środa, 6 grudnia 2017

Rozważania o depresji cz. 10


Jeszcze o środkach farmakologicznych

Dopiero jakiś czas po opublikowaniu poprzedniej części zdałem sobie sprawę z faktu, że zapomniałem podać niektórych ważnych informacji. Tak niestety bywa, gdy pisze się na raty i nie przygotowuje z góry całości. Nawet wtedy często mogą się zdarzyć przeoczenia. Stąd biorą się nowe i poprawione wydania. Dlatego też pozwolę sobie w tym miejscu wrócić do kwestii leków.

Całkiem niedawno środowiska psychiatrów i psychologów przyznały, że tak naprawdę antydepresanty działają tylko 50% przypadków. Jest to niestety określenie dość umowne. Co więcej nowe środki wprawdzie mają (podobno) mniej skutków ubocznych, ale też są o wiele mniej skuteczne. Wprawdzie różne źródła podają różny poziom skuteczności np. SSRI, ale jeśli przyjrzymy się tematowi naprawdę krytycznie, to dojdziemy do wniosku, że często skuteczność tych leków ma taki sam poziom co placebo. Wspomniałem wcześniej, że nie jestem absolutnym przeciwnikiem antydepresantów. Jednak trzeba zdać sobie sprawę z tego, iż część pacjentów wcale na nie nie reaguje. Co się wtedy dzieje? Często zamiast rozważyć problem i poszukać innych metod leczenia, podaje się coraz większe dawki. Efekt? Nasilenie skutków ubocznych, przy braku jakichkolwiek korzyści dla chorego.
Nim zakończę ten temat muszę też jeszcze dodać kilka słów o statynach. Okazuje się, że prócz obniżania poziomu cholesterolu, co tak naprawdę jest niekorzystne dla zdrowia, także wpływają negatywnie na pracę wątroby. Dłuższe przyjmowanie może wprost uszkodzić wątrobę zmuszając ją do nadmiernej produkcji enzymów (AspAT, AIAT, GGTP). Zakłóca wytwarzanie koenzymu Q10 - odpowiedzialnego za mnóstwo funkcji w organizmie (praktycznie każdego narządu). Nie zapominajmy, że to właśnie wątroba produkuje cholesterol endogenny. Już Linus Pauling uważał, że nadmiar produkcji cholesterolu to skutek stanu zapalnego organizmu, który w ten sposób próbuje się bronić. Jeśli zamiast tego obniża się sztucznie cholesterol może faktycznie dość do chorób serca. Kolejny narząd narażony na zaburzenia pracy to jelita. Często dochodzi do zakłócenia komunikacji pomiędzy jelitami a mózgiem, co przekłada się na zakłócenia w produkcji wielu neuroprzekaźników. Wreszcie trzeba wspomnieć o możliwości wystąpienia rabdomiolizy - czyli w dużym uproszczeniu nagłym rozpadzie tkanki mięśniowej i uszkodzeniu nerek. Brzmi strasznie? W praktyce jest jeszcze gorsze!
To tyle tytułem uzupełnienia. Teraz czas przejść do kolejnego aspektu omawianego tematu.

Temperament, charakter a osobowość

W różnych systemach i szkołach psychologicznych, różnie ujmuje się charakter i różnie go definiuje. Niektórzy uważają charakter za zbiór cech, które wychowanie, praca nad sobą czy też inne czynniki mogą modyfikować. Inni utożsamiają go z temperamentem. Osobiście wolę dla większej przejrzystości przyjmować częściej akceptowaną interpretację ujmującą temperament, jako zbiór cech psychicznych, które są wrodzone i raczej niezmienne. Natomiast charakter lub osobowość to zespół cech niezmiennych oraz różnych nabytych i zmieniających się z wiekiem. Tak więc temperament to niezmienna część osobowości.


Nim przejdę dalej chciałbym zostać dobrze zrozumianym. Wprawdzie temperament jest w miarę niezmienny, to bynajmniej nie determinuje naszego zachowania. Jest tylko częścią naszej osobowości, a jaką na danym temperamencie zbudujemy osobowość, to już w dużej mierze sprawa naszej własnej odpowiedzialności. Tak samo jak przejścia z dzieciństwa nie pozbawiają nas odpowiedzialności za swoje życie, tak i wrodzony temperament niczego nie usprawiedliwia.
Obecnie różne charakterologie wyróżniają od kilku do kilkunastu typów. Nie będę ich tu szczegółowo omawiał, bo to odrębny temat. Moim zdaniem najbardziej rozwiniętą typologią temperamentów jest ta w ujęciu La Senne'a, w Polsce opisana szczegółowo przez ks. Janusza Tarnowskiego. Opis można znaleźć w książce "Z tajników naszego ja". Tam też dokładnie została opisana forma pracy nad charakterem w zależności od posiadanego temperamentu. Chodzi o to, by nie ujmować tematu w ujęciu - taki temperament jest lepszy, a taki gorszy. Każdy ma swoje mocne i słabe strony. Na pewno np. temperament sentymentalny (we wspomnianej typologii) ma większe skłonności, by popaść w depresję, ale nic tu tak naprawdę nie jest przesądzone. Często osoby postrzegane jako bardzo silne psychicznie, jak pasjonat - tak naprawdę borykają się z równie silną depresją. Różnie polega na tym, że rzadziej uzewnętrzniają taki problem, a gdy już się ujawni może być za późno na pomoc. Warto zrobić sobie dokładne testy i pracować nad sobą w zgodzie ze swoim temperamentem. Łatwiej sobie poradzić, gdy zna się swoje mocne i słabe strony.

18 komentarzy:

  1. Mam Stefan pewien problem, ale nie wiem jak go opisać, więc napiszę wprost. Mam 35 lat i jestem facetem ale..... czuje się po prostu jak ciota, frajer i bezjajowiec. Jestem nieśmiały i nierzadko boje sie spojrzeć ludziom w oczy. Trenowałem kiedyś boks, muay thai i bjj, a obecnie trenuję na siłowni, a i tak czuję się tak, jak wyżej napisałem. Nie czuje sie po prostu jak mężczyzna, tylko jak.... nie wiem jak to opisać. Po prostu nie jak mężczyzna,tylko jak mały chłopiec. Nie wiem, jak to opisać. Myślisz, ze może to być wynik braku jakichś męskich hormonów. Czy badania krwi będą tutaj zasadne? Nie wiem już co mam robić, bo strasznie mnie to męczy. Naprawdę czuję sie, jakby mi ktoś za przeproszeniem jajca urwał. Poważnie. Mam przez to depresję i ciagle chodzę w nerwach. Spotkał sie ktoś może kiedyś z takim przypadkiem? Moja dieta to ok 1,5g B i 1,5 Tł i ok 100g WW. Nie jem żadnej chemii, batoników cukru itd. Nie piję zadnych napoi typu cola itd. Biegam, ćwiczę, jeżdzę na rowerze, a czuję sie jak ostatnia p...zda. Pomóżcie panowie. Stefan. Za wszelkie rady będę wdzięczny. Myślałem nawet nad strzałami z teścia, ale czy to coś da? Jestem już tak zdesperowany i jednocześnie zrezygnowany, że nie mam w ogóle chęci do życia. W lekarzy nie wierzę i im nie ufam. Nie wiem już co robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem może mieć tak podłoże fizjologiczne jak i psychologiczne. Muszę zapytać wprost o rzecz podstawową. Jak z libido?
      Psychika - należałoby poszukać przyczyn, kwestia akceptacji siebie, jakichś ciężkich przeżyć it. Praca nad sobą, medytacja, poszukanie jakichś ciekawych form relaksu.
      Fizjo - może chodzić o poważne braki mikroelementów. Jak sen? Śpisz dobrze?
      Oczywiście problem może być wrodzony i wtedy trudniej coś zrobić, ale nigdy nie ma tak, by nie szło sytuacji poprawić.

      Usuń
    2. Libido jest powiedziałbym, że bardziej niż dobrze- mógłbym cały czas, w kółko i na okrągło. Z akceptacja trafiłeś w sedno- nie lubię siebie, ani tego kim jestem i jak wygląda moje życie. Chciałbym coś zmienić, ale nie wiem co, jak i gdzie. Ogólnie nic mi się nie chce. Depresja i zrezygnowanie. Błędne koło.
      Ze snem mam problemy, ponieważ usypiam tak 21-22, a budzę się 3-4 i jestem niewyspany, zmęczony, zły. Dodatkowo dobija mnie juz całkowicie fakt, że cwicze na siłowni, a masy jak nie było, tak nie ma. Chciałbym wreszcie wygladać jak męzczyzna i przede wszystkim poczuc sie jak mezczyzna. Co do mikroelementów, to nie wiem jak z tym jest. Jem mało warzyw, ale staram się jeść zdrowo. Nie jem prawie w ogóle przetworzonych rzeczy. Troche owoców, miód, olej kokosowy, ryż, ser zółty, kefir, troche miesa, jajka, smalec, ziemniaki, masło,. Ogólnie moja dieta opiera się o tłuszcze zwierzęce. Smaruję sie co jakiś czas chlorkiem magnezu. Nieraz łyknę jakis cynk. Od mniej wiecej pół roku witamina D z K2 MK7 codziennie. Ciężko tak wymienić wszystko co jem. Może warzyw za mało?
      W ogóle jestem wszystkim podłamany i nie widzę sensu w życiu.

      Usuń
    3. Usunąłem ostatni komentarz. Nie żeby coś z nim było nie tak, ale automaty google mogłyby źle zinterpretować te linki.
      Co do samego pytania, to do pewnego stopnia może tak być. Tzn. nie będę tu wchodził w dywagacje o wpływie na mózg, bo takie badania są często nadinterpretowywane. Jednak, jeśli jest to powiązane z silnym poczuciem winy to może mieć zły wpływ na psychikę. Tak samo, jeśli nabrało już formy nałogu i całkowicie zastępuje partnerkę.
      Łatwo napisać, że potrzebne są szerokie kontakty z ludźmi, by kogoś poznać itd., bo wiem, że w takim stanie można mieć z tym problem. Mimo wszystko warto podejmować próby. Zwykle nie jesteśmy tak źle odbierani przez innych, jak nam się czasem wydaje. Szczególnie, gdy jesteśmy w dołku.

      Druga strona medalu. Nadmiar stresu, zły sen, na pewno będą odbijać się na wynikach treningów. Trzeba byłoby się zabrać za sprawę kompleksowo. Zdaję sobie sprawę, że kilkoma słowami komentarza niewiele mogę Ci pomóc. Przynajmniej nie tak od razu i na szybko. Należałoby podejść do tego małymi krokami. Pomyślę jeszcze co dokładnie można zrobić.

      Usuń
    4. Jak już pisałem, to wpadłem w swego rodzaju błędne koło. Przykładowo nie mam wyników na siłowni i mam przez to depresję. Mam depresję i przez nią nie mam wyników na siłowni. I teraz dylemat. Co jest przyczyną, a co skutkiem?
      Jeszcze tak z ostatniej chwili. Właśnie wypiłem kawę i pierwszy raz chyba od pół roku posłodziłem ja sobie dwiema łyżeczkami cukru i troszkę mi się humor poprawił. Gdy piłem kawę bez słodzenia lub słodziłem miodem, to takiego efektu nie miałem. Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie, ale napisałem.

      Usuń
    5. Ile tej witaminy D łykasz? Może warto zrobić badania na zawartość, bo to na pewno może być jedna z przyczyn.
      Dużo przebywasz na słońcu w sezonie letnim i wiosennym? Jaką masz karnacje?
      Bardzo wysokie libido może być spowodowane dużą dawką stresu - wysyp endorfin
      Cukier - nagroda dla mózgu,duży wyrzut insuliny jak również uwalnia się hormon szczęścia, czyli endorfiny,
      więc to normalna reakcja
      Jednak, żeby nie wpaść w pułapkę ze słodyczami, to podpowiem, że kakao działa podobnie, a także ostre przyprawy, jednak jak wiesz to bardzo chwilowe rozwiązania :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Witaminy D łykałem przez kilka miesiecy 15000 jednostek dziennie. Teraz 10000. Od słońca nie stronię, ze tak powiem. Wiem, ze tak na odległość nikt nie będzie w stanie mi pomóc, mimo wszystko dzieki wszystkim za pomoc.

      Usuń
    7. Cukier faktycznie chwilowo poprawia nastrój. Na dłuższą metę to pułapka. Do tego co podał Tazi dodam, że potrawy gorzkie też działają ciekawie, jak się do nich przyzwyczaić, a przy okazji zmniejszają łaknienie cukru. Ogólnie warto stosować dużo różnych naturalnych przypraw.

      Kup sobie chlorek magnezu i rób przed snem gorące kąpiele z dodatkiem tego chlorku. Być może nie od razu, ale z czasem powinno poprawić jakoś snu.

      Może też trzeba przeanalizować plan treningu. Być może jest za obszerny. Duża objętość napędza kortyzol.

      Z samą psychiką będzie trudniej. Nie chcę się tu bawić w tanie poradnictwo internetowe. Pewne rzeczy mogę podpowiedzieć, ale tak naprawdę to wymaga poważnej długoterminowej pracy, być może z pomocą zaufanej osoby trzeciej. Niekoniecznie od razu terapeuty, ale kogoś w miarę mądrego i zrównoważonego.

      Usuń
    8. Chlorek magnezu już kupiłem dawno temu, ale nie smarowałem się regularnie, bo mi się nie chciało. Wstyd się przyznać, ale cóż... Spożywałem kiedyś Habanero sproszkowane i doszedłem już do prawie pół łyżeczki dziennie na raz, jednak ból po takiej dawce był nie do opisania, więc zaprzestałem tego procederu w ogóle. Jem nieraz cynamon mielony, kakao. Nie wiem, co mi jest.
      Myślisz Stefan, że niedobory witamin i mikroelementów mogłyby aż tak się odbić na ludzkiej psychice, jak w moim przypadku? Bo ja naprawdę w pewnych momentach czuję się jak bezwartościowy śmieć i nic mnie nie cieszy. Nie mam jakoś przerąbane w życiu, mam pracę, samochód, motor, ale nie mam swojego mieszkania, nie mam swojej rodziny, dziecka tez nie mam. Ja nawet kobiety nie mam, bo w moim stanie ciężko kogoś znaleźć. A poza tym, to żeby znaleźć, to trzeba szukać. Z resztą, która kobieta chciała by być ze zdepresjonowanym i użalajacym sie nad sobą facetem. Tak, jak już pisałem. Wpadam w błędne koła w wielu aspektach mojego życia. Nie wiem, co jest przyczyną, a co skutkiem. Eh.. Rozpisałem się, ale troszkę mi się lżej na sercu zrobiło. Dzięki.

      Usuń
    9. Ostra papryka w niewielkich ilościach w połączeniu z kurkumą i pieprzem pomaga w stanach zapalnych. W dużych ilościach może faktycznie rozwalić układ trawienia.
      W jakimś stopniu niedobory mikroelementów mają wpływ na nastrój i samopoczucie. Jednak nie można tego ujmować w taki sposób, że dodanie mikroelementów rozwiąże wszystkie problemy z psychiką.

      Masz tu faktycznie zamknięte koło. Nie wiadomo co jest przyczyną a co skutkiem. Czy to, że nie masz nikogo wynika z Twojego stanu, czy odwrotnie Twój stan powoduje, że nikogo nie masz. Pierwsza sprawa, którą podkreślam to to, że zawsze jak jesteśmy w dołku oceniamy sami siebie gorzej niż oceniają nas inni. Warto sobie to często przypominać. Warto przełamywać opory i krok po kroku przełamywać się w kontaktach z ludźmi. Wiem jaki byłem nieśmiały 30 lat temu, a teraz nikt mi w to nie wierzy :)
      Próbuj. Np. idąc do sklepu załóż sobie, że zgadniesz sprzedawczynię. Nic poważnego, po prostu kilka słów o pogodzie.

      Usuń
    10. To jest klasyczny przypadek jak PMO rujnuje.
      Generując narkotyczne uzależnienie przez nienaturalnie wysokie wyrzuty dopaminy i opioidów i działania białeczka DeltaFosB.
      Tu ciekawe anglojęzyczne opracowanie, które pomogło mi pozbyć się tego wstrętnego nałogu wleczącego się za mną od wczesnych lat dojrzewania... Moje problemy z motywacją, skłonności do uzależnień i szereg innych. Ta "niewinna" przyjemność bardzo dużo kosztuje.
      http://www.easypeasymethod.org/introduction.html

      Usuń
  2. O tak. Sami lekarze mówią (mnie i wielu znajomych), że jak lek nie działa to zmienić trzeba na inny. Kiedyś się trafi... Jest wiec jak piszesz, że często antydepresanty nie działają. Ja brałem jeden i właśnie z niego wychodzę bo po pół roku stwierdzam, ze jednak nie działał lub przestał działać. Dawkę zmniejszam stopniowo a i tak głowa szaleje. Co za świństwo!
    Stefan, a znasz teorie Alexandra Lowena?

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotkałem się. Być może za mało, by ostatecznie się wypowiadać, ale to co czytałem to było jakieś pomieszanie taniego mistycyzmu z freudyzmem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Stefan! Cieszę się, że wpadłem na tego bloga ponownie po długiej nieobecności. Przyciągnął mnie temat depresji, bo jestem z natury osobą wrażliwą o raczej słabym typie układu nerwowego wg doniesień płynących od Pawłowa, Strelaua. Według temperamentu Hipokratesa-Galena na podstawie testów np. z książki Florence Littauer klasyfikowałem się jako melancholik, a według innych testów: introwertyk, ugodowy, sumienny, otwarty. Miewałem w moim życiu trudne okresy (9-10 lat temu), gdzie psychoterapeuta i psychiatra diagnozowali u mnie ciężką depresję. Leczyłem się wtedy za pomocą SSNRI i terapii psychodynamicznej. Leki dawały mi czasem mega powera, np. obserwowałem to podczas treningów (pływanie, siłownia), gdzie byłem w stanie przepłynąć dłuższy dystans, czy podnieść większy ciężar. Od tych 10 lat kiedy zaobserwowałem, że mam problemy ze stanami depresyjnymi zacząłem pracować nad sobą (książki, szkolenia, kursy, warsztaty, terapia). Leki nigdy nie przyjmowałem dłużej niż 6 miesięcy - starałem się jak najszybciej je odstawić z obawy o swoje zdrowie w następstwie ich skutków ubocznych, choć de facto ich nie odczuwałem poza zawrotami głowy przy pierwszym podaniu. Obecnie uczęszczam na terapię Gestalt i pracuję od pół roku, natomiast kiedy czytam takie dyskusje na tym blogu to zaczynam się zastanawiać na ile terapia mi pomaga w perspektywie długofalowej, a na ile jest to tylko chwilowe łagodzenie poprzez spotkanie z osobą, która daje pełną akceptację, aktywnie słucha i wspiera. Cieszę się, że napisałeś o tym podziale wg Le Senne'a, gdyż nie spotkałem się z nim wcześniej i wczorajszy wieczór spędziłem na długiej kilkugodzinnej lekturze dostępnych materiałów i wg testów wyszedł mi wynik: Pasjonat, sentymentalny. Bardziej pasuje do mnie opis typu sentymentalnego, aniżeli pasjonata - w tym drugim typie bardziej jestem wyuczony dyscypliny, nie odkładania na później, chęci dokonania czegoś, a więc aktywności, gdzie wynik wyszedł mi całkiem wysoki. Zdecydowanie bardziej trafiły do mnie opisy tych typów temperamentów, gdyż brakowało mi dotychczas większej ilości informacji, a w opisie Le Senne'a to właśnie odnalazłem i też odczuwam taką akceptację swoich słabości oraz chęć pracowania nad nimi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z lekami byłbym bardzo ostrożny. Warto obejrzeć: https://www.youtube.com/watch?v=2-gnGhxTrfM

    Terapię chyba najlepiej oceniać po tym jak się czujesz. Już sam fakt, że chce Ci się pracować nad sobą i szukać informacji jest bardzo pozytywny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z mojego doświadczenia, zarówno jeśli chodzi o pracę nad sobą, jak i pewne doświadczenia u terapeutów, wynika, że najważniejszą rzeczą jest wzbudzenie w sobie silnej motywacji do poprawy jakości swojego życia, przede wszystkim psychicznego. Tak naprawdę do tego powinien dążyć dobry terapeuta: do sprawienia, by pacjent zrozumiał, że to od niego zależy, jak się zachowuje. O ile złe uczucia nie są wywołane jakąś chorobą albo np. niedoborami w diecie, to poprawa stanu psychicznego zależy w największej mierze właśnie od pacjenta. Kiedy ma się tzw. "doła" łatwo jest popaść w rozczulanie się nad sobą i oczekiwanie, że pomoc musi nadejść z zewnątrz czy też poczucie, że człowiek jest jakiś taki popsuty i i tak nie ma sensu nic robić. Tymczasem jedyne, co realnie może pomóc, to przejęcie kontroli nad swoją psychiką. Tylko tyle i aż tyle.
    W tym sensie niespecjalnie podoba mi się nurt psychodynamiczny. Nawet zakładając, że terapeuta oderwał się jakoś od Freuda, i tak poddaje się skrupulatnej analizie całe życie jednostki, szuka problemów w dzieciństwie, a tak naprawdę często należałoby się skupić na teraźniejszości, zwłaszcza na pewnych nawykach myślowych i dyscyplinie wewnętrznej. Przez większość życia wydawało mi się, że źródłem moich problemów emocjonalnych były kiepskie relacje z rodziną, problemy w szkole itp. Może i tak było, w tym sensie, że środowisko utrwala w człowieku pewne reakcje i zachowania. Ale dopiero w momencie, kiedy zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę posiadam kontrolę nad tym, jak się zachowuję, nawet kiedy mi ciężko, udało mi się ruszyć do przodu.

    W pewnym sensie można do porównać do rozwoju siły na siłowni. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Kiepski terapeuta może podtrzymywać Ci sztangę i stwarzać wrażenie, że jest lepiej, kiedy tak naprawdę kręcisz się w kółko. Zły terapeuta da Ci tabletki, tak jak diler na siłowni poda Ci sterydy, co daje spektakularne efekty, ale kosztem Twojego zdrowia. Dobry terapeuta będzie jak trener, który powie Ci jakie ćwiczenia wykonywać. Na początku człowiek jest słaby, ale systematyczna ciężka praca bardzo wzmacnia i uodparnia tak samo mięśnie, jak i charakter. Czasami po prostu trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku, żeby opanować złe emocje, ale z czasem staje się to znacznie łatwiejsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi trudno było utrzymać regularność spotkań w nurcie psychodynamicznym, dlatego że to ja głównie mówiłem przez wszystkie sesje co mi przychodzi do głowy, a terapeuta słuchał i milczał. Skończyłem z tym nurtem 7 lat temu i wróciłem na terapię w połowie 2014 roku, tym razem w nurcie humanistycznym Gestalt, który opiera się właśnie na dialogu, rozmowie o emocjach, uczuciach. To mi zdecydowanie bardziej służy i powiększa świadomość tego jak się czuję. Jestem bardziej takim typem mózgowca, analitycznym, sporo myślącym, dlatego mój kontakt z emocjami czasem mam poczucie, że bywa trudny, bo nie mogę określić co w danej chwili przeżywam.

    Film, który przesłałeś Stefan obejrzę w wolnej chwili. Leków nie biorę od 7 lat i nie planuję, gdyż nie chcę się faszerować chemią. Jestem w stanie sobie radzić bez nich i obserwować co mi służy a co nie służy dlatego wolę pracować też z pomocą terapeuty. Nie lubię półśrodków w postaci chwilowego znieczulenia, jak fajki, alkohol, seks, masturbacja, etc.

    Ważne jest też umiejętność bycia dobrym dla siebie, nie krytykowania się za podjęte decyzje, wygląd, zachowanie, styl życia, etc. W moim przypadku to bardzo obcina mi skrzydła, zamiast pomagać coś z tym robić, choć ostatecznie podejmuję różne kroki aby temu stawić czoła i dalej żyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mati

    jest takie powiedzenie "zdrowy nie zrozumie chorego" i to wg. mnie wystarczy, żeby zrozumieć jak trudno jest pomagać ludziom cierpiącym na coś czego sami nie doświadczamy. Tutaj moim zdaniem nawet empatia nie pomaga bo po prostu nie mamy dobrego punktu odniesienia. Mogę Tobie współczuć ale dalej nie zrozumiem czym jest głęboka depresja bo to jednak nie to samo co chwilowy zjazd nastroju a ja jak tylko do tego etapu czasami dochodzę.

    Ze swoich doświadczeń mogę powiedzieć że działa u mnie "sukces" w działaniu rozumiany jak dowolne małe/duże osiągniecie celu. Działa też zwykły fart tzn. jak trochę pomogę przypadkowi ale potem sukces jest już cały mój :-). Chyba tak jesteśmy zaprogramowani ze jeśli wszystko co robimy się nie udaje to popadamy w coraz koszmarniejsze scenariusze w naszych głowach bojąc się kolejny raz spróbować. Może to instynkt samozachowawczy na zasadzie sparzyłem się = gorące=nie ruszaj? Tylko że to fajnie działa aby przeżyć natomiast słabo jak nie mamy bodźców fizycznych tylko psychiczne. Tak czasami myślę że natura
    (Bóg jak kto woli) przekombinowała nieco z nami ludźmi. Zwierzę myślące ma po prostu słabo zmagając się silnym umysłem zdolnym pojąć abstrakcje z przyziemnymi problemami swojego ciała. Zawsze jest jakiś konflikt interesów.

    To truizm i Stefan o tym już chyba pisał ale kiedyś nie było psychoterapeutów i wymyślnych nazw typu "nurt psychodynamiczny" , Gestalt etc. byli jednak ludzie żyjący obok siebie i rozmawiający ze sobą i ta rozmowa pomagała. Jak jest w życiu "słabo" to inny punkt widzenia może nam pomóc oderwać się od naszej ścieżki złych myśli i czasami to wystarczy. Życie proste nie jest chyba że jest się mało skomplikowanym osobnikiem typu: pojeść, pospać, po...ć ;-)
    Czasami takim zazdroszczę (ale krótko) :-)

    Głowa do góry jesteś wartościowym człowiekiem pracujesz nad sobą i z tego co piszesz masz sukcesy.
    Tak trzymaj! A i jeszcze jedno - jeśli nie ćwiczysz zacznij! To co pisałem o zwierzaku w nas to jest kolejny truizm i... dlatego ćwiczenie ciała cuda (z umysłem) działa :-) Rym był zamierzony!

    OdpowiedzUsuń