Siłą rzeczy bardzo skrócone omówienie HITu
Zacznijmy
zatem od HITu, czyli treningu wysokiej intensywności, którego jak
wiadomo prekursorami byli Arthur Jones i Mike Mentzer. Pomijam tu już
fakt, że cały szum wokół tej metody miał za zadanie wypromować
super-maszynę do ćwiczeń Nautilius. Trzeba wyraźnie podkreślić,
że nim ci panowie wzięli się do dzieła nikt raczej nie ćwiczył
do upadku, a jeśli już to robił to od święta, czyli rzadko.
Zawsze może zdarzyć się seria upadkowa i nic w tym złego dopóki
nie zrobi się z tego podstawowej metody treningowej. Jeśli tak się
stanie szybko zostanie przeciążony układ nerwowy i zamiast
postępów będziemy notować gwałtowne spadki.
Co
w takim razie począć z tymi wszystkimi doniesieniami o zawodowych
kulturystach ćwiczących większość czasu tą metodą? Przyjmijmy
w dobrej wierze, iż te doniesienia są prawdziwe (co wcale nie jest
takie pewne). Pierwsza rzecz jaka się rzuca w oczy i którą musimy
brać pod uwagę to predyspozycje. Ci zawodnicy już na starcie mieli
dość sporą masę mięśniową i mocny układ nerwowy. Taki Dorian
Yets nigdy chudzinką nie był. Podobnie inni. Oni zaczynali z
pułapu, na który większość z nas musi się wdrapywać przez lata
walcząc ze swoimi ograniczeniami. Sam miałem kiedyś takiego
znajomego. Przychodził poćwiczyć kiedy mu się w domu nudziło.
Zero systematyczności, planowania, diety itd. Robił jedną serię
tego, jedną tamtego i rósł w oczach. Co nie znaczy, że gdyby się
przyłożył nie miałby jeszcze lepszych wyników. Nie znaczy też,
że gdyby inni poszli w jego ślady cokolwiek by osiągnęli. Taki
fenomen dotyczy 1% populacji!
Większość
szybko się wypali, albo nic nie uzyska ze względu na zbyt rzadką
stymulację. Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, o którym nikt nie
chce pamiętać. Po przedwczesnej śmierci obu braci Mentzerów –
oficjalnie komplikacje układu krążenia (wcześniej dwa zawały
Mike'a) – zaczęły krążyć różne domysły i teorie na temat
przyczyny ich zgonów. Najczęściej uważa się, że był to skutek
nadużywania sterydów, co jest dość prawdopodobne, jednak
osobiście uważam, że równie niebezpieczna była sama metoda. Dwa
te czynniki wzajemnie się uzupełniły i doprowadziły do
tragicznego końca. Dlaczego tak uważam? Serce podobnie jak inne
mięśnie podlega procesom adaptacji do wysiłku. Jeśli ćwiczysz
regularnie i stopniowo zwiększasz obciążenia treningowe – serce
się do nich przyzwyczaja. Jeśli natomiast ćwiczysz rzadko –
patrz zalecenia Mentzera – i jeszcze na każdym treningu starasz
się dać z siebie wszystko… no cóż, serce cierpi aż w końcu
może nie wytrzymać.
Druga
rzecz związana z treningiem zawodowców jest już w zasadzie
truizmem. Nikt normalny nie wierzy obecnie, by ci panowie ćwiczyli
na czysto. Może zdarzy się jakiś wyjątek, ale… Ilość
przyjmowanych sterydów oraz innych środków farmakologicznych jest
wręcz zatrważająca.
Napisałem
już sporo słów krytycznych w ostatnich latach na temat tej metody.
Czy da się powiedzieć o niej coś dobrego? Na pewno nic nie jest
całkiem złe ani całkiem dobre. Czasem zastosowanie HITu może
przełamać stagnację i pomóc dorzucić kilka kilogramów masy
mięśniowej. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji.
Proponuję zajrzeć teraz na wykres zamieszony w poprzedniej części.
Widzicie jak przebiega linia niebieska?
Większość
ludzi może odnotować szybki przyrost przez pierwsze 3 tygodnie
(mikrocykle), ale potem nastąpi nagły spadek siły. Zatem można to
rozegrać tak, iż raz na rok fundujemy sobie HIT powiedzmy w postaci
4 dniowego planu złożonego tylko z najważniejszych ćwiczeń.
Robimy 2 lekkie serie dla rozgrzewki i po nich jedną ciężką serię
od upadku. Jeśli wcześniej nie ćwiczyliśmy do upadku to taki szok
może dać dobre efekty. Tylko nie wolno przedobrzyć. Trzy takie
mikrocykle i koniec! Wracamy do planu bezupadkowego.
Można
to rozegrać jeszcze inaczej i o wiele ciekawiej. Zapewne
ortodoksyjni zwolennicy HITu zaprotestują i stwierdzą, że to już
nie HIT, ale co nam przyjedzie z przejmowania się ich protestami?
Gdyby tak robić nie 3 tygodnie, ale 5-6? Zamiast iść na całość
zrobić sobie taki trening na 90% możliwości? Załóżmy, że
jesteś w stanie zrobić 10 przysiadów z 50kg. Zakładasz więc na
sztangę 45kg i robisz na treningu jedną serię roboczą z tym
ciężarem. Co dwa tygodnie zwiększasz o 2,5 kg, czyli na koniec
planu powinieneś zrobić spokojnie 10 przysiadów z obciążeniem
52,5 kg. Jednak i tu nie wolno przedobrzyć i trzeba najpóźniej po
6 tygodniach porzucić tę metodę, jesteśmy bowiem za blisko strefy
przeciążenia CUN.
Należy
jeszcze odnieść się do problemu regeneracji, gdyż ktoś może mi
zarzucić, że to co pokazuje wykres ma miejsce tylko wówczas, gdy
treningi są przeprowadzane za często. Sam Mike próbował w pewnym
momencie twierdzić, że powinno się trenować raz na miesiąc. Jest
to oczywisty absurd. Nie oszukujmy się. By zaszły jakiekolwiek
zmiany adaptacyjne, niezależnie od metody, trzeba ćwiczyć
przynajmniej raz na tydzień. Co tak naprawdę oznacza niewielkie
postępy i tylko u początkujących. Jeśli nie robisz przynajmniej 2
sesji na tydzień, nie masz szans nic uzyskać. Z czasem i to będzie
za mało. Wysoka objętość i częstotliwość może być
niebezpieczna dla zdrowia, jeśli wprowadzi się ją za szybko, ale
niska częstotliwość jest o wiele bardziej niebezpieczna dla
zdrowia, o czym przekonuje nas choćby przykład braci Mentzer.
Nie wiem gdzie zapytać dlatego piszę tutaj. Stefan, być może znasz odpowiedź na moje pytanie. Trenuję siatkówkę i zależy mi na poprawie wyskoku. Trenując mięśnie łydki na której części powinienem się bardziej skupić, brzuchatej czy płaszczkowatej ?
OdpowiedzUsuńNapisz najlepiej od razu coś więcej o swoim treningu i wynikach w takich ćwiczeniach jak przysiady i wyskoki, bo Twoje pytanie jest na tyle szczegółowe, że nikt Ci na nie dobrze nie odpowie w oderwaniu od reszty treningu.
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz, którą mogę od razu podpowiedzieć. Robiono kiedyś badania porównawcze zawodników różnych dyscyplin w skoku dosiężnym. Co się okazało? W czołówce znaleźli się trójboiści! Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę wysokość skoku do masy ciała.
OdpowiedzUsuńWg mnie w takich dyscyplinach jak siatkówka sprawdza się lepiej przysiad przedni. Oczywiście nie jest to jedyny ćwiczenie, które warto wykonywać.
Bardziej szczegółowo do Twojego pytania - to jest na tyle ruch złożony, że nie wystarczy skupić się na jednym konkretnym mięśniu. Inna sprawa, że jeśli jakiś stanowi słabe ogniwo to wtedy dodaje się jakieś ćwiczenie dedykowane temu mięśniowi.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO tym dużym wyskoku u trójboistów również słyszałem. Oczywiście, że nie skupiam się na jednym mięśniu. Podstawą mojego treningu są właśnie różne siady i ciągi, natomiast byłem po prostu ciekaw, która część łydki bierze większy udział podczas wyskoku. Zawsze mam dylemat czy zrobić wspięcia na stojąco czy na siedząco. Będę robił raz tak, a raz tak.
UsuńPrzy wspięciach na siedząco ciężary są naprawdę ogromne i bez maszyny lub dobrych partnerów ciężko to zrobić.
OdpowiedzUsuńObie wersje anagażują nieco inne mięśnie, ale to pewnie wiesz :)
Jeśli masz racka to ciężkie wspięcia na śródstopie z ziemi bez podkładki, krótki ruch, ogromny ciężar, ale łydki dostają bardzo mocno w kość.
Posiadam właśnie dostęp i do specjalnej maszyny do wspięć na siedząco jak i do racka także wypróbuje to co napisałem. Dziękuje za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze dodam tylko jedno. Łydka to bardzo mocno zbity mięsień. Potrzebuje zarówno wielkich ciężarów, jak i dużych zakresów powtórzeń.
OdpowiedzUsuńostatnio byłem na warsztatach https://www.facebook.com/events/1731542887065094/ i pokazali tam bardzo dziwny sposób na poprawienie mobilności barków, a mianowicie rozciąganie grzbietu stopy/mięśnia piszczelowego. Stefan wytłumacz mi proszę jak to jest możliwe że rozciągając grzbiet stopy można poprawić mobilność barków (i tak, to działa i to jak, rezultat jest natychmiastowy ,a efekty uwidaczniają się w teście który polegał na podniesieniu obu rąk i przeniesieniu ich jak najdalej za linię uszu, pozycja końcowa taka jak w rwaniu tylko ręce są wąsko)
OdpowiedzUsuńKwestia odpowiedniego działania na receptory i zakończenia nerwowe. Można w ten sposób powodować rozluźnienie lub napięcie określonych grup mięśniowych. Na podobnej zasadzie działają masaże stóp, rolowania czy nawet akupunktura.
OdpowiedzUsuńStefan, a co sądzisz o wykonywaniu martwego ciągu z biodrami nisko ?
OdpowiedzUsuńWidziałem takie wykonanie na filmie z T-nation. Odczuwam duży dyskomfort zarówno przy klasycznym martwym ciągu z biodrami położonymi wysoko jak i przy martwym ciągu sumo. Wydaje mi się jednak, że z biodrami nisko jesteśmy w stanie podnosić mniejsze ciężary.
Klasyczny MC jest właśnie z biodrami nisko, wszystko inne to wariacje na temat. Inna sprawa to pytanie o ten dyskomfort. Co to dokładnie znaczy? Czego dotyczy? Problem trzeba zlokalizować i wyeliminować. Być może to właśnie skutek złej techniki.
OdpowiedzUsuńWiem, że się czepiam, ale ktoś musi dbać o edukację społeczeństwa :) Przed znakiem zapytania nie robi się spacji.
Oczywiście masz racje z tym znakiem zapytania, mój błąd.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mówimy o tym samym jeśli chodzi o te biodra. Według mnie w klasycznym martwym ciągu biodra w pozycji startowej znajdują się niżej niż barki ale wyżej niż kolana. Mówiąc o biodrach nisko mam na myśli, że znajdują się one na wysokości kolan a nawet trochę niżej.
Ten dyskomfort odczuwam w dolnym odcinku pleców, ból zaczyna się już przy 80 kg. Wiem, że powinienem udać się do specjalisty, ale wiadomo jak w Polsce jest z lekarzami... Unikam ich jak ognia. Przysiady robię normalnie, nie odczuwam żadnych bólów, dlatego właśnie pytam o tę formę martwego ciągu, w sumie są one trochę do siebie podobne.
OdpowiedzUsuńW pewnej mierze ruch dolnej części ciała w MC przypomina ten z przysiadu, rzecz jasna biodra są nieco wyżej, ale na ile to zależy od predyspozycji zawodnika oraz od wypracowanej techniki. Wielu trójboistów ma biodra wyżej, co wynika z tego, że mają plecy silniejsze niż nogi, ale też jest mniej bezpieczne. Niby podniesie się te kilka kg więcej, ale jeśli ćwiczy się dla zdrowia a nie pod zawody, to lepiej popróbować właśnie z biodrami niżej.
OdpowiedzUsuńTrudno tu do końca stwierdzić z czego ten ból się bierze. Dobrze byłoby mieć film do oceny techniki. Inna sprawa to napięcie rdzenia, brzuch i pośladki powinny być spięte. Wiele osób tego nie pilnuje i bierze więcej niż aktualnie wytrzymuje ich rdzeń, co przekłada się na późniejsze problemy.
Jeśli też wcześniej robiłeś jakiś spięcia na brzuch to kolejna możliwa przyczyna kłopotów, tak naprawdę spięcia osłabiają pracę rdzenia.
No niestety zanim tu trafiłem wykonywałem tysiące spięć, brzuszków, różne programy typu szóstka weidera czy ABS II i teraz wychodzą efekty. A ,,kaloryfera" na brzuchu jak nie było tak nie ma. Zawsze jak wykonam serię prawidłowych przysiadów jest mi lepiej
OdpowiedzUsuńMusisz teraz się przykładać do napinania rdzenia, by dokonała się reedukacja neuromuskularna. Niemniej należałoby się bliżej przyjrzeć temu bólowi. Popróbuj też przeprostów wg McKenziego na koniec treningu. Jeśli dzięki temu ból się zmniejszy to dobrze, jeśli nasili to nie rób przeprostów, ale wtedy już warto poszukać dobrego ortopedy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak zrobię. Co do tego martwego ciągu. to pojawia się w tym momencie inny problem. Wiadomo, że to ćwiczenie służy budowaniu ogólnej siły i masy mięśniowej dzięki dużemu ciężarowi. Niestety ja nie mogę sobie na to pozwolić przez ten ból w plecach. Na pewno nie wyeliminuje go z mojego planu treningowego, ale jeśli używam mniejszych ciężarów to zastanawiam się czy dodatkowo robić jakieś ćwiczenia na nogi i plecy. Po treningu czuję zawsze niedosyt, a robienie długich serii martwego ciągu chyba nie ma sensu?
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak wygląda cały Twój plan. No i musisz jak najszybciej znaleźć przyczynę tego bólu i ją wyeliminować.
OdpowiedzUsuń