Polowanie uporczywe w paleolicie
Na
podstawie opisanych w poprzedniej części praktyk meksykańskich
Indian powstał kolejny mit naukowy. Jest nim teoria polowania
uporczywego. Polegać to miało na tym, że grupa myśliwych biegnie
za zwierzęciem tak długo aż to padnie z wyczerpania. Podobno
człowiek rekompensuje sobie wytrzymałością brak szybkości. Jest
to tylko częściowo prawdą. Na pewno nie przegoni w biegu konia czy
innego czworonoga, ale będzie mógł dłużej maszerować i na
większe odległości. W wielu kampaniach wojennych dawnych czasów
konie padały szybciej z wyczerpania niż ludzie! Tak, tyle tylko, że
ludzie większość drogi przebywali marszem a nie biegiem. Do
długich marszów nawet ze sporym obciążeniem zdrowy człowiek jest
przystosowany. Do wielogodzinnych biegów nie! Rzecz jasna, o ile nie
jesteś żołnierzem, nie ma sensu z tym przesadzać. Do marszów
jeszcze wrócę na końcu.
Wróćmy
do polowania uporczywego i poddajmy je logicznej analizie. Jaki sens
miałoby gonienie kilka dni jednego zwierzaka przez grupę mężczyzn,
którzy mieli do wykarmienia nie tylko siebie, ale też swoje
rodziny? Pamiętajcie, że ówczesne kobiety nie były anorektyczkami
zadowalającymi się jednym jabłkiem na dzień! Ówczesne dzieci nie
były tłustymi bobasami nad miseczką musli! "Tata, masz
mięsko?". Wyobraźcie sobie dziesięciu facetów goniących z
zapałem przez kilka dni małego króliczka. Straty sił i czasu nie
zrekompensuje im taka zdobycz. Świadomie przesadziłem z tym
królikiem, ale czy gonienie jelenia lub innego podobnego zwierzęcia
będzie naprawdę dużo lepsze?
Jest
sporo tematów kontrowersyjnych czy też dyskusyjnych w
paleoarcheologii, ale w zasadzie wszyscy się zgadzają z tym, że
już wczesne formy hominidów posługiwały się prostymi narzędziami
z kamienia lub drewna. Z czasem wraz z rozwojem tych hominidów do
bardziej zaawansowanych form, ewoluowały także narzędzia do nieco
bardziej skomplikowanych - włócznie, proce czy w końcu łuki. Czy
zatem nie jest rozsądniej przyjąć, że ludzie paleo używali
kamieni i kijów rzucając nimi w zdobycz? Mogli też kopać doły na
drodze do wodopoju a potem dobijać ofiarę, która w nie wpadła -
kamieniami. Tak też często robili. Obie te metody są o wiele mniej
czasochłonne i bardziej wydajne. Gdyby ludzie pierwotni postępowali
według rad niektórych współczesnych naukowców, zapewne obecnie
nie byłoby ani nas ani tych naukowców.
Zatrucie wodą
W
czasie trwania maratonów zaleca się picie dużych ilości wody.
Jednocześnie przemilcza się dość częste zatrucia nadmiarem wody,
jakie występują u biegaczy. Zresztą nie dotyczy to tylko
maratończyków. Niektórzy trenerzy zalecają, by na siłowni w
trakcie treningów wypijać ileś tam litrów wody. Ten lęk przed
odwodnieniem jest podobny lękowi przed katabolizmem. Oba są
nieuzasadnione. Tymczasem zatrucie nadmiarem wody jest często
bardziej realne niż odwodnienie. Udowodniono, że lekkie odwodnienie
nie wpływa znacząco na zdolności motoryczne.
Nie
twierdzę, że w czasie biegu czy ćwiczeń nie można wcale pić -
choć w zasadzie nie widzę sensu picia w czasie treningu siłowego -
jednak należy robić to z rozsądkiem i dużym umiarem. Dodatkowym
czynnikiem ryzyka jest w tym wypadku dieta oparta na węglowodanach i
brak dostatecznej ilości biała. Niedobory białka wywołują
nadmierne wydzielanie wazopresyny i zatrzymanie wody w organizmie
oraz zaburzenia równowagi elektrolitowej. Może dojść nie tylko do
zatrucia wodą, ale też do hipercalcemii. Problem potęguje fakt, że
także węglowodany wiążą wodę.
Problemy jelitowe
Większa
część uczestników długodystansowych biegów ma problemy
jelitowe. Powstało sporo poradników na temat tego co jeść a czego
nie jeść przed biegiem i - o zgrozo - w czasie biegów. Wymienia
się też mnóstwo przyczyn, a zapomina o tym, że główną
przyczyną jest tu sam zbyt długi bieg. Kilkudziesięciokilometrowy
bieg wywołuje silny stres w organizmie i zaburza pracę jelit. Jeśli
do tego doda się nadmiar wody, wysoko-węglowodanową dietę
zalecaną w sportach wytrzymałościowych, to skutek jest właśnie
taki.
Nie
wiem dlaczego uważa się, że bieg przez kilka godzin czy
jakakolwiek inna forma wysiłku wymaga jedzenia w trakcie. Chyba
jedyną przyczyną jest to, że taki pogląd napędza cały marketing
wszelakich batoników proteinowych, zbożowych itp. Ten proceder
tylko dodatkowo obciąża żołądek i jelita. Od tysiącleci ludzie
najpierw pracowali czy polowali, a dopiero po zakończeniu jedli i
wypoczywali. Teraz eksperci od zdrowia postawili wszystko na głowie.
Niezależnie od tego, czy polowanie uporczywe jest mitem czy nie, nie ulega wątpliwości, że na krótkie dystanse większość zwierząt jest znacznie szybsza od człowieka. Jeleń, zwiewając przed takimi myśliwymi, bynajmniej nie wybrałby przy tym wygodnej asfaltowej ścieżki z przygotowanymi butelkami wody po drodze, tylko uciekałby leśnymi ścieżkami w zarośla starając się nie tylko zwiać, ale też zgubić mysliwych. To z kolei oznacza, że tego rodzaju polowanie w większości odbywałoby się w dużej odległości od dręczonego zwierzęcia - myśliwi poruszaliby się marszobiegiem, tropiąc je i od czasu do czasu zbliżaliby się do niego, żeby je spłoszyć. Wtedy mogliby rzeczywiście przebiec kawałek sprintem, a potem znowu tropienie, zbliżenie się do zwierzęcia, pogoń i tak dalej, i tak dalej, aż padłoby z wyczerpania, co w przypadku większości kopytnych rzeczywiście występuje znacznie szybciej niż u człowieka. Jeździłem kiedyś konno i wiem, że nawet dobrego konia można dość łatwo zajeździć na śmierć, zmuszając go do długiego wysiłku. Tego jelenia wcale nie trzeba by było gonić przez tydzień. Spokojnie wystarczyłby jeden dzień takiej gonitwy, żeby się zaczął potykać, może złamał nogę...
OdpowiedzUsuńStąd byłbym ostrożny w całkowitym odrzucaniu takiej teorii polowania. Po prostu na pewno nie polegała ona na ciągłym biegu, tylko na przemiennym marszu i krótkich sprintach.
O takim podejściu pisałem w pierwszej części odnośnie Buszmenów. Jednak i tak nie sądzę, by była to powszechna taktyka polowania.
OdpowiedzUsuńNie sugeruję wcale by była. Chodziło mi tylko o to, że wg mojej wiedzy, taka taktyka mogłaby być potencjalnie skuteczna. Nie studiowałem nigdy antropologii, ale również wydaje mi się, że znacznie bardziej prawdopodobne jest używanie narzędzi i konstruowanie pułapek, szczególnie, że taka pogoń mogłaby się okazać nieskuteczna z tysiąca różnych powodów. Jak się nad tym dobrze zastanowić, to przecież ścigane zwierzę mogłoby uciec na jakiś niedostępny teren, w rejon jakichś drapieżników czy choćby innego plemienia, nie wspominając już o schowaniu się nory :)
OdpowiedzUsuń