Ostrzeżenie
przed fanatyzmem
Ten
artykuł ma stanowić formę przestrogi przed nadmiernym
przywiązywaniem się do pewnych pojęć, tudzież nadużywaniem ich
czy wreszcie popadaniem w dietetyczny dogmatyzm. Pojęcie diety paleo
jest obecnie bardzo modne i zyskuje coraz większe rzesze
entuzjastów, czasem wręcz fanatyków. Na tym blogu często też
posługujemy się tym określeniem i między innymi dlatego trzeba
poczynić kilka istotnych zastrzeżeń.
Jeśli
poczyta się różne książki autorów propagujących "dietę
paleo", to łatwo znajdzie się między nimi sporo różnic.
Czasami są to tylko różnice kosmetyczne, ale niekiedy pojawiają
się sprzeczności, których nie da się pogodzić. Mogę się nawet
pokusić o stwierdzenie, że winna jest temu moda na słówko
"paleo". Każdy tworzy co mu się podoba, a potem opatruje
tym terminem i gotowe - mamy kolejną wersję diety paleo. Taki
Cordain - uważany nie do końca wiadomo dlaczego - za ojca
współczesnej diety paleo, uważa nasycone kwasy tłuszczowe za złe
i zaleca duże dawki nienasyconych. Tym samym pozostaje w zgodzie z
oficjalną dietetyką, a jednocześnie udaje, że jest w stosunku do
niej w opozycji. Przypominam, że nadmiar nienasyconych kwasów
tłuszczowych - także przereklamowanych omega 3 - może prowadzić
do problemów z układem krążenia.
Mamy
więc mnóstwo odmiennych diet paleo, mamy zestawy sprzecznych
danych, w zależności od tego kto je zbierał i jak interpretował.
Już samo to powinno skłaniać do pewnej ostrożności. Warto też
rzucić okiem na stary artykuł na Nowej Debacie, w którym poruszono
ten temat.
Różnice
w składzie pokarmów
Najważniejsza
rzecz, na jaką pragnę tu zwrócić uwagę jest taka, że
współczesne produkty żywnościowe mają się nijak do tego co
jedli ludzie paleo. Nie chodzi tu już tylko o to, że np. pszenica
ma 50 razy więcej glutenu niż ta jedzona jeszcze przez naszych
pradziadków. Staramy się nie jeść pszenicy i dobrze, ale co z
całą resztą? Mięso nawet od przysłowiowego ekologicznego rolnika
- w którego ekologiczność jakoś niekiedy do końca nie wierzę -
nie jest już takie jak te z przed stu lat nie mówiąc o tysiącach,
jakie dzielą nas od epoki paleo. Zacząć trzeba od mutacji i
krzyżówek, jakie miały miejsce w tym okresie. Dalej mamy już
nieraz wspominane żywienie zwierząt dalekie od tego z przed wieków
czy tysiącleci. Mięso takich zwierząt ma inny skład, brak w nim
wielu witamin i innych makroskładników.
Z
warzywami jest podobnie. Mają jeszcze mniej wspólnego z tymi dziko
rosnącymi i zbieranymi przez ludzi paleo. Żaden z nich nie
rozpoznałby naszych współczesnych warzyw. Wyglądają i smakują
inaczej. Mają inny skład. Jako do tego dodacie jeszcze glifosat i
inne pestycydy i herbicydy, to macie pełny obraz sytuacji. O owocach
nie ma nawet co wspominać. Wyeliminowano z nich prawie wszystkie
mikroelementów. Za to cukru mają ogromne ilości - jak nigdy
wcześniej.
Ryby
to osobny temat, o którym już nieraz pisałem. Nie wiem dlaczego
nawet wielu zwolenników diet niskowęglowodanowych uparcie zaleca
spożycie ryb. Zwykle dodaje, że powinny to być te dzikie
(łososie). Taa! Jakby one nie były pełne wszelkich metali ciężkich
i innych toksyn. Już od dawna wiadomo, że skażenie tych ryb jest
niewiele mniejsze niż hodowlanych. Wynika to tak z zanieczyszczeń
mórz, jak i krzyżówek z rybami hodowlanymi, którym udało się
uciec. Żadne zwierzęta lądowe nie wchłaniają tyle toksyn co
stworzenia morskie. Jeśli więc już warto jeść jakieś ryby, to
najlepiej te małe, które nie zdążyły tak mocno naciągnąć
zanieczyszczeń - śledzie i sardynki. Do pełnego obrazu sytuacji
dodajcie sobie "uczciwość" całego przemysłu
sprzedającego ryby hodowlane, jako dzikie.
Suplementacja
Skoro
nasze jedzenie jest z założenia mniej wartościowe, to rodzi się
naturalnie potrzeba suplementacji. Jednak wbrew pozorom nie dotyczy
to odżywek białkowych. Ich skład i forma są coraz gorsze i
naprawdę spożywając odpowiednie ilości mięsa i jajek nie musimy
suplementować białka. Wielu producentów dodaje do takich białek
soję i pszenicę, choć nie ma o tym informacji na etykietach.
Niekiedy
w drodze wyjątku przydaje się białko w proszku o ile faktycznie
uda się zdobyć jakieś sensowne - nigdy nie ma na to gwarancji. To
samo dotyczy aminokwasów. Bywa, że warto po nie sięgnąć w celach
terapeutycznych. Jednak są to już inne kwestie, które być może
omówię kiedyś osobno. Jakby nie było ludzie pierwotni raczej nie
jedli takich rzeczy. Mam też pewne wątpliwości odnośnie doniesień
- do których linki wrzucił niedawno Usik - o sterydach w takich
odżywkach. Czy tak faktycznie jest, czy też jest to próba
wybielenia sportowców złapanych na dopingu? Nie wiem, ale moje
wątpliwości budzi kwestia opłacalności takiego "wzbogacania"
odżywek. Czy rzeczywiście producentom się to opłaca?
Inaczej
rzecz się ma z witaminami, o których już sporo pisałem. Tu
wspominam o tym właśnie dlatego, że trudno obecnie być zdrowym
odżywiając się "czysto" paleo. Już choćby kwas
L-askorbinowy stanowi niezbędny element suplementacji dla każdego,
kto choć trochę dba o swoje zdrowie.
Różne
regiony świata - klimat
Tak
naprawdę nigdy nie było jednej diety paleo. Nie wszyscy ludzi
paleolitu odżywiali się tak samo. Pisałem kiedyś o allelach
kodujących białka, które sprawiają, że istnieją co najmniej
trzy grupy ludzi, które będą wymagały nieco odmiennego podejścia
do proporcji makroskładników. Do tego dochodzi cały szereg cech
indywidualnych. Na koniec mamy klimat. Różne zwierzęta, różne
rośliny, na poszczególnych kontynentach i szerokościach
geograficznych. Gdy jest zimno człowiek będzie potrzebował więcej
tłuszczu niż w czasie upału. To kolejny przyczynek do tego, by nie
popadać w paleo-fanatyzm.
Nie
tylko żywienie, ale styl życia - kontrowersje
Czy
jeśli siedzisz przed telewizorem to jesteś jeszcze paleo?
Ortodoksja wymagałaby zaprzeczenia, ale właśnie tu możemy łatwo
popaść w niebezpieczne skrajności. Na pewno paleo, także to
współczesne, wymaga nie tylko zmiany nawyków żywieniowych, lecz
także stylu życia. Nie chodzi o to, by w ogóle unikać
telewizorów, komputerów czy samochodów. Jednak na pewno trzeba się
więcej ruszać. Zawsze wtedy, gdy to możliwe. Ważna jest również
dbałość o sen. Obecnie pod wpływem internetu, komórek i
telewizji, większość ludzi śpi za mało i często zbyt nerwowo.
Dlatego warto przed snem się uspokoić i zadbać o to, by wszystkie
urządzenia w pokoju, w którym się śpi, zostały wyłączone.
Biorąc
to wszystko pod uwagę wolę pisać i mówić o diecie
niskowęglowodanowej. Nie znaczy to, że nie możemy posługiwać się
pojęciem paleo. Warto jednak przy tym pamiętać, o wszystkich
zastrzeżeniach i kontrowersjach, jakie się wiążą z tym terminem.
Czuję się lekko wywołany do tablicy więc wrzucę dla potomnych link do komentarza o sterydach w odżywkach:
OdpowiedzUsuńhttp://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2018/05/majowo-czerwcowa-dyskusja.html?showComment=1528101332436#c4176490343178005997
A co do opłacalności... My, jako "grzeczni konsumenci produktów żywnościowo podobnych" kupujemy sobie taką odżywkę białkową najtaniej za ok 50-60 zł za 1kg. Średnio kosztują więcej, szczególnie "renomowanych" firm. Wyprodukowanie jej to koszt poniżej 10 zł. My do firmy do produkcji sosów kupujemy białko mleka za ok 4 euro za 1kg. Jest spory zapas kosztowy aby móc dorzucić coś do suplementu, aby "lepiej działał" bo wtedy sprzedaż będzie wysoka - ludzie będą sobie chwalić dany suplement, że super działa. Nie mówimy też o dodawaniu końskich dawkach metanabolu czy innych sterydów do suplementów, tylko niewielkich. Sprawdziłem teraz z ciekawości w necie jak kształtują się ceny sterydów. Znalazłem np, że 100 tabletek mety po 10mg kosztuje 120 zł. W produkcji pewnie 1/5 tego max albo i mniej. Mogą tez dodawać proviron - nie ma widocznych od razu efektów ubocznych a widoczne skutki da. Ja tu widziałbym opłacalność dodania 100mg jakiegoś środka do 1kg odżywki...
Lata temu czytałem o aferze w USA dotyczacej dokladnie takich walkow.Beknelo za to jakies spore przedsiebiorstwo.
OdpowiedzUsuńTakze to nie fikcja.
Wystarcza prohormony, nie daja tam raczej przeciez trombolonu:-) BruceBanner