wtorek, 27 lutego 2018

Strach i wymówki


Nowa forma religii

Wiele osób podchodzi do treningu na siłowni jak do swoistej religii, w której dominującą rolę sprawuje jakieś gniewne bóstwo. Bóstwo takie tylko czyha na jakiś błąd, by pokarać śmiałka. Jeśli taki obraz wydaje Wam się zbyt wydumany, to zastanówcie się nad strachem mniej lub bardziej uświadomionym. Strach przed tym, że zrobi się za dużo albo za mało. Za dużo ćwiczeń, za mało serii itd. Za wszystko to możemy zostać ukarani przez owe gniewne bóstwo brakiem przyrostów. Oto zadajemy sobie pytanie o seks, czy za dużo seksu nie zmniejszy moich przyrostów? Może trzeba go raczej więcej niż mniej? Na podobnych lękach żerują też rzecz jasna sprzedawcy suplementów. Jeśli nie będziesz brał tego czy tamtego, to żadna metoda nie pomoże i przyrostów nie będzie.


Przetrenowanie

Tak naprawdę to właśnie ten strach sprawia, że nasze wyniki są gorsze. Strach i brak pozytywnej motywacji to najgorsi wrogowie postępu. Możesz mieć najlepszą dla siebie dietę, spać 8-10 godzin na dobę w idealnych warunkach, a nawet dobry plan - gdy brakuje odpowiedniego podejścia postępów nie będzie lub będą znacznie gorsze niż mogłyby być. Kolejny straszak dokładają nam lekarze i niektórzy "specjaliści" od treningu. Nie można tak dużo i tak ciężko trenować. Masz taką czy inną chorobę, więc musisz się oszczędzać. No i pojawia się magiczne słowo "przetrenowanie". Tak naprawdę przetrenowanie występuje o wiele rzadziej niż się powszechnie przyjmuje. Może do niego prowadzić:
- bardzo słaba dieta - podkreślam tu słowo "bardzo"!
- mało snu
- złe nastawienie psychiczne!
To ostatnie jest kluczem. Jak wierzysz, że się łatwo przetrenowujesz, to po 2 poniesieniach różowej sztangielki będziesz przetrenowany. Jeśli w to nie wierzysz to będziesz robił sesję przysiadów 10 razy na tydzień z 90% swoich możliwości i nie będziesz przetrenowany. Najwyżej czasem zbyt przemęczony.
Wiele osób będzie się tłumaczyło tym, że ćwiczy na czysto. Na koksie to może i można ciężko ćwiczyć, nawet kilka razy na dzień, ale dla naturala to niemożliwe. Bzdura! Starzy mistrzowie z początków dwudziestego wieku i pierwszej połowy ćwiczyli bardzo często i bardzo intensywnie. Było to jeszcze przed wynalezieniem syntetycznych hormonów. Nie dość tego, że ćwiczyli czasem całymi dniami z krótkimi przerwami, to jeszcze wieczorem chlali prawie do upadłego w knajpach. Poszukajcie sobie informacji o Hermanie Goenerze, Johnie Grimku, Bennym Podda, Marvinie Edderze, Atrhurze Saxonie i innych. Choć nie wiem, czy znajdziecie wszystkie informacje na tych ugrzecznionych i poprawnych politycznie internetowych stronach.
Nie namawiam Was do tego byście spędzali całe dni na siłowni, ani spijali się dziennie do upadłego. Namawiam do zmiany sposobu myślenia. Do odrzucenia balastu epoki koksu i wymówek. Zapomnijcie o marketingowych bredniach z pod znaku: Weidera, Arthura Jonesa, Mike'a Mentzera czy Stuarta McRoberta. Jeśli ktoś tych panów uważa za nieomylne autorytet, to na mojej stronie nie znajdzie nic dla siebie. Nie bójcie się eksperymentować. Spróbujcie czasem dwu sesji na dzień, albo i trzech. Wszystko na tyle, na ile pozwoli Was czas, do którego jeszcze wrócę.


Lęk przed upadkiem mięśniowym

Przestrzegam zwykle przed seriami do upadku, gdyż układ nerwowy ich nie lubi. Przynajmniej nie w nadmiarze. Jednak nie oznacza to, że nie należy ćwiczyć ciężko ani obawiać się każdego upadku mięśniowego, jeśli czasem się zdarzy. Często też przestrzegam przed przechodzeniem od siedzącego trybu życia, od razu do bardzo aktywnego. Trzeba stopniowo i z rozsądkiem zwiększać swoje obciążenia treningowe, jak i częstotliwość sesji. I znowu... to nie znaczy, że z czasem nie można ćwiczyć i kilkanaście razy na tydzień. Trzeba tylko dojść do tego stopniowo.

Wiek jako wymówka

Wiek to bardzo dobra wymówka. Nie tylko pozwala unikać ciężkich treningów. Jestem już stary, więc nie warto dbać o siebie. Jestem już za stary, by czegoś się nauczyć. Pamięć już nie ta itd. Często tak bredzą 40- latkowie a czasami i młodsi. Ludzie, którzy właśnie powinni być u szczytu formy, ale pozwolili sobie wmówić, że są już starymi dziadami. Nawet jeśli masz 50 lat, 60, czy wreszcie 70 - nie jest za późno, by zacząć trenować i dbać o siebie. Nawet nie jest za późno, by po pewnym czasie robić kilka sesji na dzień. Naprawdę! Jeśli nie chcesz się rozwijać, nie tylko w sporcie, ale ogólnie - nie chcesz się niczego już uczyć, nic zmieniać w życiu, to po co się jeszcze plączesz po świecie? Cytując Ziemiańskiego "Cóż za czasy nastały, żeby trupy, miast na cmentarzu leżeć, ludzi nachodziły?" Chamskie? Brutalne? Może, ale przede wszystkim prawdziwe!

Geny jako wymówka

Obecnie wszystko sprowadza się do genów. Mamy kolejne dogmaty religijne. Jestem słaby i chudy, bo taką mam genetykę. Jestem gruby, bo taką mam genetykę. Moje choroby powodowane są genami. Skąd jednak wiesz jakie masz geny? Przebadałeś się na wszelkie możliwe sposoby? Nawet gdybyś to zrobił, to współczesna nauka nie odpowie Ci do końca ani jak masz ćwiczyć, ani na jakie choroby możesz zachorować. Wiele genów uaktywnia się zresztą pod wpływem określonych czynników środowiskowych. Jesteś gruby i masz cukrzycę, bo się źle odżywiasz. Pomyślałeś o tym, że być może to, że jesteś bardzo chudy i słaby, to uwarunkowanie genetyczne, które pozwoli Ci ćwiczyć częściej i ciężej? Więc zapomnij o wymówkach opartych na genach i bredniach o hardgainerach, ektomorfikach i innych stworach w naturze nie występujących.

Badania naukowe jako wymówka

Prowadzi się mnóstwo badań naukowych, których wartość często bywa dyskusyjna. To jednak nie przeszkadza wielu internetowym ekspertom od czytania abstraktów, by dowodzić, że taka dieta czy taka metoda treningu jest najlepsza. Pomijam już sprawę periodyzacji, ale podstawowy błąd metodologicznych tych badań polega na tym, że uczestniczą w nich ludzie, którzy wcześniej nigdy regularnie nie trenowali. Dlatego działa na nich wszystko i za pomocą takiej grupy można też prawie wszystko udowodnić. Ostatnio sam nie wierzyłem własnym oczom, gdy spotkałem się z badaniami na temat długowieczności. Badano 10 ochotników i uwaga... 71% z nich paliło papierosy, a 83% piło alkohol! To znaczy ile? 7 i kawałek człowieka palił? 8 i kawałek człowieka - nieco większy - regularnie piło? Początkowo myślałem, że być może chodzi o błąd w druku i miało być 100 osób, ale skąd niby wziąć nagle w jednym miejscu 100 ludzi dobijających setki? Nie dajcie się ogłupiać wszystkiemu co nosi etykietkę "badania naukowe". Jak najbardziej cenię badania naukowe, ale te rzetelne, a takich niestety jest coraz mniej.

Strach przed ciężarem

Im dłużej się ćwiczy, tym bynajmniej nie jest łatwiej. Masz 50kg na grzbiecie i robisz przysiad. Po kilku miesiącach czy latach ładujesz 100kg, a może jeszcze więcej. Wraz ze zwiększeniem obciążeń wzrasta nie tylko napięcie mięśni. Wzrasta też napięcie psychiczne. W pewnym momencie pojawia się lęk przed ciężarem, przed kolejną ciężką serią czy wreszcie przed kontuzją. Jak najbardziej namawiam do rozsądku i do tego by możliwie najlepiej zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jednak, jeśli chcemy iść dalej musimy nauczyć się opanowania tego lęku i pozytywnego spojrzenia tak na treningi, jak i na swoje możliwości. Ciesz się tym, że dziś poniesiesz jeszcze więcej.

Brak czasu i rodzina jako wymówki

Wiem dobrze, że na siłowni świat się nie kończy. Wielu z nas ma rodziny lub chociaż partnerów czy partnerki. Mamy swoje obowiązki i niekiedy mało czasu. Jednak warto dobrze zastanowić się nad tym czasem. Ile tracimy go dziennie na oglądanie durnot w TV lub w internecie? Ile czasu spędzasz na FB i innych specjalnie do tego celu wymyślonych ogłupiaczach? Naprawdę nie masz nawet pół godziny ze trzy razy w tygodniu, by zadbać o swoje zdrowie? Potem stracisz go znacznie więcej w kolejkach do lekarzy! Poświęć też trochę czasu na swój rozwój intelektualny i psychiczny. Czytaj książki, analizuj swoje motywacje itd. Będziesz lepszym i zdrowszym człowiekiem czym oddasz najlepszą przysługę swoim bliskim. Całe życie trzeba dbać o relację z najbliższymi, a zawsze zaczyna się od siebie. Jeśli nie potrafisz zadbać o siebie, to tak naprawdę nie będziesz umiał zadbać o innych.
Nie bójcie się od siebie wymagać. Nauczcie się cieszyć treningiem a nie traktować jak jakąś karę za niepopełnione grzechy. Żywy organizm nie jest maszyną, której pracę i możliwości można dokładnie wyliczyć i przewidzieć. Nie spala określonej ilości kalorii przy takiej czy innej pracy, jak chcieliby dietetycy. To czy pracuje lepiej czy gorzej, czy się rozwija, zależy w dużej mierze od psychiki - od nastawienia. Będziesz na tyle rósł, na ile masz do tego motywację. Jasne, że będą nas ograniczać różne choroby, ale przegramy dopiero wtedy, gdy damy sobie wmówić, że "nic się nie da zrobić", że "nie wolno się przemęczać", że "jesteś hardgainerem", że "łatwo się przetrenować". Strach przed próbowaniem ciągle od nowa i brak motywacji, to największe ograniczniki.

13 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że to, co opisujesz, to tylko jeden z wielu przejawów znacznie szerszego problemu związanego z wpływem, jaki wywiera na nas współczesna kultura. Zewsząd bombarduje się nas "rozpraszaczami" w rodzaju FB czy rozmaitych programów telewizyjnych. Promuje się, i to powszechnie, infantylne podejście do życia, a nawet jeśli już do sfery publicznych autorytetów przebije się ktoś, kto naprawdę coś sobą reprezentuje, to i tak przedstawia się go i jego sukces, jako coś naturalnego, tak jakby wspaniałość i wielkość była przyrodzona i na wyciągnięcie ręki. Wręcz wmawia się ludziom, że to tylko ich wina, iż nie są lepsi, silniejsi, bardziej wysportowani czy charyzmatyczni. Efekt jest taki, że mało kto potrafi już systematycznie nad czymś pracować, przełamując swoje własne ograniczenia. Ludzie idą na siłownię i oczekują, że najdalej po paru miesiącach treningu ich ciała zmienią się nie do poznania, bez większego wysiłku i namysłu nad tym, co się robi. A najlepsze, że jeszcze za to zapłacili i nie przychodzi im do głowy, że może ktoś ich po prostu zrobił w balona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne tak. Już po publikacji uświadomiłem sobie, że mógłbym wiele rzeczy dopisać. Tylko, że tak można temat rozszerzać niemal w nieskończoność. Zdaję sobie też sprawę, że dotrę z tym do nielicznych, bo reszta nadal będzie ulegać innym wpływom. Choćby dlatego, że np. fora kulturystyczne są sponsorowane, pozycjonowane, a tym samym mają o wiele większą siłę przebicia. Jednak dla tych nielicznych czasem warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marek - myślę, że trafiłeś w sedno. To właśnie kłopot ze współczesną kulturą, oczekiwanie efektów od razu i w prosty sposób, najlepiej bez specjalnych wyrzeczeń. Ale to może coraz widoczniejsze oznaki, że kultura zachodu powoli się kończy, któż to wie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Należałoby zacząć od pytania, czym jest ta słynna kultura Zachodu? Dla mnie to taki twór, o którym każdy słyszał, ale nikt go nie widział. Czy naprawdę odwoływanie się do tych samych wartości, których i tak nikt tak naprawdę nie przestrzega, McDonaldy, Facebook i kilka innych firm, których loga widzimy tu i ówdzie, to dość, żeby mówić o wspólnej kulturze? Aha, zapomniałem o sojuszu militarnym. Tak, to jest chyba to, co najbardziej spaja kulturę Zachodu. Tylko w takim razie należałoby ją raczej nazwać kulturą USA i ich podopiecznych.
    Trochę oczywiście przerysowuję, bo to oczywiste, że sojusze militarne tworzą kultury, i w pewnym sensie coś takiego się wytworzyło pomiędzy blokiem wschodnim i zachodnim w czasie Zimnej Wojny, ale wg mnie sztywne trzymanie się tych podziałów oraz ich utrwalanie tylko szkodzi stosunkom międzynarodowym, głównie w naszym regionie. Zamiast współpracować z Rosją ciągle zachowujemy się tak, jakby lada moment mieli rozpocząć kolejne rozbiory. To taka dygresja, może odrobinkę nie na temat, ale jakoś Twój komentarz skłonił mnie do refleksji na ten temat :)

    Jest jeszcze jedna rzecz, którą Stefan częściowo poruszył w tym artykule, a mianowicie osiągnięcia siłaczy sprzed kilkudziesięciu czy stu lat. W porównaniu do współczesnych trenujących mieli pewien niesamowity komfort: nic nie rozpraszało ich uwagi w czasie treningów. Nie było całej tej nachalnej gadaniny, radia, filmów na siłowniach. Na starcie mieli kilka razy lepsze warunki do skupienia się na treningu niż my współcześnie. Dla nas może pewnym wyjściem jest urządzenie sobie siłowni w domu, ale wbrew pozorom to również ma szereg wad. Po pierwsze znacznie lepiej ćwiczy się z dobrymi partnerami treningowymi, o których w domu trudno, a po drugie mało kto ma możliwość przeznaczenia całego pomieszczenia na siłownię. Tymczasem to dość ważne, żeby miejsce do treningów było miejscem do treningów, a nie jednocześnie sypialnią, salonem albo składzikiem czy garażem. To taki drobiazg, który da się obejść, ale jeśli się o niego zadba, to bardzo sprzyja skupieniu na treningu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do kultury zachodu - ja to widzę tak, jej wyznacznikiem są trzy rzeczy: etyka chrześcijańska, arystotelesowski stosunek do prawdy, no i prawo rzymskie (przynajmniej spore jego elementy, bo nie całość). Jakby nie patrzeć, wszystkie trzy elementy składowe mają się słabo, czy to w Europie, czy USA. A konkurencja nie śpi, jak widać dokoła. Obawiam się jednak, że alternatywy są znacznie gorsze, nawet od stanu obecnego.

    Co do Rosji, też jestem za tym żeby się dogadać, ale co zrobić skoro ona ... nie chce?

    Jest fajny blog dziennikarki piszącej o Rosji, wygrzebałem go niedawno dość przypadkowo, Pani ma dobre pióro:

    http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/

    Wracając do treningu, miejsce jest ważne, ja na przykład nie toleruje siłowni-kołchozów, już wolę ćwiczyć w domu, jak mam okazję. Idealnie na świeżym powietrzu, ale w Polsce jest to możliwe tylko przez kilka miesięcy - niestety :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. To, o czym piszesz, to szeroko rozumiany krąg kultury europejskiej. Pojęcie kultury Zachodu jest za to ściśle związane z podziałem zimnowojennym.
    Czy Rosja rzeczywiście nie chce się dogadać? Na pewno tak jest to przedstawiane w mediach. Faktem jest też, że prowadzi dość agresywną politykę, ale które mocarstwo tak nie robi? Tymczasem Rosja cały czas prowadzi interesy z Niemcami i innymi krajami Europy Zachodniej, które nie mają do niej takich uprzedzeń. To my od upadku ZSRR konsekwentnie wypinamy się do niej plecami. Zamiast wzmacniać relacje nieustannie je pogarszamy i odgrywamy rolę najlepszego ucznia w klasie USA, kraju, który jeszcze kilkadzieścia lat temu planował zamienić Polskę w pustynię atomową w razie gdyby doszło do konfrontacji z Układem Warszawskim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Proponuję dalej nie brnąć w politykę, bo za chwilę odezwą się zwolennicy takiej partii, potem innej itd. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też tak sądzę, nie to miejsce. Z Markiem możemy podyskutować gdzie indziej ;-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasne, ja zawsze jestem otwarty na dyskusje :)
    Osobiście sam zakończyłbym dyskusję gdyby pojawił się tu ktoś, kto zacząłby "wojnę światopoglądową" na komentarze. Lubię dyskutować ale tylko według pewnych reguł. Odrzuca mnie, kiedy ktoś w dyskusji robi się agresywny. Jeszcze parę lat temu zdarzało mi się wdawać w tego rodzaju spory, ale teraz uważam, że to tylko strata czasu i energii, a matoł i tak wygra w oczach większości internautów, bo jak napisze połowę tekstu z caps lockiem, to lepiej będzie widać jego komentarze :)

    Niemniej zgadzam się, że może lepiej tu takowych osobników nie kusić, więc na tym poprzestańmy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny art Stefan. Dziękuję.
    Ludzie bezustannie się porównują do innych a wynika to często z niskiego poczucia własnej wartości. Jeśli bym wierzył, kochał, akceptował siebie to ten cały suf nie miałby żadnego znaczenia. Wtedy te „zasady”, mody, etykiety nie istniałyby w mojej świadomości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny tekst z konkretnym przekazem. Prawda jest taka, że jak ktoś chce to zawsze jakąś wymówkę znajdzie i się usprawiedliwi. Najgorzej jest zacząć. Podobno.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzeba eksperymentować, poznawać siebie. Ja od wielu miesięcy mam dipsy i podciąganie na każdym treningu. Od jakiś 3-4 miesięcy nie mam pasa do którego przyczepialem obciążenie i dipsy robię bez. Nie mam spiny na wyniki sylwetkowe, ćwiczę bo lubię. Tak wiec co 2 lub czasem trzeci dzień jadę piękne, wolne dipsy w 3 lub 5 seriach i po ponad 20 reps w serii. I jakoś się nie przetrenowalem od tych dipsow. Czasem zdarza się trening, że idzie gorzej ale tylko jeden, nigdy więcej. Zauważyłem, że muszę ćwiczyć intensywnie bo gdy wypadnie mi przerwa (np tydzień choroby) to są spada na 1 lub 2 treningi.
    Przykład z dipsami to jeden z wielu. Kiedyś robiłem program 100 pompek po treningu siłowym, podciągania na każdym treningu i zawsze było tak samo - brak przetrenowania. Być może wpływało to negatywnie na przyrosty ale to nie jest dla mnie ważne. Gdyby mi ktoś powiedział - ćwicz 2 razy w tygodniu, po 25 minut i rób tylko 3 serie po 8 reps a bedziesz miał 3 razy lepsze przyrosty to bym podziękował. Ćwiczę bo lubię a sylwetka to bonus.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny wpis, naprawdę daje do myślenia. Mega blog.

    OdpowiedzUsuń