Z
tym co zostało już napisane wcześniej wiąże się kolejna rzecz.
Mianowicie aktywność hormonalna. W ogólności podobna, w
szczegółach może być różna. Już choćby
wydzielanie tych osławionych w popularnych artykułach –
testosteronu czy hormonu wzrostu. Tak naprawdę to tylko szczyt góry
lodowej całej masy wszelakich hormonów, enzymów czy
neuroprzekaźników. Drobne ich wahania, odmienne kombinacje
sprawią, że nasze ciało będzie inaczej funkcjonować, a więc i
mniej lub bardziej rosnąć, tak albo inaczej reagować na trening.
Co
warunkuje te różnice? Na pewno przede wszystkim płeć i
wiek. Dlatego też im człowiek młodszy tym więcej może w sporcie
osiągnąć, choć zwykle marnuje ten potencjał z powodu braku
wiedzy. W młodości szybciej się regenerujemy, a to nam spore pole
do popisu. Wysoki poziom testosteronu i hgh pozwala na większy
wzrost mięśni. Liczy się nawet taki aldosteron regulujący
gospodarkę wodną, by nie pozostawać tylko przy oklepanych
przykładach.
Wpływ
ma też rzecz jasna dieta, jak i środowisko życia. Czy dajmy na to
nie jesteśmy poddawani nadmiernemu wpływowi metali ciężkich,
jakich warzyw dostarcza nam nierzadko wyjałowiona gleba... Coraz
głośniej jest też obecnie o negatywnym wpływie fluoru na układ
nerwowy. Zaś uszkodzony układ nerwowy dużej siły nie wygeneruje.
Dochodzą
jeszcze czynniki wrodzone. Z tym też musimy się pogodzić, że u
jednych z natury poziom pewnych hormonów jest wyższy, a u
innych niższy. I nie ma się co łudzić, że przeskoczymy te
ograniczania dzięki jakimś cudownym suplementom podbijającym
poziom testosteronu o 400%! Takie rzeczy to tylko w... reklamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz