Nauka i praktyka wobec zdobywania masy mięśniowej
Rozwój
masy mięśniowej jest chyba największym zmartwieniem wszystkich
uprawiających kulturystykę. Dopiero z czasem dochodzą takie
problemy, jak proporcje czy gęstość i definicja mięśni. Jednak
dla amatorów najważniejsza pozostaje masa mięśniowa.
Trzeba
uczciwie powiedzieć, że sprawa rozwoju masy mięśniowej, zarówno
hipertrofii jak i hiperplazji, została poważnie zaniedbana.
Wprawdzie prowadzono sporo badań naukowych na ten temat, ale zwykle
założenia badawcze były dość nieprecyzyjne i w praktyce na
niewiele się przydawały ćwiczącym. Nierzadko wprowadzały tylko
zamęt.
Również
sami zawodnicy eksperymentowali z metodami treningu i żywienia.
Niektórzy pretendowali do uznania ich za naukowców, choć życie
pokazało, że nie było ku temu wystarczających podstaw. Wystarczy
wspomnieć Mike'a Mentzera i jego dogmatyzm, który on sam uważał,
za jedyne słuszne i naukowe podejście. Stworzył najskuteczniejszą
metodę rozwoju masy mięśniowej. Miała tylko jedną wadę. Nie
działała.
Jeśli
już mamy mówić o naukowym podejściu do sportów siłowych, to
trzeba zwrócić uwagę na dwa nazwiska: Zatsiorsky i Kreamer.
Najpierw pracowali oddzielnie, Zatsiorsky w bloku wschodnim, a
Kreamer zachodnim, a potem połączyli swoje siły. Ich książki to
najpoważniejsze naukowe opracowania na temat zdobywania siły i masy
mięśniowej oraz innych parametrów kariery atletycznej. Niestety
żadna z tych publikacji nie została dotychczas przetłumaczona na
język polski
Z
nazwisk trenerów warto zapamiętać przede wszystkim: Girondę,
Poliquina i Thibaudeau. To u nich możemy szukać porad dotyczących
skutecznych metod zdobywania masy mięśniowej. Oczywiście lista
nazwisk jest pewnie dłuższa. Podaję tylko tych uczonych i
trenerów, z których wiedzy dane mi było korzystać z pozytywnym
skutkiem. Piszę to po to, by zwrócić Wam na nich uwagę, co jest
szczególnie ważne, gdyż póki co mamy masę bezsensownych
artykułów w polskich gazetach i internecie. Rzecz jasna należy do
dorobku tych panów podchodzić z pewną dozą krytycyzmu. Wiele
ćwiczeń Girondy jest przeznaczona tylko dla bardzo zaawansowanych
zawodników z powodu swojej konuzjogenność. Natomiast dwaj
pozostali trenerze poszli w ostatnich latach w taką komercję, że
wartościowe pozostają raczej ich wcześniejsze publikacje.
Dopiero
od kilkunastu lat zaczęto poważnie zajmować się zdobywaniem masy
mięśniowej pod kątem naukowym. Wcześniej niewielu było takich,
którzy prowadzili konkretne badania. Trzeba uczciwie zaznaczyć, że
postęp zahamowały skutecznie sterydy. Jeszcze w latach
pięćdziesiątych ubiegłego stulecie szukano nowych dróg
zdobywania masy mięśniowej. Potem zawodnicy woleli korzystać ze
strzykawek. Dziś naturalna kulturystyka stopniowo się odradza i
zdobywa naukowe podwaliny.
Amatorska praktyka
Wszytko
to stanowi dość skomplikowaną układankę. Musimy zgrać zarówno
metodykę treningową, jak i dietę. Do tego dochodzi suplementacja i
regeneracja. O poszczególnych elementach tej skomplikowanej
układanki już pisałem i pewnie jeszcze sporo napiszę. Tutaj nie
chcę aż tak bardzo wnikać w szczegóły.
Chciałbym
poruszyć inną kwestię. Na pewno zdobywanie masy mięśniowej
będzie trudniejsze dla amatora. Nie możemy równać się z
zawodowcami. Składa się na to dużo czynników. Zawodowcem zostaje
się wtedy, gdy ma się odpowiednią genetykę. Nie każdy może
wygrywać zawody kulturystyczne. Nie każdemu z nas natura dała
odpowiednie proporcje kostne i możliwości regeneracyjne. Niemniej
prawie każdy, prócz nielicznych ciężkich schorzeń, może ćwiczyć
poprawiając własne zdrowie i wygląd. Wbrew pozorom możemy zyskać
sporo masy mięśniowej. Czasem więcej niż myślimy. Podstawowy
kłopot to brak dobrych trenerów i publikacji polskojęzycznych.
Na
pewno trudno dziś mówić o zawodowej kulturystyce bez sterydów.
Jednak dla amatora niszczenie sobie w ten sposób zdrowia dla kilku
kilogramów mięśni wydaje się zupełnie chybione. Dobra dieta plus
dobry plan i motywacja mogą zdziałać cuda, a przy okazji nie
pozbawią nas nerek czy wątroby. Nie wiem, jak Wy, ale ja swoje
nerki lubię...
Podsumowując
mogę stwierdzić, że przyrosty masy mięśniowej zależą od
wiedzy, dzięki której ułożymy dobry trening i dietę, ale także
od motywacji. Ten ostatni czynnik jest bardzo niedoceniany. Tymczasem
to nastawienie psychiczne jest tu decydujące. Bez niego nie ma
dobrej regeneracji. Każdy trening albo jest rutynowym odwalaniem
pańszczyzny, albo satysfakcjonującą walką z własnymi
ograniczeniami. Moje wieloletnie doświadczenia i obserwacje pokazują
jedno – z dobrą motywacją zdolności regeneracyjne mogą wzrosnąć
nawet o 50-70%. Pozytywne nastawianie to także więcej testosteronu
u mężczyzny. I to już nie tylko moje wnioski, bo akurat ten fakt
potwierdziły liczne badania. Jeśli więc ćwiczysz dla spokoju
sumienia – osiągniesz niewiele, jeśli wierzysz w siebie, a
jednocześnie masz dla siebie sporo cierpliwości – może zdobyć
sylwetkę, która będzie wzbudzała podziw.
Stefan jaką literaturę byś polecił z zakresu motywacji, psychologii w sporcie? Na HW pamiętam wspominałeś, że autorami wartymi uwagi są np. Franken czy Cialdini, Bompa. A taki Brian Tracy jest raczej nastawiony na marketing.
OdpowiedzUsuńTak Tracy to typowy marketing. Niektóre rady ma nawet przydatne, ale co całości to trzeba być ostrożnym. Nie kojarzę teraz jakiś specjalnych opracowań na temat motywacji. Trzeba tego szukać w poszczególnych rozdziałach u tych autorów, których wymieniłeś.
OdpowiedzUsuńPoszukaj sobie jeszcze książek tego autora - https://pl.wikipedia.org/wiki/Mih%C3%A1ly_Cs%C3%ADkszentmih%C3%A1lyi
Stefanie, nie dokonca na temat, ale czy mozesz sie wypowiedziec na temat glodowek?
OdpowiedzUsuńW skrocie przejrzalem blog, tylko niestety jeszcze nie dyskusji o diecie.
Byla o tym mowa?
Chcialbym poznac Twoje zdanie na ten temat
Mowa była, ale dość pobieżnie. Temat jest wbrew pozorom trudny. Jeśli pytasz, czy w normalnych warunkach warto robić głodówki to odpowiedź brzmi - nie. Sytuacja się zmienia w odniesieniu do niektórych chorób. Czasem także w innych sytuacjach. Tak na szybko nie da się tego ogarnąć. W każdym razie u pewnej - i to sporej - części populacji głodówka plus treningi może się skończyć hipoglikemią. Większość zwolenników głodówek nigdy nie pracowała ciężko fizycznie, ani nie trenowała porządnie. Tyle mogę na szybko napisać, ale rzecz jasna jest to uproszczenie. Może kiedyś ogarnę i szerzej omówię temat.
OdpowiedzUsuń