wtorek, 5 czerwca 2018

Ostrożnie z paleo


Ostrzeżenie przed fanatyzmem
Ten artykuł ma stanowić formę przestrogi przed nadmiernym przywiązywaniem się do pewnych pojęć, tudzież nadużywaniem ich czy wreszcie popadaniem w dietetyczny dogmatyzm. Pojęcie diety paleo jest obecnie bardzo modne i zyskuje coraz większe rzesze entuzjastów, czasem wręcz fanatyków. Na tym blogu często też posługujemy się tym określeniem i między innymi dlatego trzeba poczynić kilka istotnych zastrzeżeń.

Jeśli poczyta się różne książki autorów propagujących "dietę paleo", to łatwo znajdzie się między nimi sporo różnic. Czasami są to tylko różnice kosmetyczne, ale niekiedy pojawiają się sprzeczności, których nie da się pogodzić. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że winna jest temu moda na słówko "paleo". Każdy tworzy co mu się podoba, a potem opatruje tym terminem i gotowe - mamy kolejną wersję diety paleo. Taki Cordain - uważany nie do końca wiadomo dlaczego - za ojca współczesnej diety paleo, uważa nasycone kwasy tłuszczowe za złe i zaleca duże dawki nienasyconych. Tym samym pozostaje w zgodzie z oficjalną dietetyką, a jednocześnie udaje, że jest w stosunku do niej w opozycji. Przypominam, że nadmiar nienasyconych kwasów tłuszczowych - także przereklamowanych omega 3 - może prowadzić do problemów z układem krążenia.
Mamy więc mnóstwo odmiennych diet paleo, mamy zestawy sprzecznych danych, w zależności od tego kto je zbierał i jak interpretował. Już samo to powinno skłaniać do pewnej ostrożności. Warto też rzucić okiem na stary artykuł na Nowej Debacie, w którym poruszono ten temat.

Różnice w składzie pokarmów
Najważniejsza rzecz, na jaką pragnę tu zwrócić uwagę jest taka, że współczesne produkty żywnościowe mają się nijak do tego co jedli ludzie paleo. Nie chodzi tu już tylko o to, że np. pszenica ma 50 razy więcej glutenu niż ta jedzona jeszcze przez naszych pradziadków. Staramy się nie jeść pszenicy i dobrze, ale co z całą resztą? Mięso nawet od przysłowiowego ekologicznego rolnika - w którego ekologiczność jakoś niekiedy do końca nie wierzę - nie jest już takie jak te z przed stu lat nie mówiąc o tysiącach, jakie dzielą nas od epoki paleo. Zacząć trzeba od mutacji i krzyżówek, jakie miały miejsce w tym okresie. Dalej mamy już nieraz wspominane żywienie zwierząt dalekie od tego z przed wieków czy tysiącleci. Mięso takich zwierząt ma inny skład, brak w nim wielu witamin i innych makroskładników.
Z warzywami jest podobnie. Mają jeszcze mniej wspólnego z tymi dziko rosnącymi i zbieranymi przez ludzi paleo. Żaden z nich nie rozpoznałby naszych współczesnych warzyw. Wyglądają i smakują inaczej. Mają inny skład. Jako do tego dodacie jeszcze glifosat i inne pestycydy i herbicydy, to macie pełny obraz sytuacji. O owocach nie ma nawet co wspominać. Wyeliminowano z nich prawie wszystkie mikroelementów. Za to cukru mają ogromne ilości - jak nigdy wcześniej.


Ryby to osobny temat, o którym już nieraz pisałem. Nie wiem dlaczego nawet wielu zwolenników diet niskowęglowodanowych uparcie zaleca spożycie ryb. Zwykle dodaje, że powinny to być te dzikie (łososie). Taa! Jakby one nie były pełne wszelkich metali ciężkich i innych toksyn. Już od dawna wiadomo, że skażenie tych ryb jest niewiele mniejsze niż hodowlanych. Wynika to tak z zanieczyszczeń mórz, jak i krzyżówek z rybami hodowlanymi, którym udało się uciec. Żadne zwierzęta lądowe nie wchłaniają tyle toksyn co stworzenia morskie. Jeśli więc już warto jeść jakieś ryby, to najlepiej te małe, które nie zdążyły tak mocno naciągnąć zanieczyszczeń - śledzie i sardynki. Do pełnego obrazu sytuacji dodajcie sobie "uczciwość" całego przemysłu sprzedającego ryby hodowlane, jako dzikie.

Suplementacja
Skoro nasze jedzenie jest z założenia mniej wartościowe, to rodzi się naturalnie potrzeba suplementacji. Jednak wbrew pozorom nie dotyczy to odżywek białkowych. Ich skład i forma są coraz gorsze i naprawdę spożywając odpowiednie ilości mięsa i jajek nie musimy suplementować białka. Wielu producentów dodaje do takich białek soję i pszenicę, choć nie ma o tym informacji na etykietach.
Niekiedy w drodze wyjątku przydaje się białko w proszku o ile faktycznie uda się zdobyć jakieś sensowne - nigdy nie ma na to gwarancji. To samo dotyczy aminokwasów. Bywa, że warto po nie sięgnąć w celach terapeutycznych. Jednak są to już inne kwestie, które być może omówię kiedyś osobno. Jakby nie było ludzie pierwotni raczej nie jedli takich rzeczy. Mam też pewne wątpliwości odnośnie doniesień - do których linki wrzucił niedawno Usik - o sterydach w takich odżywkach. Czy tak faktycznie jest, czy też jest to próba wybielenia sportowców złapanych na dopingu? Nie wiem, ale moje wątpliwości budzi kwestia opłacalności takiego "wzbogacania" odżywek. Czy rzeczywiście producentom się to opłaca?
Inaczej rzecz się ma z witaminami, o których już sporo pisałem. Tu wspominam o tym właśnie dlatego, że trudno obecnie być zdrowym odżywiając się "czysto" paleo. Już choćby kwas L-askorbinowy stanowi niezbędny element suplementacji dla każdego, kto choć trochę dba o swoje zdrowie.

Różne regiony świata - klimat
Tak naprawdę nigdy nie było jednej diety paleo. Nie wszyscy ludzi paleolitu odżywiali się tak samo. Pisałem kiedyś o allelach kodujących białka, które sprawiają, że istnieją co najmniej trzy grupy ludzi, które będą wymagały nieco odmiennego podejścia do proporcji makroskładników. Do tego dochodzi cały szereg cech indywidualnych. Na koniec mamy klimat. Różne zwierzęta, różne rośliny, na poszczególnych kontynentach i szerokościach geograficznych. Gdy jest zimno człowiek będzie potrzebował więcej tłuszczu niż w czasie upału. To kolejny przyczynek do tego, by nie popadać w paleo-fanatyzm.

Nie tylko żywienie, ale styl życia - kontrowersje
Czy jeśli siedzisz przed telewizorem to jesteś jeszcze paleo? Ortodoksja wymagałaby zaprzeczenia, ale właśnie tu możemy łatwo popaść w niebezpieczne skrajności. Na pewno paleo, także to współczesne, wymaga nie tylko zmiany nawyków żywieniowych, lecz także stylu życia. Nie chodzi o to, by w ogóle unikać telewizorów, komputerów czy samochodów. Jednak na pewno trzeba się więcej ruszać. Zawsze wtedy, gdy to możliwe. Ważna jest również dbałość o sen. Obecnie pod wpływem internetu, komórek i telewizji, większość ludzi śpi za mało i często zbyt nerwowo. Dlatego warto przed snem się uspokoić i zadbać o to, by wszystkie urządzenia w pokoju, w którym się śpi, zostały wyłączone.

Biorąc to wszystko pod uwagę wolę pisać i mówić o diecie niskowęglowodanowej. Nie znaczy to, że nie możemy posługiwać się pojęciem paleo. Warto jednak przy tym pamiętać, o wszystkich zastrzeżeniach i kontrowersjach, jakie się wiążą z tym terminem.

2 komentarze:

  1. Czuję się lekko wywołany do tablicy więc wrzucę dla potomnych link do komentarza o sterydach w odżywkach:
    http://dziedzictwosandowa.blogspot.com/2018/05/majowo-czerwcowa-dyskusja.html?showComment=1528101332436#c4176490343178005997

    A co do opłacalności... My, jako "grzeczni konsumenci produktów żywnościowo podobnych" kupujemy sobie taką odżywkę białkową najtaniej za ok 50-60 zł za 1kg. Średnio kosztują więcej, szczególnie "renomowanych" firm. Wyprodukowanie jej to koszt poniżej 10 zł. My do firmy do produkcji sosów kupujemy białko mleka za ok 4 euro za 1kg. Jest spory zapas kosztowy aby móc dorzucić coś do suplementu, aby "lepiej działał" bo wtedy sprzedaż będzie wysoka - ludzie będą sobie chwalić dany suplement, że super działa. Nie mówimy też o dodawaniu końskich dawkach metanabolu czy innych sterydów do suplementów, tylko niewielkich. Sprawdziłem teraz z ciekawości w necie jak kształtują się ceny sterydów. Znalazłem np, że 100 tabletek mety po 10mg kosztuje 120 zł. W produkcji pewnie 1/5 tego max albo i mniej. Mogą tez dodawać proviron - nie ma widocznych od razu efektów ubocznych a widoczne skutki da. Ja tu widziałbym opłacalność dodania 100mg jakiegoś środka do 1kg odżywki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lata temu czytałem o aferze w USA dotyczacej dokladnie takich walkow.Beknelo za to jakies spore przedsiebiorstwo.
    Takze to nie fikcja.
    Wystarcza prohormony, nie daja tam raczej przeciez trombolonu:-) BruceBanner

    OdpowiedzUsuń