Hormon wzrostu
Długotrwały
stres hamuje wydzielanie GH. Dzieci pozbawione opieki i dotyku często
cierpią na karłowatość, bo poziom GH jest u nich bardzo niski. Na
temat wpływu dotyku lub jego braku napiszę niebawem więcej. Na
razie wystarczy sobie uświadomić, że taka "sterylna opieka"
pozbawiona czułości jest bardzo stresująca.
Krótkotrwały
silny stres stymuluje wydzielanie GH. To kolejny argument za tym, by
ćwiczyć ciężko, ale nie nazbyt długo. Bardzo długie treningi
ograniczają zarówno wydzielanie hormonu wzrostu, jak i
testosteronu. Tu powrócę na chwilę do tematu maratonu. Okazuje
się, że u biegaczy, którzy przez wiele lat biegają regularnie na
długie dystanse często dochodzi do zmniejszenia jąder i stałej
niskiej produkcji testosteronu jak i plemników. U kobiet miesiączki
stają się nieregularne lub całkowicie zanikają. Czym jest dla
organizmu tak naprawdę taki długi bieg? Sygnałem, że albo masz
mało pożywienia i musisz go szukać na rozległych terenach, albo
jesteś ofiarą uciekającą przed drapieżnikiem. W obu wypadkach
dochodzi do ograniczeń w działaniu procesów wzrostu i rozrodczych.
Hierarchia i samopoczucie
Teraz
muszę przejść do zagadnień nieco trudniej uchwytnych, które ze
względu na swoją naturę mogą czasem podlegać odmiennym
interpretacjom.
Jak
wykazały badania na różnych gatunkach małp, poziom stresu jest
uwarunkowany miejscem w hierarchii. Im niżej jakaś jednostka
znajdowała się w strukturze społecznej, tym bardziej była
zestresowana i podatna na choroby. Można powiedzieć, że
małpa-sukcesu była zdrowsza i miała lepsze samopoczucie. Podobne
wnioski wyciągnięto z obserwacji społeczeństw ludzkich. Może nam
się wydawać, że obecnie nie żyjemy w społeczeństwie mocno
zhierarchizowanym, ale tak nie jest. Są biedni i bogaci lub jak kto
woli - biedniejsi i bogatsi. Jest dyrektor i jego podwładny -
pracownik na samym dnie drabiny awansów w firmie. Są zawody
oceniane jako bardziej prestiżowe np. lekarz, prawnik, a są te o
niskim prestiżu np. sprzątaczka czy kasjerka.
W
zasadzie nie chodzi o obiektywną ocenę własnego statusu, lecz o
subiektywne odczucia. To czy czujesz się człowiekiem, który
odniósł sukces czy wręcz przeciwnie. Przy czym nachalne reklamy
próbują w tani sposób wpędzić nas w złe samopoczucie i gorszą
ocenę swego statusu, bo - Twój sąsiad już ma, a Ty jeszcze nie.
Ta subiektywna ocena nie musi dotyczyć tylko stanu posiadania czy
wykonywanego zawodu. Może odnosić się także do zdrowia, jak i do
wielkości mięśni lub podnoszonych ciężarów. Przy czym haczyk
tkwi właśnie w subiektywizmie. Każdy słyszał ze zestresowanych
dyrektorach umierających na zawał serca po czterdziestce. Dlatego
liczy się to jak człowiek postrzega siebie w relacji do świata.
Czy uważa się za szczęśliwego człowieka sukcesu - mieszkając w
szałasie, czy za niespełnionego szefa wielkiej korporacji. Rzecz
jasna mamy też rzesze bezrobotnych lub źle opłacanych, którzy
cały czas żyją w napięciu i narzekają na cały świat.
Ostatecznie takie podejście też w końcu odbije się na stanie ich
zdrowia.
Samiec alfa
Wprawdzie
najczęściej mówi się i pisze o samcach alfa, jednak to co dalej
będę stwierdzał dotyczy również samic alfa lub w odniesieniu do
ludzi - mężczyzn i kobiet. Choć u kobiet bycie tzw. alfą
demonstruje się nieco inaczej niż u facetów. Samiec alfa to nie
napakowany byk, ale jednostka najlepiej radząca sobie ze stresem,
potrafiąca patrzeć w kategorii wyzwania a nie zagrożenia. Trzeba
raz na zawsze obalić mit o nieczułych pakerach albo zimnych
biznes-woman. Takie jednostki są tak naprawdę nieustannie napięte
i przez to w dłuższej perspektywie czasowej kruche psychicznie albo
fizycznie. Jak przysłowiowy dyrektor umierający na zawał. Rzecz
jasna nie wszyscy, ale spora część osób postrzeganych, jako
odnosząca sukcesy, w głębi serca czuje się niepewnie, jest
zestresowana i poddana opisywanym poprzednio skutkom przewlekłego
stresu.
Kim
więc jest prawdziwy czy prawdziwa alfa? Niekoniecznie musi to być
ktoś na eksponowanym stanowisku. To przede wszystkim osoba, która
czuje się dobrze sama z sobą. Stawia sobie wymagania, ale nie
podlega nadmiernie presji współzawodnictwa. Potrafi przewidywać,
ale nie zamartwia się wszystkim nieustannie. Odnosi sukcesy na swoją
miarę i nie wpada w przygnębienie za każdym razem, gdy coś nie
wyjdzie. Tu właśnie dochodzi do kluczowej kwestii w temacie
radzenia sobie ze stresem.
Wyzwania a zagrożenie
Wiadomo,
że nikt nie jest ideałem. Częściowo można się podpisać pod tym
obrazkiem naszkicowanym powyżej, ale każdy z nas ma gorsze dni i
nie zawsze udaje się żyć z takim pozytywnym nastawieniem. Nie
chodzi tu o bzdury w stylu programowanie neurolingwistyczne, ale o
pracę nad swoim nastawieniem do życia i do stresorów. Człowiek
nie jest robotem czy komputerem. Jest żywą jednostką i może
reagować bardzo różnie. Nawet największy twardziel może się w
pewnym momencie załamać.
Okazuje
się, że na aktywność hormonalną duży wpływ ma nastawienie
psychiczne. Jeśli ktoś traktuje większość stresorów jako
przeszkody i utrudnienia w życiu, które tylko go ograniczają i
denerwują - będzie podlegał wydłużonemu działaniu
glikokortykoidów, a więc i negatywnemu wpływowi stresu na zdrowia.
Natomiast osoba, która większość stresorów w swoim życia
traktuje jako wyzwanie, jako możliwość sprawdzenia się, szybciej
upora się ze stresem. U takich ludzi poziom glikokortykoidów spada
znacznie szybciej. Reagują podobnie jak opisywane wcześniej dzikie
zwierzęta. Można wręcz stwierdzić, że komuś z takim
nastawieniem stres służy! Jest okazją do rozwoju. Okazuje się
nawet, że każda z tych postaw życiowych ma swoje odbicie w budowie
mózgu, ale o tym będzie już w kolejnej części.
Z każdym artykułem ta seria robi się coraz ciekawsza. Prawdę mówiąc zastanawiałem się na początku, co można właściwie powiedzieć nowego na temat stresu poza obalaniem popularnych mitów i niesprawdzonych teorii. Tymczasem okazuje się, że nie chodzi tu o nowe argumenty, ale raczej o odmienną perspektywę. To taka zabawna przypadłość naszych czasow: jesteśmy permanentnie bombardowani dobrymi radami, sposobami na radzenie sobie ze stresem, uczulani, by tego stresu unikać albo chociaż dobrze sobie z nim radzić. W efekcie zaczynamy postrzegać środowisko, a nawet nasze własne ciała, jako coś wrogiego z czym trzeba sobie "poradzic". Zanika gdzieś poczucie sprawczości i możliwości wpływania na owo środowisko. Jakby tego było mało od dziecka uczy się nas, że agresja to coś złego, co należy głęboko ukryć, a najlepiej w ogóle jej nie odczuwać. Dotyczy to szczególnie kobiet, ale jak się nad tym dobrze zastanowić, popularne w psychologii przekonanie, że agresja jest jedyną emocją, której pozwala się chłopcom nauczyć, również jest w najlepszym razie półprawdą. Brakuje wzorca agresji, jako czegoś dobrego, agresji jakoś siły, energii i motywacji, żeby aktywnie oddziaływać na swoje środowisko. W ten sposób nie daleko juz do wniosku, że stres jest najzwyczajniej w świecie przereklamowany, a najlepszy sposób, by sobie z nim radzić to po prostu o nim zapomnieć. Myśleć o rozwiązaniu, a nie o problemie. Jasne, że są stresowych, które mogą się okazać zwyczajnie zbyt silne nawet dla najodporniejszej jednostki, ale chodzi tu o ogólną zasadę, a nie tajemną wiedzę, która pozwoli nagle nad wszystkim zapanować. Zresztą ta zasada może się odnosić nawet do bardzo silnych stresorów - wyobraźmy sobie np. żołnierzy na polu walki. Który z nich ma większą szansę by sobie poradzic: ten, który myśli o tym, że do niego strzelają, czy ten, który analizuje sytuację i skupia się na wykonaniu swojego zadania?
OdpowiedzUsuń"Okazuje się, że u biegaczy, którzy przez wiele lat biegają regularnie na długie dystanse często dochodzi do zmniejszenia jąder i stałej niskiej produkcji testosteronu jak i plemników."
OdpowiedzUsuńMoglbym poprosic o zrodlo, badania? To dosc odwazne stwierdzenie i w jakichkolwiek sceptycznych srodowiskach nie obejdzie sie bez przytoczenia badan.
Zwykle nie podaję wielkiej bibliografii, bo to nie są artykuły naukowe i nie chcę pozować na eksperta. Sporo piszę z pamięci. Większość pisze coś na zasadzie kopiuj-wklej, a potem dorabia wielką bibliografię. Żeby jednak nie było, że coś zmyślam.
OdpowiedzUsuńSouza M., Arce, J., Pescatello I., Scherzer H. Luciano, A. (1994). Gonadal hormones and semen quality in male runners: a volume threshold effect of endurance training. International Journal of Sports Medicine, 15, s. 383