poniedziałek, 22 lipca 2019

Trochę o tzw. starej szkole cz. 2


Praktyka a współczesne wymysły
Trudno przemilczeć fakt, że wielu siłaczy starej szkoły było ludźmi już na starcie obdarzonymi dobrymi warunkami fizycznymi. Treningiem tylko jeszcze bardziej je rozwijali. Czy to jest argument za tym, by jednak ich nie naśladować? Do pewnego stopnia tak. Jak już wspomniałem, nie wszystko co robili miało sens. Mimo to najważniejsze rzeczy weryfikuje już choćby wieloletnia praktyka, jak i zdrowy rozsądek.

Najważniejsza zasada pozostaje ta sama i będę ją powtarzał do znudzenia. Nie można podnosić dużych ciężarów, jeśli nie podnosi się dużych ciężarów! Jeśli ćwiczysz z obciążeniem 10kg to nagle nie poniesiesz z dnia na dzień 100kg czy więcej. Obecnie wprowadza się różne cuda typu trening okluzyjny. Rozumiem, że może to być metoda przydatna w rehabilitacji, ale na dłuższą metę nie zwiększy bardzo siły. W sieci i w różnych publikacjach krążą opowieści o Max Sicku (czasem pisownia Maxsick), w których jakoby zwiększył swoją siłę i doszedł do fenomenalnych wyników tylko poprzez izometryczne napinanie mięśni. To bzdura! Miejska legenda i nic więcej! Być może była to część jego metody, ale na pewno robił także inne ćwiczenia. Napinanie mięśni może pomóc w ćwiczeniach izolacyjnych, może się przydać jako tzw. napinanie na sucho pomiędzy seriami dla poprawy gęstości, ale tylko tyle. Nie zastąpi ciężkich podstawowych ćwiczeń. Nie zdobędzie się dzięki nim wielkiej siły i masy. Miałem okazję ostatnio znowu to sprawdzić na sobie. Z racji kontuzji zostało mi tylko to i niestety, teraz gdy powoli staram się wrócić do treningów - przynajmniej tych ćwiczeń, które już dam radę zrobić - stwierdziłem, że siła spadła a nie wzrosła! Jeśli chcecie podnosić duże ciężary... tak, tak - musicie podnosić duże ciężary.

Nie ćwiczyli na maszynach...
...choć też nie do końca. Nigdy specjalnie nie promowałem treningu na maszynach, choć też nie jestem do końca jego przeciwnikiem. Nie jest prawdą, że w starej szkole nie ćwiczyło się na maszynach. Ślepe przeciwstawianie ćwiczeń z wolnymi ciężarami i tych na maszynach wynika często z fanatyzmu i z niewiedzy. Ustalmy więc fakty. Na pewno trening mistrzów zawsze bazował na ciężkich ćwiczeniach z wolnymi ciężarami. Co do tego zgoda! Jednak część z nich wymyślała sobie także różne dziwne przyrządy i maszyny do ćwiczeń. Pierwsze pojawiły się już w XIX wieku i były to specjalne podesty umożliwiające podnoszenie na sobie wielkich ciężarów - część na plecach, a część obciążenia przywiązywano do pasa.


Specyficznym przykładem był Bruce Lee. Można mieć różne zdanie na jego temat, ale trudno odmówić mu modnej obecnie tzw. siły funkcjonalnej. Na pewno nie zdobył jej na orbitreku, ale i on wymyślał i zamawiał specjalne maszyny uzupełniające jego podstawowy trening. Reg Park miał w piwnicy potężną maszynę do ćwiczeń łydek, na którą zakładał 400kg. Jednak ich maszyny były wykonane w oparciu o wieloletnie doświadczenie treningowe i dostosowane do specyficznych dźwigni kostno-stawowych. Wiele współczesnych maszyn wymusza bardzo nieanatomiczne postawy i ruchy, co z góry dyskwalifikuje je jako skuteczne narzędzie uzupełniające ciężkie treningi na wolnych ciężarach. Nawet trudno dziś znaleźć dobrze zaprojektowany modlitewnik. Jak widać projektanci tych cudów nigdy nie studiowali anatomii, a najcięższa rzecz jaką podnosili był długopis.

Przytrzymywanie dużych ciężarów
W pierwszej połowie XX wieku modne było przytrzymywanie wielkich ciężarów na kilka-kilkanaście sekund. Tak robił słynny wówczas kanadyjski siłacz Louis Cyr, który przytrzymywał na plecach ciężar 1076 kg. Opowiada się też o nim, że wnosił konia po drabinie. Dziś chyba trudno o drabinę, która wytrzymałaby ciężar człowieka ważącego 147 kg z półtonowym koniem na plecach. Nie wiem też, jak zachowywał się koń w czasie tego pokazu.
Niektórzy leżąc przytrzymywali ciężkie platformy na wyprostowanych w górę nogach. Ich ciężar zwykle mocno przekraczał tonę. W podobny sposób trzymano leżąc nad klatkę ciężką sztangę na wyprostowanych ramionach. Wywoływało to specyficzną odpowiedź neuro-muskularną i przyzwyczajało do większych obciążeń. Nie bez znaczenia jest fakt, że powodowało także zwiększenie masy kostnej.

Ekstrawagancje
Jako przykład ekstrawagancji niech posłuży Rolleano ciągnący ciężarówkę zębami. Częste podnoszenie ludzi jedną ręką lub utrzymywanie siedzących na drążku czterech pięknych kobiet, też nie do końca było bezpieczne. Jeszcze mniej normalny wydaje się Samson Brown, który wytrzymywał przejeżdżający po jego ciele motocykl. Jak i inni układający na swoim korpusie czy karku deski, po których przejeżdżano samochodem lub motorem. Arthur Saxon wyszedł raz na arenę cyrkową po konsumpcji 50 piw, gdyż konkurencja próbowała go spić. Jednak nie pogorszyło to jego wyników. O koniu i drabinie była już mowa.
Są to wyczyny z rodzaju tych, których "nie należy robić w domu"!

Niewątpliwie wiele możemy nauczyć się od starych mistrzów. Mimo zwykle mniejszej wagi niż współczesna czołówka sportów siłowych, mieli większą siłę względną, a często i bezwzględną w porównaniu do dzisiejszych pakerów. Można ich podziwiać, można uczyć się tego, że bez podnoszenia dużych ciężarów nigdy nie osiągnie się prawdziwej siły, ale do niektórych praktyk należy podchodzić krytycznie. Użycie hasła "stara szkoła" podobnie, jak "badania naukowe", ma rzucić na kolana czytelników takich czy innych publikacji. Jest jednak dość często tylko kolejnym chwytem reklamowym.
Na koniec - dla lepsze motywacji - przypomnę jeszcze postać Hermana Görnera, który na skutek przejść wojennych i pobytu w obozie jenieckim, stracił sporo masy mięśniowej i sił, by po wojnie wrócić do formy.

4 komentarze:

  1. Czyli podsumowując, starzy mistrzowie to banda szaleńców, których łączyło kilka cech, takich jak zdolność do długotrwałego skupienia na treningach, wysoka koncentracja i ogromny poziom tzw. agresji treningowej. Wymieniam tę ostatnią bo ciężko wyobrazić sobie kogoś dominującego takich rzeczy i wręcz poszukującego ekstremalnych doznań z nimi związanych, kto nie umiałby wzbudzić w sobie tego specyficznego stanu umysłu. Może tak na dobrą sprawę, na tym (poza fizycznymi predyspozycjami) polega właśnie przewaga wielkich siłaczy? Czasami wydaje się, że tacy ludzi nie muszą nawet niczego w sobie specjalnie wzbudzać, bo taki stan jest dla nich naturalny.
    Przypomniał mi się przy okazji stary artykuł Wodyna o wiosłowaniach. Pomijając wszystko inne, uderzający był w nim opis dzieciństwa tego faceta. Ot tak, jakby to nie było nic niezwykłego pisał, że mając 15 lat zaczął robić wiosła, a że nie spieszył się z dodawaniem ciężaru, to progresował tylko 2.5kg co tydzień, aż doszedł do 150-160kg w bodajże pięciu powtorzeniach i wtedy przerzucił się na wersję jednoręcz, bo ciężar mu się za bardzo zbliżał do MC :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że badania naukowe są jak najbardziej najlepszą metodą dedukcji oczywiście biorąc pod uwage dostateczną jakość, wszystkie parametry i ograniczenia pomiarowe

    OdpowiedzUsuń
  3. Wezmę to sobie do serca i następnym razem też spróbuję tej metody z 50 piwami ;-)

    OdpowiedzUsuń