Kolejne lęki i przesądy
Pisałem
już o różnych lękach, jakie mogą utrudniać postępy na siłowni.
Oto kolejny post z cyklu: Nie dajmy się zwariować. Niemal od zawsze
sfera seksu wiązała się z różnymi obawami. Najwięcej chyba
bredni w tym temacie stworzyła epoka wiktoriańska. Czasem mam też
wrażenie, że epoka ta nie do końca należy już do przeszłości.
Wielu nadal wierzy w te stare przesądy, choć często podawane w
nowych opakowaniach. Niekiedy opakowaniem są "mądre rady
trenerów" lub też badania naukowe.
Na
temat rad trenerów nie będę się rozpisywał. Wielu z nich żyje w
świecie błędnych przekonań przekazywanych z pokolenia na
pokolenie. Takim przekonaniem jest stwierdzenie, że długa
abstynencja seksualna poprawia wyniki w sporcie. W ten sposób
wyhodowano całe pokolenia eunuchów-sportowców unikających kobiet
ze strachem większym niż starożytni pustelnicy. Jak się wierzy w
coś, to to coś zwykle jakoś tam działa. Przynajmniej na krótką
metę, bo takie przekonanie o szkodliwości seksu na dłuższą metę
może się już tylko mścić.
Badania naukowe, czyli jak zawsze sprzeczne wyniki
Całkiem
inaczej jest w z badaniami naukowymi. Mamy tu do czynienia z kilkoma
sprzecznymi z sobą wynikami. Zapewne zależy to od tego, czy sponsor
był religijny czy nie! Niektóre badania sugerują, że częsty seks
powoduje spadki testosteronu. Natomiast inne wręcz przeciwnie. Do
tego wprowadza się rozróżniania na seks z drugą osobą i
masturbację, sugerując, że mają one odmienny skutek dla
organizmu. Do pewnego stopnia mają faktycznie inny skutek, ale
dotyczy to bardziej psychiki i równowagi układu odpornościowego
(pomiędzy różnymi limfocytami), a mniej chodzi o hormony. Jeśli
ktoś czuje się winny z powodu masturbacji, to rzecz jasna będzie
to utrącało poziom testosteronu, ale na tym koniec. Tyle tylko, że
poczucie wini z powodu seksu z drugą osobą może działać
podobnie.
W
tym wszystkim widać pokłosie jeszcze jednego przesądu epoki
królowej Wiktorii. Chodzi o przekonanie, z którym zresztą jeszcze
dziś stykam się u niektórych osób, że liczba orgazmów jakie
można przeżyć w życiu jest ograniczona i dlatego należy je
"oszczędzać" na najlepsze okazje.
Jak
to wygląda naprawdę? Czy istnieje limit kilogramów, które możesz
podnieść w życiu i z tego powodu należy się oszczędzać, czy
też raczej należy podnosić jak najwięcej, by być coraz
silniejszym? Kto jest słabszy i bardziej schorowany na starość -
ten co dużo się ruszał i podnosił, czy ten kto się oszczędzał?
Myślę, że odpowiedź na te pytania jest oczywista. Teraz
przełóżcie to sobie na problem seksu. Im więcej go będzie, tym
organizm będzie bardziej pobudzany i tym samym będzie produkował
więcej testosteronu. Tak to wygląda!
Jasne,
że istnieje pewna rozsądna granica tak dla dźwigania
ciężarów jak i ilości stosunków. Jednak zwykle leży ona o wiele
dalej niż nam się wydaje. Trzeba się bardzo starać, by do niej
dość. Zwykle robimy za mało i w jednej i w drugiej dziedzinie.
Jest też prawdą, że organizm mężczyzny ma okresy większej i
niższej aktywności. Jednak bez przesady. Inna sprawa, to fakt, że
kobiety bardziej wolą jakość niż ilość i to też musicie brać
pod uwagę.
Co po czym?
Jeszcze
zastanówmy się chwilę nad rozłożeniem w czasie seksu i treningu.
Na pewno najlepiej jest, by najpierw był trening a potem dopiero
seks, ale... Nie jest to zasada bezwzględna. Jeśli trenujesz po
południu to od rana dawno zdążysz się zregenerować. Zaraz po
stosunku poziom testosteronu trochę spada, ale szybko zwyżkuje.
Jeśli też nie masz 80 czy więcej lat, to nie powinno się to zbyt
odbić na Twoich treningach. Szczególnie jeśli masz dwie czy więcej
sesji w ciągu dnia. Wcale nie oznacza to, że gdzieś tam pomiędzy
nie może dość do zbliżenia lub też w ogólnie w tym dniu nie
powinieneś. Sam zobaczysz, że więcej sesji treningowych w ciągu
dnia i więcej seksu, przełożą się na większy poziom
testosteronu.
Alkohol i testosteron
To
kolejny ciekawy temat. Jak wiadomo nie jestem zwolennikiem picia
codziennie ani też upijania się. Jednak uważam, że jeśli ktoś
nie ma skłonności do wpadania w nałogi, to od czasu do czasu coś
mocniejszego pozwoli się rozluźnić i nawet może poprawić wyniki
treningów. Nie jestem też zwolennikiem moralizowania w sprawie
alkoholu. Liczne badania przekonują, że alkohol obniża
testosteron, więc zaleca się sportowcom całkowitą abstynencję.
Także w tym wypadku często moralizatorstwo zastępuje naukową
rzetelność. Są bowiem również inne badania, nieco bardziej
kontrowersyjne, które się przemilcza.
Jest
prawdą, że piwo i wino - szczególnie pite w dużych ilościach -
obniża poziom testosteronu. Wiąże się to tak z zawartością
węglowodanów łączonych w tym wypadku z alkoholem, jak i chmielem
w piwie czy związkami
siarki w winie. Te ostatnie powstają nawet w winach domowej
produkcji w czasie fermentacji. Tak więc, do tej pory zgadzamy się
z oficjalnymi wytycznymi. Jednak nie wszystko jest takie proste.
Okazuje się, że wysokoprocentowe alkohole, szczególnie te bez
domieszek, na krótko podbijają poziom testosteronu. Warunek jest
taki, by nie przesadzić z ilością. Duże dawki już nie mają tak
dobroczynnych skutków.
Wtedy działają wręcz przeciwnie. (Zolfagharifard, Ellie.
We've been drinking alcohol for TEN MILLION years: Gene mutation
reveals our primate ancestors enjoyed fermented fruit. 1 Dec 2014.).
Jest też jasne, że jeśli ktoś ma problemy z alkoholem, nie
powinien po niego sięgać pod żadnym pozorem. Natomiast dodam jako
ciekawostkę, że wielu dawnych siłaczy z pierwszej połowy
dwudziestego wieku można określić mianem zwykłych ochlaptusów. W
dzień ćwiczyli, wieczorem występowali przed publicznością, a
potem resztę dnia spędzali w knajpach.
Idź swoim rytmem
W
tym wszystkim chodzi o to, by nie dać się zwariować. Nie namawiam
nikogo do życia królika i uprawiania seksu dla sportu i to po kilka
razy na dzień. Nie o to chodzi. Raczej o zdrowe podejście. O to, by
przestać się bać, że zbyt dużo seksu zmniejszy masę mięśniową
lub uniemożliwi jej zdobywanie. Nie należy też bać się jakichś
wydumanych dolegliwości związanych ze zbyt częstym seksem. Z
drugiej strony czasem dobrze jest ograniczyć na czas jakiś
aktywność seksualną jak i tę na siłowni. Jednak powinno to być
podyktowane zdrowym rozsądkiem a nie błędnymi teoriami i lękiem.
Nie powinno też trwać zbyt długo.
Dzień dobry, mam takie pytanie...
OdpowiedzUsuń"Kto jest słabszy i bardziej schorowany na starość - ten co dużo się ruszał i podnosił, czy ten kto się oszczędzał? Myślę, że odpowiedź na te pytania jest oczywista. Teraz przełóżcie to sobie na problem seksu. Im więcej go będzie, tym organizm będzie bardziej pobudzany i tym samym będzie produkował więcej testosteronu. Tak to wygląda!"
Czy tak się dzieję, bo organizm wtedy potrzebuje więcej jakichś składników i wtedy dostarczamy mu ich np. jedząc więcej? Czy niezależnie od tego tak się dzieje samo z siebie? Jeżeli tak, to dlaczego? Czy ciało nie powinno dążyć do jak najmniejszego wysiłku?
To jest trochę zamknięte koło. Ujmę to tak, jeśli dąży się cały czas tylko do najmniejszego wysiłku, to jest to już oznaką choroby albo tego, że niedługo nadejdzie. Zdrowe ciało "chce" się ruszać, chce cieszyć się życiem. Życie to ruch, to eksploatacja świata. Jasne, że ważne jest to co jesz i jakie składniki dostarczasz organizmowi, ale nawet najlepsza dieta nic nie pomoże, jak cały dzień spędzisz na fotelu.
OdpowiedzUsuńJeszcze od innej strony. Mięśnie nóg to silna pompa krwi, tym samy im więcej ruchu, tym lepiej funkcjonuje układ krwionośny, tym lepiej organizm jest odżywiony itd. Pisząc o tym, by było więcej ruchu wcale nie mam na myśli tych wszystkich kretyńskich maratonów, jakie obecnie są w modzie, ale o tym za czas jakiś napiszę osobny artykuł.
Może to być przyczynek do tematu jak sprawny marketing może narzucić modę. Ja rozumiem, że dla ludzi biegających maraton to wyzwanie, sprawdzian możliwości, ale ze zdrowiem nie ma to wiele wspólnego. Niestety - takim bieganiem można sobie bardzo łatwo zarżnąć stawy. Nawet super obuwie nie pomoże.
OdpowiedzUsuńJakżem mądre słowa! ze wszystkim zgadzam się w 100%, szkoda że większość ekspertów - nie. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńStefan, czy mógłbyś proszę odnieść się do filmiku?
OdpowiedzUsuńSzczególnie chodzi mi o skrzepy...
https://www.youtube.com/watch?v=OQXyM0epYs8&t=2s
Niezły stek bzdur opracowany przez jakiegoś niedouczonego fanatyka. Alkohol w nadmiarze i często spożywany jest szkodliwy. Z tym nie będę dyskutował. Jednak od czasu do czasu w niewielkich ilościach ma działanie prozdrowotne. Na pewno nie powoduje zakrzepów. Nim nadeszła epoka poprawności politycznej, nawet lekarze często zalecali lampkę koniaku osobom z problemami z sercem.
OdpowiedzUsuńJak widać kłamstwo powtarzane nabiera statusu prawy. Np. o tych 100 ml, które bezpowrotnie zabijają tysiące neuronów. Pierwsza lepsza tabletka z apteki wywołuje więcej szkód.
Czyli propaganda mająca na celu generowanie poczucia winy i programowanie podświadomości na generowanie chorób...
UsuńStefan, a co sądzisz o miodach pitnych. Nie przemysłowych tylko takich z prawdziwego zdarzenia.
UsuńTak, w dużej mierze jest to propaganda. Często krypto-religijna.
OdpowiedzUsuńZ tymi miodami to zależy o co pytasz. Z punktu widzenia zdrowia lepiej nie łączyć alko z ww, ale sam piję czasem piwo i nie robię z tego tragedii. Jak ktoś lubi i pije z umiarem, to nie ma problemu.
Inna rzecz, o jakiej się nie wspomina - odpowiednio dobrana dla osoby dawka alkoholu - nie za duża, nie za często - całkiem nieźle podnosi poziom testosteronu. Choć wszyscy grzecznie piszą, że jest odwrotnie :)
Ja niestety mam problem, z dobieraniem tych odpowiednich dawek. Cóż, uległem nieodpowiednim wzorcom w młodości.
OdpowiedzUsuńPopijanie kończy się brakiem motywacji do czegokolwiek. Całkowita abstynencja w moim wypadku jest lepsza. Testosteron można podbijać imbirem, pokrzywą, sosną i ...wieloma innymi darami natury.
Jak życie uczy nie wszystko jest dobre dla wszystkich. Dziś jestem daleki od dawnej postawy, choć dziennik Skywalker wcale mi się nie kojarzy z Gwiezdnym Wojnami, tak jak nazwa nicka nie nawiązuje bezpośrednio do postaci z komiksu;-)
Chętnie dodałbym coś wartościowego od siebie na tym blogu, z którego zaczerpnąłem tyle korzyści(nie wspominając o poprzednim).
Dziękuję!
UsuńZgadzam się, że dla niektórych osób jest lepsze, gdy unikają alkoholu. Nie chcę się tylko zgodzić z bezwzględnym potępianiem picia alkoholu czy np. kawy i fałszowaniu faktów na temat ich wpływu na zdrowie.
OdpowiedzUsuń