sobota, 31 sierpnia 2019

Kryzys męskości? cz. 2


Środki na potencję
W dobie internetu nagle wzrosła sprzedaż środków na męską potencję. Nigdy wcześniej nie było aż takiego zalewu reklam podobnych środków. Czy to tylko specyfika internetu odmienna od innych mediów? Być może miało to trochę coś wspólnego z purytańską moralnością, jaka ograniczała telewizję i radio. Jednak ostatnio i to się zmienia. Oto nagle wszystkie programy telewizyjne zalewają podobne reklamy. Nawet telegazeta TVP finansowana z abonamentu i ponoć realizująca cele dobra publicznego i edukacji - zamieszcza ogłoszenia o środkach poprawiających potencję o ileś tam procent. Tylko nikt nie wie, jak owe procenty (zwykle 100 albo i więcej) są obliczane. Więc co się dzieje? Czy faktycznie mamy już taki kryzys męskości, że facet lat 30 bez wspomagania już nie może? A może może za mało?




Twój dziadek, ojciec i Ty... oraz Twoja babcia
Nie podlega wątpliwości, że mamy coraz bardziej zanieczyszczone środowisko i coraz gorszej jakości żywność. To na pewno nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie. Jednak trzeba uczciwie i nieco przekornie przyznać, że z racji iż wiele kolejnych rządów zniszczyło nasz rodzimy przemysł i zamknięto sporo zakładów - powietrze w wielu miejscach jest czystsze. Jednak w celu zapełnienia pustki mamy większy ruch samochodowy oraz masę szkodliwych odpadów po cichu składowanych w naszym kraju. Trudno zatem ocenić na ile jest lepiej, a na ile gorzej. Na pewno na niekorzyść przemawia też wszechobecny plastik, szczególnie ten, w który pakuje się żywność. To źródło ksenoestrogenów - cichych chemicznych kastratorów. O żywności nie będę się tu rozpisywał. Temat był poruszany wiele razy. Jest z nią źle. Wysokie ilości cukru, o wiele więcej glutenu niż kiedyś, a na koniec dodawanie do wszystkiego soi, sprawia, że kłopoty hormonalne mają już nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. Problemy z układem krążenia wywołane dietą wysoko-węglowodanową i duszności, gdy tylko na dworze jest trochę cieplej, pozwalają sprzedawać bajkę o efekcie cieplarnianym - nowy straszak na społeczeństwo. Wywoływane w ten sposób gorsze samopoczucie również nie pozostaje bez wpływu na gospodarkę hormonalną.
Skoro tak, to można poniekąd stwierdzić, że nasi przodkowie żyli w lepszych warunkach środowiskowych. Jedzenie mieli lepsze, choć mogło się zdarzyć, że niedojadali. Np. w czasie wojen i innych zawirowań historycznych. Mimo wszystko lepiej jeść mało niż jeść rzeczy niejadalne. Sam miałem w rodzinie sporo osób, które przeżyły dwie wojny światowe i dożyły jeszcze dziewięćdziesiątki. Jak widać o wiele lepiej radzono sobie kiedyś również ze stresem. To kolejny czynnik rozbijający gospodarkę hormonalną. Z punktu widzenia mężczyzny można powiedzieć, że im gorzej radzisz sobie ze stresem, tym niższy masz poziom testosteronu. Dominuje ciągle kortyzol, a w skrajnych wypadkach może dojść prawie do zablokowania funkcjonowania ciała migdałowatego, co powodu utrwalanie niewłaściwych reakcji psychicznych.
Nie do końca wiadomo, dlaczego my współcześni gorzej radzimy sobie ze stresem. Zapewne chodzi tu tak o wpływy środowiskowe, jak i wspomnianą gorszą żywność. Wzajemny wpływ stanu jelit i mózgu potwierdziło już wiele badań. Mamy tu mechanizm zamkniętego koła. Im niższy testosteron - tym trudniej radzić sobie ze stresem, a im więcej stresu, tym niższy testosteron.


Trzeba jeszcze wspomnieć o statynach. Już wielu autorów, często lekarzy z długoletnim stażem, stwierdziło, że kłamstwo cholesterolowe jest największym oszustwem naszych czasów. Nie chodzi już o jakąś tam teorię spiskową. Uczciwie przeprowadzone meta-analizy badań pokazują wyraźnie, że nie ma żadnej korelacji pomiędzy chorobami układu krążenia a poziomem cholesterolu. Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, że wyższy poziom cholesterolu w starszym wieku zwykle łączy się z lepszym zdrowiem i dłuższym życiem. Do tego dochodzi prosty fakt - niski cholesterol - niski testosteron. Szczególnie wtedy, gdy z powodu słabej ekspozycji na słońce brakuje nam witaminy D3. Obie te substancje są niezbędne w wytwarzaniu hormonów androgennych.
Tu dochodzimy do sedna. Nasi przodkowie spędzali znacznie więcej czasu na słońcu. Już samo to powinno powodować u nich wyższy poziom testosteronu. I rzeczywiście tak było. Badania porównawcze (niektóre źródła podam na końcu tego cyklu) wskazują, że nasi ojcowie mieli ok. 25% więcej testosteronu niż my. Zaś dziadkowie ok. 50% więcej. To rzecz jasna pewne uogólnienie i nie wszystko da się na 100% udowodnić, ale powinno dać do myślenia. Co więcej - nawet nasze babcie i prababcie miały więcej testosteronu niż współczesny 30-40 letni mężczyzna. Tak! Panowie i panie, szczególnie panie feministki! Trudno więc nadal udawać, że nie ma czegoś takiego jak kryzys męskości. O ile różnie bywa z innymi ogłaszanymi "kryzysami", ten wydaje się niestety prawdziwy, Jednak pójdźmy jeszcze dalej, w głąb dziejów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz