Czytałem wlasnie wczoraj o teorii ewolucji Teilhard de Chardin, ale tylko 'po łepkach'. Ale wiem, że dośc sporo jego książek jest dostepnych więc może zacznę od tego. Chyba na świecie jest za dużo niewiadomych, żeby trzymać się jednej niezmiennej teorii, niestet kościól tak robi.
Siema. Moj ulubiony posilek przedtreningowy to 4-5 jaj + 300g boczku (smazone), ale nie da sie tego jesc w nieskonczonosc. Co byscie polecali do zastapienia tych produktow, ale co dawaloby mi podobna ilosc tluszczu i bialka?
Jak ma ktoś dostęp do dobrej śmietany, to można ją sobie ubic i przyprawic świeżo zmieloną wanillą. A co do jajek, to jest mnóstwo przepisów. Np. omlet z serem, najlepiej parmezanem. Ucierasz parmezan, miksujesz z jajkami i na patelnię. Świetny przed treningiem jest też tatar. Przygotowanie w najprostszej formie to pięc minut. Mieli się mięso, sieka cebulkę i wbija żółtko albo dwa.
Stefanie oraz inni fani picia kawy, mam do was pytanie?. Zakładając, że pijemy kawę z kawiarki to jaka jest optymalna ilość tej kawy, żeby nie przesadzić(chodzi mi o ml). Sam dostałem w prezencie kawiarkę na 5 espresso i chyba dalej nie doceniam mocy kawy robionej w ten sposób. Ostatnio wypiłem połowę przygotowanej kawy, a i tak czułem się rozdygotany przez 2 godziny. Także czy faktycznie jedna espresso w zupełności wystarczy ?
Mateusz24 - jesteś pewny, że na 5? Nie spotkałem się z takimi. Zawsze są na 1, 3, 6, 9, 12. Zapewne masz szóstkę. Oczywisćie chodzi tu o malutkie filiżanki expresso. Na normalne filiżanki szóstka daje 2. Więc jak robię tylko dla siebie to nalewam połowę wody. O mocy jednak decyduje ilość kawy i jej jakoś. Gorszych daję zwykle połowę tego sitka, natomiast tych z wysokiej półki i bardzo mocnych nawet tylko 1/3. Jeśli masz jakąś mocną kawę i dałeś pełne sitko to faktycznie można paść :)
Art miał być z zamyśle krytyczny, ale tego się po prostu nie da czytać. Bełkot. Nie żebym wychwalał Poliquina pod niebiosa, ale stworzył wiele wartościowych rzeczy. Jak widać autor zupełnie nie zrozumiał o co chodzi.
Panie Stefanie, czy jest pan w stanie na podstawie zdjec ocenic, czy ktos ma wady postawy? Podejrzewam, ze cos jest ze mna nie tak, bo o ile od jakiegos czasu w kazdym zlotym cwiczeniu robie postepy (a przyrosty tez notuje niesamowite), to w push pressie jest zwyczajna kicha. Nie moge podniesc 40kg chocbym nie wiem jak sie staral! Czuje w barach taka slabosc, ze podejrzewam ze cos mam w tej okolicy wykrzywione, uciskajace jakies nerwy albo nie wiem co, ale to jest straszne i zalamuje mnie. Czy jesli porobie sobie jakies zdjecia i wysle film z tym cwiczeniem, to pomoze mi Pan?
Na zdjęcia mogę zerknąć, ale od razu stwierdzę, że to nie zastąpi wizyty u lekarza. Tylko w bezpośrednim kontakcie ze specjalistą można wszystko wykryć. Na zdjęciach nie zawsze.
Witaj Stefanie. Ciągle piszesz, że przed przystąpieniem do treningu siłowego należy zniwelować wady postawy. Niestety w moim przypadku to niemożliwe. Mam już 38 lat. Moje wady to: zmiany zwyrodnieniowe w kręgach, przepuklina międzykrążkowa (odcinek lędźwiowy), skolioza, płaskostopie. Jestem troszkę pokrzywiony niestety.. Czy w takim przypadku powinienem całkowicie zrezygnować z rozwoju muskulatury i siły?
Nie. Sam mam sporo wad, których już całkowicie nie wyruguję. Mam 42 lata, a miałem już dobrze po trzydziestce, gdy zacząłem wreszcie rozumieć w czym rzecz. Wcześniej mimo badań wielu specjalistów (sic!) nikt nic nie zrobił ani nie pomógł. Niektórzy wręcz zaszkodzili cofając mnie o lata w treningach.
Niestety prawda jest taka, że z tymi wadami mamy dużo mniejsze możliwości rozwoju. Pytanie, wcale nie błahe, dotyczy również przyczyn wad postawy. Bo mogą być różne i mieć różne przyczyny. Co można zrobić/ Szukać optymalnych rozwiązań. Tak dobrać ćwiczenia i tak układać plany, by mimo to rosnąć. Wolnej, ale jednak. I do tego nie zrobić sobie krzywdy i tych wad nie pogłębiać bardziej.
Tyle mogę napisać ogólnikowo. Sporo zależy od choroby, która to wywołała, bo jeśli taka jest to w pewnych wypadkach trening siłowy może nie być wskazany lub będzie wymagał niewielkich ciężarów.
Ja moimi treningami "naprawiłem sobie" odcinek lędźwiowy. Tzn. na tyle wzmocniłem plecy i brzuch, że od wielu już miesięcy nie mam żadnych bóli, a nie raz już nie mogłem się ruszać w ogóle i jedynym lekarstwem miała być ponoć operacja. Wykonuję przysiady (na rzie z ciężarem 95kg) i MC (110kg) oraz inne złote ćwiczenia: podciągnięcia, dipsy, wyciskopodrzut. Przez dłuższy czas robiłem ja na małych ciężarach. Od 3 miesięcy na siłowni z większymi. Po nabraniu masy ogólnej zauważyłem pewne mankamenty spowodowane moimi wadami. Np. lewy bark jest niepełny w części tylnej - tak jakby wyszarpane z niego było kawałek mięśnia. Czy coś takiego da się skorygować?
Inna wada to wystająca kość na lewym ramieniu. Co prawda jest coraz mniej widoczna, ale jednak. I takich mankamentów jest troszeczkę.. A pamiętam jak w wieku 15 lat zafascynowany Arnoldem z wypiekami szukałem siłowni i jak wszyscy (rodzina, lekarze) odradzali mi uprawiania tego sportu.. niestety skutecznie. Teraz po ponad 20 latach realizuję swoje nastoletnie marzenia. Szkoda, że nie potrafiłem się wtedy postawić.
Ta wystająca kość to zapewne wynik przesunięcia względem siebie barku i obojczyka. Zwróć uwagę, ze tzw. tylny akton to 4 położone obok siebie segmenty. Atakujesz je poprzez różne ustawienie dłoni. Najbardziej w opadzie.
Czyli powinienem wykonywać więcej unoszeń sztangielek bokiem w opadzie tułowia, manipulując przy tym ułożeniem dłoni? Inna dysproporcja widoczna jest na mięśniach kapturowych, ale praktycznie tylko w momencie spięcia (szrugsy). Lewy, czyli po stronie wystającej kości obojczykowej, jest mniejszy (czy też bardziej 'schowany') od tego po prawej stronie. To samo obserwuję wykonując pompki w podporze tyłem (tricepsowe). Bardzo mi ta krzywizna przeszkadza w 'pracy umysłowej' podczas ćwiczeń. Co masz na myśli pisząc, że wady postawy powodują mniejsze przyrosty? Chodzi o to, że uniemożliwiają wykonywanie technicznie niektórych ćwiczeń czy że UN jest w jakiś sposób upośledzony?
To się wszystko ze sobą wiąże. Czasem trudno dociec co jest przyczyną, a co skutkiem. Wady postawy upośledzają przewodnictwo nerwowe, ale może być tak, że to złe przewodnictwo doprowadziło do wad. Kolejna kwestia to wszelakie przykurcze, skrócenia lub nadmierne wydłużenie niektórych mięśni. To się nakłada i sumuje.
Kręgosłup pokrzywiony i to w 2 płaszczyznach - sprawdzę w badaniach. I to od ok. 12 roku życia. Żadnych przykurczy czy innych ograniczeń nie zauważam u siebie. Ćwiczenia wydaje mi się, wykonywane w miarę poprawnie technicznie (cały czas baczę na technikę i poprawiam zauważone niedociągnięcia). Nie mam problemu z pełnym przysiadem, MC. Jestem dosyć gibki. Co to jest 'plastyczne wiosło'?
Normalne wiosło siłowe - pochylasz się 45 st. ciągniesz mocno dynamicznie w kierunku podbrzusza. Tylko tak daleko, jak ramię zrówna się linią pleców, czyli ruch dość krótki. No i raczej nachwyt. Wszelkie wiosła plastyczne to mniejszy ciężar i różne ustawienia dłoni, korpusu itd. W tym wypadku - pochylasz się do kąta niemal 90 st, albo kładziesz na dość wysokiej ławce. Łapiesz gryf pochwytem i ciągniesz w kierunku brzucha. Maksymalny zakres ruchu, czyli ramię idzie w górę do oporu. Faza negatywna w tym wypadku wolna.
Nie. Wiele razy pisałem o tym dlaczego póki co mam zamiar zachować anonimowość. Sporo ograniczeń zdrowotnych sprawia, że nie ma się czym chwalić. Są jeszcze inne powody.
Dzien dobry! Czy w zwiazku z duza iloscia dziennikow treningowych zakladane sa kolejne? Bo chcialbym sie zapisac o ile mialbys drogi Stefanie czas. Moj przypadek polega na tym, ze chcialbym jakos polaczyc ze soba w miare duza muskulature (ale nie monstrualna) z jak najwieksza sprawnoscia, zwinnoscia i hmmmm sila uzytkowa, jesli mozna tak sie wyrazic. Chce byc dobry w dipsach i muscle-upsach na kolkach gimnastycznych, ale chyba chcialbym miec rowniez nieco wieksza sylwetke niz przecietny gimnastyk. Oczywiscie nie chcialbym olewac przysiadow i ciezkich ciagow, bo zdaje mnie sie, ze potezny rdzen to podstawa w takich rzeczach, a wypracowanie jego sily rozpoczyna sie od tych cwiczen, o ile sie nie myle. Zalezy mi rowniez na jak najlepszej kondycji fizycznej, z tym ze dlugie biegi raczej mi nie sluza
A wiec o ile jest taka mozliwosc, to chcialbym prosic o pomoc. Pozdrawiam.
Dziennik można założyć. Zaraz to zrobię. Oczywiście im więcej osób, tym czasem trzeba dłużej czekać na odpowiedź, szczególnie bardziej konkretną: plan itp.
W Twoim wypadku z tak ustawionymi celami potrzebne są tak ćwiczenia złote, jak i olimpijskie. O ile nie ma jakichś przeciwwskazań zdrowotnych. Najwyżej napisz więcej w dzienniku.
https://www.facebook.com/photo.php?v=561891103905390 200kg atg x2 z piękną techniką. Od kiedy film Poliquina "12 tips to help your squat" zniknąl z sieci to to jest teraz moje video z perfekcyjnym przysiadem. Na youtube nie ma. Brawa dla Nadjeżdy! ( ATG Squat 200 KG X 2 Nadezhda Evstyukhina)
Na YT chyba też jest, bo reszta filmów jest, tylko ten z przysiadem zniknąl. Ciekawe dlaczego :) No, ale ten powyższy link zapelnia tę lukę :) No i obok tego linku są inne b. ciekawe To jest świetne! 0:35 http://www.youtube.com/watch?v=wI6CB5ZnDlQ
Ja mam na to za slaby sprzęt, ale jak ktoś to może szybciej pochytać, to może by zrobić jakiegoś huba, google drive`a i tam wladować zaakceptowane przez Stefana filmiki? To by chyba bylo nawet legalne, bo przecież non-commercial use i nieupublicznione...
Obejrzalem. zawody Mister Olimpia 2013 i wszystko jasne. :) Z szacunem dla pana sportowca, ale nie chcialbym musieć startować w takich zawodach i musieć doprowadzać się do takiego stanu (i jeść takie rzeczy, chociaż do talerza mu nie zaglądalem...) Nie mój styl, ale ma gość cel i tam idzie. Ciekawe jak mu poszlo na zawodach Mr Koks 2013? :)
Poza ignoracją to także wyraźna wypowiedź przeciwko ćwiczeniom na maszynach i izolacjom oraz fitness klubom. Zgadzam się! Tzn nie doświadczylem jeszcze świadomych izolacji (hah!), ale każdy powinien mieć sprzęt w domu a nie do fitness klubów chodzić, bo to przecież niepraktyczne.
Ja chodze na spoko silownie, otwarta 24h na dobe i jest super sprzet... tylko nie zawsze dostepny, bo o jakiej porze bym nie poszedl to cale stada wafli naku*wiaja serie do upadku, o pozal sie Boze technice nie wspominam. A czasem to mozna nawet parsknac smiechem, jak typowi 'animale' wskakuja w pasy juz przed rozgrzewka, zakladaja rekawiczki i paski na nadgarstki do kazdego ciezaru. Na dodatek uwielbiaja podlaczac do grajacego sprzetu wlasne iPody ze swoja muzyka i wtedy to dopiero sie zaczyna; na caly regulator jakies badziewie. Moznaby to spokojnie olac, ale takie rzeczy przeszkadzaja w skupieniu. Zauwazylem, ze kiedy udawalo mi sie trafic na czas, gdy nie bylo nikogo, to trening udawal sie duzo lepiej.
Przydalby sie wlasny sprzet, ale nie mialbym gdzie go umiescic, o przyrzadach rodzaju reverse hyper nie wspominajac.
Reda, pisałeś w swoim dzienniku o problemie z przedramionami i o "głębokości" chwytów. Mam tak jak ty tzn łapię drążek bardziej palcami (oczywiście nie tylko palcami ale na pewno nie jest to chwyt pełny) Nie jestem w stanie objać drążka w taki pełny sposób (o którym pisałeś) bo po prostu boli mnie skóra na dłoniach niesamowicie. Problemem chyba może być średnica chwytów / drążka (piszę chwytów bo ja podciągam się neutralem). Jaką ty masz, też taka bardzo cienką ? Przy okazji chciałbym was zapytać jak sobie radzicie z "odciskami", twardą, szorstka skórą której sprawcą jest drążek do podciągana. Macie jakieś sposoby/maści/kremy ? Pzdr
Hej Arek! Po kilku kolejnych treningach z nowym chwytem i użyciem magnezji, utwierdzillem się w swoim przekonaniu o źrodle problemu z przedramionami. Wiadomo, że skóra boli, ale jeśli jest magnezja, to chwyt się nie przesuwa, a to wlaśnie ruch powoduje ten ból. Jak już się dlonią z magnezją "przyssiesz" to ból jest tylko raz i jest do zaakceptowania. Podciągasz się tylko neutralem? Warto podchwyt dodać. Wtedy dopiero poczujesz ból ;) Mam dość cienki drążek i musze się postarać aby go odpowiednio zlapać. Co do radzenia sobie z odciskami, to czasami je sobie "ukręcam" (hadzia!) i lubię się nimi drapać po glowie (bardziej drapie niż paznokieć!) i zaczepiać o damskie rajstopy odciskiem też lubię ;) Uważaj na ten chwyt, bo ja się dlugo z tym bólem (także po treningu) męczylem, a teraz tydzień temu zmienilem i ból jest już tylko wspomnieniem, a więc naprawdę warto tej dyscypliny chwytu dopilnować. Pozdrawiam!
Ja swoje odciski zrywam i tyle;) Są takie twarde, że pod nimi nie ma wrażliwego naskórka tylko po prostu normalna skóra, więc nie ma mowy o jakimś pieczeniu. Czy się kiedykolwiek ich pozbędę? Nieważne;)
Chyba wszyscy tutaj zgromadzeni słyszeli co nieco na temat szkodliwości pszenicy. A może i niektórzy czytali ten na nowejdebacie http://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/ . Czy nie ma wpływu na nasz organizm zjadanie jej przez zwierzęta? Na przykład przez kury? Co Wy na to?
Wszystkie zwierzęta coś jedzą ...kury pszenicę,świnie jakieś pasze, krowy trawę czy to ma jakiś związek z tym,że nam szkodzi?Nie bo to jest dla nich optymalny pokarm i do póki coś człowiek nie na miesza to są te produkty wartościowe:) co innego gdy zwierzę się karmi hormonami i kukurydzą wtedy to już nie jest tak różowo,[ moja babcia mówiła,ze kury lepiej się niosą po pszenicy i kukurydzy z tym,że to były jej własne surowce]ale człowiek musi coś jeść by żyć .....więc nie popadajmy w paranoję bo jaka jest gwarancja,że np. rolnik karmi swoje zwierzę prawidłowo?
Dla mnie bardziej istotnym problemem jest to ,że jeśli chodzi o trening siłowy nie mam zrozumienia ani partnera,ani rodziny....wszystkim się wydaje,że się urwałam z księżyca:))))Bo jak to kobieta lat prawie 58 ćwiczy na siłowni? Stoję oporem i nie dam się bo to dla mnie jest sens życia....:)))
No w sumie racja, nie ma co popadać w skrajności hah! Wow jestem pod wielkim wrażenie Twojego zapału i podejścia do treningów! Czasem gdzieś przewijały się Twoje posty, ale byłem święcie przekonany, że więcej niż 30 lat nie masz! Gratuluje :) Chciałbym żeby i moja rodzicielka miała taki zapał..
Swiete slowa. Mi ciezko znalezc zrozumienie w otoczeniu chocby kiedy mowie ze mam w d. wyciskanie na poziomej lawce bo nie jest mi potrzebne. Doslownie patrza na mnie jak na wariata.
Panowie dzięki za wsparcie;) dla mnie to nic nadzwyczajnego po prostu zawsze byłam sportowcem amatorem;)Ale teraz już mam większą świadomość tego,że z wiekiem człowiek potrzebuje coś wzmocnić by się samodzielnie poruszać i nie liczyć na nikogo tylko na siebie...wiem,że to może na wyrost ale lepiej zapobiegać niż leczyć:)
Myślę Gabrysiu, że bylo by bardzo ciekawie i z pożytkiem dla wielu ludzi, gdybyś nagrala swój trening tak profi jak to się da (światlo, uśmiech, ladny kostium etc) i wrzucila to na youtube. Ludzie potrzebują inspiracji! Będziesz gwiazdą netu. Nie musisz, ale to bylo by inspirujące! A najlepiej gdybyśmy się kiedyś wszyscy razem np na weekend spotkali i nagrali video ze wspónego treningu i pozdrowienia dla Stefana :D SILA! :)
Stefan, niedawno w dzienniku Redy pisałeś, że badasz sprawę problemów z podciąganiem na drążku. Ostatnio trochę się nad tym zastanawiałem...
Bo jak wiadomo ćwiczenia rozwijające grzbiet traktujemy siłowo. Martwy ciąg - siła, wiosłowanie - silny, krótki ruch, nawet z lekkim zamachem, bez zatrzymań sztangi itd. A podciągając się na drążku bardzo wysoko, czyli do klatki, kiedy przekraczamy brodą drążek, to żeby dociągnąć ruch do samego końca, być może wymaga to pracy dodatkowych małych mięśni, które nas ograniczają. Przez to kończymy serię, a tak naprawdę tych krótszych ruchów (np. do brody) moglibyśmy wykonać jeszcze więcej (przynajmniej ja tak mam).
Podsumowując, może to faza ruchu przy dociąganiu do klatki za bardzo męczy i należałoby potraktować podciąganie właśnie tak jak przywołane na początku MC i wiosło, czyli krótszy ruch i dużo cięższy np. tylko do brody. Wtedy można by dowieszać spokojnie co najmniej kilka kilogramów więcej, a i to podciąganie do klatki wtedy też by się poprawiło, bo CUN byłby przyzwyczajony do bardzo dużych ciężarów. Co o tym sądzisz?
Stefan, natrafiłem na ten artykuł i muszę przyznać, że szczerze mnie zaniepokoił. Miałbyś jakiś komentarz? http://slawomirambroziak.pl/w-zdrowym-ciele/diety_wysokotluszczowe_ksenoestrogeny/
Grzegorz - niestety sprawa nie jest taka prosta. Ograniczając drążek, ograniczamy jego potencjał, możemy doprowadzić do poważnego dysbalansu itd. Nie chce na razie wchodzić w szczegóły. Masz trochę racji z tymi małymi mięśniami, ale diabeł tkwi gdzie indziej :)
Pab - pan A. ma niewątpliwie dużą wiedzę z biochemii, ale używa jej czasem w sposób dość wątpliwy etycznie. wszystko po to, by sprzedać jak najwięcej supli pewnej firmy. Współcześnie uważa się, że faktycznie tkanka tłuszczowa może być traktowana jako dodatkowy gruczoł dokrewny wytwarzający aromatazę, która powoduje zwiększenie ilości estrogenów. Zwróć uwagę: tkanka tłuszczowa produkuje aromatazę nie zaś zawiera estrogeny. Po drugie gruczoły działają u żywego zwierzęcia, a nie u zabitego, czyli w mięsie.
Stefanie, jakie jest Twoje zdanie na temat zarządzania czasem i ogólnie planowania? Wiadomo, że bez dobrego planowania, żadne większe przedsięwzięcie obyć się nie może. Mniejsze rzeczy można robić bardziej intuicyjnie, ale ten plan też gdzieś tam się przewija. Ogólnie, wydaje się, że planowanie przebiegu dnia jest czymś bardzo pozytywnym. Tylko co zrobić w przypadku ludzi, którzy nie radzą sobie z realizacją tego planu? Kluczem na pewno jest samodyscyplina i prawidłowe określenie priorytetów, ale jak powinny się do tego zabrać osoby, które dopiero uczą się tę samodyscyplinę rozwijać? Czy w przypadku kogoś takiego ma sens robienie planu na cały dzień albo tydzień, skoro z trudem udaje mu się utrzymać nad sobą kontrolę przez, powiedzmy parę godzin?
Zgodnie z zapowiedziami: http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,15223193,Mistrzostwa_swiata_w_pilce_noznej_rozpocznie____cyborg_.html#BoxTechTxt
a nanoroboty zamiast krwi? za 10 lat? Raz jeszcze polecam czytanie Raya Kurzweila (glowny inżynier Google) Wymślil organy Kurzweila (keyboard), napisal kilka książek o zdrowiu (gdzie o swoją cukrzycę oskarżyl tluszcze...) i wie jak będzie wyglądal świat za 5-10-15 lat. Warto to wiedzieć :) Z tluszczami się pomylil, ale z transhumanizmem i rozwojem technologii nie. http://www.kurzweilai.net/
Jasne, że planowanie jest ważne. Bez niego nic się nie osiągnie. Jednak musi to być plan uwzględniający wypoczynek i nie może być nadmiernie dopięty. Ma pomagać, a nie stresować. Np. spotkałem się w jednej piramidce sprzedażowej, gdzie totalnie tresuje się ludzi, że ktoś sobie wpisał w plan dnia: porozmawiać z żoną - 10 minut. Skończyło się rozwodem.
Pojawia się pytanie, czy dlatego się skończyło rozwodem, że tego planu nie zrealizował, czy może właśnie na odwrót :) Ja sobie nie wyobrażam czegoś takiego. Jak jestem w domu i mam choć chwilę wolnego, to oboje z dziewczyną doskonale wiemy jak tę chwile wykorzystać :)
Jeśli chodzi o organizację, mam jeszcze jeden poważny problem, którym są szachy. To moje największe hobby i gdybym mógł, codziennie siedziałbym nad nimi kilka godzin. Z jednej strony dobrze jest mieć coś, co człowieka absolutnie pasjonuje, ale z drugiej gorzej jest, kiedy nie wiąże się to ze sposobem na życie. Wtedy trzeba tę pasję ograniczać, a to cholernie trudne, bo nie czuje się upływu czasu.
Skończyło się rozwodem, jak żona to przeczytała i poczuła się jak punkt programu do odhaczenia :) Wiesz, wszystko jest kwestią organizacji. Przeznaczasz tyle, a tyle na szachy na dzień lub tydzień. Zawsze przy planowaniu musi być margines na nieprzewidziane sytuacje.
Sam nie mam jakoś specjalnie rozpisanego planu, ale wiem, że o tej porze muszę zrobić to, a potem tamto itd. Równie ważne jak planowanie jest wykorzystanie czasu, czyli nie tylko, że sobie zaplanuję godzinę uczenia się języka, ale też będę staral się ten czas maksymalnie wykorzystać.
Najważniejsze jest, by sobie podzielić rzeczy na te, które muszą być w danym dniu zrobione i te, które mogą. Wg ważności, jak i wg tego na kiedy muszą być zrobione. Zacząć od kilku stałych punktów w rozkładzie dnia.
To mam pytanie nawiązujące po części do tematu organizacji sobą w czasie. Czy usystematyzowanie pór wstawania i kładzenia się spać jest konieczne do uregulowania organizmu. Pytam, bo o ile w tygodniu od poniedziałku do piątku wstawanie o stałej porze dajmy na to 6 nie stanowi problemu (uczelnia) to już w weekend odzywa się życie towarzyskie itd. i zdarza się wracać późno do domu co wiąże się z odsypianiem potem. Mam wrażenie, ze jestem ciagle rozregulowany i niewyspany(płytki sen). Czy ktoś z was narzucił sobie kierat chodzenia spać i wstawania o stałych porach od poniedziałku do niedzieli i zauważył poprawę funkcjonowania. Osobiście męczy mnie ta zmiana trybu z tygodniowego na weekendowy i zastanawiam się o wprowadzeniu dyscypliny na cały tydzień, dlatego pytam o wasze doświadczenie.
Mateusz u Ciebie kwestią są tylko 2 dni weekendowe. U mnie natomiast wygląda to tak, że mam robotę, w której grafiki ustalane są z miesiąca na miesiąc i niemożliwe jest mieć regularne zmiany. Pracuję w kasynie, więc raz wstaję do pracy na 7 lub 10, raz mam na godziny popołudniowe np. 14 czy 16, a innym razem na 21 lub 22. I weź w takim barłogu się ogarnij;) Jestem prawie pewien kompletnego rozregulowania organizmu, ale staram się z tym jakoś radzić. No cóż życie...
Zdecydowanie jest ważne. Też kiedyś tak miałem, że tygodniu wstawałem o 5, a weekendy o 10. Efekt był katastrofalny. Człowiek chodzi jeszcze bardziej zmęczony. Warto w miarę usystematyzować. Nie musi być co do godziny, ale by nie było aż tak wielkiej różnicy.
Tylko niektóre funkcje skóry: - odprowadzanie toksyn - gospodarka elektrolitowa - gospodarka tłuszczowa - gospodarka witaminowa itd. Skóra pokryta tatuażem traci te funkcje. Im więcej tatuaży tym większe obciążenie narządów wewnętrznych, braki wit. D i sporo innych szkód. Wiem, że wiele osób tutaj ma tatuaże. Nie dajcie się ogłupiać kolejnej modzie.
Zaskoczyłeś mnie tymi nowinkami o tatuażach. Mam już dwa i myślę o kolejnych.... no może jeszcze tylko o jednym :). Zastanawia mnie jedno- wielu zawodowych sportowców a zwłaszcza czarnoskórzy koszykarze NBA ma liczne tatuaże. Tatuują się w trakcie swojej kariery a lekarze klubowi nie ostrzegają przed negatywnymi skutkami ?
Hmm z funkcji skóry oczywiście zdaję sobie sprawę: P Jednak, że tatuaż może wpływać tak degeneracyjne na te funkcje, tak o tym nie myślałem. Oczywiste jest dla mnie, że w tych miejscach zaburzona jest termoregulacja hmm co za tym faktycznie idzie problem z elektrolitami, syntezą witaminy D ale czy mały kawałek ciała który generalnie jest zazwyczaj i tak pod ubraniem, faktycznie ma jakiś zauważalny wpływ na ciało? Oczywiście sprawa zmienia się gdy naturalnej skóry coraz mnie: P szczerze nie wiem jak Ci ludzie funkcjonują w lato, chodzi mi tu o białych ludzi, u czarnoskóry pewnie jest to mniej odczuwalne. Chociaż, niekoniecznie, jeśli dochodzi faktycznie to takich dysfunkcji w tym miejscu hm. Z gospodarką tłuszczową nie rozumiem ale kwestie biochemiczne nie ukrywam są dla mnie poza zasięgiem: P
Jak we wszystkim, nadmiar nigdy nie jest zdrowy: ) Natomiast gdy nie jest tego dużo, dbamy o to by nie poparzyć w lato itp myślę, że aż takiego problemu nie ma. Ryzyko na pewno jest dużo większe w momencie samego wykonywania...
Niemniej, ciekawa sprawa.
Z drugiej strony czy ingerencja w ciało, tatuaże itp, nie towarzyszą nam właśnie od niepamiętnych czasów?: )
Postawmy sprawę tak - im więcej tatuaży na ciele tym gorzej dla zdrowia. Jasne, że jakiś jeden mały problemu nie stwarza. Trzeba też pamiętać o tym, że im bliżej miejsc gdzie jest więcej gruczołów - tym gorzej. Pomijam tu już fakt, że mnie osobiście tatuaże nie podobają się ze względów estetycznych :) Czy lekarze nie ostrzegają? Nie wiem. Podejrzewam, że takich zawodników traktuje się jak gwiazdy, wiec jeśli mają jakieś kaprysy to byle przez te parę lat grali dobrze - reszta nieważne. Na pewno takie rzeczy nie wychodzą po roku. To są te różne procenty, które składają się na stan naszego zdrowia w późniejszym wieku. Tu trochę, tam trochę i tak się zbiera.
Mam pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu. Faktem jest, ze wykonując złote ćwiczenia powinniśmy mieć przewagę w budowaniu ramion nad tymi, ktorzy tego nie praktykują. Skąd wiec tyle "bocianów na siłowni", osób które pomimo nie ruszenia przysiadów, martwego ciągu dysponują w miarę rozwiniętą muskulaturą ramion?. Niestety należę do osób, u których postęp w ćwiczeniach złotych nie przekłada się na rozwój ramion. Jedyne co zaobserwowałem to rozrost przedramion, które zaczęły dorównywać ramionom. Co więcej przy rozroście korpusu i nóg, ręce zaczęły wyglądać, jak doczepione od innego ciała :). Daleko mi do sezonowej przygody z tym sportem, ale może Stefan obnażyłbyś tajniki treningu ramion dla potomnych :)
To trochę nie tak. Ćwiczenia złote budują fundament siły i masy, ale tylko nieliczni szczęśliwcy mogą się ograniczyć do tego i cieszyć równomiernym rozwojem. Z czasem trzeba dołożyć m.in. ćwiczenia na ramiona. To jedna strona medalu, druga jest taka, że często gęsto wady postawy sprawiają, że ramiona nie chcą rosnąć. Wystarczy przesunięcie w barkach i już jest problem.
Rozumiem. Choć w dalszym ciągu natrafiam artykuły nawet od T-nation o budowaniu masy ramion opartej na podciąganiu podchwytem czy też dipsach. Bardziej chodziło mi o to czy jeżeli ktoś nie ma aspiracji zawodowych i nawet jest w stanie ograniczyć ćwiczenia złote kosztem izolacji w celu poprawy ramion, to jaki zestaw ćwiczeń, metodykę poleciłbyś?. Ćwiczenie traktuje jak hobby i po przepracowanym roku bazując na 4 ćwiczeniach i diecie poprawiło się wiele. Mówie tutaj głównie o kompozycji ciała. Ważę tyle samo co kilka lat temu, a optycznie wyglądam na pare kilogramów wiecej. Wynika to ze zgubienia dodatkowego tłuszczu i poprawieniu głównych partii. Teraz chciałbym poeksperymentować z ramionami, nawet kosztem osiągów w złotych ćwiczeniach, tylko nie mam pojęcia z czym to sie je :)
Kwestia ile komu potrzeba jest zawsze indywidualna. Z samej natury kończyny są częściej używane niż mięśnie korpusu - jeśli dobrze mnie rozumiesz, wprawdzie korpus też pracuje często, ale daleko od swoich maksymalnych możliwości. Składa się bardziej z dużych silnych mięśni, które łatwiej poruszyć. Ramiona to większa manipulacyjność, więc jednak więcej włókien wolnych oraz inna reakcja na poziomie neurologicznym.
Żeby jednak za dużo nie teoretyzować. Na początek dodajesz sobie powiedzmy jedno wyciskanie francuskie, z odpowiednim podejściem do łokci oraz jedno uginanie ramion ze sztangą. Powiedzmy po 4 serie w zakresie 10-12. Raz albo 2 razy w tygodniu, w zależności od planu. Z czasem dochodzi więcej na poszczególne glowy itd. Potem jeszcze kilka ćwiczeń na przedramiona, ale ogólnie zaczałbym od tych dwóch.
To i ja się podczepię pod temat. Ogólnie triceps silnie prostuje staw łokciowy i silnie przywodzi ramię- to jego główna aktywność. Jednak o tej drugiej (ważniejszej) funkcji prawie wcale się nie słyszy. Stąd pytanie czy da się wykorzystać przywodzenie ramienia w ćwiczeniach na triceps? Są w ogóle takie ćwiczenia? Czy chodzi o to, że ciężko go wyizolować i dużą pracę wykonują też inne mięśnie (klata, plecy, bark)? Ja kojarzę jedynie spinanie klaty na linkach- ale to docelowo na klatę.
Co polecacie na zmęczenie jako zastrzyk energii? Mam teraz ciężki okres. Dużo rzeczy do zrobienia i brakuje mi doby. Śpię po 5 godzin i zdecydowanie mi to nie wystarcza. Jestem człowiekiem, który musi spać przynajmniej 7 godzin żeby nie czuł zmęczenia. Potrzebuję coś co będzie mnie wspomagać, a jednocześnie nie będzie wpływać negatywnie na naszą dietę i organizm. Wiem, że kawa jest jedną z możliwości, ale ona ma na mnie słabe działanie.
Na pewno parzoną. Ale w tej chwili firmy nie pamiętam, chyb tchibo, bo była w żółtym opakowaniu, a ja ją przesypałem do czego innego żeby nie wietrzała.
I jeszcze jedno, co uważacie na temat głodówki? Ostatnio rozmawiałem ze znajomym, który czytał jakąś książkę gościa będącego w łagrach odnośnie "mocy" głodówki. Mówi, że raz, a nawet dwa razy w tygodniu robi dzien głodówki i na drugi dzień jest w rewelacyjnym nastroju, formie itp. Jakie skutki może mieć tak częsta głodówka? Wiem, że raz na czas coś takiego można przeprowadzić, ale na pewno nei z taką częstotliwością.
Spróbuj parzyć kakao wrzątkiem, a najlepiej mielone ziarna kakaowca. Ja zamieniłem poranną kawę na kakao i efekt jest świetny. Kakao nieźle pobudza no i ładuje min. magnezem. Dodatkowo dorzucam do tego masło, ale nie wiem czy Ty jesteś na tłuszczach.
Na zastrzyk energii polecam kawę z masłem i jajecznicę z boczkiem. Na marginesie, kiedyś można było kupić na receptę amfetaminę w aptekach. Przypisywali to lekarze głównie studentom w czasie sesji :)
A co do głodówek, to nie ma się co dziwić, że na drugi dzień jest cały w skowronkach, skoro wreszcie może się porządnie najeść :) Zastanawiam się tylko jaki to wszystko ma związek z łagrami. Nie on jeden był tam głodzony. Fakt, że przeżył świadczy o żelaznym zdrowiu i to tu bym się dopatrywał jego dobrej formy.
Skąd się bierze efekt sprężynowania w martwym ciągu i na czym on dokładnie polega? Oczywiście mam na myśli niepoprawny MC, wykonywany bez odkładania. Rozumiem, że najgorzej jest wtedy, gdy ktoś opuszcza, a potem od razu ciągnie do góry bez żadnego zatrzymania. A co w sytuacji, kiedy ktoś opuszcza, czeka 1 sekundę i dopiero podnosi?
Tu chyba chodzi o relaksację naprężeń w momencie odłożenia sztangi. Kiedy nie odkładasz sztangi ciągle działasz siłą na wszystkie mięśnie stabilizujące drogę w dół. Kiedy na dole, twoje ciało ma cię dość ze względu na to, że już je i tak przetyrałeś, mięśnie za którymś razem puszczą i naprężenie pójdzie na kręgosłup. Relaksacja włókien mięśniowych daje na chwilę odpocząć mięśniom i są one gotowe do dalszej ciężkiej pracy. Gdy nie odkładasz to dokładasz naprężenia (siła dzielona przez przekrój) - przynajmniej ja to tak widzę. 1 sekunda to zdecydowanie za mało żeby zrelaksować naprężenia przy równoczesnej pracy mięśni.
O głodówce IFie itp było dużo w którejś poprzedniej części tej konwersacji. Warto sobie poszukać: )
Co do tego Martwego. Wg mnie chodzi tu generalnie o siłę grawitacji itp. Kiedy opuszczasz sztangę w dół nabiera ona jakiegoś pędu. W momencie kiedy jej nie odłożysz, czyli nie wygasisz tej siły, a od razu wyrwiesz do góry w pewnym momencie dochodzi do konfliktu, tak? Ty już ją chcesz wyrwać do góry a ona jeszcze leci w dół. Gdy ja rzucasz na ziemie sztanga aż podskakuje, nie? To teraz pomyśl, że te siły, może nie aż w taki stopni ale jednak, przyjmuje właśnie odcinek L. I w tym momencie dochodzi to owego sprężynowania. Wybaczcie, za nieprofesjonalne słownictwo ale nauki ścisłe są dla mnie dość odległy tematem hehe: P
I też zastanawia mnie to co napisał Michałek. Skąd się wzięło stwierdzenie, że przywodzenie ramienia jest główną funkcją tricepsa?: ) Gdzie na trzy głowy tylko jedna wykonuje ter ruch, a w prostowaniu uczestniczą wszystkie głowy?
O głodówkach faktycznie już było, więc nie będę się ciągle powtarzał :) Jak wiadomo odsetek tych, którzy nie przeżyli lub choćby stracili zdrowie w łagrach jest tak wielki, że pisanie o tym jakie to zdrowe, świadczy o... Wolę nie kończyć.
Nic też nie załatwi sprawy niedosypiania. Ładowanie w tym momencie sztucznych stymulatorów tylko pogorszy sprawę na dłuższą metę. Moja rada jest taka - przeanalizować dobrze plan zajęć. Ludzie, którzy są zapracowani 20 godzin na dobę - a znam takich wielu - często tak naprawdę nic porządnie nie robią. Tracą cały dzień na nieważnie bzdury. Należy robić to co naprawdę ważne. Długość czasu pracy zwykle jest odwrotnie proporcjonalna do wydajności. Np. nie da się intensywnie pracować intelektualnie dłużej, jak 2-4 godziny pod rząd. Każdy kto twierdzi co innego nie ma pojęcia o faktycznym wysiłku intelektualnym i myli mu się to z przekładaniem karteczek na biurku. Jak się uczysz 12 godzin na dobę, to znaczy, że się źle uczysz, a nie, że jesteś pilny. To samo dotyczy pracy naukowej. Fizycznie można pracować i kilkanaście godzin, ale też do czasu.
MC - tkanki mają pewną elastyczność. Tę zasadę wykorzystuje się w pewnych technikach, ale w przypadku MC oznacza to, że całkowicie tracą funkcję amortyzacji i trzymania kręgosłupa, wręcz w tym momencie same zaczynają go dewastować, bo rozkład sił w czasie takie sprężynowania drastycznie się zmienia.
Triceps - tu nie rozumiem. Pakul zwróć uwagę, ze Michałek pisał o tym, iż zapomina się o tej drugiej funkcji tricepsa, a nie, że jest najważniejsza. I w tym względzie ma rację. Jeśli zastąpić drążek wyciągiem i nie robić przenoszenia tricepsowego, to ta druga funkcja praktycznie nie jest wcale przećwiczona.
"Ogólnie triceps silnie prostuje staw łokciowy i silnie przywodzi ramię- to jego główna aktywność. Jednak o tej drugiej (ważniejszej) funkcji prawie wcale się nie słyszy."
Hmm faktycznie, troszkę może to źle zrozumiałem. Niemniej to drugie zdanie jest troszkę mylące: ) Wszystko już jasne.
Z innej beczki: ) Miałeś Stefanie albo ktoś inny, styczność z pracami A. Lowena? Jak tak, to co sądzisz o jego koncepcji, tak ogólnie? Aktualnie wgłębiam się w ten temat i nie ukrywam, że jestem tym wręcz zafascynowany. Inna sprawa, że jest to też w dużej mierze związane z moim zawodem. Do tego dochodzi fakt, że aktualnie jestem w punkcie gdzie muszę wybrać kierunek w jakim chciałbym się właśnie zawodowo rozwijać. Co może potęgować to uczucie, jak i swego rodzaju zagubienie.
Odnośnie wysiłku intelektualnego spotkałem się z konceptem, ze człowiek intelektualnie jest w stanie się skupić na 40-50 minut po czym drastycznie spada jego wydajność i musi zrobić przerwę. Z moich obserwacji to trochę na wyrost, bo czasem po 40 minutach dopiero zaczyna się rozumieć o co chodzi w danym zagadnieniu itd.. Natomiast nie wiem jak wygląda wysiłek intelektualny po dłuższym czasie np. 3h. Czy zwykły spacer/przerwa na 20 minut daje nam już doładowanie na kolejną porcję ? Czasami mam tak, że dojdę do jakiegoś punktu, po którym nie jestem w stanie się skupić nawet na moment, niezależnie od tego ile tej przerwy zrobiłbym. Tak więc czy efektywne przerwy robią różnicę?. Czytałem kiedyś, że przykładowo żonglowanie w przerwach między nauką daje efekty, ale samemu praktykując to doszedłem do wniosku, że to tylko placebo.
To nie tak z tymi 40 minutami. Teoretycznie średni optymalny czas pracy to ok. 3 godziny. Tylko, że nie non stop, a z przerwami. Optymalne jednostki to właśnie te 40 minut. A to, że dopiero pod koniec zaczynasz rozumieć o co chodzi, to efekt tego, że zawsze największe skupienie można osiągnąć na początku i pod koniec pracy. W tym momencie rodzi się często pokusa, żeby kontynuować skoro tak dobrze idzie. Ale jeżeli się tak zrobi, to po chwili wydajnośc drastycznie spadnie. Właśnie po to robi się wtedy 5-10 minutową przerwę. Najlepiej się przejść, otworzyć okno itp. Nic absorbującego. W tym sensie żonglowanie rzeczywiście może być kiepskim pomysłem, bo bardzo mocno angażuje CUN, który po wysiłku intelektualnym ma przecież odpocząć, a nie harować :)
Jak jest z cukrzykami i/lub chorymi na miażdżycę. Chciałbym aby moja babcia stosowała taką dietę jaką proponujesz (bez ćwiczeń) - czy tutaj regularność posiłków itd. ma znaczenie? Moja rodzina ma wielkie obawy co do tego. Niestety do tej pory nie odżywiała się zbyt dobrze (pieczywo było podstawą jej wyżywienia, a mięsa miała tyle co na spróbowanie). Czy wychodzenie z takiej diety może się udać, jeśli tak to jak? Stopniowa zamiana paliwa i składników odżywczych - zmiana przyzwyczajeń wyrobionych prawie od dziecka (72 lata obecnie).
Czy Twoja wypowiedź na starym blogu (poniżej link) jest aktualna? http://hormonwzrostu.edu.pl/kontakt/drazek-rozpietki-rehabilitacja-czyli-pytania-z-formularza-kontaktowego/#comment-8691
Jak dla mnie opisane tam badania są bezwartościowe bez dokładnego opisu, co ci badani jedli. Jeżeli, co wielce prawdopodobne, wcinali produkty odtłuszczone, to nie ma się co dziwić, że im zmalało to i owo.
Reda - w wielkim skrócie: - trening musi być dopasowany do aktualnych możliwości, nie można stale przeciążać organizmu nadmiernymi obciążeniami - dobra rozgrzewka, nigdy z rozciąganiem - dbanie o równomierny rozwój, czyli balans siłowy - częste rolowanie mięśni, rozmasowywanie palców - odpowiednia dieta - nie wolno bagatelizować bólu, jak się pojawi od razu trzeba zmniejszyć obciążenie treningowe i zacząć go leczyć - jeść substancje przeciwzapalne: czosnek, kurkuma itp.
Adamis - jeśli to jest osoba starsza to każda zmiana musi być ostrożna i powolna, czyli stopniowa zmiana proporcji itd. Tym do czego musi dążyć to ograniczenie węglowodanów i całkowite odstawienie tłuszczów trans. Jeśli jest to cukrzyca typu 2 to jest szansa, że nawet całkowicie może się wyleczyć. Oczywiście dobrze też jeść częściej i mniej. Akurat w tym przypadku jest to pomocne. Tyle, że ważna jest samokontrola, bo spotkałem się już z osobami starszymi, które mimo cukrzycy ciągle coś podjadały za plecami rodziny.
"zależność ta może być wynikiem wysokiego poziomu żeńskich hormonów (estrogen) naturalnie występujących w komercyjnych produktach mlecznych" - to wiele wyjaśnia. Akurat w USA nabiał to już taki syf, że niewiele ma wspólnego z jedzeniem raczej to broń biologiczna. U nas niestety też jest coraz gorzej.
W USA doszło do takiej paranoi, że w niektórych stanach zakazano sprzedaży surowego mleka :) Stefan, czy karagen dodawany do różnych produktów, to straszny syf? Mam na myśli przede wszystkim śmietanę, bo już na półkach nie sposób znaleźć 30% bez karagenu albo skrobii. Gdzieniegdzie jest 30% Presidenta, ponoć bez dodatków. Smakuje nawet naturalnie.
Trudno stwierdzić. Jak zawsze istnieją badania, że niby jest nieszkodliwy a nawet prozdrowotny, jak i, że może wywoływać raka. Już od kilkudziesięciu lat słyszę i czytam na okrągło i tym, że X i Y wywołuje raka. Posądzano już o to wszystko, jak i wszystko już zostało uznane za lekarstwo :) Inaczej na to spoglądając - ostatnio zastanawiam się, czy wszelkie glony, wodorosty itp. faktycznie nadają się do jedzenia, czy też nie.
Witam! Panowie szukam tabeli z poprzeliczanymi wagami produktów żywnościowych. Nie pamiętam czy link do niej był tutaj czy może miałem go skąd inąd... Chodzi mi o tabelkę, a nie o jakieś syfiaste kalkulatory;) Jeżeli ktoś wie o czym mówię to będę wdzięczny. Pozdrawiam!
Chciałbym poruszyć kwestię, skupienia w czasie treningu. Coś o czym wspominałeś w ostatnim artykule. Mogę się założyć, że gdyby wymienić główne problemy współczesnych kulturystów, brak skupienia znalazłby się w ścisłej czołówce. Styl życia, jaki proponuje nam społeczeństwo, powszechna moda na niedojrzałość i beznadziejna parapsychologia, która zamiast ułatwiać pracę nad sobą tylko sprawę pogarsza to tylko niektóre czynniki, które utrudniają uzyskanie pożądanej autokontroli. Co na to poradzić? Zaraz pewnie ktoś opisze swoje rady i sztuczki na poprawę skupienia. Nietrudno też takie znaleźć chociażby w internecie. A moim zdaniem cała rzecz polega właśnie na wspomnianej dojrzałości i codziennej pracy nad sobą. W tym sensie trening kulturystyczny łączy się z rozwojem psychicznym, bo należy do niego podejść podobnie jak do medytacji. Kiedyś słyszałem wypowiedź Josha Waitzkina, że medytacja nie polega na samym skupieniu, ale raczej na umiejętności powrotu do wewnętrznej równowagi, po tym jak coś nas z niej wytrąci. W medytacji zależy to od tego, na czym ona polega, bo jest co najmniej kilka rodzajów. W kulturystyce chodzi o pilnowanie, żeby wracać myślami do tu i teraz za każdym razem, kiedy te myśli gdzieś uciekną. I nie przejmować się tym, że uciekają, bo to normalne. Po prostu uczyć się trzymać ten stan pod kontrolą. Z czasem te ucieczki przestaną być problemem, a skupienie na treningu wzrośnie. Zastanawiam się nawet, czy w takim ujęciu nie należałoby uznać kulturystyki za formę medytacji :) Co o tym myślicie?
Medytacja bywa różnie rozumiana. Masz też rację, co do różnych parapsychologii. Modę mamy na religijno-psychologiczny bełkot. Pierwsza sprawa to zapomnieć o muzyce w czasie treningu i tu nie ma ale. Jak ktoś twierdzi, że muzka mu pomaga, to nic nie rozumie. Druga zasada - w ćwiczeniach podstawowych skupiasz się na ruchu, w izolacjach na mięśni. To są rzeczy banalne, ale może dlatego tak trudno większości je wprowadzić w życie.
Też jestem zdania, że muzyka tylko rozprasza. Podobnie w czasie nauki, chociaż kiedyś słyszałem, że są takie rodzaje muzyki, które miałyby w niej pomagać. Nie dam głowy, ale chyba chodziło m.in. o Mozarta. Ale kłopot z muzyką nie polega moim zdaniem na skupieniu samym w sobie. Chodzi raczej o to, że muzyka chcąc nie chcąc odrywa nas od tego tu i teraz. Innymi słowy może ułatwiać skupienie, ale nie na tym co trzeba. Zamiast mysleć o treningu, człowiek skupia się na tym co muzyka w nim wywołuje. To jest dobre na koncercie, ale nie na siłowni. W ogóle, żeby zmaksymalizować efekty, należałoby siłownię zorganizować w taki sposób, aby wszystko kojarzyło się tylko i wyłącznie z treningiem. Żadnych zdjęć, telewizorów itp. Ja mam obecnie siłownię w pomieszczeniu, którego ciągle nie wykończyłem i strasznie mnie to rozprasza, bo w przerwach zaczynam patrzeć na ścianę i zastanawiać się, co tu jest jeszcze do zrobienia. Dobrze też tak rozplanować trening, żeby nic z nim nie kolidowało, ale to już wyższa szkoła organizacyjnej jazdy :)
Były różne teorie na temat muzyki barokowej, skrzypiec itp. Tyle tylko, że sformułowane dość dowolnie i bez konkretnych badań. Spece od relaksacji i uczenia bez wysiłku lubią się powoływać na takie niesprawdzone teorie :)
Wg mnie koncentracja jest zawsze osiągane wewnątrz i czy gra muzyka, czy ściany są niepomalowane, to nic nie zmienia. Trening zaczyna się w sobie, wewnątrz. Potem zostaje już tylko konsekwencja w utrzymywaniu uwagi na tym co w danym momencie najważniejsze. Jeżeli coś rozprasza, to nie jest zewnętrze, ale brak wewnętrznej koncentracji, brak bycia tu i teraz.
Reda niestety tak nie jest. Muzyka jest bodźcem zewnętrznym, a my reagujemy na bodźce. I zawsze jest bodźcem rozpraszającym. Prosta sprawa - studenci, którzy uczą się przy muzyce nigdy nie zostają wielkimi naukowcami. Zawsze będą miernotami. W sporcie jest tak samo.
Budzi się we mnie polemiczny duch :). Oczywiście, że reagujemy na bodźce i, że są one ważne, ale to czlowiek, jego uwaga, koncentracja, zaawansowanie duchowe wybiera co w danej chwili w TERAZ jest dla jego uwagi najważniejsze. Oczywiście zachowując wszelkie proporcje, ale wierzę, że dyscyplina umyslu jest wszystkim co mamy i to m.in odróżnia nas od zwierząt. To jak na coś reagujemy zależy od nas. Nie ma usprawiedliwienia dla rozproszenia myśli. Tak jak (upraszczając) u Niestsche`go: Pan (wladca myśli i losu) i niewolnik (ofiara, która narzeka, i nie chce wykorzystywać swoich możliwości kontrolowania uwagi, a więc i stawarzania świata. Wiadomo, że nie zawsze jest to najlatwiejsze, ale zawsze warto się o to starać.
Nie każda aktywność mózgu odbywa się na poziomie świadomym. Przykład: wiele badań wykazało, że osoby śpiące w pomieszczeniach, w których świeci się choćby mala lampka, np. dioda telewizora, śpią gorzej i ich nadnercza wytwarzają więcej kortyzolu. Na nasze reakcje wpływa mnóstwo czynników, z których nie zdajemy sobie sprawy. Organizacja pomieszczenia itd. To jest sprawa na o wiele dłuższy wykład.
Np. na rowerze (a korzystam z roweru jako podstawowego środka lokomocji) to niezależnie od tego czy pada śnieg, jest zimno, ślisko, mokro, pod górkę itd. tylko ode mnie zależy czy jazda będzie mi sprawiać frajdę i czy będzie bezpiecznie. To mój stan ducha o tym decyduje, a nie warunki zewnętrzne. Mam to przećwiczone już prawie 15 lat :)
Tak więc oczywiście, że dużo się dzieje poza świadomością, ale jako, że granice pomiędzy świadomością i resztą istnienia nie są zbyt wyraźnie zaznaczone (bo przecież się ich wyznaczyć mocno nie da!:) ) to ja z tego korzystam i wiem, że jeżeli mam coś zrobić najlepiej jak potrafię, to, oczywiście, ważne jest to gdzie to robię i jak to jest przygotowane, ale ta gotowość do realizacji celu jest zawsze we mnie, nigdy na zewnątrz. Co też nie znaczy, że nie lubię się pięknym dziewczęciem zainspirować, bo lubię :D
słuchajcie, a co sądzicie na temat analizatorów ciała? urządzenia warte uwagi??
mam konkretnie na myśli to: http://www.tanitapolska.pl/tanita-waga-analizator-segmentowy-skladu-ciala-bc545.html
czy warto inwestować w tego typu urządzenia? czy są one dość dokładne?? - oczywiście na pewno są wygodne - sam używam ręcznego sposobu mierzenia fałdów, ale może takie urządzenie też jest na rzeczy ?
Dominik - pytanie czy naprawdę warto wywalać tyle kasy? Raczej nie jest potrzebna taka aptekarska dokładność. Faldomierz, lustro i waga i więcej nie trzeba.
No, ale jak to? Pada deszcz, mam mokro w butach i jestem caly przemoczony (na rowerze). Ma to na mnie wplyw? Oczywiście ma! Ale co ja z tym wplywem zrobię (czy będę przez to zly, czy radosnie dalej będę jechal nie koncentrując się na dyskomforcie i zamieniając go w komfort) to zależy ode mnie. Reasumując: wszystkie czynniki na mnie dzialają (czy napisalem gdzieś, że nie dzialają?), ale w tym calym systemie zależności ja jestem odpowiedzialny za to co z tym wplywem robię. Zarówno brak koncentracji, jak i koncentracja, zaczyna się we mnie, nie na zewnątrz.
A jakie są realne ludzkie możliwości? :) Gdzie jest ta granica i KTO może to oceniać? Zresztą najważniejsze, że gdy już np. jadę przemoczony (caly piątek!) to jest mi milo i wykorzystuje warunki zewnętrzne, żeby bylo caly czas milo. Nieważne jak to nazwiemy, ważne, że... dziala! :D A jeśli coś dziala i daje wiedzę, przyjemność i wolność (dla mnie to prawie synonimy) to nie wątpię jak bardzo dziala tylko korzystam z możliwości nauki radości i się raduję. Może to bardziej epikureizm? :) Nie zamykam się w doktrynach i wciąż szukam tego co pozwala mi zbliżać się do realizacji marzenia i zachęcać do tego innych i jeśli coś znajduję, to korzystam z tego duchowego znaleziska. :)
I w przysiadzie np. x12 też tak to dziala. Jestem na ósmym powtórzeniu, robi się ciężej, trudniej, więc dokladam jeszcze uważności i konsekwencji w pewności, że dam radę 9..10 - gęba (umysl!) śmieje się jeszcze szerzej i wiem, żee, tak naprawdę, to jest calkiem przyjemne i to uwielbiam. I potem seria zrobiona, ja radosny i za chwilę następna itd. Docelowo caly czas "przeplyw" i uśmiech i zero opresji i wątpliwości (chociaż wiadomo, że przy rampie x12 i tak trzeba się starać!) od rozgrzewki do prysznica potreningowego. Czasami latwiej osiągam ten stan, czasami "coś" (ja sam! nieuważnością!) mnie rozprasza, ale ten mechanizm dziala! Na treningu, w życiu, w sytuacjach emocjonalnych. Rozpisalem się, ale, jak wspomnialem powyżej, obudzil się we mnie, na chwię, duch polemisty :D
Wszystko zależy od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Jeżeli ktoś śpi od dziecka przy włæczonej lampce to ona nie będzie mieć takiego samego wpływu jak na osobę przyzwyczajonæ do spania po ciemku. Ja ćwiczę w garażu i każdy mały odgłos z zewnætrz potrafi mnie rozproszyć. Przy cichej muzyce (radio) jest mi łatwiej się skoncetrować i jak jej nie ma to czegoś mi brakuje(próbowałem) ;-)
Napisałem jak jest, kto będzie chciał skorzysta. Nie przypadkiem wszelkie formy medytacji są związane z szukaniem miejsca odosobnionego i wyciszonego. Dalej nie będę tego drążył. Na koniec do przemyślenia. Czy będzie miało wpływ na trening jeśli: - wcześniej pokłócisz się z bliską osobą - mocno boli Cię głowa - niedaleko ktoś pracuje młotem pneuatycznym
Zgadzam się że ideałem jest odosobienie i cisza. Ale dla mnie jest to luksus nieosiægalny obecnie, chyba że spróbuje korków do uszu,hmm - na następnym treningu....;-)
Odnośnie tej ciszy, kiedyś szukałem nawet czy jest coś takiego jak "generator ciszy": P niestety nic sensownego nie znalazłem. Przydała by się taka Mp3 która hmm "gra cisze": P Czasem trzeba wybrać między hałasem a muzyką... korzystam bardzo dużo z komunikacji miejskiej i w tych podróżach równie dużo czytam. Nie wyobrażam sobie takich podróży bez Mp3. Nienawidzę gwaru... Co ciekawe repertuar mam nie zmienny chyba od 5lat: P soundtrack z 1 asasyna. Kiedyś cały czas chodziłem ze słuchawkami na uszach. Teraz używam tylko w busie. Poruszając się z muzyką czuję się odcięty od świata, czuję że coś tracę. Także wzbudza to we mnie troszkę niepewności. I tu mnie zawsze dziwiło a wręcz śmieszyło albo smuciło, widok ludzi np biegających po szutrach, bezdrożach z muzyką w uszach... Powierzchowność i płycizna.
Swoją drogą ostatnimi czasy troszkę zaczęto gloryfikować kulturystykę czy generalnie uprawianie sportu. Odnoszę wrażenie, że jak ktoś jest duży i ciężko trenuje to już może predysponować do hmm wręcz do przewodnictwa duchowego: P
Ja do przewodnictwa duchowego nie dążę :) Wręcz staram się tego unikać. Osobiście słucham audiobooków w sytuacji, gdy robię proste rzeczy nie wymagające skupienia. Niestety w środkach komunikacji ze względu na hałas to chyba raczej niemożliwe.
Oj oj: P nie miałem tutaj na pewno Twojej osoby na myśli, chodzi mi całą tą kampanie motywacyjną która teraz nagle taka na Topie się stała. Możesz unikać ale wg mnie masz dość duży wpływ na nie jeden światopogląd. Tylko to co Ty robisz jest hmm zdrowe, taka troszkę relacje mistrz - uczeń: P
Wolę, żeby ludzie uczyli się myśleć krytycznie :) Aż nazbyt zdaję sobie sprawę z zagrożeń wynikających z takiej sytuacji. Bardzo łatwo potem uwierzyć w swoją nieomylność.
Generatory ciszy? Nie chodziło Ci czasem o generatory szumu? Jest chyba coś takiego i poprzez wywoływanie tzw. szumu białego sprawia, że inne odgłosy są słabiej słyszalne, przy czym ten szum też jest praktycznie niesłyszalny. Co o tym sądzisz Stefanie? Pytam oczywiście tylko i wyłącznie o użycie tego w warunkach takich, jakie opisuje pakul, kiedy cwiczym w takim miejscu, że trudno o spokój.
Natomiast cała dyskusja o muzyce i bodźcach zewnętrznych sprowadza się moim zdaniem do tego, że można cwiczyc pomimo nich, a nie z nimi. Zawsze lepszym wyjściem jest spokój. To są rzeczy odbywające się na poziomie podświadomości. Może i mamy bardziej rozwinięty układ nerwowy niż jakiekolwiek inne zwierzę, ale podstawowe reakcje są zawsze takie same. To dlatego podświadomie reagujemy na hałasy, których źródło nie jest widoczne. To funkcjonuje zarówno podczas rozmowy telefonicznej jak i podczas słuchania muzyki z radia czy na słuchawkach. To dlatego większość ludzi czuje się niekomfortowo rozmawiając przez telefon. Zasada jest prosta: nie widać źródła dźwięku - organizm reaguje stresem. To z definicji źle wpływa na koncentrację.
Dokładnie się z Tobą zgadzam Marek :) Co do generatorów szumu to o ile myślimy o tym samym to one raczej są wykorzystywane do zabezpieczenia przed podsłuchem, a nie wyciszania.
Jeśli chodzi o muzykę podczas nauki, to ja jestem tak do niej przyzwyczajony, że nie przeszkadza mi w zdobywaniu wiedzy, a wręcz pomaga się skupić. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale od dziecka nigdy nie lubiłem ciszy. Próbowałem się uczyć bez muzyki, ale szybciej łapie mnie znużenie i zniechęcenie do nauki. Nie zauważam negatywnych skutków w nauce z muzyką (studiuję, jestem na 3. roku, dostaję stypendium za wyniki w nauce), ale to może moje odczucie.
Tak jak większości ludzi się wydaje, że pieczywo i biały ryż doskonale im służą. To, że się do czegoś przyzwyczaiłeś nie znaczy, że jest to dla Ciebie dobre.
Zasada "wątpię więc myślę, myślę, więc jestem" obowiązuje na szczęście/niestety zawsze i każdego :) ;)
Stefan, pytanie czy można jakoś pomóc koleżance? Bardzo utalentowanej wokalistce. "dyskopatia kręgów: między 7 a 8 i między 8 a 9" czy potrzeba więcej informacji? Czy da się ją zamienić w maszynę do przysiadów? ;)
O muzyce już swoje napisałem. Tu naprawdę nie ma cudów. Jak ktoś nie potrafi się skupić w ciszy to zwykle oznacza uciekanie od samego siebie, lęk przed własnym wnętrzem. Kolejne pole do pracy nad sobą.
Reda - tu na pierwszym miejscu dokładne badania, bo to dość szerokie pojęcie. Potem rehabilitacja, a jak dobrze pójdzie to kiedyś będzie mogła robić przysiady, ale należy zacząć mimo wszystko od lekarza.
A w jaki sposób dodajesz takie rzeczy do kawy? Ja to robię w ten sposób, że ucieram i mieszam z kawą w sitku ekspresu. W mokce tego sposobu nie polecam, ponieważ aromat zostaje na bardzo długo. Nawet po idealnym wymyciu, trzeba jeszcze z 10 razy zaparzyć kawę, żeby znowu była czysta w smaku. Ostatnio kombinowałem też z wanilią, a na garncarskiej w Krakowie jest taka mała kawiarnie, gdzie podają espresso z papryczką chili - świetna sprawa :)
Mam jeszcze takie pytanie odnośnie kawy. Dosyć hipotetyczne, przynajmniej w moim przypadku. Jakbyś się zabrał za zaparzenie naprawdę dobrej kawy, gdyby się dostała w Twoje ręce? Mam na myśli kawy naprawdę z najwyższej półki, jak ta osławiona kopi luwak. Niby proces jest identyczny, ale przecież mokka jest przesiąknięta aromatem zwykłej kawy. Czy to by nie popsuło smaku? Z kolei kawa z nowej mokki też nie jest najlepsza i dopiero po kilku parzeniach robi się dobra. Więc jak to ugryźć?
Adamis - tu nie ma górnej granicy, choć oczywiście przesada w każdej sprawie bywa szkodliwa. Myślę, że tyle możesz jeść. Pora też jest obojętna. Przy czym lepiej kilka razy na dzień w mniejszych porcjach.
Też różnie kombinowałem. Do moki faktycznie lepiej nie sypać. Zwykle sypałem trochę utartej na dno filiżanki i zalewałem kawą z moki. Nie wiem, jak bym się zabrał za taką kawę. Ostatnio zwykle piję te z średniej :) Nowa moka faktycznie się nie nadaje, a stara, czy ja wiem czy jest aż tak przesiąknięta. Zwykle jak otwieram nową paczkę innej kawy to odczuwam różnicę smaku.
Marek jak mieszkasz w Krakowie to idź na św. Tomasza do Pożegnania z Afryką, choć to już nie ten poziom co kilkanaście lat temu. W różnych miastach różnie to wygląda. W Krakowie chyba jeszcze trzyma się najlepiej.
Jak wygląda sprawa z żywieniem psa? Aktualnie moja rodzina upiera się przy żywieniu go ryżem z mięsem, aczkolwiek nakłaniam ich do zmiany tego modelu. Pies chodzi ospały, zmęczony i przytłoczony. Smalec mu nie służy, natomiast masło, sery i przetwory mleczne również nie sprawiają mu problemów - zapewne z chęcią by je jadał. Czy tak samo proporcja 1:1 byłaby słuszna, czy przechylona w którąś stronę? Jak z W? Ziemniaków mu nie wcisnę :D
Stefan, Pożegnanie z Afryką znam i bardzo lubię, czego nie można niestety powiedzieć o moim portfelu :)
O psach kiedyś było w moim dzienniku, niecały rok temu :) Ogólnie należy moim zdaniem karmić psy tak, jak wilki się żywią w naturze. Czyli przede wszystkim mięso i niewielkie ilości warzyw. Te ostatnie najlepiej zmiksowane i wymieszane z mięsem. Co do składu mięsa to tak jak u ludzi, musi być i tłuszcz i białko. Nie wiem jak z proporcjami, ale 1:1 wydaje się rozsądne. Trzeba też pamiętać o dostarczaniu witamin, więc dużo, dużo wątróbki. Czasami smażę mojemu psu wątróbkę na dużej ilości smalcu - uwielbia :) Jeżeli temat Cię rzeczywiście interesuje, to zajrzyj do "Żyjącego z wilkami". Tam facet m.in. opisuje w jaki sposób skład mięsa w karmie może wpływać na zachowanie zwierzęcia. Jeśli chodzi o ryż, to wystarczy odrobina znajomości psiej anatomii. Zwolennicy karmienia psów syfem twierdzą, że ewoluowały i różnią się od wilków. Niby mają rację, ale dalej psie jelita są tak samo krótkie jak przyrodzenie facetów odżywiających się ryżem, no może trochę dłuższe :) krótko mówiąc pies jest przystosowany na typowego mięsożercę. Niewielkie ilości zielska zjada w naturze wraz z treścią żołądkową ofiar.
Ile razy z kimś rozmawiam o żywieniu mojego psa, przeradza się to w dyskusję. Tym bardziej, że cała moja rodzina uważa, że zjedzenie jajecznicy z pięciu jajek może być śmiertelne. Ciągle mi trują, że pies musi mieć w karmie "wypełniacz" cokolwiek by to nie było. Nikogo nie zastanawia fakt, że mój pies, który jedzie głównie na surowym mięsie jest zdrowy jak ryba, a energii ma tyle, że kilka razy po dwugodzinnym spacerze potrafił zajechać do upadłego psa znajomych, mimo że jest dobre 10kg cięższy.
Ja swojego psa karmię tylko i wyłącznie mięsem (różne rodzaje) i dosypuję mu trochę suchej karmy ale takiej bez zbóż. O tym, ze psy ewulowały mówi wielu, ale nikt nie pomyśli, że od czasu kiedy oswojono psa minęło jakieś 3 tyś. lat, co dla ewolucji jest zbyt krótkim czasem. Co do proporcji białka do tłuszczu, to powiem szczerze, że się zastanawiam nad tą 1:1... Czy w naturze takie proporcje występują? Czy zjadane przez wilka zwierzę ma takie właśnie proporcje? Mnie się wydaje, że więcej zjada białka niż tłuszczu... Ale może tylko mi się wydaje... Jeszcze dwa słowa o węglowodanach dla psa... Jak rozmawiałem z weterynarzem, to mówił, że przecież z czegoś pies musi czerpać energię, a jak powiedziałem mu, że przecież tłuszcz jest o wiele bardziej energetyczny, to nic mi nie odpowiedział... Karmy dla psów i kotów to kolejne źródło do pakowania wszystkich śmieci, zbóż i innych wypełniaczy, a już karma dedykowana dla rasy psa - to rozwala mnie całkowicie... Pozdrawiam.
A jeśli chodzi o karmy, to nikt mi nie wmówi, że pies ma się żywic popiołem :) Ci znajomi o których piszę mają taki problem, że ich pies jest uczulony na różne produkty, w tym chyba na mięso kurczaka. Zamiast pokombinować z różnymi rodzajami mięsa przerzucili go na karmę hipoalergiczną. Jak się spotykamy, to zawsze się dziwią dlaczego ich psiak wysiada po 20 minutach :) Poza tym to uczulenie wykazywał na mięso podawane właśnie z ryżem, więc też nie jest to takie pewne.
W tym momencie chyba z tym pytaniem nie co przesadziłeś:)Ja ani chyba nikt z moich znajomych świadomie tego mięsa nie próbował[chyba,że jacyś Chińczycy w chińskiej restauracji podawali Ratrelki jako jakieś tam mięso] ale chyba nikt nie był tego świadomy.To raczej bardzo nie etyczne pytanie bo ,czy ktoś zjada swoich przyjaciół[tak ludzie mówią o swoich zwierzętach;psach,kotach..}
"To raczej bardzo nie etyczne pytanie bo ,czy ktoś zjada swoich przyjaciół[tak ludzie mówią o swoich zwierzętach;psach,kotach..}"
Rozumiem nie ma przymusu, ale ja nie muszę być za nimi zaprzyjaźniony, prawda? :) Zresztą, tak jak napisalem, nie interesuje mnie tu aksjologia, ale jakość mięsa. I tyle. Proste pytanie :) Pozdrawiam Cię Gabrysiu mocno! : ) A, widzę, że do menu dodalaś koty. W takim razie dodaję też pytanie o mieso kocie.
Stefanie czy można ćwiczyć 1/4 przysiadu na maszynie Smitha?Nie mam dostępu do racka stąd moje pytanie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czytałem wlasnie wczoraj o teorii ewolucji Teilhard de Chardin, ale tylko 'po łepkach'. Ale wiem, że dośc sporo jego książek jest dostepnych więc może zacznę od tego.
OdpowiedzUsuńChyba na świecie jest za dużo niewiadomych, żeby trzymać się jednej niezmiennej teorii, niestet kościól tak robi.
1/4 może jeszcze od biedy być. Dopiero poniżej zaczynają się problemy.
OdpowiedzUsuńJakie polecacie szejki z jajkami?
OdpowiedzUsuńJeśli masz na myśli jajka surowe to ja robię jajka ze śmietaną 18% i kakao.Wszystko wymieszane widelcem.
OdpowiedzUsuńSiema. Moj ulubiony posilek przedtreningowy to 4-5 jaj + 300g boczku (smazone), ale nie da sie tego jesc w nieskonczonosc. Co byscie polecali do zastapienia tych produktow, ale co dawaloby mi podobna ilosc tluszczu i bialka?
OdpowiedzUsuńkaosuhm - tak, surowe. Że można z kakaem to wiem. Chodzi o jakiś inny "przepis".
OdpowiedzUsuńSurowe jaja + śmietana i kwaśny kefir. Nigdy mi się nie znudzi.
OdpowiedzUsuńJak ma ktoś dostęp do dobrej śmietany, to można ją sobie ubic i przyprawic świeżo zmieloną wanillą.
OdpowiedzUsuńA co do jajek, to jest mnóstwo przepisów. Np. omlet z serem, najlepiej parmezanem. Ucierasz parmezan, miksujesz z jajkami i na patelnię.
Świetny przed treningiem jest też tatar. Przygotowanie w najprostszej formie to pięc minut. Mieli się mięso, sieka cebulkę i wbija żółtko albo dwa.
Stefanie oraz inni fani picia kawy, mam do was pytanie?. Zakładając, że pijemy kawę z kawiarki to jaka jest optymalna ilość tej kawy, żeby nie przesadzić(chodzi mi o ml). Sam dostałem w prezencie kawiarkę na 5 espresso i chyba dalej nie doceniam mocy kawy robionej w ten sposób. Ostatnio wypiłem połowę przygotowanej kawy, a i tak czułem się rozdygotany przez 2 godziny. Także czy faktycznie jedna espresso w zupełności wystarczy ?
OdpowiedzUsuńczy 'dalszy ciąg' to jakaś odmiana martwego ciągu?
OdpowiedzUsuń:-)
Usuńchodziło o dalszy ciąg dyskusji, ale spoko :)
OdpowiedzUsuńInteresująca lektura: http://bayesianbodybuilding.com/biosignature-reviewed-hormones-key-weight-loss/
OdpowiedzUsuńMateusz24 - jesteś pewny, że na 5? Nie spotkałem się z takimi. Zawsze są na 1, 3, 6, 9, 12. Zapewne masz szóstkę. Oczywisćie chodzi tu o malutkie filiżanki expresso. Na normalne filiżanki szóstka daje 2. Więc jak robię tylko dla siebie to nalewam połowę wody. O mocy jednak decyduje ilość kawy i jej jakoś. Gorszych daję zwykle połowę tego sitka, natomiast tych z wysokiej półki i bardzo mocnych nawet tylko 1/3. Jeśli masz jakąś mocną kawę i dałeś pełne sitko to faktycznie można paść :)
OdpowiedzUsuńArt miał być z zamyśle krytyczny, ale tego się po prostu nie da czytać. Bełkot. Nie żebym wychwalał Poliquina pod niebiosa, ale stworzył wiele wartościowych rzeczy. Jak widać autor zupełnie nie zrozumiał o co chodzi.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńPanie Stefanie, czy jest pan w stanie na podstawie zdjec ocenic, czy ktos ma wady postawy? Podejrzewam, ze cos jest ze mna nie tak, bo o ile od jakiegos czasu w kazdym zlotym cwiczeniu robie postepy (a przyrosty tez notuje niesamowite), to w push pressie jest zwyczajna kicha. Nie moge podniesc 40kg chocbym nie wiem jak sie staral! Czuje w barach taka slabosc, ze podejrzewam ze cos mam w tej okolicy wykrzywione, uciskajace jakies nerwy albo nie wiem co, ale to jest straszne i zalamuje mnie. Czy jesli porobie sobie jakies zdjecia i wysle film z tym cwiczeniem, to pomoze mi Pan?
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/eksperci-rzadu-usa-witaminy-w-tabletkach-to-strata-pieniedzy-moga-nawet-szkodzic,380948.html hmmm? :)
OdpowiedzUsuńbez niespodzianek: http://www.slowdaylong.pl/ale-jaja-czy-wiecie-ze-w-biedronce-nie-sprzedaja-smietany/
Na zdjęcia mogę zerknąć, ale od razu stwierdzę, że to nie zastąpi wizyty u lekarza. Tylko w bezpośrednim kontakcie ze specjalistą można wszystko wykryć. Na zdjęciach nie zawsze.
OdpowiedzUsuńWitaj Stefanie.
OdpowiedzUsuńCiągle piszesz, że przed przystąpieniem do treningu siłowego należy zniwelować wady postawy.
Niestety w moim przypadku to niemożliwe. Mam już 38 lat.
Moje wady to: zmiany zwyrodnieniowe w kręgach, przepuklina międzykrążkowa (odcinek lędźwiowy), skolioza, płaskostopie. Jestem troszkę pokrzywiony niestety..
Czy w takim przypadku powinienem całkowicie zrezygnować z rozwoju muskulatury i siły?
Nie. Sam mam sporo wad, których już całkowicie nie wyruguję. Mam 42 lata, a miałem już dobrze po trzydziestce, gdy zacząłem wreszcie rozumieć w czym rzecz. Wcześniej mimo badań wielu specjalistów (sic!) nikt nic nie zrobił ani nie pomógł. Niektórzy wręcz zaszkodzili cofając mnie o lata w treningach.
OdpowiedzUsuńNiestety prawda jest taka, że z tymi wadami mamy dużo mniejsze możliwości rozwoju. Pytanie, wcale nie błahe, dotyczy również przyczyn wad postawy. Bo mogą być różne i mieć różne przyczyny.
OdpowiedzUsuńCo można zrobić/ Szukać optymalnych rozwiązań. Tak dobrać ćwiczenia i tak układać plany, by mimo to rosnąć. Wolnej, ale jednak. I do tego nie zrobić sobie krzywdy i tych wad nie pogłębiać bardziej.
Tyle mogę napisać ogólnikowo. Sporo zależy od choroby, która to wywołała, bo jeśli taka jest to w pewnych wypadkach trening siłowy może nie być wskazany lub będzie wymagał niewielkich ciężarów.
OdpowiedzUsuńJa moimi treningami "naprawiłem sobie" odcinek lędźwiowy. Tzn. na tyle wzmocniłem plecy i brzuch, że od wielu już miesięcy nie mam żadnych bóli, a nie raz już nie mogłem się ruszać w ogóle i jedynym lekarstwem miała być ponoć operacja. Wykonuję przysiady (na rzie z ciężarem 95kg) i MC (110kg) oraz inne złote ćwiczenia: podciągnięcia, dipsy, wyciskopodrzut. Przez dłuższy czas robiłem ja na małych ciężarach. Od 3 miesięcy na siłowni z większymi. Po nabraniu masy ogólnej zauważyłem pewne mankamenty spowodowane moimi wadami. Np. lewy bark jest niepełny w części tylnej - tak jakby wyszarpane z niego było kawałek mięśnia. Czy coś takiego da się skorygować?
OdpowiedzUsuńDa się. Trzeba się skupić na perfekcyjnym ruchu i obszarze, który trzeba poprawić. Czyli nie tylko ruch, ale i praca umysłu.
OdpowiedzUsuńInna wada to wystająca kość na lewym ramieniu. Co prawda jest coraz mniej widoczna, ale jednak. I takich mankamentów jest troszeczkę..
OdpowiedzUsuńA pamiętam jak w wieku 15 lat zafascynowany Arnoldem z wypiekami szukałem siłowni i jak wszyscy (rodzina, lekarze) odradzali mi uprawiania tego sportu.. niestety skutecznie. Teraz po ponad 20 latach realizuję swoje nastoletnie marzenia. Szkoda, że nie potrafiłem się wtedy postawić.
Ta wystająca kość to zapewne wynik przesunięcia względem siebie barku i obojczyka.
OdpowiedzUsuńZwróć uwagę, ze tzw. tylny akton to 4 położone obok siebie segmenty. Atakujesz je poprzez różne ustawienie dłoni. Najbardziej w opadzie.
Czyli powinienem wykonywać więcej unoszeń sztangielek bokiem w opadzie tułowia, manipulując przy tym ułożeniem dłoni?
OdpowiedzUsuńInna dysproporcja widoczna jest na mięśniach kapturowych, ale praktycznie tylko w momencie spięcia (szrugsy). Lewy, czyli po stronie wystającej kości obojczykowej, jest mniejszy (czy też bardziej 'schowany') od tego po prawej stronie. To samo obserwuję wykonując pompki w podporze tyłem (tricepsowe). Bardzo mi ta krzywizna przeszkadza w 'pracy umysłowej' podczas ćwiczeń.
Co masz na myśli pisząc, że wady postawy powodują mniejsze przyrosty?
Chodzi o to, że uniemożliwiają wykonywanie technicznie niektórych ćwiczeń czy że UN jest w jakiś sposób upośledzony?
To się wszystko ze sobą wiąże. Czasem trudno dociec co jest przyczyną, a co skutkiem. Wady postawy upośledzają przewodnictwo nerwowe, ale może być tak, że to złe przewodnictwo doprowadziło do wad.
OdpowiedzUsuńKolejna kwestia to wszelakie przykurcze, skrócenia lub nadmierne wydłużenie niektórych mięśni. To się nakłada i sumuje.
Wszystkie te wady wskazują też na boczne skrzywienia kręgosłupa.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o barki to tak. Unoszenia chwytem neutralnym, unoszenia nachwytem, plastyczne wiosło podchwytem.
Kręgosłup pokrzywiony i to w 2 płaszczyznach - sprawdzę w badaniach.
OdpowiedzUsuńI to od ok. 12 roku życia.
Żadnych przykurczy czy innych ograniczeń nie zauważam u siebie. Ćwiczenia wydaje mi się, wykonywane w miarę poprawnie technicznie (cały czas baczę na technikę i poprawiam zauważone niedociągnięcia). Nie mam problemu z pełnym przysiadem, MC. Jestem dosyć gibki.
Co to jest 'plastyczne wiosło'?
Dobrze. A moze zanim zorganizuje zdjecia i filmy, to polecilbys jakies cwiczenie, ktore w jakims stopniu zastapiloby push press?
OdpowiedzUsuńProsiłbym o konsekwencje w podpisywaniu się. Tu jest dużo ludzi i potem się gubię. Czy Anonimowy i Zimorodek to ta sama osoba?
OdpowiedzUsuńNormalne wiosło siłowe - pochylasz się 45 st. ciągniesz mocno dynamicznie w kierunku podbrzusza. Tylko tak daleko, jak ramię zrówna się linią pleców, czyli ruch dość krótki. No i raczej nachwyt.
OdpowiedzUsuńWszelkie wiosła plastyczne to mniejszy ciężar i różne ustawienia dłoni, korpusu itd.
W tym wypadku - pochylasz się do kąta niemal 90 st, albo kładziesz na dość wysokiej ławce. Łapiesz gryf pochwytem i ciągniesz w kierunku brzucha. Maksymalny zakres ruchu, czyli ramię idzie w górę do oporu. Faza negatywna w tym wypadku wolna.
Anonimowy i Zimorodek to 2 różne osoby.
OdpowiedzUsuńZałożę sobie konto niebawem.
Stefanie - czy można gdzieś zobaczyć foto Twojej sylwetki?
Nie. Wiele razy pisałem o tym dlaczego póki co mam zamiar zachować anonimowość. Sporo ograniczeń zdrowotnych sprawia, że nie ma się czym chwalić. Są jeszcze inne powody.
OdpowiedzUsuńDzien dobry! Czy w zwiazku z duza iloscia dziennikow treningowych zakladane sa kolejne? Bo chcialbym sie zapisac o ile mialbys drogi Stefanie czas. Moj przypadek polega na tym, ze chcialbym jakos polaczyc ze soba w miare duza muskulature (ale nie monstrualna) z jak najwieksza sprawnoscia, zwinnoscia i hmmmm sila uzytkowa, jesli mozna tak sie wyrazic. Chce byc dobry w dipsach i muscle-upsach na kolkach gimnastycznych, ale chyba chcialbym miec rowniez nieco wieksza sylwetke niz przecietny gimnastyk. Oczywiscie nie chcialbym olewac przysiadow i ciezkich ciagow, bo zdaje mnie sie, ze potezny rdzen to podstawa w takich rzeczach, a wypracowanie jego sily rozpoczyna sie od tych cwiczen, o ile sie nie myle. Zalezy mi rowniez na jak najlepszej kondycji fizycznej, z tym ze dlugie biegi raczej mi nie sluza
OdpowiedzUsuńA wiec o ile jest taka mozliwosc, to chcialbym prosic o pomoc. Pozdrawiam.
Dziennik można założyć. Zaraz to zrobię. Oczywiście im więcej osób, tym czasem trzeba dłużej czekać na odpowiedź, szczególnie bardziej konkretną: plan itp.
OdpowiedzUsuńW Twoim wypadku z tak ustawionymi celami potrzebne są tak ćwiczenia złote, jak i olimpijskie. O ile nie ma jakichś przeciwwskazań zdrowotnych. Najwyżej napisz więcej w dzienniku.
https://www.facebook.com/photo.php?v=561891103905390
OdpowiedzUsuń200kg atg x2 z piękną techniką. Od kiedy film Poliquina "12 tips to help your squat" zniknąl z sieci to to jest teraz moje video z perfekcyjnym przysiadem. Na youtube nie ma. Brawa dla Nadjeżdy! ( ATG Squat 200 KG X 2 Nadezhda Evstyukhina)
Poliquin jest teraz na Facebook- Strenght Sensei, a tu filmik który ostatnio umieścił:
Usuńhttp://youtu.be/rl3Vldo7x4c
Na YT chyba też jest, bo reszta filmów jest, tylko ten z przysiadem zniknąl. Ciekawe dlaczego :) No, ale ten powyższy link zapelnia tę lukę :) No i obok tego linku są inne b. ciekawe
UsuńTo jest świetne! 0:35 http://www.youtube.com/watch?v=wI6CB5ZnDlQ
trzeba zasysać póki się da
OdpowiedzUsuńJa mam na to za slaby sprzęt, ale jak ktoś to może szybciej pochytać, to może by zrobić jakiegoś huba, google drive`a i tam wladować zaakceptowane przez Stefana filmiki? To by chyba bylo nawet legalne, bo przecież non-commercial use i nieupublicznione...
Usuńhttp://m.dziennik.pl/gospodarka/aktualnosci-gospodarka/koniec-wedzonych-wedlin-nowe-unijne-przepisy-zabija-polskie-firmy
OdpowiedzUsuńTo jest genialne.
legalna wędlina może zawierać MDOM, soję, azotany, skrobie, ziemniaki, chwasty, makulaturę i sól drogową, ale dymu już nie!
Wcześniej też mogly wędliny to zawierać a zamiast dymu wędzi się teraz przemyslowo chemią. Ja kupuję tylko surowe mięcho. Co to jest MDOM?
UsuńMDOM to mieso drobiowe oddzielane mechanicznie.
UsuńPan Cejrowski zachęca do treningów..
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=dO_ynWxOWyA
obczajcie tego typka, niesamowite, zero tłuszczu!
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Gwink7_PMX0
Obejrzalem. zawody Mister Olimpia 2013 i wszystko jasne. :) Z szacunem dla pana sportowca, ale nie chcialbym musieć startować w takich zawodach i musieć doprowadzać się do takiego stanu (i jeść takie rzeczy, chociaż do talerza mu nie zaglądalem...) Nie mój styl, ale ma gość cel i tam idzie. Ciekawe jak mu poszlo na zawodach Mr Koks 2013? :)
UsuńPoza ignoracją to także wyraźna wypowiedź przeciwko ćwiczeniom na maszynach i izolacjom oraz fitness klubom. Zgadzam się! Tzn nie doświadczylem jeszcze świadomych izolacji (hah!), ale każdy powinien mieć sprzęt w domu a nie do fitness klubów chodzić, bo to przecież niepraktyczne.
OdpowiedzUsuńto a`propos Wojciecha Cejrowskiego :)
UsuńJa chodze na spoko silownie, otwarta 24h na dobe i jest super sprzet... tylko nie zawsze dostepny, bo o jakiej porze bym nie poszedl to cale stada wafli naku*wiaja serie do upadku, o pozal sie Boze technice nie wspominam. A czasem to mozna nawet parsknac smiechem, jak typowi 'animale' wskakuja w pasy juz przed rozgrzewka, zakladaja rekawiczki i paski na nadgarstki do kazdego ciezaru. Na dodatek uwielbiaja podlaczac do grajacego sprzetu wlasne iPody ze swoja muzyka i wtedy to dopiero sie zaczyna; na caly regulator jakies badziewie. Moznaby to spokojnie olac, ale takie rzeczy przeszkadzaja w skupieniu. Zauwazylem, ze kiedy udawalo mi sie trafic na czas, gdy nie bylo nikogo, to trening udawal sie duzo lepiej.
UsuńPrzydalby sie wlasny sprzet, ale nie mialbym gdzie go umiescic, o przyrzadach rodzaju reverse hyper nie wspominajac.
Hej, zaciekawiła mnie Twoja siłownia. Całodobowa i ze sprzętem typu reverse hyper - gdzie się mieści?
UsuńW Wlk. Brytanii.
UsuńPatron bloga pozuje a potem robi fikolka do tylu. Ktoś z kolegów blogowiczów tak potrafi? Może Stefan? :)
OdpowiedzUsuńStefan pewnie potrafi robic salto piszac komenty na blogu jednoczesnie.
Usuńlink: http://www.youtube.com/watch?v=9ENTWM7lwbk
OdpowiedzUsuńReda, pisałeś w swoim dzienniku o problemie z przedramionami i o "głębokości" chwytów. Mam tak jak ty tzn łapię drążek bardziej palcami (oczywiście nie tylko palcami ale na pewno nie jest to chwyt pełny) Nie jestem w stanie objać drążka w taki pełny sposób (o którym pisałeś) bo po prostu boli mnie skóra na dłoniach niesamowicie. Problemem chyba może być średnica chwytów / drążka (piszę chwytów bo ja podciągam się neutralem). Jaką ty masz, też taka bardzo cienką ? Przy okazji chciałbym was zapytać jak sobie radzicie z "odciskami", twardą, szorstka skórą której sprawcą jest drążek do podciągana. Macie jakieś sposoby/maści/kremy ?
OdpowiedzUsuńPzdr
Hej Arek!
UsuńPo kilku kolejnych treningach z nowym chwytem i użyciem magnezji, utwierdzillem się w swoim przekonaniu o źrodle problemu z przedramionami. Wiadomo, że skóra boli, ale jeśli jest magnezja, to chwyt się nie przesuwa, a to wlaśnie ruch powoduje ten ból. Jak już się dlonią z magnezją "przyssiesz" to ból jest tylko raz i jest do zaakceptowania. Podciągasz się tylko neutralem? Warto podchwyt dodać. Wtedy dopiero poczujesz ból ;) Mam dość cienki drążek i musze się postarać aby go odpowiednio zlapać. Co do radzenia sobie z odciskami, to czasami je sobie "ukręcam" (hadzia!) i lubię się nimi drapać po glowie (bardziej drapie niż paznokieć!) i zaczepiać o damskie rajstopy odciskiem też lubię ;)
Uważaj na ten chwyt, bo ja się dlugo z tym bólem (także po treningu) męczylem, a teraz tydzień temu zmienilem i ból jest już tylko wspomnieniem, a więc naprawdę warto tej dyscypliny chwytu dopilnować. Pozdrawiam!
Ja swoje odciski zrywam i tyle;) Są takie twarde, że pod nimi nie ma wrażliwego naskórka tylko po prostu normalna skóra, więc nie ma mowy o jakimś pieczeniu. Czy się kiedykolwiek ich pozbędę? Nieważne;)
UsuńPanowie, chyba już nie ma odwrotu od zmiany paradygmatu żywieniowego. Wszedlem na stronę glówną yahoo.com a tam:
OdpowiedzUsuńNajwięcej zapytań czyli "Trending Now":
1Jenny McCarthy
2Ariana Grande
3NFL coaches fired
42014 NFL mock draft
---> 5. Paleo diet<---
6Jennifer Lawrence
7Bill Cowher
8Dubai fireworks 2014
9Bitcoin value
10Postage increase
Czy widział ktoś kiedyś gorsze martwe ciągi?
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=P0ySblouCKs
http://www.youtube.com/watch?v=cS_8upKiuaE
Takie straszne, że aż śmieszne :)
Wydaje się, że ten pierwszy to raczej dla jaj.
UsuńTu dl w wykonaniu jakże sławnego Berkhana, żenada...
http://www.youtube.com/watch?v=CAX94eA2zrA
Chyba wszyscy tutaj zgromadzeni słyszeli co nieco na temat szkodliwości pszenicy. A może i niektórzy czytali ten na nowejdebacie http://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/ . Czy nie ma wpływu na nasz organizm zjadanie jej przez zwierzęta? Na przykład przez kury? Co Wy na to?
OdpowiedzUsuńWszystkie zwierzęta coś jedzą ...kury pszenicę,świnie jakieś pasze, krowy trawę czy to ma jakiś związek z tym,że nam szkodzi?Nie bo to jest dla nich optymalny pokarm i do póki coś człowiek nie na miesza to są te produkty wartościowe:) co innego gdy zwierzę się karmi hormonami i kukurydzą wtedy to już nie jest tak różowo,[ moja babcia mówiła,ze kury lepiej się niosą po pszenicy i kukurydzy z tym,że to były jej własne surowce]ale człowiek musi coś jeść by żyć .....więc nie popadajmy w paranoję bo jaka jest gwarancja,że np. rolnik karmi swoje zwierzę prawidłowo?
OdpowiedzUsuńDla mnie bardziej istotnym problemem jest to ,że jeśli chodzi o trening siłowy nie mam zrozumienia ani partnera,ani rodziny....wszystkim się wydaje,że się urwałam z księżyca:))))Bo jak to kobieta lat prawie 58 ćwiczy na siłowni? Stoję oporem i nie dam się bo to dla mnie jest sens życia....:)))
OdpowiedzUsuńGabrysia, szacuneczek :-). Tak trzymać :-)
OdpowiedzUsuńNo w sumie racja, nie ma co popadać w skrajności hah!
OdpowiedzUsuńWow jestem pod wielkim wrażenie Twojego zapału i podejścia do treningów! Czasem gdzieś przewijały się Twoje posty, ale byłem święcie przekonany, że więcej niż 30 lat nie masz! Gratuluje :) Chciałbym żeby i moja rodzicielka miała taki zapał..
Niestety nie zawsze znajduje się zrozumienie w otoczeniu.
OdpowiedzUsuńSwiete slowa. Mi ciezko znalezc zrozumienie w otoczeniu chocby kiedy mowie ze mam w d. wyciskanie na poziomej lawce bo nie jest mi potrzebne. Doslownie patrza na mnie jak na wariata.
UsuńA dla Gabrysi podziw.
Panowie dzięki za wsparcie;) dla mnie to nic nadzwyczajnego po prostu zawsze byłam sportowcem amatorem;)Ale teraz już mam większą świadomość tego,że z wiekiem człowiek potrzebuje coś wzmocnić by się samodzielnie poruszać i nie liczyć na nikogo tylko na siebie...wiem,że to może na wyrost ale lepiej zapobiegać niż leczyć:)
UsuńSzacuneczek, śledzę Pani dziennik od poczætku i jestem pełen podziwu, tak trzymać ;-)
UsuńOj byle nie bez przesady:)) bo obrosnę w piórka poczuje się gwiazdą i....
UsuńNo nie Krzychu dziękuję: jak mawia reda ;Siła!!!
Myślę Gabrysiu, że bylo by bardzo ciekawie i z pożytkiem dla wielu ludzi, gdybyś nagrala swój trening tak profi jak to się da (światlo, uśmiech, ladny kostium etc) i wrzucila to na youtube. Ludzie potrzebują inspiracji! Będziesz gwiazdą netu. Nie musisz, ale to bylo by inspirujące! A najlepiej gdybyśmy się kiedyś wszyscy razem np na weekend spotkali i nagrali video ze wspónego treningu i pozdrowienia dla Stefana :D SILA! :)
UsuńStefan, niedawno w dzienniku Redy pisałeś, że badasz sprawę problemów z podciąganiem na drążku. Ostatnio trochę się nad tym zastanawiałem...
OdpowiedzUsuńBo jak wiadomo ćwiczenia rozwijające grzbiet traktujemy siłowo. Martwy ciąg - siła, wiosłowanie - silny, krótki ruch, nawet z lekkim zamachem, bez zatrzymań sztangi itd.
A podciągając się na drążku bardzo wysoko, czyli do klatki, kiedy przekraczamy brodą drążek, to żeby dociągnąć ruch do samego końca, być może wymaga to pracy dodatkowych małych mięśni, które nas ograniczają. Przez to kończymy serię, a tak naprawdę tych krótszych ruchów (np. do brody) moglibyśmy wykonać jeszcze więcej (przynajmniej ja tak mam).
Podsumowując, może to faza ruchu przy dociąganiu do klatki za bardzo męczy i należałoby potraktować podciąganie właśnie tak jak przywołane na początku MC i wiosło, czyli krótszy ruch i dużo cięższy np. tylko do brody. Wtedy można by dowieszać spokojnie co najmniej kilka kilogramów więcej, a i to podciąganie do klatki wtedy też by się poprawiło, bo CUN byłby przyzwyczajony do bardzo dużych ciężarów. Co o tym sądzisz?
Stefan, natrafiłem na ten artykuł i muszę przyznać, że szczerze mnie zaniepokoił. Miałbyś jakiś komentarz? http://slawomirambroziak.pl/w-zdrowym-ciele/diety_wysokotluszczowe_ksenoestrogeny/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grzegorz - niestety sprawa nie jest taka prosta. Ograniczając drążek, ograniczamy jego potencjał, możemy doprowadzić do poważnego dysbalansu itd. Nie chce na razie wchodzić w szczegóły. Masz trochę racji z tymi małymi mięśniami, ale diabeł tkwi gdzie indziej :)
OdpowiedzUsuńPab - pan A. ma niewątpliwie dużą wiedzę z biochemii, ale używa jej czasem w sposób dość wątpliwy etycznie. wszystko po to, by sprzedać jak najwięcej supli pewnej firmy. Współcześnie uważa się, że faktycznie tkanka tłuszczowa może być traktowana jako dodatkowy gruczoł dokrewny wytwarzający aromatazę, która powoduje zwiększenie ilości estrogenów. Zwróć uwagę: tkanka tłuszczowa produkuje aromatazę nie zaś zawiera estrogeny. Po drugie gruczoły działają u żywego zwierzęcia, a nie u zabitego, czyli w mięsie.
OdpowiedzUsuńStefanie, jakie jest Twoje zdanie na temat zarządzania czasem i ogólnie planowania? Wiadomo, że bez dobrego planowania, żadne większe przedsięwzięcie obyć się nie może. Mniejsze rzeczy można robić bardziej intuicyjnie, ale ten plan też gdzieś tam się przewija.
OdpowiedzUsuńOgólnie, wydaje się, że planowanie przebiegu dnia jest czymś bardzo pozytywnym. Tylko co zrobić w przypadku ludzi, którzy nie radzą sobie z realizacją tego planu? Kluczem na pewno jest samodyscyplina i prawidłowe określenie priorytetów, ale jak powinny się do tego zabrać osoby, które dopiero uczą się tę samodyscyplinę rozwijać? Czy w przypadku kogoś takiego ma sens robienie planu na cały dzień albo tydzień, skoro z trudem udaje mu się utrzymać nad sobą kontrolę przez, powiedzmy parę godzin?
Zgodnie z zapowiedziami: http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,15223193,Mistrzostwa_swiata_w_pilce_noznej_rozpocznie____cyborg_.html#BoxTechTxt
OdpowiedzUsuńa nanoroboty zamiast krwi? za 10 lat? Raz jeszcze polecam czytanie Raya Kurzweila (glowny inżynier Google) Wymślil organy Kurzweila (keyboard), napisal kilka książek o zdrowiu (gdzie o swoją cukrzycę oskarżyl tluszcze...) i wie jak będzie wyglądal świat za 5-10-15 lat. Warto to wiedzieć :) Z tluszczami się pomylil, ale z transhumanizmem i rozwojem technologii nie.
http://www.kurzweilai.net/
Jasne, że planowanie jest ważne. Bez niego nic się nie osiągnie. Jednak musi to być plan uwzględniający wypoczynek i nie może być nadmiernie dopięty. Ma pomagać, a nie stresować.
OdpowiedzUsuńNp. spotkałem się w jednej piramidce sprzedażowej, gdzie totalnie tresuje się ludzi, że ktoś sobie wpisał w plan dnia: porozmawiać z żoną - 10 minut. Skończyło się rozwodem.
Pojawia się pytanie, czy dlatego się skończyło rozwodem, że tego planu nie zrealizował, czy może właśnie na odwrót :)
UsuńJa sobie nie wyobrażam czegoś takiego. Jak jestem w domu i mam choć chwilę wolnego, to oboje z dziewczyną doskonale wiemy jak tę chwile wykorzystać :)
Jeśli chodzi o organizację, mam jeszcze jeden poważny problem, którym są szachy. To moje największe hobby i gdybym mógł, codziennie siedziałbym nad nimi kilka godzin. Z jednej strony dobrze jest mieć coś, co człowieka absolutnie pasjonuje, ale z drugiej gorzej jest, kiedy nie wiąże się to ze sposobem na życie. Wtedy trzeba tę pasję ograniczać, a to cholernie trudne, bo nie czuje się upływu czasu.
Skończyło się rozwodem, jak żona to przeczytała i poczuła się jak punkt programu do odhaczenia :)
UsuńWiesz, wszystko jest kwestią organizacji. Przeznaczasz tyle, a tyle na szachy na dzień lub tydzień. Zawsze przy planowaniu musi być margines na nieprzewidziane sytuacje.
Sam nie mam jakoś specjalnie rozpisanego planu, ale wiem, że o tej porze muszę zrobić to, a potem tamto itd.
OdpowiedzUsuńRównie ważne jak planowanie jest wykorzystanie czasu, czyli nie tylko, że sobie zaplanuję godzinę uczenia się języka, ale też będę staral się ten czas maksymalnie wykorzystać.
Najważniejsze jest, by sobie podzielić rzeczy na te, które muszą być w danym dniu zrobione i te, które mogą. Wg ważności, jak i wg tego na kiedy muszą być zrobione.
OdpowiedzUsuńZacząć od kilku stałych punktów w rozkładzie dnia.
To mam pytanie nawiązujące po części do tematu organizacji sobą w czasie. Czy usystematyzowanie pór wstawania i kładzenia się spać jest konieczne do uregulowania organizmu. Pytam, bo o ile w tygodniu od poniedziałku do piątku wstawanie o stałej porze dajmy na to 6 nie stanowi problemu (uczelnia) to już w weekend odzywa się życie towarzyskie itd. i zdarza się wracać późno do domu co wiąże się z odsypianiem potem. Mam wrażenie, ze jestem ciagle rozregulowany i niewyspany(płytki sen). Czy ktoś z was narzucił sobie kierat chodzenia spać i wstawania o stałych porach od poniedziałku do niedzieli i zauważył poprawę funkcjonowania. Osobiście męczy mnie ta zmiana trybu z tygodniowego na weekendowy i zastanawiam się o wprowadzeniu dyscypliny na cały tydzień, dlatego pytam o wasze doświadczenie.
OdpowiedzUsuńMateusz u Ciebie kwestią są tylko 2 dni weekendowe. U mnie natomiast wygląda to tak, że mam robotę, w której grafiki ustalane są z miesiąca na miesiąc i niemożliwe jest mieć regularne zmiany. Pracuję w kasynie, więc raz wstaję do pracy na 7 lub 10, raz mam na godziny popołudniowe np. 14 czy 16, a innym razem na 21 lub 22. I weź w takim barłogu się ogarnij;) Jestem prawie pewien kompletnego rozregulowania organizmu, ale staram się z tym jakoś radzić. No cóż życie...
UsuńZdecydowanie jest ważne. Też kiedyś tak miałem, że tygodniu wstawałem o 5, a weekendy o 10. Efekt był katastrofalny. Człowiek chodzi jeszcze bardziej zmęczony. Warto w miarę usystematyzować. Nie musi być co do godziny, ale by nie było aż tak wielkiej różnicy.
OdpowiedzUsuńCo sądzicie o tym gościu? http://www.simplyshredded.com/pham-vu.html
OdpowiedzUsuńCałkowity brak dołu brzucha. Dużo tatuaży, więc jego wątrobie też dobrze nie wróżę.
OdpowiedzUsuńCo mają tatuaże do wątroby?: P
OdpowiedzUsuńTo takich rzeczy nie wiesz? :)
OdpowiedzUsuńTylko niektóre funkcje skóry:
OdpowiedzUsuń- odprowadzanie toksyn
- gospodarka elektrolitowa
- gospodarka tłuszczowa
- gospodarka witaminowa itd.
Skóra pokryta tatuażem traci te funkcje. Im więcej tatuaży tym większe obciążenie narządów wewnętrznych, braki wit. D i sporo innych szkód. Wiem, że wiele osób tutaj ma tatuaże. Nie dajcie się ogłupiać kolejnej modzie.
Och, o tym nie wiedzialem. Dobrze, ze i tak nigdy nie podobaly mi sie z wielu innych powodow...
UsuńNa poprawe humoru:
https://scontent-a-lhr.xx.fbcdn.net/hphotos-frc1/q71/s720x720/1013285_703572313020367_830475410_n.jpg
Bardziej chodziło mi o poziom tłuszczu na jego ciele. Czy coś takiego jest możliwe do osiągnięcia w sposób NORMALNY?
OdpowiedzUsuńZaskoczyłeś mnie tymi nowinkami o tatuażach. Mam już dwa i myślę o kolejnych.... no może jeszcze tylko o jednym :). Zastanawia mnie jedno- wielu zawodowych sportowców a zwłaszcza czarnoskórzy koszykarze NBA ma liczne tatuaże. Tatuują się w trakcie swojej kariery a lekarze klubowi nie ostrzegają przed negatywnymi skutkami ?
OdpowiedzUsuńHmm z funkcji skóry oczywiście zdaję sobie sprawę: P Jednak, że tatuaż może wpływać tak degeneracyjne na te funkcje, tak o tym nie myślałem. Oczywiste jest dla mnie, że w tych miejscach zaburzona jest termoregulacja hmm co za tym faktycznie idzie problem z elektrolitami, syntezą witaminy D ale czy mały kawałek ciała który generalnie jest zazwyczaj i tak pod ubraniem, faktycznie ma jakiś zauważalny wpływ na ciało? Oczywiście sprawa zmienia się gdy naturalnej skóry coraz mnie: P szczerze nie wiem jak Ci ludzie funkcjonują w lato, chodzi mi tu o białych ludzi, u czarnoskóry pewnie jest to mniej odczuwalne. Chociaż, niekoniecznie, jeśli dochodzi faktycznie to takich dysfunkcji w tym miejscu hm.
OdpowiedzUsuńZ gospodarką tłuszczową nie rozumiem ale kwestie biochemiczne nie ukrywam są dla mnie poza zasięgiem: P
Jak we wszystkim, nadmiar nigdy nie jest zdrowy: ) Natomiast gdy nie jest tego dużo, dbamy o to by nie poparzyć w lato itp myślę, że aż takiego problemu nie ma. Ryzyko na pewno jest dużo większe w momencie samego wykonywania...
Niemniej, ciekawa sprawa.
Z drugiej strony czy ingerencja w ciało, tatuaże itp, nie towarzyszą nam właśnie od niepamiętnych czasów?: )
Pozdrawiam: )
Mnie sie zdaje, ze wiele glupot towarzyszy nam od niepamietnych czasow.
UsuńPostawmy sprawę tak - im więcej tatuaży na ciele tym gorzej dla zdrowia. Jasne, że jakiś jeden mały problemu nie stwarza. Trzeba też pamiętać o tym, że im bliżej miejsc gdzie jest więcej gruczołów - tym gorzej. Pomijam tu już fakt, że mnie osobiście tatuaże nie podobają się ze względów estetycznych :)
OdpowiedzUsuńCzy lekarze nie ostrzegają? Nie wiem. Podejrzewam, że takich zawodników traktuje się jak gwiazdy, wiec jeśli mają jakieś kaprysy to byle przez te parę lat grali dobrze - reszta nieważne. Na pewno takie rzeczy nie wychodzą po roku. To są te różne procenty, które składają się na stan naszego zdrowia w późniejszym wieku. Tu trochę, tam trochę i tak się zbiera.
Mam pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu. Faktem jest, ze wykonując złote ćwiczenia powinniśmy mieć przewagę w budowaniu ramion nad tymi, ktorzy tego nie praktykują. Skąd wiec tyle "bocianów na siłowni", osób które pomimo nie ruszenia przysiadów, martwego ciągu dysponują w miarę rozwiniętą muskulaturą ramion?. Niestety należę do osób, u których postęp w ćwiczeniach złotych nie przekłada się na rozwój ramion. Jedyne co zaobserwowałem to rozrost przedramion, które zaczęły dorównywać ramionom. Co więcej przy rozroście korpusu i nóg, ręce zaczęły wyglądać, jak doczepione od innego ciała :). Daleko mi do sezonowej przygody z tym sportem, ale może Stefan obnażyłbyś tajniki treningu ramion dla potomnych :)
OdpowiedzUsuńTo trochę nie tak. Ćwiczenia złote budują fundament siły i masy, ale tylko nieliczni szczęśliwcy mogą się ograniczyć do tego i cieszyć równomiernym rozwojem. Z czasem trzeba dołożyć m.in. ćwiczenia na ramiona. To jedna strona medalu, druga jest taka, że często gęsto wady postawy sprawiają, że ramiona nie chcą rosnąć. Wystarczy przesunięcie w barkach i już jest problem.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Choć w dalszym ciągu natrafiam artykuły nawet od T-nation o budowaniu masy ramion opartej na podciąganiu podchwytem czy też dipsach. Bardziej chodziło mi o to czy jeżeli ktoś nie ma aspiracji zawodowych i nawet jest w stanie ograniczyć ćwiczenia złote kosztem izolacji w celu poprawy ramion, to jaki zestaw ćwiczeń, metodykę poleciłbyś?. Ćwiczenie traktuje jak hobby i po przepracowanym roku bazując na 4 ćwiczeniach i diecie poprawiło się wiele. Mówie tutaj głównie o kompozycji ciała. Ważę tyle samo co kilka lat temu, a optycznie wyglądam na pare kilogramów wiecej. Wynika to ze zgubienia dodatkowego tłuszczu i poprawieniu głównych partii. Teraz chciałbym poeksperymentować z ramionami, nawet kosztem osiągów w złotych ćwiczeniach, tylko nie mam pojęcia z czym to sie je :)
OdpowiedzUsuńKwestia ile komu potrzeba jest zawsze indywidualna.
OdpowiedzUsuńZ samej natury kończyny są częściej używane niż mięśnie korpusu - jeśli dobrze mnie rozumiesz, wprawdzie korpus też pracuje często, ale daleko od swoich maksymalnych możliwości. Składa się bardziej z dużych silnych mięśni, które łatwiej poruszyć. Ramiona to większa manipulacyjność, więc jednak więcej włókien wolnych oraz inna reakcja na poziomie neurologicznym.
Żeby jednak za dużo nie teoretyzować. Na początek dodajesz sobie powiedzmy jedno wyciskanie francuskie, z odpowiednim podejściem do łokci oraz jedno uginanie ramion ze sztangą. Powiedzmy po 4 serie w zakresie 10-12. Raz albo 2 razy w tygodniu, w zależności od planu. Z czasem dochodzi więcej na poszczególne glowy itd. Potem jeszcze kilka ćwiczeń na przedramiona, ale ogólnie zaczałbym od tych dwóch.
OdpowiedzUsuńWażne, by pilnować techniki, żadnych ruchów oszukanych itp.
OdpowiedzUsuńJeśli zależy Ci na masie ramion to zmniejsz jeszcze bardziej ciężar i rób wolniej fazę negatywną, czyli w dół 5 s. w górę 1-2.
OdpowiedzUsuńTo i ja się podczepię pod temat. Ogólnie triceps silnie prostuje staw łokciowy i silnie przywodzi ramię- to jego główna aktywność. Jednak o tej drugiej (ważniejszej) funkcji prawie wcale się nie słyszy. Stąd pytanie czy da się wykorzystać przywodzenie ramienia w ćwiczeniach na triceps? Są w ogóle takie ćwiczenia? Czy chodzi o to, że ciężko go wyizolować i dużą pracę wykonują też inne mięśnie (klata, plecy, bark)? Ja kojarzę jedynie spinanie klaty na linkach- ale to docelowo na klatę.
OdpowiedzUsuńPrzenoszenie tricepsowe angażuje triceps w tej funkcji. Mam to obecnie w planie, więc jak chcesz to zajrzyj do mojego dziennika :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Mocno też pracuje w podciąganiu na drążku.
OdpowiedzUsuńCo polecacie na zmęczenie jako zastrzyk energii? Mam teraz ciężki okres. Dużo rzeczy do zrobienia i brakuje mi doby. Śpię po 5 godzin i zdecydowanie mi to nie wystarcza. Jestem człowiekiem, który musi spać przynajmniej 7 godzin żeby nie czuł zmęczenia. Potrzebuję coś co będzie mnie wspomagać, a jednocześnie nie będzie wpływać negatywnie na naszą dietę i organizm. Wiem, że kawa jest jedną z możliwości, ale ona ma na mnie słabe działanie.
OdpowiedzUsuńA jaką kawę pijesz?
OdpowiedzUsuńNa pewno parzoną. Ale w tej chwili firmy nie pamiętam, chyb tchibo, bo była w żółtym opakowaniu, a ja ją przesypałem do czego innego żeby nie wietrzała.
OdpowiedzUsuńI co polecacie na uzupełnienie magnezu i B6?
UsuńI jeszcze jedno, co uważacie na temat głodówki? Ostatnio rozmawiałem ze znajomym, który czytał jakąś książkę gościa będącego w łagrach odnośnie "mocy" głodówki. Mówi, że raz, a nawet dwa razy w tygodniu robi dzien głodówki i na drugi dzień jest w rewelacyjnym nastroju, formie itp. Jakie skutki może mieć tak częsta głodówka? Wiem, że raz na czas coś takiego można przeprowadzić, ale na pewno nei z taką częstotliwością.
UsuńSpróbuj parzyć kakao wrzątkiem, a najlepiej mielone ziarna kakaowca.
OdpowiedzUsuńJa zamieniłem poranną kawę na kakao i efekt jest świetny. Kakao nieźle pobudza no i ładuje min. magnezem.
Dodatkowo dorzucam do tego masło, ale nie wiem czy Ty jesteś na tłuszczach.
Seba.
Będę musiał spróbować. A gdzie dorwę ziarna kakaowca?
OdpowiedzUsuńNa zastrzyk energii polecam kawę z masłem i jajecznicę z boczkiem. Na marginesie, kiedyś można było kupić na receptę amfetaminę w aptekach. Przypisywali to lekarze głównie studentom w czasie sesji :)
OdpowiedzUsuńA co do głodówek, to nie ma się co dziwić, że na drugi dzień jest cały w skowronkach, skoro wreszcie może się porządnie najeść :)
Zastanawiam się tylko jaki to wszystko ma związek z łagrami. Nie on jeden był tam głodzony. Fakt, że przeżył świadczy o żelaznym zdrowiu i to tu bym się dopatrywał jego dobrej formy.
Skąd się bierze efekt sprężynowania w martwym ciągu i na czym on dokładnie polega? Oczywiście mam na myśli niepoprawny MC, wykonywany bez odkładania.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że najgorzej jest wtedy, gdy ktoś opuszcza, a potem od razu ciągnie do góry bez żadnego zatrzymania. A co w sytuacji, kiedy ktoś opuszcza, czeka 1 sekundę i dopiero podnosi?
Tu chyba chodzi o relaksację naprężeń w momencie odłożenia sztangi. Kiedy nie odkładasz sztangi ciągle działasz siłą na wszystkie mięśnie stabilizujące drogę w dół. Kiedy na dole, twoje ciało ma cię dość ze względu na to, że już je i tak przetyrałeś, mięśnie za którymś razem puszczą i naprężenie pójdzie na kręgosłup. Relaksacja włókien mięśniowych daje na chwilę odpocząć mięśniom i są one gotowe do dalszej ciężkiej pracy. Gdy nie odkładasz to dokładasz naprężenia (siła dzielona przez przekrój) - przynajmniej ja to tak widzę.
OdpowiedzUsuń1 sekunda to zdecydowanie za mało żeby zrelaksować naprężenia przy równoczesnej pracy mięśni.
O głodówce IFie itp było dużo w którejś poprzedniej części tej konwersacji. Warto sobie poszukać: )
OdpowiedzUsuńCo do tego Martwego. Wg mnie chodzi tu generalnie o siłę grawitacji itp. Kiedy opuszczasz sztangę w dół nabiera ona jakiegoś pędu. W momencie kiedy jej nie odłożysz, czyli nie wygasisz tej siły, a od razu wyrwiesz do góry w pewnym momencie dochodzi do konfliktu, tak? Ty już ją chcesz wyrwać do góry a ona jeszcze leci w dół. Gdy ja rzucasz na ziemie sztanga aż podskakuje, nie? To teraz pomyśl, że te siły, może nie aż w taki stopni ale jednak, przyjmuje właśnie odcinek L. I w tym momencie dochodzi to owego sprężynowania. Wybaczcie, za nieprofesjonalne słownictwo ale nauki ścisłe są dla mnie dość odległy tematem hehe: P
I też zastanawia mnie to co napisał Michałek. Skąd się wzięło stwierdzenie, że przywodzenie ramienia jest główną funkcją tricepsa?: ) Gdzie na trzy głowy tylko jedna wykonuje ter ruch, a w prostowaniu uczestniczą wszystkie głowy?
Pozdro: )
O głodówkach faktycznie już było, więc nie będę się ciągle powtarzał :) Jak wiadomo odsetek tych, którzy nie przeżyli lub choćby stracili zdrowie w łagrach jest tak wielki, że pisanie o tym jakie to zdrowe, świadczy o... Wolę nie kończyć.
OdpowiedzUsuńNic też nie załatwi sprawy niedosypiania. Ładowanie w tym momencie sztucznych stymulatorów tylko pogorszy sprawę na dłuższą metę. Moja rada jest taka - przeanalizować dobrze plan zajęć. Ludzie, którzy są zapracowani 20 godzin na dobę - a znam takich wielu - często tak naprawdę nic porządnie nie robią. Tracą cały dzień na nieważnie bzdury. Należy robić to co naprawdę ważne. Długość czasu pracy zwykle jest odwrotnie proporcjonalna do wydajności. Np. nie da się intensywnie pracować intelektualnie dłużej, jak 2-4 godziny pod rząd. Każdy kto twierdzi co innego nie ma pojęcia o faktycznym wysiłku intelektualnym i myli mu się to z przekładaniem karteczek na biurku. Jak się uczysz 12 godzin na dobę, to znaczy, że się źle uczysz, a nie, że jesteś pilny. To samo dotyczy pracy naukowej. Fizycznie można pracować i kilkanaście godzin, ale też do czasu.
MC - tkanki mają pewną elastyczność. Tę zasadę wykorzystuje się w pewnych technikach, ale w przypadku MC oznacza to, że całkowicie tracą funkcję amortyzacji i trzymania kręgosłupa, wręcz w tym momencie same zaczynają go dewastować, bo rozkład sił w czasie takie sprężynowania drastycznie się zmienia.
OdpowiedzUsuńTriceps - tu nie rozumiem. Pakul zwróć uwagę, ze Michałek pisał o tym, iż zapomina się o tej drugiej funkcji tricepsa, a nie, że jest najważniejsza. I w tym względzie ma rację. Jeśli zastąpić drążek wyciągiem i nie robić przenoszenia tricepsowego, to ta druga funkcja praktycznie nie jest wcale przećwiczona.
OdpowiedzUsuń"Ogólnie triceps silnie prostuje staw łokciowy i silnie przywodzi ramię- to jego główna aktywność. Jednak o tej drugiej (ważniejszej) funkcji prawie wcale się nie słyszy."
OdpowiedzUsuńHmm faktycznie, troszkę może to źle zrozumiałem. Niemniej to drugie zdanie jest troszkę mylące: )
Wszystko już jasne.
Z innej beczki: )
Miałeś Stefanie albo ktoś inny, styczność z pracami A. Lowena? Jak tak, to co sądzisz o jego koncepcji, tak ogólnie? Aktualnie wgłębiam się w ten temat i nie ukrywam, że jestem tym wręcz zafascynowany. Inna sprawa, że jest to też w dużej mierze związane z moim zawodem. Do tego dochodzi fakt, że aktualnie jestem w punkcie gdzie muszę wybrać kierunek w jakim chciałbym się właśnie zawodowo rozwijać. Co może potęgować to uczucie, jak i swego rodzaju zagubienie.
Pozdrawiam: )
Samego Lowena nie czytałem, więc nie chcę się wypowiadać. Natomiast jeśli chodzi o hasło "bioenergetyka" byłbym bardzo ostrożny.
OdpowiedzUsuńJa czytalem Lowena i czytanie uważnie i krytycznie jest bardzo interesujacą lekturą.
OdpowiedzUsuńStefan,
mam pytanie od koleżanki, która się wspina:
"Co robić żeby jak najmniej stanów zapalnych ścięgien i więzadeł mieć oraz jak najszybciej z nich wychodzić?"
Pozdrawiam! :)
Odnośnie wysiłku intelektualnego spotkałem się z konceptem, ze człowiek intelektualnie jest w stanie się skupić na 40-50 minut po czym drastycznie spada jego wydajność i musi zrobić przerwę. Z moich obserwacji to trochę na wyrost, bo czasem po 40 minutach dopiero zaczyna się rozumieć o co chodzi w danym zagadnieniu itd.. Natomiast nie wiem jak wygląda wysiłek intelektualny po dłuższym czasie np. 3h. Czy zwykły spacer/przerwa na 20 minut daje nam już doładowanie na kolejną porcję ? Czasami mam tak, że dojdę do jakiegoś punktu, po którym nie jestem w stanie się skupić nawet na moment, niezależnie od tego ile tej przerwy zrobiłbym. Tak więc czy efektywne przerwy robią różnicę?. Czytałem kiedyś, że przykładowo żonglowanie w przerwach między nauką daje efekty, ale samemu praktykując to doszedłem do wniosku, że to tylko placebo.
OdpowiedzUsuńJesli jest w internecie nagranie z podciaganiem na drazku w pelnym zakresie ruchu, to bede wdzieczny za podeslanie.
OdpowiedzUsuńNie trzeba daleko szukać: http://www.youtube.com/watch?v=Z2rDdhR3ils
UsuńTo nie tak z tymi 40 minutami. Teoretycznie średni optymalny czas pracy to ok. 3 godziny. Tylko, że nie non stop, a z przerwami. Optymalne jednostki to właśnie te 40 minut. A to, że dopiero pod koniec zaczynasz rozumieć o co chodzi, to efekt tego, że zawsze największe skupienie można osiągnąć na początku i pod koniec pracy. W tym momencie rodzi się często pokusa, żeby kontynuować skoro tak dobrze idzie. Ale jeżeli się tak zrobi, to po chwili wydajnośc drastycznie spadnie. Właśnie po to robi się wtedy 5-10 minutową przerwę. Najlepiej się przejść, otworzyć okno itp. Nic absorbującego. W tym sensie żonglowanie rzeczywiście może być kiepskim pomysłem, bo bardzo mocno angażuje CUN, który po wysiłku intelektualnym ma przecież odpocząć, a nie harować :)
OdpowiedzUsuńJak jest z cukrzykami i/lub chorymi na miażdżycę. Chciałbym aby moja babcia stosowała taką dietę jaką proponujesz (bez ćwiczeń) - czy tutaj regularność posiłków itd. ma znaczenie? Moja rodzina ma wielkie obawy co do tego. Niestety do tej pory nie odżywiała się zbyt dobrze (pieczywo było podstawą jej wyżywienia, a mięsa miała tyle co na spróbowanie). Czy wychodzenie z takiej diety może się udać, jeśli tak to jak? Stopniowa zamiana paliwa i składników odżywczych - zmiana przyzwyczajeń wyrobionych prawie od dziecka (72 lata obecnie).
OdpowiedzUsuńStefanie,
OdpowiedzUsuńCzy Twoja wypowiedź na starym blogu (poniżej link) jest aktualna?
http://hormonwzrostu.edu.pl/kontakt/drazek-rozpietki-rehabilitacja-czyli-pytania-z-formularza-kontaktowego/#comment-8691
Seba.
http://facet.wp.pl/kat,1034221,title,Lubisz-ser-zolty-Mamy-dla-ciebie-zle-wiadomosci,wid,16293438,wiadomosc.html?ticaid=112088
OdpowiedzUsuńCo o tym sądzicie? Mnie szczególnie dziwią te estrogeny. Poza tym mało tu konkretów. A portal to już w ogóle śmiechu warte...
Jak dla mnie opisane tam badania są bezwartościowe bez dokładnego opisu, co ci badani jedli. Jeżeli, co wielce prawdopodobne, wcinali produkty odtłuszczone, to nie ma się co dziwić, że im zmalało to i owo.
OdpowiedzUsuńReda - w wielkim skrócie:
OdpowiedzUsuń- trening musi być dopasowany do aktualnych możliwości, nie można stale przeciążać organizmu nadmiernymi obciążeniami
- dobra rozgrzewka, nigdy z rozciąganiem
- dbanie o równomierny rozwój, czyli balans siłowy
- częste rolowanie mięśni, rozmasowywanie palców
- odpowiednia dieta
- nie wolno bagatelizować bólu, jak się pojawi od razu trzeba zmniejszyć obciążenie treningowe i zacząć go leczyć
- jeść substancje przeciwzapalne: czosnek, kurkuma itp.
Adamis - jeśli to jest osoba starsza to każda zmiana musi być ostrożna i powolna, czyli stopniowa zmiana proporcji itd. Tym do czego musi dążyć to ograniczenie węglowodanów i całkowite odstawienie tłuszczów trans. Jeśli jest to cukrzyca typu 2 to jest szansa, że nawet całkowicie może się wyleczyć.
OdpowiedzUsuńOczywiście dobrze też jeść częściej i mniej. Akurat w tym przypadku jest to pomocne. Tyle, że ważna jest samokontrola, bo spotkałem się już z osobami starszymi, które mimo cukrzycy ciągle coś podjadały za plecami rodziny.
Anonimowy - tak, wypowiedź nie straciła na aktualności :)
OdpowiedzUsuń"zależność ta może być wynikiem wysokiego poziomu żeńskich hormonów (estrogen) naturalnie występujących w komercyjnych produktach mlecznych" - to wiele wyjaśnia. Akurat w USA nabiał to już taki syf, że niewiele ma wspólnego z jedzeniem raczej to broń biologiczna. U nas niestety też jest coraz gorzej.
OdpowiedzUsuńW USA doszło do takiej paranoi, że w niektórych stanach zakazano sprzedaży surowego mleka :)
OdpowiedzUsuńStefan, czy karagen dodawany do różnych produktów, to straszny syf? Mam na myśli przede wszystkim śmietanę, bo już na półkach nie sposób znaleźć 30% bez karagenu albo skrobii. Gdzieniegdzie jest 30% Presidenta, ponoć bez dodatków. Smakuje nawet naturalnie.
Trudno stwierdzić. Jak zawsze istnieją badania, że niby jest nieszkodliwy a nawet prozdrowotny, jak i, że może wywoływać raka. Już od kilkudziesięciu lat słyszę i czytam na okrągło i tym, że X i Y wywołuje raka. Posądzano już o to wszystko, jak i wszystko już zostało uznane za lekarstwo :)
OdpowiedzUsuńInaczej na to spoglądając - ostatnio zastanawiam się, czy wszelkie glony, wodorosty itp. faktycznie nadają się do jedzenia, czy też nie.
Może to tak jak powiedział Paracelsjus - "wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną - to zależy od dawki"
OdpowiedzUsuńWitam! Panowie szukam tabeli z poprzeliczanymi wagami produktów żywnościowych. Nie pamiętam czy link do niej był tutaj czy może miałem go skąd inąd... Chodzi mi o tabelkę, a nie o jakieś syfiaste kalkulatory;) Jeżeli ktoś wie o czym mówię to będę wdzięczny. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStare tabele mi wsiąkły po zmianie systemu, ale tu jest coś takiego:
OdpowiedzUsuńhttp://www.dobradieta.pl/tabele.php
Chciałbym poruszyć kwestię, skupienia w czasie treningu. Coś o czym wspominałeś w ostatnim artykule. Mogę się założyć, że gdyby wymienić główne problemy współczesnych kulturystów, brak skupienia znalazłby się w ścisłej czołówce. Styl życia, jaki proponuje nam społeczeństwo, powszechna moda na niedojrzałość i beznadziejna parapsychologia, która zamiast ułatwiać pracę nad sobą tylko sprawę pogarsza to tylko niektóre czynniki, które utrudniają uzyskanie pożądanej autokontroli.
OdpowiedzUsuńCo na to poradzić? Zaraz pewnie ktoś opisze swoje rady i sztuczki na poprawę skupienia. Nietrudno też takie znaleźć chociażby w internecie. A moim zdaniem cała rzecz polega właśnie na wspomnianej dojrzałości i codziennej pracy nad sobą. W tym sensie trening kulturystyczny łączy się z rozwojem psychicznym, bo należy do niego podejść podobnie jak do medytacji. Kiedyś słyszałem wypowiedź Josha Waitzkina, że medytacja nie polega na samym skupieniu, ale raczej na umiejętności powrotu do wewnętrznej równowagi, po tym jak coś nas z niej wytrąci. W medytacji zależy to od tego, na czym ona polega, bo jest co najmniej kilka rodzajów. W kulturystyce chodzi o pilnowanie, żeby wracać myślami do tu i teraz za każdym razem, kiedy te myśli gdzieś uciekną. I nie przejmować się tym, że uciekają, bo to normalne. Po prostu uczyć się trzymać ten stan pod kontrolą. Z czasem te ucieczki przestaną być problemem, a skupienie na treningu wzrośnie. Zastanawiam się nawet, czy w takim ujęciu nie należałoby uznać kulturystyki za formę medytacji :)
Co o tym myślicie?
Medytacja bywa różnie rozumiana. Masz też rację, co do różnych parapsychologii. Modę mamy na religijno-psychologiczny bełkot.
OdpowiedzUsuńPierwsza sprawa to zapomnieć o muzyce w czasie treningu i tu nie ma ale. Jak ktoś twierdzi, że muzka mu pomaga, to nic nie rozumie.
Druga zasada - w ćwiczeniach podstawowych skupiasz się na ruchu, w izolacjach na mięśni. To są rzeczy banalne, ale może dlatego tak trudno większości je wprowadzić w życie.
Też jestem zdania, że muzyka tylko rozprasza. Podobnie w czasie nauki, chociaż kiedyś słyszałem, że są takie rodzaje muzyki, które miałyby w niej pomagać. Nie dam głowy, ale chyba chodziło m.in. o Mozarta. Ale kłopot z muzyką nie polega moim zdaniem na skupieniu samym w sobie. Chodzi raczej o to, że muzyka chcąc nie chcąc odrywa nas od tego tu i teraz. Innymi słowy może ułatwiać skupienie, ale nie na tym co trzeba. Zamiast mysleć o treningu, człowiek skupia się na tym co muzyka w nim wywołuje. To jest dobre na koncercie, ale nie na siłowni.
OdpowiedzUsuńW ogóle, żeby zmaksymalizować efekty, należałoby siłownię zorganizować w taki sposób, aby wszystko kojarzyło się tylko i wyłącznie z treningiem. Żadnych zdjęć, telewizorów itp. Ja mam obecnie siłownię w pomieszczeniu, którego ciągle nie wykończyłem i strasznie mnie to rozprasza, bo w przerwach zaczynam patrzeć na ścianę i zastanawiać się, co tu jest jeszcze do zrobienia.
Dobrze też tak rozplanować trening, żeby nic z nim nie kolidowało, ale to już wyższa szkoła organizacyjnej jazdy :)
Były różne teorie na temat muzyki barokowej, skrzypiec itp. Tyle tylko, że sformułowane dość dowolnie i bez konkretnych badań. Spece od relaksacji i uczenia bez wysiłku lubią się powoływać na takie niesprawdzone teorie :)
OdpowiedzUsuńWg mnie koncentracja jest zawsze osiągane wewnątrz i czy gra muzyka, czy ściany są niepomalowane, to nic nie zmienia. Trening zaczyna się w sobie, wewnątrz. Potem zostaje już tylko konsekwencja w utrzymywaniu uwagi na tym co w danym momencie najważniejsze. Jeżeli coś rozprasza, to nie jest zewnętrze, ale brak wewnętrznej koncentracji, brak bycia tu i teraz.
OdpowiedzUsuńMetroseksualne "Logo" pisze o Sandowie: http://www.logo24.pl/Logo24/1,125389,15284549,Eugen_Sandow__czlowiek__ktory_nauczyl_cie_pakowac.html#BoxLSTxt
OdpowiedzUsuńReda niestety tak nie jest. Muzyka jest bodźcem zewnętrznym, a my reagujemy na bodźce. I zawsze jest bodźcem rozpraszającym. Prosta sprawa - studenci, którzy uczą się przy muzyce nigdy nie zostają wielkimi naukowcami. Zawsze będą miernotami. W sporcie jest tak samo.
OdpowiedzUsuńBudzi się we mnie polemiczny duch :). Oczywiście, że reagujemy na bodźce i, że są one ważne, ale to czlowiek, jego uwaga, koncentracja, zaawansowanie duchowe wybiera co w danej chwili w TERAZ jest dla jego uwagi najważniejsze. Oczywiście zachowując wszelkie proporcje, ale wierzę, że dyscyplina umyslu jest wszystkim co mamy i to m.in odróżnia nas od zwierząt. To jak na coś reagujemy zależy od nas. Nie ma usprawiedliwienia dla rozproszenia myśli. Tak jak (upraszczając) u Niestsche`go: Pan (wladca myśli i losu) i niewolnik (ofiara, która narzeka, i nie chce wykorzystywać swoich możliwości kontrolowania uwagi, a więc i stawarzania świata. Wiadomo, że nie zawsze jest to najlatwiejsze, ale zawsze warto się o to starać.
OdpowiedzUsuńNie każda aktywność mózgu odbywa się na poziomie świadomym. Przykład: wiele badań wykazało, że osoby śpiące w pomieszczeniach, w których świeci się choćby mala lampka, np. dioda telewizora, śpią gorzej i ich nadnercza wytwarzają więcej kortyzolu.
OdpowiedzUsuńNa nasze reakcje wpływa mnóstwo czynników, z których nie zdajemy sobie sprawy. Organizacja pomieszczenia itd. To jest sprawa na o wiele dłuższy wykład.
Np. na rowerze (a korzystam z roweru jako podstawowego środka lokomocji) to niezależnie od tego czy pada śnieg, jest zimno, ślisko, mokro, pod górkę itd. tylko ode mnie zależy czy jazda będzie mi sprawiać frajdę i czy będzie bezpiecznie. To mój stan ducha o tym decyduje, a nie warunki zewnętrzne. Mam to przećwiczone już prawie 15 lat :)
OdpowiedzUsuńTak więc oczywiście, że dużo się dzieje poza świadomością, ale jako, że granice pomiędzy świadomością i resztą istnienia nie są zbyt wyraźnie zaznaczone (bo przecież się ich wyznaczyć mocno nie da!:) ) to ja z tego korzystam i wiem, że jeżeli mam coś zrobić najlepiej jak potrafię, to, oczywiście, ważne jest to gdzie to robię i jak to jest przygotowane, ale ta gotowość do realizacji celu jest zawsze we mnie, nigdy na zewnątrz. Co też nie znaczy, że nie lubię się pięknym dziewczęciem zainspirować, bo lubię :D
OdpowiedzUsuńsłuchajcie, a co sądzicie na temat analizatorów ciała? urządzenia warte uwagi??
OdpowiedzUsuńmam konkretnie na myśli to: http://www.tanitapolska.pl/tanita-waga-analizator-segmentowy-skladu-ciala-bc545.html
czy warto inwestować w tego typu urządzenia? czy są one dość dokładne?? - oczywiście na pewno są wygodne - sam używam ręcznego sposobu mierzenia fałdów, ale może takie urządzenie też jest na rzeczy ?
hm?
Im bardziej uważasz, że pewne czynniki na Ciebie nie działają, tym bardziej im podlegasz.
OdpowiedzUsuńDominik - pytanie czy naprawdę warto wywalać tyle kasy? Raczej nie jest potrzebna taka aptekarska dokładność. Faldomierz, lustro i waga i więcej nie trzeba.
OdpowiedzUsuńnie koniecznie pytam żeby kupić, na siłowni u mnie jest takie urządzenie i koszt analizy to 10 zł ;]
OdpowiedzUsuńNo, ale jak to? Pada deszcz, mam mokro w butach i jestem caly przemoczony (na rowerze). Ma to na mnie wplyw? Oczywiście ma! Ale co ja z tym wplywem zrobię (czy będę przez to zly, czy radosnie dalej będę jechal nie koncentrując się na dyskomforcie i zamieniając go w komfort) to zależy ode mnie.
OdpowiedzUsuńReasumując: wszystkie czynniki na mnie dzialają (czy napisalem gdzieś, że nie dzialają?), ale w tym calym systemie zależności ja jestem odpowiedzialny za to co z tym wplywem robię. Zarówno brak koncentracji, jak i koncentracja, zaczyna się we mnie, nie na zewnątrz.
To już co innego :) Raz na jakiś czas można sobie zafundować.
OdpowiedzUsuńReda to co wyznajesz to albo stoicyzm, albo buddyzm. Raczej nie realne szacowanie ludzkich możliwości.
OdpowiedzUsuńA jakie są realne ludzkie możliwości? :) Gdzie jest ta granica i KTO może to oceniać?
OdpowiedzUsuńZresztą najważniejsze, że gdy już np. jadę przemoczony (caly piątek!) to jest mi milo i wykorzystuje warunki zewnętrzne, żeby bylo caly czas milo. Nieważne jak to nazwiemy, ważne, że... dziala! :D A jeśli coś dziala i daje wiedzę, przyjemność i wolność (dla mnie to prawie synonimy) to nie wątpię jak bardzo dziala tylko korzystam z możliwości nauki radości i się raduję. Może to bardziej epikureizm? :)
Nie zamykam się w doktrynach i wciąż szukam tego co pozwala mi zbliżać się do realizacji marzenia i zachęcać do tego innych i jeśli coś znajduję, to korzystam z tego duchowego znaleziska. :)
I w przysiadzie np. x12 też tak to dziala. Jestem na ósmym powtórzeniu, robi się ciężej, trudniej, więc dokladam jeszcze uważności i konsekwencji w pewności, że dam radę 9..10 - gęba (umysl!) śmieje się jeszcze szerzej i wiem, żee, tak naprawdę, to jest calkiem przyjemne i to uwielbiam. I potem seria zrobiona, ja radosny i za chwilę następna itd. Docelowo caly czas "przeplyw" i uśmiech i zero opresji i wątpliwości (chociaż wiadomo, że przy rampie x12 i tak trzeba się starać!) od rozgrzewki do prysznica potreningowego. Czasami latwiej osiągam ten stan, czasami "coś" (ja sam! nieuważnością!) mnie rozprasza, ale ten mechanizm dziala! Na treningu, w życiu, w sytuacjach emocjonalnych.
OdpowiedzUsuńRozpisalem się, ale, jak wspomnialem powyżej, obudzil się we mnie, na chwię, duch polemisty :D
Wszystko zależy od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Jeżeli ktoś śpi od dziecka przy włæczonej lampce to ona nie będzie mieć takiego samego wpływu jak na osobę przyzwyczajonæ do spania po ciemku.
OdpowiedzUsuńJa ćwiczę w garażu i każdy mały odgłos z zewnætrz potrafi mnie rozproszyć. Przy cichej muzyce (radio) jest mi łatwiej się skoncetrować i jak jej nie ma to czegoś mi brakuje(próbowałem) ;-)
Napisałem jak jest, kto będzie chciał skorzysta. Nie przypadkiem wszelkie formy medytacji są związane z szukaniem miejsca odosobnionego i wyciszonego. Dalej nie będę tego drążył. Na koniec do przemyślenia. Czy będzie miało wpływ na trening jeśli:
OdpowiedzUsuń- wcześniej pokłócisz się z bliską osobą
- mocno boli Cię głowa
- niedaleko ktoś pracuje młotem pneuatycznym
Zgadzam się że ideałem jest odosobienie i cisza. Ale dla mnie jest to luksus nieosiægalny obecnie, chyba że spróbuje korków do uszu,hmm - na następnym treningu....;-)
OdpowiedzUsuńOdnośnie tej ciszy, kiedyś szukałem nawet czy jest coś takiego jak "generator ciszy": P niestety nic sensownego nie znalazłem. Przydała by się taka Mp3 która hmm "gra cisze": P
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba wybrać między hałasem a muzyką... korzystam bardzo dużo z komunikacji miejskiej i w tych podróżach równie dużo czytam. Nie wyobrażam sobie takich podróży bez Mp3. Nienawidzę gwaru... Co ciekawe repertuar mam nie zmienny chyba od 5lat: P soundtrack z 1 asasyna.
Kiedyś cały czas chodziłem ze słuchawkami na uszach. Teraz używam tylko w busie. Poruszając się z muzyką czuję się odcięty od świata, czuję że coś tracę. Także wzbudza to we mnie troszkę niepewności. I tu mnie zawsze dziwiło a wręcz śmieszyło albo smuciło, widok ludzi np biegających po szutrach, bezdrożach z muzyką w uszach... Powierzchowność i płycizna.
Swoją drogą ostatnimi czasy troszkę zaczęto gloryfikować kulturystykę czy generalnie uprawianie sportu. Odnoszę wrażenie, że jak ktoś jest duży i ciężko trenuje to już może predysponować do hmm wręcz do przewodnictwa duchowego: P
Pozdro.
Ja do przewodnictwa duchowego nie dążę :) Wręcz staram się tego unikać.
OdpowiedzUsuńOsobiście słucham audiobooków w sytuacji, gdy robię proste rzeczy nie wymagające skupienia. Niestety w środkach komunikacji ze względu na hałas to chyba raczej niemożliwe.
Oj oj: P nie miałem tutaj na pewno Twojej osoby na myśli, chodzi mi całą tą kampanie motywacyjną która teraz nagle taka na Topie się stała.
OdpowiedzUsuńMożesz unikać ale wg mnie masz dość duży wpływ na nie jeden światopogląd. Tylko to co Ty robisz jest hmm zdrowe, taka troszkę relacje mistrz - uczeń: P
Pozdrawiam: )
Wolę, żeby ludzie uczyli się myśleć krytycznie :)
OdpowiedzUsuńAż nazbyt zdaję sobie sprawę z zagrożeń wynikających z takiej sytuacji. Bardzo łatwo potem uwierzyć w swoją nieomylność.
Reda - świetne, wartościowe wpisy!
OdpowiedzUsuńPomyśl o założeniu bloga. A może już prowadzisz?
Seba.
Generatory ciszy? Nie chodziło Ci czasem o generatory szumu? Jest chyba coś takiego i poprzez wywoływanie tzw. szumu białego sprawia, że inne odgłosy są słabiej słyszalne, przy czym ten szum też jest praktycznie niesłyszalny. Co o tym sądzisz Stefanie? Pytam oczywiście tylko i wyłącznie o użycie tego w warunkach takich, jakie opisuje pakul, kiedy cwiczym w takim miejscu, że trudno o spokój.
OdpowiedzUsuńNatomiast cała dyskusja o muzyce i bodźcach zewnętrznych sprowadza się moim zdaniem do tego, że można cwiczyc pomimo nich, a nie z nimi. Zawsze lepszym wyjściem jest spokój. To są rzeczy odbywające się na poziomie podświadomości.
Może i mamy bardziej rozwinięty układ nerwowy niż jakiekolwiek inne zwierzę, ale podstawowe reakcje są zawsze takie same. To dlatego podświadomie reagujemy na hałasy, których źródło nie jest widoczne. To funkcjonuje zarówno podczas rozmowy telefonicznej jak i podczas słuchania muzyki z radia czy na słuchawkach. To dlatego większość ludzi czuje się niekomfortowo rozmawiając przez telefon. Zasada jest prosta: nie widać źródła dźwięku - organizm reaguje stresem. To z definicji źle wpływa na koncentrację.
Dokładnie się z Tobą zgadzam Marek :)
OdpowiedzUsuńCo do generatorów szumu to o ile myślimy o tym samym to one raczej są wykorzystywane do zabezpieczenia przed podsłuchem, a nie wyciszania.
Stefan, słyszałeś może kiedyś o jakichś właściwościach wielbłądziego mleka?
OdpowiedzUsuńKtoś kiedyś próbował te słuchawki?
OdpowiedzUsuńhttp://www.sony.pl/hub/sluchawki/gama/sluchawki-podrozne
Jeśli chodzi o muzykę podczas nauki, to ja jestem tak do niej przyzwyczajony, że nie przeszkadza mi w zdobywaniu wiedzy, a wręcz pomaga się skupić. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale od dziecka nigdy nie lubiłem ciszy. Próbowałem się uczyć bez muzyki, ale szybciej łapie mnie znużenie i zniechęcenie do nauki. Nie zauważam negatywnych skutków w nauce z muzyką (studiuję, jestem na 3. roku, dostaję stypendium za wyniki w nauce), ale to może moje odczucie.
OdpowiedzUsuńTak jak większości ludzi się wydaje, że pieczywo i biały ryż doskonale im służą. To, że się do czegoś przyzwyczaiłeś nie znaczy, że jest to dla Ciebie dobre.
OdpowiedzUsuńZasada "wątpię więc myślę, myślę, więc jestem" obowiązuje na szczęście/niestety zawsze i każdego :) ;)
OdpowiedzUsuńStefan,
pytanie czy można jakoś pomóc koleżance? Bardzo utalentowanej wokalistce. "dyskopatia kręgów: między 7 a 8 i między 8 a 9" czy potrzeba więcej informacji? Czy da się ją zamienić w maszynę do przysiadów? ;)
Nie wiem, czy ma sens kombinować z wielbłądzim mlekiem, jak się mieszka w Europie. Chyba, że z zoo :)
OdpowiedzUsuńO muzyce już swoje napisałem. Tu naprawdę nie ma cudów. Jak ktoś nie potrafi się skupić w ciszy to zwykle oznacza uciekanie od samego siebie, lęk przed własnym wnętrzem. Kolejne pole do pracy nad sobą.
OdpowiedzUsuńReda - tu na pierwszym miejscu dokładne badania, bo to dość szerokie pojęcie. Potem rehabilitacja, a jak dobrze pójdzie to kiedyś będzie mogła robić przysiady, ale należy zacząć mimo wszystko od lekarza.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej się pojawia w sklepach, a słyszałem że podobno dobrze wpływa na cukrzyków. Stąd to pytanie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, pytanie na ile jest przetworzone.
OdpowiedzUsuńStefan, a co myślisz o dodawaniu cynamonu do kawy?
OdpowiedzUsuńMożna. Poprawia wrażliwość insulinową. Jak ktoś ma wysoki BF to tym bardziej warto. Tylko porządny cynamon samodzielnie starty, nie proszek ze sklepu.
OdpowiedzUsuńW jakich ilościach, powinno się jadać cynamon i w jakiej porze? Ja obecnie jem około 2 małe laski dziennie do ostatniego posiłku.
OdpowiedzUsuńA w jaki sposób dodajesz takie rzeczy do kawy? Ja to robię w ten sposób, że ucieram i mieszam z kawą w sitku ekspresu. W mokce tego sposobu nie polecam, ponieważ aromat zostaje na bardzo długo. Nawet po idealnym wymyciu, trzeba jeszcze z 10 razy zaparzyć kawę, żeby znowu była czysta w smaku.
OdpowiedzUsuńOstatnio kombinowałem też z wanilią, a na garncarskiej w Krakowie jest taka mała kawiarnie, gdzie podają espresso z papryczką chili - świetna sprawa :)
Mam jeszcze takie pytanie odnośnie kawy. Dosyć hipotetyczne, przynajmniej w moim przypadku. Jakbyś się zabrał za zaparzenie naprawdę dobrej kawy, gdyby się dostała w Twoje ręce? Mam na myśli kawy naprawdę z najwyższej półki, jak ta osławiona kopi luwak. Niby proces jest identyczny, ale przecież mokka jest przesiąknięta aromatem zwykłej kawy. Czy to by nie popsuło smaku? Z kolei kawa z nowej mokki też nie jest najlepsza i dopiero po kilku parzeniach robi się dobra. Więc jak to ugryźć?
Adamis - tu nie ma górnej granicy, choć oczywiście przesada w każdej sprawie bywa szkodliwa. Myślę, że tyle możesz jeść. Pora też jest obojętna. Przy czym lepiej kilka razy na dzień w mniejszych porcjach.
OdpowiedzUsuńTeż różnie kombinowałem. Do moki faktycznie lepiej nie sypać. Zwykle sypałem trochę utartej na dno filiżanki i zalewałem kawą z moki.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak bym się zabrał za taką kawę. Ostatnio zwykle piję te z średniej :)
Nowa moka faktycznie się nie nadaje, a stara, czy ja wiem czy jest aż tak przesiąknięta. Zwykle jak otwieram nową paczkę innej kawy to odczuwam różnicę smaku.
Marek jak mieszkasz w Krakowie to idź na św. Tomasza do Pożegnania z Afryką, choć to już nie ten poziom co kilkanaście lat temu. W różnych miastach różnie to wygląda. W Krakowie chyba jeszcze trzyma się najlepiej.
OdpowiedzUsuńJak wygląda sprawa z żywieniem psa? Aktualnie moja rodzina upiera się przy żywieniu go ryżem z mięsem, aczkolwiek nakłaniam ich do zmiany tego modelu. Pies chodzi ospały, zmęczony i przytłoczony. Smalec mu nie służy, natomiast masło, sery i przetwory mleczne również nie sprawiają mu problemów - zapewne z chęcią by je jadał. Czy tak samo proporcja 1:1 byłaby słuszna, czy przechylona w którąś stronę? Jak z W? Ziemniaków mu nie wcisnę :D
OdpowiedzUsuńStefan, Pożegnanie z Afryką znam i bardzo lubię, czego nie można niestety powiedzieć o moim portfelu :)
OdpowiedzUsuńO psach kiedyś było w moim dzienniku, niecały rok temu :)
Ogólnie należy moim zdaniem karmić psy tak, jak wilki się żywią w naturze. Czyli przede wszystkim mięso i niewielkie ilości warzyw. Te ostatnie najlepiej zmiksowane i wymieszane z mięsem. Co do składu mięsa to tak jak u ludzi, musi być i tłuszcz i białko. Nie wiem jak z proporcjami, ale 1:1 wydaje się rozsądne. Trzeba też pamiętać o dostarczaniu witamin, więc dużo, dużo wątróbki. Czasami smażę mojemu psu wątróbkę na dużej ilości smalcu - uwielbia :)
Jeżeli temat Cię rzeczywiście interesuje, to zajrzyj do "Żyjącego z wilkami". Tam facet m.in. opisuje w jaki sposób skład mięsa w karmie może wpływać na zachowanie zwierzęcia.
Jeśli chodzi o ryż, to wystarczy odrobina znajomości psiej anatomii. Zwolennicy karmienia psów syfem twierdzą, że ewoluowały i różnią się od wilków. Niby mają rację, ale dalej psie jelita są tak samo krótkie jak przyrodzenie facetów odżywiających się ryżem, no może trochę dłuższe :)
krótko mówiąc pies jest przystosowany na typowego mięsożercę. Niewielkie ilości zielska zjada w naturze wraz z treścią żołądkową ofiar.
Ile razy z kimś rozmawiam o żywieniu mojego psa, przeradza się to w dyskusję. Tym bardziej, że cała moja rodzina uważa, że zjedzenie jajecznicy z pięciu jajek może być śmiertelne. Ciągle mi trują, że pies musi mieć w karmie "wypełniacz" cokolwiek by to nie było. Nikogo nie zastanawia fakt, że mój pies, który jedzie głównie na surowym mięsie jest zdrowy jak ryba, a energii ma tyle, że kilka razy po dwugodzinnym spacerze potrafił zajechać do upadłego psa znajomych, mimo że jest dobre 10kg cięższy.
Ja swojego psa karmię tylko i wyłącznie mięsem (różne rodzaje) i dosypuję mu trochę suchej karmy ale takiej bez zbóż. O tym, ze psy ewulowały mówi wielu, ale nikt nie pomyśli, że od czasu kiedy oswojono psa minęło jakieś 3 tyś. lat, co dla ewolucji jest zbyt krótkim czasem.
UsuńCo do proporcji białka do tłuszczu, to powiem szczerze, że się zastanawiam nad tą 1:1... Czy w naturze takie proporcje występują? Czy zjadane przez wilka zwierzę ma takie właśnie proporcje? Mnie się wydaje, że więcej zjada białka niż tłuszczu... Ale może tylko mi się wydaje...
Jeszcze dwa słowa o węglowodanach dla psa... Jak rozmawiałem z weterynarzem, to mówił, że przecież z czegoś pies musi czerpać energię, a jak powiedziałem mu, że przecież tłuszcz jest o wiele bardziej energetyczny, to nic mi nie odpowiedział... Karmy dla psów i kotów to kolejne źródło do pakowania wszystkich śmieci, zbóż i innych wypełniaczy, a już karma dedykowana dla rasy psa - to rozwala mnie całkowicie...
Pozdrawiam.
A jeśli chodzi o karmy, to nikt mi nie wmówi, że pies ma się żywic popiołem :)
OdpowiedzUsuńCi znajomi o których piszę mają taki problem, że ich pies jest uczulony na różne produkty, w tym chyba na mięso kurczaka. Zamiast pokombinować z różnymi rodzajami mięsa przerzucili go na karmę hipoalergiczną. Jak się spotykamy, to zawsze się dziwią dlaczego ich psiak wysiada po 20 minutach :)
Poza tym to uczulenie wykazywał na mięso podawane właśnie z ryżem, więc też nie jest to takie pewne.
A co myślicie o psim mięsie? Nie pytam o etyczność jedzenia psów, tylko o jakość mięska. :) Pytanie serio.
OdpowiedzUsuńW tym momencie chyba z tym pytaniem nie co przesadziłeś:)Ja ani chyba nikt z moich znajomych świadomie tego mięsa nie próbował[chyba,że jacyś Chińczycy w chińskiej restauracji podawali Ratrelki jako jakieś tam mięso] ale chyba nikt nie był tego świadomy.To raczej bardzo nie etyczne pytanie bo ,czy ktoś zjada swoich przyjaciół[tak ludzie mówią o swoich zwierzętach;psach,kotach..}
Usuń"To raczej bardzo nie etyczne pytanie bo ,czy ktoś zjada swoich przyjaciół[tak ludzie mówią o swoich zwierzętach;psach,kotach..}"
UsuńRozumiem nie ma przymusu, ale ja nie muszę być za nimi zaprzyjaźniony, prawda? :) Zresztą, tak jak napisalem, nie interesuje mnie tu aksjologia, ale jakość mięsa. I tyle. Proste pytanie :) Pozdrawiam Cię Gabrysiu mocno! : ) A, widzę, że do menu dodalaś koty. W takim razie dodaję też pytanie o mieso kocie.
http://en.wikipedia.org/wiki/Dog_meat
UsuńA ja chciałem spytać co uważacie o zielonej kawie?
OdpowiedzUsuńCzy macie jakieś doświadczenia z taką kawą?
Kolejna modna ściema i nic więcej.
OdpowiedzUsuńW ten sposób można opisać i sprzedawać wszystko, jako cudowny środek.