Zakres
ruchu, czyli z angielskiego ROM (Range of Motion) to kolejny ważny
element składowy poszczególnych metod treningowych, którym można
manipulować. Nic też dziwnego, że i wokół niego narosło kilka
mitów i nieporozumień. Zapewne większość z Was zetknęła się z
poglądem, iż skrócony ROM powoduje skracanie mięśni. Nie wiem,
jak i kto do tego doszedł, ale przesąd ten znany jest od dawna. W
polskiej literaturze przedmiotu wprowadził go chyba Stanisław
Zakrzewski. To ciekawa postać, człowiek dla sportu zasłużony z
jednej, ale i niestety propagator takich i podobnych twierdzeń - z
drugiej.
Po
pierwsze - każde ćwiczenie ma swój określony pełny zakres.
Bynajmniej zakres ten nie oznacza, że dochodzimy już do blokady
stawowej. Przykładem może być wiosłowanie. Tu kończymy ruch
wcześniej niż moglibyśmy. Podobnie jest na modlitewniku w jego
górnej fazie. Na marginesie nie wiem dlaczego, ale większość osób
ma poważny problem ze zrozumieniem zakresu ruchu w modlitewniku. Gdy
tylko dojdzie do sfilmowania tego ćwiczenia okazuje się nagle, że
na dole opuszczają za mało, a na górze unoszą za wysoko.
Prócz
tego, że niektóre ćwiczenia same w sobie wykonuje się ze
skróconym ruchem, mamy także do czynienia z dodatkowym skracaniem
go w celu pobudzenie mięśni do dodatkowego wzrostu. Często właśnie
skrócenie ROMu pozwala przełamać plateau. Jest to więc technika
raczej dla osób z pewnym stażem. Nie ma sensu na początku swojej
przygody z ciężarami skracać ruchu.
Istnieją
też różne podejścia do tego zagadnienia. Jedni wykonują krótkie
serie w skróconej wersji, a inni (np. Thib) zalecają długie serie
po kilkanaście czy nawet dwadzieścia powtórzeń. Wg mnie wszystko
zależy od konkretnej osoby oraz od charakteru danego ćwiczenia. Z
racji zaś, że zwykle w końcowej fazie ruchu jesteśmy silniejszy
to ten obszar jest wykorzystywany do takich manipulacji. Najlepiej na
początku zrobić jeden albo kilka pełnych ruchów i dopiero potem
przejść do częściowych.
Przykład:
po odpowiedniej rozgrzewce zakłada się ciężar, którym można
zrobić dwa pełne i poprawne przysiady. Z tym obciążeniem robimy
jeden pełny przysiad, a następnie 15-20 ćwierć przysiadów. Jak
ktoś jeszcze nie próbował to po kilku takich seriach może mieć
następnego dnia problemy z chodzeniem. Innym przykładem skróconego
zakresu jest rack pull czy docisk tricepsowy. Ogólnie można
powiedzieć, że w takich wypadkach często przesuwamy akcent na
pewne mięśnie, które przy pełnych zakresach nie mają możliwości
w pełni rozwinąć swojej mocy. Trzeba tylko dbać o to, by tą
drogą nie doprowadzić do dysbalansu.
Należy
jeszcze wspomnieć o dwóch innych aspektach manipulacji zakresem.
Pierwszy z nich dotyczy przełamywania słabych punktów w określonym
ćwiczeniu. Najczęściej stosowany jest w trójboju, ale można go
wykorzystać także w innych dyscyplinach. Rzecz polega na tym, iż
taki słaby punkt zwykle znajduje się gdzieś w środku danego
zakresu, gdzie działanie grawitacji jest największe a możliwości
mięśni najmniejsze. Dlatego można wykonywać dodatkowe serie w
zakresie kilku stopni w górę i w dół od tego najsłabszego
punktu. Robimy więc tylko jakby środkową część ROMu w tym
ćwiczeniu.
Drugi
aspekt polega na dzieleniu zakresu na kilka odcinków, które
wykonuje się po kolei, by na końcu lub na początku ćwiczenia
zrobić najpierw kilka pełnych ruchów. Najbardziej zanany i
szczerze powiedziawszy najmniej wydajnym ćwiczeniem jest tu uginanie
ramion ze sztangą lub sztangielkami. W tym wypadku robi się
najpierw dolną połówkę, potem górną (albo odwrotnie), by
zakończyć wszystko pełnym uginaniem. Słabość tego rozwiązania
polega na tym, że należy wykonać całe powtórzenia wtedy, gdy
jesteśmy już zmęczeni. Dlatego lepiej robić je na początku, a
nie na końcu. Podobnie można dzielić zakres w wyciskaniu na ławie,
czy nawet w dipsach albo podciąganiu. W przysiadach raczej nie, ze
względu na to, iż wtedy punktem zmiany będzie poziom równoległości
ud do podłogi czyli moment najmniej korzystny dla naszych wiązadeł.
"W przysiadach raczej nie, ze względu na to, iż wtedy punktem zmiany będzie poziom równoległości ud do podłogi czyli moment najmniej korzystny dla naszych wiązadeł."
OdpowiedzUsuńraczej powinno być: więzadeł :) - tak gwoli ścisłości
Masz rację. Dzięki za zwrócenie uwagi. Niestety poprawianie literówek w opublikowanych tekstach kończy się rozwałką całego bloga - jakiś błąd googla - więc musi to już tak zostać. Dobre książki zawsze miały erraty :)
OdpowiedzUsuń