Zamiast morałów
Chciałbym
podejść do tego tematu w sposób, który umożliwi mi uniknięcie
moralizowania. O tym, że planie szkodzi wie prawie każdy. Każdy
też przyjmuje, że to raczej fakt stwierdzony i sam osobiście nie
spotkałem się z rzeczowymi badaniami czy opiniami, które by temu
zaprzeczały. Dyskusyjne pozostaje natomiast to na ile szkodzi i co
tak naprawdę szkodzi. O tym postaram się napisać. Natomiast
chciałbym nie tyle moralizować czy przekonywać, co właśnie
ukazać problem od zupełnie innej strony. To jest tekst adresowany
do tych, którzy chcą uporać się z nałogiem, a nie próba
przekonywania tych, którzy palą i nie mają zamiaru przestać.
Takie osoby zawsze znajdą sobie wyjaśnienie czy usprawiedliwienie.
To stresująca prac, to lęk przed przytyciem, to...
Nie
mam też zamiaru pisać traktatów o historii palenia tytoniu, choć
po pewne odniesienia historyczne sięgnę. Chodzi to przedstawienie
stanu aktualnego i różnych możliwości, jakie ma osoba paląca,
która chce uczynić swoje życie zdrowszym.
Ogólnie o nałogach
Są
osoby, dla których prawie wszystko czego same nie robią jest
nałogiem. Do pewnego stopnia mogą mieć rację, bowiem prawie każda
czynność może się w nałóg przekształcić, jednak bynajmniej
nie musi. Poza silnymi środkami psychoaktywnymi, którymi tutaj
zajmować się nie będę, każde inne działanie można mieć pod
kontrolą. Dlatego trzeba wyraźnie rozgraniczyć, kiedy zaczyna się
nałóg.
Dla
przykładu sam znam osoby, które uważają, że picie kawy to bardzo
szkodliwy nałóg. O samej kawie i mitach z nią związanych już
kiedyś pisałem więc nie będę się powtarzał. Czym innym będzie
wypicie 2-3 filiżanek kawy na dzień dla relaksu, a czym innym picie
kawy co godzinę. To pierwsze na pewno nałogiem nie jest, to drugie
już zdecydowanie tak. Pomijając osoby uczulone na kofeinę, można
stwierdzić, że niewielka ilość kawy ma działanie prozdrowotne,
duża na pewno nie. Podobnie rzecz ma się z alkoholem. W tym wypadku
także sporo jest ludzi, dla których każda ilość alkoholu to samo
zło. Tak nie jest. Jeśli czasem wieczorem wypijesz sobie piwo, albo
100 ml czegoś mocniejszego, to nałogiem bym tego nie nazwał. Co
innego, gdy ciągle zdarza Ci się upijać.
Tak
oto mamy pierwszy wyznacznik oddzielający zwykłą relaksującą
czynność od nałogu. Jest nią ilość. Mała lub umiarkowana to
jeszcze nie nałóg. Martwić się należy wówczas, gdy zaważamy,
że ta ilość powoli i nieznacznie wzrasta. Skoro jedno piwo nie
szkodzi to dwa również nie robią różnicy itd. Jednak ilość to
nie jedyny wyznacznik. Drugim będzie odniesienie do codziennych
obowiązków. Jeśli przed wyjściem do pracy trzeba się trochę
"pokrzepić", albo wybiera się piwo, gdy czeka jeszcze
mnóstwo niezałatwionych prac i obowiązków, które przecież nie
uciekną - to wówczas mamy do czynienia z nałogiem. Podobnie, gdy
wydajesz na alkohol pieniądze potrzebne na inne rzeczy.
Brytyjczycy
swego czasu ustalili zasadę, że nie należy pić przed 17.00. To
całkiem niezła zasada o ile np. nie pracujemy do 17.00 czy dłużej.
Tę obowiązkową zasadę należy odpowiednio dla siebie ustalić.
Sam np. stosują ją tak, że pomijając święta i jakieś większe
imprezy, nigdy nie piję przed 21.00.
Co z tymi papierosami?
No
dobrze, ale miało być o papierosach! Jednak nie przypadkiem
zacząłem tak a nie inaczej. Spróbujmy teraz te rozważania o
nałogu odnieść do palenia papierosów. Gdyby ktoś zapalił sobie
jednego czy dwa papierosy wieczorem, nie można by mówić o nałogu.
Ot tak dla relaksu. Pewnie obojętne dla zdrowia by to nie było, ale
w takim wypadku byłaby to szkodliwość niepomiernie mniejsza. Jak
jednak wygląda rzeczywistość? Papieros jako pierwsza rzecz po
przebudzeniu. Palenie w pracy - tu ciekawa sprawa, bo oto mamy teraz
palarnie i specjalne przerwy na papierosa, by nie zatruwać
niepalących. Niby to dobre, ale kiedy dawno temu zapytałem
ówczesnego mojego pracodawcę, czy skoro jako niepalący nie chodzę
na przerwy na papierosa, to mogę wyjść wcześniej z pracy
potrącając sobie te niewykorzystane przerwy, był oburzony. No tak,
czyli palacz jest uprzywilejowany. Może pracować mniej, bo musi
zapalić. Co oznacza, że mamy do czynienia z nałogiem!
Znam
wiele osób, które w sposób umiarkowany i rozsądny korzystają z
alkoholu pijąc od czasu do czasu niewielkie ilości. Innymi słowy
piją nienałogowo. Natomiast nie zdarzyło mi się spotkać palacza,
który w taki sam sposób podchodziłby do papierosów. Być może
robią tak palacze fajki czy cygar. Dlatego uważam, że o wiele
lepiej przerzucić się właśnie na palenie powyższych zamiast
papierosów. Są zdrowsze nie tylko dlatego, że siłą rzeczy będzie
się w takiej sytuacji paliło mniej. Są zdrowsze także ze względu
na skład, do czego jeszcze powrócę. Zapalenie fajki to cały
rytuał wymagający trochę czasu i spokoju. To nie to samo co
nerwowe wyszarpnięcie peta z paczki, szybkie dymki i bieg do
kolejnych zajęć. Jeśli więc ktoś nie chce, nie może, nie
potrafi zrezygnować z palenia, to może warto zamiast papierosów
sięgnąć po fajkę czy cygara.
Papierosy elektroniczne
Nie
chcę na ten temat wypowiadać się jednoznacznie, bo jak dotąd nie
przebadano ich do końca. Jednak póki co wszystkie badania oraz
praktyka wskazują na to, że szkodzą znacznie mniej niż tradycyjne
papierosy. Z jednym wyraźnym zastrzeżeniem, należy ostrożnie i
uważnie obchodzić się z pojemnikiem na nikotynę (kartridżem)
oraz nie kupować najtańszych i niepewnych produktów. Nieostrożność
grozi silnym, czasem śmiertelnym, zatruciem nikotyną. Jako, że nie
czuję się ekspertem w tej dziedzinie, po więcej informacji odsyłam
do książki Etter
Jean-Francois "Cała
prawda o e-papierosach".
Dzięki Stefan :)
OdpowiedzUsuńDla mnie sprawa jest prosta, picie codzienne to nałóg, mało tego picie co łikend to też nałóg. Jak ktoś jest w nałogu to dobrze o tym wie, z tym że nie dzieli się tym z otoczeniem, nie przyznaje się do tego(nawet przed sobą). Normą jest oszukiwanie siebie, poprzez teksty/ustalenia typu piję tylko przez łikend albo piję tylko wino i nie więcej jak 0,5 litra lub np. picie po 17 jest ok.
OdpowiedzUsuńKtoś kto nie jest w nałogu nie zastanawia się nad piciem, nie ma na ten temat przemyśleń, nie przytrafiają mu się wyrzuty sumienia związane z piciem, nie ma postanowień co do zmian w swoim życiu.
Nie wiem jak jest w stadium końcowym tam już pewnie nic się nie liczy.
A z nikotynom to jest tak że lepiej nawet nie próbować, mało jest ludzi takich którzy potrafią palić co jakiś czas i nie wejść w palenie nałogowe. Jak zaczniesz popalać to już masz z górki, a później jest mega trudno to rzucić.
Jasne, jasne. Wypicie jednego piwa na tydzień to straszna zbrodnia. No i te wyrzuty sumienia też pewnie niedługo mnie zabiją.
OdpowiedzUsuńSkoro kolega Anonimowy ma przemyślenia to znaczy, że "jest w nałogu"?
Stefan, nie każdy musi stać się alkoholikiem. Jednak ja zaczynałem od piwa na imprezach naście lat temu jako młody chłopak. Pózniej oprócz imprez były weekendy. Następnie drink od czasu do czasu po pracy itp itd. Nigdy ale to nigdy nie upiłem się do utraty świadomości i zawsze ale to zawsze potrafiłem pa kilku głębszych powiedzieć - stop. Mimo wszystko od 10 lat piłem częściej niż nie piłem a od dwóch lat dni bez alko można policzyć na palcach dwóch rąk. Nie piłem dużo, raczej mało. Wydawało mi się, ze wszystko kontroluję, ze nie jestem uzależniony, że po prostu popijam drinki wieczorem bo to fajne. Nawet nie wiem kiedy wpadłem. Wynik jest taki, że nie piję od 2 miesięcy. W pierwszym tygodniu czułem się dobrze, w drugim i trzecim - trzęsawka, koszmary senne, potworny ból głowy. Wizyta u specjalisty - diagnoza oczywista - alkoholik w fazie krytycznej. Zaczynam terapię. Więcej pisać nie będę, poczytajcie sobie życiorysy anonimowych alkoholików na forach.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tym rzecz, że trzeba wszystko mieć pod kontrolą. Picie dziennie nawet niewielkiej ilości jest już alarmujące. Na to na pewno trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńPewnie jedni nie mają skłonności do uzależnień a inni odwrotnie. Ja nie wiedziałem czy mam czy nie. Wydawało mi się, że tak a okazało się inaczej. Alkoholik ostatni uświadamia sobie, że jest alkoholikiem. Wszyscy wokoło o tym wiedzą a on nie. Działają mechanizmy choroby i oszukuje się samego siebie twierdząc, że ma się kontrolę. Nawet picie weekendowe i niewielkich ilości może świadczyć o alkoholizmie bo chodzi regularność picia. Poza tym cholera wie kiedy jest ten moment, że się nim staje. Z doświadczeń wielu ludzi wiem, że wszystko zaczynało się niewinnie. Znam tez ludzi, którzy nie maja skłonności. Wiem rownież, że alkohol jest zdrowy i potrzebny organizmowi w małych ilościach. No ale nie dla mnie. Ja jak widzieć piłem i ćwiczyłem latami. Teraz nie piję i ćwiczę i przez te dwa miesiące rosnę jak na drożdżach i to jeszcze na słabym planie treningowym :-)
OdpowiedzUsuń"Jasne, jasne. Wypicie jednego piwa na tydzień to straszna zbrodnia. No i te wyrzuty sumienia też pewnie niedługo mnie zabiją.
OdpowiedzUsuńSkoro kolega Anonimowy ma przemyślenia to znaczy, że "jest w nałogu""
Nie mówię że zbrodnia i nie mówię że jesteś alkoholikiem, ale jak masz w związku z piciem wyrzuty sumienia to radzę się zastanowić.
A co do picia co tydzień to wszystko zależy, jak czekasz na ten moment ze zniecierpliwienie, do następnym krokiem będzie picie 2x w tygodniu.
A co do mnie to ja też piłem tylko raz w tyg, następnie tylko przez weekend. Początkowo 1 piwo , następnie po 2-3, potem przerzuciłem się na wino. W sumie prawie nigdy się nie upijałem, ale alkohol zaczął rządzić moim życiem, a piłem tylko w weekend:). Zreflektowałem się i przestałem w ogóle pić. Nie piłem ok 2lat, ale na wakacjach z dziewczyną wypiłem sobie lampkę wina. I znowu się zaczęło, nie dużo ale często, tak więc znowu przestałem pić i wiem że nie mogę już nigdy nawet powąchać alkoholu bo jestem nałogiem.
Acha i nie drwię z nikogo tylko ostrzegam
Według mnie nie ma co demonizować, wystarczy przyjąć zasadę, że w dni treningowe pić nie wolno, nawet małych ilości bo inaczej mija się to z celem i tyle. Masz na pewno swoją rację ale to wszystko zależy od człowieka. Ja u siebie nie widzę takiego "progresu" tj. 1 piwo/tyd. potem 2 piwa/tyd, potem wino itd. W domu sam nigdy nie piję więcej niż 1 piwo w jednym dniu i to jest to jedno na tydzień które spożywam już lata i nic tu się złego nie dzieje. Piję dla smaku te rzemieślnicze. Jakbym pił już nawet drugie piwo to nie czułbym już tak smaku i jest to też jeden z argumentów dlaczego nie dwa albo trzy tylko właśnie jedno. Kiedyś próbowałem pić wino i b. szybko stwierdziłem, że to nie dla mnie bo właśnie jest za mocne i bardziej pobudza, dla mnie się nie nadaje, nic mnie do niego nie ciągnie. Jeszcze inny przykład przez ostatni rok miałem w domu, pod ręka dosyć sporo wódki, którą dostałem na urodziny, 2/3 poszło ale ja jej nie piłem w ogóle, po prostu jedyny alkohol jaki mogę wypić sam w domu to piwo. Jako plus trzeba powiedzieć, że taka mała dawka typu jedno piwo w odpowiednim klimacie jednak rozluźnia, odstresowuje człowieka. Kiedyś piłem 15-20 lat temu jak piszesz weekendowo znacznie więcej i nigdy nie przeszedłem na styl picia codzienny - to uważam byłoby b. groźne z punktu widzenia uzależnienia, no i tego co piszą wątroba nie odpoczywa. Ja uważam, że dobrze mieć tu jakieś zasady i to wszystko.
OdpowiedzUsuńNo i włożyłem kij w mrowisko. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi, o właściwą kontrolę tego co się dzieje i robi. Są osoby, które nie powinny pić wcale. Jeśli ktoś ma skłonności do uzależniania się to tym bardziej musi uważać.
Natomiast nie wiem, skąd Ci się Anonimowy wzięło to przypuszczenie, że mam wyrzuty sumienia. To przecież była ironia.
By było jasne, bynajmniej nikogo do picia nie namawiam. Protestuję tylko wobec stwierdzenia, że wypicie 1-2 piw na tydzień to nałóg. Znam ludzi, którzy tak twierdzą, ale jak np. radzę im, by zrezygnowali z jedzenia zbóż - bo zdrowie im się sypie i są to naprawdę poważne choroby - to też są bardzo oburzeni. I to wg mnie jest poważniejszy nałóg, bo niszczy wprost zdrowie.
Myślę że w tej skłonności do uzależnienia jest wiele prawdy, jeżeli nie cała. Nie chcę tutaj wymieniać używek, bo nie o to chodzi, ale znam osobiście przypadki gdzie dwie osoby zażywają tą samą substancję. Jedna jest osobą odnoszącą niesamowity sukces w życiu, druga osoba sprawia wrażenie staczającej się na samo dno. Uważam, że ciężko mówić o wszelakich używkach nie biorąc pod uwagę temperamentu poszczególnej jednostki.
OdpowiedzUsuńZgoda. Tylko, że tych skłonności nie da się zbadać wcześniej. Nie da się ich zbadać czy są czy nie zwłaszcza u i przez osobę ze skłonnościami. Człowiek ze skłonnościami uświadamia sobie, że ma skłonności dopiero wtedy jak już jest uzależniony na całego. Nawet jeśli otoczenie widzi, że jest uzależniony to nic to nie da bo tylko uzależniony, tylko on sam może zacząć wychodzić z choroby. Nikt inny go do tego nie zmusi. Nie bez powodu doradza się współmałżonkom, żeby zostawił alkoholika i zaczął nowe życie bo alkoholik ciągnie innych na dno. To strasznie podstępna i ciężka choroba psychiczna. To przestroga. Nikogo nie namawiam aby nie pic piwka raz na kilka dni. Ja tylko ostrzegam, że może się okazać, że nie jesteśmy w stanie tego kontrolować i się wpadnie.
UsuńArek, dużo prawdy piszesz.
Usuń