Weider,
czyli droga donikąd
Temat
jest pozornie dość trudny, co widać choćby z każdego krótkiego
przeglądu artykułów czy wypowiedzi na różnych stronach i forach
kulturystycznych. Od kiedy w całym tym sporcie namieszał Weider,
który nim "zajął się" kulturystyką produkował głównie
gejowskie porno, obowiązuje dogmat dziwnej periodyzacji: siła, masa
i rzeźba. Dziwny, bo z góry zakłada, że budując masę nie
budujemy siły. Zakłada też, że trzeba się najpierw utuczyć jak
prosię, by zdobyć jakąkolwiek masę mięśniową. Takie podejście
wcale nie jest przypadkowym błędem wynikającym tylko z niewiedzy.
Ma produkować sfrustrowanych ludzi, którzy będą się kręcić w
kółko budując zaledwie trochę mięśni i bardzo potrzebujących
"cudownych" suplementów na masę, a potem na odchudzanie.
Bruce
Randall
Niektórzy
próbowali tej strategii już nawet w latach pięćdziesiątych
ubiegłego wieku, jak choćby Bruce Randall, który potrafił
nabierać masy - mięśniowej i tłuszczowej - w zastraszającym
tempie. Potem w podobnym tempie przeprowadzał redukcję. Było to na
krótko przedtem nim do kulturystyki i innych sportów siłowych
weszło farmaceutyczne wspomaganie. Tym niemniej nikt nie wie, czy
była to dla niego naprawdę najlepsza droga. Czy nie osiągnąłby
więcej, albo choć tyle samo pilnując poziomu BF. Jest z tym tak
samo, jak z wieloma ludźmi, którzy twierdzą, że nie będą
zmieniać diety czy treningu, bo mają progres. Skoro jednak nigdy
nie spróbowali czegoś innego, to skąd wiedzą, że nie osiągnęliby
więcej?
Często
zapomina się, że do takich huśtawek masy trzeba mieć specjalne
predyspozycje. Większość po prostu się otłuszcza, a mięśni
zdobywa na tej drodze bardzo mało. Jak do tego dodamy wspomaganie
farmakologiczne, to tym bardziej nie jest to dobra droga dla amatora
ćwiczącego dla zdrowia. Prędzej załapie się na cukrzycę i zawał
niż na dużą masę mięśniową. Warto przy tym pamiętać, że
współczesne jedzenie nie jest tym samym czym było kilkadziesiąt
lat temu.
Zawodowcy
Wspomniany
dogmat podziału treningów obowiązuje głównie amatorów. To oni
są grupą docelową suplementowego marketingu. Potem w nieco
starszym wieku, także firm produkujących leki np. insulinę. Te
dwie branże blisko ze sobą współpracują i nierzadko mają
wspólnych właścicieli i udziałowców. Nieco inaczej jest z
zawodowcami lub uczestnikami zawodów amatorskich. Coraz więcej z
nich rezygnuje z tego schematu, mimo farmaceutycznego wspomagania.
Wielu przechodzi na ketozę trwającą cały rok. Tyle tylko, że
spora część ich dochodów pochodzi z udziału w reklamach
suplementów. Dlatego głośno się do tego nie przyznają i promują
ten periodyzacyjny bubel. Współczesna periodyzacja skupia się tak
naprawdę na podziale: siła, moc i dynamika, detal, definicja itp.
Prosta
droga do cukrzycy i zawału
Autorzy
artykułów sponsorowanych oraz ci już z wypranymi mózgami, chętnie
nazywają insulinę najsilniejszym hormonem anabolicznym. To pozwala
im zalecać duże dawki węglowodanów przy okazji reklamując różne
carbo i gainey. Jakoś tak przy okazji uchodzi ich uwagi fakt, że
anabolizm wcale nie musi dotyczyć tkanki mięśniowej. Dotyczy tak
naprawdę wszystkich tkanek, a najbardziej tłuszczowej. Co się
dzieje, gdy dochodzi do podaży dużej ilości węglowodanów i to
jeszcze bardzo często? Oczywiście trzustka produkuje i wyrzuca
coraz więcej insuliny. Ten nadmiar glukozy, jaki pojawia się we
krwi, insulina stara się upchać we wszystkich komórkach. Tyle
tylko, że bardzo szybko zwiększa się odporność tych komórek na
insulinę. Co ciekawsze, najszybciej uodparniają się komórki
tkanek mięśniowych, a najpóźniej tkanki tłuszczowej. Tak więc
im więcej i częściej jesz węglowodany, tym coraz mniej mają
szanse urosnąć Twoje mięśnie, a coraz bardziej zwiększa się
tkanka tłuszczowa. Wreszcie i ona zyskuje insulinooporność i wtedy
dopiero zaczynają się problemy. Przy okazji szwankować zaczyna
trzustka. Pojawia się cukrzyca, problemy z sercem (wszak mięsień
sercowy już od dawna jest niedożywiony) itd.
Prócz
wspomnianych wyżej skutków mamy jeszcze bonus. Duże ilości
insuliny zmniejszają wydzielanie testosteronu i hormonu wzrostu,
czyli hormonów tak naprawdę odpowiedzialnych za budowanie mięśni.
Co więcej, tkanka tłuszczowa to także w pewnym sensie gruczoł
dokrewny. Co wydziela? Aromatazę, która zostaje później
przekształcana w estrogeny. Pewna mała ilość estrogenów jest
potrzebna także mężczyznom, do czego jeszcze powrócę, ale zbyt
duże ilości powodują feminizajcę sylwetki i spadek libido. Chyba
nie muszę tłumaczyć więcej?
By
zostać dobrze zrozumianym - podkreślam raz jeszcze do znudzenia -
węglowodany same w sobie nie są złe. Szczególnie te z warzyw. Zły
jest ich nadmiar. Nigdy w historii ludzie nie jedli tyle węglowodanów
co obecnie.
Bardzo
niski BF
Teraz
spójrzmy na drugą stronę medalu. Bardzo niski BF, czyli taki w
okolicach 4%. Na takim poziomie większość zawodników wychodzi na
zawodach na scenę. Do tego mamy dość mocną diurezę, ale o tym
innym razem. Teraz interesuje nas bardzo niski BF. Co się dzieje w
organizmie w tej sytuacji? Spada poziom wydzielania leptyny, a za to
wzrasta wydzielanie greliny. Zatem mózg otrzymuje informację, że
zapasy energetyczne organizmu są na wyczerpaniu. Pojawiają się
typowe reakcje stresowe - wzrasta poziom noradrenaliny. Jak już
pisałem czas jakiś temu prezentując temat reakcji organizmu na
stres, w takiej sytuacji spada poziom wydzielania hormonów
płciowych. Wszak trzeba skupić się na przeżyciu, a nie na
rozmnażaniu. Tym samym mamy bardzo niski poziom testosteronu. To
samo dotyczy hormonu wzrostu, bo tak samo - to nie czas na rośnięcie.
Zachodzi sporo różnych niekorzystnych zmian hormonalnych. Nie jest
to więc stan sprzyjający budowie masy mięśniowej.
W
takim stanie można wystąpić na zawodach, ale na pewno nie będzie
zdrowe i korzystne utrzymywanie tak niskiego BF przez cały rok.
Łatwo łapie się wtedy wszelkie infekcje. Dla amatora, który nie
planuje występu na zawodach nie ma żadnego sensu ani korzyści
schodzenie tak nisko. Śmieszy mnie wpis pewnego gościa mieniącego
się wielkim trenerem, który twierdzi, że cały czas utrzymuje BF
na poziomie 3,5%. Nie wiem czy ma problemy z pomiarem, czy po prostu
nie wie o czym pisze.
Indywidualne
optimum
Wszystko
to prowadzi nas do wniosku, że należy znaleźć optymalny poziom BF
dla budowania masy mięśniowej. Nie będzie dla wszystkich taki sam.
Powiedzmy w przybliżeniu, że mieści się w granicach 6-12%. Jeśli
jednak na poziomie ok. 6-7% zaczynają się problemy z libido, to
warto minimalnie zwiększyć poziom tkanki tłuszczowej. Chodzi tu
między innymi o to, o czym już wspomniałem. Zbyt niskie BF to zbyt
mało aromatazy i estrogenów, co objawi się właśnie w postaci
kłopotów z libido. Przy czym na takim poziomie nie powinno już być
problemów z testosteronem. Natomiast przy poziomie 12% zapewne nie
będzie widać mięśni brzucha, czy też tym bardziej zębatych
przednich. Dlatego najlepiej trzymać się nieco poniżej granicy
10%. Jednak każdy musi sam dla siebie ustalić ten optymalny poziom.
Przedstawione
tu rozważania dotyczą tylko i wyłącznie mężczyzn. U kobiet
wygląda to inaczej i jest bardziej złożone. Z racji, że większość
Czytelników to mężczyźni - skupiłem się na nich. Jeśli jednak
Panie będą zainteresowane tematem, to mogą w przyszłości napisać
także o nich.
Co do Weidera... http://www.musclemissions.org/public/106print.cfm
OdpowiedzUsuńDobrze, że illumnati, mk-ultra, behawioryzm i nlp nie istnieją, bo jeszcze jakiemuś teoretykowi konspiracyjnemu (miejsce na śmiech widowni) wydawałoby się, że naprawdę mają wpływy wszędzie (śmiech) na pewno nie warto myśleć w ten sposób, bo to jakieś wygłupy a nie prawda. Prawda nie mogła by być taka oczywista (dużo śmiechu, jeszcze więcej) hahaha
Stefan, jakbys mial kiedys wiecej czasu to chetnie bym przeczytal szczegolowy artykul o mechanizmie powstawania tkanki tluszczowej i miesniowej, hormonach bioracych w tym udzial i ich "pracy", o tym jak posilki sie trawia, co potem nastepuje itd.
OdpowiedzUsuńJednoczesnie pragne zwrocic uwage, ze sam osobiscie znam ludzi, ktorzy mimo wysokoweglowodanowej diety potrafia zarowno budowac mase jak i potem redukowac tkanke tluszczowa, wiec tu pojawia sie pewien zgrzyt - no bo jesli ktos ci poda za przyklad taka osobe to jak to wytlumaczyc? Moj znajomy doszedl do takiej perfekcji w podazy weglowodanow, ze po pewnym czasie mimo ilosci rzedu 400, 500 czy 600 g dziennie WW przy niskich tluszczach zbytnio sie nie zalewa, nie widac tez po nim objawow typowych dla sterydziarzy - ma taka mocno zabudowana sylwetke, typowo jak u silacza. Jest tez bardzo silny, ciezko cwiczy, wiec moze tu chodzi o fakt, ze jego organizm faktycznie bardzo sprawnie wykorzystuje weglowodany w procesach energetycznych?
Kamil Dylewski twój znajomy ma zapewne coś co nazywamy dobrą genetyką. Ja przez te weiderowskie masówki nabawiłem się bfa pewnie ponad 20% i teraz bardzo łatwo łapię tluszcz, a dosyć ciężko mi go zrzucić bez strat obwodów w strategicznych miejscach czyli niestety "łapa spada":D Samo zrzucenie wagi nie jest jakieś skomplikowane, ale ego dostaje mocno jak bierzesz centymetr do ręki i pomimo, że tyrałeś łapy to są coraz mniejsze. To że ktoś reaguje na takie podaże wegli to fajnie, ale wbicie 10 kg w pół roku to nie jest przyrost masy mięśniowej, zasługa fenomenalnego treningu albo diety. Proces budowy mięśni jest masakrycznie wolny, ale chyba warto poczekać niż zrobić z siebie chorego knura.
OdpowiedzUsuńKamil
OdpowiedzUsuńpisałem o ciekawej ksiażce "kod otylosci" - tam przeczytasz o insulinie
Tutaj jest spis treści i trochę informacji https://wydawnictwovital.pl/wp-content/uploads/2017/12/Kod-oty%C5%82o%C5%9Bci.pdf
Cytaty :
Fung skupia się na pytaniu, dlaczego oporność insulinowa stała się tak powszechna, a także pokazuje nam niestandardowe rozwiązania, które odkrył. Są one kluczowe dla dobrego zdrowia.
– Jimmy Moore
Ta książka jest nie tylko pełna świetnych obserwacji, ale także zaskakująco
zabawna. Przeczytaj, żeby zrozumieć, dlaczego świat stał się gruby,
jak poradzić sobie z epidemią i samemu pozostać szczupłym.
– Andreas Eenfeldt
BTW tam jest też o kaloriach :-) ale wyjaśnienie nt. wydatkowania kenergetycznego jest sensownie opisane i zgodne z tym co pisze Stefan więc nie polecam nic heretyckiego :-)
OdpowiedzUsuńCytat:
".....waga człowieka mogła być łatwo wyliczona za pomocą prostego równania:
Kalorie pobrane – kalorie spalone = ilość tłuszczu.
To kluczowe równanie doskonale obrazuje to, co nazywam kaloryczną
zmyłką. Jest bardzo niebezpieczne właśnie dlatego, że
wydaje się tak proste i intuicyjne. Musisz jednak zrozumieć, jak
wiele funkcjonuje takich fałszywych założeń"
To zabawne, że świadomość niektórych ludzi wypiera fakt, że "kalorie" to co pali się w "kalorymetrze" i nie może zaakceptować, że kalorymetr nie jest człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę Stefan jesteś przekonany, że całe dziedzictwo F.B Skinnnera (behawioryzm) to ściema? ;)
I np tacy ludzie nie widzą tych linków i zawartych w nich informacji i zostali WYTRESOWANI do powtarzania mantry "kaloria kaloria kaloria" LOL
OdpowiedzUsuńhttps://pl.m.wikipedia.org/wiki/Kalorymetr
https://mfiles.pl/pl/index.php/Kalorymetria
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Kaloria
Insulinoodporność stała się powszechna, bo paradygmat żywieniowy pozwala zarabiać na głupcach i ofiarach "autorytetów" (głownie odkryciach tzw "amerykańskich naukowców" promowanych potem przez WHO i UN). O ile się nie myle to odp na pytanie Funga brzmi - trzustka przestaje produkować insulinę z powodu permanentnie nadmiernej ilości cukru (cukier = węglowodany) we krwii. Czy trzeba o tym pisać książki?
OdpowiedzUsuń:-) O tym można napisać jedno zdanie a książka jest generalnie o wpływie hormonów na otyłość i daje sporo odpowiedzi nt. o które pytał Kamil.
UsuńBTW insulinoodporność nie powoduje zmniejszenia poziomu insuliny wręcz przeciwnie - organizm stara się tego cukru pozbyć ale nie ma gdzie go upchać bo komórki nie mają zamiaru reagować na insulinę wiec... produkuje jej więcej. Oczywiście trzustka może w końcu przestać to robić ale zwykle jest tak, że wysoki poziom insuliny pozostaje niezależnie od diety i trudno takim osobom które sobie to złą dieta rozregulowały wrócić do równowagi.
Ale OK nikogo nie namawiam do czytanie truizmów:-)
Książka jest po prostu ciekawa sama w sobie. Wiele z tematów które opisuje Stefan w niej jest plus badania i statystyki. Dobrze się ją czyta.
Konkluzja Funga polega na stosowaniu IF w celu przywrócenia równowagi insulinowej.
Behawioryzm to nie do końca ściema. Problem polega na tym, że mniej więcej w połowie 20. wieku tak się nim zachłyśnięto, iż stał się swoistą religią. Poważni naukowcy utrzymywali, że jeśli by im dać kilkanaście noworodków i pozwolić je dowolnie wzmacniać i karać za różne zachowania, to wychowają je na kogo tylko zapragną.
OdpowiedzUsuńProblem polega na tym, że mózg człowieka jest znacznie bardziej skomplikowany, a środowisko w którym żyjemy złożone, niż wyobrażali to sobie twórcy behawioryzmu. Poprzez trening można co najwyżej wywołać u danej osoby preferencję bądź unikanie jakichś rzeczy czy czasem nawet zachowań, ale tak naprawdę niewiele więcej. Człowieka trzeba by poddać naprawdę solidnym torturom, żeby zaczął chodzić jak w zegarku, jak to wyobrażali sobie behawioryści. Podsumowując, nie chodzi o to, że z warunkowaniem jest coś nie tak. Po prostu siła bodźców środowiskowych oraz złożoność ludzkiego zachowania są tak duże, że jest ono skuteczne tylko w bardzo ograniczonym środowisku, można by rzec: laboratoryjnym. Znacznie większy wpływ na nasze zachowanie od jakiegokolwiek warunkowania ma np. to, jak zachowują się inni ludzie. Stąd marketing bazuje w dużej mierze na wpajaniu nam przekonania, że większość, a już zwłaszcza elita robi tak i tak. Czołowi sportowcy piją ten napój i wsuwają tę odżywkę. Wszyscy jedzą zboża bo to takie zdrowe. Jeżeli gdzieś w tym wszystkim przewijają się elementy warunkowania, to raczej w niewielkim stopniu. No, chyba że za warunkowanie uznamy dodawanie do wszystkiego różnych postaci cukru i uzależnianiu ludzi od niego.
Nagrałem kilka fragmentów mojej bibli behawioryzmu o warunkowaniu - wzmacnianiu pozytywnym. Ciekaw jestem Waszego zdania gdy wkleję linki do fragmentów. Wg mnie można każdego wytresować do wszystkiego i zaczyna się już od wychowania w rodzinie. A ideoloiczno- marketingowa władza ma swoich dobrze opłacanych psychologów od tresury. MK-ultra jest prawdziwe.
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że wierzymy w istnienie CIA LOL
OdpowiedzUsuńhttps://www.cia.gov/library/readingroom/search/site/MK-Ultra
Co do cukry dobrze Marku dedukujesz. Cukier jest słodki i daję nagrodę (słodki przyjemny smak) w momencie spożywania a więc zgodnie z koncepcją warunkowania pozytywnego nagroda jest podawana w momencie wykonywania założonego przez tresera zadania i zachowanie automatycznie powtórzy się w celu ponownego uzyskania wzmocnienia pozytywnego (nagrody).
OdpowiedzUsuńLogos - moja krytyka dotyczyła głównie tezy Skinnera, wg której można z każdego dziecka dowolnie zrobić: lekarza, kosmonautę, naukowca itd. Nie oznacza to, że cały behawioryzm jest zły. Jak się już otrząsnął z pierwotnych skrajności, to dorobił się kilku pożytecznych rzeczy :)
OdpowiedzUsuńStefan, mam pytanie, myślę, że to dobry art aby je zadać. Mój szwagier, 24 lata waży obecnie ok 100kg, łapę ma z 45 cm, wielki "koks" z niego jest, bardzo silny itd. Ciężko ćwiczy od kilku lat, teraz został trenerem na siłowni. Sylwetkę ma naprawdę potężną, a zbudował ją na żelkach, coli 0% cukru, naleśnikach z dżemem i białkach jaj. Robiąc masę je praktycznie same węgle i białko (do tego stopnia unika tłuszczu, że nie je żółtek jaj), a tłuszcz "dobija" do "bilansu kalorycznego" z czipsów. Dieta ogólnie masakra, ale moje wyniki w porównaniu do jego: ponad 200kg w martwym, 120-150 w przysiadzie w seriach roboczych itd to ciężarki, nie ciężary, o sylwetce nie mówię. Do tego dochodzą straszny trądzik na plecach... Wg mnie jest na przysłowiowej "bombie" choć się nie przyznaje. Czy jest tak, że jak przyjmujesz sterydy to unikasz tłuszczu aby nie produkować własnego testosteronu? Bo przecież wszyscy wiemy, że mięśnie budują hormony, a nie ryż, tym bardziej cukierki,a bez tłuszczu w diecie nie ma odp podaży tychże hormonów anabolicznych.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, jak przeczytałem, że wg Ciebie większość kulturystów jest na ketozie to przypomniało mi się to zdjęcie Philipa Heatha (chyba nie muszę mówić że to wielokrotny i aktualny Mr Olympia?):
https://www.google.pl/search?q=philip+heath+donuts&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjciNSXwLnbAhXPyqQKHbhNBHoQ_AUICigB&biw=1067&bih=716#imgrc=wwhMoD7JriEeQM:
Podejrzewam, że pro zawodnicy, przyjmujący mix teścia, GH, IGF, insuliny i wielu innych rzeczy muszą się odżywiać pączkami? :)
Może nie większość zawodowców, ale na pewno spora liczba. Jak się bierze zewnętrzne hormony to do czasu wiele uchodzi, jeśli chodzi o dietę. W zasadzie wtedy główna zasada diety brzmi - byle jeść jak najwięcej :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twojego szwagra to jest to zjawisko, o którym już nieraz wspominałem. Ludzi mają różny potencjał i różną tolerancję na niewłaściwe żywienie. Także na ww, ale nie tylko. Rodzą się tak z różną pobudliwością układu nerwowego, jak i różnym potencjałem np. testosteronu. To jest tak jak z libido - jeden je byle co i może kilka razy na dzień, a inny pilnuje diety i nawet z viagrą daje radę tylko raz na tydzień :)
Pewnych wrodzonych różnic nie przeskoczymy. Tym niemniej, gdyby lepiej się odżywiał pewnie mógłby osiągnąć jeszcze więcej, a na pewno dłużej miałby szansę być zdrowy.
Jak ciężko i regularnie trenujesz to masz szansę urosnąć i na pączkach i na chipsach, ale raczej to wyjdzie potem w takiej czy innej chorobie. Tylko tego też dogmatyzować nie można. Wspomniany w artykule Randall dożył 87 lat, ale mimo bardzo dobrych predyspozycji szybko się wypalił psychicznie i dość wcześnie zarzucił treningi. Być może właśnie z powodu takiego a nie innego żywienia.
Co do tolerancji węgli i tolerancji na niezdrowe jedzenie to wiem - mój teść lat ponad 60 potrafi żywić się samym ciastem i jest zdrowy :) więc to chyba u nich rodzinne. Troszkę moje pytanie w innym kierunku szło - czy da się zrobić formę na czysto na samych węglach i białku bez tłuszczu? Wszystkie "diety" kulturystyczne to zakładają, stąd ten szał na pierś z kurczaka i ryż. Pal licho ten ryż, jak można zrobić formę na żelkach i czipsach jedzonych kilogramami?
OdpowiedzUsuńŻelki i chipsy też coś tam białka mają, z tego co zauważyłem niektórzy ludzie dobrze funkcjonują i rosną na białkach nawet z pszenicy, ale to według mnie genetyczni wybrańcy, mały % populacji co zresztą widać na ulicach czy na siłowniach. Pal licho jak komuś forma na tym idzie, gorzej jak ktoś inny próbuje to kopiować. Faktycznie im dłużej ćwiczę tym więcej widzę ludzi z których mieli być atleci, a wyszli grubasy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy ma jakieś predyspozycje większe czy mniejsze w temacie budowy sylwetki. Sam węgli mam ok 300-350g, trzymam bf w ryzach, progres siłowy jest, zdrowy jestem, a trochę lat już trenuję. Myślę, że nawet u osób jedzących sporo węgli odchodzi w zapomnienie już taka świnio masa bo ludzie zdali sobie sprawę, że redukcja nie może trwać w nieskończoność i lepiej ten progres robić wolniej, ale i mniej otłuszczając się.
OdpowiedzUsuńUsik - oczywiście, że można, ale to właśnie dotyczy tylko niektórych. Dla większości skończy się otłuszczeniem. Trzeba też pamiętać, że zawsze głównym bodźcem do wzrostu jest trening, dieta służy zachowaniu zdrowia.
OdpowiedzUsuńZaprogramować można wszystko. Reda,dla ciebie��
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/dVJNLFup0OA
Mmm :) Dziękuję Anonimowy. St.Germaina twórczość i potęgę Różokrzyżowców szanuję. Szkoda, że tak niewiele osób jest tego świadoma.
UsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń