niedziela, 16 lutego 2014

Trochę od innej strony na temat BF cz. 1

Zbliża się wiosna, więc zapewne niedługo wiele osób oszaleje na punkcie poziomu swojej tkanki tłuszczowej. Temat wałkowany jest do upadłości na wielu stronach, portalach i wreszcie bardzo dobrze sprzedaje się w postaci książek. Wszędzie wszyscy się odchudzają i próbują odchudzać innych. Dietetycy i lekarze apelują oraz inne takie lanie wody. Wielu daje się nabrać na tzw. BMI, czyli Beznadziejny Miernik Idiotyzmu!
Chciałbym spojrzeć na problem z nieco innej strony. Nie będę się teraz zajmował samym procesem zbijania tkanki tłuszczowej. Przynajmniej nie bezpośrednio. Myślę, że już wiele osób tutaj zauważyło, że po przejściu na dietę low carb z większą ilością tłuszczu, szybko zaczęły odnotowywać ubytki tej tkanki, ale... No właśnie! Tylko do pewnego poziomu, a potem następuje stagnacja. Dlaczego?
Odpowiedzi na to pytanie jest kilka i wszystko są równie ważne, choć w poszczególnych przypadkach akcent może padać gdzie indziej.

Leptyna

Leptyna jest białkiem, jak większość hormonów i zbudowana jest z 146 aminokwasów. Jednak dla nas najważniejszy jest fakt, iż wydziela ją tkanka tłuszczowa i w ten sposób poprzez receptory mózg jest informowany o tzw. poziomie energetycznym organizmu, czyli mówiąc bardziej konkretnie (by nikt znowu nie zszedł na manowce liczenia kalorii) - jak długo jesteś w stanie wytrzymać bez jedzenia lub na głodowych racjach.
W normalnym, w miarę zdrowym organizmie, duża ilość leptyny sprawia, że przestaje być wytwarzany neuropetyt Y i tym samym zmniejsza się apetyt. To powinno chronić nas przed jedzeniem zbyt wiele i odkładaniem się nadmiaru tłuszczu. Nie dzieje się tak z wielu powodów. Podstawowym z nich, nie wchodząc w szczegóły, jest narastająca odporność insulinowa, do czego dojść musi na dietach wysoko-węglowodanowych.
Jeśli zaczynamy proces odchudzania i zaczyna się zmniejszać poziom tkanki tłuszczowej, to automatycznie zmniejsza się poziom leptytny. W tej sytuacji mózg dostaje jasny komunikat, że nie ma dostępu do pokarmu, a więc trzeba przygotować się na głód. Radykalnie przestawia organizm na funkcjonowanie w okresie głodu, a więc zwalnia metabolizm. Co więcej może powoli zacząć pobierać składniki z mięśni. Innymi słowy w tej sytuacji nie dość, ze nie zbudujesz mięśni, ale możesz zacząć je tracić. Dużo tu zależy od tempa zmian i tego, jak się do sprawy zabraliśmy. Do tego jeszcze wrócę.

Tkanka tłuszczowa, jako gruczoł dokrewny

W nowszych ujęciach naukowych zaczęto uważać tkankę tłuszczową za dodatkowy gruczoł dokrewny. Dzieje się tak ze względu na to, że tłuszcz zgromadzony w organizmie nie jest tylko - jak wierzą zwolennicy fitness - zbędnym balastem. Nie jest też jedynie tzw. zapasem energetycznym. Ta ostatnia funkcja miała sens wiele tysiącleci temu, gdy człowiek faktycznie funkcjonował naprzemiennie w okresach głodu i sytości. Dziś trudno byłoby nam do tego wrócić. Zresztą akurat ten aspekt paleo nie jest dla nas optymalny, bowiem w czasie długiego głodu traci się o wiele więcej mięśni i masy kostnej niż samego tłuszczu. Już eksperyment z Minesoty prowadzony w końcu lat czterdziestych minionego stulecia wykazał, że spadek ogólnej masy ciała pod wpływem dużych restrykcji dietetycznych wyniósł ok. 25% przy jednoczesnym spadku BF jedynie o przeciętnie 5,3%. Daję to pod rozwagę wszystkim amatorom głodówek.
Wróćmy jednak do wspomnianej na początku funkcji tkanki tłuszczowej. Wytwarza ona kilkadziesiąt różnych aktywnych biologicznie substancji. O jednej z nich - leptynie - była już mowa. Trudno byłoby mi tutaj omówić wszystkie. Są to zwykle hormony albo enzymy. Nie da się też ukryć, że są potrzebne w wielu procesach i wymagane dla poprawnego funkcjonowania organizmu i tym samym dla zdrowia. Chciałbym to podkreślić w tym miejscu niezależnie do całego medialnego bełkotu - TKANKA TŁUSZCZOWA JEST NIEZBĘDNA DLA NASZEGO ZDROWIA.
Cała sztuczka polega na tym, by nie było jej ani za dużo ani za mało! Co to konkretnie oznacza też postaram się niebawem wyjaśnić. Skoro nie ma możliwości, by w tym miejscu omawiać wszystkie substancje wytwarzane w tkance tłuszczowej, to jednak dla przykładu, który - mam nadzieję - będzie dość wymowny, skupię się jeszcze na chwilę na jednej - na aromatazie.

3 komentarze:

  1. Właśnie ! Dobry temat już nie długo znowu zaroi się na mojej siłowni;) Ludzie łapią jakieś gotowce napisane w necie lub popularnych gazetkach i myślą tak jak piszesz....Ta fobia tłuszczowa niestety trwa ale dobrze,że istnieją też blogi które opisują drugą stronę medalu:) Od ponad dwóch lat jestem na diecie LC ..inaczej teraz się czuję i inaczej postrzegam tkankę tłuszczową jako taką i, jakoś nie wprowadza mnie teraz w przerażenie bo wiem,że jest niezbędna do życia ale jak tu przekonać innych....nie wszyscy są dociekliwi by poznać temat od innej strony mniej medialnej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż ja jak wprowadziłam tę dietę w życie to strasznie przytyłam wyglądałam jak nadmuchany chomik:))) Na pewno zbyt szybkie zmiany nie gwarantują sukcesu potrzeba cierpliwości:) Organizm musi się dostosować:) Teraz wszystko wraca do normy ale przyznam szczerze,że miałam duże wątpliwości...

      Usuń
  2. Świetnie, że bierzesz to na tapetę, czekam z niecierpliwością na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń