Trzecia metoda
Gdyby
po prostu można było stale dodawać obciążeń i rosnąć
wszyscy dookoła byliby już wielcy i silni – w każdym razie ci,
którzy regularnie trenują. Tak niestety nie jest o czym zapewne już
się przekonaliście. W swojej pracy Zaciorski i Kraemer wyraźnie
podkreślają, że im dłużej trenujesz tak samo, tym mniejsze
korzyści odnosisz z treningu. Dlatego istnieją (w dużym
uproszczeniu) dwie drogi, by dalej odnotowywać progres.
1.
Manipulacja obciążeniem, tempem, zakresem powtórzeń
2.
Zmiana ćwiczeń
Ta
druga droga to nic innego, jak odwołanie się do opisywanych kiedyś
przeze mnie form periodyzacji. Pierwsza w jakimś stopniu też, ale
możemy ją rozumieć nieco inaczej. To właśnie nią pragnę się
tutaj zająć i z braku lepszej nazwy zwać metodą starej szkoły.
Jest ona bowiem zgodna z tym co robili starzy mistrzowie sportów
siłowych. Tak naprawdę odmian tej drogi jest także wiele. Na
koniec spróbuję pokazać jak to przykładowo może wyglądać.
W
tej metodzie chodzi o dwie istotne zasady, które dotyczą wszystkich
odmian.
1.
Unikanie serii upadkowych, praca na poziomie 50-90% możliwości. Nie
oznacza to, że czasem taka seria się nie zdarzy. Jedna czy dwie od
czasu do czasu nieszczęścia nie czynią.
2.
Organicznie ilości pracy na jednej sesji – mniej serii i ćwiczeń
– na rzecz większej częstotliwości angażowania danych grup
mięśniowych, czy łańcuchów kinematycznych. Przykładowo na
jednym treningu robisz dipsy a na innym docisk. Angażujesz te same
mięśnie choć w innym układzie. To pozwala ćwiczyć częściej,
uniknąć znużenia, a jednocześnie dłużej notować postępy.
Do
tych zasad musimy sobie dopisać jeszcze jedną. Tę, która wynika
wprost z wcześniej zamieszczonego wykresu. Zawsze po okresie wzrostu
następuje moment stagnacji lub nawet lekkiego spadku. Nie trzeba w
tym momencie panikować, a wiedząc o tej zasadzie oszczędzimy sobie
wielu stresów i gorączkowego poszukiwania dziury w całym czy też
skakania z metody na metodę bez rzeczowego planowania. Byle coś
szybko zadziałało! Warto pamiętać, że nikt nie jest w szczytowej
formie cały rok, ani amator ani zawodowiec.
Teraz
znowu musimy wrócić do naszego wykresu. Tym razem trzeba się
dobrze przyjrzeć linii czerwonej. Nie jest powiedziane, że
dokładnie tak będzie to przebiegało. Jednak trzeba się
przygotować na to, iż w końcu do stagnacji dojdzie i wtedy trzeba
będzie obniżyć ciężary lub zakresy. W wielu planach trójbojowych
próbuje się przeciwdziałać przewidywanej stagnacji czy spadkowi
formy poprzez przeplatania w każdym mikrocyklu dni ciężkich i
lekkich. To pozwala niejako wydłużyć skuteczność danego planu,
ale i tak w końcu dojdzie się do pewnej granicy i wtedy trzeba
zrobić krok czy dwa w tył.
Jedną
z moich ulubionych metod w ostatnich latach jest prosty schemat
oparty o progres liniowy, choć nie do końca. Wygląda to tak, że
np. robi się 3 serie robocze z zaniżonym ciężarem. Weźmy tu
przysiady. Powiedzmy, że potrafisz zrobić 10 przysiadów z ciężarem
50kg, to jest mniej więcej Twój maksymalny ciężar dla tego
zakresu. Więc po 2-3 lekkich seriach zakładasz 50kg na sztangę i
robisz 3 serie po 2 powtórzenia. Następnym razem robisz 3 serie po
3 powtórzenia i tak aż dojdziesz do 10. Teraz ważny moment. Na
następnym treningu dokładasz sobie 2,5kg i znowu robisz 3 serie po
2 powtórzenia. Zwróćcie uwagę co się dzieje – ciężar jest
większy, ale z racji zmniejszenia zakresu organizm potraktuje to
jako lżejszy trening. Potem oczywiście znowu kolejno robimy po 3
powtórzenia, 4, 5 itd.
Takie
podejście pozwala na długi progres, ale rzecz jasna też nie będzie
trwało w nieskończoność. W końcu dojdziemy do punktu, gdy już
dodawać się nie da. Wtedy należy się cofnąć. Jednak nie robimy
już od początku 50 kg 3 serie x 2, ale zaczynamy z nieco wyższej
półki. Jeśli dajmy na to doszliśmy do 70 kg i tu złapała nas
stagnacja lub najlepiej nawet wcześniej – wtedy, gdy czujemy, że
robi się ciężko i już dużo więcej nie dodamy – cofamy się do
55kg i zaczynamy od nowa, czyli 55kg w 3 seriach x 2, potem x 3 itd.
To
rzecz jasna tylko jedna z możliwości. Można manipulować tempem,
można też cały czas wykonywać serie na tym samym zakresie –
choć to będzie dla większości mniej skuteczne – i ostrożnie
zwiększać obciążenia.
Na
koniec muszę dodać, że przedstawione tu metody i formy ich
stosowania to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W praktyce
treningowej istnieje wiele dróg lepszych i gorszych i trudno je
wszystkie ująć nawet w kilkutomowym opracowaniu, a co dopiero w
kilku krótkich artykułach. Mam jednak nadzieję, że takie
krytyczne opracowanie pomoże Wam w jakiejś mierze poruszać się
tym metodologicznym gąszczu.
Twoja metoda jest prosta i jestem pewny że skuteczna ze względu na zmienne parametry i stopniowy wzrost intensywności ale jak zwykle liczą się szczegóły.
OdpowiedzUsuńW tym przypadku kluczem będzie częstotliwość wykonywania danego ćwiczenia. Jaka częstotliwość jest dla Ciebie optymalna przy tej intensywności i objętości? Rozumiem że to jest sprawa indywidualna ale dobrze jest na początek coś założyć do przetestowania. Drugie moje pytanie wiąże się ze zmianą ćwiczeń. Czy robiąc to samo ćwiczenie cały czas, nawet przy zmiennych parametrach nie osiągniemy zbyt szybko znużenia i zastoju. Pozdrawiam.
Wszystko zależy od tego, o jakich ćwiczeniach mowa. Podstawowe czyli złote ćwiczenia można robić przez cały czas, manipulując jedynie szczegółami. Raz na jakiś czas zastępować zwykły przysiad przednim albo łączyć je w jednym planie; co jaiś czas zmieniać formy MC, a czasami w ogóle od niego odpoczywać; zmieniać podchwyt na nachwyt i neutral w podciąganiu; wybierać różne formy wiosłowania itd.
OdpowiedzUsuńTo jest sprawa indywidualna i sporo też zależy od temperamentu. Jednemu wystarczy kilka ćwiczeń podstawowych robionych ze 2 razy w tygodniu, a drugiego to szybko znuży. Wtedy rozwiązaniem może być wydłużenie mikrocyklu np. do 8-10 dni i przeplatanie różnych ćwiczeń na dane łańcuchy kinematyczne. Np. w jednym dniu robisz przysiady, a za 2-3 dni wykroki, a w jeszcze innym żurawie czy uginanie nóg. Dla innego łańcucha np. robisz podciąganie, a w innym dniu wiosła, w jeszcze innym wiosła jednorącz, czy nawet wyciąg.
OdpowiedzUsuńCzasem będzie tak, że dane ćwiczenie już nie da progresu, wtedy trzeba jest jednak zastąpić czymś innym, ale to zdarza się rzadko i tak jak napisał Marek raczej nie dotyczy złotych.
A jak metoda starej szkoły ma się do drążka, dipsów, żurawia - gdzie nie jesteśmy w stanie ich wykonać bez dodatkowego obciążenia? Jak wtedy to ustalić i progresować?
OdpowiedzUsuńPrzecież pisałem o tym wcześniej w cyklu o podciąganiu. To samo można odnieść do żurawia czy dipsów.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, moje niedopatrzenie :)
OdpowiedzUsuńWitam, Czy podczas gdy wykonamy poprawnie 4 serie po 5 powtórzeń a przy piątej serii podczas 2 powtórzenia ręce zaczną się trząść i na siłę skończymy w połowie ruchu np.uginanie na biceps, to czy równa się to z upadkiem mięśniowym? Pytam, ponieważ boję się, że gdy podobne sytuacje będą co tydzień to zahamuję postępy przez zmęczenie CUN.
OdpowiedzUsuńUpadek mięśniowy następuje wówczas, gdy nie jesteś w stanie wykonać kolejnego powtórzenia poprawnie technicznie i w założonym tempie. Czyli odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: tak.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że upadki w ostatniej serii nie są aż tak groźne. Mimo to lepiej ich unikać i kończyć z minimalnym zapasem sił. W przypadku rampy to proste. W przypadku założonej ilości serii i powtórzeń najlepiej na początku danego planu wybrać obciążenie rzędu 80-90% ciężaru maksymalnego dla danej ilości powtórzeń i z treningu na trening dodawać minimalnie obciążenia tak, aby na ostatnim treningu już wyszło 105-110%. W praktyce może to wyglądać tak:
Umiesz wykonać 10 powtórzeń na modlitewniku z ciężarem 10kg. Więc zaczynasz ćwiczyć z 9kg i co trening dokładasz 0,5kg. To bardzo dobry sposób na uniknięcie stagnacji.
Stefan,
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od ponad roku, razem z HW to pewnie z półtora już, jestem na paleo jak pewnie kojarzysz, ćwicząc korzystam z Twoich wskazówek, które sobie chwalę. Doszedłem jednak do punktu, w którym przydałaby mi się profesjonalna pomoc. Czy mogę prosić o założenie dziennika? Opisałbym tam szczegółowo wszystko. Chcę spróbować metody "starych mistrzów", czuję że to może być rozwiązanie, ale potrzebuję pomocy w ułożeniu treningu.
Ok, nie ma problemu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, pomnik Ci powinno się postawić za taką bezinteresowną pomoc :)
OdpowiedzUsuńStefan mam pytanie. Ze względu na to że rampy nie za dobrze na mnie działają (są dla mnie zbyt intensywne).
OdpowiedzUsuńJak mogła by wyglądać powyższa lub podobna metoda w cyklu 2 dniowym (D1-off-D2-off). Czy serie robić ze zmniejszanym obciążeniem czy stałym obciążeniem. Może jeszcze coś innego mógłbyś zaproponować (byle nie była to rampa a raczej coś z założoną ilością serii, powtórzeń i założonym progresem)?
Możesz robić powiedzmy 3 serie ze stałym obciążeniem. Zaczynasz od 3 serie x 2, jeśli pójdzie dobrze następnym razem dajesz 3 serie x 3 itd aż dojdziesz do 10. Wtedy zwiększasz nieco obciążenie i znowu robisz 3 serie x 2 itd.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Czy czas pomiędzy seriami ma znaczenie?
UsuńMa. Proponuję trzymać się ok. 1 minuty.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie odnośnie układu nerwowego. Czasami po zbyt intensywnej serii zaliczam znaczny spadek siły w kolejnych treningach, który ciągnie się dosyć długo. Czy w takim wypadku lepiej odstawić wszystkie treningi na np. tydzień czy trenować zgodnie z planem lecz ze zmniejszoną intensywnością? Czy są jakieś inne sposoby na szybszą regeneracje przeciążonego układu nerwowego?
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim nie należy doprowadzać do takiego stanu, czyli jak najmniej serii upadkowych. Pomaga tu rampa, drabina, wolne tempo. Trzeba też odpowiednio dobrać częstotliwość sesji do własnych możliwości. Poprawić sen i dietę.
OdpowiedzUsuńJeśli jednak już się coś takiego zdarzy to na pewno przynajmniej tydzień całkowitego odpoczynku. Czasem nawet dwa.