piątek, 24 lutego 2017

Najlepsza pora na treningi cz. 3


Poziom adrenaliny i noradrenaliny

Te dwa hormony wydzielane przez nadnercza mocno pobudzają organizm do walki lub ucieczki. To stwierdzenie jest już tak znane, że stało się banałem. Każdy stres zwiększa ich stężenia, jak również treningi czy też wysiłek fizyczny. Im niższy poziom wytrenowania, tym większy wyrzut tych hormonów. Nie chcę tutaj zagłębiać się w szczegóły, by cały ten cykl artykułów nie rozrósł się nadmiernie, istotne w kontekście omawianego tematu jest to, że w normalnych warunkach poziom tych hormonów powinien być najniższy nocą, gdy śpimy.
Jeśli tuż przed snem podejmiemy trening, jakiś inny poważny wysiłek, albo się zestresujemy - automatycznie pogorszymy jakoś snu. Czasem, a pewnie każdy tego już doświadczył, wcale nie będziemy mogli zasnąć. Niekiedy jesteśmy tak zmęczeni, że wydaje się, iż tylko paść na łóżko i spać a tu niestety... Duże zmęczenie również może zakłócić sen. Osoby przemęczone często mają problemy z bezsennością.
W praktyce wynika z tego wprost stwierdzenie, iż nie należy ćwiczyć przed snem. Przynajmniej 2-3 godziny poprzedzające nocny wypoczynek powinny być czasem spokojnym pozbawionym silnych bodźców emocjonalnych i fizjologicznych. Najlepiej, gdy jest to czas spokojnego relaksu.

Układ współczulny i przywspółczulny

Układy współczulny i przywspółczulny bywają też zwane sympatycznym i parasympatycznym. Oba te układy działają do pewnego stopnia przeciwstawnie. Co jeden aktywizuje, drugi rozluźnia. Zwykle można spotkać się z najprostszą teorią, iż układ współczulny dominuje za dnia i pobudza organizm np. pod wpływem stresu, a układ przywspółczulny rozluźnia i dominuje raczej nocą. Oba te układy należą do autonomicznego układu nerwowego i działają niezależnie od świadomości. Tyle wystarczy wiedzieć, by zdać szkolny test z biologii. W rzeczywistości rzecz jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Już choćby fakt, że np. do wystąpienia erekcji potrzebne jest działanie układu przywspółczulnego (rozszerzającego naczynia krwionośne), ale by doszło do orgazmu musi włączyć się współczulny, pokazuje, iż nic nie jest takie proste.
U każdego z nas przeważa jeden z tych układów. Oznaką tego będzie np. to czy lepiej pracuje Ci się rano, czy wieczorem. Czy lubisz wcześnie wstawać i kłaść się spać, czy też odwrotnie. Czy ciepła kąpiel Cię pobudza, czy rozluźnia i usypia. W pierwszym wypadku dominuje układ współczulny, a w drugim przywspółczulny. Jednak jest to dominacja czasowa i z wiekiem może się zmienić. Należy dążyć do równowagi pomiędzy tymi dwoma układami, ale nie ma na to jakichś specjalnych sposobów. To co można zrobić wiąże się z listą typowych działań prozdrowotnych - odpowiednie żywienie, odpowiednia dawka wysiłku fizycznego, unormowany tryb życia i dobry sen.
Jak jednak temat ten ma się do poszukiwań optymalnej pory treningów? Jeśli dominuje u Ciebie układ współczulny to lepiej być ćwiczył rano, jeśli przywspółczulny - wieczorem. Przy czym muszę przyznać uczciwie, że nie spotkałem żadnym badań, które wyjaśniałby tu końca pewną zależność. Taką mianowicie czy przypadkiem to nie dominacja danego układu, ale właśnie pora treningu oraz inne czynniki składające się na tryb życia, nie określają tego, który układ przeważa. Rzecz jasna taka zmiana nie zachodzi po miesięcu czy dwóch, ale kilkanaście miesięcy czy nawet kilka lat być może mogą ją wywołać. Problem pozostaje otwarty. Jak już wspominałem organizm ludzi jest bardzo plastyczny i do wielu rzeczy się dostosowuje, choć niestety nie każde dostosowanie jest w dłuższej perspektywie korzystne dla zdrowia.


Seks a trening

Wokół tego tematu narosło mnóstwo mitów i przekłamań. W zasadzie nie ma się czemu dziwić. Temat jest nośny. Wszystko co związane z seksem dobrze się sprzedaje. Czemu więc nie szukać daleko idących związków z treningiem? Już samo to zwiększy ilość wejść na stronę czy sprzedaż książki albo gazety. Można zatem snuć wszelkie możliwe rozważania, posiłkować się badaniami naukowymi, nawet jest takowe nigdy nie zostały przeprowadzone itd. Do tego dochodzą przesądy starych trenerów pielęgnowane przynajmniej od stu lat. Jak to więc jest w istocie?
Nie ma wątpliwości, że seks może zmęczyć. Działa też rozluźniające, szczególnie na męski organizm. Zwykły rozsądek nakazuje, by tuż po nie podejmować ciężkich treningów. To jest dość oczywiste. Jednak wyżej wspomniane źródła "mądrości" postarały się by jak najbardziej skomplikować to zagadnienie. Prawda jest taka, że w miarę zdrowy mężczyzna zdąży się "pozbierać" w ciągu kilku godzin na tyle, by nie odbiło się to na wynikach treningowych. Oczywiście najlepszym wyjściem jest przyjąć, by ewentualne ekscesy sypialnie odbywały się jakiś czas po treningu, a nie przed nim, ale nie zawsze będzie to takie proste do przeprowadzenia.
Poniekąd można przyjąć, że krótkotrwała abstynencja seksualna podnosi poziom testosteronu u mężczyzny, jednak jeśli trwa za długo lub dochodzi do niej zbyt często można się raczej spodziewać poważnych spadków testosteronu, dopaminy i ogólnie pogorszenia wydolności psychofizycznej. Ograniczanie seksu, bo "buduję masę" jest niepoważne i byłoby śmieszne, gdyby przy okazji nie naruszało całej skali priorytetów. Co ostatecznie jest ważniejsze? Treningi czy relacja z najbliższą osobą? Zresztą owej masy też od tego nie przybędzie!

2 komentarze:

  1. Czyli seks przed snem teoretycznie też nie jest najlepszą opcją? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak i nie :) Niby nie jest to "spokojny relaks", ale po jednak następuje rozluźnienie całego organizmu, więc nie jest to aż taka zła opcja :)

    OdpowiedzUsuń