... czyli, jak
niebezpieczne są skrajności.
Artykuł ten jest w
zamierzeniu krótką wstawką na temat pewnej niebezpiecznej
tendencji, jaką zaobserwowałem w ramach pracy z niektórymi osobami
poprzez ich dzienniki, jak również rozmów oraz czytywanych czasem
publikacji i porad.
Dość długo w
sportach siłowych pokutowała przekonanie, że najważniejsze to
dźwigać jak najwięcej i rosnąć ile się da. Brak dokładnego
rozpoznania stanu zdrowia skutkował w wielu wypadkach jego
pogorszeniem się, pogłębieniem wad postawy, a nawet kontuzjami.
Powoływanie się na starych mistrzów i dowodzenie, że oni robili
jedynie ciężkie złożone ćwiczenia jest nieporozumieniem.
Kilkadziesiąt lat temu ludzie więcej się ruszali, przeciętnie
byli po prostu fizycznie zdrowsi. Dlatego też mieli lepszy start i
zwykle nie wymagali rehabilitacji. Dziś jest inaczej. Siedzący tryb
życia, większość czasu spędzana przed komputerem itd. Gdzie są
dzieci grające w piłkę całymi dniami? Wszędzie, gdzie tylko się
dało? Gdzie huśtające się na trzepaku? Gdzie dziewczynki skaczące
na gumie? Kiedyś był to widok normalny, dziś coraz rzadziej można
się z tym spotkać. Matki kurczowo trzymają swoje pociechy, by nie
biegały i nie zrobiły sobie krzywdy. Są o wiele spokojniejsze, gdy
dziecko siedzi przed komputerem... Tymczasem właśnie tak degraduje
się jego motoryka. Wyniki wszyscy znamy.
Potem, gdy taki
człowiek przyjdzie na siłownię i od razu próbuje dźwigać dużo
i ciężko musi się to skończyć źle. Potrzebna jest tu na nowo
edukacja w zakresie poprawności ruchów. Coś co kiedyś było
naturalne. No dobrze. Nie chcę w tym miejscu rozpisywać się
nadmiernie na temat rehabilitacji. Chciałbym zwrócić uwagę na coś
innego. Na drugą skrajność.
Oto bowiem pojawił
się inny nurt. Dokładne diagnozowanie, rehabilitacja i powolne
wdrażanie do treningu siłowego. Sam uważam się za przedstawiciela
tego nurtu. Dobrze się stało, jednak i tu czai się pewna pułapka.
Można i z tym przesadzić.
Nazbyt drobiazgowa
analiza wad postawy może człowieka całkowicie zniechęcić i
przestraszyć. Będzie całe życie podnosił tylko symboliczne
ciężary i uważał na siebie, jak owe wspomniane wyżej matki na
swoje dzieci. Nie popełnijmy tego błędu.
Każdy z nas ma
jakieś większe lub mniejsze wady postawy. Warto na nie zwrócić
uwagę i starać się leczyć. Jednak nie można od razu z powodu
lekkiego skrzywienia czuć się inwalidą i unikać cięższych
wysiłków. Zwłaszcza wtedy, gdy mamy opanowaną technikę.
Przykład skoliozy
Prosty przykład:
skolioza w odcinku piersiowym. O ile zwierzęta nie mają tego
problemu, my z powodu specyficznego rozwoju mózgu rozwinęliśmy się
tak, że jedna strona ma lekką przewagę. Tak więc są osoby
praworęczne i leworęczne. To zaś powoduje, że lekka skolioza w
odcinku piersiowym jest u nas normą, a nie wadą postawy. Wprawdzie
powinniśmy dążyć do wyrównania tego dysonansu, ale bynajmniej
nie jest to takie proste. Zawsze dominująca ręka będzie nieco
silniejsza i nieco sprawniejsza.
W tym punkcie trudno
mi się zgodzić z Girondą proponującym skupianie się przez cały
dzień na tym, by robić wszystko słabszą ręką. Jest to walka z
wiatrakami. Spowoduje jedynie to, że ogólnie nasza praca będzie
mniej wydajna, choć zapewne lewa ręka nieco dogoni prawą lub
odwrotnie w przypadku osób leworęcznych.
Sprawa treningu
oburącz w takich sportach, jak np. tenis czy szermierka to temat
ciekawy, ale nie związany z tym o co tutaj chodzi. Pozostawmy go
więc na uboczu.
Motywacja
Tak więc po
dokładnej analizie sylwetki może nagle dojść do sytuacji, że
człowiek dotychczas pełen zapału traci cały rozpęd i motywację.
Wczoraj czuł się kandydatem na mistrza świata, dziś
niepełnosprawnym bez perspektyw. Nie temu to wszystko ma służyć!
Nasza psychika w
dużej mierze decyduje o stanie naszego zdrowia, o wynikach treningu.
Dieta dietą, ale jeśli ciągle będziemy przygnębieni i tak stan
naszego zdrowia będzie się pogarszał. Zupełnie inne wyniki daje
trening robiony z zapałem, a inne taki bez przekonania. Różnica
może wynosić nawet od 50 do 80%. Trzeba więc uważać na swoje
wady, ale nie pozwolić, by ograbiły nas z motywacji.
Sam wiem najlepiej
jak to jest. Mimo tylu lat starań, ćwiczeń i poszukiwań nie
jestem i nigdy pewnie nie będę wyglądał imponująco. Gdybym 25
lat temu wiedział tyle ile teraz, zapewne teraz wyglądałbym
znacznie lepiej. Trudno! Nie porównuję się z czołówką światową,
ale z sobą samym z przed miesiąca, roku, lat. Wtedy wiedzę sens
tego co robią. Wiem, że nie miałbym nawet tego, gdybym się nie
przykładał do treningów.
Wtedy, gdy udaje mi
się wygenerować odpowiednie nastawienie psychiczne treningi dają
nieporównywalnie lepsze efekty!
Wielkie nieporozumienie
Jeśli więc
człowiek, który do tej pory robił przysiady z 200 kg na plecach
nagle po diagnozie będzie się bał nawet 20 kg, to już jest coś
nie tak. Nie o to w tym chodzi. Przecież kulturystyka, jak i każdy
inny sport poważnie traktowany ma nam pozwolić przekraczać własne
ograniczenia, a nie biernie się im poddawać. Można narzekać i
stwierdzać, że gdyby miało się predyspozycje... gdyby było się
całkiem zdrowiem... O wtedy pokazałbym na co mnie stać. I co komu
przyjdzie z takiego marudzenia? Zapewne nic.
Warto na koniec
uświadomić sobie jeszcze jedno. wady postawy, przynajmniej te
pomniejsze, nie są zauważane przez większość ludzi. Będą
podziwiać nasze wypracowane mięśnie niski poziom tkanki
tłuszczowej, a nie lekkie skrzywienie kręgosłupa. My powinniśmy
sami zdawać sobie z tego sprawę, ale niech nas to motywuje do
bardziej wytrwałej pracy, do lepszej techniki, a nie do pozostania
na poziomie różowej sztangielki.
Silna motywacja
sprawia, że człowiek regeneruje się dwa razy szybciej, a więc też
rośnie dwa razy szybciej. Pomyślcie o tym!
O tak! Więcej Stefan artów o motywacji, już od samego czytania czuję, że motywacja idzie 20% do góry! :D
OdpowiedzUsuńMotywacja to mit. Nie musisz być zmotywowany, aby działać. Determinacja i jasno określony cel - tutaj kryje się klucz.
UsuńBzdura! Wcale nie mit.
UsuńBardzo trafny i dobrze napisany artykuł. Moja dziewczyna dowiedziała się o szeregu wad postawy, które nie tylko będą ją hamować, ale też mogą sprawić, że postępy de facto będą szpecić... i bardzo straciła motywację.
OdpowiedzUsuńJa od siebie mogę dodać, a jestem wciąż hormonalnym inwalidą, że naprawdę nie ma co odpuszczać!
Trening bez treningu???:
OdpowiedzUsuńhttp://westallen.typepad.com/brains_on_purpose/files/mind_over_matter_shackell_07.pdf
Szybko przetłumacze sens tego badania:
UsuńWzięto trzy grupy testowe, jedna normalnie trenowała na siłowni, druga nic nie robiła a trzecia wyobrażała sobie tylko trening. Robili hip flexing. Wyniki:
1 i 3 grupa zwiększyła porównywalnie siłę....
Teraz na razie nie dam rady całego przeczytać, ale podejrzewam w czym rzecz. Takie coś może być uzupełnieniem, ale niepoważne byłoby myślenie, że zastąpi normalny trening.
OdpowiedzUsuńAle taki trening po normalnym treningu? Mind muscle, Sandow'a drewniane sztangielki to tak naprawdę trening "umysłem". Ciekawe, tutaj dyskusja na ten temat:
OdpowiedzUsuńhttp://theofficebodybuildingworkout28918.yuku.com/topic/7504/Visualized-Resistance-and-the-Mind-Muscle-Connection#.Uf4N1WS9Kc0
Tak naprawdę mind muscle to to i trochę więcej :)
OdpowiedzUsuńO tym będzie mam nadzieję na jesiennym kursie, jeśli wszystko wypali.
Samo myślenie działa tak jak oni piszą tylko na krótką metę. Tu zachodzi o wiele więcej bardziej skomplikowanych reakcji psycho-fizycznych. Zresztą jeśli ktoś nie przejdzie etapu ciężkich ćwiczeń podstawowych to nigdy porządnie mind muscle nie przerobi. CUN też ma swoje prawa i ograniczenia :)
Faktycznie te badanie było w krótkim okresie przeprowadzone I podejrzewam że było to nowe ćwiczenie dla nich więc efekt adaptacji jak u poczætkujæcego.
OdpowiedzUsuńAle zainspirowany tym wprowadzam taki trening po normalnym.
Jak np. skończe przysiad na 95kg w normalnym to w "umysłowym" zrobie jeszcze dwie serie I skończe na 105kg ;-b
Ciekawe! :)
OdpowiedzUsuń