Poziom adrenaliny i noradrenaliny
Te
dwa hormony wydzielane przez nadnercza mocno pobudzają organizm do
walki lub ucieczki. To stwierdzenie jest już tak znane, że stało
się banałem. Każdy stres zwiększa ich stężenia, jak również
treningi czy też wysiłek fizyczny. Im niższy poziom wytrenowania,
tym większy wyrzut tych hormonów. Nie chcę tutaj zagłębiać się
w szczegóły, by cały ten cykl artykułów nie rozrósł się
nadmiernie, istotne w kontekście omawianego tematu jest to, że w
normalnych warunkach poziom tych hormonów powinien być najniższy
nocą, gdy śpimy.
Jeśli tuż przed snem podejmiemy trening, jakiś
inny poważny wysiłek, albo się zestresujemy - automatycznie
pogorszymy jakoś snu. Czasem, a pewnie każdy tego już doświadczył,
wcale nie będziemy mogli zasnąć. Niekiedy jesteśmy tak zmęczeni,
że wydaje się, iż tylko paść na łóżko i spać a tu
niestety... Duże zmęczenie również może zakłócić sen. Osoby
przemęczone często mają problemy z bezsennością.
W
praktyce wynika z tego wprost stwierdzenie, iż nie należy ćwiczyć
przed snem. Przynajmniej 2-3 godziny poprzedzające nocny wypoczynek
powinny być czasem spokojnym pozbawionym silnych bodźców
emocjonalnych i fizjologicznych. Najlepiej, gdy jest to czas
spokojnego relaksu.
Układ współczulny i przywspółczulny
Układy
współczulny i przywspółczulny bywają też zwane sympatycznym i
parasympatycznym. Oba te układy działają do pewnego stopnia
przeciwstawnie. Co jeden aktywizuje, drugi rozluźnia. Zwykle można
spotkać się z najprostszą teorią, iż układ współczulny
dominuje za dnia i pobudza organizm np. pod wpływem stresu, a układ
przywspółczulny rozluźnia i dominuje raczej nocą. Oba te układy
należą do autonomicznego układu nerwowego i działają niezależnie
od świadomości. Tyle wystarczy wiedzieć, by zdać szkolny test z
biologii. W rzeczywistości rzecz jest jednak o wiele bardziej
skomplikowana. Już choćby fakt,
że np. do wystąpienia erekcji potrzebne jest działanie układu
przywspółczulnego
(rozszerzającego naczynia krwionośne),
ale by doszło do orgazmu musi włączyć się współczulny,
pokazuje, iż nic nie jest takie proste.
U
każdego z nas przeważa jeden z tych układów. Oznaką tego będzie
np. to czy lepiej pracuje Ci się rano, czy wieczorem. Czy lubisz
wcześnie wstawać i kłaść się spać, czy też odwrotnie. Czy
ciepła kąpiel Cię pobudza, czy rozluźnia i usypia. W pierwszym
wypadku dominuje układ współczulny, a w drugim przywspółczulny.
Jednak jest to dominacja czasowa i z wiekiem może się zmienić.
Należy dążyć do równowagi pomiędzy tymi dwoma układami, ale
nie ma na to jakichś specjalnych sposobów. To co można zrobić
wiąże się z listą typowych działań prozdrowotnych - odpowiednie
żywienie, odpowiednia dawka wysiłku fizycznego, unormowany tryb
życia i dobry sen.
Jak
jednak temat ten ma się do poszukiwań optymalnej pory treningów?
Jeśli dominuje u Ciebie układ współczulny to lepiej być ćwiczył
rano, jeśli przywspółczulny - wieczorem. Przy czym muszę przyznać
uczciwie, że nie spotkałem żadnym badań, które wyjaśniałby tu
końca pewną zależność. Taką mianowicie czy przypadkiem to nie
dominacja danego układu, ale właśnie pora treningu oraz inne
czynniki składające się na tryb życia, nie określają tego,
który układ przeważa. Rzecz jasna taka zmiana nie zachodzi po
miesięcu czy dwóch, ale kilkanaście miesięcy czy nawet kilka lat
być może mogą ją wywołać. Problem pozostaje otwarty. Jak już
wspominałem organizm ludzi jest bardzo plastyczny i do wielu rzeczy
się dostosowuje, choć niestety nie każde dostosowanie jest w
dłuższej perspektywie korzystne dla zdrowia.
Seks a trening
Wokół
tego tematu narosło mnóstwo mitów i przekłamań. W zasadzie nie
ma się czemu dziwić. Temat jest nośny. Wszystko co związane z
seksem dobrze się sprzedaje. Czemu więc nie szukać daleko idących
związków z treningiem? Już samo to zwiększy ilość wejść na
stronę czy sprzedaż książki albo gazety. Można zatem snuć
wszelkie możliwe rozważania, posiłkować się badaniami naukowymi,
nawet jest takowe nigdy nie zostały przeprowadzone itd. Do tego
dochodzą przesądy starych trenerów pielęgnowane przynajmniej od
stu lat. Jak to więc jest w istocie?
Nie
ma wątpliwości, że seks może zmęczyć. Działa też
rozluźniające, szczególnie na męski organizm. Zwykły rozsądek
nakazuje, by tuż po nie podejmować ciężkich treningów. To jest
dość oczywiste. Jednak wyżej wspomniane źródła "mądrości"
postarały się by jak najbardziej skomplikować to zagadnienie.
Prawda jest taka, że w miarę zdrowy mężczyzna zdąży się
"pozbierać" w ciągu kilku godzin na tyle, by nie odbiło
się to na wynikach treningowych. Oczywiście najlepszym wyjściem
jest przyjąć, by ewentualne ekscesy sypialnie odbywały się jakiś
czas po treningu, a nie przed nim, ale nie zawsze będzie to takie
proste do przeprowadzenia.
Poniekąd
można przyjąć, że krótkotrwała abstynencja seksualna podnosi
poziom testosteronu u mężczyzny, jednak jeśli trwa za długo lub
dochodzi do niej zbyt często można się raczej spodziewać
poważnych spadków testosteronu, dopaminy i ogólnie pogorszenia
wydolności psychofizycznej. Ograniczanie seksu, bo "buduję
masę" jest niepoważne i byłoby śmieszne, gdyby przy okazji
nie naruszało całej skali priorytetów. Co ostatecznie jest
ważniejsze? Treningi czy relacja z najbliższą osobą? Zresztą
owej masy też od tego nie przybędzie!
Czyli seks przed snem teoretycznie też nie jest najlepszą opcją? :)
OdpowiedzUsuńI tak i nie :) Niby nie jest to "spokojny relaks", ale po jednak następuje rozluźnienie całego organizmu, więc nie jest to aż taka zła opcja :)
OdpowiedzUsuń