sobota, 2 stycznia 2016

Marketingowe ogłupianie cz. 3


Krok drugi – nie potrzebujesz prawie żadnych suplementów.

Należę do osób, które przez długi czas wierzyły w potrzebę przyjmowania suplementów. Mechanizm był prosty. Widziało się wielkich napakowanych gości, a obok reklamę białka i aminokwasów. Nawet mając świadomość, iż nie osiągnęli swojej formy naturalną drogą i tak wierzyło się, że choć część z tego zawdzięczają suplementom. Zjadłem dziesiątki kilogramów białka i niewiele mnie to zbliżyło do sukcesu, z gainerów tylko zaczął róść brzuch. W końcu zmusiło mnie to do krytycznego myślenia.
Prawda jest taka, że nawet mięso zwierząt źle karmionych, czy warzywa pryskane pestycydami i herbicydami są zdrowsze od sztucznie tworzonych suplementów. Nie wierz w to, że białko w proszku jest tym samym co białko z mięsa lub jajek. Nie jest. Jego przyswajalność jest wręcz niższa, tworzą się nowe frakcje zupełnie obce naszemu metabolizmowi. Co więcej często nawet nie podając tego na etykietach do tzw. białka serwatkowego dodaje się tanie białko sojowe- jeden z największych współczesnych kancerogenów. Szczytem hipokryzji było przekonanie ćwiczących do białka kazeinowego. Jest ono doskonałym budulcem – dla młodych cieląt! Dla ludzi praktycznie nieprzyswajalne. Jednak nic nie szkodzi, odpowiedni marketing i wszystko można sprzedać.
Jedyne czego potrzebujemy to niektóre mikroelementy. Źle uprawiane warzywa i źle hodowane zwierzęta często nie dostarczają nam wszystkiego co trzeba. W związku z toksycznością środowiska, w jakim żyjemy potrzebujemy też znacznie większych ilości witaminy C. Jednak i tu trzeba zachować rozsądek, gdyż większość oferowanych w sprzedaży preparatów witaminowych może wyrządzić więcej szkód niż przynieść pożytku.
Niekiedy i w rzadkich wypadkach mogą przydać się jeszcze pewne suplementy, szczególnie przy niektórych problemach zdrowotnych, jednak to jest sprawa marginalna, a nie jak próbuje się nas przekonać coś co każdy brać musi.
Wracając do białka – każdy z nas jest w stanie dostarczyć go w wystarczającej ilości z mięsa i jajek, wraz z tłuszczem i innymi potrzebnymi składnikami, a więc w takiej postaci, jaką zna nasz organizm. W postaci, do której przystosowaliśmy się przez setki tysięcy lat. Spożywanie białka bez tłuszczu, sztucznie przetworzonego to proszenie się o problemy.

Krok trzeci – pamiętaj, że duże ilości węglowodanów nie budują mięśni, a wręcz odwrotnie

Jakże często podkreśla się rolę insuliny mającej być jakoby najsilniejszym hormonom anabolicznym. Jest to prawda, nic tak szybko nie zwiększy Twojej wagi, jak duże wyrzuty insuliny spowodowane nadmiarem węglowodanów. Lecz cały ten anabolizm zostanie skierowany głównie na tkankę tłuszczową – jeśli można to tak ująć. Więcej insuliny oznacza też mniej hGH czy IGF. Więcej tkanki tłuszczowej to też większe wydzielanie aromatazy, a więc więcej estrogenów, a mniej testosteronu. Szybkie przyrosty masy opisywane w różnych dziennikach i poradnikach to zwykle przyrosty tkanki tłuszczowej i zgromadzonej wody. O miksach hormonalnych, jakie zwykle są do tego przyjmowane napiszę za chwilę. To głównie one sprawiają, że przy takich dietach następuje duży przyrost także masy mięśniowej. Bez nich rośnie tylko brzuch!
Warto poruszyć jeszcze jeden aspekt problemu, a mianowicie indywidualną tolerancję na węglowodany. Większość ludzi będzie dobrze funkcjonowała na 50-70 gramach na dobę, niektórzy mogą potrzebować 100 albo trochę więcej. Część będzie się czuła dobrze przy dawkach poniżej 50 gram. Jest to związane z trzema różnymi allelami kodującymi, które występują w populacji ludzkiej. Wprawdzie nazywa się je allelami kodującymi białka, ale decydują o tym, jakie proporcje makroskładników są optymalne dla danej osoby. W tym kontekście istnieje prawdopodobieństwo, iż większość zawodowych kulturystów ma wyższy poziom tolerancji na węglowodany, choć nie musi to być prawdą i pewnie nie jest w odniesieniu do wszystkich.
Chcesz być zdrowy, długowieczny i dobrze wyglądać – ogranicz nagłe skoki wydzielania insuliny. Na dłuższą metę mocne wyrzuty insuliny nigdy nie wychodzą na dobre.

Krok czwarty – nie potrzebujesz koksu.

Tylko amatorzy i piwniczni koksiarze myślą, że cała procedura polega na wstrzykiwaniu sobie np. estrów testosteronu czy też hormonu wzrostu. W praktyce zawodowców sportów siłowych sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Jeśli wstrzykuje się z zewnątrz tylko jeden hormon, dajmy na to testosteron, to inne pozostają w tyle. Co więcej się robi, by uzyskać spektakularne wyniki? Zwykle łączy się kilka różnych hormonów. Tak więc prócz testosteronu bierze się insulinę i kilka innych substancji – nie mam zamiaru podawać tutaj dokładnych danych ani pisać poradnika dla koksiarzy. Warto jedynie wiedzieć, że zakup od dilera samego testosteronu aż tak bardzo nie zbliży nas do sylwetki zawodowego kulturysty. Natomiast każdy dodatkowy środek farmakologiczny to coraz większe zagrożenie dla naszego zdrowia.

11 komentarzy:

  1. Mathew Milczko2 stycznia 2016 15:42

    Jak zawsze trafnie w punkt. Szkoda, że tak mało osób zdaje sobie z tego sprawę. Aktualnie trenuję w domu, ale jeszcze przed wakacjami uczęszczałem na ogólnodostępną siłownię. Poznałem kilka osób, a wśród nich dziewczyny, które miały staż po 2-3 lata. Progres praktycznie zerowy z tego co widziałem po ich zdjęciach (nie mówię tutaj o wytrzymałości, bo ona zapewne coś drgnęła). Ale odżywek białkowych, gainerów, aminokwasów i spalaczy tłuszczu cała masa. I ładują w siebie to dziadostwo, bo ma to być cudowny sposób na sukces. Pakerzy biorą, to czemu one mają nie brać jak przecież na tym jest taki zajebisty przyrost mięśni i leci tkanka tłuszczowa na łeb? Byłem w szoku, naprawdę. Ja pod Twoimi skrzydłami Stefanie zrobiłem konkretny progres w krótkim czasie i oczywiście były też pytania co biorę. Nikt nie wierzył, że oprócz kawy z masłem przed treningiem i zależnie tłuszczu lub jaj po treningu nie biorę niczego. Znalezienie kogokolwiek trenującego na siłowni i nie wspomagającego się odżywkami białkowymi czy innym badziewiem graniczy z cudem. Smutne to jest, jak ludzie dają sobą manipulować i wciskać sobie truciznę. Zwłaszcza, że niektórzy tak jak te dziewczyny, trenują któryś miesiąc z rzędu i nie wyciągają wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przynajmniej częściowo wynika to pewnie z faktu, że takie odżywki są nagrodą same w sobie. Kupuje się ładne kolorowe opakowanie, obiecują nam za to cuda, a my bardzo chętnie w to wierzymy, bo przecież inaczej spotkałby nas dysonans poznawczy. No bo jak to tak? Przecież skoro kupiłem takie drogie białko, to gdyby się okazało niepotrzebne, to ja okazałbym się głupi!
    Dlatego tak ważna jest w życiu umiejętność, żeby czasami wziąć siebie i swoje przekonania w nawias i zastanowić się, czy gdzieś u samych podstaw naszych dotychczasowych wyborów nie pojawił się błąd. A jeżeli taki błąd się pojawi, wtedy nie ma innego wyboru jak tylko wziąć głęboki oddech i dokonać poprawek.

    OdpowiedzUsuń
  3. O białku powiedzieliście już wszystko, ale co z tymi aminokwasami? Przydatne czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest trochę jak z mechanizmem piramid finansowych, skoro tyle już w to włożyłem to jak teraz się wycofać i uznać, że dałem się nabrać? I tak ludzie dalej tkwią w tym i ładują kasę, by tylko przed samymi sobą nie wyjść na naiwnych.

    Patryk - organizm pobiera potrzebne aminokwasy z białek o ile dostarczasz pełnowartościowych. Czasami niektórym mogą być potrzebne dodatkowe, ale to albo w przypadku pewnych schorzeń albo przy ciężkich długich treningach gestościwych, choć i tu można się obyć bez.
    Inna sprawa, że większość tych aminokwasów też jest "zeświniona". Kiedyś dawno temu kupiłem sobie aminokwasy z bydła argentyńskiego, że niby wypasane tylko na trawie i takie tam. Co znalazłem w składzie? Soję!

    Ciekawa też sprawa z tym o czym dyskutuje się na forach w kontekście odżywek. Jaki smak jest najlepszy! Tak jakby ten smak sprasowanego plastiku i landrynek mógł być dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wracając jeszcze do nowej debaty, tutaj - http://nowadebata.pl/2011/05/08/czy-spozycie-soli-wywoluje-nadcisnienie/
    w drugiej połowie tego artykułu pokazane są też inne negatywne skutki spożycia dużych ilości ww i nadmiernych wyrzutów insuliny.

    OdpowiedzUsuń
  6. http://demotywatory.pl/4188253/Nie-wiem-jak-to-sie-nazywa

    Czy ktoś wie jak to się nazywa i od czego zależy czy się to ma? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. To mięsień skośny wewnętrzny brzucha. Jego brzusiec jest widoczny właśnie poniżej mięśnia skośnego zewnętrznego brzucha. Wystarczy dobry trening i niski BF i też takiego będziesz miał. Według mnie najlepsze ćwiczenia na niego to po prostu MC i przysiady. Okazjonalnie jeśli jesteś bardziej zaawansowany to możesz dodać wznowy nóg w zwisie powyżej poziomu równoległości (w moim odczuciu jedne z najlepszych ćwiczeń na mięśnie skośne zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne, ogólnie na całą sekcje środkową). Jednak główną rolę i tak odgrywa tutaj body fat, zejście poniżej 10% jest musem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co myślicie o tym by np utworzyć jeden temat z przepisami? Opisywalibyscie swoje diety,można by się wymieniać przepisami

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki temat już jest. Poszukaj. Niestety tego typu tematy z czasem giną i są zapominane.

    OdpowiedzUsuń