piątek, 5 września 2014

Fanatycy i perfekcjoniści kontra luzacy


Nie jestem fanatykiem... prawie!

Jest specyficzną cechą natury ludzkiej, że większość z nas łatwiej ulega skrajnościom niźli potrafi zająć umiarkowane stanowisko. Innymi słowy - łatwiej o fanatyków lub luzaków, niż o ludzi zrównoważonych. Jakbyśmy się do tej prawdy nie odnosili i jak bardzo jej nie zaprzeczali - w jakimś stopniu dotyczy każdego z nas. Niektórzy skłaniają się bardzie ku jednej skrajności, a inni ku drugiej. Czasem w jednej sprawie potrafimy zachować zdrowy rozsądek, a w innej stajemy się zagorzałymi bojownikami niczym religijni ekstremiści. W jeszcze innych kwestiach wykazujemy tak daleko idącą niefrasobliwość, że aż strach pomyśleć. Zresztą często jest tak, że rozsądek uważa się wręcz za słabość: "Musisz mieć zdecydowane poglądy", "Musisz ich zawsze bronić", "Bądź sobą" itd.
Poszczególne jednostki mają skłonności do kierowania się ku jednej skrajności lub drugiej w większości dziedzin życiowych. Trudno jednoznacznie powiedzieć co gorsze. Tak fanatycy, jak i ludzie lekkomyślni narobili dość szkód w przeciągu znanej nam historii, by obawiać się ich w równym stopniu.
Jednak nie mam zamiaru pisać tu eseju historycznego ani tym bardziej politycznego. Chcę zająć się wspomnianymi postawami tylko w odniesieniu do tematyki, jak interesuje nas na tej stronie szczególnie. Więc w kwestii szeroko rozumianego zdrowia. Warto, by tekst ten pomógł każdemu z nas w swoistym rachunku sumienia i próbie przywrócenia równowagi, By było uczciwie zacznę od siebie.
Może nie uważam się za fanatyka określonych poglądów zdrowotnych - bo przecież żaden fanatyk za takiego się nie uważa - ale co jakiś czas łapię się niestety na tym, że ogarnia mnie złość, gdy ktoś ma inne poglądy na żywienie, gdy widzę jak na filmie w necie jakiś koks kaleczy technikę itp. Niby nic, ale... Nie chodzi tylko o zdrowie. Jeszcze bardziej wkurza mnie, jak czytam cokolwiek i widzę jak ludzie niby wykształceni ciągle robią spacje przed przecinkami, pytajnikami i resztą znaków interpunkcyjnych. To jest błąd przedszkolny. Plaga jakaś. No, ale zostawmy dygresję i tak pewnie będzie tylko gorzej (po kolejnej reformie systemu oświaty), więc...
Czy warto się wkurzać? Pewnie nie. Staram się i jakoś mi się udaje nie wtrącać do nawyków życiowych innych. To dobra zasada. Piszę o tym w kontekście pytań, które tu już padały "Jak przekonać najbliższych...?". Odpowiem, że najlepiej nie przekonywać. Jak ktoś zapyta to powiedz co jesz i wytłumacz dlaczego. Poleć książki, artykuły itd. Jednak bez przesady. Staraj się nie komentować tego, że inni wcinają kanapki z margaryną i sojową szynką. Nikt tego nie lubi i na pewno nikomu w ten sposób nie pomożemy.

Nie bądź dzieckiem aptekarza

Jest też inna forma fanatyzmu. Ta odnosząca się bezpośrednio do samego siebie. Jak również jej przeciwieństwo. W pierwszym wypadku wpadamy w pułapkę perfekcyjnego wymierzania składników pokarmowych. Nigdy nie pozwalamy sobie na najmniejsze odstępstwo. Do szału doprowadza nas to, że jedna tabela podaje inną zawartość niż druga czy trzecia. Nie potrafimy zrozumieć, że np. nasza wątroba do pewnego stopnia akumuluje niektóre mikroelementy. Dlatego też twierdzenie, że dziennie musimy dostarczyć dokładnie wszystkich składników w dokładnie takich, a nie innych ilościach (modne w reklamach suplementów) - jest pozbawione sensu. Gdyby tak było to jeden dzień z niedoborem np. witaminy A kończyłby się poważną chorobą.
Nie chcemy też przyjąć do wiadomości, że skład np. mięsa zależy od tego, jak zwierze było karmione. Nie każda np. łopatka wieprzowa ma tyle samo tłuszczu i białka. Drobne różnice zawsze będą i nie są niczym złym. Są nawet - paradoksalnie - pożądane. Bowiem nic gorszego, jak rutyna. Rutyna to prędzej czy później brak postępów. Na pewnym etapie mięśnie nie będą rosły jeśli ciągle będziesz ćwiczył tak samo i jadł dokładnie to samo.
Staramy się zapewnić sobie wszystkie ważne składniki diety i tak nas to stresuje, że tracimy przez to psychiczne napięcie więcej minerałów i witamin niż pozyskujemy. Czy któryś z twórców mądrych poradników o żywieniu, albo pani dietetyk powiedzieli Wam o tym? Czasem drobne odstępstwo od diety poprawiające samopoczucie daje więcej zdrowia niż nazbyt radykalny reżim.
Wielu wydaje się, że dobry trening to taki, po którym trzeba ich wynosić z siłowni. Tymczasem dobry trening to taki, który daje efekty, jakich oczekujesz a nie permanentne przemęczenie. No chyba, że właśnie taki jest Twój cel treningowy!
Druga skrajność to oczywiście całkowite olewanie tego co się je i ćwiczenie tylko wtedy, gdy ma się "ochotę". Natura ma swoje prawa i ignorancja nie zwalnia nikogo z ponoszenia konsekwencji. Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. W przypadku praw natury ta zasad obowiązuje całkowicie bezwzględnie.

Jeszcze bardziej skrajnie, czyli poza krawędzią przepaści

Istnieją jeszcze zjawiska bardziej skrajne i bardziej niebezpieczne. Praktycznie śmiertelnie niebezpieczne. Chodzi o kupowanie i zjadanie bardzo podejrzanych substancji, począwszy od tasiemców a na pestycydach skończywszy. Wszystko po to, by schudnąć. Potem dowiadujemy się o śmiertelnym zejściu takiej osoby po zażyciu preparatu. Niedawno oglądałem coś podobnego o dziewczynie zmarłej po spożyciu takiej substancji. Co najgorsze w tej historii to fakt, że wcale nie miała takiej nadwagi, by mogło to usprawiedliwiać aż taką desperację! Po prostu normalna w miarę szczupła dziewczyna. Sam znam kilka przypadków kobiet, które głupim odchudzaniem w młodości zafundowały sobie cukrzycę na całe życie. Przed odchudzaniem były szczupłe, po - dwa razy cięższe!

Długie życie

Prawdziwe mistrzostwo w tym sporcie, jak i w każdym innym, nie polega na perfekcyjnym przestrzeganiu wszystkich reguł. Nie polega na gwałceniu swojego ciała i psychiki, ale na umiejętnej współpracy z nimi. Na umiejętności instynktownego wyczucia, kiedy należy sobie przykręcić śrubę, a kiedy wyluzować. Nie chodzi przy tym, by rezygnować z ciężkiej pracy i z zasad dietetycznych. Jeśli za często będziesz sobie pozwalał na luz to do niczego nie dojdziesz, jednak jeśli nie będzie tego robił - też do niczego nie dojdziesz, a Twoje ciała i Twoja psychika - o ile w ogóle możemy je rozdzielać - staną się Twoimi największymi wrogami, zamiast być przyjaciółmi. Zgodnie ze starą zasadą - jak nie napniesz mocno łuku to z niego nie wystrzelisz, jak napniesz go za mocno to się złamie!
Co ciekawe wielu powołuje się w swoich zaleceniach dietetyczno-życiowych na takich, czy innych długowiecznych. Czasem jednak można orzec, że ktoś przeżył tyle "pomimo", a nie "ze względu" na określone nawyki i styl życia. Są ludzie długowieczni - czyli tacy co to przekroczyli setkę - którzy pili alkohol albo nie pili (większość z tych pijących piła i pije bardzo umiarkowanie), są nawet tacy co sporo papierosów wypaliło, są wege i są mięsożercy. Łączą ich ich trzy cechy. Duża aktywność fizyczna, niska odporność insulinowa i pozytywne nastawienie do świata i do samych siebie. To właśnie na tę cechę chciałem Wam zwrócić uwagę tym artykułem. Nadmierny perfekcjonizm jest przejawem autoagresji, nadmierne luzactwo przejawem olewania samego siebie.

18 komentarzy:

  1. Świetny artykuł.
    Czytając czułem się jakby był kierowany specjalnie do mnie:-)
    Sam popadałem ze skrajności w skrajność. (Jedno ekstremum wymusza często antagonistyczne.) I płacę teraz wysoką cenę by osiągnąć wspomnianą tu równowagę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo istotna kwestia. Od dawna staram się znaleźć równowagę, tak, aby cieszyć się efektami, a jednocześnie nie zniechęcać się do treningu i diety przez zbytni rygor, co mi się wielokrotnie zdarzało. A przede wszystkim nie odnosić się w chamski i agresywny sposób do osób z innym poglądami czy zadających niewygodne pytania, z czym przynajmniej jedna osoba na tym blogu ma problem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam Stefan!

    Nazywam sie Dawid, jestem muzykiem, mam 28 lat. Jestem nowy gosciem na Twoim blogu, polecil mi go dobry Kolega, Reda kotrego znasz. Nie wiem czy mozna wstawic oddzielnego posta gdzies, ale moze to nie takie wazne, przechodze wiec do sedna:

    Od 10 lat dokuczaja mi dolegliwosci w postaci bolu rak (pieczenie po wyzej lokcia, pod pachami, czasem lopatki, takze bole w nadgarstku, srodreczu, pieczenie lub mrowienie palcow). Bardzo czesto czyniac trening gry na fortepianie przesadzalem z napieciem w rekach az w koncu cos nie wytrzymalo. I tak juz potem przy najdrobniejszych czynnosciach odzywalo sie. Dolegliwosci doszly kiedys do tego stopnia, ze przy trzymaniu lyzeczki sparalizowalo mi reke, albo po 5 minutach gry na klawiszach rece zbyt mocno mnie piekly. Musialem zrezygnowac z grania, trwalo to wlasciwie odbre kilka lat, gralem baardzo malo. Poszedlem na inny kierunek studiow (poczatkowo chcialem zdawac na studia pianistyczne).
    W celu zbadania sprawy udalem sie do lekarzy, neurologow, ktorzy biorac pod uwage tzw. wykonane badanie EMG polecili mi zabieg (tzw. uwolnienie nerwu lokciowego, bez transpozycji), na jedna i druga reke. 7 lat temu zrobiono zabieg ale tylko na lewa reke, na prawa juz nie bylo sensu, bo stwierdzono nic to nie dalo. W efekcie, majac doswiadczenie z lekarzami, kolejkami itd i calym tym stresem, odpuscilem wszystko, poszukiwania.
    Zaczalem chodzic na basen, chodzilem takze w ramach zajec szkoly muzycznej na balet oraz bylem u bioenegroterapeuty (dal mi zestaw cwiczen, ktory do dzis mi troszke pomaga, nie rozwiazujac jednak problemu). I basen i balet pomagal bardzo musze przyznac, byl takim usniezaczem - przy tej calej aktywnosci i dbalosci o siebie to jakos mnie podbudowywalo i wzmocnilo w kazdym sensie. No ale nie zachowalem w tym regularnosci, do dzis nawet dosyc czesto chodze na basen przyznam i tak staram sie tego pilnowac, bo czuje ze to bardzo dobre. Ogolnie jest lepiej, wrocilem do gry nawet i pracuje w zawodzie wymarzonym. Musze tylko pilnowac by nie przeforsowac rak, i nie dac im powodu do bolu.
    Reda, ktory polecil mi sie udac z ta sprawa do Ciebie, dal mi duzo do myslenia, widze, ze On sam pracuje nad soba, rozwija sie pieknie, stosuje tez swiadomie diete. I tutaj moje pytanie:
    Czy jest mozliwosc zebym za pomoca pewnych cwiczen i diety pokonal te dolegliwosci? Czy sa jakies elementy diety, witaminy cos, co moze przeoczylem? a co moze miec wplyw na dolegliwosci? Czy potrafilbys mi pomoc? ja sobie jestem gotow pomoc! Bardzo chcialbym sie wzmocnic i jestem gotow pracowac nad tym!
    Bardzo prosze o odpowiedz, i pozdrawiam serdecznie!
    Dawid Ludkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj
    Tak naprawdę przykre jest, że lekarze nie potrafili postawić solidnej diagnozy. Już nie wspominam o tak częstej postawie, jak - pokroimy, a potem zobaczymy co z tego wyjdzie.
    Wg mnie problem może leżeć albo w układzie nerwowym albo krążenia. Przy czym może za tym stać jakaś choroba, której jeszcze nie określono. Na pewno na razie nie polecałbym jakichś poważnych ćwiczeń siłowych. Co i jak to musiałbym dobrze przemyśleć.
    Masz już pewne doświadczenie i skoro basem pomaga to na pewno warto go kontynuować. Jakie ćwiczenia polecił bioenergoterapeuta? Przyznam, że nie mam do tego typu ludzi zaufania.
    Co warto zrobić już to stopniowo zacząć zmieniać dietę. Czyli w zasadzie to wszystko, o czym tutaj już było. Przede wszystkim wyeliminuj wszystkie zboża i soję z diety. Kup witaminę C w formie kwasu l-askorbinowego CZDA. Bierz 2 gramy dziennie. Kup chlorek magnezu i mocz w nim nogi albo bierz kąpiel z 2 razy na tydzień. Ustal sobie 1,2 grama białka i 1,2 grama tłuszczu na każdy kg masy ciała na dobę. Węglowodany tylko z owoców i ziemniaków - ok. 50 gram na dobę.
    To na początek. Zobaczysz czy coś się zmieni. Za jakieś 2-3 tygodnie możemy wprowadzić powoli pewne ćwiczenia rozluźniające.
    Tego na ile będzie lepiej nikt nie wie, ale przypuszczam, że jakąś poprawę przy odrobinie cierpliwości można uzyskać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Stefan za odpowiedz!
      Odpisuje pozno, ale temat aktualny. Poki co wprowadzilem czestszy basen, co bardzo mi pomoga, i jem ziemniaki. Mniej pieczywa. Po rzeczy, ktorych mowiles, witamina C i chlorek magnezu, udac sie do apteki? czy jest jakies lepsze miejsce? Slyszalem, ze mozna taniej niz w aptece. Poki co do apteki, ktora mam pod domem skocze. I jeszcze pytanie o bialka i tluszcze, i weglowodany - rozumiem, ze to w ramach tego wszystkiego co jem? (nie znam sie). Zaczynam !
      A! Pytales o cwiczenia bioenergoterapeuty. Ja mam wielki dystans do kazdego i domyslam sie, ze Ty tymbardziej. Natomiast powiem Ci, ze dal mi cwiczenia i wskazowki, ktore odejmuja mi daremna prace czesci ciala.
      Do cwiczen ktore mi dal nalezy: robienie koleczek ramionami (przy zachowaniu w bezruchu reszty, szczegolnie glowy), koleczka takze z otwartymi rekami i dlonmi - tu szczegolnie mowil, o OTWARCIU dloni, jako dobrym ulozeniu, przyznaje, ze to pomaga. Polecal spanie na plecach bez poduszki - bardzo pomaga, czasem polecal niektorym chodzenie spac z butelkami w dloni, czyli czyms co pomaga zachowac otwartosc. Tak samo zwrocil uwage na niepotrzebne pracowanie ramion, unoszenie ich w momentach stresu, zaciski piesci niepotrzebne itd.

      Usuń
    2. Czyli w sumie podał Ci niektóre praktyki rozluźniające. Ok, za czas jakiś to trochę podążymy. Witaminę C i magnez kup na allegro. W aptece nie dostaniesz w czystej postaci. Chodzi o kwas l-askorbinowy i chlorek magnezu. Oba muszą mieć symbol CZDA. To są najczystsze. W Polce produkuje je firma Stanlab.
      Jeśli chodzi o białko i tłuszcz to głównie z mięsa i jajek. Do tego orzechy laskowe i włoskie. Sporo warzyw zielony.
      I jeszcze takie pytanie? Czy kiedykolwiek podobne problemy pojawiały się w obrębie kończyn dolnych, czy zawsze chodzi tylko o ręce?

      Usuń
    3. Tak cwiczenia rozluzniajace a takze pewna swiadomosc ciala, ze tak powiem czesto i chwilowo odzywajaca sie (tzn. opuszczenie uniesionych niepotrzebnie ramion, inny chwyt trzymanego przedmiotu itd.).
      Poki co biore dwie tabletki dziennie Witamine C musujaca. A Witamine C i Chlorek magnezu zamowilem na allegro, powinno dojsc juz lada moment.
      Jem jaja, to akurat jak zawsze i mieso. Orzechy laskowe zaczalem kupowac i ziemniaki jesc oraz jablka (takze gotowane).
      Tak, zawsze chodzi tylko o rece.(bole przy lopatkach, czasem takze pod pachami). Nogi nie.

      Usuń
    4. Tabletek musujących nie bierz, to jest zabójcze dla żołądka.
      Problem może dotyczyć budowy kostnej i tego, że po prostu coś blokuje prawidłową pracę nerwów, nie mogą się swobodnie rozciągać. Wąskie kanały itd. Takie coś ciężko przeskoczyć.
      Jeśli moje podejrzenia są słuszne to przydałoby się też znacznie więcej niż normalnie witamin z grupy B. Przy czym z tymi z supli bywa różnie. Z moich obserwacji wynika, że jedną z najlepszych form jeśli chodzi o przyswajalność jest yerba mate. Zastanów się na tym, to napiszę Ci więcej co i jak.

      Usuń
    5. Odrzucam wiec musujące tabletki.Poczytam o yerba mate i zdobędę! Napisz proszę cos wiecej!

      Usuń
    6. Poszukaj w sklepach z herbatami. Luzem zwykle wychodzi taniej niż paczkowana. Trafia się niestety lepsza i gorsza. Można wprawdzie kupić sobie specjalny sprzęt do picia, ale nie jest to konieczne. Smakowo jest dziwna, jedni lubią, inni nie. Ale na pewno jest to dobre źródło wspomnianych witamin. Ja to robię tak.
      W miarę wąskie szklane naczynie pół litrowe lub trochę większe. Sypiesz do niego 4 duże łyżki yerby. Gotujesz wodę i czekasz aż temperatura spadnie do 70-80 st. Zalewasz do połowy. Po kilka godzinach zalewasz resztę do pełna. Woda o podobnej temperaturze. Najlepiej jak to sobie stoi kilka do kilkunastu godzin. Potem się pije przez słomkę. Na drugi dzień można zalać jeszcze raz. Jak masz dobrą yerbę to do 3 razy można zalewać.

      Usuń
    7. Stefan, a jak przyjmowac witamine C Czda? Napisz mi konkretnie prosze? 2 gram to ile bedzie? I jak przyjmowac najlepiej?

      Usuń
    8. Pełna łyżeczka to ok. 5 gram. 2 więc to ok. 2/5 łyżeczki. Wsypujesz do szklanki, mieszasz i wypijasz po posiłku. Z racji, że po posiłku nie należy dużo pić, najlepiej dać tej wody nawet mniej.

      Usuń
    9. dzieki! przyjalem!

      Usuń
    10. Poszukaj jakiegoś dobrego terapeuty manualnego. Ludzie często męczą się latami, a czasem prosty zabieg potrafi rozwiązać problemy. Geneza problemu pewnie w szyi jest.
      Z jakiego miasta jesteś?

      Pozdro: )

      Usuń
  5. Witam. Mam pytanie dotyczace stepera. Od pewnego czasu zmagam sie z bolami kregoslupa w odcinku ledzwiowym. Stwierdzone wypukliny i odwodnienie dysku. Czy moge cwiczyc na wspomnianym steperze czy raczej sobie odpuscic. Jakie cwiczenia sa wskazane przy tego typu dolegliwosciach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Stepera nie polecam. W takiej sytuacji:
    - leżenie płasko w wannie na plecach, tak by kręgosłup był cały prosty. Leżenie w ciepłej wodzie po kilkanaście minut dziennie
    - przysiady pełne, ale bez obciążenia z mocnym napięciem brzucha i pośladków, przydałby się film z techniką wykonania, bo to ma być przysiad nie kucanie, dziennie 2 serie po 10 na początek
    - statycznie napinanie brzucha leżąc na plecach na podłodze, dziennie po kilkanaście razy - wytrzymać z 20 sekund, przerwa i znowu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje za odpowiedz. Mam jeszcze jedno pytanie. Czytalem gdzies, ze w moim przypadku duzo dobrego robia cwiczenia na drazku. Czy rzeczywiscie? Jezeli tak to czy moglbys mi zaproponowac jakies konkretne cwiczenie? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopóki pojawiają się bóle należy się ograniczyć do statycznych napięć brzucha. Ból musi całkowicie ustąpić, wtedy można coś więcej. Natomiast możesz spokojnie podciągać się na drążku i robić dipsy. Rzecz jasna z napiętym brzuchem i pośladkami.

    OdpowiedzUsuń