Artykuł
powstał jako odpowiedź na komentarze i pytanie Marka w kolejnej
odsłonie naszej dyskusji (komentarze z 22 lipca 2020r.)
Krytyczne
zastrzeżenia
Najpierw
chciałbym zwrócić uwagę na pewien szczegół, który jest dość
istotny. Chyba kiedyś o tym wspominałem - choć nie jestem pewny.
Pojęcie osobnika alfa pojawiło się pod wpływem badań
prowadzonych na zwierzętach w okresie międzywojennym. Badania nie
były prowadzone w naturalnych warunkach, ale pośród zwierząt
trzymanych w zoo. Jest to tak jakby badania socjologiczne na temat
zachowań społecznych prowadzić tylko na więźniach, a potem
ekstrapolować na całe społeczeństwo. Pojęcie samca/samicy alfa
bezkrytycznie przeszło do psychologii i szeroko pojętej kultury.
Podchwyciły je media i stał się dogmatem. Tymczasem w naturze
wygląda to zupełnie inaczej.
W
stadzie występują jednostki dominujące, ale ich dominacja polega
na przewodzeniu i na opiece nad słabszymi. Tu kłania się kolejny
błąd myślowy, jakim jest przedstawianie darwinizmu w formie walki
wszystkich z wszystkimi i przenoszenie tego na społeczeństwo. W
stadach na wolności istnieje współpraca i opieka, choć oczywiście
nie zawsze. W ramach tej opieki czasami osobnik dominujący oddaje
lepsze kawałki słabemu czy choremu, a już na pewno szczeniakom.
Kolejne
zastrzeżenie dotyczy tego co pisał Konrad Lorenz. Otóż pies
pozostający w relacji z człowiekiem zawsze pozostanie choć
częściowo szczeniakiem. Nie musi dbać o pożywienie ani inne
aspekty związane z bezpieczeństwem i przeżyciem. Dlatego zachowuje
się jak szczeniak przez całe życie - niczym wieczne dziecko na
utrzymaniu rodziców.
Nie
czytałem wspomnianej książki Ellisa, więc trudno mi się odnieść
bezpośrednio do jego eksperymentów z psami. Dlatego nie wiem czy
udało mu się ustrzec błędnych interpretacji związanych z
opisanymi powyżej błędnymi koncepcjami.
Wpływ
diety na zachowanie
Przechodząc
zaś do samego pytania o reedukację ludzi za pomocą żywienia, mogę
stwierdzić, że na pewno to co i ile się je ma wpływ na nasze
zachowanie. Już kilka razy wspomniałem - pewnie trochę złośliwie
- o większej agresji wegetarian wynikających z niedoborów
żywieniowych. Doświadczałem takiej agresji wielokrotnie. Nawet sam
kiedyś nie jadłem mięsa przez dłuższy okres (w odległej i nie
zawsze chlubnej młodości) i wiem, że poziom rozdrażnienia tylko
wzrastał im dłużej tego mięsa nie jadłem.
Tak
samo niektóre składniki mogą działać na nas stymulująco czy
uspokajająco, choćby zioła czy przyprawy, ale nie tylko. Jednak
mimo to...
Z
ludźmi nie tak łatwo...
Człowiek
w odróżnieniu od zwierząt ma świadomość i możliwość
autorefleksji, choć - znowu złośliwie - muszę zauważyć, że nie
każdy z tej możliwości korzysta. Ta zdolność sprawia, że
analizujemy to co się dzieje, czyli nie podlegamy bezrefleksyjnemu
wpływowi czynników środowiskowych. Także jedzenia. Sporo osób
czuje się lepiej na takiej czy innej diecie tylko na zasadzie
placebo. Są przekonane, że dieta poprawia im zdrowie i czują się
lepiej. Niekiedy tylko do czasu. Dużą rolę będzie tu odgrywała
sugestia lub autosugestia. Jeśli ktoś będzie przekonany, że po
okresie jedzenia papek będzie bardziej "dziecinny" to
pewnie tak się zacznie zachowywać. To można odnieść do każdej
formy czy składu żywienia. Dlatego często eksperymenty prowadzone
na zwierzętach nie dają tych samych rezultatów u ludzi, choć
rzecz jasna pojawiają się też inne czynniki różnicujące.
Odwracając to rozumowanie można również stwierdzić, że dieta
faktycznie poprawiająca zdrowie może pozytywnie wpływać na
zachowanie.
Podsumowując
- byłbym raczej sceptyczny wobec takich praktyk. Wspomniałeś na
końcu o sekcie żywieniowej. Właśnie w tym rzecz, że liczy się
bardziej autorytet guru niż to co się zjada i w jakiej formie. Na
pewno też człowiek niedożywiony jest bardziej podatny na
zewnętrzną sugestię.
Dzìękuję za obszerną odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zastrzeżenia do kwestii różnych pozycji w stadzie, to zgadzam się jak najbardziej, że nie ma sensu ani podstaw, żeby przenosić to na ludzi. Natomiast warto przeczytać książkę Ellisa, żeby zobaczyć, jak to w praktyce wygląda u wilków. Facetowi raczej daleko do ortodoksyjnego naukowca, więc możliwe, że pewne pojęcia stosuje nieco bezkrytycznie, ale na zachowaniu psów i wilków zna się jak mało kto. Różnice między życiem społecznym wilków i ludzi, mimo że i my i one to zwierzęta stadne, są tak duże, że porównania są siłą rzeczy niebezpieczne. Może pewne role są uniwersalne w zachowaniu jakiejś małej grupy, powiedzmy myśliwych na polowaniu i można by je porównać z polującą watahą, ale nawet wtedy ludzkie społeczności są o niebo bardziej skomplikowane.
W związku z tym, kiedy pisałem o możliwej adaptacji tego systemu odżywiania u ludzi, nie miałem na myśli prostego przenoszenia "wilczych" wzorców. Nie chodziło mi o to, żeby próbować z siebie robić tzw. alfę czy betę, tylko raczej o zmiany w profilu hormonalnym i wynikające z nich ewentualne zmiany temperamentu i charakteru. Jeżeli zmiana diety (nie tylko ilościowa w sensie przechodzenia np. z diety wegańskiej na paleo, ale też jakościowa, czyli manipulowanie proporcjami makroskładników) może mocno wpływać na zachowanie, to - przy założeniu, że w przypadku paleo ta zmiana jest pozytywna - może zastosowanie opisanej procedury pomogłoby zmaksymalizować jej efekty? Może też ułatwiłoby adaptację osobom dopiero na nią przechodzącym.
Druga niezwykle ciekawa kwestia to właśnie te proporcje makroskłasników. Wszyscy wciąż pytają, jakie są idealne proporcje BTW. A co jeśli takich nie ma? Zwykle na to pytanie odpowiadamy podając jakieś wartości wyjściowe i sugerujemy ustalenie indywidualnych proporcji na drodze eksperymentów. Ale co, jeśli nawet takich idywidualnych idealnych proporcji nie ma, bo po prostu różne kompozycje mogą na nas różnie oddziaływać? Przy czym inaczej niekoniecznie znaczy gorzej. Może jedząc na różne sposoby możemy stymulować różne swoje predyspozycje i na jednym rodzaju diety skutecznie budować siłę i masę, a na innym np. wytrzymałość? Oczywiście to tylko moje zgadywanie, ale sprawa wydaje się warta świeczki :)
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze trzeba dodać, że w takim ujęciu same proporcje BTW to trochę za mało. Trzeba uwzględnić też ilość pokarmów roślinnych, a w mięsie choćby udział podrobów.
A jeśli chodzi o sekty dietetyczne, to właśnie dlatego o nich wspomniałem, co prawda półżartem, że bardzo łatwo mi sobie wyobrazić podobne metody zaprzęgnięte do kontrolowania ludzi, kto wie może nawet w formie rzeczywistej sekty. Ludzie żyjący w izolacji, poddani deprywacji pokarmowej, a potem karmieni mlekiem członkiń tejże sekty albo przeżutym jedzeniem prosto z ust swojego proroka... Aż strach pomyśleć, bo przecież takie i gorsze rzeczy naprawdę się w sektach zdarzają. Manipulowanie ludźmi za pomocą podawanego im pokarmu jest w końcu znane nie od dziś. Wystarczy wspomnieć choćby słynną grochówkę serwowaną żołnierzom, żeby trochę chłopaków utemperować. Swoją drogą to dość zabawne jak silnie działają ludzkie sentymenty, że udało się sprawić, iż potrawa osłabiająca popęd płciowy u facetów stała się symbolem męskości i namiętnie zajadają się nią fani wojskowości na różnych zjazdach. Jest dobra, nie przeczę, ale jako facet wolę jednak bekon z jajkami :)
OdpowiedzUsuńJest wile takich przykładów jedzenia z sentymentu. Np. tzw. wodzionka - typowa bieda zupa. Znam wielu ludzi, którzy się tym zachwycają i sobie ją serwują.
OdpowiedzUsuńWiele razy podkreślałem, że podane proporcje BTW są orientacyjne i wstępne. Tu nawet nie chodzi o ustalenie dla siebie jednego wzorca, ale o uczenie się, że w różnych porach roku czy okresach życia te proporcje mogą być różne, jak i ilość jedzenia. Niestety ludzie mają skłonność do popadania w dogmatyzm i stąd potem na różnych forach wojny o idealne proporcje. Jak zachować nasze idealne proporcje BTW - będziesz zdrowy i nic więcej nie trzeba! Nie muszę wytykać nawet palce grup, które przyjęły taką optykę :)
Co do manipulacji proporcjami przy zmianie diety, to też zawsze skłaniałem się do tego, że lepiej zmieniać je powoli niż skokowo wywracać całe żywienie do góry nogami z dnia na dzień.
Kiedyś czytałem artykuł opisujacy badania, które porównywały poziom serotoniny u psa i kota na widok czlowieka. Pies miał jej znaczaco wiecej przy spotkaniu z czlowiekiem. Jesli juz mowa o psach to kiedyś przygarnąłem dorosłą sukę owczarka niemieckiego długowłosego, skrajnie wychudzonąw która nawet nie dotknęła kur na podwórku. Inne psy tej rasy też tak miały. Natomiast jeśli porównamy huskyego lub rasy mieszane z wilkiem sprawa ma się calkiem odwrotnie.
OdpowiedzUsuń