sobota, 25 stycznia 2020

Medytacja i trening mentalny cz. 18


Przemęczenie
Nadmiar zajęć lub po prostu zmęczenie to podstawowy czynniki obniżający poziom motywacji. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego niby banalnego stwierdzenia. W teorii każdy wie, że tak właśnie jest. W praktyce często o tym zapominamy i z rozpędu mnożymy rzeczy, które trzeba zrobić. Ciągle słyszę od znajomych, że są bardzo zabiegani i zapracowani. Nie mają na nic czasu, a jednocześnie na bieżąco śledzą wpisy na FB i inne podobne bzdury. Otoczenie wmawia nam, że musimy zrobić jeszcze to i tamto. Sporo z tego co w życiu robimy nie ma żadnej wartości, choć w danym momencie wydaje się takie istotne. Niekiedy bierzemy na siebie obowiązki, które do nas nie należą. Osobny problem to brak właściwej organizacji pracy i całego dnia. Każdy bredzi o współczesnej szybkości życia i nie zauważa, że nierzadko sami sobie tę szybkość narzucamy. Jasne, że warunki pracy się zmieniły. Współczesna praca rzadko kiedy ma charakter wysiłku fizycznego i uregulowanego czasu, po którym możemy wrócić do domu i więcej się tym nie zajmować. To rodzi napięcie. To samo można powiedzieć o biurokracji narosłej już niczym tkanka rakowa na społeczeństwie. Ciągle wymaga się od nas jakichś nowych dokumentów, które trzeba dostarczyć do tego czy innego urzędu, a przepisy zmieniają się częściej niż pogoda i już nawet prawnicy za nimi nie nadążają.

Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę. Tak jak z różnych obowiązków rodzinnych, które większość z nas ma. Jednak nie wolno dać się zwariować i zagonić na śmierć niczym szczur w labiryncie. Jedną z ważnych funkcji, tak samej medytacji, jak i treningu mentalnego, jest zdystansowanie się od tych codziennych obowiązków i zajęć. Trzeba sobie uświadomić, że sporo z tego co uważamy za ważne, co wmówiono nam, że jest ważne, wcale aż takie ważne może nie być.


Chroniczne przemęczenie ma to do siebie, że nawet możemy go za bardzo nie odczuwać. Jednak będziemy stale doświadczać spadku motywacji i gorszych wyników na treningach. Spadnie także nasza radość życia i satysfakcja z drobnych przyjemności. Dlatego od czasu do czasu należy przejrzeć swój plan dnia czy tygodnia i sprawdzić czy wszystko co "musimy" zrobić faktycznie jest konieczne. Na marginesie dodam, że nierzadko przełożeni żądający czegoś tam "na wczoraj" są po prostu ludźmi niezorganizowanymi i należy się tym bardziej do nich zdystansować i nie brać całkiem na poważnie ich nierealnych zaleceń. Ile to razy szef kazał Ci coś zrobić, a Ty poświęcasz na to mnóstwo czasu i energii, by na drugi dzień dowiedzieć się o zmianie decyzji?

Nadmierne pobudzenie
Wbrew pozorom nadmierne pobudzenie może pogarszać wyniki w sporcie. Nazbyt często szuka się sposób stymulacji, czasami poprzez różne suplementy mające rzekomo podnosić poziom pobudzenia, a tym samym i poprawiać wyniki. Niektórzy polecają kawę jako stymulant co również jest wynikiem błędnego rozumowania. Nie czas tutaj rozpisywać się o kawie, bo i tak bardzo się ten cykl rozrósł. Stwierdzę tylko w skrócie, że nadmierne pobudzenie po kawie jest raczej znakiem, że nie powinno się jej nadużywać, gdyż źle działa na daną osobę. Może niekiedy być efektem uczulenia.


Lekkie pobudzenie jest jak najbardziej wskazane, natomiast zbyt silne może działać przeciwnie i powodować spadek wydajności, brak koncentracji, a co za tym idzie większe ryzyko kontuzji. Pisałem już o metodach pobudzenia przed ciężkimi seriami, do czego tu jeszcze nawiążę i wrócę, jednak zawsze należy pamiętać, by nie nakręcać się nadmiernie. Jeśli nie potrafi się kontrolować wyższego stanu pobudzenia, to lepiej wcale nie korzystać z tego typu narzędzi.

Właściwe podejście do bólu i innych problemów
Być może trochę się powtarzam, ale to jak traktujemy przeszkody, a szczególnie ból, rzutuje nie tylko na wyniki treningowe, ale na całe życie. Ma wpływ nawet na długość życia. Jeśli każdy ból, ten lekki jak i ten poważny, traktujemy jak nieszczęście i nie potrafimy spojrzeć na niego pozytywnie, to tym samym tylko napędzamy negatywne reakcje organizmu. Stajemy się ludźmi zgnębionymi i smutnymi. To przekłada się na relacje z innymi ludźmi. Wtedy zamiast czerpać z tych relacji siłę i wsparcie, sprawiamy, że stają się kolejnym obciążeniem naszej psychiki.


Pisząc o bólu mam na myśli nie tylko DOMSy, ale też ból wywołany chorobą czy kontuzją. Od razu dodam, że nie chodzi tu o żaden masochizm i rozkoszowanie się bólem. Chodzi o pozytywne spojrzenie i wyszukiwanie pozytywów w zaistniałej sytuacji.

Wyobraźnia
Większość wyobraża sobie najgorsze. Na pewno wydarzy się coś złego. Wprawdzie są ludzie pozbawieni wyobraźni, przynajmniej w przenośnym znaczeniu, którzy nie przejmują się zupełnie skutkami swoich nieprzemyślanych działań, to jednak spora grupa osób nieustannie zamartwia się tym co złego może się stać. Oczywiście obie te skrajne postawy nie są dobre. Istnieje coś takiego, jak sprawcza rola wyobraźni. Jeśli ciągle wyobrażasz sobie, że coś złego się stanie, to po to - paradoksalnie - by odczuć ulgę, że "już się wreszcie stało" podświadomie sam doprowadzasz do nieszczęścia, wypadku czy kontuzji. Na pewno trzeba być przewidującym i unikać potencjalnych niebezpieczeństw, ale łatwo popaść w paranoję i robić jak najmniej, by przypadkiem coś złego się nie stało. Zgodnie ze starym powiedzeniem - nie popełnia błędów ten kto nic nie robi. Jednak nie robienie niczego zwykle bywa największym błędem.
Ciekawym zjawiskiem jest zaobserwowana aktywacja określonych obszarów w mózgu w czasie ruchu i taka sama tylko w czasie jego wyobrażenia. W obu wypadkach następuje aktywacja tych samych obszarów mózgu, a także napięcie mięśni. Wprawdzie samo wyobrażanie sobie ćwiczenia pobudza mięśnie i może pomóc - to na pewno treningu nie zastąpi. Tak dobrze nie ma! Wnioski niektórych autorów jakoby to wystarczyło za cały trening są śmieszne. Jeśli wyobrażasz sobie ciężką serię, to mózg wysyła sygnały do mięśni podobne do tych, gdy naprawdę się tę serię wykonuje. Jednak cała praca mięśni jak i układu nerwowego oraz procesy metaboliczne będą stanowiły nikły promil tego co dzieje się w czasie prawdziwego ciężkiego treningu.
Nie oznacza to, że nie warto korzystać z tego narzędzia. Można sobie wyobrażać ciężką serię tuż przed treningiem lub dzień wcześniej, by się mentalnie i nie tylko przygotować na nadchodzący wysiłek. Można też w razie kontuzji ćwiczyć kontuzjowany obszar "w głowie" i tym samym przyspieszyć jego regenerację. Negatywne wizualizacje też mogą być pomocne, jeśli zostaną odpowiednio pokierowane. Pisałem już o tym przy okazji omawiania wizualizacji bólu.

Aktywacja bezpośrednio przed ciężką serią - uzupełnienie
Było już o afirmacjach i o tym, że stanowią czasem narzędzie obosieczne. Mogą pomóc, mogą też niekiedy zaszkodzić poprzez nadmierne fałszowanie rzeczywistości. Pisałem też o warczeniu czy nawet krzykach. Są to sposoby na wywołanie silniejszej agresji treningowej. W tej kwestii zwykle panie mają trudniej wywołać u siebie taki stan.


Na koniec podam jeszcze jeden przykład, jak można wykorzystać wyobraźnię bezpośrednio przed ciężką serią i w czasie jej trwania. Wyobraź sobie, że masz na sobie egzo-szkielet. Ten dodatek sprawia, że Twoja siła jest znacznie większa niż normalnie. Możesz podnieść o wiele większe ciężary. Teraz chwila skupienia i... ciężka seria.

Kiedy i ile takich ćwiczeń i medytacji
Zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre osoby mogą być rozczarowane tym cyklem. Być może spodziewały się porad bardziej technicznych, ile i jak oddychać, czy jak akcentować mantrę. To samo dotyczy treningu mentalnego. Jednak moim celem było pokazanie drogi bardziej twórczej i metod, które każdy musi najpierw przemyśleć, a potem odpowiednio dostosować do siebie. Do swojej mentalności i do sytuacji życiowej. Sam niekiedy miałem wrażenie, że napisałem za mało, a innym razem za dużo. Pewne sprawy są dość ulotne i delikatne i łatwo namieszać ludziom w psychice, co niestety robi się nagminnie. Niekiedy pod płaszczykiem propagowania relaksacji czy medytacji, a innym razem pod przykrywką pomocy psychologicznej. Starałem się uniknąć takiego mieszania. Zapewne z różnym skutkiem, jednak miało to wpływ na ostateczny kształt tego cyklu artykułów.
To samo dotyczy problematyki czasu. Czy trzeba medytować codziennie? Niekoniecznie. Ważne, by zachować pewną regularność. Jeśli medytacja nie jest, jak błędnie sugeruje mnóstwo poradników i tzw. guru, sposobem na relaks, lecz jest procesem mającym bardzo różny przebieg, który nierzadko mocno obciąża ciało i psychikę - to czasem warto zrobić sobie dzień wolny od medytacji. Niektórzy będą ją podejmować co drugi dzień lub po prostu raz na tydzień. Ten ostatni model jest wg mnie zbyt ograniczony, by uzyskać znaczące efekty, ale w pewnych sytuacjach obciążenia dużą ilością obowiązków będzie musiał wystarczyć. Tylko - powtórzę to jeszcze raz - ważna jest regularność. Jeśli ktoś planuje medytację jak mu się przypomni, albo jak będzie miał czas lub jak będzie się dobrze czuł... Nic nigdy nie osiągnie. To tak samo jakby na podobnej zasadzie podchodzić do treningów na siłowni.
Czas trwania samej medytacji też będzie uzależniony od wielu czynników. Nie można go nadmiernie ograniczać, ale też nie należy z nim nadmiernie przesadzać. Rozsądny przedział czasowy - związany też z poziom zaawansowania, o ile można tu o takim mówić - znajduje się pomiędzy 10 minutami a godziną. Na tym na razie kończę ten cykl i omawiany temat.

5 komentarzy: