Czy
zastanawialiście się kiedykolwiek kim lub raczej czym jesteśmy dla
producentów oraz całej rzeszy marketingowców? Jesteśmy
konsumentami, a więc tymi, którzy powinni wszystko kupować. Co
więcej kupować bez zastanowienia. Każdego kogo interesuje ten
problem w szerszej perspektywie odsyłam do książki Barbera
„Skonsumowani Jak rynek psuje dzieci infantylizuje dorosłych i
połyka obywateli”. Wprawdzie
niektóre odniesienia oraz propozycje rozwiązań są jak dla mnie
bardzo naiwne, tym niemniej książka pomaga zobaczyć wiele
mechanizmów, jakim jesteśmy poddawani na co dzień.
Czy
zastanawialiście się na tym dlaczego tak wiele artykułów w
kolorowej prasie „kulturystycznej”, na forach czy nawet na
osławionej T-Nation tak mocno preferuje zsadzę „No pain, no
gain”? Czemu każe się nam trenować cały rok do upadłego? Masz
ćwiczyć coraz bardziej ciężko i jeszcze bardziej ciężko. Jeśli
nie rośniesz to znaczy, że trenujesz za lekko, że jesz za mało i
wreszcie… nie stosujesz odpowiedniej suplementacji. No właśnie!
Tak naprawdę chodzi tylko o to. Masz kupować jak najwięcej
suplementów i wierzyć w ich magiczną moc.
Czemu
to każdy artykuł Thibaudeau, niektóre nawet bardzo dobre, kończy
się stwierdzeniem, że jeśli nie będziesz brał tego i tamtego, to
przedstawiona tu metoda nie zadziała? Czemu to Poliquin pisywał, że
trzeba jeść 5 gram białka na każdy kilogram masy ciała, gdy
tymczasem zasada ta dotyczy tylko wyjątkowych mutantów oraz
koksiarzy? Wszystko, by sprzedać odżywki białkowe. Tak naprawdę
żaden natural nie potrzebuje białka w proszku i dla własnego
zdrowia powinien omijać je szerokim łukiem. Jeśli potrzebujesz
więcej białka jedz więcej mięsa i jajek.
Krok pierwszy – zajechać organizm i wykończyć układ nerwowy.
Już
dość dawno temu przestałem wierzyć, iż prezentowane w prasie
branżowej i na forach metody polegające na robieniu każdej serii
do upadku są tylko i wyłącznie wynikiem niewiedzy. W pewnym sensie
to efekt bezkrytycznego kopiowania planów ludzi na koksie. Dziwnym
trafem serie do upadku pojawiły się dokładnie wtedy, gdy pojawiły
się anaboliki. Wcześniej mistrzowie nigdy nie robili serii
upadkowych, a jeśli już to stosunkowo rzadko.
Jednak
to nie wszystko. Chodzi o coś więcej. Nie przypadkiem każdy kto
ćwiczy nieco bardziej rozsądnie jest obrzucany przez napchanych
sterydami bezmózgowców stekiem wyzwisk i wulgaryzmów. Oni mają w
tym interes byś szybko się wypalił. Każdy z nich jest na żołdzie
firm produkujących suplementy. Jeśli mimo ich „wspaniałych
planów” nie rośniesz to jesteś sam sobie winny. Nie kupiłeś
jeszcze DebilMaxPump czy IdiotAnabolic? No widzisz! Dlatego nie
rośniesz. Musisz to brać i to w dużych ilościach. Nie zapomnij
też o cudownym KretinTestosterone.
Krok drugi – ograbić organizm z mikroelementów poprzez „dietę”.
Tzw.
typowa dieta masowa opiera się na ryżu, chudym mięsie i rybach.
Można w tym miejscu omówić każdy z tych „klasycznych”
elementów, ale wystarczy skupić się na jednym – na ryżu. Do
strawienia tego bardzo źle tolerowanego przez nas zboża konieczna
jest duża ilość mikroelementów. Nawet brązowy ryż nie zawiera
ich tyle, by nie doprowadziło to do deficytu. Potrzebne są więc
witaminy i minerały z innych źródeł lub te zapasowe z wątroby.
Im więcej tego ryżu czy też innych węglowodanów pochodzenia
zbożowego – tym większe deficyty. Co wtedy? Ano musisz kupić
suplementy! Nie należy też bezkrytycznie wierzyć, że ryż brązowy
czy ciemne pieczywo są lepsze. Dostarczają nam sporo fityn, z
którymi organizm też musi się jakoś uporać między innymi
zużywając zapasy swoich witamin.
Krok trzeci – obniżyć testosteron i podbić estrogeny poprzez zamianę tłuszczy zwierzęcych na oliwę z oliwek.
Za
wydzielanie testosteronu jest w dużej mierze odpowiedzialny
cholesterol. Jeśli jesz go za mało, to i nie licz na wysoki poziom
męskiego hormonu. Co więcej, nadmiar tzw. „zdrowych tłuszczów”
powoduje wydzielanie większej ilości estrogenów tak u mężczyzn,
jak i u kobiet. Każdy kto był we Włoszech czy w Hiszpanii i
potrafi patrzeć i myśleć samodzielnie zauważy ile jest tam
otyłych osób na tak podobno zdrowej diecie śródziemnomorskiej. W
Hiszpanii gdzie prawie każdy posiłek pływa w oliwie trudno zaleźć
po trzydziestce szczupłą kobietę. O Italii nie ma co nawet
wspominać w tym kontekście.
Co
więc się dzieje, gdy już damy się nabrać na taką dietę? Teraz
dostajemy do ręki mnóstwo artykułów podkreślających anaboliczną
rolę testosteronu i wpędzających nas w kompleksy. Potem jest już
prosto. Musisz kupić suplementy podbijające testosteron...
Krok czwarty – wykastrować chemicznie białkiem sojowym
Soja
jest jednym z największych kancerogenów naszej epoki, mimo to
wszędzie zachwala się ją jako doskonałe źródło białka. Tak
naprawdę białko to jest prawie nieprzyswajalne dla naszego
organizmu, natomiast może wyrządzić niepowetowane szkody w
jelitach. Jest również odpowiedzialne za zakłócanie
spermatogenezy, jak i obniżenie poziomu testosteronu na rzecz
estrogenów. Jeszcze ok, 60 lat temu soja była na liście substancji
niejadalnych wykorzystywanych w przemyśle. Tylko po co resztki
wyrzucać? Można przecież przekonać ludzi, że to dobre jedzenie,
można zagrać na emocjach i wyciągnąć argumenty moralne. Jedząc
soję nie zabijasz zwierząt itd. Do potężnego lobbingu
przemysłowego udało się wciągnąć wegetarian i machina ruszyła.
Prawda jest taka, że jedząc soję narażasz siebie, swoją rodzinę,
a nawet zwierzęta na o wiele większe cierpienia. Uprawy soi niszczą
całe ekosystemy, a tym samym szkodzą różnym gatunkom zwierząt.
Soja
jest obecna w wielu wędlinach, jak i innych produktach spożywczych.
Często także dodawana jest do tzw. białek serwatkowych, dzięki
czemu można znacznie obniżyć ich cenę. Było już kilka afer z
tym związanych. Tak więc najpierw jedz białko sojowe, a potem
suplementy podbijające testosteron. Zaś za kilka lub kilkanaście
lat będziesz mógł radośnie skorzystać z chemioterapii, bowiem
firmy produkujące suple nierzadko są własnością ogromnych
koncernów farmaceutycznych.
Krok piąty – postraszyć katabolizmem
Katabolizm
skrada się tuż za Tobą, jest tuż tuż. Musisz ciągle jeść, w
nocy na pewno Cię dopadnie i pożre Twoje mięśnie! Nastaw budzik i
co 2 godziny wstawaj, by coś zjeść!
Takimi
bredniami na resorach jesteśmy karmieni non stop. Prawda jest taka,
że zbyt częste posiłki zmniejszą możliwości przyswajania przez
komórki mięśniowe aminokwasów, natomiast przyczyniają się mocno
do zwiększenia produkcji insuliny, co faktycznie napędza anabolizm,
ale tkanki tłuszczowej, a nie mięśniowej. Nie licząc pewnych
szczególnych przypadków każdemu wystarczą 3-4 posiłki na dobę.
Nie potrzebujesz ani aminokwasów między posiłkami, ani podjadania
w nocy. Układ trawienia też musi wypocząć, a zdrowiu i kondycji
zdecydowanie lepiej zrobi jak się dobrze wyśpisz.
Hej,
OdpowiedzUsuńCzytam od jakiegoś czasu bloga i widzę, że Panu zmieniły się poglądy dot. ilości posiłków.
Pamiętam, że chyba na hormon wzrostu pisał Pan, że dobrze jest jeść mniejsze posiłki i częściej, teraz 3-4 posiłki.
Chciałbym zapytać, a co z posiłkami przed i po treningowymi?
Czy to są dwa dodatkowe posiłki które w sumie dadzą nam 5-6 posiłków, czy np. trening robimy pomiędzy trzecim i czwartym posiłkiem?
Co do ryżu i soi.
Usuwając ryż z diety faktycznie poczułem się lepiej, brak wzdęć, zgagi etc.
Ale jak wytłumaczyć zjawisko, że Azjaci (japończycy, koreańczycy etc.) dożywają lat 80, 90 (a przewiduje się, że ich średni wiek zgonów będzie nawet 100 lat)?
Dołączam się do pytania. 3-4 posiłki w ciągu dnia, ale dochodzą jeszcze przed i po treningowe i robi się 6 posiłków. Oczywiście ich nie wliczamy do całkowitej puli ale jednak one są.
OdpowiedzUsuńPolecam książkę cukier, sól i tłuszcz Michaela Mossa. Właśnie ją kończę i naprawdę bardzo ciekawa ukazująca jak koncerny na skale światową manipulują konsumentami. Pozdrawiam.
Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy Stefan promował tylko jeden posiłek w ciągu dnia - permanentny :)
OdpowiedzUsuńCo do posiłku okołotreningowego, to oczywiste jest, że skoro nie wliczamy go do puli, to należy traktować go osobno ale należy przy tym pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze nie za bardzo można nazwać posiłkiem zjedzenie odrobiny masła, co jest dość często wybieraną opcją. Po drugie warto wiedzieć, że rosnąć można nawet jedząc stosunkowo niewiele. Najważniejsza jest tak naprawdę jakość pożywienia. Jasne, że ciężko trenujący kulturysta musi jeść więcej niż przeciętny człowiek ale nie aż tyle ile się czasem podaje. Zresztą o tym wydaje się między innymi być ten artykuł.
Jak zwykle są to wartości uśrednione, tak jest gdy się pisze ogólnie dla wszystkich. To co napisał Marek, osobiście jem 2 porcje smalcu przed i po treningu, a potem 3 posiłki.
OdpowiedzUsuńIlość jedzenia powinna być ustalana wg zapotrzebowania. Jeśli ćwiczysz ciężej organizm sam upomni się o więcej. Są takie okresy gdy je się więcej, bo dochodzi do przyspieszonej hipertrofii, ale tak nie będzie przez cały czas.
Wiem, że zmieniłem poglądy. Co do samego treningu nie, bo tu już od wielu lat doszedłem do dość ustalonych założeń, choć jeszcze wielu rzeczy nie miałem czasu ani możliwości zaprezentowania na blogu. Natomiast co do diety to faktycznie moje poglądy mocno ewoluowały i coraz bardziej odchodzę od utartych schematów.
Argument o długowieczności Japończyków:
OdpowiedzUsuń1. Nim wprowadzono u nas cuda żywieniowe z Zachodu średnia życia była wyższa, w mojej rodzinie wiele osób dożyło 90 lat.
2. Lutz i inni preferujący low carb też zwykle dożywali prawie setki.
3. W Japonii je się dużo mniej niż w Europie czy USA.
4. Japonia przoduje w zachorowaniach na raka żołądka.
5. Wreszcie taka ciekawostka statystyczna - http://tajemnice.estrefa.net/Dlugowiecznosc-Japonczykow---zagadka-rozwiazana
To pokazuje, jak łatwo można statystyką manipulować dla własnych celów, co robi się w wielu dziedzinach nagminnie.
I jeszcze jedno, w Azji nie jadano takiej soi jaką się podaje u nas. Produkty sojowe były zawsze fermentowane, co znacznie zmniejsza ich szkodliwość.
Ja zawsze w dyskusji o długowieczności lubię przywoływać stary polski program badań stulatków. Wynika z niego, że niemal wszyscy Polacy, którzy dożyli 100 lat, przeżyli przynajmniej jeden lub kilka okresów głodu lub poważnego niedożywienia. Często widzę, że różne skądinąd niegłupie osoby się na to powołują i promują w ten sposób głodówki. Tymczasem wystarczy się chwilę zastanowić nad dwudziestowieczną historią Polski, żeby sobie uświadomić, że każdy z tych stulatków przeżył trzy wojny, w tym dwie światowe, masę różnych epidemii i okres stalinowski. Okazji do głodowania ci stulatkowie mieli aż nadto i jeżeli ktoś to wszystko przeżył, nie powinno dziwić, że się na którąś "załapał".
OdpowiedzUsuńNie chodzi mi przy tym o namawianie do obżerania się na prawo i lewo, ale chcę pokazać, jak interpretowane są wyniki badań. Tak naprawdę niewiele z nich wynika, a wyciągane z nich wnioski są nieraz bardzo zdecydowane.
Na usprawiedliwienie naukowców należy dodać, że najczęściej odpowiedzialność za to ponoszą dziennikarze. Ostatnio czytałem kolejny artykuł o "przełomowym odkryciu w walce z rakiem". Okazało się, że to przełomowe odkrycie zostało na razie dokonane tylko na myszach, a eksperymentów na ludziach się nie planuje, bo później się okazało, że myszy z jakiegoś powodu zdechły :)
Ale o tym w artykule nie było rzecz jasna ani słowa.
Stefan co do t nation to ściema? Christian thiabadeu to raczej na mleku chyba swojego obecnego wyglądu się nie dorobil
OdpowiedzUsuńJest taka fajna stronka o naturalnej kulturystyce: nattyornot.com
UsuńGościo rozprawia się tam z wieloma mitami o ćwiczeniach, suplementach i wielkich pakerach. Między innymi opisuje Christiana z T-nation:
http://nattyornot.com/christian-thibaudeau-steroid-user-snake-oil-saleman/
Twierdząc, że jest sterydziarzem. Co wy na to?
Thibadeau wydał ksiązkę "Black secrets" i tam otwarcie pisze o używaniu sterydów. Nawet tę książkę przeczytałem trzy lata temu i cytowałem w swoim dzienniku jeszcze na poprzednim blogu. Raczej Thib nie ukrywa, ze uzywa. I też się tym nie chwali.
UsuńFaktem jest to co napisał Reda. W książce jest wprost napisane o koksie, choć te rozdziały napisał drugi współautor. Tym niemniej jesteśmy w przestrzeni publicznej, a to oznacza, że jeśli nie ma dowodów, to nie można wprost wskazywać na kogoś po nazwisku i twierdzić, że na pewno bierze.
OdpowiedzUsuńUjmę to tak. Co do siłaczy z pierwszej połowy XX w. możemy mieć pewność, że byli czyści. Sandow, Revers, Grimek itd. Co do późniejszych i współczesnych możemy się tylko domyślać. Niektórzy sami się przyznali jak np. Zane, choć te ilości, które wtedy brano to nic w porównaniu z tym ile bierze się obecnie.
OdpowiedzUsuńLogos to Reda? A ja się zastanawiałem gdzie on zniknął:)
OdpowiedzUsuńAutor nattyornot pisze też sporo o tym, że kiedyś brali tylko teścia i byli wielcy ale "piekni" a teraz wciągają insulinę i hormon wzrostu od którego rosną, oprócz mięśni, organy wewnętrzne - czyli brzuchy, tak zwane "growth hormone gut":
http://nattyornot.com/growth-hormone-guts-bodybuilders/
http://nattyornot.com/mr-olympia-become-best-gut-competition/
Coś w tym jest, bo na niektórych zdjęciach obecni kulturyści wyglądają jak karykatury ludzi... A i wszyscy oficjalnie twierdzą, że są czyści i urośli tak na kurczaku z ryżem:)
A co sądzicie o Mariuszu Czerniewiczu? On zapewnia, że nie brał i wydaje mi się wiarygodny, ale jego dieta to przewaga węgli, a tłuszczu jak najmniej.
OdpowiedzUsuńTaki wycięty na węglach...
Usuńhttp://mariuszczerniewicz.com/
ja w to nie wierze, że jest czysty, za dużo na nattyornot się naczytałem.
Czerniewicz nie jest czysty .ma okresy kiedy bierze koks a kiedy go odstawia . widać to po zdjęciach jak przygotowywuję się do zawodów ,w jak krótkim czasie jego sylwetka się zmienia...
UsuńCO do drugiego pytania na węglach też idzie robić formę i to bardzo dobrą.
Naprawdę nie ma sensu przywoływać nazwisk i ferować wyroków "czysty" - "nieczysty".
UsuńCo myślicie o crossfit, w tym sporcie chyba tez jest zawsze ćwiczenie do upadku mięśniowego
OdpowiedzUsuńMój rehabilitant mówi, że odkąd crossfit stał się modny to dla nich lepiej bo mają więcej klientów ;)
OdpowiedzUsuńpewnie dużo roboty ze stawami barkowymi ? :D
UsuńPrzeważnie tak większość osób po prostu ćwiczy w danym bloku czasowym nie patrząc na technikę byle szybciej, a później to już tylko rehabilitacja zostaje.
UsuńTen temat był już poruszany. Jest tak jak z kulturystyką. Można robić dobrze, a można źle. I niestety zwykle 90% ludzi ćwiczy źle niezależnie od dyscypliny.
OdpowiedzUsuńHej Stefan , dałoby rade mi tez założyć dziennik? Pozdrawiam Kuba
OdpowiedzUsuńMogę założyć, ale jest tu już albo był inny Kuba, więc musiałbyś mieć jakiś nieco inny nick.
OdpowiedzUsuńHej, du Kuba z poprzedniego komentarza - zmienilem nick. Jakby co, z gory dzieki za zalozenie dziennika! :)
UsuńOk, to zaraz założę. Napisz tam coś więcej o swoich treningach, diecie, ewentualnych problemach zdrowotnych.
OdpowiedzUsuń