czwartek, 20 kwietnia 2017

Dieta - próba odpowiedzi na niektóre niejasności i wątpliwości cz. 1


Tytułem wstępu

Swego czasu, gdy zacząłem pisać na temat kulturystyki, sądziłem, że najwięcej sprzeciwów i nieporozumień narośnie wokół proponowanych przeze mnie metod treningowych. Tymczasem stało się inaczej. Tematem ciągle powracającym i budzącym sporo emocji jest dieta. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze, o ile moje poglądy na temat treningu są w zasadzie takie same od wielu lat i nie znalazłem nic nowego już od dawna, o tyle z dietą nie jest tak prosto. Pisząc jeszcze na HW oraz innych stronach zabrałem się za krytyczne opracowanie tematu tzw. diet tłuszczowych i nagle okazało się, że być może nie jest to samo zło czy przejściowa moda, ale odpowiedź na przynajmniej niektóre problemy zdrowotne oraz zamknięte koło współczesnej kulturystyki.
Najpierw robienie masy na prosiaka, a potem ciężka redukcja. Obie te rzeczy nie są dla organizmu obojętne. Stąd potem mądrości na pewnych forach w stylu "Kulturystyka nie jest zdrowym sportem". Okazało się, że można inaczej. Można cały rok wyglądać dobrze i rozwijać muskulaturę. Kulturystyka powstała właśnie po to, by uprawiający ją ludzie byli zdrowsi, a nie odwrotnie!

Zamieszanie pojęciowe

Muszę w tym miejscu zatrzymać się nad samym pojęciem "diety tłuszczowej" oraz nad innym modnym pojęciem - "paleo". Trzeba to wszystko raz na zawsze uporządkować. Pisałem już wcześniej w dyskusjach, by ostrożnie podchodzić do samego pojęcia paleo. Po pierwsze dlatego, że do końca nie wiadomo jak taka dieta ludzi pierwotnych wyglądała w szczegółach, a po drugie dlatego, że nie żyjemy w środowisku paleo. Więc naprawdę nie rozumiem różnych krzykaczy, którzy robią mi z tego zarzut. Nim oni zaczęli pyskówki sam to po wielokroć podkreślałem. Mamy też jeszcze i ten problem, że dla każdego autora paleo oznacza co innego. Zwykle kojarzy się tę dietę z Lorenem Cordainem, z którego poglądami absolutnie się nie utożsamiam. Propagowane przez niego wysokie spożywanie tłuszczów wielonienasyconych typu omega 3 jest moim zdaniem błędne. Postaram się to później wyjaśnić bardziej szczegółowo. Jakby nie było,gdy piszemy o diecie paleo robimy to niejako w pewnym cudzysłowie. Ze świadomością niedoskonałości używanych pojęć.


Nieco lepiej wygląda terminologia, jeśli chodzi o takie nazwy jak low carb, czy dieta tłuszczowa. Jednak i tu należy zachować pewną ostrożność. W zasadzie nie jest najważniejsze ograniczenie węglowodanów, choć i to ma znacznie, ale raczej ich rodzaj i źródło. Tak - naprawdę to napisałem - nie jest najważniejsze samo ograniczenie węglowodanów! Tym, czego należy najbardziej unikać są zboża. Przy czym musimy pamiętać, że ryż i kukurydza to także zboża. Najlepszym źródłem węglowodanów są warzywa, a dużo gorszym owoce. Przy czym, jeśli ktoś nie ma problemów z nadmiarem tkanki tłuszczowej, nie ma wysokiej odporności insulinowej czy cukrzycy, to może sobie niewielkie ilości owoców odpowiednio do diety włączyć. Raczej jednak starając się ich nie mieszać z innymi pokarmami. Zawsze też lepiej zjeść owoc niż wypić sok. Nawet taki samodzielnie zrobiony. Sok ma bowiem mniej mikroelementów, a za to większe stężenie cukru. Jeśli jednak wyżej wymienione problemy występują to przynajmniej czasowo należy z owoców zrezygnować.
To co napisałem powyżej nie oznacza jednak, że należy pchać w siebie wielkie ilości węglowodanów. Człowiek rozsądny odpowiednio to do siebie dopasuje. Choć uważam, że górna granica to ok. 150 gram na dobę, to jeśli ktoś z określonych powodów będzie jadł ich nieco więcej i to z dobrych źródeł - nie ma problemu. Natomiast ewidentnym kretynizmem jest zalecanie komukolwiek 5-7 gram węglowodanów na kg masy ciała! To już nie jest ani rozsądne ani zdrowe. Na pewno też mięśni więcej nie zbuduje - do czego jeszcze powrócę. Natomiast pomoże w nabyciu tkanki tłuszczowej.
Myląca może być także nazwa dieta tłuszczowa czy wysokotłuszczowa. Szczególnie, gdy się tę nazwę zestawi z typowymi skojarzeniami typu dieta Kwaśniewskiego. Osobom, które nie zgłebiły wystarczająco tematu będzie się wydawało, że jest to typ odżywania opartu niemal wyłącznie na tłuszczu. Tymczasem tak nie jest, gdy tłuszcz, by naprawdę był zdrowy musi być równoważony przez białko jak i warzywa. Nie odrzuca się też tak zupełnie węglowodanów. Podobnie zresztą jak z tymi ostatnimi, więcej zależy od rodzaju i źródła tłuszczu niż jego ilości. Spożywać się powinno tłuszcz pochodzenia zwierzęcego, a ten roślinny tylko w formie naturalnej, czyli jako nasiona, a nie tłoczone oleje. Olej tłoczony szybko ulega utlenieniu, wystarczy źle go przechowywać, a nigdy nie wiemy jak był przechowywany przed zakupem. Mało kto także zdaje sobie sprawę z tego, iż większość dostępnej na rynku oliwy z oliwek jest fałszowana. Miesza się ją z innymi tańszymi olejami. Spożywając oleje roślinne zaburzamy proporcje kwasów tłuszczowych, gdyż zawierają zbyt dużo kwasów wielonienasyconych - najczęściej już utlenionych, a więc bardzo szkodliwych. To one częściowo są odpowiedzialne za powstawania miażdżycy. Wyjątkiem o tych wszystkich zastrzeżeń jest olej kokosowy.

"Dobry, zły i brzydki"

Początkowo pod wpływem inspiracji tzw. badaniami dr Keyesa uznano, że cały tłuszcz jest zły. Powoduje miażdżycę i otyłość oraz szereg innych chorób. Zaczęła się era cholesterolofobi, bowiem to właśnie cholesterol wg Keyesa i jego naśladowców jest tym najgorszym złem. Nic nie pomogło, że wielu innych bardziej uczciwych i uważnych naukowców wykazało błędność tych badań. Keyes wykorzystał wybiórczo statystyki z różnych krajów, usuwał niewygodne dla jego teorii dane oraz zupełnie ignorował możliwość występowania innych czynników chorobotwórczych. Nie chcę się tu rozpisywać nadmiernie na tent temat. Zainteresowanych odsyłam do książki Uve Ranskova "Cholesterol. Naukowe kłamstwo".
Przyjęto więc ogólnie, że tłuszcz jest zły. Jednak pojawiły się problemy. Do lekarzy zaczęło zgłaszać się coraz więcej kobiet z problemami hormonalnymi. Tak jakoś się składa, że panie łatwiej ulegają wszelkiej pseudozdrowotnej propagandzie. Więc to one bardziej ograniczyły tłuszcz w swoim pożywieniu. Pomocne w tym okazały się mnożące się na półkach odtłuszczone pokarmy. Szczególnie nabiał.
Wtedy cały establishment zrobił krok w tył. Tylko jak to się przyznać, że wszystko to co tak usilnie zalecano okazało się bzdurą i zamiast poprawić zdrowie społeczeństwa, tylko je pogorszyło. Przepis okazał się prosty. Trzeba wybrać jakiś rodzaj tłuszczu i napisać, że jest DOBRY w odróżnieniu od tego ZŁEGO. To tak jak z cholesterolem, teraz już nie cały jest zły. Wprowadzono także DOBRY i ZŁY. Naiwnością będzie sądzić, że te dziwaczne rozróżnienia powstały pod wpływem rzetelnych badań. Nic z tego. Dodatkowo pomocną dłoń - mocno obciążoną banknotami - wyciągnęli lobbyści olejów roślinnych.

34 komentarze:

  1. https://johntropea.tumblr.com/post/146554890386/many-native-cultures-have-high-carb-diets-and-are
    Jak się Stefan do tego odniesiesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy, wydaje mi się, że już Ci Stefan odpowiedział w artykule... cytuję: "W zasadzie nie jest najważniejsze ograniczenie węglowodanów, choć i to ma znacznie, ale raczej ich rodzaj i źródło. Tak - naprawdę to napisałem - nie jest najważniejsze samo ograniczenie węglowodanów!"

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, zresztą reszta zostanie wyjaśniona w kolejnych częściach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że nieporozumienia i wątpliwości odnośnie diety a nie treningu wynikają z tego, że ta dieta działa, tyle że nie dla każdego "korzystnie". O ile zdrowotnie wszystko jest doskonale, to już sylwetkowo dla pewnej grupy osób przez swoje działanie może się nie sprawdzić, tzn. sprawdza się w kontekście budowy czystszej masy mięśniowej, redukcji tkanki tłuszczowej, oraz sprzyja dostarczaniu mniejszej podaży kalorii. To ostatnie jest dla mnie jej największą wadą, ponieważ jako osoba jedząca zawsze bardzo mało, łapałem się na tym, że jedząc zgodnie z sygnałami organizmu w zalecanych proporcjach jadłem niecałe 2k kcal(używam terminu kalorii z przyzwyczajenia). Stąd nie widząc sensu jedzenia na siłę, stale redukowałem, a nie bardzo miałem z czego, w efekcie skończyłem na 65kg/179cm, z wyglądem jakbym siłownię widział najwyżej w telewizji, a nawet był niedożywiony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny co wierzy w kalorie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny artykuł, możliwe że też dam szansę węglowodanom i trochę zwiększę ich podaż z 60-80 g do 100-120 g dziennie.
    Po cichu liczę, że druga część artykułu poruszy temat postów i krótkotrwałej "głodówki" opartej na warzywach lub bananach ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Póki co temat mi się strasznie rozrasta. Pierwotnie chciałem napisać też coś o głodówkach, ale chyba jednak zostawię to na osobne opracowanie. Szczególnie dlatego, że chciałbym jeszcze kilka rzeczy w tej sprawie sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie przeczytać znowu coś o dietetyce, tym bardziej, że od czasu, kiedy zbierałem to wszystko do FAQ o diecie, wyszło trochę nowych szczegółów :)

    Co do tych kalorii, to nie rozumiem, jak ktoś może dalej w nie wierzyć, po przerzuceniu się na dietę opartą na tłustym mięsie. Już pomijając cały ten bełkot o dostarczaniu energii, to jest pierwsza rzecz, jaką się zauważa po zmianie diety - tłuste mięso daje więcej energii i syci na dużo dłużej niż jakikolwiek inny pokarm!

    OdpowiedzUsuń
  9. A jak mam nie wierzyć w energię, skoro spożywając 4 posiłki oparte na jajach/tłustym mięsie energię do życia miałem, ale stale chudłem i trzymając tę dietę skończyłbym pewnie z wagą 60 kg, pomimo że wyniki siłowe śrubowałem do przodu. Jak ktoś waży 100 kg to może mu to odpowiadać, ale jak ktoś wygląda jak szczur to raczej nie po to poszedł na siłownie żeby być jeszcze mniejszy.
    Marek, z twojej wypowiedzi wynika że tłuste mięso to tak cudowny pokarm, że nie ważne ile bym go jadł i tak będzie ok, bo ilość dostarczonej energii się wgl nie liczy. Może na niektórych to działa, ale jak ktoś ma genetykę chudzielca to tylko się pogrąży.

    OdpowiedzUsuń
  10. Artur, ja mam to samo. Na takim jedzeniu, o którym piszesz, też miałem mnóstwo energii, ale cały czas chudłem. Ja niestety przy wzroście 170 cm, zszedłem do wagi 60kg i nie wiem co mam dalej robić. Brnąć w to dalej, z nadzieją, że wreszcie coś "zaskoczy" i zacznę nabierać masy mięśniowej, czy dołożyć więcej węgli? Boje się, że wyschnę już do reszty.
    Paweł.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem sugerowanie się wagą, aniżeli obwodami/lustrem nie ma większego sensu. Mój znajomy, którego też namawiałem na zmianę diety, początkowo schudł z 84 kg na 72 kg. Tutaj po prostu trzeba mnóstwo pokory i cierpliwości. Początkowo był rozczarowany bo myślał, że większość wagi jaką wypracował to mięśnie. Następnie olał temat wagi i skupił się na treningu. Po roku dla przykładu podciąga się z dowieszonymi 20 kg w seriach po 8, nabrał z 5 kilogramów mięśni. Przy wadze początkowej nie był w stanie podciągnąć się bez dodatkowego ciężaru 4 razy. Także pokora i cierpliwość są zbawienne. Dodam że przy obecnej wadzę i tak wygląda na większego, aniżeli wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy i Artur, jecie za mało. Ja po przejściu na LCHF przerzuciłem się na niezły rygor, 70 g węglowodanów to był absolutny max z dniami, gdzie jadłem mniej. Z 76 kg powędrowałem na 66 kg, ale nadal będąc na takim LCHF doszedłem do 70 kg przy braku zmian w pasie! To nie tak, że na LCHF nie da się zyskać masy bo się da. Mnie do zainteresowania się wyższą podażą węglowodanów skłoniły wyniki dwóch moich znajomych, a właściwie trzech, ale trzeci ćwiczy już pięć lat i kultywuje tradycje kurczaka z ryżem, jakkolwiek, uważam, że węglowodany w tym insulina mogą być pomocne przy budowaniu masy mięśniowej. To co do mnie nie przemawia to sztywne zalecenie ile węglowodanów jeść nie biorąc pod uwagę trybu życia czy ciężkości treningu.

    Zaś jeśli wy macie tak drastyczny problem z nabraniem masy to jecie zdecydowanie za mało. Te 2 g białka i 2,5 g tłuszczów moim zdaniem to wystarczająco ale wbrew pozorom - to sporo, biorąc pod uwagę jak taka dieta "zapycha" na długo.

    No i kolejna sprawa - ilość węglowodanów dla kobiet musi być wyższa. I to znacznie. Odkąd moja dziewczyna z ok. 100-120 g węglowodanów zaczęła dostarczać powyżej 150 g o wiele lepie się czuje, sylwetka też jej się poprawiła. Dlatego dla mnie Lutzowe 72 g to parodia która nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. A ja wolę trzymać się tego co widoczne i namacalne niż bredni doktora, którego cudowne osiągnięcia udokumentowane są... tylko w jego książce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio lubisz twierdzić, że wszyscy bredzą, a Ty w swoim bogatym życiu tyle zdążyłeś zaobserwować. Ciekawe co napiszesz po kolejnej części.
    Na razie to masz bardzo czarno-białe spojrzenie na świat.

    OdpowiedzUsuń
  14. Po tygodniu zmiany diety stałeś się ekspertem, który obrzuca błotem ludzi zajmujących się badaniami przez kilkadziesiąt lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stefan, w ciekawy sposób manipulujesz faktami aby było po twojemu. Dobrze wiesz dlaczego zmieniłem dietę. Od roku jem jak należy, ćwiczę jak należy i efekty są takie sobie w porównaniu do trzech moich bliskich znajomych, którzy jedząc i ćwicząc zupełnie inaczej osiągaj świetną sylwetkę i siłę. Problem jest taki, że lecą na tym złym High Carb na którym podobno osiągnąć nic się nie da. Więc tak, w momencie, kiedy fakty przeczą teorii to uważam, że ktoś bredzi, a jeśli kurczowo się tych bredni trzyma i nie chce choć na moment założyć, że może jest jednak inaczej to gdzieś zapala się w głowie lampka ostrzegawcza.
      Wolę moje czarno białe spojrzenie na świat w którym coś działa albo nie działa niż tylko czarne, w którym nie dopuszcza się do siebie myśli, że może jednak coś jest nie tak.

      Usuń
    2. Czekamy w takim razie na zdjęcia sylwetki przed zmianą diety i po kilu miesiącach. Liczę, że się pochwalisz zmianą i kilogramami mięśni jakie zbudujesz. Wszyscy myślę będą ciekawi efektów.
      Mi dużo dało zwiększenie mikro. Zwiększanie makro nawet bez węgli powodowało otłuszczanie. U mnie "teorie" Stefana działają. Może powoli, może nie mam super progresu jak Twoi kumple na macdonaldzie, ale coś tam idzie. Teorie o "masowaniu" i "redukcji" nie działały nic a nic. High Carb tym bardziej. Jestem strasznie ciekaw jak to będzie u Ciebie.

      PS. Tak ode mnie jeszcze, po ludzku - Stefan za darmo Ci pomaga od dłuższego czasu, poświęca swój prywatny czas. Ty twierdzisz, że bredzi i go obrażasz. Gdybyś za to płacił, to mógłbyś mieć pretensje. Uważam, że nie jesteś fair wobec niego.

      Usuń
    3. Kamil - nieźle, układałem dla Ciebie plany, doradzam, analizuję zdjęcia i filmy. Wszystko, jak wspomniał Usik za darmo. Za to Ty od kilku tygodniu bluzgasz na mnie i plujesz coraz bardziej. Do pewnego czasu przymykałem na to oko, ale ile można? Przekręcasz to piszę np. o tym że na HC nic nie można osiągnąć itd. Skoro bredzę i wprowadzam Cię w błąd to oznacza tylko jedno - koniec współpracy. Nie licz na jakikolwiek wpis w dzienniku czy odpowiedź na jakieś swoje pytanie/

      Usuń
    4. Ech, Stefan, znowu twierdzisz, że piszę coś czego nie napisałem. Nikogo z błotem nie mieszam, nie używam obelg, nie pluję. Nie jest moim celem ośmieszenie czy obraza kogokolwiek, a jedynie zwrócenie uwagi na to, że DS stało się klubem wzajemnej adoracji. Wystarczyło abym napisał o większej podaży węglowodanów a stałem się wrogiem publicznym numer jeden chociaż jasno podpieram się dowodami, że na HC moi znajomi osiągają więcej niż ja na LCHF, więc coś jest na rzeczy. Sam byłem na przeróżnych dietach, od kurczaka z ryżem rodem z SFD, gdzie miało mi to gwarantować przyrosty. Potem było WK i jedz co chcesz z liczeniem kalorii i przyznam szczerze, dotychczas była to jedyna dieta na której coś zyskałem, rzecz jasna wraz z tłuszczem, ale tam naprawdę jadłem byle co, za to węgle wysoko. Potem rozwiązaniem wszystkich problemów miało być LCHF, rzecz jasna tak się nie stało a ja, pomimo pewnego progresu siłowego nie uroslem znacząco. Skłaniam się więc ku temu, że problem tkwi w diecie. Niestety, na DS nikt nie weźmie tego pod uwagę, bo co niektórzy tak mocno okopali się w swoich przekonaniach, że nawet brak efektów nie skłoni ich do zmian.
      Za pomoc ci dziękuję, podziwiam to, że pomagasz ludziom za darmo. Wiele się nauczyłem ale jednocześnie wiem, że nic tu po mnie, nie leży w mojej naturze okłamywanie samego siebie, że wszystko jest okej.

      Usuń
    5. Ja mam to samo Kamil. Jak kiedyś jadłem 1,4g B 1,5 T i 8g WW ( podkreślam- 8 gram węglowodanów na kilogram), to masa mi szła bez jakiegoś zbytniego otłuszczania się, ale ciężko było to wszystko zeżreć. Musiałem wspomagać się maltodekstryną. Wtedy trafiłem na HW, a potem tutaj- na DS. Postanowiłem zastosować się do diety z tej strony, lecz też nie mam rezultatów w postaci wzrostu masy. Ja do nikogo pretensji nie mam, bo podejrzewam, ze problem leży we mnie, w moim organizmie. Gdzie? To już jeden Bóg wie. Jednak zastanawia mnie ciągle dieta z wysokimi węglami. Tak, jak napisałeś Kamil, że masz znajomych, którzy nabierają masy na HC. Ja też zauważyłem to zjawisko i nawet odczułem na sobie. Tylko w jaki sposób to działa? Może chodzi o insulinę? Wszak to podobno najsilniejszy hormon anaboliczny. Może tu jest jakiś trop? Nie wiem. Tak tylko gdybam. Stefan- wiem że już temat był przerabiany i jest dla ciebie denerwujący, ale co o tym myślisz? Chyba nie możliwe, żeby wszyscy, którzy nabierają masy na HC napierdzielali sterydy? Chociaż...

      Usuń
    6. Kamil - widzę, że nadal nic nie rozumiesz. Nie chodzi o to, że masz inne zdanie. Masz do tego prawo, były tu osoby, które stwierdziły, że nie zgadzają się z tym czy tamtym np. z podejściem do diety. I nie było problemu. Natomiast Ty za każdym razem zwracając się do mnie piszesz, że bredzę. Jak widzę nawet nie zauważasz, że obrażasz ludzi. Z jednym się zgodzę - to nie jest miejsce dla Ciebie. Na tym koniec.

      Usuń
    7. Anonimowy - pytanie, ile z tej masy to faktycznie były mięśnie? I czy przypadkiem nie zdziałał efekt psychologiczny, czyli więcej jem to więcej daje z siebie na treningu. Tak to często działa do pewnego momentu. Staram się wszystko wyjaśnić w tym cyklu artykułów. Być może jak dojdę do końca, znajdziesz odpowiedzi przynajmniej na niektóre pytania.

      Usuń
    8. Kamil, nie mogę się powstrzymać więc jeszcze parę zdań ode mnie jeszcze. Piszesz, że DS to kółko wzajemnej adoracji i nie można mieć innego zdania. Ja nie znam innej strony o kulturystyce w Polsce gdzie dyskusja jest tak otwarta, gdzie SZUKA się rozwiązań, a nie podaje gotowe schematy jak na 3-literowych forach. Jak coś nie działa, to Stefan poleca coś innego. Szuka, kombinuje układa specjalne dedykowane plany, poleca zmiany w diecie. Inni czytelnicy też doradzają, komentują. Poziom wiedzy i kultury jest naprawdę wysoki. Czy ktoś miał coś przeciw, żebyś spróbował wejść na wyższe węgle? Czy Stefan Cię skrzyczał za to, zbeształ w jakiś sposób? Chyba nie. Ja też próbowałem wyższych węgli, wróciłem na niższe. Sprawdziłem na sobie i wiem, że to mi nie służy. Na początku, zbijając tłuszczyk jadłem smalec łyżką, od ponad roku tego nie robiłem. Moja dieta i podeście do niej ewoluuje, próbuję na sobie różne rozwiązania. Teraz sprawdzam co będzie przy dużej podaży warzyw (nie ogórkach!), yerbie, orzechach, pestkach i płatkach drożdżowych itd i widzę, że to rozwiązanie dla mnie. Próbuj i ty, szukaj i kombinuj. Ale proszę nie pisz, że ktoś bredzi, kręci się w kółko itd. bo aż się robi przykro coś takiego czytając. Na ten blog nie trafiają przypadkowe osoby. Każdy miał albo jakieś kontuzje, albo problemy z nabraniem mięśni lub szukał alternatywy od ryżu z kurczakiem i izolacji, które to dopiero były kręceniem się w kółko. Tak więc nie możesz pisać, że na LCHF nikt nie nabiera masy, bo osoby z bloga nie są odpowiednią "próbą" do wyciągania takich wniosków. W 2015 roku w dyskusji była mowa o jednym z polskich pro kulturystów, który robi formę na LCHF. Czyli ten temat istnieje również w profesjonalnej kulturystce. Każdy jest inny, każdy potrzebuje innego miksu makro i mikro. Nic nie można uogólniać. Wracając do Twoich kumpli z ekstra formą. Skąd wiesz, że na LCHF nie zrobiliby takiej formy, że startowaliby w zawodach? Skąd wiesz, jak będzie z ich zdrowiem za 10-20 lat? Nie wiesz i my nie wiemy. Każdy musi znaleźć drogę dla siebie, a tutaj może znaleźć pomoc.

      Usuń
    9. Znam osoby, które przy kuracji sterydowej zjeżdżają z tzw. masą przy redukcji o kilkanaście kilogramów. Obwody zmniejszają się znacznie, oczywiście coś zostaje, ale cudów nie ma. Tak więc, nie ma się co tak spinać i marudzić, że coś jest nie tak, trzeba ćwiczyć rzetelnie i obserwować czy siła rośnie. Jak jesteśmy silniejsi to przecież dobrze. Wystarczy prowadzić notatki treningowe i wtedy b. łatwo stwierdzić jak to się układa. Nie chcę tu wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale może człowiek od człowieka też się różnić pod kątem nabierania bardziej siły niż masy - sam się za takiego uważałem w przeszłości, ale oczywiście na to mogły mieć wpływ inne czynniki.
      Mi osobiście dieta, którą promuje Stefan b. pasuje.

      Usuń
    10. Ja jestem 6 lat na Stefanowej diecie i to jest siłowo, sylwetkowo, zdrowotnie czas samych sukcesów. I chociaż globaliści (jezuici...) chcą nam zabrać mięso -w imię pseudoetyki a tak naprawdę religii- i wpędzić tak jak weganki w depresję -brak tłuszczy w diecie tak się kończy- to ja mi się nie dam :)
      Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach ;)

      Usuń
  15. Pozwolę sobie zabrać głos jako osobnik (płci męskiej) z 2 letnim doswiadczeniem zwiazanym z tzw. "dietami" i zmagajacy się z otyłością z sukcesem raczej umiarkowanym aczkolwiek widocznym (106kg->92kg przez 7miesiecy w wieku 47lat po co najmniej kilkunastu latach "zaniedbań" dietetycznych.)Wagę urzymuję od 1,5 roku wiec uwazam to za mały ale zawsze sukces:-).

    2 lata doświadczeń plus kilkanaście przeczytanych ksiażek dot. odzywiania i kulturystyki od "zwykłych" poradników dla ryżożerców po bardziej ambitne opracowania nt. otyłości typu "Obesity Code" nauczyły mnie pokory
    jesli chodzi o możliwości zrozumienia jak naprawdę działa ludzki organizm.

    Należy oddać szacunek ludziom którzy szukali o nadal poszukują panaceum na choroby metaboliczne (np. otyłość). Gdyby udało się naprawde poznać jak fukcjonuje ludzki organizm pewnie czarno-białe podejscie Kamila do LowCarb byłoby nawet uzasadnione ale tak nie jest.

    Proporcje makro/micro a nawet... kalorie :-) są moim zdaniem czymś co może nam umożliwic start ale potem wymagana jest samokontrola i obserwowanie organizmu. I nie, nie wierzę w kalorie :-) ale wierzę w rózny metabolizm u róznych osób zalezny od hormonów ale też i mikroflory bakteryjnej (a ta zależy od tego co jemy lub... co jadła nasza matka i co przekazała nam podczas porodu - chyba ze było to cesarskie wtedy niestety mamy problem -
    dla zainteresowanych ciekawe artkuły o tym można sobie znależć w necie).

    Zgadzam się z tym że nie ma magicznego 72g węgli dla każdego (BTW Stefan zwykle pisze chyba bardziej o 50g :-) ale i dla kobiet te 120-150g zalezy od zbyt wielu czynników żeby kruszyć kopie o cyferki.

    Każdy ma prawo do własnych opinii warto jednak aby były poparte doświadczeniem, którym warto się dzielić nawet jesli budzi to kontrowersje.

    BTW "obiektywne" badania są robione przez ludzi (a przynajmniej interpretacja wyników tych badań) więc wg. mnie nie ma i nie bedzie "obiektywnych badań". Badane są próbki młodych zdrowych/chorych/wysportowanych etc osobników ale co to oznacza?
    Czy próbka 25 osób to jest wystarczająca próbka? Logika nakazuje mi powiedzedzieć nie, wolałbym raczej 250tys z różnych krajów klas społecznych (róznych nawyków żywieniowych etc). Tego nikt raczej nie robi w takiej skali bo jest to niewykonalne w skończonym czasie (i załozonym na takie badania budżecie).
    Czyli mamy to co mamy milony badań na myszach, selekcjonowanych pacjentach/ochotnikach i wcale nie przybliża nas to do zrozumienia jak naprawdę funkcjonuje organizm aby móc z sukcesem leczyć choroby metaboliczne. Gdyba tak było mielibysmy już w stanach opatentowaną (i działajacą) pigułkę dla otyłych Amerykanów :-)


    Ja mam swoje opinie obserwujac własne zmagania z własnym ciałem, które naprawdę jest odporne na wszelkie gwałtowne zmiany diety ale bez dwu zdań LCHF spowodowało, że trzymam wagę mimo, że czasami (pewnie zbyt często) zdarzaja się "high (liquid) meals" i jest to czasami bardziej LC(HL)HF :-)

    Wg. mnie z dieta to trochę jak z treningiem: jednemu pasują niskie zakresy i duże ciężary a innemy odwrotnie a jeszcze inni lubią zmieniać wszystko bo inaczej trening ich nudzi :-) Byle zachować umiar i w przypadku diety nie nabawić się insulino- odporności bo to akurat jesj skutki są raczej dobrze zbadane i kończy się z syndromem metabolicznym i/lub cukrzycą. Szcześliwie da sie to zwykle naprawić własnie dietą LCHF.

    Szacunek dla Stefana za cierpliwe tłumaczenie, że wiele rzeczy po prostu "zależy" i nie ma jednego uniwersalnego przepisu na zdrowe, estetyczne i umięśnione ciało dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tu tylko małe sprostowanie. Zawsze podaję widełki pomiędzy 50 a 150 gram ww na dobę. To też jest taki umowny przedział. Co do reszty to oczywiście masz rację. Wiele z tego jeszcze poruszę w kolejnych częściach.

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam. Za każdym razem gdy tylko próbuję przejść na dietę LC (węgle 70-90g, białko 150-170g, tłuszcze 230-250g) zaczynam mieć dokuczliwy problem z hemoroidami. Czy jest tu zależność pomiędzy dolegliwosciami a zwiększona podażą tłuszczu w diecie? Od razu zaznaczę, że głównym źródłem tłuszczu sa: mięso wieprzowe (boczek, podgardle, karkówka), podroby, jaja, olej kokosowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do hemoroidów, spróbuj więcej wody i sranie po turecku. Takie wyjście jest dużo lepsze dla przelotu kiszek. :)

      Usuń
    2. Daj więcej warzyw (brokuły, brukselka, kalafior). Spróbuj nasion chia (3 łyzki/d), pestek z dyni (3 łyżki/d), płatków drożdżowych (1 łyżka/d), orzechów (4-5 szt./d) włoskich. Możesz jeden ziemniak/d zjeść i na pewno będzie wszystko ok.

      Usuń
    3. i kapusta kiszona, ale taka kiszona w sposób naturalny. Ja tak robię i mam w tej materii żadnych problemów.
      Rano tak jak kolega napisał możesz zapodać na czczo wit. C - ja też tak robię.

      Usuń
  18. Ze swojego doświadczenia powiem tylko tyle ze nie zauważyłem korelacji z tłuszczami ale... zauważyłem korelację z ... problemami z wypróżnianiem (na "diecie" przed LCHF). U mnie miało to podłoże raczej natury "fizycznej" - mocne parcie i hemoroidy "na wierzchu" :-( Jeśli u ciebie jest tak samo to polecam witaminę C z natury rozluźnia stolec (zależy od dawki sprawa indywidualna jak zwykle).

    OdpowiedzUsuń
  19. Tłuszcz może w tym wypadku też stanowić problem. Jeśli nie jesteś przyzwyczajony do konsumpcji większej ilości, to może wywoływać różne problemy. Skoro białka jest ok 150-170 to proponowałbym wersję, w której tłuszczu też będzie mniej więcej tyle. Nie ma potrzeby zjadać go więcej.
    Inna przyczyna to fakt, że wiele osób na LC zmniejsza ilość wypijanych płynów. Po prostu mniej się chce pić. Trzeba pilnować, by pić więcej. Brak płynów też nasila hemoroidy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za sugestię. To fakt, zauważyłem że na LC zdecydowanie mniej piję wody (ok 2-2,5 litrów/dobę wliczając w to wodę wypitą na treningu siłowym) - nie mam takiego pragnienia. Inną sprawą jest to, że mam notoryczne problemy z układem trawiennym a dokładnie z jelitami(znachorzy określili to mianem jelita drażliwego nie potrafiąc wskazać na główne przyczyny). U mnie ciężkie nawet jest spożywanie w trakcie posiłku kwasu L-askorbinowego w niewielkich dawkach (2-3g), gdyż skutkuje to bólem żołądka i puchnięciem jelit a kończy na podrażnieniu końcowego odcinka układu w tym hemoroidów.

      Usuń
  20. Ważne, by nie pić głównie wody tylko np. yerbę, wodę z niewielką ilością witaminy C czy też z odrobiną soli, najlepiej nieoczyszczonej.
    Samo leczenie jelit to skomplikowana sprawa. Pomaga sok z kiszonych buraków, ale nie zawsze rozwiązuje problem. Są też inne metody, ale póki sam dokładnie nie zbadam co i jak to wolę nie pisać.
    Jeśli masz dostęp do zielonych orzechów włoskich to możesz zrobić nalewkę na spirytusie. Jest też bardzo pomocna przy takich problemach.

    OdpowiedzUsuń