roboty przygotować tego mięsa tyle, żeby móc później przynajmniej przez dzień, dwa ograniczać się do kilkuminutowego podgrzewania. Jeżeli chcesz jeść zdrowo i smacznie, to tych kilku minut na posiłek już nie unikniesz :)
Czuję potrzebę (chociaż raz w tygodniu) porozciągania klatki piersiowej, barków i góry pleców. Czy ktoś mógłby wrzucić przykładowe ćwiczenia rozciągające?
Nie uważam, żebym siał jakąkolwiek propagandę. Pierwszy komentarz był odpowiedzią dla Mathew Milczko, a w drugim napisałem, że niezależnie czy ktoś wierzy czy nie może się zapoznać z książką. Ale ok, Twój blog - Twoje zasady, więc szanuję taką decyzję. Pozdrawiam
Odczuwacie pewien marazm i bezsilność w ostatnich dniach? Nie wiem, czy to zmiana pogody, ale czuję, jakby wyczerpały mi się baterie. Trzecia kawa dzisiaj wlatuje, ciężko mi zawlec dupsko na siłownię, jeszcze rano koła zmieniałem w samochodzie i czuję się jakbym miał zaraz ulec autodestrukcji. Do tego dodam absolutny brak apetytu, od rana wpadł banan i kilka swojskich kabanosów, masakra.
Kamil tak czasem bywa. Nie zawsze się fruwa nad podłogą. Większość czasu trzeba się po prostu rozumowo mobilizować. Jeśli ktoś bazuje tylko na emocjonalnej motywacji, szybko się kończy. Inna sprawa, że pogoda tak działa. Nadchodząca zima sprawia, że organizm się przestawia na tryb bardziej wegetacyjny. No chyba, że Cię coś łapie - jakaś choroba, bo tego też nie można wykluczyć.
Stefanie, może zrobiłbyś dodatkową zakładkę, w której moglibyśmy się dzielić ciekawymi filmami, książkami i artykułami? Dobrze by było mieć wszystko w jednym miejscu. W wolnej chwili rzucić się do takiej zakładki i wybrać np film do obejrzenia. Co o tym myślisz?
Jeśli chodzi o szczepienia to zahaczę o ten temat w kolejnej części artykułu o paradygmatach. Co do zakładki to musiałbym pomyśleć, jak to najlepiej zrobić by było funkcjonalne, ale ok. Spróbuję coś stworzyć.
Witam, Stefanie czytam Twój blog od dawna. Natomiast od 2 msc szlifuję technikę/robię treningi bardzo podstawowe. Od tego też czasu nie jadam śmieci i trzymam w miarę dobrą dietę. Zaczyna brakować mi inwencji. Mógłbym Cię prosić o założenie dziennika?:-)
Wg mnie w kwestii szczepień najgorsze jest przyjmowanie postaw skrajnych, "wszystko albo nic". Albo ktoś uważa, że szczepionki to samo zło, albo chce szczepić na wszystko i nie zauważa wad. W całej obecnej dyskusji na temat szczepień można zauważyć taką tendencję. Tymczasem fakty są takie, że o ile niektóre szczepionki są bardzo cenne i pomogły praktycznie wyeliminować wiele groźnych chorób, na czele z ospą prawdziwą, o tyle wiele szczepień jest rzeczywiście kontrowersyjnych. Tu w pierwszej kolejności należy wymienić sezonowe szczepienie na grypę albo takie wywołane swoistą paniką społeczną. Pamiętacie tzw. epidemię świńskiej grypy? W całej Europie na szczepionki wydano miliardy. W Polsce też planowano zakup szczepionek, ale w ostatniej chwili szczęśliwie został wstrzymany. Nieważne dzięki komu, nie chodzi tu o dyskusje polityczne. Rzecz w tym, że mimo braku szczepień, nic się praktycznie w Polsce nie wydarzyło! Krótko mówiąc: szczepionka jest narzędziem w walce z chorobami, ale o jej użyciu powinni decydować profesjonaliści, pozostający poza wpływem mediów i polityków. Bardzo łatwo zbijać kapitał polityczny na ludzkim strachu przed chorobami i wprowadzać obowiązkowe szczepienia na wszystko co tylko uda się wymyślić. Z drugiej strony nie oznacza to, że wszystkie obowiązujące szczepienia są złe! Trzeba zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek, co może być trudne w panującej atmosferze wzajemnego przekrzykiwania i absurdalnych argumentów padających tak z jednej, jak i z drugiej strony. Oczywiście łatwo tak sobie dywagować, jak się nie ma małych dzieci, za których zdrowie jest się odpowiedzialnym. Oto do czego prowadzi przenoszenie dyskusji naukowej do sfery publicznej!
Bardziej miałem na myśli szczepionki dla noworodków. Czyli te, które są narzucone z przymusem odgórnie. Bo o tym czy zaszczepisz się sezonowo na grypę czy nie, decydujesz sam. A mnie bardziej zastanawia sprawa szczepionek, które są podawane dzieciom i zawierają między innymi tiomersal.
Aż tak głęboko się szczepionkami nie interesowałem, żeby formułować jakieś własne opinie. Bardzo wątpię, żeby ktokolwiek, kto nie poświęci co najmniej paru tygodni na zbadanie takich zagadnień, naprawdę mógł się o nich wypowiadać. Stąd dyskusje publiczne siłą rzeczy prowadzą do takiego bełkotu, jak wspominałem. Tym bardziej, że sprawa jest skomplikowana i wymaga dobrej znajomości chemii i biologii. Jedyne co moim zdaniem można robić w takich sytuacjach, to starać się rozbić je na czynniki pierwsze. Czyli na przykład spytać, czemu taki tiomersal jest szkodliwy? No i odpowiedź brzmi zwykle: bo zawiera rtęć. A czy rtęć jest szkodliwa? Pewnie tak, ale czy zawsze i w każdej postaci? No i tu już nie ma takiej pewności. Najrozsądniej zapewne stwierdzić, że raczej nie, a przynajmniej potencjalne zyski z takich szczepionek mogą przeważać straty. Podkreślam, że to tylko takie proste rozumowanie. Tak naprawdę należałoby się w to wgłębić od strony biochemicznej, ale skąd u diabła przeciętny rodzic ma wziąć na to czas?
A te parę tygodni wgłębiania się to i tak pobożne życzenie. Komuś, kto ma już odpowiednie podstawy może wystarczyłoby tyle czasu, żeby wstępnie sobie wyrobić własną opinię. Dobrze byłoby móc w takich sprawach zaufać autorytetom, ale z doświadczenia z dietetyką, wiemy jak to w praktyce wygląda.
Jak ktoś się wybiera na zakupy to w markecie na L jest kiełbasa chorizo ze składem: mięso wieprzowe, papryka w proszku, sól, czosnek i nic więcej w bardzo dobrej cenie. ;)
Bywają i fajne salami, surowe suszone i inne mięsa:) warto tę półkę przeglądać. Sery żółte i pleśniowe też dobre mają, ale market na B powoli goni ten na L pod tym względem:)
A może by stworzyć osobny wpis na temat żywności ogólnodostępnej w marketach co jest warte zakupu, nie każdego stać na wyszukaną żywność i nie każdy ma dostęp do rzeczy eko czy bio
Stefan, a chia mieliłeś, czy tylko zalewałeś wodą i jadłeś? Bo kupiłem, jadłem z 2 razy po łyżce zalanej wodą, nawet fajnie smakuje:) tylko nie wiem właśnie, czy mielone nie lepsze.
Osobiście ich nie mielę, ani nie zalewam wodą. Niby tak trzeba, ale mam uraz do wszelkich papek tego typu :) Po prostu wrzucam łyżeczkę nasion do ust i gryzę, przeżuwam i połykam delikatnie zapijając tak by się nie udławić.
Ok, jasne:) Ja tam takie papki lubię, robi się kisiel jak z siemienia prawie, nawet jak zimną wodą się zaleje. Musi tylko odstać kilka godzin. Domyślam się, że mają pewnie sporo błonnika, więc lepiej z większą ilością wody to jeść, żeby następnego dnia rano problemów w łazience nie było:) To jest następna sprawa - wszędzie namawiają do jedzenia błonnika, wręcz kupowania samego błonnika (o zgrozo), a nie zawsze mówią, że trzeba dużo pić przy tym, bo zatwardzenie gwarantowane.
Stefan odnośnie ostatniej naszej "rozmowy" może zgodziłby się ktoś z forum, ktoś kto ma dobrą technikę, aby nagrać z jego udziałem filmiki z poprawna technika przysiadów,MC, cuban press etc. Komentarz mógłby byc w formie pisemnej bądź osoba wykonująca dane ćwiczenie opowiadała by jak wykonać to krok po kroku plus jakie zachodzą nieprawidłowości podczas wykonywania danego ćwiczenia
To nie takie hop siup:) jak już robić to porządnie -fimik musiałby być z różnych ujęć, w niezłej jakości (tu ja odpadam, bo tylko telefonem, z resztą moje filmiki są w moim dzienniku, komentarze Stefana też) + napisać/powiedzieć coś o tym. Może ktoś ma u nas zapędy na "jutubera" i się podejmie wyzwania? Sam bym chętnie obejrzał, staram się oglądać filmiki, jak ktoś z nas na youtube wrzuci.
1. Używam soli kuchennej jodowanej, to dobrze czy źle? Bo już sam nie wiem.
2.Przypomniało mi się, że trzeba zjadać również tłuszcze roślinne. Od kilku tygodni się migam. Polecicie coś zamiast orzechów włoskich/laskowych/pestek z dyni. Jakie Wy macie patenty?
Stefan, pytanie - mam znajomego, dwa lata ćwiczy na siłowni, na początku jego dieta to McDonald i ogółem ideologia "jedz co chcesz", nawet za bardzo makro nie liczył, jadł ile wlazło. Trening? Robił to co chciał, fakt, mocno siłowo, ale poza tym to brak konkretnego planu. Przez te dwa lata wypracował świetną sylwetkę, nigdy nawet mocno się nie zalewając. Jeno ale - od młodości jest mocno związany ze sportem, konkretnie pływanie. Czy to możliwe, że to wszystko osiągnął bez sterydów, a jedyne co za tym stoi to geny lub jego silne związanie ze sportem?
Nie odpowiem Ci jednoznacznie. Nie wiem kto co i czy bierze :) Faktem jest, że są osoby,które niewiele robiąc dochodzą do bardzo dobrych wyników. Takie predyspozycje. Faktem też jest, że jeśli ktoś uprawia sport od dzieciństwa można znacznie więcej i szybciej osiągnąć na siłowni. Inna spraw to ta "dieta'. Znam sporo osób, które jadły co chciały, były silne i zdrowe. Potem, gdy zbliża się czterdziestka nagle wszystko się sypie. A to stawy, a to kolana, a to ciągłe infekcje, a to nerki itd.
A poza tym wyobraź sobie, ile ktoś taki mógłby osiągnąć z dobrym planowaniem i dopracowaną dietą. Jeżeli ktoś ma takie predyspozycje, to po prostu marnuje swój talent olewając to wszystko.
Zgadzam sie, jednak nie kazdy moze od poczatku pilnowac diety. Sam jestem tego przykłądem, mieszkam na wsi i jadłem to co dawała mama, i dlatego tyłem, odchudziłem sie dieta niskotłuszczowa, teraz LC i pilnuje ale układ hormonalny jest spieprzony brzydko mowiąc. I ogólnie mam duze predyspozycje do tycia. Takze kazdy z nasz jest inny ale nie ukrywam ze wolał bym bym osoba chuda ktorej ciezko przytyc niz taka jak teraz która zje co niebadz wiecej i tyje :P
Witam, mam pytanie co do dawkowania witaminy C, nie mam niestety dokładnej wagi, sypie niecałe pół łyżeczki do szklanki i tak dwa razy dziennie. Czy to ok dawki ?
Powinno być ok. Za dużo jest wtedy jeśli wystąpi efekt przeczyszczający. Ja na raz biorę trochę więcej niż płaską łyżeczkę, ale biorę już od 2 lat codziennie.
witam, czy mogę gdzieś znalezc pzykładowy trening lub moze Stefan gdzies pisał jak mogłby taki wygladac ? podciaganie i dipsy troszke wiem bo rampa lub drabina ale chodzi mi o reszte :p prosze o pomoc, pozdrawiam
Zobacz sobie tą serię artykułów: http://hormonwzrostu.edu.pl/metody-treningu/budowanie-makrocykli-treningowych-cz-1/
Ponadto warto przeglądać dzienniki treningowe. Zdaje się, że jest tu parę osób, które zaczynały jako początkujące i nie miały specjalnych wad postawy, więc można się czymś zasugerować, przynajmniej w tym sensie, żeby sprawdzić, jak to mniej więcej powinno wyglądać.
Pytanie do osób czytających bloga: Podwpowiedzcie gdzie moge znalezc przykładowe dni zywienia na LC, lub u kogo w dzienniku treningowym moge znalezc takie informacje. Licze na odpowiedz.
Ale pestki to nie tylko cynk, ale też sporo innych mikroskładników. Niekoniecznie też trzeba jeść od razu 100 gram. Cynk pozyskujesz też z mięsa, szczególnie podrobów jak i jajek. Natomiast tzw. zapotrzebowanie to wymysł kilku dziadów, którzy siedli razem i jak im się podobało ustalili dzienne zapotrzebowanie na poszczególne składniki. Tym się więc zupełnie nie kieruj. Jest jeszcze kwestia bioprzyswajalności. Z jedzenia wchłoniesz zawsze więcej niż z tabletki. Nigdy naprawdę nie jest tak, że tabletki wychodzą taniej niż jedzenie - to jest złudzenie.
Dzięki za odpowiedź. Ostatnio spotkałem się z informacją, że prawie każdy Hollywoodzki aktor, który jest dobrze zbudowany jedzie na HGH. Co powiecie w tej kwestii?
Wiele lat temu wysyłało się aktora do Girondy, teraz do apteki :) Inna sprawa - choć nie chcę tu dawać do ręki narzędzi do koksowania - to fakt, iż sam hormon wzrostu niewiele da. Obecnie bierze się specjalne kombinację testosteronu, czasem kilku różnych estrów, insuliny i HGH.
Stefan, ale chyba to nie zmienia faktu, że muszą jeszcze mieć jakiś świetny plan treningowy i żywneniowy? Bale z 66 kg wraka staje się po dwóch latach tym, do czego niektórzy tutaj będą dążyli przez dziesięć lat. To nieco przykre.
Mam dwa pytania, tyle czasu tutaj siedzę i nie do końca wiem: 1. Jak to jest z tą solą? Wszędzie piszą, że cukrzyce, miażdżyce, nawet nowotwory, zasadniczo zło całego świata. A my tutaj solimy ile wlezie, no przynajmniej ja to 15g dziennie śmiało zjadam, do tego kiszone ogórki...
2. I jak jest z cholesterolem? Ten spożywany nie przekłada się na wyższy poziom lipoprotein? (tutaj w ogóle jest zamieszanie spore z nazewnictwem co jest czym jak widzę)
Weź pod uwagę, że dla aktorów, podobnie jak dla zawodowych kulturystów, treningi, regeneracja czy dbanie o dietę to po prostu praca. Zwykle aktor ma parę albo w porywach paręnaście miesięcy, żeby przygotować się do danej roli i w tym czasie może poświęcić na to 100% czasu. Sterydy to jedno, ale też w grę wchodzi możliwość wynajęcia dobrych trenerów, zabiegi regeneracyjne itd. Sam fakt traktowania treningów jako pracy bardzo dużo daje, bo można sobie pozwolić na plany oparte o kilka sesji dziennie itp. Rzeczy dla amatora nieosiągalne. Oczywiście mowa o tych najlepiej opłacanych aktorach.
Stefan mam do Ciebie pytanie. Według twojego doświadczenia jaki jest lepszy podział treningu dla osoby o dłuższym stażu. Krótszy mikrocykl i wydłużony czas regeneracji grupy mięśniowej do np 4 dni (powtarzanie podobnych ćwiczeń co 5 dni)czy wydłużenie mikrocyklu do np 8-10 dni i przeplatanie różnych ćwiczeń w zależności od rodzaju ruchu. Zastanawiam się czy wraz ze wzrostem stażu i wieku powinno wydłużać się okres regeneracji grupy czy raczej zmniejszać częstotliwość powtarzania danego ćwiczenia (a utrzymywać częstotliwość pobudzania grupy mięśniowej. pozdrawiam
Zawodowi kulturyści i aktorzy mają czas, tak jak pisał Marek. Do tego pomijając sterydy stać ich na zabiegi regeneracyjne, do których większość z nas nie ma dostępu. I tu jest pies pogrzebany. Plan to nie problem. Masz czas to rozpiszę Ci plan na 4 sesje na dzień i do roboty :) Tylko bez tych zabiegów na dodatkową regenerację szybko skończy się progres.
Nie solimy ile wlezie, a ile potrzeba. Brak soli w diecie może powodować sporo różnych chorób. Nie oznacza to, że ma być jej nie wiadomo ile. To jest kwestia indywidualna. Zależy od wagi, od potrzeb organizmu, od temperatury otoczenia - latem będziesz potrzebował więcej. Nie wolno też zapominać o równowadze z potasem. Zwykła sól kuchenna wystarczy.
Pisanie i mówienie o cholesterolu to tak naprawdę nieporozumienie. Istotne są wartości poszczególnych lipoprotein, których tak naprawdę nikt w Polsce porządnie nie bada i których jest więcej niż dwie. Najważniejsze od HDL, LDL i vLDL i ich proporcje. Do tego trójglicerydy. Zjadany cholesterol nie podnosi poziomu we krwi. Zwykle wręcz odwrotnie. To nadmiar węglowodanów i niedobór tłuszczu powoduje problemy, jak również nadmiar kwasów wielonienasyconych.
Anonimowy - im dłuższy staż tym może okazać się dobre wydłużenie mikrocyklu, ale myślisz jeszcze za bardzo kategoriami weiderwowskimi. Nie chodzi o regenerację tak rozumianą, że ćwiczysz dany mięsień raz na 10 dni, a tylko o zmienną częstotliwość ćwiczeń. Wiąże się to w pierwszym rzędzie z odpowiedzią układu nerwowego, o uniknięcie znużenia i przeciążenia CUN coraz cięższymi treningami, a dopiero potem wchodzi kwestia zmęczenia i regeneracji mięśni. W takim mikrocyklu robi się niektóre ćwiczenia raz na 10 dni, ale są i tak, które robi się częściej.
To tylko wierzchołek góry lodowej, takich przypadków jest mnóstwo. Ot, mój znajomy z pracy - dieta polegająca na bananie, soku marchwiowym itp., zasadniczo skrajny brak dostarczania makro i mikroskładników, a potem grube pieniądze na suplementy - odkwaszające, regulujące pracę jelit, oczyszczające (detoksy itp.), milion herbatek prozdrowotnych. A najśmieszniejsze jest w tym, że sześć papierosów dziennie to minimum :D Z perspektywy czasu nie rozumiem co kieruje ludźmi, kupowanie dzieciom syropków na apetyt, kiedy te dzieci okazuje się, że mają wilczy apetyt gdy dorwą się do hamburgerów czy pizzy (pomijam ew. działanie pszenicy, bardziej chodzi mi o kwestie smakowe). Tak samo z witaminkami podawanymi na równi ze słodzonymi napojami, słodyczami i fast foodami. To tak, jakby po chemioterapii iść wyjarać paczkę Lucky Strików. Niestety, koncerny farmaceutyczne jedynie zareagowały na wzrastający poziom głupoty i lenistwa wśród społeczeństwa. Nie mam im tego za złe, biznes to biznes, nikt ludziom nie każe kupować wszelkich suplementów, a łatwość mamienia ludźmi wynika z ich uwsteczniania się intelektualnego, który także sami sobie serwują.
Tak w ogóle ten artykuł o czymś mi przypomniał - zmagam się z zalegającą wydzieliną w gardle, szczególnie czuję to przy przełykaniu śliny. Czasem, zwykle w trakcie brania gorącego prysznica potrafię to wykrztusić, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że coś tam zalega (swego czasu lekarz starał się mnie przekonać, że sam to sobie ubzdurałem, bo on tam nic nie widzi). Czy dziewanna w takim przypadku może pomóc? Może jakaś inna, naturalna metoda? Witamina C nic nie pomogła.
Myślę, że możesz spróbować - http://rozanski.li/394/dziewanna-verbascum-w-praktycznej-fitoterapii/ Dobrze jest też solidnie się wygrzewać. Jak masz możliwość to może seria jakichś wizyt w saunie, o ile nie masz problemów z sercem.
Kamil, ja miałem podobny problem przez wiele lat. Nie wiem czy taki sam jak u Ciebie, ale już tego nie mam. Nie wiem też co dokładnie mi pomogło, ani kiedy ten problem zniknął. Pomóc mogło mi kilka rzeczy: picie czystka, usunięcie zepsutego zęba, który już się nie nadawał do leczenia, ograniczenie nabiału do minimum (czasem ser żółty i kefir).
Czy podczas podciągania szeroko nachwytem można się odchylać do tyłu? Mam na siłowni drążek w kształcie /""""\ , i kiedy podciągam się szeroko w skrajnym położeniu rąk,na prostym drążku już dawno przekroczyłbym głową linię drążka, a ta tym kształcie w szczytowym momencie mam drążek na wysokosci czoła i z tego powodu ciężko mi dopiąć łopatki i cofnąć łokcie w ruchu. Pozdrawiam :)
Można, ale pamiętaj, że jest to ćwiczenie bardziej na rotatory niż najszersze grzbietu. Tym samym, jeśli nie robisz podciągania w węższym układzie rąk oraz ćwiczeń dodatkowych na rotatory to pracujesz usilnie nad kontuzją.
Mam jeszcze jeden problem z tym ćwiczeniem. Nie wiem, czy ze względu na tą wymuszoną trajektorię ruchu, czy też protrakcję czy co innego, w tym ćwiczeniu bardzo mocno rosną mi mięśnie "pod pachami" czyli zapewne obłe i najszerszy...aż nie mogę złożyć rąk blisko ciała, jakby obręcz barkowa była za mała na takie plecy, no ale za mała obręcz przy 106 w klatce? W połączeniu z wąską obręczą barkową, protrakcją i bardzo słabym, praktycznie niewidocznym tylnym aktonem i ogólnie słabymi barkami wygląda to karykaturalnie... W szczycie formy miałem szersze plecy niż barki....Źle wykonuję to ćwiczenie? Moim priorytetem w tym ćwiczeniu był tylny akton, niby cokolwiek rośnie, ale plecy znacznie szybciej. Da się coś z tym zrobić?
Najlepiej zrobisz, jeśli podeślesz zdjęcia sylwetki i film z wykonania tego ćwiczenia. Natomiast nie ma nic specjalnie dziwnego w tym, że jakiś mięsień rośnie czasami znacznie szybciej i łatwiej niż inne. Wbrew pozorom całkiem sporo ludzi ma takie "odchyły" :) Może chodzić o szczególny układ kostny albo nawet indywidualną budowę poszczególnych mięśni. Wbrew pozorom różnice bywają spore. Czasami w grę wchodzę też niezaleczone wady postawy i różne inne czynniki.
Podciąganie szerokim chwytem wprawdzie angażuje dość mocno naramienne, ale nie aż tyle w porównaniu do innych mięśni, jak się to pozornie wydaje. Prócz wspomnianych zdjęć sylwetki przydałby się cały plan, jakim trenujesz. Często jednym z powodów braku postępów rozwoju naramiennych, jest brak odpowiedniego podejścia i właściwego doboru ćwiczeń. U wielu ludzi naramienne potrzebują też większej częstotliwości.
Problem ciekawy, ale, delikatnie rzecz ujmując, nie przekonuje mnie do końca podana argumentacja. Te badania na królikach nie są specjalnie dobrze opisane. Warto by na przykład zapytać, jaka była grupa kontrolna? Czy króliki, którym wszczepić zdrowe zęby, też by chorowały? A może zęby innych zwierząt? No i argument, że w 100% udało mu się wywołać choroby serca, jest trochę śmieszny biorąc pod uwagę ile jest tych chorób, a pisze tak, jakby to była jedna i ta sama, nie mówiąc o tym, że jeśli króliki zdychały już po 10 dniach od zabiegu, to może oznaczać, iż z samym zabiegiem coś było nie tak.
Natomiast ciekawe rzeczywiście jest to, że się zwykle stara jak najdłużej utrzymać zęba, nawet jeśli jest martwy. Nie wiem czy porównywanie takiego zęba do gangreny jest uprawnione, ale chyba nie da się tego bez badań do końca wykluczyć, choć warto zwrócić uwagę, że gangrena bez amputacji jest zwykle śmiertelna, a martwy ząb niekoniecznie. Pytanie też, czy ewentualne komplikacje nie wynikają po prostu z kiepsko przeprowadzonego zabiegu? Przykładowo niedokładne oczyszczenie ubytku przed założeniem plomby w 99% prowadzi do dość mocnych stanów zapalnych, pojawienia się ropy itd.
Z całą pewnością natomiast wiem, że takie leczeni ma szereg pozytywnych skutków. Wbrew pozorom implanty wcale nie są tak cudownym rozwiązaniem, bo często się zdarza, że organizm je odrzuca. Poza tym taka operacja jest kosztowna, podczas gdy leczenie kanałowe bardzo skutecznie pozwala ludziom normalnie funkcjonować.
Warto też wiedzieć, że podczas leczenia kanałowego tych zębów nie zostawia się od tak, tylko dokładnie się je wyjaławia, a same kanały uzupełnia. Tak więc, ewentualne skutki uboczne trzeba raczej wykazać, a nie żądać dowodów, że ich nie ma, podczas gdy te badania, które mają na nie wskazywać nie wyglądają na szczyt naukowej metodologii :)
Nie chcę się definitywnie wypowiadać na każdy temat, bo nie jestem ekspertem od wszystkiego. Cenię dr Price'a ale za nieco inne rzeczy. Ogólnie temat jest kontrowersyjny, ale należy też pamiętać, że są to bardzo stare badania. Od tamtej pory technika leczenia kanałowego, wyjaławianie itd. poszły mocno do przodu.
Jedna kropelka pewnie wielkich szkód nie wywoła :) Dużo też zależy od tego jakie to mleko i czy nie należysz do osób, którym nabiał definitywnie szkodzi.
To mój pierwszy post na blogu, także wypada się przywitać :) cześć wszystkim mam na imię Tomek. Pytanie do Stefana czy dalej istnieje możliwość założenia dziennkika treningowego? Jeśli tak to bardzo bym prosił. Słowem wstępu, czytam blog Stefana od dłuższego czasu, od niedawna jednak postanowiłem przerzucić się na zdrowszy tryb życia, bardziej przestrzegać diety oraz regularnych treningów. Staż niewielki, wyniki siłowe marne, także mam nadzieję, że z waszą pomocą zdrowo osiągnę fajną sylwetkę i dobre wyniki siłowe :)
To może ja rozpocznę jesienną dyskusję:) Jestem 3 tygodnie po rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego. Zabieg miałem 28.09 dlatego przestałem uzupełniać swój dziennik treningowy bo od czasu kontuzji, około pół roku temu nie ćwiczyłem na siłowni. I mam pytanie odnośnie tego jakie ćwiczenia mogę wykonywać samemu w domu aby poprawiać systematycznie wyprost i zgięcie w kolanie? 24.10 zaczynam rehabilitacje w szpitalu. Ale chciałbym coś co mógłbym robić w domu. I jeszcze czy ktoś miał podobny zabieg i po jakim czasie można wrócić na siłownię? Nie będę mógł dłuższy czas nóg trenować co zrozumiałe, ale gorę ciała mógłbym tylko pytanie po jakim czasie byłoby to względnie bezpieczne? Tak myślałem po 12 tygodniach od zabiegu już kolano chyba będzie w miarę stabilne i już mógłbym wracać do lekkich treningów, ale może ma ktoś dla mnie jakieś porady bo przechodził ten zabieg?
OdpowiedzUsuńPóki co nie ma sensu byś chodził na siłownię. Jeśli masz w domu drążek to spokojnie możesz robić podciągania. Dipsy na dwóch krzesłach też. Z normalnymi pompkami bym jeszcze zaczekał.
UsuńPóki co możesz próbować ostrożnie robić przysiady bez obciążenia. To kiedy można wrócić na siłownię to sprawa indywidualna i nie ma co ustalać dla wszystkich jednakowego terminu. Na jednych się wszystko goi szybko, a na innych wolniej.
A nie to ja w domu sprzętu do ćwiczeń nie mam, to jeszcze poczekam zobaczę jak to się rozwinie, skonsultuje się z jakimś fizjoterapeutą
UsuńJa wrócę jeszcze do tematu chleba i podrobów.
OdpowiedzUsuńSam tęsknię trochę za czasami, kiedy zjedzenie czegoś było tak proste, że wystarczyło posmarować sobie kromkę chleba jakimś świństwem i zjeść. Słodkie lenistwo, tylko o czym ono świadczy? Doszło do tego, że tego chleba już się nawet ludziom nie chce kroić, tylko kupują od razu pokrojony. Najlepiej w ogóle zamawiać sobie codziennie pizzę albo inne gotowe żarcie.
Takie podejście sprawia, że potem jak ludzie słyszą, że raz na parę dni mieliby coś ugotować, od razu czują się bezradni i onieśmieleni jak małe dzieci. Tymczasem ile to naprawdę zajmuje? W dużym 5 litrowym garnku można spokojnie przyrządzić 2-3 kg mięsa z jakimś dobrym sosem, co wystarcza na kilka dni dla jednej osoby, przy założeniu że czasem zje coś jeszcze, jakieś jajka, trochę sera itd. Takie gotowanie zabiera od jednej do dwóch godzin, przy czym większość tego czasu można sobie siedzieć i czytać książkę albo robić cokolwiek innego i tylko od czasu do czasu podejść i zamieszać. Niektóre przepisy są tak proste, że roboty jest jeszcze mniej, czasem nawet w granicach 5-10 minut. To jest ta koszmarna praca, której tak bardzo się ludziom nie chce wykonywać?
Co do ceny, to kilogram wieprzowiny można kupić od 10-11 zł. Podroby są jeszcze dwa razy tańsze. Wielu ludzi argumentuje, że nie są w stanie zjeść podrobów częściej niż raz na tydzień, ale to nic innego tylko kwestia przyzwyczajenia. Z każdym pożywieniem tak jest, że kiedy jest nowe budzi pewną ostrożność i nieufność. Tak nas zaprogramowała natura. Na co dzień nie jemy podrobów i prawda jest taka, że po prostu trzeba się do nich stopniowo przyzwyczaić.
Za to szczyt popularności święcą wszelkie strony kulinarne. Niestety większość przepisów na nich świadczy o tym, że piszący nigdy nie gotowali. I nie chodzi mi tylko o to, że np. smaży się na oleju, ale podaje porady typu: naczynie żaroodporne wyciągnąć z lodówki i włożyć do rozgrzanego piekarnika :) Jak rozumiem autor do każdego pieczenia kupuje nowe.
OdpowiedzUsuńInny przykład - kluski z samych surowych ziemniaków i jajek! to się nazywa produkcja domowego kauczuku! Co ciekawe taki przepis był na stronie pewnej sławy kulinarnej.
To o czym piszesz Marku to tylko część czegoś większego, czego doświadczamy w obecnych czasach i długo by o tym pisać. Nie ukrywam, że odkąd zacząłem pracować nad sobą i osiągać wyniki to wzbiera się we mnie pogarda dla obecnego społeczeństwa - lenistwa, pasożytnictwa, kompletnej bezradności i kalectwa intelektualnego. Żyjemy w czasach, gdzie mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, ale nie chce się nam nawet tej ręki podnieść. Ba, nie chce się nam pomyśleć, że ta ręka może zostać wyciągniętą.
OdpowiedzUsuńOd razu mi się przypomniał cytat z Księgi Przysłów z Biblii:
UsuńWyciągnął leniwy swą rękę do misy,
trudno mu ją do ust doprowadzić.
Leniwy ma się za mądrzejszego
niż siedmiu, co odpowiada rozumnie.
Niezłe.
UsuńKamil, ja byłbym daleki od pogardy - bo to pcha w pychę, że jesteś lepszy od innych. Nie można tak o sobie myśleć. Skromność to cnota. Pycha pcha w samouwielbienie, co jest złe dla Ciebie samego. Ja też miałem takie odczucia. Bo ja ćwiczę, radzę sobie w życiu, jem zdrowo... A oni? Oby się nażreć śmieci i poleżeć przed TV, a urlopu nie pamiętać - być pijanym 2 tygodnie, zamiast aktywnie odpocząć. Od dłużego czasu staram się nad sobą pracować, żeby tak nie myśleć. Czuję w tej chwili raczej współczucie, że większość truje się i powoli zabija na własne życzenie i jeszcze z uśmiechem na ustach, a nie wzgardę.
OdpowiedzUsuńNiestety to mnie znajomi mają za dziwaka (bo mam czas i gotuję rosół 6 godzin z kury od "baby" z rynku, a nie oglądam telewizji i nie jem czipsów), choć to ja postępuję normalnie, nie oni. Takie mamy teraz społeczeństwo i tego nie zmienimy. Możemy tylko współczuć i własnym przykładem pokazywać, że się mylą.
Usik, popadasz w nadinterpretowanie tego, co napisałem. Pogarda dla pewnych zachowań jest czymś naturalnym, większość z nas gardzi złodziejami, ja z pogardą zaczynam patrzeć na nieróbstwo - nie tylko w tej najjaskrawszej formie. Na resztę nie będę odpowiadał, bo się z nią zgadzam, tylko nie wiem co ona wnosi, bo bynajmniej za lepszego się nie uważam - trzeba wiedzieć w czym jest się lepszym, być świadomym swoich zalet, ale to nie czyni nas nadludzmi :)
UsuńWitajcie :) Mam pytanie...elementarne podstawy ale nie mogę nigdzie znaleźć konkretnej odpowiedzi, a patrząc na filmiki instruktażowe ciężko mi to stwierdzić. Mianowicie, czy robiąc martwy ciąg, gdy podnoszę ciężar z ziemi to mam mieć ściągnięte łopatki? Pytam, bo widziałem różne rzeczy w necie i w życiu. Widziałem rady, żeby ściągać dopiero łopatki w końcowej fazie ruchu, co oznacza łopatki w protrakcji przy podnoszeniu cięzaru z ziemi i jakieś dodatkowe 15 kg w ciągu, ale mam wątpliwości czy tak jest poprawnie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie od początku łopatki powinny być ściągnięte. Takie szrugsowanie pod koniec ruchu to już bardzo niebezpieczna praktyka. Tu chodzi o maksymalną asekurację kręgosłupa. Większość myśli, że uszkodzić można tylko odcinek lędźwiowy. Tymczasem odcinek piersiowy też może oberwać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź :) Instynktownie ściągałem łopatki, bo lepiej czułem najszerszy i tylny akton, aczkolwiek jednocześnie straciłem jakieś 15 kg na ciężarze i zacząłem się zastanawiać, czy idę w dobrą stronę i mnie Pan utwierdził. Pozdrawiam :)
UsuńHmm, kolejna rewizja mojej techniki MC... A myślalem, że już dobrze robię. Niestety przy ściągniętych łopatkach muszę schodzić z 10 cm niżej, co, nie ukrywam, jest problematyczne. Całkiem inny ruch w dolnej części.
UsuńZ tym pochyleniem trzeba uważać. Kiedyś było modne ciągnięcie z poziomu poniżej wysokości stóp. Goście stali na ławce i ciągnęli z ziemi ciężary 200kg ważąc samemu 60kg :)
UsuńJednak to było 80 i więcej lat temu. Teraz bałbym się komuś coś takiego polecać. Ludzie są mniej mobilni i łatwo o kontuzję kręgosłupa. Dlatego optimum to jest wysokość gryfu od podłogi 22-25 cm. Jak wychodzi niżej to dobrze jest coś podstawić pod talerze albo jakoś inaczej pokombinować.
Co dokładnie rozumiesz przez tą pogardę? Usik ma o tyle rację, że pogarda sama w sobie to bardzo niebezpieczne zjawisko, bo sprawia, że przestaje się myśleć obiektywnie i krytycznie.
OdpowiedzUsuńWeź taki przykład ze złodziejami, który podajesz. Z jednej strony masz rację, bo kradzież jest czymś z gruntu złym i niemoralnym. Ale z drugiej strony czy można pominąć czynniki, które daną osobę do niej doprowadziły? Czy głodujący człowiek kradnący jedzenie jest godny pogardy? To, co robi jest złe i niemoralne, ale czy ma inne wyjście w takiej sytuacji?
Czy za stan społeczeństwa odpowiadają rzeczywiście jego członkowie? Czy należy gardzić dziećmi, które rodzice wychowują przed telewizorem, a one potem tak wychowują swoje itd.?
Takie przykłady oczywiście można mnożyć, przy czym im więcej czynników weźmiemy pod uwagę, żeby je zrozumieć, tym trudniej będzie udzielić jasnej odpowiedzi. Najważniejsze, żeby zrozumieć, że szukanie wyjaśnień pewnych zachowań nie oznacza ich usprawiedliwiania, za to pomaga w ich zmienianiu i zapobieganiu. Ale żeby to osiągnąć niezbędna jest pewna doza spokojnego, zimnego obiektywizmu i dystansu. Pogarda jest niestety tego zaprzeczeniem, nawet jeśli sami się do tego nie przyznajemy, ponieważ wiąże się z poczuciem wrogości. Krótko mówiąc gardząc kimś nie przekonasz go raczej do zmiany zachowania. Prędzej go do tego zniechęcisz i utwierdzisz go w przekonaniu, że jesteś świrem :)
Jak macie wśród znajomych lekomanów:
OdpowiedzUsuńhttp://www.tlustezycie.pl/2013/09/wiesz-co-ykasz.html
ogólnie tłuste życie to super blog (oczywiście drugi po dziedzictwie :)), wsiąkłem w niego:)
Prosiłbym Was o polecenie paleo literatury po angielsku. Wiem, że w necie jest wiele, ale wolałbym sprawdzone pozycje. Odżywianie, style życia itp. Dla kogoś kto nie jest zdecydowany i chciałby się przekonać.
OdpowiedzUsuńJak maksymalnie zaangażować klatkę piersiową przy wyciskaniach i innych ćwiczeń?
OdpowiedzUsuńCzy łokcie mają zawsze rozchodzić się maksymalnie na boki?
Gdy tak ćwiczę, podczas wyciskań czuję bardzo mocno przedni akton barku, a nie klatkę piersiową. Trener na siłowni doradził mi, żebym prowadził łokcie bliżej tułowia i wypychał hantelki trochę ,,w przód" i rzeczywiście miałem wrażenie, że przedni akton barku był mniej zaanagażowany. Mówił coś, że mam inny układ dźwigni czy coś takiego, szczerze mówiąc nie zrozumiałem go do końca. Nie przekonał mnie, mam wątpliwości czy zna się na swoim fachu, dlatego pytam jeszcze tutaj.
Dodam jeszcze, że na pewno mam wady postawy nad którymi ciągle pracuję. Mam opadnięte barki i pochylone do przodu barki oraz problemy z łopatkami, czy to może by przyczyną, że nie potrafię zaangażować w pełni mięśni klatki piersiowej? Robię przenoszenia hantli za głowę w celu rozciągnięcia klatki i jest to jedyne ćwiczenie, w którym nie czuję przednich aktonów barku i tutaj łokcie prowadzę jak najwęziej. Jest szansa, że właśnie te prowadzenie łokcie blisko ciała w moim przypadku będzie optymalnym torem ruchu przy treningu klatki?
Wady postawy mają wpływ i ograniczają rozwój mięśni.
UsuńRobisz dipsy?
Jeśli chodzi o wyciskanie to dużo zależy od indywidualnych proporcji.
- musisz mieć ściągnięte łopatki, by dotrzeć do piersiowych
- prowadzisz sztangielki równolegle do siebie, tak by nie schodziły się u góry
- trudno, by barki w wyciskaniu nie pracowały
Jeśli nagrasz film to będzie można stwierdzić coś więcej.
Dipsy oczywiście robię i tutaj analogiczna sytuacja, najmocniej pracują mi przednie aktony barków, ale traktuje je akurat jak ćwiczenie złote, o których wielokrotnie pisałeś i nie przywiązuje większej wagi do czucia mięśniowego a skupiam się raczej żeby progresować ciężaremm.
UsuńTak myślałem, że te wady postawy będą stanowić problem. Ostatnio i tak zrobiłem duże postępy dzięki sumiennemu wykonywaniu ćwiczeń rehabilitacyjnych. W końcu zacząłem czuć pracę najszerszych grzbietu przy treningu pleców co wcześniej było dla mnie abstrakcją. Natomiast z tą klatką piersiową ciągle jest problem. Łopatki oczywiście ściagam, robię też wolną fazę negatywną.
Czy myślisz, że samo przenoszenie hantla za głowę ( plus dipsy oczywiście) wystarczy, żeby dobrze rozwinąć klatkę piersiową?
I jeszcze jedno pytanko. Czy przy wykonywaniu rotacji zewnętrznej pracują boczne aktony naramiennych?
Na pewno dipsy i przenoszenie rozwiną dół klatki. U niektórych nawet całą. To są podstawowe narzędzia na jej rozwój. Tak naprawdę klatka to najprostsza do rozwinięcia partia ciała i gdzieś musi tkwić poważny błąd jeśli nie rośnie. Czasem faktycznie problemy z układem barków mogą blokować sprawę.
UsuńWeź 2 ciężkie hantle i na koniec treningu, w którym robisz ćw. na klatkę rozłóż ramiona na boki tak jak do rozpiętek, łokcie lekko ugięte i maksymalne rozciągnięcie klatki. Na początek ostrożnie z ciężarem. Wytrzymaj w tej pozycji 30 s. Jak się uda to następnym razem trochę zwiększ ciężar.
Oczywiście w rotacjach naramienne też pracują.
Czy ktoś stosuje lub stosował wyciąg z czarnego orzecha?
OdpowiedzUsuńhttp://www.dobreziola.com/2015/06/czarny-orzech-niesamowite-zastosowania.html
Orzechy włoskie, jak jeszcze są niedojrzałe późną wiosną zerwać i rozdrobnić. Wrzucić do słoika i zalać spirytusem. Mocno zakręcić i odstawić do zacienionego chłodnego miejsca. Po kilkunastu dniach jest gotowe. Można przechowywać kilkanaście miesięcy. Dobre na wszelkie zatrucia i pasożyty. Sprawdzone, naturalne i tanie.
OdpowiedzUsuńCześć wszystkim, mam dość delikatne pytanie. Znacie jakieś sposoby na wydłużenie stosunku, tzn. wyeliminowanie szybkiego dochodzenia do wytrysku? Trochę zaczyna mnie to już irytować, praktycznie uniemożliwia przyjemny stosunek, jak człowiek denerwuje się, bo już czuje, że za chwile koniec. Zastanawiam się czy nie jest to powiązane z poziomem testosteronu, odkąd jestem na diecie tłuszczowej (ćwiczę od dawna) i schudłem wydaje mi się, że problem się nasila. Rano znowu zacząłem miewać erekcję, na węglowodanach tego nie było. Może jakieś węglowodany proste przed stosunkiem? Nie mam pojęcia. Będę wdzięczny za pomoc.
OdpowiedzUsuńTo nie ma nic wspólnego z testosteronem a właśnie ze stresem. Im bardziej się nakręcasz, tym jest gorzej. Takie zamknięte koło. Pierwsza rzecz to sobie uświadomić ten fakt. Podejść do rzeczy spokojnie. W dłuższej perspektywie trzeba popracować na swoimi emocjami. Doraźnie można pomyśleć o specjalnych prezerwatywach opóźniających.
OdpowiedzUsuńPo komentarzu Anonimowego naszło mnie pytanie. Wszędzie mówi się o wzroście poziomu testosteronu na lchf. Zauwazyłem, że kiedy schodzę poniżej 100 g ww libido spada, a po naładowaniu cukrami prostymi idzie w górę na łeb na szyję. Ma ktoś pomysł jaka może być przyczyna? Kolejna sprawa... Czy śmietana 30 może ingerować znacząco w układ hormonalny? Mam wrażenie, że łapię od niej wodę i spada libido. Z góry dzięki za odpowiedz :)
OdpowiedzUsuńPytanie ile tej śmietany jesz. Ta sklepowa ma dodawany olej palmowy (od kolegi z mleczarni wiem), więc może działanie prozapalne tego tłuszczu - wyższy kortyzol, niższy testo.
UsuńJeśli chodzi o libido to jest nadmiernym uproszczeniem odnosić wszystko do testosteronu. Przy zbyt niskich węglach niektórym brakuje odpowiednich neuroprzekaźników. Np. poziom serotoniny ma związek z wspomnianym wyżej wytryskiem przedwczesnym. Zbyt niski BF to mało estrogenów i też może być problem z libido.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ale nie zawsze jestem tym zestresowany, w każdym razie nieprzerwany stosunek trwa u mnie do 2-3 minut, potem już mnie bierze. Używałem Durex Perform i nie zauważyłem żadnych różnic. Pierścień erekcyjny także, chociaż nieco pomaga wyjęcie członka i mocne chwycenie u trzonu na chwilę. Raz udało mi się wytrzymać 20 minut, ale to było już chyba spowodowane tym, że jednego dnia był to któryś raz. Macie jeszcze jakieś pomysły bądź sugestie?
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu skupiłbym się na naturalnych sposobach na podniesienie poziomu serotoniny. Oczywiście jest to tylko gdybanie, ale odpowiednia dieta jak i ciężkie treningi raczej nie zaszkodzą, a mogą pomóc.
OdpowiedzUsuńZa mało o Tobie wiem - styl życia, żywienie itp. - by stwierdzić coś więcej.
Śledząc bloga myślę, że moja dieta pokrywa się w 80% z tym co piszesz. Na pewno nie jem pszenicy, mam bardzo ograniczoną podaż węglowodanów. Ćwiczę siłowo od kilku lat, chociaż początkowo ograniczało się to do prześcigania w wynikach wyciskania na klatę. Pracuję fizycznie, ale umiarkowanie ciężko.
OdpowiedzUsuńJak podnieść poziom serotoniny?
Czytam teraz o serotoninie i trochę średnio mi się to zgadza - nie mam problemów z "obniżony nastrój, spadek zadowolenia, wcześniejsze poranne budzenie się, osłabiony popęd seksualny, wyraźny spadek apetytu. ". Właściwie to jestem o 180 stopni odwrócony od tych zachowań. Popęd seksualny mam wręcz za ogromny i to jest powodem tej irytacji, bo krótki stosunek uniemożliwia właściwe jego rozładowanie.
OdpowiedzUsuńNie zawsze niski poziom serotoniny objawia się od razu depresją. Dorzuć sobie do diety banany i ananasy i zobaczymy co będzie, ale podejdź do tego na spokojnie i poczekaj przynajmniej z tydzień na ewentualne efekty.
OdpowiedzUsuńZacząłem drugi tydzień suplementacji kreatyną. Jak się ma alkohol do krety?
OdpowiedzUsuńW czasie brania i jakiś czas po należy sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńSuplementacja kreatyną ma w ogóle sens? Może pomóc w rozwoju masy i siły? Powiem szczerze, że odkąd jestem na diecie tłuszczowej to odstawiłem wszystkie suplementy diety z kreatyną włącznie.
UsuńStefan,
OdpowiedzUsuńPisałeś kiedyś o ćwiczeniach na poprawę wzroku. Mi chodzi o minus w lewym -1,50, prawe -0,5. W jednym mam też astygmatyzm. Nigdy nie nosiłem okularów. Mógłbyś napisać coś o tym, spróbowałbym poćwiczyć. Na ile takie wady można poprzez ćwiczenia poprawić i ew. kiedy można byłoby się spodziewać pierwszych i efektów? Jeśli by się udało w ten sposób coś z tym zrobić, ćwiczenia trzeba by było w jakimś zakresie kontynuować?
Najlepiej jakbyś poszukał książki dr Batesa lub "Sztuki widzenia" Huxleya. Tu raczej trudno opisać dokładnie poszczególne ćwiczenia. Potrzebny były cykl artykułów. Najprostsze - szybkie mruganie oczami w celu rozluźnienia napięcia mięśni. Im częściej w ciągu dnia tym lepiej. Tak kilka razy pod rząd przez kilkadziesiąt sekund.
OdpowiedzUsuńTu powinno być więcej - http://www.jogaoczu.pl/metoda_batesa.php
Jeśli nie nosisz okularów to masz duże szanse na szybką poprawę. Potem wystarczy czasem robić sobie to mruganie dla odprężenia oczu i powinno być ok.
Jak nie uda się zdobyć książki to poszukaj jeszcze innych stron o tej metodzie w necie.
Dzięki Stefan, za bardzo nie wiedziałem jak czytać te moje wyniki bo okulista to się prawie na mnie obraził jak powiedziałem, że nie będę nosił okularów... Dzięki tej stronie co podałeś chyba wiem jaką mam wadę tj.
Usuń- nie mam wady głównej tj. S-sfera: prawe +0,00, lewe +0,25
- C-cylinder i te w-ści które podałem są dla astygmatyzmu, prawe -0,75, lewe -1,5
- A-oś astygmatyzmu w stopniach, prawe: 163st, lewe: 5st
Strona generuje różne rodzaje treningu dla określonej wady. Jest napisane, że astygmatyzm jest stosunkowo łatwy do korekty w ten właśnie sposób. Będę próbował.
Warto przeczytać - https://paleosmak.pl/ziemniaki-paleo/
OdpowiedzUsuńMnie ten art utrzymał w przekonaniu dlaczego nie jem ziemniaków. :)
OdpowiedzUsuńLogos (Reda), czemu nie jesz? Ziemniaki są spoko (w tym art też o tym piszą), 2-3 razy w tygodniu po 200 gram można zjeść. Moja żona je i czuje się ok - musi czymś węgle uzupełniać, a zmiemniaki są na pewno lepsze od ryżu. Solanina zostaje w wodzie, na surowo ziemniaków nie jesz przecież. Chyba, że jesteś na jakieś diecie eliminacyjnej i wszystkich psiankowatych unikasz, to rozumiem.
OdpowiedzUsuńJa węgli prawie w ogóle nie jem. Ewentualnie dynia, orzechy. Jadę tygodniami na samym mięsie i jajach, smalcu, czasami nawet przez kilka dni bez warzyw. No i rano na kawie z masłem trening.
UsuńRedo, pozwól, że podpytam - i nie masz podczas tych dni tylko-mięsno-jajecznych żadnych (hmm..., jak to nazwać) gastrycznych odmienności? Tzn. w porównaniu do dni gdy warzyw dodajesz. Np. pasaż jelitowy nie przyspiesza znacznie lub na odwrót - silnie nie zwalnia?
UsuńTak przy okazji - można zauważyć, że mocno zmieniłeś swoją dietę z biegiem lat. Na samym początku (w czasach Hormonu) lubiłeś ,,pełna miskę" mocno warzywami uzupełnioną. Przejście zapewne nie było rewolucyjne. Ale miałbym właśnie pytanie, czy generalnie zauważasz teraz inne zachowanie przewodu pokarmowego, czy raczej nic się nie zmieniło?
Wg mnie to zła opcja, ale kto co woli. Ja wolę mieć 10% tłuszczyku niż 8%, a być w ketozie. To stresujące dla organizmu i ciężkie dla tarczycy i mózgu. Polecam przeczytać książkę pana Ponomarenki:
Usuńhttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/255637/dieta-niskoweglowodanowa
Za low carb i paleo jestem całym sercem, ale wszystko z głową
Czuje się znakomicie. Najważniejsze, aby zasiedlić układ pokarmowy właściwymi bakteriami jelitowymi:) Nie robię diety tylko jem jak mi wygodnie i skutecznie dzięki temu co jem się żyje.
UsuńTo w takim razie chcialem zapytac, jezeli nie ziemniaki, to jakie zrodla weglowodanow proponujecie? Wyeliminowalem juz kasze, makarony i ryz, takze ziemniaki to moje ostatnie zrodlo weglowodanow, oprocz bananow i owocow.
OdpowiedzUsuńCzemu kaszę? Ja wcinam kaszę gryczaną nieprażoną codziennie jak zły :) Przyprawioną papryką, czosnkiem i pasta pomidorowa.
UsuńKasza gryczana jest spoko:) a chleb z niej pyszny :)
UsuńI ziemniaków też będę bronił, wszystko nas truje, to co, mamy nic nie jeść?
Ziemniaki są ok. To podstawowe źródło ww i potasu dla mnie. Kasza gryczana też jest ok.
UsuńJeśli się ziemniaków nie gotuje w mundurkach nie ma problemów z solaniną.
Która ryba będzie lepsza, dorsz czy łosoś? Wiem, że w obecnym świecie lepiej ryb unikać. Ale od czasu do czasu nie zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńPstrąg, podobno najmniej go popsuli w hodowli. A co do łososia, jest naprawdę ogromna różnica między hodowanym a dzikim (na korzyść dzikiego) - twardsze, zbite mięso i inny smak. W biedronce czasami jest z alaski łosoś. Dorsz strasznie chudy i suchy (choć może to i lepiej, bo toksyny przecież w tłuszczu się odkładają).
UsuńW sprawie hodowlanego łososia:
Usuńhttp://kobieta.wp.pl/7-powodow-dla-ktorych-od-hodowlanego-lososia-lepiej-trzymac-sie-z-daleka-6052123495343233g
dobrze, że wyłączyłem go z diety, na to wychodzi. A wydawałoby się, że hodowlane ryby lepsze, bo może tyle rtęci nie mają.
Witam Stefanie, mam pytanie odnośnie kontuzji barku - mianowicie sytuacja tego typu:
OdpowiedzUsuńoperuję raczej dużymi ciężarami (na trzy powtórzenia dipsy+60kg, podciągnie+ 50kg przy wadze 110) i pewnego dnia bark się posypał. Nie było żadnego trzaśnięcia spektakularnego ani nic, ale po treningu klatki na następny dzień bolał. "Niestety" nie bolał od razu za mocno więc "mądrze" do tego podszedłem i to olałem ;) ćwiczyłem dalej, ale wyciski (tylko skos i stojąc, płaskiej nie robię) robiłem odwrotnym chwytem, a dipsy wstrzymałem. Nie przechodziło, tylko trochę się pogorszyło więc odpuściłem klatę i barki na jakiś czas zostając na podciąganiu i wiośle (z takich ćwiczeń atakujących górę), ale znowuż się pogorszyło :D Teraz bark boli nawet jak macham bez niczego w ręku (szczególnie jak odwodzę rękę w tył i do góry przy luźnej łopatce, ból "w stawie" nie w mięśniu). Oczywiście na odległość nic nie poradzisz, ale moje pytanie czy to mogło się coś pozrywać poodlepiać czy ki pierun? Do lekarza nie poszedłem bo nie mam możliwości, a przy takiej kontuzji uznałem że i tak nie ma mowy o operacji tylko mi każe odpuścić siłownię i czekać. Wiem że najlepsza byłaby przerwa całkowita kilka tygodni, ale kurcze szkoda mi się cofać tak w rozwoju więc chociaż na te mc czy siady sobie chodzę... ale po nich tez bark mocniej boli :D
Jak żyć? Tzn. powtórze pytanie, bo mogłeś sie zgubić - czy myślisz że mogło się coś pozrywać (w sensie operacja) czy raczej mówimy o leczeniu zachowawczym?
Ah! Zapomniałem dodać okoliczności - dipsowałem sobie zawsze na równoległych poręczach, to był pierwszy raz na V-kształtnych, bo zmieniłem siłkę i taki efekt. Nie wiem czy to na bank to (bo w czasie ćwiczenia, jak pisałem, nic nie walnęło), ale nie zdziwiłbym się, bo jednak inne ustawienie barku, a na równoległych to był stalowy niemal (schodziłem z 60 do oporu, poniżej łokci i zero problemu, tego dnia na V skończyłem na 50).
UsuńĆwiczyłeś rotatory? Bo jeśli nie to przy takich ciężarach kontuzja jest niemal pewna. Jeśli jest tak jak myślę, to może się nie obyć bez wizyty u ortopedy. Inaczej się to będzie ciągnąc latami lub nawet pogarszać.
OdpowiedzUsuńĆwiczyłem face pulle regularnie (nie wiem czy to podpada pod pomoc rotatorom) i okresowo takie ćwiczenie co łokieć się opiera o kolano, a dłoń z ciężarkiem opuszcza i podnosi (tak że kość ramienia obrkęca się wokół własnej osi w stawie). Fakt, że nie za dużo, ale myślałem że jak niema dolegliwości "ostrzegawczych" a nie robię wyciskania leżąc to będzie ok ;)
UsuńA ten ortopeda to w celu ustalenia jakichś ćwiczeń rehabilitacyjnych czy myślisz o jakimś unieruchomieniu/operacji?
A ten ból to w którym miejscu masz dokładnie? W stawie ramienno- łopatkowym czy w stawie barkowo- obojczykowym?
UsuńMusiałem sprawdzić który jest który ;) ale wychodzi, że zdecydowanie ramienno-łopatkowy. Od góry nic nie boli, określiłbym lokalizację jako "tylny, dolny punkt w okolicy łączy się kość ramienia z łopatką"
Usuńtu masz opisane te ćwiczenia: http://hormonwzrostu.edu.pl/opis-cwiczen/wracamy-do-kwestii-rotatorow-cz-3/
UsuńW tym miejscu to nie wiem co może być uszkodzone, może obrąbek stawowy? ale to już dobrze jakby cie ktoś zbadał i lepiej z tym nie czekać. Ja jak uszkodziłem staw barkowo- obojczykowy to myślałem że samo przejdzie, i nie podjąłem leczenia, tylko na miesiąc z siłowni zrezygnowałem, ale to nic nie dało. Przestałem ćwiczyć jak nie byłem w stanie podnieść szklanki z wodą, a to już było trochę za późno na refleksje.Dzięki lekceważeniu tej kontuzji musiałem na 9 miesięcy wziąć rozbrat z siłownią, a i wtedy jak wróciłem do treningów to jeszcze nie było za super.Lepiej to sprawdź bo potem może wyjść że jak wrócisz do treningów po tak krótkiej przerwie jak tylko kilka tygodni, to ta kontuzja może być dalej aktualna, a ty tylko pogorszysz stan i zostanie Ci tylko bieganie, a na trening siłowy będziesz miał bana na rok przynajmniej tak jak to było w moim przypadku:(
OdpowiedzUsuńEhh nastraszyłeś :P Ale w końcu co Ci pomogło? Jeszcze dłuższa przerwa, unieruchomienie czy opreacja?
UsuńJa musiałem przejść 9 zabiegów z wykorzystaniem fali uderzeniowej i w domu chodziłem przez jakiś czas z ręką w temblaku. Po prostu musiałem odczekać swoje ale ja robiłem ten błąd że byłem niecierpliwy i codziennie sprawdzałem czy już mi przeszło robiąc jakieś pompki a to było niepotrzebne. Tak bym może nie musiał tak długo czekać na wyleczenie:( Także ty uzbrój się w cierpliwość i sprawdź dokładnie co to jest. Coś czuję że wystarczy dobra rehabilitacja i będziesz mógł znowu ćwiczyć:)
OdpowiedzUsuńMam dwa pytania, zawsze mi uciekają i do tej pory nie rozumiem:
OdpowiedzUsuń1. Czemu nie wolno łączyć owoców z mięsem?
2. Co dzieję się z kaloriami w organizmie? Czy na diecie tłuszczowej możliwe jest zalanie się jeśli jedlibyśmy bardzo dużo? Co się dzieje z nadwyżką dostarczanych pokarmów i tym, co zawierają, są po prostu wypróżniane?
Anonimowy:
OdpowiedzUsuńZwykle obywa się bez operacji. Czasem seria zastrzyków, czasem zabiegi, jak choćby wspomniana fala uderzeniowa, czasem i to i to. Im szybciej pójdziesz, tym szybciej to wyleczysz.
Kamil:
OdpowiedzUsuń1. Dla zdrowia układu pokarmowego. Owoce inaczej się trawią, więc łącząc pogarszasz też przyswajanie. Takie połączenia z czasem powodują, że jelita gorzej pracują itd.
2. Nic się nie dzieje. Człowiek przyswaja poszczególne składniki a nie kalorie. Przeczytaj obowiązkowo http://edoergosumblog.blogspot.com/2011/09/czy-liczenie-kalorii-ma-sens.html
Czy można się zalać? Pewnie tak. Przy bardzo dużej nadwyżce można, ale to jest trudne, bo nie masz takich skoków insuliny i pojawia się nasycenie. Jedząc dalej na siłę pewnie w końcu się zalejesz.
Dość długo już z Wami trenuję. Rotuję plany treningowe, jestem na paleo, same tłuszcze przed i po treningu i spożywam około 2g białka na kg masy ciała i trochę więcej niż 2g tłuszczu. Węglowodany do 100g na dobę itp itd. Niestety przybieranie masy mięśniowej idzie mi bardzo opornie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale rosnę słabo. Mógłby ktoś przypomnieć dlaczego cały świat kulturystyczny jedzie na węglowodanach przed i po treningu żeby organizm nie posilał się białkiem z mięśni, a my omijamy węgle szerokim łukiem? Czy Wy tutaj obecni kuroczowo trzymacie się omijania węglowodanów w posiłakch około treningowych?
OdpowiedzUsuńNie wiem co masz dokładnie na myśli pisząc, że przybieranie masy mięśniowej idzie opornie. Posłużę się więc hipotetycznym przykładem. Ty zyskujesz dajmy na to 1kg mięśni w 2-3 miesiące. Jeśli tak jest to jest wbrew pozorom sporo. Twój kumpel na dużej ilości węglowodanów zyskuje w tym czasie 12kg. Rzecz w tym, że z tych 12kg większość to tłuszcz i woda. Jak dobrze pójdzie to zyskał też ten 1kg mięśni jak Ty.Potem robi ciężką redukcję, na której traci tłuszcz i wodę a przy okazji połowę z tego 1kg mięśni, które zyskał. Ty w tym czasie budujesz kolejny skromy 1kg mięśni. Kto jest naprawdę na większym plusie? Nie wspominając już o zdrowiu!
OdpowiedzUsuńI trzeba dodać rzecz, którą powtarzam tu do znudzenia. Masa mięśniowa nie rośnie liniowo. Często po kliku miesiącach, w których rośnie tylko siła następuję nagły skok masy.
A czemu nie jemy węgli około treningowo? Bo podbijają one insulinę, która zbija testosteron - główny hormon anaboliczny. Prosta sprawa. Dodatkowo ktoś chyba coś przespał - na redukcji BF około treningowo tylko tłuszcz, później tłuszcz z białkiem i warzywami. Świat "kulturystyczny" jedzie na sterydach, więc unikają tłuszczu, aby nie wydzielać naturalnego testo. Osoby, które to małpują, a nie biorą, można pooglądać na siłowni czy filmikach - z bandażami na łokciach i kolanach, ćwiczący do upadku i robiący te same ćw i te same ciężary przez lata.
OdpowiedzUsuńSpróbuj wolnego tempa, ja jestem przedstawicielem forumowych "hardgarnierów", a na niskim BF (ok 10% dzięki paleo) i wolnym tempie zacząłem rosnąć. Powoli to powoli, ale rosnę i widzę to w lustrze. Wcześniej na cyklach masa-redukcja i wysokich węglach nic nie zyskiwałem, ani masy, ani siły. Kręciłem się w kółko. Dzięki Stefanowi mam postępy. Bardzo powolne w stosunku do wielu osób, ale mam i to jest dla mnie ważne. Nie wspominając już o zdrowiu i samopoczuciu.
Chciałbym doprecyzować swoją wiedze nt octu jabłkowego, więc zadam kilka pytań:
OdpowiedzUsuń- jeśli chcemy żeby pokarm był lepiej przyswajany to przed posiłkiem pijemy łyżeczkę octu wymieszaną w szklance wody czy sam ocet nierozpuszczony? Czy odpowiednia ilość, to łyżeczka? Od razu przed posiłkiem, czy ileś minut?
- Jak rozpoznać, że mamy prawidłową kwasowość i ocet staje się zbędny, a może nawet szkodzić?
15-30 minut przed posiłkiem, 1-2 łyżki stołowe wymieszane w 1/4 lub 1/2 szklanki wody. Pić najlepiej przez słomkę, ponieważ ocet jabłkowy niszczy szkliwo. Po wypiciu można przepłukać buzie wodą z solą himalajską. Jak rozpoznać kwasowość- test sodowy na kwas solny w żołądku.
OdpowiedzUsuńfilmik nt "testu sodowego" który tłumaczy, iż ów test jest stosunkowo mało wiarygodny...od 3:20, co myślicie?
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=9w7HM_jO2nI
Dodam jeszcze, że zdecydowanie lepiej nie rosnąć nawet wcale albo powoli, niż przez x lat na przemian się otłuszczać i ten tłuszcz zrzucać. Jeżeli po czymś takim ktoś nie dorobi się cukrzycy, to może mówić o medycznym cudzie.
OdpowiedzUsuńKulturystyka naturalna to przede wszystkim dbałość o zdrowie i sprawność. Masa mięśniowa też jest oczywiście ważna, ale zawsze na drugim miejscu po zdrowiu.
Pytanie natury technicznej... Wiosłowanie sztangą w opadzie tułowia. Mogę lekko( zaznaczam lekko , zeby nie było że chcę bujać sie jak małpa)pomagać sobie ruchem tułowia podczas wiosłowania, czy tułów ma być nieruchomo? Dodam, że zależy mi na sile w tym ćwiczeniu, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzy dużych ciężarach można trochę bujać korpusem i pomagać sobie też wybiciem z nóg.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź. Teraz pytanie z innej beczki... Trenują FBW 3xtyg, zawsze te same ćwiczenia, progresja liniowa 2,5 kg na tydzień. Czy to normalne, że wstaję jakby pociąg po mnie przejechał? Codziennie rano budzę się w gorszym stanie niż się kładłęm. Zauważyłem, że jak nie ćwiczę jest trochę lepiej. Czy to normalne jak się ćwiczy, czy mam zbyt ciężki plan?
UsuńPlan jest taki : każde cwiczenie 2s8powt: push pres, wiosło, ciąg, siad, dipsy, podciąganie +serie rozgrzewkowe. Pozdrawiam
Może być, że za ciężki. Wszystkie złote robione 3 razy w tygodniu, to może być za dużo. Jeśli do tego dochodzą braki snu czy żywienia, brak odpowiedniego relaksu - to w końcu w najlepszym wypadku będzie stagnacja, w gorszych kontuzja lub nagle wszystko poleci na łeb na szyję i z dnia na dzień stwierdzisz, że siła spadła o połowę.
OdpowiedzUsuńI co ważniejsze. Nie męczy tyle ilość serii co układ planu. Nie wiem jakim masz staż itd., ale pomyśl o lepszym rozłożeniu tego i spróbuj na jakiś czas ramp.
Wracam po półrocznej przerwie. Staż mam taki, że w ciągu ostatnich 3 lat mogłem sobie pozwolić na ćwiczenia około pół roku w ciągu roku, w dodatku kombinowałem z planami, żywieniem, słuchałem kolegów i innych "autorytetów" więc efekty siłowe dość mizerne, standardowa protrakcja barków i gorsza wrażliwość na insulinę, dlatego stwierdziłem, że wrócę do podstaw i zacznę porządnie. Właśnie takie FBW 3xtyg dawało mi najlepszy progress siłowy. Zmieniałem je zawsze po paru miesiącach na jakiś push/pull, albo góra dół, bo się spieszyłem, żeby zrobić "formę" bo wiedziałem że w lato nie bedę miał dostępu do siłowni(miałem tylko w okresie roku akademickiego, teraz nareszcie mam na stałe), ale zawsze końćzyło się to stagnacją i w porównaniu do FBW jeszcze spadała mi siła... Cwiczenia mnie nie nużą, bo wierzę, że te które wykonuje są dobre i nie ciągnie mnie do izolacji. Zastanawiałem się nad robieniem tego planu 2xtyg, tylko dorzuciłbym jedną serię. Czy to dobra opcja? Kiedyś miesiąc ją stosowałem i praktycznie na każdym treningu mogłem dokładać coś do pociągania na drążku...Wiem że to sprzeczne z zaleceniami bo ogólnie lepsze jest rozdrobnienie, ale wydaje mi się, że jestem z tych słabo regenerujących się, dziękuje za odp i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA próbowałeś już kiedyś ramp?
OdpowiedzUsuńTak, z całkiem pozytywnym efektem, aczkolwiek robię teraz tak jak opisałem, bo wydaje mi się, że wersja którą robię jest bardziej dla początkujących(a za takiego się uważam), a rampę uważałem za wyższy stopień wtajemniczenia i trzymałem ją na stagnację. Słusznie?
OdpowiedzUsuńNie. To właśnie rampa jest najlepsza dla początkujących. Pozwala rozkręcić układ nerwowy i poznać realne możliwości organizmu. Nie trzeba zgadywać jaki dobrać ciężar, ile serii itd., bo działa tu autoregulacja.
UsuńOk, rozumiem. Ale w przypadku jak zastosuje rampę, będę zmuszony rozbić swój plan na dwa dni, prawda? Ciężko mi wyobrazić sobie około 30 serii wielostawów na jednej serii, chyba że się mylę.
UsuńTo zależy. Nie wiem też czemu upierasz się, by wszystko robić na jednej sesji. Np. przysiad i MC w jednym dniu to tylko strata, bo jedno z tych ćwiczeń zawsze będziesz robił gorzej. Można też ustawić tak rampy, by były w miarę krótkie 4-5 serii. Dzieląc wszystko na 2 dni wyjdzie Ci góra 20 serii na całą sesję, a pewnie i mniej.
UsuńUpieram się przy robieniu wszystkiego na jednej sesji, bo zależy mi mocno na częstotliwości, dane ćwiczenie co 2-3 dni. Wtedy widze najlepsze efekty siłowe. Gdybym rozbił na A/B, ćwicząc tak by przerwy między tymi samymi ćwiczeniami były dokładnie 3 dni, czasami wyszło by mi być 5 dni w tygodniu na siłowni i tylko to mnie przeraża. Poza tym robię ciąg z siadem, bo wydaje mi się, ze paradoksalnie po ciągu łatwiej idzie mi przysiad... Martwy pomaga mi rozciągnąć dwugłowe, aczkolwiek zapewne osłabia tylny łańcuch, tylko że przy 2 seriach roboczych na ćwiczenie nie czuję takiego zmęczenia martwym, a nawet lepsze dogrzanie do przysiadu, chodź obawiam się, ze jak wejdą poważniejsze ciężary i bedę musiał z czasem dołożyć jedną serię moze to byc niebezpieczne, dobrze myślę?
UsuńPoza tym mój upór w stosunku do FBW wynika chyba z psychicznej awersji co do jakiegokolwiek dzielenia po tym straconym czasie i kręcenia się w kółko, ze śmiesznymi wynikami w głownych bojach. Pozdrawiam
Jak rozmrażacie mięso? ...dzisiaj się zastanowiłem, czy robię dobrze, gdy kolejny raz włączałem mikrofalówkę z funkcją "defrost"
OdpowiedzUsuńhttp://wolnemedia.net/zdrowie/naukowcy-o-szkodliwosci-mikrofalowek/
UsuńOdnośnie mięsa, ja piekę sobie ok. 4kg i starcza mi na cały tydzień i nie zamrażam tego w ogóle. Kotlety na obiad rozmrażam, ale to po prostu dzień wcześniej wystarczy wyjąć z zamrażarki do lodówki.
Robisz źle z dwóch powodów. Po pierwsze mikrofala najprawdopodobniej jest niezdrowa. O ile się orientuje nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale brak też dowodów świadczących, że jest bezpieczna, a zdrowy rozsądek podpowiada by w miarę możliwości unikać dodatkowych fal, promieniowania itp. I bez mikrofali tego jest mnóstwo w świecie, w jakim żyjemy.
OdpowiedzUsuńPo drugie mięso rozmrożone w ten sposób jest gorsze. Zasada jest taka, że mięso powinno rozmrażać się jak najwolniej. Najlepiej po prostu dzień wcześniej przełożyć je z zamrażalnika do lodówki. Rozmrażanie np. w ciepłym pomieszczeniu albo w ciepłej wodzie powoduje, że namnażają się bakterie. Oczywiście giną w czasie gotowania, ale wydzielane przez nie toksyny psują smak mięsa. Ten aspekt jest wprawdzie ograniczony w przypadku mikrofali, gdyż rozmrażanie jest w niej bardzo szybkie i raczej takie procesy nie zachodzą, ale jest jeszcze jeden haczyk - konsystencja rozmrażanego mięsa. Tak gwałtowna zmiana temperatury znacznie ją pogarsza.
Ja mikrofalę odstawiłem już gdzieś od roku i jestem zadowolony. Czytałem sporo, że jest niezdrowa... Tak, nie ma badań, ale ile trujących rzeczy jest przedstawianych jako "bezpieczne" - konserwanty, barwniki, randoup itd. Nie chodzi nawet o kolejne źródło fal, bo głupotą jest stać obok pracującej mikrofali, ale o to, jak wpływa na wartości odżywcze podgrzewanego posiłku. Poza tym jedzenie odgrzewane konwencjonalnie jest smaczniejsze;) a w pracy jem na zimno.
OdpowiedzUsuńMogłoby się zrobić ciekawie gdyby uznać, że bezpieczne są wszystkie rzeczy, co do których nie ma dowodów na ich szkodliwość :)
OdpowiedzUsuńW tej chwili UE postępuje tak, że przyjmuje się domniemanie szkodliwości dla nowych produktów, co do których są wątpliwości (jak GMO). Trzeba udowodnić, że dany środek jest bezpieczny. W Kanadzie jest tak, że to szkodliwość trzeba udowodnić (spora różnica!), póki się nie udowodni to można sprzedawać i wsio jest ok. A jak się robi badania i jak można przeciągać niektóre sprawy to wiadomo. Dlatego CETA jest tak niebezpieczna, bo w standardach równa się do dołu.
OdpowiedzUsuńW środowisku naukowym GMO jest w większości powszechnie aprobowane, wręcz wyśmiewa się każdego, kto ma wątpliwości co do GMO - mam znajomą z tego środowiska. Niestety, na pytanie "czy to nie będzie szkodliwe?" można liczyć tylko na wzruszenie ramionami, a co do badań to sami przyznają, że musiałyby być prowadzone dość "sterylnie" i długo, aby oszacować, czy GMO ma jakiś wpływ na człowieka.
OdpowiedzUsuńJa pozostaję neutralny, GMO zapewne będzie mogło zarówno służyć jak i szkodzić.
Pisałem niedawno recenzję książki o GMO - warto się zapoznać.
OdpowiedzUsuńA gdzie tę recenzję można znaleźć?
Usuńhttp://dziedzictwosandowa.blogspot.com/search/label/Ksi%C4%85%C5%BCki
UsuńOk, dzięki. Czytałem - nie skojarzyłem jakoś, że o to chodzi.
UsuńYerba przed/po treningu, tak czy nie?
OdpowiedzUsuńI drugie pytanie lekko oderwane od treningów i diety, wierzycie w Boga?
Jeśli Stefan nie życzy sobie dyskusji o polityce, to bardziej katastrofalna w skutkach może być tylko dyskusja o wierze i Bogu.
UsuńYerba przed jak najbardziej, po niekoniecznie ze względu na zawartość kofeiny. Ale moim zdaniem nie ma co przesadzać. Jeżeli nie jest to pierwsze parzenie, tylko już drugi albo trzeci nastaw, to nie ma się z czym przejmować.
UsuńKamil, zgadzam się, ale jest jedna różnica między wiarą a polityką. Wiara, czy może raczej szeroko rozumiane życie duchowe, ze względu na wpływ na psychikę ma pewien związek z kulturystyką. Polityka na szczęście nie ma żadnego.
Także myślę, że o duchowości można pogadać, byleby nie przerodziło się to w dyskusje teologiczne. W takim ujęciu to nawet ciekawe zagadnienie. Tylko pojawia się problem, jak właściwie o tym rozmawiać, żeby nie wdawać się w porównywanie różnych religii, stwierdzenia, że jedna jest taka, a druga siaka itd., bo to już nieuchronnie prowadzi do awantur.
Pytanie tylko, czy na takiej dyskusji zależy Mathew, bo przynajmniej ja się tu innej nie podejmuję :)
Yerba - podobnie rzecz się ma jak z kawą, jeśli nie ma uczulenia na kofeinę, można pić.
OdpowiedzUsuńReligia to niestety temat zapalny. Z samej natury opiera się racjonalnej argumentacji, przynajmniej w ramach dyskusji. Albo ktoś wierzy, albo nie wierzy. Albo wierzy w Boga chrześcijaństwa, albo w Odyna czy Światowida itp. Albo nie wierzy w żadne bóstwo. Im bardziej próbuje się kogoś przekonać do innej wizji świata niż sam uznaje, tym większą agresję się wywołuje. Wiem, bo przerabiałem to wiele razy. Dlatego darujmy sobie temat religii i Boga. Są miejsca w necie, gdzie jak ktoś bardzo chce i musi, może sobie na ten temat podyskutować. Najlepiej znaleźć forum odpowiadające własnej wierze, wtedy nie grożą skoki kortyzolu :)
Wszystko zamyka się w braku weryfikowalności istnienia Boga. Od momentu, gdy ktoś rzuci tym hasłem wierzący skupiają się na wyszukiwaniu luk w argumentach logicznych, ściśle powiązanymi z nauką, a ateiści na braku podstaw do podjęcia samej dyskusji o bycie, którego nie sposób fizycznie określić. Dyskusja kończy się skakaniem sobie do gardeł i stratą czasu, który można poświęcić np. na upieczenie ziemniaków.
OdpowiedzUsuńale bez skórki:)
UsuńPytanie związane z LC u kobiet - co może powodować, że kobieta, która od kilku miesięcy jest na LC nie możne schudnąć? A przynajmniej idzie to bardzo opornie, bardziej niż u mnie? Od razu dodam - nie ćwiczy.
OdpowiedzUsuńTak w ogóle co powoduje spadek ilości tkanki tłuszczowej u kobiet, także testosteron, tylko w mniejszych ilościach?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKwestia równowagi hormonalnej. U kobiet to bardziej sprawa progesteronu. Jeśli jest za dużo estrogenów to tyje.
UsuńTrudno mi coś stwierdzić w tym konkretnym wypadku, bo za mało mam danych. LC może bardzo różnie wyglądać. Może być tak, że za mocno obcięła węgle. Może za mało mikroelementów. Zależy też jaki ma BF, bo często kobieta dobrze wygląda, ale pod wpływem medialnej nagonki się katuje i chce nadmiernie zejść w dół z tkanką tłuszczową.
Właśnie zaleciłem podbicie węgli, szczególnie jedzenie bananów i pestek z dyni, chociaż jadła orzechy włoskie. Białka i tłuszczów wychodziło ok. 1,5g na kg mc, tłuszczów ponad 2 g, teraz zaczęła liczyć, inaczej ciężko wyłapać błędy. Ogólnie dieta bardzo podobna do mojej, z tym, że ja chudłem i chudnę, a u niej jest zastój. Tkanka tłuszczowa raczej niska, ale jest tendencja do gromadzenia się jej w konkretnych miejscach jak boczki czy nogi.
UsuńOd przyszłego miesiąca prawdopodobnie będę z nią chodził na siłownię, więc wtedy może uda mi się przekonać do założenia dziennika treningowego, plan też by się jakiś przydał, bo np. nie może wykonać dipsów (nawet negatywy idą bardzo ciężko) a rampa w przysiadzie jest bez sensu, bo za małym ciężarem robi przysiad.
Za dużo tego tłuszczu i białka, jak dla kobiety i to póki co niećwiczącej. Na razie wystarczy 1-1,2 B i T. Tylko nie wolno tego obciąć z dnia na dzień. Lepiej stopniowo.
UsuńA ja ze swej strony polecam min 120g węgli, najlepiej to koło 150, bo tarczyca wysiądzie. Lepiej, żeby troszkę tłuszczyku miała, niż problemy hormonalne, wierz mi. Poczytaj sobie o tym na tłustym życiu. Faceci mogą nisko schodzić z W, kobiety raczej nie.
UsuńPowiem wam, że ja ostatnio też węgle podbiłem (100g kaszy i dwa - trzy banany i wychodzi ok. 120 - 130g) i nawet lepiej się czuję niż wcześniej, praktycznie bez węglowodanów. Problemów trawiennych nie mam, pojawiają się dopiero jak nawet w niewielkiej ilości zjem pszenicę, ale ta oczywiście jest w odstawce pomijając jakieś wyjścia na miasto czy spotkania.
UsuńNie wiem na ile jest to spowodowane przyłożeniem się do treningu i to w dodatku nowego a ile podbiciem węgli, ale widzę po sobie że zaczęły mi iść nieźle plecy i barki teraz.
Co do mojej dziewczyny to przekażę zalecenia, węgle już dawno podbiła bo swego czasu o tym rozmawialiśmy na łamach DS. A z tym białkiem i tłuszczami to chyba moja wina, ciężko przy mnie jeść mało :D
Mam pytanie. Mam pewien problem na siłowni. Mamy tam poręcz do dipsów taką podwieszaną do ściany...Problem jest, że ona wisi tak wysoko, że robiąc dipsa przy wyproscie muszę pochylić głowę do przodu, zeby nie uderzyć w sufit, co rujnuje pozycję techniczną. Nie ma możliwości zmiany jej pozycji. Czy w związku z tym ćwiczenie traci swoją efektywność? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzęściowo traci. Nie możesz dobrze ściągnąć łopatek i schylasz głowę, więc wzrasta ryzyko uszkodzenia kręgosłupa. No i pomniejsze mięśnie na plecach też nie rosną jak mają.
OdpowiedzUsuńSą wprawdzie specjalne techniki z pochyleniem głowy - szkoła Girondy -ale to już jest raczej dla bardzo zaawansowanych.
Witam, od niedawna jestem na LC, oczywiscie z wyjatkami, dodam ze jestem studentem, wiec zdazy sie impreza czy podjadanie wegli. Wczesniej sporo schudłem na diecie naszych czasów kulturystów, ryz kasza i chude mieso. Jednak w tym wszystkim chodzi mi o to i chce zapytac poniewaz moje libido spadło,nie jest to co było wczesniej,ochota sami wiecie na co jest mniejsza. Czy to powód starej diety i powoli to wszystko wróci do normy czy cos innego, prosze o odpowiedz :) pozdrawaim serdecznie.
OdpowiedzUsuńCo dokładnie rozumiesz przez LC? Jeśli chcesz odpowiedzi, to musisz podać więcej danych, bo na podstawie tego, że jesteś studentem wiele nie wywróżymy :)
UsuńGeneralnie duża ilość mięsa i tłuszczu powinna podnosić libido. Jeśli dzieje się inaczej, może to oznaczać jakieś problemy hormonalne. Z czego one mogą wynikać to temat rzeka. Stres, dieta, tryb życia, różne choroby.
Dodam jeszcze:
Usuń- jak długo jesteś na LC?
- jak z podażą mikroelementów?
Stefan, ja tak tylko offtopicowo, chciałem napisać,że nawet kiedy nie piszę Ci codziennie na blogu DZIĘKUJĘ to i tak cały czas o Tobie opowiadam. Pozdrawiam wszystkich dzuedzictwosandonowców
OdpowiedzUsuńPisane na telefonie, dlatego literówki. Pardon
UsuńCzy dla osoby z polineuropatia,metoda Sandowa to dobry pomysł?Dodam że chodzi o mężczyznę 38l.Mam słaby cun,związek ma to z niedoczynność tarczycy.Wydaję mi że odwrócona progresja liniowa była by ok.W takim przypadku lepiej ćwiczenia powtarzać codziennie a może split?
OdpowiedzUsuńMirek to jest sprawa bardzo delikatna. Badam ją od wielu lat, bo sam prawdopodobnie mam polineuropatię. Przynajmniej jest to jedna z wielu różnych diagnoz jakie w życiu usłyszałem.
OdpowiedzUsuńKłopot już choćby w tym, że każdy "przypadek" jest inny. Są osoby, które uprawiają sport wyczynowo z dobrym rezultatem, a są tacy, których męczy nawet siedzenie a wysiłek tylko pogarsza sprawę.
Możesz spróbować metody Sandowa zaczynając naprawdę od małych obciążeń i obserwuj reakcję. Dodawaj powoli powtórzenia. Po 1 co kila dni. Zacznij od 5 dojedź do 30, potem zwiększ nieco obciążenie i od nowa od 5 w górę.
Lepiej ćwiczyć częściej a lżej. 6 dni w tygodniu. To jak to podzielić zależy już od tego jakie ćwiczenia jesteś w stanie zrobić i jakim sprzętem dysponujesz. Musiałbyś napisać coś więcej.
Chciałbym zacząć od 4 ćwiczeń:przysiad,drążek,pompki,
Usuńmc w takiej kolejnosci.Mam sztange troche nakładu,w piwnicy rura jako drążek.Na początek zacznę trening w domu.Będzie to niezłe wyzwanie dla psychiki.Powtórzeń dodawać będę raz na tydzień,wydaje mi się że mój cun potrzebuje dłuższej adaptacji.Oprócz mc dodawać 2 pow na tydzień będzie ok? dziękuję i pozdrawiam
Przydałoby się sprawdzić technikę tych ćwiczeń. Trochę zmień kolejność. MC zaraz po przysiadach lub nawet podziel sobie to na 2 i rób d1. przysiad i drążek d2. MC, pompki - tak na zamianę. Możesz dodawać po 2 pow. na tydzień.
OdpowiedzUsuńPodsumowując wyglądać będzie tak:d1d2d1d2d1d2off po 1 seri ćwiczenia.Zaczynam od 5pow po tygodniu dodaje 2pow w mc 1pow.Filmy nagram i wrzucę niebawem.Drążek zaczynam od 1pow(6mój max) co 2 tygodnie dodaje 1pow.Czy tak powinien wyglądać ten plan?Zależy mi na nogach,są słabe.
UsuńStefan wspomniałeś że robisz ćwiczenia na pobudzenie nerwów.Czy chodzi o to że np:w wolnej chwili robie kilka przysiadow kiedy zależy mi na nogach?
Wydaje mi się, że chodzi raczej o ćwiczenia w rodzaju różnych rzutów, podskoków itp. Coś takiego było opisane w tych artykułach, ale nie wiem czy to się sprawdzi w przypadku polineuropatii. Podaję linki, bo myślę, że te arty będą dla Ciebie ciekawe, ale poczekaj na to, co Stefan napisze, zanim spróbujesz dodać coś takiego do treningu.
Usuńhttp://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2014/06/woko-ukadu-nerwowego.html
http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2014/06/woko-ukadu-nerwowego-cz-2.html
Plan ok.
UsuńNiestety właśnie przy polineuropatii należy raczej unikać brutalnych metod typu ćwiczenia o dużej dynamice, plyometria itp. Spokojnie krok po kroku, na coś więcej można sobie pozwolić po latach jak już poznasz trochę swój organizm i co mu służy a co nie.
Proszę Was o sposoby na podgrzewanie mięcha ;-)
OdpowiedzUsuńMikrofala poszła nieco w odstawkę, a ciągle tak na zimno szamać...
Ja właśnie głównie jem na zimno bo mi się nie chce grzać i paprać patelni i mi to akurat nie przeszkadza. Nie wiem czy to prawda ale słyszałem, że pod kątem w-ści odżywczych jest podobnie a człowiek dlatego woli ciepłe bo to taki pierwotny nawyk tj. ciepłe znaczy świeże/świeżo upolowane.
UsuńA ja praktycznie w ogóle nie myję patelni... nigdy.
UsuńWyprzedzam eko-oszołomów o lata świetlne!;)
Jeżeli masz dość miejsca w lodówce, to najprościej jest trzymać patelnie z raz roztopionym smalcem. Z nim nie ma tego problemu, co z tłuszczami roślinnymi i spokojnie można go podgrzać kilka razy w ciągu dnia.
OdpowiedzUsuńMarku ciekawe co piszesz, bo wczoraj czytałem tutaj dość obszerną dyskusję sprzed roku. O tym, aby raczej smalcu nie podgrzewać więcej niż raz, aby nie smażyć nawet na samodzielnie wytapianym smalcu (ponowne podgrzanie sprawia, że smalec traci większość wartości, a i wytwarzają się niekorzystne związki chem. - w zamian lepszy powinien okazać się smalec tłoczony na zimno) do tego była wzmianka o nie zlewanie tłuszczu z patelni do posiłków.
UsuńJuż powstał u mnie pomysł, aby smażyć na świeżej słoninie, aby nie brać smalcu w kostce. Ustosunkujesz się? Być może pojawiły się jakieś nowe poglądy i w dodatku sam przesadzam...
...no i rozumiem, że już przygotowane mięso, podgrzewasz sobie na patelni, tak?
UsuńNa smalcu wytapianym ze słoniny można smażyć tylko raz, wtedy kiedy go wytapiasz.
UsuńSmalec wytłaczany na zimno nadaje się, żeby go potem jeszcze raz podgrzać, choć może rzeczywiście lepiej unikać smażenia na nim nowego mięsa. Ale jeżeli mówimy tylko o podgrzaniu do takiej temperatury, żeby zjeść ciepły posiłek, to moim zdaniem nie ma problemu. Podkreślam, że mowa o smalcu wytłaczanym na zimno.
Ja często tak robię, ale prawdę mówiąc zwykle po prostu gotuję sobie pokrojone w grubą kostkę mięso w garze na parę dni. Ugotowane mięso dużo łatwiej podgrzać, bo wystarczy przełożyć do mniejszego garnka tyle, ile się mniej więcej chce zjeść danego dnia. Dodam, że takie wielokrotnie odgrzewane i schładzane gotowane mięso z każdym podgrzaniem jest coraz lepsze. Rzecz w tym, żeby na początku zbyt długo nie gotować. Ja to robię tak, że dzień wcześniej zalewam mięso wodą, doprowadzam do wrzenia, pozwalam mu się pogotować minutę albo dwie i zostawiam na noc. Następnego dnia rano zagotowuję tylko wodę i wyłączam gaz. Mięso jest gotowe do jedzenia, a przed każdym kolejnym posiłkiem wystarczy tylko trochę podgrzać.
Inną ciekawą opcją jest upieczenie dużego kawałka mięsa w piekarniku. Do tego zwykle robię sos i później podgrzewam w ten sposób, że przekładam trochę sosu na patelnię i wkładam do tego mięso. Kilka minut i posiłek gotowy.
We wszystkich takich konceptach najważniejsze, żeby podczas tej pierwszej, najbardziej pracochłonnej części roboty przygotować tego mięsa tyle, żeby móc później przynajmniej przez dzień, dwa ograniczać się do kilkuminutowego podgrzewania. Jeżeli chcesz jeść zdrowo i smacznie, to tych kilku minut na posiłek już nie unikniesz :)
Stefan, nie myślałeś, żeby wrzucić bloga na patronite czy coś takiego?
OdpowiedzUsuńMusiałbym się dobrze przyjrzeć temu o co tam chodzi. Póki co mam inne sprawy na głowie.
OdpowiedzUsuńUsunąłem Twoje komentarze religijne. Proszę więcej nie siać tu tego typu propagandy!
OdpowiedzUsuńCzuję potrzebę (chociaż raz w tygodniu) porozciągania klatki piersiowej, barków i góry pleców. Czy ktoś mógłby wrzucić przykładowe ćwiczenia rozciągające?
OdpowiedzUsuńNie uważam, żebym siał jakąkolwiek propagandę. Pierwszy komentarz był odpowiedzią dla Mathew Milczko, a w drugim napisałem, że niezależnie czy ktoś wierzy czy nie może się zapoznać z książką. Ale ok, Twój blog - Twoje zasady, więc szanuję taką decyzję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzenoszenie w wersji na klatkę i ćwiczenie na mobilność z ręcznikiem Wodyna. Pierwsze możesz dodać do planu, drugie najlepiej robić po treningu.
OdpowiedzUsuńOdczuwacie pewien marazm i bezsilność w ostatnich dniach? Nie wiem, czy to zmiana pogody, ale czuję, jakby wyczerpały mi się baterie. Trzecia kawa dzisiaj wlatuje, ciężko mi zawlec dupsko na siłownię, jeszcze rano koła zmieniałem w samochodzie i czuję się jakbym miał zaraz ulec autodestrukcji. Do tego dodam absolutny brak apetytu, od rana wpadł banan i kilka swojskich kabanosów, masakra.
OdpowiedzUsuńKamil tak czasem bywa. Nie zawsze się fruwa nad podłogą. Większość czasu trzeba się po prostu rozumowo mobilizować. Jeśli ktoś bazuje tylko na emocjonalnej motywacji, szybko się kończy.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że pogoda tak działa. Nadchodząca zima sprawia, że organizm się przestawia na tryb bardziej wegetacyjny. No chyba, że Cię coś łapie - jakaś choroba, bo tego też nie można wykluczyć.
Ok, religię pominę. Za to zarzucę inny temat. Co uważacie na temat głośnego ostatnio tematu szczepień tj. szczepienia i ich powikłania jak np autyzm?
OdpowiedzUsuńStefanie, może zrobiłbyś dodatkową zakładkę, w której moglibyśmy się dzielić ciekawymi filmami, książkami i artykułami? Dobrze by było mieć wszystko w jednym miejscu. W wolnej chwili rzucić się do takiej zakładki i wybrać np film do obejrzenia. Co o tym myślisz?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o szczepienia to zahaczę o ten temat w kolejnej części artykułu o paradygmatach.
OdpowiedzUsuńCo do zakładki to musiałbym pomyśleć, jak to najlepiej zrobić by było funkcjonalne, ale ok. Spróbuję coś stworzyć.
Witam,
OdpowiedzUsuńStefanie czytam Twój blog od dawna. Natomiast od 2 msc szlifuję technikę/robię treningi bardzo podstawowe. Od tego też czasu nie jadam śmieci i trzymam w miarę dobrą dietę. Zaczyna brakować mi inwencji. Mógłbym Cię prosić o założenie dziennika?:-)
Ok, zaraz założę.
UsuńWg mnie w kwestii szczepień najgorsze jest przyjmowanie postaw skrajnych, "wszystko albo nic". Albo ktoś uważa, że szczepionki to samo zło, albo chce szczepić na wszystko i nie zauważa wad.
OdpowiedzUsuńW całej obecnej dyskusji na temat szczepień można zauważyć taką tendencję. Tymczasem fakty są takie, że o ile niektóre szczepionki są bardzo cenne i pomogły praktycznie wyeliminować wiele groźnych chorób, na czele z ospą prawdziwą, o tyle wiele szczepień jest rzeczywiście kontrowersyjnych. Tu w pierwszej kolejności należy wymienić sezonowe szczepienie na grypę albo takie wywołane swoistą paniką społeczną. Pamiętacie tzw. epidemię świńskiej grypy? W całej Europie na szczepionki wydano miliardy. W Polsce też planowano zakup szczepionek, ale w ostatniej chwili szczęśliwie został wstrzymany. Nieważne dzięki komu, nie chodzi tu o dyskusje polityczne. Rzecz w tym, że mimo braku szczepień, nic się praktycznie w Polsce nie wydarzyło!
Krótko mówiąc: szczepionka jest narzędziem w walce z chorobami, ale o jej użyciu powinni decydować profesjonaliści, pozostający poza wpływem mediów i polityków. Bardzo łatwo zbijać kapitał polityczny na ludzkim strachu przed chorobami i wprowadzać obowiązkowe szczepienia na wszystko co tylko uda się wymyślić. Z drugiej strony nie oznacza to, że wszystkie obowiązujące szczepienia są złe! Trzeba zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek, co może być trudne w panującej atmosferze wzajemnego przekrzykiwania i absurdalnych argumentów padających tak z jednej, jak i z drugiej strony. Oczywiście łatwo tak sobie dywagować, jak się nie ma małych dzieci, za których zdrowie jest się odpowiedzialnym. Oto do czego prowadzi przenoszenie dyskusji naukowej do sfery publicznej!
Bardziej miałem na myśli szczepionki dla noworodków. Czyli te, które są narzucone z przymusem odgórnie. Bo o tym czy zaszczepisz się sezonowo na grypę czy nie, decydujesz sam. A mnie bardziej zastanawia sprawa szczepionek, które są podawane dzieciom i zawierają między innymi tiomersal.
UsuńAż tak głęboko się szczepionkami nie interesowałem, żeby formułować jakieś własne opinie. Bardzo wątpię, żeby ktokolwiek, kto nie poświęci co najmniej paru tygodni na zbadanie takich zagadnień, naprawdę mógł się o nich wypowiadać. Stąd dyskusje publiczne siłą rzeczy prowadzą do takiego bełkotu, jak wspominałem.
UsuńTym bardziej, że sprawa jest skomplikowana i wymaga dobrej znajomości chemii i biologii. Jedyne co moim zdaniem można robić w takich sytuacjach, to starać się rozbić je na czynniki pierwsze. Czyli na przykład spytać, czemu taki tiomersal jest szkodliwy? No i odpowiedź brzmi zwykle: bo zawiera rtęć. A czy rtęć jest szkodliwa? Pewnie tak, ale czy zawsze i w każdej postaci? No i tu już nie ma takiej pewności. Najrozsądniej zapewne stwierdzić, że raczej nie, a przynajmniej potencjalne zyski z takich szczepionek mogą przeważać straty.
Podkreślam, że to tylko takie proste rozumowanie. Tak naprawdę należałoby się w to wgłębić od strony biochemicznej, ale skąd u diabła przeciętny rodzic ma wziąć na to czas?
A te parę tygodni wgłębiania się to i tak pobożne życzenie. Komuś, kto ma już odpowiednie podstawy może wystarczyłoby tyle czasu, żeby wstępnie sobie wyrobić własną opinię.
UsuńDobrze byłoby móc w takich sprawach zaufać autorytetom, ale z doświadczenia z dietetyką, wiemy jak to w praktyce wygląda.
Jak ktoś się wybiera na zakupy to w markecie na L jest kiełbasa chorizo ze składem: mięso wieprzowe, papryka w proszku, sól, czosnek i nic więcej w bardzo dobrej cenie. ;)
OdpowiedzUsuńBywają i fajne salami, surowe suszone i inne mięsa:) warto tę półkę przeglądać. Sery żółte i pleśniowe też dobre mają, ale market na B powoli goni ten na L pod tym względem:)
UsuńA może by stworzyć osobny wpis na temat żywności ogólnodostępnej w marketach co jest warte zakupu, nie każdego stać na wyszukaną żywność i nie każdy ma dostęp do rzeczy eko czy bio
UsuńStefan, a chia mieliłeś, czy tylko zalewałeś wodą i jadłeś? Bo kupiłem, jadłem z 2 razy po łyżce zalanej wodą, nawet fajnie smakuje:) tylko nie wiem właśnie, czy mielone nie lepsze.
OdpowiedzUsuńOsobiście ich nie mielę, ani nie zalewam wodą. Niby tak trzeba, ale mam uraz do wszelkich papek tego typu :) Po prostu wrzucam łyżeczkę nasion do ust i gryzę, przeżuwam i połykam delikatnie zapijając tak by się nie udławić.
OdpowiedzUsuńOk, jasne:) Ja tam takie papki lubię, robi się kisiel jak z siemienia prawie, nawet jak zimną wodą się zaleje. Musi tylko odstać kilka godzin. Domyślam się, że mają pewnie sporo błonnika, więc lepiej z większą ilością wody to jeść, żeby następnego dnia rano problemów w łazience nie było:) To jest następna sprawa - wszędzie namawiają do jedzenia błonnika, wręcz kupowania samego błonnika (o zgrozo), a nie zawsze mówią, że trzeba dużo pić przy tym, bo zatwardzenie gwarantowane.
OdpowiedzUsuńStefan odnośnie ostatniej naszej "rozmowy" może zgodziłby się ktoś z forum, ktoś kto ma dobrą technikę, aby nagrać z jego udziałem filmiki z poprawna technika przysiadów,MC, cuban press etc. Komentarz mógłby byc w formie pisemnej bądź osoba wykonująca dane ćwiczenie opowiadała by jak wykonać to krok po kroku plus jakie zachodzą nieprawidłowości podczas wykonywania danego ćwiczenia
OdpowiedzUsuńJeśli się ktoś zgłosi to nie widzę problemu. Mogę zamieścić filmiki.
OdpowiedzUsuńTo nie takie hop siup:) jak już robić to porządnie -fimik musiałby być z różnych ujęć, w niezłej jakości (tu ja odpadam, bo tylko telefonem, z resztą moje filmiki są w moim dzienniku, komentarze Stefana też) + napisać/powiedzieć coś o tym. Może ktoś ma u nas zapędy na "jutubera" i się podejmie wyzwania? Sam bym chętnie obejrzał, staram się oglądać filmiki, jak ktoś z nas na youtube wrzuci.
UsuńNajlepiej jakby sam Stefan nagrał, z resztą, kiedyś sam o tym wspominałeś :-)
OdpowiedzUsuńWitam, z kolejną porcją pytań :-)
OdpowiedzUsuń1. Używam soli kuchennej jodowanej, to dobrze czy źle? Bo już sam nie wiem.
2.Przypomniało mi się, że trzeba zjadać również tłuszcze roślinne. Od kilku tygodni się migam. Polecicie coś zamiast orzechów włoskich/laskowych/pestek z dyni. Jakie Wy macie patenty?
Stefan, pytanie - mam znajomego, dwa lata ćwiczy na siłowni, na początku jego dieta to McDonald i ogółem ideologia "jedz co chcesz", nawet za bardzo makro nie liczył, jadł ile wlazło. Trening? Robił to co chciał, fakt, mocno siłowo, ale poza tym to brak konkretnego planu. Przez te dwa lata wypracował świetną sylwetkę, nigdy nawet mocno się nie zalewając. Jeno ale - od młodości jest mocno związany ze sportem, konkretnie pływanie. Czy to możliwe, że to wszystko osiągnął bez sterydów, a jedyne co za tym stoi to geny lub jego silne związanie ze sportem?
OdpowiedzUsuńNie odpowiem Ci jednoznacznie. Nie wiem kto co i czy bierze :)
OdpowiedzUsuńFaktem jest, że są osoby,które niewiele robiąc dochodzą do bardzo dobrych wyników. Takie predyspozycje. Faktem też jest, że jeśli ktoś uprawia sport od dzieciństwa można znacznie więcej i szybciej osiągnąć na siłowni.
Inna spraw to ta "dieta'. Znam sporo osób, które jadły co chciały, były silne i zdrowe. Potem, gdy zbliża się czterdziestka nagle wszystko się sypie. A to stawy, a to kolana, a to ciągłe infekcje, a to nerki itd.
A poza tym wyobraź sobie, ile ktoś taki mógłby osiągnąć z dobrym planowaniem i dopracowaną dietą. Jeżeli ktoś ma takie predyspozycje, to po prostu marnuje swój talent olewając to wszystko.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie, jednak nie kazdy moze od poczatku pilnowac diety. Sam jestem tego przykłądem, mieszkam na wsi i jadłem to co dawała mama, i dlatego tyłem, odchudziłem sie dieta niskotłuszczowa, teraz LC i pilnuje ale układ hormonalny jest spieprzony brzydko mowiąc. I ogólnie mam duze predyspozycje do tycia. Takze kazdy z nasz jest inny ale nie ukrywam ze wolał bym bym osoba chuda ktorej ciezko przytyc niz taka jak teraz która zje co niebadz wiecej i tyje :P
OdpowiedzUsuńWitam, mam pytanie co do dawkowania witaminy C, nie mam niestety dokładnej wagi, sypie niecałe pół łyżeczki do szklanki i tak dwa razy dziennie. Czy to ok dawki ?
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam ktoś tu kiedyś to mierzył i jedna płaska łyżeczka to ok. 3g witaminy C. ;)
UsuńZależy jak nabrana. Jeśli rzeczywiście płaska to będzie gdzieś tyle, jeśli mocno napełniona i wypukła to wychodzi ok. 5 gram.
UsuńPowinno być ok. Za dużo jest wtedy jeśli wystąpi efekt przeczyszczający. Ja na raz biorę trochę więcej niż płaską łyżeczkę, ale biorę już od 2 lat codziennie.
OdpowiedzUsuńwitam, czy mogę gdzieś znalezc pzykładowy trening lub moze Stefan gdzies pisał jak mogłby taki wygladac ? podciaganie i dipsy troszke wiem bo rampa lub drabina ale chodzi mi o reszte :p prosze o pomoc, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZobacz sobie tą serię artykułów:
OdpowiedzUsuńhttp://hormonwzrostu.edu.pl/metody-treningu/budowanie-makrocykli-treningowych-cz-1/
Ponadto warto przeglądać dzienniki treningowe. Zdaje się, że jest tu parę osób, które zaczynały jako początkujące i nie miały specjalnych wad postawy, więc można się czymś zasugerować, przynajmniej w tym sensie, żeby sprawdzić, jak to mniej więcej powinno wyglądać.
Pytanie do osób czytających bloga:
OdpowiedzUsuńPodwpowiedzcie gdzie moge znalezc przykładowe dni zywienia na LC, lub u kogo w dzienniku treningowym moge znalezc takie informacje. Licze na odpowiedz.
Czy moglibyście polecić jakiś cynk? Nie jem za często pokarmów, które go zawierają, więc chciałbym raz na czas łyknąć jakiś suplement.
OdpowiedzUsuńKup pestki dyni, po co tabletki? ;)
Usuń100 gr pestek = 10mg cynku (10-15mg zapotrzebowanie dzienne)
UsuńMnie na przykład nie stać cenowo, paczuszka kosztuje tyle co 1/3 tego co wydaje na dietę dziennie.
Ale pestki to nie tylko cynk, ale też sporo innych mikroskładników. Niekoniecznie też trzeba jeść od razu 100 gram. Cynk pozyskujesz też z mięsa, szczególnie podrobów jak i jajek.
OdpowiedzUsuńNatomiast tzw. zapotrzebowanie to wymysł kilku dziadów, którzy siedli razem i jak im się podobało ustalili dzienne zapotrzebowanie na poszczególne składniki. Tym się więc zupełnie nie kieruj.
Jest jeszcze kwestia bioprzyswajalności. Z jedzenia wchłoniesz zawsze więcej niż z tabletki. Nigdy naprawdę nie jest tak, że tabletki wychodzą taniej niż jedzenie - to jest złudzenie.
Dzięki za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńOstatnio spotkałem się z informacją, że prawie każdy Hollywoodzki aktor, który jest dobrze zbudowany jedzie na HGH. Co powiecie w tej kwestii?
http://www.sportowiec.org/pub/images/editor/zdjeciasierpien2012/Bale.jpg
UsuńJeden obrazek. Chyba nie pozostawia złudzeń? :-)
Wiele lat temu wysyłało się aktora do Girondy, teraz do apteki :)
OdpowiedzUsuńInna sprawa - choć nie chcę tu dawać do ręki narzędzi do koksowania - to fakt, iż sam hormon wzrostu niewiele da. Obecnie bierze się specjalne kombinację testosteronu, czasem kilku różnych estrów, insuliny i HGH.
Stefan, ale chyba to nie zmienia faktu, że muszą jeszcze mieć jakiś świetny plan treningowy i żywneniowy? Bale z 66 kg wraka staje się po dwóch latach tym, do czego niektórzy tutaj będą dążyli przez dziesięć lat. To nieco przykre.
OdpowiedzUsuńMam dwa pytania, tyle czasu tutaj siedzę i nie do końca wiem:
1. Jak to jest z tą solą? Wszędzie piszą, że cukrzyce, miażdżyce, nawet nowotwory, zasadniczo zło całego świata. A my tutaj solimy ile wlezie, no przynajmniej ja to 15g dziennie śmiało zjadam, do tego kiszone ogórki...
2. I jak jest z cholesterolem? Ten spożywany nie przekłada się na wyższy poziom lipoprotein? (tutaj w ogóle jest zamieszanie spore z nazewnictwem co jest czym jak widzę)
Dołączam się z moim ominiętym pytaniem, jeśli sól czy kuchenna jodowana to wystarcza?
UsuńWeź pod uwagę, że dla aktorów, podobnie jak dla zawodowych kulturystów, treningi, regeneracja czy dbanie o dietę to po prostu praca. Zwykle aktor ma parę albo w porywach paręnaście miesięcy, żeby przygotować się do danej roli i w tym czasie może poświęcić na to 100% czasu. Sterydy to jedno, ale też w grę wchodzi możliwość wynajęcia dobrych trenerów, zabiegi regeneracyjne itd.
OdpowiedzUsuńSam fakt traktowania treningów jako pracy bardzo dużo daje, bo można sobie pozwolić na plany oparte o kilka sesji dziennie itp. Rzeczy dla amatora nieosiągalne.
Oczywiście mowa o tych najlepiej opłacanych aktorach.
Stefan mam do Ciebie pytanie.
OdpowiedzUsuńWedług twojego doświadczenia jaki jest lepszy podział treningu dla osoby o dłuższym stażu. Krótszy mikrocykl i wydłużony czas regeneracji grupy mięśniowej do np 4 dni (powtarzanie podobnych ćwiczeń co 5 dni)czy wydłużenie mikrocyklu do np 8-10 dni i przeplatanie różnych ćwiczeń w zależności od rodzaju ruchu. Zastanawiam się czy wraz ze wzrostem stażu i wieku powinno wydłużać się okres regeneracji grupy czy raczej zmniejszać częstotliwość powtarzania danego ćwiczenia (a utrzymywać częstotliwość pobudzania grupy mięśniowej. pozdrawiam
Zawodowi kulturyści i aktorzy mają czas, tak jak pisał Marek. Do tego pomijając sterydy stać ich na zabiegi regeneracyjne, do których większość z nas nie ma dostępu. I tu jest pies pogrzebany. Plan to nie problem. Masz czas to rozpiszę Ci plan na 4 sesje na dzień i do roboty :) Tylko bez tych zabiegów na dodatkową regenerację szybko skończy się progres.
OdpowiedzUsuńNie solimy ile wlezie, a ile potrzeba. Brak soli w diecie może powodować sporo różnych chorób. Nie oznacza to, że ma być jej nie wiadomo ile. To jest kwestia indywidualna. Zależy od wagi, od potrzeb organizmu, od temperatury otoczenia - latem będziesz potrzebował więcej. Nie wolno też zapominać o równowadze z potasem. Zwykła sól kuchenna wystarczy.
Pisanie i mówienie o cholesterolu to tak naprawdę nieporozumienie. Istotne są wartości poszczególnych lipoprotein, których tak naprawdę nikt w Polsce porządnie nie bada i których jest więcej niż dwie. Najważniejsze od HDL, LDL i vLDL i ich proporcje. Do tego trójglicerydy. Zjadany cholesterol nie podnosi poziomu we krwi. Zwykle wręcz odwrotnie. To nadmiar węglowodanów i niedobór tłuszczu powoduje problemy, jak również nadmiar kwasów wielonienasyconych.
Anonimowy - im dłuższy staż tym może okazać się dobre wydłużenie mikrocyklu, ale myślisz jeszcze za bardzo kategoriami weiderwowskimi. Nie chodzi o regenerację tak rozumianą, że ćwiczysz dany mięsień raz na 10 dni, a tylko o zmienną częstotliwość ćwiczeń. Wiąże się to w pierwszym rzędzie z odpowiedzią układu nerwowego, o uniknięcie znużenia i przeciążenia CUN coraz cięższymi treningami, a dopiero potem wchodzi kwestia zmęczenia i regeneracji mięśni. W takim mikrocyklu robi się niektóre ćwiczenia raz na 10 dni, ale są i tak, które robi się częściej.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł
OdpowiedzUsuńhttp://newsweb.pl/2016/11/06/znany-lekarz-koncerny-farmaceutyczne-uwazaja-polakow-za-idiotow-i-niestety-maja-racje/
To tylko wierzchołek góry lodowej, takich przypadków jest mnóstwo. Ot, mój znajomy z pracy - dieta polegająca na bananie, soku marchwiowym itp., zasadniczo skrajny brak dostarczania makro i mikroskładników, a potem grube pieniądze na suplementy - odkwaszające, regulujące pracę jelit, oczyszczające (detoksy itp.), milion herbatek prozdrowotnych. A najśmieszniejsze jest w tym, że sześć papierosów dziennie to minimum :D
UsuńZ perspektywy czasu nie rozumiem co kieruje ludźmi, kupowanie dzieciom syropków na apetyt, kiedy te dzieci okazuje się, że mają wilczy apetyt gdy dorwą się do hamburgerów czy pizzy (pomijam ew. działanie pszenicy, bardziej chodzi mi o kwestie smakowe). Tak samo z witaminkami podawanymi na równi ze słodzonymi napojami, słodyczami i fast foodami. To tak, jakby po chemioterapii iść wyjarać paczkę Lucky Strików.
Niestety, koncerny farmaceutyczne jedynie zareagowały na wzrastający poziom głupoty i lenistwa wśród społeczeństwa. Nie mam im tego za złe, biznes to biznes, nikt ludziom nie każe kupować wszelkich suplementów, a łatwość mamienia ludźmi wynika z ich uwsteczniania się intelektualnego, który także sami sobie serwują.
Tak w ogóle ten artykuł o czymś mi przypomniał - zmagam się z zalegającą wydzieliną w gardle, szczególnie czuję to przy przełykaniu śliny. Czasem, zwykle w trakcie brania gorącego prysznica potrafię to wykrztusić, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że coś tam zalega (swego czasu lekarz starał się mnie przekonać, że sam to sobie ubzdurałem, bo on tam nic nie widzi).
OdpowiedzUsuńCzy dziewanna w takim przypadku może pomóc? Może jakaś inna, naturalna metoda? Witamina C nic nie pomogła.
Myślę, że możesz spróbować - http://rozanski.li/394/dziewanna-verbascum-w-praktycznej-fitoterapii/
UsuńDobrze jest też solidnie się wygrzewać. Jak masz możliwość to może seria jakichś wizyt w saunie, o ile nie masz problemów z sercem.
Oczywiście są też inne zioła, ale nie wszystko na raz :)
UsuńKamil, ja miałem podobny problem przez wiele lat. Nie wiem czy taki sam jak u Ciebie, ale już tego nie mam. Nie wiem też co dokładnie mi pomogło, ani kiedy ten problem zniknął. Pomóc mogło mi kilka rzeczy: picie czystka, usunięcie zepsutego zęba, który już się nie nadawał do leczenia, ograniczenie nabiału do minimum (czasem ser żółty i kefir).
UsuńCzy podczas podciągania szeroko nachwytem można się odchylać do tyłu? Mam na siłowni drążek w kształcie /""""\ , i kiedy podciągam się szeroko w skrajnym położeniu rąk,na prostym drążku już dawno przekroczyłbym głową linię drążka, a ta tym kształcie w szczytowym momencie mam drążek na wysokosci czoła i z tego powodu ciężko mi dopiąć łopatki i cofnąć łokcie w ruchu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMożna, ale pamiętaj, że jest to ćwiczenie bardziej na rotatory niż najszersze grzbietu. Tym samym, jeśli nie robisz podciągania w węższym układzie rąk oraz ćwiczeń dodatkowych na rotatory to pracujesz usilnie nad kontuzją.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze jeden problem z tym ćwiczeniem. Nie wiem, czy ze względu na tą wymuszoną trajektorię ruchu, czy też protrakcję czy co innego, w tym ćwiczeniu bardzo mocno rosną mi mięśnie "pod pachami" czyli zapewne obłe i najszerszy...aż nie mogę złożyć rąk blisko ciała, jakby obręcz barkowa była za mała na takie plecy, no ale za mała obręcz przy 106 w klatce? W połączeniu z wąską obręczą barkową, protrakcją i bardzo słabym, praktycznie niewidocznym tylnym aktonem i ogólnie słabymi barkami wygląda to karykaturalnie... W szczycie formy miałem szersze plecy niż barki....Źle wykonuję to ćwiczenie? Moim priorytetem w tym ćwiczeniu był tylny akton, niby cokolwiek rośnie, ale plecy znacznie szybciej. Da się coś z tym zrobić?
UsuńNajlepiej zrobisz, jeśli podeślesz zdjęcia sylwetki i film z wykonania tego ćwiczenia. Natomiast nie ma nic specjalnie dziwnego w tym, że jakiś mięsień rośnie czasami znacznie szybciej i łatwiej niż inne. Wbrew pozorom całkiem sporo ludzi ma takie "odchyły" :)
UsuńMoże chodzić o szczególny układ kostny albo nawet indywidualną budowę poszczególnych mięśni. Wbrew pozorom różnice bywają spore. Czasami w grę wchodzę też niezaleczone wady postawy i różne inne czynniki.
Podciąganie szerokim chwytem wprawdzie angażuje dość mocno naramienne, ale nie aż tyle w porównaniu do innych mięśni, jak się to pozornie wydaje. Prócz wspomnianych zdjęć sylwetki przydałby się cały plan, jakim trenujesz. Często jednym z powodów braku postępów rozwoju naramiennych, jest brak odpowiedniego podejścia i właściwego doboru ćwiczeń. U wielu ludzi naramienne potrzebują też większej częstotliwości.
UsuńProszę o komentarz.
OdpowiedzUsuńhttps://martabrzoza.pl/rak/rak-zabojcze-leczenie-kanalowe/
Ja mam trzy zęby załatane kanałowo..
Problem ciekawy, ale, delikatnie rzecz ujmując, nie przekonuje mnie do końca podana argumentacja. Te badania na królikach nie są specjalnie dobrze opisane. Warto by na przykład zapytać, jaka była grupa kontrolna? Czy króliki, którym wszczepić zdrowe zęby, też by chorowały? A może zęby innych zwierząt? No i argument, że w 100% udało mu się wywołać choroby serca, jest trochę śmieszny biorąc pod uwagę ile jest tych chorób, a pisze tak, jakby to była jedna i ta sama, nie mówiąc o tym, że jeśli króliki zdychały już po 10 dniach od zabiegu, to może oznaczać, iż z samym zabiegiem coś było nie tak.
OdpowiedzUsuńNatomiast ciekawe rzeczywiście jest to, że się zwykle stara jak najdłużej utrzymać zęba, nawet jeśli jest martwy. Nie wiem czy porównywanie takiego zęba do gangreny jest uprawnione, ale chyba nie da się tego bez badań do końca wykluczyć, choć warto zwrócić uwagę, że gangrena bez amputacji jest zwykle śmiertelna, a martwy ząb niekoniecznie.
Pytanie też, czy ewentualne komplikacje nie wynikają po prostu z kiepsko przeprowadzonego zabiegu? Przykładowo niedokładne oczyszczenie ubytku przed założeniem plomby w 99% prowadzi do dość mocnych stanów zapalnych, pojawienia się ropy itd.
Z całą pewnością natomiast wiem, że takie leczeni ma szereg pozytywnych skutków. Wbrew pozorom implanty wcale nie są tak cudownym rozwiązaniem, bo często się zdarza, że organizm je odrzuca. Poza tym taka operacja jest kosztowna, podczas gdy leczenie kanałowe bardzo skutecznie pozwala ludziom normalnie funkcjonować.
OdpowiedzUsuńWarto też wiedzieć, że podczas leczenia kanałowego tych zębów nie zostawia się od tak, tylko dokładnie się je wyjaławia, a same kanały uzupełnia. Tak więc, ewentualne skutki uboczne trzeba raczej wykazać, a nie żądać dowodów, że ich nie ma, podczas gdy te badania, które mają na nie wskazywać nie wyglądają na szczyt naukowej metodologii :)
Czy kropelka mleka do kawy przed treningiem to bardzo głupi pomysl?
OdpowiedzUsuńNie chcę się definitywnie wypowiadać na każdy temat, bo nie jestem ekspertem od wszystkiego. Cenię dr Price'a ale za nieco inne rzeczy. Ogólnie temat jest kontrowersyjny, ale należy też pamiętać, że są to bardzo stare badania. Od tamtej pory technika leczenia kanałowego, wyjaławianie itd. poszły mocno do przodu.
OdpowiedzUsuńJedna kropelka pewnie wielkich szkód nie wywoła :) Dużo też zależy od tego jakie to mleko i czy nie należysz do osób, którym nabiał definitywnie szkodzi.
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy post na blogu, także wypada się przywitać :) cześć wszystkim mam na imię Tomek. Pytanie do Stefana czy dalej istnieje możliwość założenia dziennkika treningowego? Jeśli tak to bardzo bym prosił. Słowem wstępu, czytam blog Stefana od dłuższego czasu, od niedawna jednak postanowiłem przerzucić się na zdrowszy tryb życia, bardziej przestrzegać diety oraz regularnych treningów. Staż niewielki, wyniki siłowe marne, także mam nadzieję, że z waszą pomocą zdrowo osiągnę fajną sylwetkę i dobre wyniki siłowe :)
OdpowiedzUsuń