7. Zaburzenie równowagi strukturalnej między antagonistami
Ten
punkt jest mocno powiązany z tym, co zostało już napisane w
punkcie czwartym. Niemniej trzeba tu pewne kwestie dodać i pogłębić.
Mięśnie w czasie ruchu, a nawet w momentach statycznych, wchodzą z
sobą w szereg reakcji takich jak: antagonizm, synergizm, czy
stabilizacja jednych przez drugie. Gdy brak pomiędzy nimi równowagi
to w najlepszym razie ruch nie zostanie wykonany, w najgorszym
dojdzie do kontuzji czy też nawet poważnego wypadku.
Jeśli
np. Twój biceps jest słaby to i wyciskania będą słabe, bo siłę
tricepsa będą hamowały impulsy nerwowe mające na celu ochronę
stawów barkowych i łokciowych. W przypadku podciągania jest
jeszcze o tyle ciekawiej, że tu zarówno bicepsy i brachialisy jak i
tricepsy (szczególnie głowa długa) pracują po równo, choć
natężenie pracy na poszczególnych etapach będzie różne.
Właściwy balans pozwala na płynne przekazywani obciążenia z
mięśnia na mięsień. Gdy go brak cała technika kuleje.
8. Poważne braki w diecie
Dieta
to osobny szeroki temat. Było już o nie aż nazbyt wiele, choć
pewnie nowe dane wymagają za czas jakiś nowych dopowiedzeń. Na
tyle, na ile czas pozwoli. Chciałby jednak w kontekście omawianego
tu podciągania poruszyć jedną niby oczywistą sprawę. Niby każdy
rozumie, że im większy BF tym trudniej się podciągnąć. Im ilość
tkanki tłuszczowej nad mięśniową bardziej przeważa, tym masz
mniejsze szanse na podciągnięcie się. Z tego jednak wypływa
ciekawy wniosek, o którym już mało kto wie. Organizm ze swej
natury dąży do optymalizacji. Jeśli robisz sobie aeroby na rowerku
to tak naprawdę nic go nie zmusza do tego, by odjąć parę
kilogramów (tych zbędnych) od swojej wagi. Jednak, gdy musisz się
podciągać przynajmniej kilka razy w tygodniu, to te 2-3 kg robią
wielką różnicę. Tak więc wzrasta szansa, że Twój BF dzięki
podciąganiu będzie szybciej spadał. Mózg poruszy całą kaskadę
hormonalną tak, by spalać tkankę tłuszczową. Pamiętajcie, że
nasz CUN zawsze robi wszystko, by jak najmniej się napracować,
czyli im mniej do dźwigania na drążku tym dla niego lepiej.
To
wszystko pod warunkiem zadbania o odpowiednią podaż białka,
tłuszczu i mikroelementów. Tak więc dobra dieta wspomaga
podciąganie dając siłę i zmniejszając BF, a dobre podciąganie
wspomaga dietę – dając siłę i zmniejszając BF. Mamy koło
zamknięte. Jeśli jednak wolisz napychać się ryżem i soją to
niestety – ciężki brzuch i grawitacja zrobią swoje. Możesz mieć
wystarczającą ilość białka i tłuszczu, ale zabraknie witamin –
wszystko na nic.
Czas przejść do metod
Istnieje
mnóstwo metod treningowych. Są lepsze i gorsze, ale też trzeba na
nie patrzeć pod kątem indywidualnych potrzeb. Co dla jednego będzie
lepsze, niekoniecznie będzie takie dla innego. Jak swego czasu pisał
Stanisław Zakrzewski „Poznaj różne metody, wybierz najlepszą
dla siebie”.
Rampa
Rampa
jest doskonałym narzędziem metodologicznym. Kumulacja zmęczenia
plus narastające napięcie mięśniowe – sprawiają, że wywołuje
dość silny efekt hipertroficzny. Stopniowe rozkręcanie układu
nerwowego jest też dużą zaletą. Chroni przed wypaleniem się CUN.
Dlatego warto od czasu do czasu do niej wracać. Jest dobra na
początek, a i przydatna dla zaawansowanych. Rzecz jasna wszystko
służy do czasu, dlatego tylko nieliczni mogą praktycznie na
okrągło robić rampę. Trzeba też sięgać po inne metody.
Jednak
w przypadku podciągania natrafiamy na pewne ograniczenia, które
mogą sprawić, że rampa nie będzie tak wydajna jak w innych
ćwiczeniach. Założeniem rampy jest bowiem, by zaczynać daleko od
swoich maksymalnych możliwości. 25-30% ciężaru docelowego. Nie
jest to precyzyjne, bo np. robiąc przysiad też jednocześnie
podnosisz swoje ciało, lecz i tak może tu spokojnie manipulować
ciężarem.
Co
w sytuacji, gdy to właśnie ciało samo w sobie stanowi już niemal
maksymalny ciężar? Żeby było to 30% docelowego ciężaru
musiałbyś się podciągać z obciążeniem przekraczającym
dwukrotność ciężaru Twojego ciała. Praktycznie jest to
nieosiągalne! Ważąc 70kg musiałbyś móc się podciągnąć z
obciążeniem 150kg!
Dlatego
w rampie w podciąganiu musimy dodawać niewielkie ciężary, o ile w
ogóle mamy tyle siły, by mieć jakiekolwiek pole manewru. Trzeba
też mieć na względzie fakt, iż taka rampa szybko wyczerpie swój
progres i wówczas lepiej przestawić się na inną metodę.
Regresja
Z
regresją w wypadku podciągania jest podobny kłopot, jak z rampą.
Jeśli Twój maks to ciężar ciała, to trudno tu coś odejmować.
Pewnym rozwiązaniem może wówczas być zastosowanie gum lub oparcie
nóg. Natomiast dla kogoś, kto w rampach doszedł do podwieszania
kilkunastu i więcej kilogramów regresja może okazać się bardzo
dobrym narzędziem.
Smarowanie gwintów
To
szczególna metoda nastawiona właśnie na doskonalenie umiejętności,
o której to już wspominałem wcześniej. W omawianym tutaj
przypadku rzecz jasna chodzi o doskonalenie umiejętności
podciągania. Można to ująć jeszcze inaczej – chodzi o
przekształcenie podciągania w czynność powszednią, coś co
robisz często i co Cię nie męczy. By to lepiej zobrazować posłużę
się przykładem chodzenia. Czynność ta wcale nie jest taka prosta.
Chodzenie w postawie wyprostowanej to z punktu widzenia biomechaniki
czynność bardzo złożona. Jednak z racji, że opanowaliśmy ją w
dość wczesnym dzieciństwie, teraz nie myślimy o jej wykonywaniu.
Chodzenie nie sprawia nam wiele trudności. Sprawa się zmienia, gdy
ktoś ciężko zachoruje, osłabnie lub przyjdzie późna starość.
Staje się też problematyczne przy różnych chorobach układu
ruchu.
Jednak
w normalnych warunkach to nie problem. Idziesz na spacer z dziewczyną
i raczej nie myślisz o tym jak stawiać najpierw jedną nogę, potem
drugą… Idziesz szybko do pracy i też Twoje myśli zajmuje co
innego niźli miarowy ruch kończyn. Co więcej, możesz tak iść
dość długo niosąc te swoje 70-80 kg, a czasem np. dodatkowo
ciężki plecak - i nie czujesz specjalnie zmęczenia. No chyba tylko
wtedy, gdy ktoś jako dziecko współczesności potrafisz przejść
jedynie dystans pomiędzy fotelem a lodówką.
Teraz
pomyśl w tych samych kategoriach o podciąganiu. Nie ma być jakimś
ciężkim wysiłkiem raz na kilka dni, albo nawet raz na tydzień,
lecz naturalną czynnością, która Cię nie męczy. Jasne, że
porównanie jest trochę na wyrost. Nigdy nie dasz rady pociągać
się przez godzinę bez przerwy, ale przynajmniej powinieneś dążyć
do tego, by podciągać się z 20-30 z takim zapasem sił, że Cię
to za bardzo nie zmęczy. Żeby to osiągnąć trzeba więc podciągać
się często, aż stanie się to rutyną.
Minusem
tej metody jest w miarę stały dostęp do drążka. Powiedzmy, że
masz go w mieszkaniu, ale większość dnia spędzasz poza domem. Co
zostaje? Robisz sobie serię rano, następnie po powrocie wieczorem.
Przy dwóch seriach na dzień i tak zdobędziesz sporo siły. Jeżeli
odliczymy jeden dzień wolny w tygodniu to i tak wyjdzie Ci 12 serii
tygodniowo. Normalnie na treningu raczej byś tyle nie zrobił, a i
efekt takiego dzielenia będzie znacznie lepszy. Optymalnie byłoby
robić 4-5 serii na dobę, ale nie każdy ma taki komfort. Ważne
też, by mieć świadomość kumulacji zmęczenia. Czasem, gdy
będziesz czuł się słabszy i zmęczony podaruj sobie 1-2 dni
dodatkowego odpoczynku.
Pozostaje
nam jeszcze ustalić liczbę powtórzeń i częstotliwość dodawania
kolejnych. Poniekąd należy się tu kierować zasadą autoregulacji.
Trzymać się daleko od swoich maksymalnych możliwości. Gdy oznacza
to, że potrafisz podciągnąć się poprawie 2 razy, rób serie po
1, gdy 4 rób po 2 itd. Czasem rób sobie dzień lżejszy i jeśli
normalnie robisz po 2, to w tym lżejszym rób po 1. Kolejne
powtórzenia dodawaj co tydzień lub nawet co dwa, ale tylko pod
warunkiem, że idzie lekko i nie czujesz się zmęczony. Może też
być tak, że będziesz musiał się nieco cofnąć i choć np.
doszedłeś już do 5 wrócić znowu do serii po 2, by odnotować
dalsze postępy.
Czy można w takim razie powiedzieć, że wytrzymałość mięśniowa to również w dużej mierze kwestia pracy CUN, podobnie jak siła maksymalna? Różnica polegałaby przede wszystkim na tym, że w przypadku siły chodziłoby o siłę przewodzenia impulsów nerwowych, a w przypadku wytrzymałości o ich jakość (w sensie właściwego odpalania kolejnych jednostek motorycznych i ich współpracy). Oczywiście w przypadku wytrzymałości siłowej dochodzi jeszcze kwestia sarkoplazmy. Czy można w ten sposób podsumować różnicę między tymi zdolnościami?
OdpowiedzUsuńCzęsto można się spotkać z dyskusjami, czy lepiej jest rozwijać siłę czy wytrzymałość mięśniową. Pomijając kwestie wrodzonych predyspozycji, można by w z tego wywnioskować, że ani jedno ani drugie. Zdrowy człowiek, chcąc zmaksymalizować swoją funkcjonalność powinien dążyć do harmonijnego rozwoju jednego i drugiego. Inaczej będziemy jak te pingwiny symulujące ataki padaczki. Niby drgawki silne, ale to jednak tylko drgawki :)
Domyślam się, że chodzi o wytrzymałość siłową, bo przy innej raczej sarkoplazmy nie rozwiniesz. Wystarczy spojrzeć na maratończyków :)
OdpowiedzUsuńCo do CUN to steruje praktycznie każdą funkcją, tak świadomie jak i nieświadomie. np funkcje wegetatywne. Jeśli chodzi o same impulsy to przy wytrzymałości siłowej nie muszą być aż tak silne, natomiast muszą być dłużej podtrzymywane. To już są dość skomplikowane sprawy, jak choćby nakładanie się impulsów czy ich częstotliwość. Kilka słabszych może dawać jeden silniejszy.
Tak, chodzi mi o wytrzymałość siłową. Trochę mylący jest ten przykład porównujący podciąganie z chodzeniem, bo podczas chodzenia wszystkie mięśnie pracują raczej na niskich obrotach. Oczywiście pracuje ich ogromnie dużo i konieczna jest ich gigantyczna koordynacja ale jeśli chodzi o samą pracę to jest jak najbardziej lekka i aerobowa.
OdpowiedzUsuńDużo lepiej moim zdaniem porównywać podciąganie do przysiadów z obciążeniem równym masie ciała. Wydaje się dużo bardziej adekwatne, pod względem wykonywanej pracy.
Przy okazji, dlaczego właściwie nie wolno wykonywać żadnych ruchów nogami podczas podciągania? Oczywiście przy opanowanej na 100% technice, prawidłowej pracy łopatek i reszty rdzenia. Czy wówczas coś na kształt wspomagania się nogami przy wiosłach, nie mogłoby również funkcjonować podczas podciągania, przynajmniej jako dodatek?
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi przychodzi na mysl, to ze wspomaganie sie nogami przeczy idei prawidlowej pracy rdzenia. Przy prostych nogach napianie posladkow przychodzi mi dosc latwo, przy podwijaniu nog itd. zaczynaja sie klopoty.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, przy przysiadach, mc czy wiosłach pośladki również trzeba mocno spinać, a przecież nie ogranicza to ruchomości :)
OdpowiedzUsuńTymczasem przy podciąganiu, podobnie jak w wiosłach umożliwiałoby to wykonywanie albo większej ilości powtórzeń albo pracę z większym ciężarem. Problem może moim zdaniem dotyczyć raczej potencjalnych kontuzji barków.
Zwróć też uwagę, że przy wspinaniu takie bujanie i wykorzystywanie do podciągnięcia całego ciała jest zupełnie naturalne. To wręcz jedna z pierwszych rzeczy, jakich uczą na wspinaczce, że wspinasz się całym ciałem, a nie tylko rękami.
Oczywiście chodzi mi o naturalny, techniczny ruch, a nie o spazmatyczne drgawki, byleby tylko wywindować jakoś ciało do góry :)
Pytanie też, jak taka technika by miała dokładnie wyglądać.
Marek masz trochę racji z tym chodzeniem, ale potrzebny był mi przykład pokazujący czynność rutynową, w której jakby nie było przenosimy całe ciało. W przysiadach już nie do końca jest to rutyna, bo jeszcze nie widziałem, by współcześnie jakiś człowiek zrobił za pierwszym razem dobrze przysiad. Ostano próbowałem z jednym 7 latkiem i też nie potrafił.
OdpowiedzUsuńTu są 2 przyczyny i obie wymieniliście. Rzeczywiście bujanie może mieć zły wpływ na barki. I drugie to właśnie napięcie rdzenia. W przysiadach, wiosłach czy MC jest inna historia, bo stopy są ustalone. Mocno wbijają się w podłoże. Tu są w powietrzu, jak zaczniesz machać nogami to nie utrzymasz napięcia ani transferu siły.
A czy można by w takim razie pomyśleć o takiej szczególnej wersji podciągania, gdzie ruch zaczynałoby się z ziemi? :)
OdpowiedzUsuńWyglądałoby to tak: stoimy w postawie technicznej rękami trzymając nad głowa drążek, po czym wykonujemy ruch biodrami jak do push pressa (cały czas trzymając drążek) i wybijamy się w górę wykorzystując siłę nóg do wykonania podciągnięcia. Byłoby to pewnie trudne technicznie i na pewno nie dla początkujących, ale mogłoby bardzo zwiększyć ciężary używane przy podciąganiu.
Nasuwa się tylko problem, w jaki sposób przymocować wtedy obciążenie tak, żeby się nie przesuwało i nie przeszkadzało w wykonaniu ćwiczenia.
Jako pewien dodatek dla zaawansowanych tak, normalnie raczej nie. Bo to eliminowałoby z kolei pracę łopatek, a to jest jedna z ważniejszych rzeczy, której najpierw trzeba się nauczyć. Istnieją np. specjalne wiosła w formie izolacji, gdzie też ruch jest jeszcze bardziej skrócony i eliminuje łopatki, ale to są już takie formy, które w pierwszych latach treningu zrobią więcej szkody niż pożytku. Potem jako dodatek mogą się przydać. Jest wiele takich sztuczek.
OdpowiedzUsuńCześć
OdpowiedzUsuńWłaśnie przymierzam się do smarowania gwintów. Z podciąganiem jest u mnie słabo więc zacznę od 2-3 powtórzeń. Chciałem zapytać jak wygląda rozgrzewka w tym wypadku. Czy mogę zrobić te powtórzenia z marszu bez rozgrzewki czy jednak powinienem się rozgrzać? A jeśli tak to czy wystarczy kilka przysiadów, wymachy ramion, pajacyki dosłownie minutka na przygotowanie organizmu czy jednak trzeba się bardziej przyłożyć?;)
Jeśli te 2 to ok. 50% Twoich możliwości to nie musisz się rozgrzewać. No chyba, że masz bardzo zimno w pomieszczeniu. Podchodzisz do drążka, moment na koncentracje, robisz swoje 2 powtórzenia i koniec :)
OdpowiedzUsuń