Problem
YouTube
You
Tube ma niewątpliwie jedną poważną zaletę w zdobywania wiedzy o
sporcie. Można na filmach zobaczyć ćwiczenia. Można porównać
ich wykonanie lub samemu zamieść swoje filmy w celu oceny. Często
napotykam na problem przekazania słowami opisu pewnych, szczególnie
mniej znanych, form ćwiczeń. Pułapka polega na tym, że niestety
sporo tu filmów ze złym i niepoprawnym wykonaniem, co może
wprowadzać w błąd.
Osobny
problem to tzw. wykłady. Pomijam już w tym miejscu wszelkie
dresiarskie prezentację, na których gość mieszaniną niemowlęcego
bełkotu i wulgaryzmów przekazuje "tajniki treningu". Żeby
było śmieszniej lub żałośniej - dresio też chętnie powołuje
się na "badania naukowe". Co w tym wypadku oznacza, że
może przeczytał kilka abstraktów. Jedno mnie zawsze zastanawia.
Abstrakty zwykle pisane są po angielsku. Skoro delikwent nie potrafi
poprawnie posługiwać się językiem ojczystym, to jakim cudem
zrozumiał cokolwiek po angielsku?
Zajmijmy
się lepiej poważniejszymi wykładami w formie filmowej. Nie będę
zaprzeczał, że czasem warto je obejrzeć. Niektóre z nich mogą
być do pewnego stopnia źródłem wiedzy. Jest z nimi tak jak z
wykładami na studiach. Nie każdy wykładowca ma dar przekazu
werbalnego. Część wykładowców po prostu usypia studentów. Są i
tacy, którzy potrafią inspirować i przekazać wiedzę w sposób
żywy i ciekawy. Jednak nawet najlepsze wykłady niewiele przyniosą
bez pracy własnej studenta. Bez czytania, bez własnych notatek, a w
pewnych dziedzinach także ćwiczeń. Podobnie należy podjeść do
wykładów z internetu. Jednak spora liczba tych tzw. wykładów to
tak naprawdę w bardzo niewielkim stopniu przekaz wiedzy. Częściej
jest to reklama własnej osoby czy też napisanych książek. To
kolejny przyczynek do tezy, że najważniejsze zawsze będzie
czytanie książek.
Problem
abstraktów
Dyskusje
wokół abstraktów i zasadności ich czytania są od kilku lat dość
częste na różnych forach. Wielu powołujących się na takie czy
inne badania naukowe ma do dyspozycji tylko abstrakty. Króluje
najczęściej pubmed. Tak naprawdę pełne wersje artykułów
naukowych są publikowane najczęściej w zamkniętych bazach. Tylko
niekiedy są ogólnodostępne. Dostęp do zamkniętych baz można
mieć albo poprzez proxy jakiejś uczelni czy uniwersytetu, albo
wykupując indywidualny abonament - na co mało kto się decyduje.
Także osoby pracujące naukowo nie zawsze mają pełny dostęp do
artykułów z każdej tematyki.
Po
co o tym wspominam? Po to, by sobie uświadomić, że większość
osób powołujących się w dyskusjach na badania naukowe nigdy- lub
prawie nigdy - nie czytała pełnych wersji artykułów opisujących
te badania. Abstrakt jest to bardzo skrótowe streszczenie danej
publikacji. Nawet, gdy napisano w nim o zastosowanej metodzie, to na
pewno nie podano szczegółów, a gdzie jak gdzie, ale właśnie w
nauce diabeł tkwi w szczegółach. Wystarczy umiejętnie dobrać
badane osoby, by uzyskać pożądany wynik. Czasem nawet w samej
publikacji nie znajdzie się dokładnego opisu metodologicznego. Z
tego powodu osoby piszące rzetelne meta-analizy proszą autorów lub
uniwersytety firmujące dane badanie o tzw. surowe dane. Tu pojawia
się kolejny problem.
Często
autorzy lub uniwersytety odmawiają udostępniania surowych danych
zasłaniając się taką czy inną tajemnicą. Obecnie mają jeszcze
do dyspozycji całą masę kretyńskich ustaw o ochronie danych
osobowych. Mimo, że zwykle dane z badań nie zawierają nazwisk
badanych, a tylko ich płeć i rasę oraz kilka innych informacji, są
wg tego ściśle chronione. Te same ustawy jakoś nie zabraniają
nękania mnie przez wszelkiej maści telemarketerów lub wprowadzania
karteczek z nazwiskami na workach ze śmieciami, by kontrolować co
kto wyrzuca. To nowa chora tendencja w niektórych gminach!
Czym
dokładnie są surowe dane badawcze? To zbiór wszystkich informacji
o badaniu bez jakiejkolwiek obróbki, oczyszczenia czy interpretacji.
Trochę niewygodne? Nic dziwnego, że odmawia się ich ujawniania z
lęku przed wykryciem możliwych manipulacji i nadinterpretacji.
Abstrakty
czyta się tylko i wyłącznie po to, by podjąć decyzję czy dana
publikacja nas interesuje i warto ją przeczytać w całości. Jeśli
nie ma takiej możliwości, samo czytanie abstraktów, by zabłysnąć
jest tylko tanim cwaniaczkowaniem. Nawet czytanie artykułów
naukowych bez wcześniejszego przygotowania w postaci lektury
opracowań książkowych z danej dziedziny, będzie zwykle stratą
czasu.
Nie inaczej. Namnożyło się ostatnio ekspertów, co to książkę widzieli, a jakże - w księgarni.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Witam
OdpowiedzUsuńPytanie trochę nie związane z tematem, jednak dotyczy ciała człowieka, a głównie poruszania się. Ostatnio na nowo pojawia się temat z lat 50 dotyczący posturologii. Ciekawy jestem jakie jest Wasze zdanie na ten temat. Zagłębiając się w niego można wyciągnąć bardzo ciekawe wnioski. Dodam tylko, że sam Charles Poliquin przekonał się do tej metody, notując u siebie i swoich zawodników poprawę siły nawet do 15% w bardzo krótkim czasie.
Temat jest obecny w badaniach od XIX w. i nigdy zarzucony nie został. Były tylko różne odmiany i różne nazewnictwo. Tych systemów jest mnóstwo. Jeśli chodzi o tzw. posturologię to niby przedstawicielem w Polsce jest prof. Janusz Nowotny. Nie zagłębiając się w samo nazewnictwo - na pewno warto sięgnąć po jego prace, jak i jego niektórych podopiecznych.
UsuńPodam przykład z życia wzięty, mój znajomy ma dostęp do pełnych badań. Jedno wyjątkowo mnie ciekawiło, chodziło o tabelę w której przedstawiono jak żywiono uczetników badania. Samo badanie dotyczyło CVD i korelacji ze spożyciem tłuszczów. Oczywiście w badaniu przedsatawiono uczestników jako "high intake of satured fat" i "high intake of fat in general", posługując się zasadniczo opisem, że byli oni na diecie wysokotłuszczowej. Co się okazało? Spożycie nasyconych 20-25%, a podział makro to było ok. 70 g białka, 200 g tłuszczów i 250 g węglowodanów! To w końcu dieta wysokotłuszczowa czy wysokowęglowodanowa? Pomyślcie sobie ile razy "eksperci" którzy podpierają się takimi badaniami sami nie wiedzą o czym mówią.
OdpowiedzUsuńTutaj jest porządny artykuł działaniu pyłku kwiatowego, niesamowity pszczeli produkt:
OdpowiedzUsuńhttp://www.czytelniamedyczna.pl/2610,sklad-chemiczny-i-adaptogenne-dzialanie-pszczelego-pylku-kwiatowego-cz-ii-dziala.html
O efekcie cieplarnianym też nic realnie nie wiadomo, a jakim jest wspaniałym narzędziem propagandy. W dzisiejszych czasach gdy ktoś wspiera swój argument "nauką" od razu demaskuje się jako bezmyślny automat. Dlatego to dobrze, że wszędzie będzie AI. To lepsze niż zautomatyzowane myślenie automatycznych ludzi. Bardziej szczere.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób się tą nauką posługujemy. Osoba powołująca się na rzetelne i prawidłowo przeprowadzane badania, ma wszelkie prawo, żeby to robić. Rzecz raczej w tym, by widząc, że coś się z daną teorią nie zgadza, zacząć szukać wyjaśnienia, a nie negować to, co się w tych tzw. "dowodach anegdotycznych" obserwuje.
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc niesamowite jak pojmuje się obecnie pojęcie dowodu anegdotycznego. Paradoksalnie najbardziej szkodliwą robotę wykonały tu środowiska racjonalistyczne, które walcząc z zalewem głupoty same zaczęły ją powielać. Uznano, że dowód anegdotyczny to koniecznie coś złego, co najlepiej ignorować, bo w zasadzie co warta jest taka jednostkowa obserwacja? Tymczasem jest dokładnie na odwrót! Jeśli choć raz ktoś realnie zaobserwuje, że zrzucony przedmiot zamiast spaść na ziemię, jest od niej odpychany, to całą teorię grawitacji szlag trafi. I nie ma znaczenia, że będzie to dowód anegdotyczny,
Pogarda dla takich obserwacji nie wzięła się jednak znikąd, a jest efektem ich nadużyć i licznych przekłamań, czy po prostu braku wiarygodności obserwacji. Niemniej jeśli widzę po sobie, albo po otaczających mnie ludziach, że coś działa w taki, a nie inny sposób, to kim są nawet najbardziej uznani naukowcy, by mówić mi, że jest inaczej?
Właśnie o tym wszystkim - także o dowodach anegdotycznych - będę jeszcze pisał w kolejnych częściach. :)
OdpowiedzUsuńWg Platona i rodzin arystokratycznych, które rządzą światem ci naukowcy są wszystkim i należy wg ich przekonań układać świat. Propaganda medialna przekona obywateli i demokratyczna krzywa gaussa ulegnie autorytetowi "Kapłanów".
OdpowiedzUsuń