Przemęczenie
Nadmiar
zajęć lub po prostu zmęczenie to podstawowy czynniki obniżający
poziom motywacji. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego niby
banalnego stwierdzenia. W teorii każdy wie, że tak właśnie jest.
W praktyce często o tym zapominamy i z rozpędu mnożymy rzeczy,
które trzeba zrobić. Ciągle słyszę od znajomych, że są bardzo
zabiegani i zapracowani. Nie mają na nic czasu, a jednocześnie na
bieżąco śledzą wpisy na FB i inne podobne bzdury. Otoczenie
wmawia nam, że musimy zrobić jeszcze to i tamto. Sporo z tego co w
życiu robimy nie ma żadnej wartości, choć w danym momencie wydaje
się takie istotne. Niekiedy bierzemy na siebie obowiązki, które do
nas nie należą. Osobny problem to brak właściwej organizacji
pracy i całego dnia. Każdy bredzi o współczesnej szybkości życia
i nie zauważa, że nierzadko sami sobie tę szybkość narzucamy.
Jasne, że warunki pracy się zmieniły. Współczesna praca rzadko
kiedy ma charakter wysiłku fizycznego i uregulowanego czasu, po
którym możemy wrócić do domu i więcej się tym nie zajmować. To
rodzi napięcie. To samo można powiedzieć o biurokracji narosłej
już niczym tkanka rakowa na społeczeństwie. Ciągle wymaga się od
nas jakichś nowych dokumentów, które trzeba dostarczyć do tego
czy innego urzędu, a przepisy zmieniają się częściej niż pogoda
i już nawet prawnicy za nimi nie nadążają.
Zdaję
sobie z tego wszystkiego sprawę. Tak jak z różnych obowiązków
rodzinnych, które większość z nas ma. Jednak nie wolno dać się
zwariować i zagonić na śmierć niczym szczur w labiryncie. Jedną
z ważnych funkcji, tak samej medytacji, jak i treningu mentalnego,
jest zdystansowanie się od tych codziennych obowiązków i zajęć.
Trzeba sobie uświadomić, że sporo z tego co uważamy za ważne, co
wmówiono nam, że jest ważne, wcale aż takie ważne może nie być.
Chroniczne
przemęczenie ma to do siebie, że nawet możemy go za bardzo nie
odczuwać. Jednak będziemy stale doświadczać spadku motywacji i
gorszych wyników na treningach. Spadnie także nasza radość życia
i satysfakcja z drobnych przyjemności. Dlatego od czasu do czasu
należy przejrzeć swój plan dnia czy tygodnia i sprawdzić czy
wszystko co "musimy" zrobić faktycznie jest konieczne. Na
marginesie dodam, że nierzadko przełożeni żądający czegoś tam
"na wczoraj" są po prostu ludźmi niezorganizowanymi i
należy się tym bardziej do nich zdystansować i nie brać całkiem
na poważnie ich nierealnych zaleceń. Ile to razy szef kazał Ci coś
zrobić, a Ty poświęcasz na to mnóstwo czasu i energii, by na
drugi dzień dowiedzieć się o zmianie decyzji?
Nadmierne
pobudzenie
Wbrew
pozorom nadmierne pobudzenie może pogarszać wyniki w sporcie.
Nazbyt często szuka się sposób stymulacji, czasami poprzez różne
suplementy mające rzekomo podnosić poziom pobudzenia, a tym samym i
poprawiać wyniki. Niektórzy polecają kawę jako stymulant co
również jest wynikiem błędnego rozumowania. Nie czas tutaj
rozpisywać się o kawie, bo i tak bardzo się ten cykl rozrósł.
Stwierdzę tylko w skrócie, że nadmierne pobudzenie po kawie jest
raczej znakiem, że nie powinno się jej nadużywać, gdyż źle
działa na daną osobę. Może niekiedy być efektem uczulenia.
Lekkie
pobudzenie jest jak najbardziej wskazane, natomiast zbyt silne może
działać przeciwnie i powodować spadek wydajności, brak
koncentracji, a co za tym idzie większe ryzyko kontuzji. Pisałem
już o metodach pobudzenia przed ciężkimi seriami, do czego tu
jeszcze nawiążę i wrócę, jednak zawsze należy pamiętać, by
nie nakręcać się nadmiernie. Jeśli nie potrafi się kontrolować
wyższego stanu pobudzenia, to lepiej wcale nie korzystać z tego
typu narzędzi.
Właściwe
podejście do bólu i innych problemów
Być
może trochę się powtarzam, ale to jak traktujemy przeszkody, a
szczególnie ból, rzutuje nie tylko na wyniki treningowe, ale na
całe życie. Ma wpływ nawet na długość życia. Jeśli każdy
ból, ten lekki jak i ten poważny, traktujemy jak nieszczęście i
nie potrafimy spojrzeć na niego pozytywnie, to tym samym tylko
napędzamy negatywne reakcje organizmu. Stajemy się ludźmi
zgnębionymi i smutnymi. To przekłada się na relacje z innymi
ludźmi. Wtedy zamiast czerpać z tych relacji siłę i wsparcie,
sprawiamy, że stają się kolejnym obciążeniem naszej psychiki.
Pisząc
o bólu mam na myśli nie tylko DOMSy, ale też ból wywołany
chorobą czy kontuzją. Od razu dodam, że nie chodzi tu o żaden
masochizm i rozkoszowanie się bólem. Chodzi o pozytywne spojrzenie
i wyszukiwanie pozytywów w zaistniałej sytuacji.
Wyobraźnia
Większość
wyobraża sobie najgorsze. Na pewno wydarzy się coś złego.
Wprawdzie są ludzie pozbawieni wyobraźni, przynajmniej w przenośnym
znaczeniu, którzy nie przejmują się zupełnie skutkami swoich
nieprzemyślanych działań, to jednak spora grupa osób nieustannie
zamartwia się tym co złego może się stać. Oczywiście obie te
skrajne postawy nie są dobre. Istnieje coś takiego, jak sprawcza
rola wyobraźni. Jeśli ciągle wyobrażasz sobie, że coś złego
się stanie, to po to - paradoksalnie - by odczuć ulgę, że "już
się wreszcie stało" podświadomie sam doprowadzasz do
nieszczęścia, wypadku czy kontuzji. Na pewno trzeba być
przewidującym i unikać potencjalnych niebezpieczeństw, ale łatwo
popaść w paranoję i robić jak najmniej, by przypadkiem coś złego
się nie stało. Zgodnie ze starym powiedzeniem - nie popełnia
błędów ten kto nic nie robi. Jednak nie robienie niczego zwykle
bywa największym błędem.
Ciekawym
zjawiskiem jest zaobserwowana aktywacja określonych obszarów w
mózgu w czasie ruchu i taka sama tylko w czasie jego wyobrażenia. W
obu wypadkach następuje aktywacja tych samych obszarów mózgu, a
także napięcie mięśni. Wprawdzie samo wyobrażanie sobie
ćwiczenia pobudza mięśnie i może pomóc - to na pewno treningu
nie zastąpi. Tak dobrze nie ma! Wnioski niektórych autorów jakoby
to wystarczyło za cały trening są śmieszne. Jeśli wyobrażasz
sobie ciężką serię, to mózg wysyła sygnały do mięśni podobne
do tych, gdy naprawdę się tę serię wykonuje. Jednak cała praca
mięśni jak i układu nerwowego oraz procesy metaboliczne będą
stanowiły nikły promil tego co dzieje się w czasie prawdziwego
ciężkiego treningu.
Nie
oznacza to, że nie warto korzystać z tego narzędzia. Można sobie
wyobrażać ciężką serię tuż przed treningiem lub dzień
wcześniej, by się mentalnie i nie tylko przygotować na nadchodzący
wysiłek. Można też w razie kontuzji ćwiczyć kontuzjowany obszar
"w głowie" i tym samym przyspieszyć jego regenerację.
Negatywne wizualizacje też mogą być pomocne, jeśli zostaną
odpowiednio pokierowane. Pisałem już o tym przy okazji omawiania
wizualizacji bólu.
Aktywacja
bezpośrednio przed ciężką serią - uzupełnienie
Było
już o afirmacjach i o tym, że stanowią czasem narzędzie
obosieczne. Mogą pomóc, mogą też niekiedy zaszkodzić poprzez
nadmierne fałszowanie rzeczywistości. Pisałem też o warczeniu czy
nawet krzykach. Są to sposoby na wywołanie silniejszej agresji
treningowej. W tej kwestii zwykle panie mają trudniej wywołać u
siebie taki stan.
Na
koniec podam jeszcze jeden przykład, jak można wykorzystać
wyobraźnię bezpośrednio przed ciężką serią i w czasie jej
trwania. Wyobraź sobie, że masz na sobie egzo-szkielet. Ten dodatek
sprawia, że Twoja siła jest znacznie większa niż normalnie.
Możesz podnieść o wiele większe ciężary. Teraz chwila skupienia
i... ciężka seria.
Kiedy
i ile takich ćwiczeń i medytacji
Zdaję
sobie sprawę z tego, że niektóre osoby mogą być rozczarowane tym
cyklem. Być może spodziewały się porad bardziej technicznych, ile
i jak oddychać, czy jak akcentować mantrę. To samo dotyczy
treningu mentalnego. Jednak moim celem było pokazanie drogi bardziej
twórczej i metod, które każdy musi najpierw przemyśleć, a potem
odpowiednio dostosować do siebie. Do swojej mentalności i do
sytuacji życiowej. Sam niekiedy miałem wrażenie, że napisałem za
mało, a innym razem za dużo. Pewne sprawy są dość ulotne i
delikatne i łatwo namieszać ludziom w psychice, co niestety robi
się nagminnie. Niekiedy pod płaszczykiem propagowania relaksacji
czy medytacji, a innym razem pod przykrywką pomocy psychologicznej.
Starałem się uniknąć takiego mieszania. Zapewne z różnym
skutkiem, jednak miało to wpływ na ostateczny kształt tego cyklu
artykułów.
To
samo dotyczy problematyki czasu. Czy trzeba medytować codziennie?
Niekoniecznie. Ważne, by zachować pewną regularność. Jeśli
medytacja nie jest, jak błędnie sugeruje mnóstwo poradników i
tzw. guru, sposobem na relaks, lecz jest procesem mającym bardzo
różny przebieg, który nierzadko mocno obciąża ciało i psychikę
- to czasem warto zrobić sobie dzień wolny od medytacji. Niektórzy
będą ją podejmować co drugi dzień lub po prostu raz na tydzień.
Ten ostatni model jest wg mnie zbyt ograniczony, by uzyskać znaczące
efekty, ale w pewnych sytuacjach obciążenia dużą ilością
obowiązków będzie musiał wystarczyć. Tylko - powtórzę to
jeszcze raz - ważna jest regularność. Jeśli ktoś planuje
medytację jak mu się przypomni, albo jak będzie miał czas lub jak
będzie się dobrze czuł... Nic nigdy nie osiągnie. To tak samo
jakby na podobnej zasadzie podchodzić do treningów na siłowni.
Czas
trwania samej medytacji też będzie uzależniony od wielu czynników.
Nie można go nadmiernie ograniczać, ale też nie należy z nim
nadmiernie przesadzać. Rozsądny przedział czasowy - związany też
z poziom zaawansowania, o ile można tu o takim mówić - znajduje
się pomiędzy 10 minutami a godziną. Na tym na razie kończę ten
cykl i omawiany temat.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhttps://youtu.be/N5_oahFw5Ww
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/RrgLRF9vdVA
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/NI4IV0M3lOo
OdpowiedzUsuńZimno...