Rozładowanie
napięcia
Hobby
wbrew pozorom nie jest tylko zwykłym relaksem. Jest też czymś co
zajmuje umysł i rozwija zainteresowania. Bardzo niebezpieczną i
niezdrową rzeczą jest brak zainteresowania czymkolwiek poza pracą.
Zbyt wielu ludzi widziałem studiujących tylko dla mirażu lepszych
zarobków, bym miał mieć jakieś złudzenia. Zwłaszcza, gdy życie
ów miraż przegania i okazuje się, że studia lepszych zarobów nie
dały i taki absolwent ląduje ostatecznie w jakiejś sieci
fast-food. Znam też takich, którzy uważają, że po zakończeniu
oficjalnej nauki szkolnej nie ma sensu już niczego się uczyć. Tacy
ludzie już na starcie są żałosnymi staruszkami. Jeśli nie
biologicznie to umysłowo, a daję Wam słowo, że biologia szybko
ich dogoni i w wieku lat 40 będę mieli biologicznie już co
najmniej 60. Wiadomo, że trzeba i warto zarabiać pieniądze, ale
życie tylko dla pieniędzy jest naprawdę żałosne. Takie coś
trudno nawet nazwać wegetacją.
Nawet,
gdy tego przez jakiś czas nie widać na zewnątrz - frustracja
narasta. Najczęstsza wymówka to brak czasu, by się czymś
interesować. Bo trzeba zarabiać na życie, bo dzieci, bo żona czy
mąż itd. To nic, że telewizor leci na okrągło, że pojawiają
się nowe wpisy na FB - przecież na nic nie ma czasu. Taki człowiek
jest zwykle najbardziej przemądrzały w towarzystwie, choć tak
naprawdę na niczym się nie zna.
Wróćmy
jednak do sprawy hobby. Jak już wspomniałem nie tylko relaksuje,
ale też pobudza mózg do działania. Daje pozytywną dawkę
pobudzenia. Zwróćcie uwagę, jak łatwo uczyć się czegoś co Was
interesuje, jak chętnie wyszukujecie informacje na ten temat, a jak
ciężko zabrać się do nauczenia czegoś co wydaje się nudne.
Takie pozyskiwanie informacji i umiejętności nie związanych z
pracą zawodową może nawet pomóc w tej pracy, bo ogólnie rozwija
i pozwala na wiele spraw spojrzeć z szerszej perspektywy.
Osobna
kwestia to czytanie książek. Nie chcę tu moralizować i
przynudzać, ale jeśli jesteś z tych co to czytają jedną książkę
na rok to się nie rozwijasz tylko zwijasz - intelektualnie. Jeśli
internet jest dla Ciebie jedynym źródłem wiedzy, to masz powody,
by się martwić. Wspomniane już tworzenie nowych neuronów w mózgu
raczej nie będzie zachodzić! Oczywiście jest fajnie, gdy hobby
przeradza się w pracę zawodową, co niestety jest przywilejem tylko
nielicznych, ale nawet wtedy warto trochę interesować się czymś
poza własną dziedziną.
Teraz
zajmijmy się na chwilę treningami. Wspomniałem już o niektórych
niekorzystnych aspektach maratonów, ale jak to naprawdę jest z
treningiem siłowym? Wielu lekarzy czy nawet autorów z kręgu tzw.
medycyny alternatywnej, uważa, że to nic dobrego. Oto dodatkowa
dawka stresu, element nadmiernego ryzyka urazu itd. W ten sposób
powieszono już na treningach siłowych wszelkie możliwe psy. Do
tego dochodzi bełkot psychologów o bigoreksji i kilka innych
podobnych dziwactw. Jak jest naprawdę? Nie będę Was oszukiwał i
podejmował się bezkrytycznej obrony treningów siłowych. Rzecz nie
jest taka prosta. W grę wchodzą dwa najważniejsze faktory.
Pierwszy to odpowiedni dobór intensywności, częstotliwości i
objętości do aktualnych możliwości. Drugi to nastawienie
psychiczne. Pierwszego nie będę tu dokładnie omawiał, bo ta
sprawa wypływała już wielokrotnie. Zawsze to podkreślam, że
trzeba zacząć w miarę lekko i dopiero stopniowo zwiększać
wszystkie te trzy parametry.
Obecnie
skupię się raczej na drugim, bo o nim do tej pory nie było zbyt
dużo powiedziane. Jeśli jesteś kimś kto traktuje treningi jak zło
konieczne i nie lubi trenować, nigdy nie doświadcza entuzjazmu i
uniesienia w czasie ćwiczeń - to istnieje duże prawdopodobieństwo,
że nie tylko Twoje osiągnięcia będą mizerne, ale i poziom
glikokortykoidów nadmiernie wysoki. To oznacza, że taki trening
będzie Ci bardziej szkodził niż pomagał. Rozwiązania są dwa:
albo zmień nastawienie, albo zmień uprawiany sport. Rób coś co
lubisz! Każdemu czasem zdarza się gorszy dzień i niechęć do
ćwiczenia, chodzi o to, by nie działo się to za często. Traktuje
swoje treningi jak pozytywne wyzwanie. Być może trzeba w tym celu
zmodyfikować plan lub niektóre ćwiczenia. Jako argument za niech
posłużą postacie siłaczy z przed ery sterydowo-weiderowskiej,
którzy często dźwigali ciężary w wieku 70-80 lat, o jakich
większość współczesnych dwudziestolatków tylko może pomarzyć.
Myślenie
o przyjemnych i absorbujących rzeczach to kolejny dobry nawyk. Myśl
o tym co lubisz zamiast ciągle się zamartwiać. Nie każdy musi,
czy nawet powinien medytować (to osobny temat), ale każdy może
sobie pomóc myśląc o przyjemnościach. Trzeba też umieć od
siebie wymagać, ale wiedzieć kiedy sobie odpuścić i zafundować
jakąś małą przyjemność.
Uprawianie hobby ma jeszcze jeden aspekt, o którym tutaj nie wspominasz. Fakt, że jest jakaś dziedzina życia, która sprawia nam przyjemność i pozwala "oderwać się" od rzeczywistości (może niekoniecznie od razu w stanie flow, ale przynajmniej na tyle, by rzeczywiście nie myśleć o niczym innym, zwłaszcza o problemach) wydaje się niesamowicie ważny dla kształtowania naszej psychiki i osobowości. Można powiedzieć, że to nie to, do czego jesteśmy zmuszeni decyduje o tym, kim jesteśmy, ale to, co robimy chętnie i z własnej woli. Przez przymus nie rozumiem tutaj oczywiście niewolnictwa, ale fakt, iż system wymusza na nas np. pracę zarobkową, płacenie czynszu czy spłacanie kredytu mieszkaniowego itp. Tu przy okazji uwaga, że ten szeroko rozumiany system przy okazji skłania nas do tego, by jednak takiego prawdziwego hobby nie posiadać, czy raczej myśleć, że nie ma na nie czasu.
OdpowiedzUsuńWarto podkreślić, że chociaż słowo "hobby" sugeruje coś lekkiego i mało istotnego, to wcale nie musi tak być. Dla jednego to będzie zbieranie znaczków, a dla drugiego studiowanie fizyki i wyższej matematyki. Zresztą rzecz nie w tym, by to, co nas pasjonuje, było rzeczywiście niesamowite. Bardziej chodzi o fakt, że poznając pewien aspekt życia w ten sposób stajemy się w jakiś sposób unikalni, budujemy naszą osobowość i, niejako przy okazji, zyskujemy odskocznię od wszelkiej maści problemów i zmartwień. Zyskujemy też poczucie, iż nasze życie ma jakiś cel, a my, przynajmniej w pewnych aspektach, rzeczywiscie jestśmy wartościowi.
Fakt, chyba jakoś uciekł mi ten aspekt zagadnienia :)
OdpowiedzUsuńTelewizja mocno też ogranicza zainteresowania. Niby dostępnych jest coraz więcej programów, ale większość na jedno kopytu. Teleturnieje kiedyś wymagały wiedzy i myślenia, teraz tylko podskakiwania z głupim uśmiechem i wiadomości z tabloidów. Tzw. programy naukowe to już też bardzo często zupełna żenada.