Nowa forma religii
Wiele
osób podchodzi do treningu na siłowni jak do swoistej religii, w
której dominującą rolę sprawuje jakieś gniewne bóstwo. Bóstwo
takie tylko czyha na jakiś błąd, by pokarać śmiałka. Jeśli
taki obraz wydaje Wam się zbyt wydumany, to zastanówcie się nad
strachem mniej lub bardziej uświadomionym. Strach przed tym, że
zrobi się za dużo albo za mało. Za dużo ćwiczeń, za mało serii
itd. Za wszystko to możemy zostać ukarani przez owe gniewne bóstwo
brakiem przyrostów. Oto zadajemy sobie pytanie o seks, czy za dużo
seksu nie zmniejszy moich przyrostów? Może trzeba go raczej więcej
niż mniej? Na podobnych lękach żerują też rzecz jasna sprzedawcy
suplementów. Jeśli nie będziesz brał tego czy tamtego, to żadna
metoda nie pomoże i przyrostów nie będzie.
Przetrenowanie
Tak
naprawdę to właśnie ten strach sprawia, że nasze wyniki są
gorsze. Strach i brak pozytywnej motywacji to najgorsi wrogowie
postępu. Możesz mieć najlepszą dla siebie dietę, spać 8-10
godzin na dobę w idealnych warunkach, a nawet dobry plan - gdy
brakuje odpowiedniego podejścia postępów nie będzie lub będą
znacznie gorsze niż mogłyby być. Kolejny straszak dokładają nam
lekarze i niektórzy "specjaliści" od treningu. Nie można
tak dużo i tak ciężko trenować. Masz taką czy inną chorobę,
więc musisz się oszczędzać. No i pojawia się magiczne słowo
"przetrenowanie". Tak naprawdę przetrenowanie występuje o
wiele rzadziej niż się powszechnie przyjmuje. Może do niego
prowadzić:
-
bardzo słaba dieta - podkreślam tu słowo "bardzo"!
-
mało snu
-
złe nastawienie psychiczne!
To
ostatnie jest kluczem. Jak wierzysz, że się łatwo przetrenowujesz,
to po 2 poniesieniach różowej sztangielki będziesz przetrenowany.
Jeśli w to nie wierzysz to będziesz robił sesję przysiadów 10
razy na tydzień z 90% swoich możliwości i nie będziesz
przetrenowany. Najwyżej czasem zbyt przemęczony.
Wiele
osób będzie się tłumaczyło tym, że ćwiczy na czysto. Na koksie
to może i można ciężko ćwiczyć, nawet kilka razy na dzień, ale
dla naturala to niemożliwe. Bzdura! Starzy mistrzowie z początków
dwudziestego wieku i pierwszej połowy ćwiczyli bardzo często i
bardzo intensywnie. Było to jeszcze przed wynalezieniem
syntetycznych hormonów. Nie dość tego, że ćwiczyli czasem całymi
dniami z krótkimi przerwami, to jeszcze wieczorem chlali prawie do
upadłego w knajpach. Poszukajcie sobie informacji o Hermanie
Goenerze, Johnie Grimku, Bennym Podda, Marvinie Edderze, Atrhurze
Saxonie i innych. Choć nie wiem, czy znajdziecie wszystkie
informacje na tych ugrzecznionych i poprawnych politycznie
internetowych stronach.
Nie
namawiam Was do tego byście spędzali całe dni na siłowni, ani
spijali się dziennie do upadłego. Namawiam do zmiany sposobu
myślenia. Do odrzucenia balastu epoki koksu i wymówek. Zapomnijcie
o marketingowych bredniach z pod znaku: Weidera, Arthura Jonesa,
Mike'a Mentzera czy Stuarta McRoberta. Jeśli ktoś tych panów uważa
za nieomylne autorytet, to na mojej stronie nie znajdzie nic dla
siebie. Nie bójcie się eksperymentować. Spróbujcie czasem dwu
sesji na dzień, albo i trzech. Wszystko na tyle, na ile pozwoli Was
czas, do którego jeszcze wrócę.
Lęk przed upadkiem mięśniowym
Przestrzegam
zwykle przed seriami do upadku, gdyż układ nerwowy ich nie lubi.
Przynajmniej nie w nadmiarze. Jednak nie oznacza to, że nie należy
ćwiczyć ciężko ani obawiać się każdego upadku mięśniowego,
jeśli czasem się zdarzy. Często też przestrzegam przed
przechodzeniem od siedzącego trybu życia, od razu do bardzo
aktywnego. Trzeba stopniowo i z rozsądkiem zwiększać swoje
obciążenia treningowe, jak i częstotliwość sesji. I znowu... to
nie znaczy, że z czasem nie można ćwiczyć i kilkanaście razy na
tydzień. Trzeba tylko dojść do tego stopniowo.
Wiek jako wymówka
Wiek
to bardzo dobra wymówka. Nie tylko pozwala unikać ciężkich
treningów. Jestem już stary, więc nie warto dbać o siebie. Jestem
już za stary, by czegoś się nauczyć. Pamięć już nie ta itd.
Często tak bredzą 40- latkowie a czasami i młodsi. Ludzie, którzy
właśnie powinni być u szczytu formy, ale pozwolili sobie wmówić,
że są już starymi dziadami. Nawet jeśli masz 50 lat, 60, czy
wreszcie 70 - nie jest za późno, by zacząć trenować i dbać o
siebie. Nawet nie jest za późno, by po pewnym czasie robić kilka
sesji na dzień. Naprawdę! Jeśli nie chcesz się rozwijać, nie
tylko w sporcie, ale ogólnie - nie chcesz się niczego już uczyć,
nic zmieniać w życiu, to po co się jeszcze plączesz po świecie?
Cytując Ziemiańskiego "Cóż za czasy nastały,
żeby trupy,
miast na cmentarzu leżeć,
ludzi nachodziły?" Chamskie? Brutalne? Może, ale przede
wszystkim prawdziwe!
Geny jako wymówka
Obecnie
wszystko sprowadza się do genów. Mamy kolejne dogmaty religijne.
Jestem słaby i chudy, bo taką mam genetykę. Jestem gruby, bo taką
mam genetykę. Moje choroby powodowane są genami. Skąd jednak wiesz
jakie masz geny? Przebadałeś się na wszelkie możliwe sposoby?
Nawet gdybyś to zrobił, to współczesna nauka nie odpowie Ci do
końca ani jak masz ćwiczyć, ani na jakie choroby możesz
zachorować. Wiele genów uaktywnia się zresztą pod wpływem
określonych czynników środowiskowych. Jesteś gruby i masz
cukrzycę, bo się źle odżywiasz. Pomyślałeś o tym, że być
może to, że jesteś bardzo chudy i słaby, to uwarunkowanie
genetyczne, które pozwoli Ci ćwiczyć częściej i ciężej? Więc
zapomnij o wymówkach opartych na genach i bredniach o hardgainerach,
ektomorfikach i innych stworach w naturze nie występujących.
Badania naukowe jako wymówka
Prowadzi
się mnóstwo badań naukowych, których wartość często bywa
dyskusyjna. To jednak nie przeszkadza wielu internetowym ekspertom od
czytania abstraktów, by dowodzić, że taka dieta czy taka metoda
treningu jest najlepsza. Pomijam już sprawę periodyzacji, ale
podstawowy błąd metodologicznych tych badań polega na tym, że
uczestniczą w nich ludzie, którzy wcześniej nigdy regularnie nie
trenowali. Dlatego działa na nich wszystko i za pomocą takiej grupy
można też prawie wszystko udowodnić. Ostatnio sam nie wierzyłem
własnym oczom, gdy spotkałem się z badaniami na temat
długowieczności. Badano 10 ochotników i uwaga... 71% z nich paliło
papierosy, a 83% piło alkohol! To znaczy ile? 7 i kawałek człowieka
palił? 8 i kawałek człowieka - nieco większy - regularnie piło?
Początkowo myślałem, że być może chodzi o błąd w druku i
miało być 100 osób, ale skąd niby wziąć nagle w jednym miejscu
100 ludzi dobijających setki? Nie dajcie się ogłupiać wszystkiemu
co nosi etykietkę "badania naukowe". Jak najbardziej cenię
badania naukowe, ale te rzetelne, a takich niestety jest coraz mniej.
Strach przed ciężarem
Im
dłużej się ćwiczy, tym bynajmniej nie jest łatwiej. Masz 50kg na
grzbiecie i robisz przysiad. Po kilku miesiącach czy latach ładujesz
100kg, a może jeszcze więcej. Wraz ze zwiększeniem obciążeń
wzrasta nie tylko napięcie mięśni. Wzrasta też napięcie
psychiczne. W pewnym momencie pojawia się lęk przed ciężarem,
przed kolejną ciężką serią czy wreszcie przed kontuzją. Jak
najbardziej namawiam do rozsądku i do tego by możliwie najlepiej
zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jednak, jeśli chcemy iść dalej
musimy nauczyć się opanowania tego lęku i pozytywnego spojrzenia
tak na treningi, jak i na swoje możliwości. Ciesz się tym, że
dziś poniesiesz jeszcze więcej.
Brak czasu i rodzina jako wymówki
Wiem
dobrze, że na siłowni świat się nie kończy. Wielu z nas ma
rodziny lub chociaż partnerów czy partnerki. Mamy swoje obowiązki
i niekiedy mało czasu. Jednak warto dobrze zastanowić się nad tym
czasem. Ile tracimy go dziennie na oglądanie durnot w TV lub w
internecie? Ile czasu spędzasz na FB i innych specjalnie do tego
celu wymyślonych ogłupiaczach? Naprawdę nie masz nawet pół
godziny ze trzy razy w tygodniu, by zadbać o swoje zdrowie? Potem
stracisz go znacznie więcej w kolejkach do lekarzy! Poświęć też
trochę czasu na swój rozwój intelektualny i psychiczny. Czytaj
książki, analizuj swoje motywacje itd. Będziesz lepszym i
zdrowszym człowiekiem czym oddasz najlepszą przysługę swoim
bliskim. Całe życie trzeba dbać o relację z najbliższymi, a
zawsze zaczyna się od siebie. Jeśli nie potrafisz zadbać o siebie,
to tak naprawdę nie będziesz umiał zadbać o innych.
Nie
bójcie się od siebie wymagać. Nauczcie się cieszyć treningiem a
nie traktować jak jakąś karę za niepopełnione grzechy. Żywy
organizm nie jest maszyną, której pracę i możliwości można
dokładnie wyliczyć i przewidzieć. Nie spala określonej ilości
kalorii przy takiej czy innej pracy, jak chcieliby dietetycy. To czy
pracuje lepiej czy gorzej, czy się rozwija, zależy w dużej mierze
od psychiki - od nastawienia. Będziesz na tyle rósł, na ile masz
do tego motywację. Jasne, że będą nas ograniczać różne
choroby, ale przegramy dopiero wtedy, gdy damy sobie wmówić, że
"nic się nie da zrobić", że "nie wolno się
przemęczać", że "jesteś hardgainerem", że "łatwo
się przetrenować". Strach przed próbowaniem ciągle od nowa i
brak motywacji, to największe ograniczniki.
Wydaje mi się, że to, co opisujesz, to tylko jeden z wielu przejawów znacznie szerszego problemu związanego z wpływem, jaki wywiera na nas współczesna kultura. Zewsząd bombarduje się nas "rozpraszaczami" w rodzaju FB czy rozmaitych programów telewizyjnych. Promuje się, i to powszechnie, infantylne podejście do życia, a nawet jeśli już do sfery publicznych autorytetów przebije się ktoś, kto naprawdę coś sobą reprezentuje, to i tak przedstawia się go i jego sukces, jako coś naturalnego, tak jakby wspaniałość i wielkość była przyrodzona i na wyciągnięcie ręki. Wręcz wmawia się ludziom, że to tylko ich wina, iż nie są lepsi, silniejsi, bardziej wysportowani czy charyzmatyczni. Efekt jest taki, że mało kto potrafi już systematycznie nad czymś pracować, przełamując swoje własne ograniczenia. Ludzie idą na siłownię i oczekują, że najdalej po paru miesiącach treningu ich ciała zmienią się nie do poznania, bez większego wysiłku i namysłu nad tym, co się robi. A najlepsze, że jeszcze za to zapłacili i nie przychodzi im do głowy, że może ktoś ich po prostu zrobił w balona.
OdpowiedzUsuńZapewne tak. Już po publikacji uświadomiłem sobie, że mógłbym wiele rzeczy dopisać. Tylko, że tak można temat rozszerzać niemal w nieskończoność. Zdaję sobie też sprawę, że dotrę z tym do nielicznych, bo reszta nadal będzie ulegać innym wpływom. Choćby dlatego, że np. fora kulturystyczne są sponsorowane, pozycjonowane, a tym samym mają o wiele większą siłę przebicia. Jednak dla tych nielicznych czasem warto :)
OdpowiedzUsuńMarek - myślę, że trafiłeś w sedno. To właśnie kłopot ze współczesną kulturą, oczekiwanie efektów od razu i w prosty sposób, najlepiej bez specjalnych wyrzeczeń. Ale to może coraz widoczniejsze oznaki, że kultura zachodu powoli się kończy, któż to wie...
OdpowiedzUsuńNależałoby zacząć od pytania, czym jest ta słynna kultura Zachodu? Dla mnie to taki twór, o którym każdy słyszał, ale nikt go nie widział. Czy naprawdę odwoływanie się do tych samych wartości, których i tak nikt tak naprawdę nie przestrzega, McDonaldy, Facebook i kilka innych firm, których loga widzimy tu i ówdzie, to dość, żeby mówić o wspólnej kulturze? Aha, zapomniałem o sojuszu militarnym. Tak, to jest chyba to, co najbardziej spaja kulturę Zachodu. Tylko w takim razie należałoby ją raczej nazwać kulturą USA i ich podopiecznych.
OdpowiedzUsuńTrochę oczywiście przerysowuję, bo to oczywiste, że sojusze militarne tworzą kultury, i w pewnym sensie coś takiego się wytworzyło pomiędzy blokiem wschodnim i zachodnim w czasie Zimnej Wojny, ale wg mnie sztywne trzymanie się tych podziałów oraz ich utrwalanie tylko szkodzi stosunkom międzynarodowym, głównie w naszym regionie. Zamiast współpracować z Rosją ciągle zachowujemy się tak, jakby lada moment mieli rozpocząć kolejne rozbiory. To taka dygresja, może odrobinkę nie na temat, ale jakoś Twój komentarz skłonił mnie do refleksji na ten temat :)
Jest jeszcze jedna rzecz, którą Stefan częściowo poruszył w tym artykule, a mianowicie osiągnięcia siłaczy sprzed kilkudziesięciu czy stu lat. W porównaniu do współczesnych trenujących mieli pewien niesamowity komfort: nic nie rozpraszało ich uwagi w czasie treningów. Nie było całej tej nachalnej gadaniny, radia, filmów na siłowniach. Na starcie mieli kilka razy lepsze warunki do skupienia się na treningu niż my współcześnie. Dla nas może pewnym wyjściem jest urządzenie sobie siłowni w domu, ale wbrew pozorom to również ma szereg wad. Po pierwsze znacznie lepiej ćwiczy się z dobrymi partnerami treningowymi, o których w domu trudno, a po drugie mało kto ma możliwość przeznaczenia całego pomieszczenia na siłownię. Tymczasem to dość ważne, żeby miejsce do treningów było miejscem do treningów, a nie jednocześnie sypialnią, salonem albo składzikiem czy garażem. To taki drobiazg, który da się obejść, ale jeśli się o niego zadba, to bardzo sprzyja skupieniu na treningu.
Co do kultury zachodu - ja to widzę tak, jej wyznacznikiem są trzy rzeczy: etyka chrześcijańska, arystotelesowski stosunek do prawdy, no i prawo rzymskie (przynajmniej spore jego elementy, bo nie całość). Jakby nie patrzeć, wszystkie trzy elementy składowe mają się słabo, czy to w Europie, czy USA. A konkurencja nie śpi, jak widać dokoła. Obawiam się jednak, że alternatywy są znacznie gorsze, nawet od stanu obecnego.
OdpowiedzUsuńCo do Rosji, też jestem za tym żeby się dogadać, ale co zrobić skoro ona ... nie chce?
Jest fajny blog dziennikarki piszącej o Rosji, wygrzebałem go niedawno dość przypadkowo, Pani ma dobre pióro:
http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/
Wracając do treningu, miejsce jest ważne, ja na przykład nie toleruje siłowni-kołchozów, już wolę ćwiczyć w domu, jak mam okazję. Idealnie na świeżym powietrzu, ale w Polsce jest to możliwe tylko przez kilka miesięcy - niestety :-)
To, o czym piszesz, to szeroko rozumiany krąg kultury europejskiej. Pojęcie kultury Zachodu jest za to ściśle związane z podziałem zimnowojennym.
OdpowiedzUsuńCzy Rosja rzeczywiście nie chce się dogadać? Na pewno tak jest to przedstawiane w mediach. Faktem jest też, że prowadzi dość agresywną politykę, ale które mocarstwo tak nie robi? Tymczasem Rosja cały czas prowadzi interesy z Niemcami i innymi krajami Europy Zachodniej, które nie mają do niej takich uprzedzeń. To my od upadku ZSRR konsekwentnie wypinamy się do niej plecami. Zamiast wzmacniać relacje nieustannie je pogarszamy i odgrywamy rolę najlepszego ucznia w klasie USA, kraju, który jeszcze kilkadzieścia lat temu planował zamienić Polskę w pustynię atomową w razie gdyby doszło do konfrontacji z Układem Warszawskim.
Proponuję dalej nie brnąć w politykę, bo za chwilę odezwą się zwolennicy takiej partii, potem innej itd. :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, nie to miejsce. Z Markiem możemy podyskutować gdzie indziej ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jasne, ja zawsze jestem otwarty na dyskusje :)
OdpowiedzUsuńOsobiście sam zakończyłbym dyskusję gdyby pojawił się tu ktoś, kto zacząłby "wojnę światopoglądową" na komentarze. Lubię dyskutować ale tylko według pewnych reguł. Odrzuca mnie, kiedy ktoś w dyskusji robi się agresywny. Jeszcze parę lat temu zdarzało mi się wdawać w tego rodzaju spory, ale teraz uważam, że to tylko strata czasu i energii, a matoł i tak wygra w oczach większości internautów, bo jak napisze połowę tekstu z caps lockiem, to lepiej będzie widać jego komentarze :)
Niemniej zgadzam się, że może lepiej tu takowych osobników nie kusić, więc na tym poprzestańmy :)
Genialny art Stefan. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńLudzie bezustannie się porównują do innych a wynika to często z niskiego poczucia własnej wartości. Jeśli bym wierzył, kochał, akceptował siebie to ten cały suf nie miałby żadnego znaczenia. Wtedy te „zasady”, mody, etykiety nie istniałyby w mojej świadomości.
Fajny tekst z konkretnym przekazem. Prawda jest taka, że jak ktoś chce to zawsze jakąś wymówkę znajdzie i się usprawiedliwi. Najgorzej jest zacząć. Podobno.
OdpowiedzUsuńTrzeba eksperymentować, poznawać siebie. Ja od wielu miesięcy mam dipsy i podciąganie na każdym treningu. Od jakiś 3-4 miesięcy nie mam pasa do którego przyczepialem obciążenie i dipsy robię bez. Nie mam spiny na wyniki sylwetkowe, ćwiczę bo lubię. Tak wiec co 2 lub czasem trzeci dzień jadę piękne, wolne dipsy w 3 lub 5 seriach i po ponad 20 reps w serii. I jakoś się nie przetrenowalem od tych dipsow. Czasem zdarza się trening, że idzie gorzej ale tylko jeden, nigdy więcej. Zauważyłem, że muszę ćwiczyć intensywnie bo gdy wypadnie mi przerwa (np tydzień choroby) to są spada na 1 lub 2 treningi.
OdpowiedzUsuńPrzykład z dipsami to jeden z wielu. Kiedyś robiłem program 100 pompek po treningu siłowym, podciągania na każdym treningu i zawsze było tak samo - brak przetrenowania. Być może wpływało to negatywnie na przyrosty ale to nie jest dla mnie ważne. Gdyby mi ktoś powiedział - ćwicz 2 razy w tygodniu, po 25 minut i rób tylko 3 serie po 8 reps a bedziesz miał 3 razy lepsze przyrosty to bym podziękował. Ćwiczę bo lubię a sylwetka to bonus.
Świetny wpis, naprawdę daje do myślenia. Mega blog.
OdpowiedzUsuń