wtorek, 3 października 2017

Rozważania o depresji cz. 1


Nieporozumienia związane z samym pojęciem

Niewątpliwie pojęcie depresji nie jest jednoznaczne. Używa go wiele osób, choć często w zupełnie innym rozumieniu. Przeniknęło do świadomości społecznej i do popularnego słownictwa już kilkadziesiąt lat temu. To, prawie jak zawsze, spowodowało jego zwulgaryzowanie. Dziś wystarczy, że ktoś ma gorszy dzień i już stwierdza z namaszczeniem "Jestem w depresji."

To niestety nie jedyny problem. Jeśli pójdziesz do psychologa, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten zindoktrynowany freudyzmem i kilkoma innymi błędnymi teoriami, zdiagnozuje u Ciebie depresję lub coś innego. Nie! Bynajmniej nie twierdzę, że depresja nie istnieje i nie ma ludzi na nią cierpiących. Problem w tym, że często diagnozuje się ją zbyt pospiesznie lub też leczy niewłaściwie. Jak w przypadku wielu innych chorób próbuje się sprawę rozwiązać za pomocą tabletek, które nierzadko robią więcej szkody niż przynoszą pożytku. Istnieje sporo przyczyn psychicznych i fizjologicznych, a czasem środowiskowych (społecznych), które wystarczy wykryć i usunąć, by depresja powoli ustąpiła. Wcale nie trzeba sięgać po uzależniające farmaceutyki. Zresztą te ostatnie tylko masują chorobę zamiast ją leczyć.
Nie jest to w moim zamyśle tekst naukowy ani nawet rozprawka popularnonaukowa. Chcę raczej zwrócić uwagę na pewne oczywistości, które najczęściej umykają powszechnej percepcji. Jednak siłą rzeczy muszą odwołać się do pojęć przyjętych w psychologii. Nie można jednak liczyć na to - jak zresztą w całej współczesnej psychologii - iż odwołanie się do tych pojęć rozjaśni nam sytuację i da jednoznaczny obraz sytuacji. Mamy bowiem depresję związaną z zaburzaniami dwubiegunowymi, mamy depresję poporodową, sezonową i kilka innych. W praktyce wcale nie tak łatwo je rozpoznać, a czasem rozpoznaje się nie to co naprawdę ma miejsce. To o tym głównie będzie ten artykuł.

Czy często jesteś smutny?

Wiele testów z psychologii mających wykryć depresję zaczyna się od pytania "Czy często odczuwasz smutek?". Czasem bywa, że tylko na podstawie odpowiedzi na to jedne pytanie (choć rzecz jasna jest ich więcej) powołany specjalista uznaje, że osoba badana jest w depresji. Tymczasem przyjrzyjmy się tu dwóm ważnym słowom. Co oznacza "często"? Każdy z nas może to różnie rozumieć. Czy często trenujesz na siłowni? Dla jednego często to będzie trzy razy w tygodniu, a dla innego dwa razy na dzień. Więc odpowiedź "tak" nic nam naprawdę nie powie o częstotliwości treningów pytanej osoby.


Każdy z nas bywa czasem smutny. Nie musi to od razu oznaczać depresji ani też jakichś innych zaburzeń psychicznych. Faktycznie problem zaczyna się, gdy smutni jesteśmy "często". Jednak trzeba dokładnie ustalić co to oznacza często. I nawet wtedy jeszcze nie jest to podstawą do stawiania diagnozy. Można być przez dłuższy okres ciągle smutnym, bo np. straciliśmy kogoś bliskiego, bo nie możemy znaleźć pracy, bo w pracy, którą mamy są ciągłe problemy z despotycznym szefem itd. W ludzkim życiu istnieje wiele powodów, by się smucić i nie oznacza to od razu zaburzenia.
Kiedyś czas po śmierci osoby bliskiej określano żałobą. Przyjmowało się, że człowiek potrzebuje czasu, by się otrząsnąć, zacząć żyć na nowo i na nowo odnaleźć radość życia. Dziś od razu w tę sytuację próbuje się wtrącać psycholog. Obecnie bardzo modna jest pomoc psychologiczna dla ofiar różnych wypadków czy kataklizmów. Tymczasem z badań zebranych przez Witkowskiego wynika, że taka "pomoc" przynosi tylko szkody. Wcale mnie to nie dziwi. Gdybym sam przeżył coś traumatycznego, to chciałbym mieć spokój, by ochłonąć. Ewentualnie towarzystwo bliskiej osoby. Ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie wtedy życzył byłby pajac wygłaszający książkowe mądrości!
Muszę tu wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, o której napisał Tomasz Witkowski. W momencie, gdy przekraczasz próg gabinetu psychologa czy psychiatry - jesteś na z góry przegranej pozycji. On jest specjalistą i jego słowo jest prawem. Skoro przyszedłeś, to znaczy, że jesteś chory. Można Cię posądzić o halucynacje, mijanie się z prawdą itd. Jeśli więc wystąpisz przeciw specjaliście, to zachodzi sytuacja "jego słowo, przeciw mojemu". Gdy złą diagnozą lub leczeniem zostaniesz skrzywdzony - nic nie wskórasz. Wiele się mówi od lat, że korzystanie z pomocy psychologa czy psychiatry to nie wstyd. Oczywiście, że nie, ale i tak pozostaje ryzyko, że już nigdy nie będziesz w pełni traktowany jako normalna zdrowa osoba, która ma prawo do własnych opinii i decyzji. Osobiście wiem, że nawet w zwykłych szpitalach, gdy przywiozą człowieka z zapaleniem płuc wielu lekarzy tak zaczyna pacjenta traktować, ale to już inna historia i nieco innych problem.
Jeśli już jesteśmy przy temacie lekarzy i innych chorób, to oczywiście muszę też nadmienić, że ciężka choroba może powodować depresję. Wtedy również należy usunąć przyczynę, czyli wyleczyć tę chorobę, a nie bawić się w "pomoc psychologiczną". Istnieje tu także pewne sprzężenie zwrotne - im większa nadzieja, im lepszy stan psychiczny pacjenta, tym większe szanse na wyleczenie. Ciągle jeszcze nie potrafimy uchwycić tych zależności do końca. Niemniej chodzi o motywowanie człowieka do walki z chorobą, do walki o jakoś swojego życia, a nie taką dość wątpliwą pomoc, jaką oferuje obecnie większość psychologów ze swoją książkową mądrością. Dawniej, gdy jeszcze lekarze nie byli tylko przedstawicielami wielkiej farmacji, ci mądrzejsi instynktownie wymagali od swoich pacjentów dbania o siebie. Jeśli tylko było to możliwe, kobiety powinny zadbać o makijaż a mężczyźni regularnie się golić. To dbanie o siebie mobilizowało i właśnie taki był jego sens. Zamiast narzekać i skupiać się na bólu, wyjdź na chwilę z łóżka i ogarnij się.

17 komentarzy:

  1. Witam wszystkich.Piszę pierwszy raz choć długo czytam bloga.Temat który podjąłeś jest mi szczególnie bliski z tego powodu,że moja żona "podobno" cierpi na nerwicę,stany depresyjne i lękowe.Pozwolę sobie opisać trochę sytuację.Żyje na ma 34 lata,urodziła 2 dzieci.Była osobą bardzo roześmianą,szczęśliwą i aktywną fizycznie ale po ostatniej ciąży (3 lata temu) wszystko się zmieniło.Zaczęły jej doskwierać szumy uszne i zawroty głowy,które utrzymują się po dziś dzień:/ Została przebadana kompleksowo (okulista,neurolog,laryngolog,audiolog)ale nic nie znaleziono! Była nawet w Kajetanach.Ciągłe szumy uszne doprowadzają ją do szaleństwa,chodzi ciągle przybita i załamana a ja nie potrafię jej pomóc,pocieszyć.Poprostu gaśnie w oczach.Proponowałem wszelakie formy ruchu ale to na nic.Jej poprostu "nic się nie chce". Zażywa jakieś tabletki,które przepisał jej psychiatra.Ja uważam że ona się tym tylko truje a poprawy nie widać.Więc wziąłem sprawy w swoje ręce i na początek zakupiłem witaminę C i msm. I tu moje pytanie do Ciebie Stefanie..czy znasz taki przypadek? Czy spotkałeś się z kimś kto miał podobne objawy? Podkreśle,że mnie również zaczyna totalnie dołować jej stan.
    Za wszelkie błędy przepraszam.Marcin

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy podczas tej ostatniej ciąży były jakieś komplikacje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Podstawą będzie badanie przysadki.Sam mam niedoczynność przysadki mózgowej i większość dolegliwości z tym związanych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Około 4 miesiąca była w szpitalu bo pojawiło się krwawienie,ale na szczęście to nic poważnego.Myśle że nie ma to związku.Badania przysadki z tego co się orientuję.Pablo mógłbyś opisać swoje dolegliwości.Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto też zbadać tarczycę. To może być objaw nadczynności. A jak u niej z ciśnieniem krwi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciśnienie ok,morfologia też.Badanie TSH 3,060 a normy podają 0,270-4,200. Jakie byś zalecił jeszcze badania? Dodam,że żaden lekarz nie pokierował jej w stronę badań hormonalnych czy choćby głębszych badań tarczycowych...

    OdpowiedzUsuń
  7. Samo TSH guzik pokazuje. Tarczycę warto zbadać kompleksowo, tzn. całkowite i wolne T4 i T3 plus przeciwciała TPO i TG. No i oczywiście TSH, ale to już ma zbadane. Na normy też trzeba uważać, bo są niezbyt rzetelnie określone i wynik, który niby się w niej mieści może już zwiastować chociażby rozwijającą się chorobę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też jej to powtarzam,że pani doktor zwyczajnie ją zbyła tym jednym badaniem. A co ewentualnie jeszcze mogłaby przebadać? Poziom witaminy D i i minerałów? Czytałem wypowiedzi ludzi którym przy szumach usznych i stanach depresyjnych pomagało msm,witamina D3.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak jak Marek wspomniał T4,T3,przeciwciała ewentualnie usg tarczycy chodzi cysty.U mnie zaczęło sie jakieś 10 lat wstecz.Zawsze było zle wiecznie zmęczony,ponury brak motywacji do życia,ogólna apatia.Pewnego razu wyladowalem w szpitalu bardzo mnie sciskalo w przełyku.Badał mnie laryngolog i nic nie stwierdził.Udało się doprosic o badanie tsh(ok 4.300).Potem to już poszło lekarz i eutyrox.
    Następnie pojawił się problem z plodnoscia.Okazało się że mam guza przysadki pompujacego prolaktyne,ale i z tym wychodzę pomału na prostą.
    Zanim zdiagnozowano co mi jest brałem leki uspokajające w wyniku depresji,leki na nadciśnienie to chyba przez stres.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jestem lekarzem ale wynik tsh 3.060 kwalifikuje się do leczenia.W kwietniu miałem tsh 1.600 i czułem się świetnie.Ostatnio trapi mnie natłok goniacych myśli,rozdrażnienie,szumy uszne zrobilem tsh 2.300 slabo.Poszukaj dobrego specjalistę i odstaw leki na depresję.Z mojej praktyki powiem że bylo nawet gorzej, niewspominajac o uzależnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z ciekawostki przy słabej tarczycy skura na kolanach i lokciach jest sucha.Jak byś opierał o np:beton gołą skura.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie jestem pewien czy witD pomorze na szumy uszne.Nadmiar może spowodować biegunkę.Msm dopiero testuję.Ale na pewno witC

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli witamina D to najlepiej w komplecie z K2, A i E. Może być ta od Zięby. Inna wersja to kupić w sklepie dla zwierzaków i brać razem wszystkie proszki do posiłku z tłuszczem.
    Tak jak powyżej - zbadać dokładnie tarczycę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Stefan, z dużym zdziwieniem przeczytałem ten art. Kompletnie nie pasuje do ciebie. Nie sadze abyś miał na tyle duża wiedzę aby tak krytycznie ocenić pracę psychologów - terapeutów. Psychiatrzy - owszem, leczą farmakologią ale terapeuci to inna bajka. Spotkałem się z takimi, którzy nie oceniają, nawet nie sugerują nic a jedynie poprzez pewne zachowania pozwalają w wgląd we własnego siebie, wychodząc z założenie, że zdiagnozować i „uleczyć” musimy się sami.

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam wielu psychologów i przeczytałem niezliczoną ilość publikacji z tej dziedziny. Mam podstawy, by twierdzić to co twierdzę. Już sam fakt, iż współczesna psychologia często odwołuje się do Freuda jest wystarczający, by w wielu punktach sama się dyskredytować. Poczytaj sobie Witkowskiego, poczytaj MacDonalda. Jasne, że nie można wszystkiego wrzucać do jednego worka. Np. psychologii społecznej, ale i tam czasem widać wpływ psychoanalizy.

    OdpowiedzUsuń
  16. KOPALNIA wiedzy, jesteś niesamowity.

    OdpowiedzUsuń