piątek, 19 października 2018

Internetowi "badacze" i "naukowcy", czyli o manowcach zdobywania wiedzy cz. 5


Publikowanie prac naukowych
Proces publikacji prac naukowych również znacznie odbiega od powszechnych wyobrażeń. Naukowcy nie dostają pieniędzy za publikacje, tak jak autorzy książek. Czasami nawet muszą sami płacić za możliwość publikacji. Robią to albo z własnych pieniędzy, albo - i tak się dzieje najczęściej - z różnych grantów lub pieniędzy swojej uczelni. Płacąc za publikację łatwiej można zamieścić swoją pracę, ale też zwykle oznacza to publikację w czasopiśmie o gorszej renomie. Tam, gdzie płacić nie trzeba - czeka się długo. Od kilku miesięcy nawet do kilku lat. Praca zostaje wysłana do recenzentów, potem wraca do autora z zaleceniem poprawy ewentualnych błędów i dopiero dopuszcza się ją do publikacji.

Bardzo mocno działa tu magia nazwiska. Jeśli ktoś zdobył jakąś renomę, to zwykle łatwiej mu publikować nowe prace. Nawet jeśli są gorsze od poprzednich. Natomiast osoba nieznana będzie miała duże trudności się wybić, nawet próbując publikować coś wartościowego. Nierzadko zdarza się tak, że w pracach wspólnych znany naukowiec tylko firmuje swoim nazwiskiem artykuł, a całą pracę tak naprawdę wykonują mniej znani współautorzy. Choć oczywiście oficjalnie chwała za nowe badania przypada autorowi, które tylko dał swoje nazwisko.
Obecnie produkuje się mnóstwo nic nie wnoszących prac. Jeśli tylko zbytnio nie odbiegają od przyjętego w danej dziedzinie paradygmatu, to łatwiej się przebić niż z czymś nowatorskim. Sam spotkałem się z sytuacją, jak pewne kraje (których to nie będę wymieniał z nazwy) wydają spore pieniądze na pozyskiwanie znanych naukowców firmujących prace ich młodych "uczonych" tłukących na akord bezwartościową makulaturę. Natomiast prace wartościowe, ale wnoszące coś zupełnie nowatorskiego lub sprzeciwiające się istniejącemu paradygmatowi, są z marszu odrzucane bez wnikliwego zbadania.

Badania w sporcie
No dobrze, ale jak to wszystko odnieść do sportu? To w sumie o takie badania rozbijają się najczęściej dyskusje na internetowych forach. Częściej tylko pojawiają odwoływania do szeroko rozumianych badań z zakresu medycyny i żywienia. Jednak o tym pisałem już sporo, dlatego tu dla zilustrowania poruszanych zagadnień ograniczę się do sportu, a dokładniej do sportów siłowych, choć to co poniżej przedstawię można odnieść do każdej dyscypliny. Pomijam też badania anatomii np. nad jednostkami motorycznymi, czy jednostkami mięśniowo-powięziowymi. To osobne i dość złożone tematy wymagające specjalnego wprowadzenia i szczegółowego omówienia. Zostanę tylko przy tych badaniach, które odnoszą się bezpośrednio do metodologii treningu.
W sporcie dominują dwa rodzaje badań. Pierwszy rodzaj koncentruje się na obserwacji sportowców w "ich naturalnym środowisku", czyli nie ingerując bezpośrednio w to co robią. Obserwuje się różne grupy, porównuje i wreszcie syntetyzuje wyniki. Własne pomysły i udoskonalenia wprowadza się dopiero w oparciu o takie wielomiesięczne obserwacje i po ich wprowadzeniu nadal obserwuje i koryguje. Druga metoda polega na zebraniu kilkunastu lub kilkudziesięciu ludzi, którzy mają w określonym przedziale czasu wykonywać określone zadanie/ćwiczenia. Mierzy się ich wyniki przed i po badaniu. Do takich badań wybiera się zwykle grupę młodych mężczyzn, którzy nigdy nie ćwiczyli. Czyli takich, na których zadziała praktycznie wszystko. Czy jednak tak samo będzie z zawodnikami zaawansowanymi? A co z kobietami, szczególnie tymi, które dość mocno doświadczają problemów z menstruacją? Na marginesie dodam, że bardzo podobnie testuje się często leki - na grupie białych młodych mężczyzn!



Nie trzeba chyba wyjaśniać, że pierwszy rodzaj badań zdominował naukowców byłego bloku wschodniego, a szczególnie ZSRR. Tam chodziło o wynik. Trzeba było sprawić, by nasi sportowcy byli lepsi od zepsutych imperialistów. Więc albo coś działało i sportowcy zdobywali medale, ale też szło się na Łubiankę. Druga metoda królowała i króluje do dziś w USA. To skutek zupełnie innych priorytetów. Każdy chce zabłysnąć wymyśleniem nowej metody, albo zgarnąć pieniądze od sponsora. To na ile coś działa jest mniej ważne. Jak to kiedyś ująć Pavel Tsatsouline - "jedni i drudzy koksowali, a skoro ci z bloku wschodniego wygrywali, to widocznie ich metody były lepsze". Cytuję tutaj z pamięci, ale jest to chyba najlepszy komentarz co całej sprawy. Nim rzucisz się na jakąś metodę potwierdzoną badaniami naukowymi i dającą przyrosty 10kg masy mięśniowej na tydzień - sprawdź dobrze jak były przeprowadzone te badania.

Problem zastałych przesądów
Przykładem, który od razu się nasuwa jest zabobon przeliczania żywności na kalorie. Ten totalnie kretyński pomysł zaciążył na całej dietetyce, a częściowo także na medycynie. Nawet osoby bardzo inteligentne i krytycznie myślące nie mogą się od niego uwolnić. W komentarzu Kamila pod poprzednią częścią można znaleźć przykład, jak za pomocą przeliczania na kalorie można wypaczyć każde badanie diety.
Innym podobnym przykładem jest potrzeba spożywania dużej ilości węglowodanów przez sportowców. Tudor Bompa - znakomity badacz metodologii treningów i rodzajów periodyzacji - też nie jest wolny od tego przesądu. Choć sam się żywieniem nie zajmuje, powtarza w swoich publikacjach twierdzenie o potrzebie spożywania dużych ilości węglowodanów w sportach wytrzymałościowych. Ciągle też w ogólnym odbiorze pokutuje przekonanie o szkodliwości nasyconych kwasów tłuszczowych czy soli.


Jako inny współczesny zabobon można podać szaleństwo szczepionkowe. Dopóki ludzie dostawali kilka szczepionek w czasie całego życia, być może faktycznie przyczyniało się to do poprawy zdrowia. Jednak obecnie tych szczepionek jest tak dużo, że żaden układ odpornościowy nie jest w stanie sobie z nimi radzić. Zawierają też coraz więcej metali ciężkich. Mimo potwierdzonych wielu powikłań poszczepiennych, każdego kto próbuje ograniczyć ten dziki pęd do coraz większej ilości szczepień nazywa się oszołomem. Ciekawe, jak długo będzie można jeszcze pisać to co tu piszę. Rzecz ma się podobnie jak z antybiotykami. Do pewnego stopnia ratowały życie, ale gdy zaczęto ich nadużywać stały się bardziej zagrożeniem niż lekarstwem. To samo mógłbym napisać o kortykosteroidach. Takich zabobonów w wielu innych dziedzinach nauki jest dużo. Upośledzają sposób myślenia, oglądu świata, a więc i wiele badań naukowych. Nierzadko ich motorem napędowym podtrzymującym istnienie są po prostu wielkie pieniądze.


4 komentarze:

  1. Stefanie słyszałem kiedyś odpowiedź dr Różańskiego na pytanie o współczesne szczepionki. Opowiadał, jak to swego czasu rozmawiał z osobą, która produkowała polskie szczepionki na początku lat 90-tych i wcześnie, za komuny. Zdaniem tego Pana dawna szczepionka, a ta współczesna to dwa różne produkty, inna technologia, inne konserwanty - ogólnie obecne nie darzył nadmiernym zaufaniem.

    No i ta ilość szczepień podawana obecnie - to już czyste szaleństwo.

    Ja osobiście byłbym za tym, aby dla Polaków takie szczepionki produkowały polskie firmy, które podlegają naszym, krajowym kontrolom i instytucjom (jakie by one nie były, nawet marne). Wtedy można przynajmniej sprawdzać i kontrolować, co faktycznie w nich jest - i publikować np. na stronach sanepidu.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam okresowo liczę kalorie, aczkolwiek częściej bazuje na podziale makro przeliczanym na kilogram masy ciała.
    Z tym szczepieniami to sprawa jest trudna sam swoje dzieci szczepię i mam mieszane uczucia jeśli rodzice nie chcą szczepić swoich i tu zamieszanie jest jak w dietetyce ile obozów tyle opinii. I nie wiadomo komu wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejne części 😀💪

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio dość "mocno" siedzę w temacie szczepionek.I moim skromnym zdaniem to co się dzieje teraz to czyste ludo... medyczne Polaków.Naprawdę warto na to spojrzeć trzeźwym okiem,ale ludziom zwyczajnie się nie chce.Lepiej usiąść przed telewizorem i oglądać odmóżdżające programy "rozrywkowe".Co do metali ciężkich to pełna racja (thiomersal i aluminium) a do tego skwalen,polisorbat 80,formaldehyd a nawet małpie wirusy typu sv40,którymi zakażone były szczepionki przeciwko polio.Zaszczepiono nimi ponad 100mln ludzi! Od tylu lat krzywdzą i niszczą nasze dzieci,przyszłość tego narodu.

    OdpowiedzUsuń