piątek, 20 kwietnia 2018

Reakcje na stres a motywacja cz. 3


Wyobraźnia

Neurolog Robert Sapolsky posługuje się w swoich publikacjach przykładem zebry. Wyobraźcie sobie zebrę uciekającą przez sawannę przed głodnym lwem. Dochodzi u niej do wszystkich reakcji stresowych, jakie jeszcze będę później szczegółowo opisywał. Organizm zostaje zmobilizowany do wysiłku, serce i płuca mocniej pracują. Jednocześnie ogranicza się mniej ważne w tej chwili procesy, jak np. te związane z prokreacją czy rośnięciem. Gdy zebrze uda się uciec i lew tego dnia zostanie bez obiadu, zwierzę jest szczęśliwe. Zatrzymuje się, skubie trawę i cały jego organizm szybko wraca do równowagi. Teraz na miejscu zebry postawcie człowieka. Może siebie? Oto udała się ucieczka przed drapieżnikiem. Czy większość ludzi odczuje ulgę? Być może ludzie pierwotni tak, ale nie współczesny człowiek. Zacznie pracować wyobraźnia: Co by było jakby jednak mnie dopadł? Co będzie następnym razem? Może już nie zdołam uciec? Itd. itp. w głowie pojawiają się setki różnych możliwych scenariuszy. Reakcja stresowa zamiast się zakończyć, trwa nadal.

Nasza wyobraźnia jest wspaniałym narzędziem. Pozwala nam odkrywać i wymyślać nowe rzeczy. Pozwala przewidywać konsekwencje swoich czynów i wielu z tych negatywnych uniknąć. Ma jednak też swoją gorszą stronę. Właśnie tę, którą opisałem przed chwilą na przykładzie. Ile czasu dziennie spędzasz na zamartwianiu się tym co będzie? Ile na przewidywaniu najgorszego, które przecież na pewno musi nadejść? Taka analiza do pewnego stopnia jest dobra. Można się przygotować na nadchodzące problemy, można uniknąć starych błędów. Jednak jeśli przybierze formę przesadną i zajmuje nam większość czasu - doprowadzi do problemów.

CRH a glikokortykoidy

CRH (kortykoliberyna) obniża apetyt i aktywność seksualną po to, by skupić organizm na walce lub ucieczce przed zagrożeniem. Natomiast glikokortykosteroidy (kortyzol, kortykosteron, kortyzon), które wydzielane są jakiś czas później w nadnerczach mają wiele różnych funkcji. Mobilizują organizm, działają przeciwzapalnie, by wspomóc gojenie się ewentualnych ran. Starają się też zwiększyć zasoby energetyczne organizmu, by nadbudować to co zostało utracone oraz by organizm miał lepsze możliwości do powrotu do zdrowia po walce.
Wydzielanie CRH trwa stosunkowo krótko. Natomiast glikokortykoidy mogą utrzymywać podwyższony poziom dość długo. Przedłużający się podwyższony poziom glikokortykoidów sprawia, że zwiększa się apetyt. Często sięga się wtedy po słodycze, jako rzekome szybkie źródło energii. Ten proces jest tym silniejszym im bardziej ktoś jest przyzwyczajony do spożywania słodkich rzeczy. Dodatkowym bonusem jest wówczas poczucie przyjemności łagodzące odczuwanie stresu. Co gorsza, w większości współczesnych sytuacji stresowych człowiek ani nie walczy fizycznie, ani nie ucieka, ani też nie odnosi ran. Więc tak naprawdę nie potrzebuje nadmiaru jedzenia, do jakiego popychają go hormony.
Jest w tym wszystkim jeszcze jeden haczyk. Glikokortykoidy przyczyniają się do wytwarzania enzymów odpowiedzialnych za to, że większa część tego co zostanie zjedzone zamiast trafiać do mięśni i odżywiać organy, przekształca się w tłuszcz. To ma być zapas energii w razie przyszłej walki, ucieczki czy choroby. Tu mamy wyjaśnienie pewnej zagadki. Można odżywiać się niskowęglowodanowo, ale jeśli cały czas podlegamy silnemu oddziaływaniu glikokortykoidów, to i tak może rozwinąć się otyłość, cukrzyca czy miażdżyca. Kolejny mało znany fakt, to to, iż najwięcej receptorów glikokortykoidowych mają komórki tłuszczowe w okolicach brzucha! Jeśli jeszcze połączymy wysoki poziom glikokortykoidów z wysokim poziomem insuliny (w diecie wysokowęglowodanowej) to brzuch rośnie niemal w oczach.
Innym już skrajnym efektem, który może się pojawić przy długotrwałym podwyższonym poziomie glikokortykoidów jest otłuszczenie twarzy tzw. twarz księżycowa lub zespół Cushinga. Hormony z tej grupy działają też katabolicznie na mięśnie i powodują ich stopniowe osłabienie. Chcę jednak podkreślić, że same glikokortykoidy a szczególnie demonizowany w publikacjach kulturystycznych kortyzol, nie są złe. Łagodzą stany zapalne w organizmie np. po ciężkim wysiłku. Niebezpieczne dla zdrowia jest dopiero ich długotrwałe nadmierne wydzielanie i to nie jednorazowe, ale często powtarzane w postaci utrzymujących się godzinami reakcji stresowych.


Żołądek

Stres prowadzi do obniżenia poziomu kwasu solnego. W dłuższej perspektywie, gdy taki stan się przedłuża dochodzi do stałego upośledzenia wydzielania kwasu. Z czasem zmniejsza się grubość ścian żołądka i błony śluzowej - skoro kwasu jest mało, to i niepotrzebne takie grube ściany. Prócz upośledzenia trawienia białka i przyswajania wielu witamin, może dojść do powstawania wrzodów czyli dziur w ściankach żołądka. Zwykle wiąże się to z zakażeniem bakterią helicobacter pylori, która korzystając z obniżonej kwasowości dopełnia procesu zniszczenia ścianek żołądka. Czasem może też chodzić nie tyle o sam żołądek, ale o wrzody dwunastnicy. Tu mechanizm powstania jest podobny. Wtedy rzecz jasna "mądry" lekarz przepisuje inhibitory pompy protonowej na obniżenie poziomu kwasu (i tak już skandalicznie niskiego) tylko pogarszając sytuację. Nadkwasota jest pojęciem medycznym, które w rzeczywistości nigdy nie występuje. Byłem już wiele razy świadkiem poprawy w tzw. nadkwasocie, gdy pomagało zażywanie HCL - tabletek z kwasem solnym.

2 komentarze:

  1. Stefan,
    Odnośnie tej zebry, można też zauważyć, że po całej akcji ucieczki przed niebezpieczeństwem, wprowadza mięśnie w drgania.
    Tutaj pytanie.
    Mój ojciec ma pewne problemy, o których rozpisywać się nie będę, bo sam tego nie rozumiem, a on głównie gada że cierpi itd.
    Szuka pomocy w wielu miejscach i w jednym przypadku powiedziano mu, że obecne problemy są spowodowane przeżyciami z przeszłości. Że wszystkie te stresowe sytuacje kumulowały się w całym organizmie, mięśniach, głowie (ojciec od dłuższego czasu czuje szumy w głowie i ma wrażenie jakby chodziły po jego twarzy robaki etc.).

    Znalazł tzw. ćwiczenia TRE (Tension & Trauma Releasing Exercises
    Myślisz, że zwięrzęta właśnie w ten sposób pozbywają się również tego stresu jaki powstał podczas zagrożenia i za pomocą takich drgań też im to pozwala do powrotu do stanu sprzed zagrożenia?
    Czy to może pomóc ludziom, czy jest to znów jakiś zabieg marketingowy mający na celu wyciągnięcie od ludzi pieniędzy, którzy w akcie desperacji i szukania pomocy zapłacą każde pieniądze aby wrócić do stanu komfortowego życia, bez bólu etc.?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po ciężkim wysiłku tak fizycznym jak psychicznym mięśnie mogą drgać. Nie ma to nic wspólnego z "wyrzucaniem hormonów stresu". Próbowałem przeczytać ten tekst bez uprzedzeń, ale jakoś się nie da :)
    Zresztą, po 30 latach treningów mogę w kilka sekund wprowadzić w drżenie większość mięśni. Wcale jakoś to nie działa relaksacyjnie. Podejrzewam raczej efekt placebo, a to już osobny choć na pewno ciekawy temat.

    Tak samo jak sprowadzanie wszystkiego do przeżyć z dzieciństwa. Taki freudowski bełkot. Czasem jakieś przeżycia mają wpływ, ale zdecydowanie jest to przejaskrawiane. Tak naprawdę oznacza brak porządnej diagnozy. Lepiej poszukać kogoś kto zrobi dokładne badania i sprawdzi, czy te objawy nie są związane z jakąś chorobą, z niewłaściwym stylem życia itp.

    OdpowiedzUsuń