Oczyszczanie organizmu i głodówki
W
zasadzie trzeba zacząć ten punkt od nieco innej strony. Mianowicie
od ilości posiłków na dobę. Jeśli tego dobrze nie zrozumiemy, to
nie ma sensu zagłębiać się w problematykę głodówek. Pisałem
już o przesadzie, jaka zapanowała w tej kwestii kilkadziesiąt lat
temu i promowaniu posiłków co dwie godziny. Moda na głodówki jest
w dużej mierze odbiciem w odwrotnym skrajnym kierunku. Podałem też
kilka możliwości rozsądnego rozłożenia posiłków w ciągu doby,
tak aby pozostać kilkanaście godzin bez jedzenia. Taki przedział
czasowy pozwala uzyskać wszelkie korzyści zdrowotne związane z
głodówką czy jak kto woli - czasowym postem - a jednocześnie nie
powoduje żadnych negatywnych skutków związanych z długotrwałym
głodzeniem się. Równie modne obecnie diety IF też stanowią pewną
niepotrzebną skrajność - szczególnie, że często zakłada się w
nich, że można jeść wszystko i w każdej ilości, byle okno
żywieniowe wynosiło tylko 8 godzin. Na początku wydaje się to
atrakcyjnym rozwiązaniem, ale:
-
nie można pozostać długo zdrowym jedząc wszystko jak popadnie
-
na dłuższą metę diety IF prowadzą do spadku poziomu testosteronu
i libido.
Pierwsze
miesiące na IF wydają się wspaniałe, Wreszcie nie trzeba się
ograniczać z jedzeniem tego co się chce. Zaczyna się zmniejszać
BF, więc człowiek wygląda znacznie lepiej. Do czasu. W takim razie
może zmodyfikować dietę IF, jeść tylko porządne jedzenie i
wówczas będzie dobrze? I tak i nie! Istnieje poważne ryzyko, że
nie dostarczymy organizmowi odpowiedniej ilości składników
odżywczych. Bynajmniej nie chodzi tu np. o białko i przestarzałe
teorie jakoby można było przyswoić tylko 30 gram białka na raz.
Tak nie jest. Jednak wiele mikroskładników wzajemnie blokuje swoje
przyswajanie i ich podaż musi być odpowiednio rozłożona w czasie.
To dlatego 11 godzinne okno żywieniowe jest znacznie lepsze niż 8
godzinne, czy wręcz jeden posiłek na dobę. Dotyczy to szczególnie
osób aktywnych fizycznie.
Niestety
argument, że człowiek paleo często głodował nie jest do końca
trafiony. Pierwotni ludzie "mogli sobie na to pozwolić",
gdyż nie byli narażeni na tyle szkodliwych czynników
środowiskowych jak my. Organizm ma wbudowane różne mechanizmy
oczyszczające z toksyn, metali ciężkich, czy pozostałości
procesów metabolicznych, a wreszcie wolnych rodników. By te procesy
mogły dobrze przebiegać potrzebuje odpowiedniej ilości wielu
mikroskładników. Zaś wiele witamin wymaga tłuszczu i aminokwasów,
by mogły zostać przyswojone. Dlatego próby oczyszczania organizmu
głodówką przypominają próbę wygrania rajdu samochodowego z
pustym bakiem.
Głodówka
nie jest też dobrym sposobem na odchudzanie. O ile kilkanaście
godzin bez jedzenia może pomóc w utracie zbędnej tkanki
tłuszczowej, a nawet przyspieszyć budowę masy mięśniowej, o tyle
długotrwałe kilkudniowe głodowanie wprawdzie może zmniejszyć
nawet poziom BF, ale przy okazji dojdzie nam także spadek masy
mięśniowej. Nie jest tak, jak straszą nas marketingowi eksperci od
katabolizmu, ale jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w
końcu dochodzi do rozkładu białek mięśniowych z powodu
niedożywienia. Często podnosi się argument o regeneracji
mitochondriów. Jednak do tego wystarczy w zupełności te
kilkanaście godzin na dobę bez jedzenia.
Rzecz
jasna są w życiu momenty, w których głodówka jest uzasadniona.
To głównie okres przed operacjami chirurgicznymi. Czas trwania
takiej głodówki ustala lekarz. Również w niektórych chorobach
czasowe, lecz niezbyt długie, głodówki mogą mieć uzasadnienie.
Wreszcie pewne sytuacje, gdy np. chodzi się cały dzień po górach
(lub inne podobne) i cały dzień nie je, można raczej odbierać
pozytywnie i nie należy od razu przejmować się katabolizmem.
Ogólnie jednak podejmowanie częstych całodniowych lub
kilkudniowych głodówek, "bo to zdrowe", jest kompletnym
nonsensem.
Nawodnienie organizmu
Na
temat picia wody i nawodnienia organizmu panuje również wiele
błędnych przekonań. Zaleca się często picie 2, 3 a nawet 5
litrów czystej wody. Nie bierze się przy tym pod uwagę ani wagi,
ani płci danej osoby. Nie wspominając już o warunkach zewnętrznych
(temperatura, aktywność fizyczna) czy o wpływie mikroelementów na
gospodarkę wodną organizmu. Napisano całe tomy na temat tego, że
kawa czy alkohol odwadniają, ale nikt nie zająknie się słowem, że
tzw. czysta woda równie mocno odwadnia. Może nie aż tak bardzo jak
alkohol, ale raczej bardziej niż kawa. Ludy tubylcze Ameryki
Południowej czy Afryki dobrze wiedzą, że spożycie dużej ilości
wody bez żadnych dodatków może się źle skończyć. Nie wiedzą o
tym tylko nasi tak wykształceni w "zdrowym żywieniu"
dietetycy.
Dlaczego
czysta woda odwadnia bardziej niż kawa czy inne płyny? Odpowiedź
jest prosta. Bez obecności określonych elektrolitów - szczególnie
sodu - woda nie będzie się wchłaniać w jelicie. Zawsze musi być
obecna jakaś dodatkowa substancja, by doszło do różnicy ciśnień
osmotycznych pomiędzy światłem jelita a wnętrzem organizmu. Tylko
wtedy uaktywniają się białka transportowe i wraz z danym
elektrolitem przepuszczają także wodę. Dlatego też można np.
posiłek popijać niewielką ilością wody - choć zbyt dużo wody w
czasie jedzenia nie jest wskazana, by nadmiernie nie rozcieńczać
kwasu żołądkowego. Warto też mieć na uwadze fakt, iż większość
spożywanych pokarmów również zawiera pewne ilości wody.
Zatem
warto do wypijanej wody dodać trochę soli nieoczyszczonej lub np.
witaminy C. Można też pić więcej yerby. Natomiast nie jest
wskazane wypijanie większej ilości czystej wody. Panuje także
tendencja do demonizowania odwodnienia. Prowadzi to do zaleceń, by w
czasie treningu wypijać ileś tam litrów wody. Co raczej przekłada
się na obniżenie wydolności zawodnika niźli na jej poprawę. Na
treningu należy trenować, a nie pić wodę, jeść aminokwasy,
batony energetyczne czy robić jeszcze inne głupoty. Tak naprawdę
dopiero bardzo duże odwodnienie prowadzi do spadku formy, a takie
raczej nam w naszych krajowych warunkach nie grozi. Mocno żółtawa
barwa moczu to znak, że pijemy za mało płynów. Jednak jasna wcale
nie oznacza, że nasz organizm jest dobrze nawodniony. Może być
właśnie tak, że czysta woda tylko przelatuje przez jelita. Wypicie
naraz dużej ilości wody może w pewnych okolicznościach skończyć
się nawet śmiercią. Dochodzi wówczas do obrzęku mózgu! Dlatego
lepiej pić nieco mniej, ale lepszej jakości płynów niż pić za
dużo czystej wody. Warto również pamiętać, że często osoby po
zmianie diety na niskowęglowodanową zapominają o dostarczeniu
odpowiedniej ilości płynów, gdyż zwykle wtedy mniej chce się
pić.
Co z wodą typu muszynianka?
OdpowiedzUsuńMikroelementy chyba słuszniej pobierać z warzyw aniżeli z wody. Do tego nieszczęsny plastik...
UsuńNiestety plastik, ale w czymś trzeba mieć spakowane coś do picia jak się jest poza domem. Ze szklaną butelką w plecaku chodzić trochę kiepsko.
UsuńNo cóż, ja właśnie tak staram się robić...
UsuńNie należy też z tym plastikiem zbytnio przesadzać. Jasne, że woda butelkowana przebywa w takich butelkach zdecydowanie zbyt długo, ale jeżeli ktoś przygotuje sobie picie w domu i chłodne wleje do plastikowej butelki, nie wystawi tego na słońce itp. to nie ma szans, żeby cokolwiek do tej wody przeniknęło w ilościach większych niż śladowe. Dyfuzja nie odbywa się aż tak szybko, więc do kilku godzin spokojnie można przechowywać napoje w ten sposób.
UsuńW takim razie ile tych posiłków na dobe?
OdpowiedzUsuńMuszynianka może być, ale tego też za dużo raczej wpić się nie da.
OdpowiedzUsuńStefan dwa pytania jeśli można. Ale woda dostarczana w postaci płynu raczej nigdy nie jest "sama" zawsze do jelita cienkiego dociera wymieszana z jedzeniem czy to nie wystarczy żeby się wchłaniała?
OdpowiedzUsuńA po drugie wiesz może ile tej wody pić ? Wiem, że zmiennych jest sporo ale czy masz jakieś ogólne informacje np na kg masy ciała czy inaczej?
Jeśli jest z jedzeniem to oczywiście się wchłania. Jednak nie należy do jedzenia pić za dużo, by zbytnio nie rozcieńczać kwasu solnego w żołądku.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest wiele zmiennych. Jak jest ciepło pije się więcej. Mężczyzna potrzebuje więcej niż kobieta. Zależy czy jesz bardziej suche czy mokre jedzenie, jeśli wiesz o co mi chodzi. Mogę Ci podać, że jakieś 0,5 litra na każde 20kg masy ciała, ale to jest naprawdę taki wynik pi razy drzwi. :)
Oczywiście, że tych zmiennych jest cała masa i zdaję sobie z nich sprawę ale 0,5l na każde 20kg masy ciała to już jest jakiś punkt zaczepienia. Dziękuję
UsuńOstatnio próbowałem się empirycznie zagłębiać w problem tzw. głodówek. Właściwie u mnie polegało to na odstępstwie od mięsa (nie produktów zwierzęcych) przez kilka miesięcy i znacznym ograniczeniu ilości pokarmu. W myśl zasady "Do życia potrzeba Ci 1/4 tego co jesz, 3/4 potrzebuje twój lekarz". Zaobserwowałem przyrost energii i znaczny spadek tkanki tłuszczowej. Utwierdzam się tylko, że warto robić sobie takie cykliczne posty. I dręczyło mnie pytanie (proszę o wyrozumiałość) czy coś takiego jest możliwe?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=dR1FCJS8DoM
Podam Ci taki przykład:
OdpowiedzUsuńStarożytny Egipt i budowa piramid. Ludzie przerzucali tony kamieni, przenosili wielkie bloki jednocześnie jedząc gorzej niż źle. Mieli tyle siły, że obecnie wielu nawiedzonych uważa, że ludzie tego zbudować nie mogli i doszukuje się tam pomocy ufoli.
Inny przykład to goście, którzy się wypakowują w więzieniach przy dość nieciekawej diecie.
Dlatego to co zawsze podkreślam - najważniejszy jest ciężki trening. Jednak nie uważam, by dieta bez mięsa była zdrowa i najlepsza dla człowieka. Szczególnie żyjącego w północnej Europie i innych krajach bardzo oddalonych od równika.
Zawsze czułem, że opisy np. Zawiszy Czarnego i jego legendarnej siły nie muszą być wcale jakoś nadmiernie przesadzone. Czy takiego Dzika z książki "Dzikowy Skarb". Sam w rodzinie ze strony ojca miałem potwornie silne osobniki. Ojciec potrafił podnieść 150kg kowadło i postawić je na szafkach w szatni, ku psikusowi kolegom w pracy. (mnie się tego do tej pory nie udało osiągnąć w P-P). Pradziadek ponoć nosił drzewa na plecach jak Arni w comando.
OdpowiedzUsuńMnie martwi na siłę przypisywanie takich zdolności przez młodych ludzi środkom farmakologicznym i tylko im. A niezbite dowody przeciw tej teorii są traktowane jako "wyjątki genetyczne". Sam trenuję z 20kilko-latkiem, bywającym "na bombie", a raczej chodzimy razem na siłownie. Bo moje treningi są podyktowane twoimi planami i podejściem, a z braku czasu i często fiksującej motywacji doszedłem do wniosku, że obecnie wystarczą mi same złote ćwiczenia i wysoka intensywność.
On je omija, mając przy tym tonę wymówek podyktowanych "wiedzą" ze studiów fizjoterapii i jego rzekomych wad postawy. Skutki uboczne można ponoć wyrugować i większość z nich buduje się w oparciu o brak umiaru niepokornych.
Innym argumentem za jest pozyskiwany na stałe wzrost ilości jąder komórkowych w mitochondriach...jeśli niczego nie pomieszałem.(Tu nawet nie pomagają riposty, czy nie ma własnych jaj:-))
Przydałby się cykl artykułów "Sterydy, a upadek męskości" bo tak to dla mnie wygląda. Się rozpisałem...miało być o samym weganinie.
Wystarczy poczytać o Sandow, Goenerze, Saxonie i innych z przed epoki sterydowej. Podnosili ciężary o jakich współczesnym koksiarzom się nie śniło. Często występowali już zdrowo narąbani :) i po ciężkich treningach, a jeszcze bili rekordy.
OdpowiedzUsuńTylko w necie trudno znaleźć o nich rzetelne informacje, bo wszystko zdominowała weiderowska pseudo-kulturystyka.
Możesz polecić jakąś literaturę?
UsuńJeśli w ojczystym brak, może być anglosaski.
Jeśli uda Ci się dotrzeć, to tak na szybko:
OdpowiedzUsuńSaxon, Arthur. "The Development of Physical Power."
Saxon, Arthur. "The Textbook of Weightlifting". London: Health & Strength, 1910.
Aston, Edward. "Maxsick the Superman"
Webster, David. "The Iron Game." Scotland: Irvine, 1976.
Willoughby, David P. "The Super Athletes." New York: Barnes, 1970.
Niekiedy w necie są stare książki w takich zbiorach uwolnionych, które można czytać. Zobacz też tutaj:
https://physicalculturestudy.com/2015/09/08/train-like-a-sandow/
Bardzo bogaty zbiór. Spóźnione dzięki Stefan!
OdpowiedzUsuńhttps://legendarystrength.com/wp-content/uploads/2015/01/maxick1.jpg
OdpowiedzUsuńdobre ząbki...