czwartek, 1 sierpnia 2013

Rehabilitacja a motywacja...


... czyli, jak niebezpieczne są skrajności.
Artykuł ten jest w zamierzeniu krótką wstawką na temat pewnej niebezpiecznej tendencji, jaką zaobserwowałem w ramach pracy z niektórymi osobami poprzez ich dzienniki, jak również rozmów oraz czytywanych czasem publikacji i porad.
Dość długo w sportach siłowych pokutowała przekonanie, że najważniejsze to dźwigać jak najwięcej i rosnąć ile się da. Brak dokładnego rozpoznania stanu zdrowia skutkował w wielu wypadkach jego pogorszeniem się, pogłębieniem wad postawy, a nawet kontuzjami. Powoływanie się na starych mistrzów i dowodzenie, że oni robili jedynie ciężkie złożone ćwiczenia jest nieporozumieniem. Kilkadziesiąt lat temu ludzie więcej się ruszali, przeciętnie byli po prostu fizycznie zdrowsi. Dlatego też mieli lepszy start i zwykle nie wymagali rehabilitacji. Dziś jest inaczej. Siedzący tryb życia, większość czasu spędzana przed komputerem itd. Gdzie są dzieci grające w piłkę całymi dniami? Wszędzie, gdzie tylko się dało? Gdzie huśtające się na trzepaku? Gdzie dziewczynki skaczące na gumie? Kiedyś był to widok normalny, dziś coraz rzadziej można się z tym spotkać. Matki kurczowo trzymają swoje pociechy, by nie biegały i nie zrobiły sobie krzywdy. Są o wiele spokojniejsze, gdy dziecko siedzi przed komputerem... Tymczasem właśnie tak degraduje się jego motoryka. Wyniki wszyscy znamy.
Potem, gdy taki człowiek przyjdzie na siłownię i od razu próbuje dźwigać dużo i ciężko musi się to skończyć źle. Potrzebna jest tu na nowo edukacja w zakresie poprawności ruchów. Coś co kiedyś było naturalne. No dobrze. Nie chcę w tym miejscu rozpisywać się nadmiernie na temat rehabilitacji. Chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Na drugą skrajność.
Oto bowiem pojawił się inny nurt. Dokładne diagnozowanie, rehabilitacja i powolne wdrażanie do treningu siłowego. Sam uważam się za przedstawiciela tego nurtu. Dobrze się stało, jednak i tu czai się pewna pułapka. Można i z tym przesadzić.
Nazbyt drobiazgowa analiza wad postawy może człowieka całkowicie zniechęcić i przestraszyć. Będzie całe życie podnosił tylko symboliczne ciężary i uważał na siebie, jak owe wspomniane wyżej matki na swoje dzieci. Nie popełnijmy tego błędu.
Każdy z nas ma jakieś większe lub mniejsze wady postawy. Warto na nie zwrócić uwagę i starać się leczyć. Jednak nie można od razu z powodu lekkiego skrzywienia czuć się inwalidą i unikać cięższych wysiłków. Zwłaszcza wtedy, gdy mamy opanowaną technikę.

Przykład skoliozy

Prosty przykład: skolioza w odcinku piersiowym. O ile zwierzęta nie mają tego problemu, my z powodu specyficznego rozwoju mózgu rozwinęliśmy się tak, że jedna strona ma lekką przewagę. Tak więc są osoby praworęczne i leworęczne. To zaś powoduje, że lekka skolioza w odcinku piersiowym jest u nas normą, a nie wadą postawy. Wprawdzie powinniśmy dążyć do wyrównania tego dysonansu, ale bynajmniej nie jest to takie proste. Zawsze dominująca ręka będzie nieco silniejsza i nieco sprawniejsza.
W tym punkcie trudno mi się zgodzić z Girondą proponującym skupianie się przez cały dzień na tym, by robić wszystko słabszą ręką. Jest to walka z wiatrakami. Spowoduje jedynie to, że ogólnie nasza praca będzie mniej wydajna, choć zapewne lewa ręka nieco dogoni prawą lub odwrotnie w przypadku osób leworęcznych.
Sprawa treningu oburącz w takich sportach, jak np. tenis czy szermierka to temat ciekawy, ale nie związany z tym o co tutaj chodzi. Pozostawmy go więc na uboczu.

Motywacja

Tak więc po dokładnej analizie sylwetki może nagle dojść do sytuacji, że człowiek dotychczas pełen zapału traci cały rozpęd i motywację. Wczoraj czuł się kandydatem na mistrza świata, dziś niepełnosprawnym bez perspektyw. Nie temu to wszystko ma służyć!
Nasza psychika w dużej mierze decyduje o stanie naszego zdrowia, o wynikach treningu. Dieta dietą, ale jeśli ciągle będziemy przygnębieni i tak stan naszego zdrowia będzie się pogarszał. Zupełnie inne wyniki daje trening robiony z zapałem, a inne taki bez przekonania. Różnica może wynosić nawet od 50 do 80%. Trzeba więc uważać na swoje wady, ale nie pozwolić, by ograbiły nas z motywacji.
Sam wiem najlepiej jak to jest. Mimo tylu lat starań, ćwiczeń i poszukiwań nie jestem i nigdy pewnie nie będę wyglądał imponująco. Gdybym 25 lat temu wiedział tyle ile teraz, zapewne teraz wyglądałbym znacznie lepiej. Trudno! Nie porównuję się z czołówką światową, ale z sobą samym z przed miesiąca, roku, lat. Wtedy wiedzę sens tego co robią. Wiem, że nie miałbym nawet tego, gdybym się nie przykładał do treningów.
Wtedy, gdy udaje mi się wygenerować odpowiednie nastawienie psychiczne treningi dają nieporównywalnie lepsze efekty!

Wielkie nieporozumienie

Jeśli więc człowiek, który do tej pory robił przysiady z 200 kg na plecach nagle po diagnozie będzie się bał nawet 20 kg, to już jest coś nie tak. Nie o to w tym chodzi. Przecież kulturystyka, jak i każdy inny sport poważnie traktowany ma nam pozwolić przekraczać własne ograniczenia, a nie biernie się im poddawać. Można narzekać i stwierdzać, że gdyby miało się predyspozycje... gdyby było się całkiem zdrowiem... O wtedy pokazałbym na co mnie stać. I co komu przyjdzie z takiego marudzenia? Zapewne nic.
Warto na koniec uświadomić sobie jeszcze jedno. wady postawy, przynajmniej te pomniejsze, nie są zauważane przez większość ludzi. Będą podziwiać nasze wypracowane mięśnie niski poziom tkanki tłuszczowej, a nie lekkie skrzywienie kręgosłupa. My powinniśmy sami zdawać sobie z tego sprawę, ale niech nas to motywuje do bardziej wytrwałej pracy, do lepszej techniki, a nie do pozostania na poziomie różowej sztangielki.
Silna motywacja sprawia, że człowiek regeneruje się dwa razy szybciej, a więc też rośnie dwa razy szybciej. Pomyślcie o tym!

11 komentarzy:

  1. O tak! Więcej Stefan artów o motywacji, już od samego czytania czuję, że motywacja idzie 20% do góry! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywacja to mit. Nie musisz być zmotywowany, aby działać. Determinacja i jasno określony cel - tutaj kryje się klucz.

      Usuń
    2. Bzdura! Wcale nie mit.

      Usuń
  2. Bardzo trafny i dobrze napisany artykuł. Moja dziewczyna dowiedziała się o szeregu wad postawy, które nie tylko będą ją hamować, ale też mogą sprawić, że postępy de facto będą szpecić... i bardzo straciła motywację.

    Ja od siebie mogę dodać, a jestem wciąż hormonalnym inwalidą, że naprawdę nie ma co odpuszczać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trening bez treningu???:

    http://westallen.typepad.com/brains_on_purpose/files/mind_over_matter_shackell_07.pdf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybko przetłumacze sens tego badania:
      Wzięto trzy grupy testowe, jedna normalnie trenowała na siłowni, druga nic nie robiła a trzecia wyobrażała sobie tylko trening. Robili hip flexing. Wyniki:
      1 i 3 grupa zwiększyła porównywalnie siłę....

      Usuń
  4. Teraz na razie nie dam rady całego przeczytać, ale podejrzewam w czym rzecz. Takie coś może być uzupełnieniem, ale niepoważne byłoby myślenie, że zastąpi normalny trening.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale taki trening po normalnym treningu? Mind muscle, Sandow'a drewniane sztangielki to tak naprawdę trening "umysłem". Ciekawe, tutaj dyskusja na ten temat:

    http://theofficebodybuildingworkout28918.yuku.com/topic/7504/Visualized-Resistance-and-the-Mind-Muscle-Connection#.Uf4N1WS9Kc0

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak naprawdę mind muscle to to i trochę więcej :)
    O tym będzie mam nadzieję na jesiennym kursie, jeśli wszystko wypali.
    Samo myślenie działa tak jak oni piszą tylko na krótką metę. Tu zachodzi o wiele więcej bardziej skomplikowanych reakcji psycho-fizycznych. Zresztą jeśli ktoś nie przejdzie etapu ciężkich ćwiczeń podstawowych to nigdy porządnie mind muscle nie przerobi. CUN też ma swoje prawa i ograniczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie te badanie było w krótkim okresie przeprowadzone I podejrzewam że było to nowe ćwiczenie dla nich więc efekt adaptacji jak u poczætkujæcego.
    Ale zainspirowany tym wprowadzam taki trening po normalnym.
    Jak np. skończe przysiad na 95kg w normalnym to w "umysłowym" zrobie jeszcze dwie serie I skończe na 105kg ;-b

    OdpowiedzUsuń