Dylematy
regeneracji
Wszystko
co dotąd napisałem w tym cyklu artykułów może się wydawać
jakimś wydumanym teoretyzowaniem. Przejdźmy zatem do bardziej
praktycznych wniosków. Najpierw prosty przykład z życia wielu
trenujących.
Czasem
może się zdarzyć, że zmęczony zawodnik podnosi większe ciężary
niż wypoczęty. To stawia na głowie wszelkie pseudonaukowe
wyliczenia podawane w tabelkach typu: biceps regeneruje się 2 dni a
klatka 4. Brednie! Tak naprawdę nikt nigdy - nawet mając za sobą
20 czy 30 lat doświadczenia, nie jest w stanie wyliczyć dokładnie
potrzebnego czasu regeneracji. Ileż to razy zdarzało mi się wstać
z łóżka z obolałymi mięśniami i ledwo dowlec się do kuchni, by
zrobić kawę. Pierwszy nasuwający się wtedy wniosek - dać sobie
spokój. Przyda się jeden albo nawet kilka dodatkowych dni
wypoczynku. Jednak nie ulegam pokusie i idę ćwiczyć. Nagle nie
wiadomo jakim cudem udaje się podnieść więcej niż ostatnio!
Teoria
treningu chaotycznego wykazuje zupełny bezsens zasady: kolejny
trening dopiero wtedy, gdy będziesz zupełnie zregenerowany. Cóż
to tak naprawdę znaczy? Kiedy jest się zupełnie zregenerowanym?
Gdy przestają boleć mięśnie? Gdy po wstaniu z łóżka masz niski
puls? Może wtedy, gdy czujesz, że "już" masz ochotę na
kolejny trening? Czy do pracy też idziesz dopiero wtedy, gdy najdzie
Cię ochota na kolejną zmianę? Powtarzam - nikt nie jest w stanie
wyliczyć czy przewidzieć, kiedy u konkretnej osoby zajdzie pełna
regeneracja. To jest ciągle zmieniający się dynamiczny system. Co
więcej, największe postępy osiąga się poprzez odpowiednią
kumulację wysiłku, a więc niepełną regenerację. Często jest
tak, że jeden mięsień już zaczyna być po swoich szczycie
regeneracji, a drugi jeszcze przed nim. O układzie nerwowym,
krążenie czy oddechowym nie wspominając. Tymczasem wszystkie te
mięśnie, jak i układy, będą zaangażowane na kolejnym treningu.
Mimo istnienia ćwiczeń izolowanych - o których zasadzie działania
kiedy indziej - nie da się zupełnie wyłączyć wszystkiego i
ćwiczyć np. tylko bicepsów.
Wypoczynek
i dłuższe przerwy od treningu
To
wcale nie oznacza, że nie mamy wypoczywać, czy też zawsze trenować
do pełnego zajechania organizmu. Wypoczywać trzeba. Od czasu do
czasu należy też robić sobie przerwę od treningu. Rzecz w tym, że
zawsze będzie to poniekąd wybór subiektywny. Opieramy się na
pewnych wskazówkach, jakie przesyła nam organizm i uznajemy, że
czas odpocząć. Możemy też z góry założyć sobie, że co
określoną ilość tygodni czy miesięcy decydujemy się na dłuższy
wypoczynek. Jednak nigdy do końca nie będzie wiadomo, czy akurat na
pewno jest to moment najlepszy. Ujmując się prościej - zaplanuj
sobie w ciągu roku jakieś tygodniowe lub nawet dwutygodniowe
wypoczynki, ale nie zawracaj sobie głowy dokładnym wyliczaniem. Im
ciężej się trenuje, im więcej na treningu potrafi się od siebie
wymagać - tym zwykle częściej trzeba będzie sobie robić takie
przerwy. Początkujący w ciągu pierwszego roku, albo i nawet kilku
pierwszych lat - wcale przerw nie będzie potrzebował. Potem już
tak. Osobny problem to wszelakie schorzenia czy kontuzje, które też
będą wpływały na ilość i długość takich przerw.
Można
do tego podejść bardzo pragmatycznie i wprowadzić sobie jedną z
przerw w czasie, gdy mamy urlop i planujemy jakiś wyjazd. Wówczas
nie ma sensu na siłę szukać siłowni. Lepiej dobrze wypocząć i
po prostu cieszyć się życiem. Takie podejście ma jeszcze jedną
zaletę. Trzeba uważać by nie popaść w obsesję ciągłego
trenowania. Niektórzy wręcz czują się winni, jeśli czasem
wyskoczy im jakaś przerwa w treningach. To właśnie to poczucie
winy, a nie sama przerwa, robi sporo złego, bo wprowadza zamęt w
psychikę, a tym samym także w gospodarkę hormonalną i
neuroprzekaźnikową.
Metodologiczne
dylematy
Każda
metoda zakładająca prosty progres liniowy sprawdza się w przypadku
początkujących, a nawet do jakiegoś stopnia średniozaawasnowanych.
Jednak wraz ze wzrostem stażu treningowego, wzrasta też
chaotyczność systemu.
Wielu
trenerów podaje przykłady trenowanych przez siebie zawodników,
których duże postępy mają być potwierdzeniem ich kompetencji
oraz skuteczności stosowanych metod treningowych. Jest to zazwyczaj
mimowolne przekłamanie. Wybiera się kogoś kto ma tak dobre
predyspozycje, że coby z nim nie robić - będzie się dobrze
rozwijał. Pomija się milczeniem tych, którym się nie udało i
rosną znacznie słabiej. Niektórym wręcz odmawia się współpracy
z powodu stanu zdrowia (czytaj - możliwości utraty opinii
"super-trenera"). Co jednak nie przeszkadza takim trenerom
pouczać wszystkich i tworzyć teorie dla tzw. hardgainerów. Za
wszystkim tym stoi marketing, a więc wypromowanie siebie jako
dobrego trenera i swojej "niepowtarzalnej metody", która
zresztą zwykle znana była już kilkadziesiąt lub kilkaset lat
wcześniej. Stąd właśnie się biorą wielkie kłótnie i
przepychanki na forach pomiędzy zwolennikami takiego czy innego
trenera i takiej czy innej metody. Zamiast tracić czas na takie
bezowocne pyskówki, lepiej poszukać metody optymalnej dla siebie
pamiętając, że idealnej i tak nie ma. Natomiast całkiem należy
sobie wybić z głowy trenowanie jak taki czy inny zawodowiec, albo
co też jest modne na portalach - aktor przygotowujący się do
jakiejś roli. Zwykle jeden i drugi to chodzące apteki.
Oto
inny znaczący przykład. W książkach Tsatsouline'a można odnaleźć
opisy osób, które robiąc serie po kilkadziesiąt powtórzeń
stosunkowo niewielkimi ciężarami, potem biły siłowe rekordy. Ktoś
po przeczytaniu takiego opisu może uznać, że to dobra metoda na
zwiększanie siły. Jednak dla większości będzie to ślepa
uliczka. Tego rodzaju trening spowoduje zwiększenie wytrzymałości,
ale jednocześnie spadek siły. Tylko nieliczni mogą w ten sposób
zwiększać siłę. Dla większości obowiązuje zasada - chcesz być
silny i dźwigać duże ciężary musisz dźwigać duże ciężary.
Na
koniec...
Wszystko
w zasadzie sprowadza się do wniosku, że nie ma metody doskonałej.
Każde podejście będzie miało swoje minusy. Chodzi zatem o to, by
wybrać takie, które ma więcej plusów a mniej minusów. Nie w
znaczeniu ogólnym, ale dla konkretnej osoby. To co tu opisałem to
kilka refleksji stanowiących wprowadzenie do teorii treningu
chaotycznego. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórym osobom da to
trochę do myślenia i zbliży je do upragnionego celu - większej
siły i masy mięśniowej. Z czasem zapewne jeszcze rozwinę niektóre
wątki.
Często miewam coś takiego jak opisane w artykule.
OdpowiedzUsuńJak jestem padnięty to wychodzi mi dobry trening. A jak wydaje mi się, że zwiększę ciężary bo jestem wypoczęty i dobrze zjadłem to idzie słabo.
Zastanawiające też było dla mnie, że po urodzeniu każdego dziecka mając nieprzespane noce byłem w stanie lepiej trenować, zwiększać ciężary.
Być może dochodziła kwestia jakiegoś rodzaju "euforii"